|
Autor
|
Wiadomość |
Ordel
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 8682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 10:18, 14 Mar '10
Temat postu: Zniesienie celibatu księży katolickich |
|
|
Zniesienie celibatu księży katolickich nastąpi za 50 lat - taki jest według włoskiego dziennika "La Repubblica" tajny projekt Watykanu.
Gazeta podała w piątek, że plany te już teraz są omawiane przez watykańskich hierarchów.
Dyskusja na temat celibatu księży rozgorzała w rezultacie skandalu pedofilii w Kościele, ujawnianego w kolejnych krajach: Irlandii, Niemczech, Holandii. Kościelni hierarchowie w wypowiedziach dla włoskich mediów podkreślają, że nie należy wiązać wymogu celibatu z nadużyciami wobec nieletnich.
Według rzymskiego dziennika, powołującego się na nieoficjalne informacje, w Kościele już trwa dyskusja na temat możliwości zniesienia celibatu za kilka dziesięcioleci. Otoczony całkowitą tajemnicą plan - twierdzi gazeta - został powierzony do dyskusji przedstawicielom Kongregacji ds. Duchowieństwa.
"La Repubblica" kładąc nacisk na to, że na razie jest to temat wstępnych analiz zwraca jednocześnie uwagę, iż już jej podjęcie świadczy o tym, że Stolica Apostolska zaczyna zastanawiać się nad tym, co w Kościele mogłoby być prawdziwą rewolucją i co mogłoby zbliżyć katolików do świata protestantów.
Media odnotowały jednocześnie w piątek, że papież Benedykt XVI w wygłoszonym tego dnia przemówieniu do uczestników międzynarodowego sympozjum teologicznego nazwał celibat świętą wartością.
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/s.....at,55094,1
Natury nikt nie oszuka
_________________ https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
iaro
Dołączył: 01 Sty 2008 Posty: 1147
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:13, 14 Mar '10
Temat postu: |
|
|
Tylko, że wtedy zacznie wychodzić na jaw np. co wikary wyprawia z proboszczem . Myślę, że KK dał sobie na to aż 50 lat nie bez powodu.
_________________ Systemu nie można niszczyć, trzeba go reformować.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
AQuatro
Dołączył: 24 Gru 2007 Posty: 3285
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 19:32, 14 Mar '10
Temat postu: |
|
|
Myślę, że będą zmuszeni przyspieszyć ten termin.
W dzisiejszym świecie mówiąc "ksiądz", coraz więcej osób ma 2 skojarzenia:
1. Tacą, pieniądze.
2. Homoseksualista, pedofil.
Ksiądz kojarzy się z jakimś odmieńcem.
Pamiętacie, dawniej całowało się go w rękę.
W kościele śpiewa jakim pedalskim głosem, jakby był wykastrowany.
Chodzi w czarnych sukniach jak jakiś matrix.
Kropidło, poświęcanie wszystkiego, jakieś kadzenie,
Głaskanie dzieci po głowie jak wrzucą pieniążek, jak nie wrzucą to brak głaskania. ,
Jakieś procesje, noszenie obrazów, figur, itp.
To po woli staje się jakąś paranoją.
W każdym razie
W dzisiejszym świecie, to nie jest normalny obraz.
Rodzice patrzą na to dziwadło z dystansem.
Nawet w naszej parafii było wielkie oburzenie proboszcza.
Gdy w szkole na lekcji religii zgłosiło się na ministrantów prawie 10 chłopców. Ale po pójściu do domu, żaden z rodziców tych chłopców nie wyraził zgody. Stary się wpienił.
Ale ja się tym rodzicom nie dziwię. Posyłać dzieci, aby przebywały z facetami, którzy stronią od płci przeciwnej, to lekko ryzykowna sprawa.
Zniesienie celibatu stanie się w końcu koniecznością. Wtedy ksiądz, posiadający rodzinę i dzieci, ze standardowego homoseksualisty i zboka zmieni się spowrotem w normalnego ojca rodziny.
Na pewno spowrotem przybędzie powołań,
Tylko, że wtedy, zmniejszy się ilość gotówki wysyłanej do watykanu, bo tacy księża, zawsze na pierwszym miejscu będą mieli potrzeby rodziny. Ale mimo wszystko uważam, że stanie się to koniecznością, i nastąpi na pewno wcześniej.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Dysputant
Dołączył: 02 Lut 2009 Posty: 803
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 01:30, 15 Mar '10
Temat postu: |
|
|
Kościół się dostosuje. z 1500 lat dawał sobie radę.
I teraz coś wykombinują.
Zniesienie celibatu to moim zdaniem b. dobry ruch.
Zachęcił by ludzi ponownie do przystąpienia w szeregi duchownych, ludzie jako ogół szybciej zaufali by żonatemu mężczyźnie z dziećmi niż jak to przedstawiliście wstrzemięźliwemu prawiczkowi
Z pewnością znajdzie się wiele głosów sprzeciwu.
Może nawet jakiś kolejny rozłam. Ale jeśli Watykan to napędzi to z pewnością owy plan wejdzie w życie.
Tak myślę.
_________________ Moja odpowiedź na zaczepki TROLL-i.
http://www.pown.it/3385
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
WZBG
Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 3598
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:51, 29 Sty '16
Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Niby-żona 21 styczeń 2016
Ma 30 lat, za sobą kilkuletni związek z księdzem. Przed sobą – na to liczy – życie poukładane i wreszcie wolne od zakłamania.
Edyta do dziś mówi o nim „mój wikary”. Pochodzi z rodziny katolickiej. Każdą niedzielę, każde święto spędzała w kościele. Rodzice to aktywni działacze parafii w dużym mieście na południu kraju. Często przyjmowali księży w domu. W końcu o duchownych oraz ich codziennym życiu dowiedziała się więcej, niżby chciała. – Im bardziej poznajesz to środowisko, tym bardziej otwierają ci się oczy. W pewnym momencie kapłaństwo nie miało dla mnie tajemnic. Przekonałam się, że ksiądz to nie osobowość czy powołanie, tylko zawód. Taki sam jak piekarz, lekarz czy prawnik. Odprawiają msze, mówią kazania, dają rozgrzeszenia. A poza tym prowadzą życie takie jak tysiące innych ludzi. Wielu angażuje się w związki. Kobiety księży to zazwyczaj ich parafianki. Pożądanie i potrzeba bliskości są silniejsze niż nakazy celibatu – opowiada Edyta.
Pewnego dnia do jej parafii trafił wikary. Młody, dowcipny, szybko zjednał sobie sympatię ludzi. Podobał się parafianom, bo pięknie śpiewał i gorliwie się modlił. Podobał się też Edycie, bo był zwyczajnie i po ludzku atrakcyjny. Oczywiście o żadnym związku nie myślała. Po tylu latach „nasiąkania środowiskiem” wiedziała, że to relacje bez przyszłości. Zapewniała samą siebie wielokrotnie, że w takie bagno nie wdepnie.
Wikary ją jednak intrygował. Podczas mszy, na których bywała, obserwowała go i doszła do wniosku, że jest tak młody, uduchowiony i przejęty kapłaństwem, że z pewnością nie będzie zainteresowany związkiem.
A później przyszły święta i pasterka. Po niej zaprosił do siebie na herbatę. Weszła. Okazało się, że mają masę wspólnych tematów, że obydwoje są kontaktowi i towarzyscy. Wkrótce była kolejna herbata. I kolejna. – Zaczęliśmy spotykać się regularnie... Na plebanii nocował rzadko. Wówczas, gdy nie bywał u mnie – wspomina Edyta. Przekonała się wówczas, że tak samo gorliwy jak przy ołtarzu jest i poza nim. Zaangażowała się – trochę z ciekawości, trochę z fascynacji.
Kiedy do niej przyjeżdżał, zostawiał auto kilka przecznic dalej albo na strzeżonym parkingu. Do budynku wchodził zawsze tylnym wejściem. Zostawał do rana. Wracał każdego następnego popołudnia. Pokochała i czuła się kochana. – Nie było pytań w stylu, czy wiesz, na co się piszesz, czy jesteś świadoma, czy liczysz się z konsekwencjami – mówi Edyta.
– Ale ty wiedziałaś.
– Wydawało mi się, że wiem. Że to nie będzie klasyczny, a przede wszystkim jawny związek. Że nie pójdziemy do rodziców podzielić się swoim szczęściem. A jednak gdzieś z tyłu głowy miałam nadzieję, że ta normalność nadejdzie. Dopiero później zrozumiałam, że nigdy nie oprawimy wspólnego zdjęcia w ramkę i nie postawimy na półce. Nawet jak pojechaliśmy na wakacje na drugi koniec świata i na lotnisku spotkał znajomego. Zdrętwiałam.
– Parafianin?
– Nie. Kolega z roku. Z partnerką.
– Przypadek?
– Tak mówił, ale nigdy w to nie uwierzę. Nie jest możliwe, aby taka sama para, z tego samego miasta, pojechała na wakacje w tym samym czasie, w to samo miejsce. I to jeszcze koledzy z jednego roku. Od tego czasu wyjeżdżaliśmy we czwórkę. Nie zawsze za granicę. Nawet częściej w kraju.
– Taki wyjazd to odpoczynek czy raczej stres przed wpadką?
– Poza pokojem zawsze zachowywaliśmy dozę ostrożności, nie było innego wyjścia. Nawet jeśli wydawało się, że w pobliżu nie ma nikogo znajomego, to jednak zawsze mogła się zdarzyć sytuacja, że ktoś mógł go skojarzyć. Więc mimo beztroskiego czasu urlopu zawsze miał oczy dookoła głowy.
– Rozważał zrzucenie sutanny?
– Wszelkie rozmowy na temat podwójnego życia, ewentualnych rozterek czy wyrzutów sumienia sprowadzał raczej do tego, że ciężko mu na ten temat rozmawiać. Każda dyskusja o przyszłości kończyła się deklaracją, że jeszcze trochę popracuje, odłoży pieniądze i wtedy wystąpi. Przekonywał, że kiedy to zrobi, dzisiejsi koledzy z pewnością mu nie pomogą. Nie nalegałam.
– Poznałaś tych kolegów?
– Odwiedzaliśmy różne plebanie. Tam nie trzeba było niczego udawać. To jest zamknięty krąg. Posiadanie kobiety nie wzbudza zażenowania. Wiedzą o sobie i wzajemnie się kryją. Snują opowieści, który właśnie rozbił rodzinę, a który poznał nową kobietę. Nie ukrywaliśmy, że jesteśmy parą, ale nikt na to krzywo nie patrzył. Raczej dowcipkowali na temat naszego potencjalnego dziecka. Mówili o chrzcie, komunii.
– A wy rozmawialiście o dziecku?
– On bardzo chciał je mieć. Ja miałam wiele obaw i wątpliwości. Co powiem rodzicom, co wpiszę w rubrykę „ojciec”. No i wreszcie – co kiedyś powiem swojemu dziecku. Dziś czuję ulgę, że nie zaszłam w ciążę.
– Początki to fascynacja, miłość i zatracenie. A z czasem…
– …przychodzą dni spędzane w czterech ścianach, bo nie można nigdzie razem wyjść w obawie przed spotkaniem kogoś z parafii. W końcu przestało się układać. Kłóciliśmy się coraz częściej. W pewnym momencie – o wszystko. Minęła euforia, przyszła codzienność. Mimo że to duże miasto, jest mało miejsc, gdzie można wyjść. Odpada kino, restauracja, nawet park.
– Księża tworzą przecież związki na całe życie.
– Może tym kobietom, które mają proboszczów i mieszkają na plebaniach jako gosposie, jest łatwiej. Mają wspólny dom i nie muszą się kryć ze wspólnym życiem. Śpią pod wspólnym dachem, wychodzą razem.
– Nie masz wyrzutów sumienia?
– Nie mam. Ksiądz to według mnie zawód. Zarabia na swoją pensję tak jak każdy inny człowiek. Ma swój świat, swoje życie. Nie potrafię myśleć, że to coś złego.
– A fakt, że rano wychodził z waszego wspólnego łóżka, szedł odprawiać mszę i wysłuchiwać spowiedzi, pouczać o czystości – to nic złego?
– Nie. To dobry ksiądz – pragnie i potrafi służyć Bogu i ludziom. Nie potrafi natomiast zabić w sobie pragnienia kochania i bycia kochanym. Jedno z drugim nie ma żadnego związku. Kiedy staje na ambonie i mówi o moralności, traktuje to jako element swojej pracy. Mówi to, co powiedzieć trzeba – zgodnie z nauką Kościoła. To, że wierzy w Boga i życie wieczne, chce dobra i głosi dobro – to jedno. Z drugiej strony potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Życie poza ołtarzem i amboną to coś innego, ono toczy się własnym torem.
– Nie znalazł się inny ksiądz chętny na wolne miejsce u twojego boku?
– Byli i są nadal. Dzwonią, pytają, czy nie jestem samotna, czy nie potrzebuję pomocy. Inni wprost proponują związek. Ale ja już się w związek z księdzem nie zaangażuję nigdy w życiu. Zainteresować sobą księdza to nie jest trudność. Sztuką i trudnością jest żyć z księdzem. Wytrwać w związku, który nie ma przyszłości.
– Na co właściwie może liczyć kobieta, która zwiąże się z księdzem?
– Wiążąc się z nim, nie szukałam pozytywów czy negatywów. Cieszyłam się i byłam szczęśliwa. Myślałam, że pogodzimy nasze dwa różne życia, dwa różne światy. Miło jest jeździć za darmo na wczasy, iść na zakupy czy do kosmetyczki z jego portfelem, ale nie na tym polega życie. Nie było wspólnych świąt, wspólnych niedziel, spacerów. Łudziłam się, że to tylko stan przejściowy, że lada dzień to wszystko się zmieni, ułoży, że będzie normalnie. Że w końcu on zechce stworzyć normalny dom, normalną rodzinę. Dziś wiem, że to nie stałoby się nigdy. Powtarzał, że seminarium zrobiło z niego egoistę. Naszą znajomość przerwał dekret od biskupa. Wikary spakował się i wyjechał. Bez pożegnania. Przysłał tylko wiadomość, że jest już w nowej parafii. – Czyli będziesz miał nową kobietę – pomyślałam. Nie nalegałam na spotkanie.
Rozmawiała
WIKTORIA ZIMIŃSKA
wiktoria(at)faktyimity.pl
Celibat nie wynika z tego, że Kościół nie docenia małżeństwa, lecz przeciwnie – z faktu, że miłość małżeńska i rodzicielska jest tak ważna i domaga się tak całkowitego daru z siebie dla żony i dzieci, że trudno byłoby ją pogodzić z miłością kapłańską, która również wymaga całkowitego daru z siebie – dla ludzi, do których nas Bóg posyła – ks. psycholog Marek Dziewiecki.
Księża są tylko ludźmi. (…) nie radzą sobie z własną seksualnością. Dla niektórych popęd okazuje się silniejszy od rygorów i nakazów moralnych – prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog. |
http://faktyimity.pl/index.php?option=co.....zaklamania
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Goska
Dołączył: 18 Wrz 2007 Posty: 3535
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:12, 31 Sty '16
Temat postu: |
|
|
Kto tak naprawde chce miec zone ? Mezczyzna od zawsze chcial byc wolnym ptakiem. Wspolne dzialanie w komunie zakonow dawalo mezczyznom pelne zadowolenie.
Kobiety same lataly za ksiezmi. Ksiadz to byla ostoja spokoju, dyskrecji, powagi i wyksztalcenia zawsze tam jakiegos. Czystosc rak i ciala, czasu mnostwo i zakazany owoc. Jak udalo sie zdobyc ksiedza, to tatowal kobiecie. Nie bil, nie klnal i nie wyliczal.
Wolnosc dla mezczyzny jest najwazniejsza. Ciekawe, ktory da sie namowic na malzenstwo po zniesieniu celibatu ?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|