Stefan Świątkowski
O REFORMIE EMERYTALNEJ Z 1999 R., JEJ WPŁYWIE NA BUDŻET PAŃSTWA I NASZE EMERYTURY
Ostatnio przez media i środowiska polityczne przetacza się dyskusja o sposobie uwzględniania w długu publicznym tej części zadłużenia, która wynika z przeprowadzonej w 1999r. reformy emerytalnej. Rząd planuje poważne zmiany, których ostateczny kształt nie jest jeszcze znany. Padają różne propozycje, np. emisja specjalnych obligacji emerytalnych kierowanych wyłącznie do OFE (co miałoby pozwolić na wyłączenie tej części zobowiązań państwa z długu publicznego), zmniejszenie części składki odprowadzanej do OFE aż po wariant węgierski, polegający na daniu ludziom wyboru czy chcą być w OFE czy nie. Jedynie środowiska wolnościowe postulują danie ludziom wyboru szerszego, czy chcą w ogóle opłacać składki na ubezpieczenie emerytalne do instytucji wskazanych przez państwo. Postaram się wskazać na kilka kwestii, które w dyskusji o OFE są pomijane oraz wykazać, że są to kwestie zasadnicze, bez których uwzględnienia nie można wypracować sensownego rozwiązania.
Reforma emerytalna, która miała zapobiec bankructwu Państwa z powodu zobowiązań emerytalnych w odległej przyszłości, przyczyniła się do szybszego wzrostu zadłużenia Państwa – z powodu tych samych zobowiązań emerytalnych.
Spójrzmy na obieg pieniądza pochodzącego ze składek emerytalnych.
W systemie typu ZUS moja składka jest przeznaczona na wypłatę emerytury osobie pobierającej ją teraz, gdy ja płacę składkę. Zazwyczaj zbierano nieco mniej składek niż było potrzebne na wypłatę emerytur, ale różnica nie była duża. Według prognoz miała się ona w przyszłości zwiększyć i doprowadzić system finansów publicznych do bankructwa, przede wszystkim ze względu na zmniejszenie się liczby osób pracujących w porównaniu do liczby emerytów, to z kolei głównie z powodu małej liczby rodzących się dzieci (uczenie nazywa się to brakiem zastępowalności pokoleń). Można to zapisać jako porównanie wpływów i wypływów pieniędzy Skarbu Państwa i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych związanych z emeryturami:
Wpływ = bieżąco płacone składki na ZUS + emisja obligacji
Wypływ = bieżąca wypłata emerytur
W systemie typu OFE, znaczna część mojej składki przeznaczona jest na inwestycje w moją przyszłą emeryturę a tylko część na wypłatę bieżących emerytur. Oczywiste jest, że w momencie przejścia z jednego systemu na drugi, ze względu na przekazywanie części składki do OFE (inwestycja na moją przyszłą emeryturę) zaczęło brakować dużych pieniędzy na wypłatę emerytury dla pokolenia moich Rodziców. Ponieważ Państwo nie miało tych pieniędzy, musiało się dodatkowo zadłużać, emitując obligacje. Ponownie można to zapisać jako porównanie wpływów i wypływów Skarbu Państwa i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych związanych z emeryturami:
Wpływ = bieżąco płacone składki na ZUS + emisja obligacji
Wypływ = bieżąca wypłata emerytur + przekazy do OFE
Zauważmy, że gdyby nie było reformy emerytalnej, z powodu emerytur Państwo musiałoby emitować obligacje na pokrycie różnicy między na bieżąco zbieranymi składkami a na bieżąco wypłacanymi emeryturami. Po wprowadzeniu reformy, z punktu widzenia finansów Państwa, po stronie wpływów nic się nie zmieniło a po stronie wypływów nastąpił wzrost o przekazy do OFE. Widać więc, że reforma emerytalne wpłynęła na wzrost długu publicznego o wielkość środków przekazanych do OFE (łączne wypłaty emerytur z OFE są obecnie na minimalnym poziomie).
Dług publiczny wynikający z reformy emerytalnej jest długiem jak każdy inny ponieważ niesie ze sobą koszty odsetkowe i może spowodować bankructwo dłużnika (państwa).
Na temat uwzględniania (lub nie) w długu publicznym zadłużenia wynikającego z zamiany ZUS na OFE toczy się spór pomiędzy Rządem Polskim a Komisją Europejską. KE stoi na stanowisku, że dług to dług i trzeba go wliczać niezależnie od pochodzenia, co brzmi rozsądnie. Rząd RP stoi na stanowisku, że znaczna część długu wynika z reformy emerytalnej i porównywanie poziomu długu publicznego RP z poziomem długu publicznego państw, które reformy emerytalnej nie dokonały jest bezzasadne i krzywdzące dla RP oraz innych państw, które podobną reformę wdrożyły. Co również brzmi rozsądnie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Zaistnienie powyższego sporu spowodowane jest wyłącznie regulacjami UE, w których zapisane są progi poziomu zadłużenia w porównaniu do PKB danego państwa. Przekroczenie tych progów może powodować konsekwencje, wśród których niemożność przystąpienia do strefy Euro wydaje się najważniejszą dla Rządu RP. W ujęciu Rządu RP, mamy szansę tych progów nie przekroczyć, w ujęciu KE z pewnością je przekroczymy. Należy podkreślić, że poziom długu publicznego RP jest całkowicie niezależny od rozstrzygnięcia wyżej opisanego sporu między Rządem RP a KE.
I tu dochodzimy do pierwszej istotnej kwestii pomijanej w dyskusji o OFE. Otóż w systemach emerytalnych typu ZUS (wypłata emerytur z bieżących składek osób pracujących), zobowiązania Państwa wobec przyszłych emerytów są odłożone na przyszłość. Ponieważ nie są na dzień dzisiejszy zmaterializowane, nie generują powstania zadłużenia – firma mogłaby je ująć jako zobowiązania pozabilansowe. W systemach emerytalnych typu OFE, środki na wypłatę przyszłych emerytur zostały już przekazane (do OFE) przez budżet państwa, który w tym celu musiał wyemitować obligacje. Od tych obligacji – i tu jest sedno sprawy –naliczanie są odsetki, podobnie jak od innych składowych długu publicznego. Z powodu tych właśnie odsetek, które corocznie budżet państwa musi spłacać, zobowiązania wynikające z transferów do OFE ekonomicznie są długiem jak każdy inny. Kwoty odsetek wynikających z obligacji wyemitowanych w celu dokonania transferów do OFE są niebagatelne. W opublikowanym 21 grudnia 2010r. w „Rzeczypospolitej” artykule, Pan Jan Krzystof Bielecki podaje, że „transfery przekazane OFE wraz z odsetkami od obligacji, które mają w portfelu, wyniosły przez tych dziesięć lat ok. 220 mld zł”. Inne źródła podają podobne wielkości. Biorąc pod uwagę, że kwoty świadczeń emerytalnych wypłacanych obecnie z drugiego filaru (OFE) są bardzo małe, oznacza to, że gdyby nie reforma emerytalna, dług publiczny – obecnie na poziomie ok. 770 mld zł – byłby niższy o 220 mld zł czyli o prawie 30% (zakładając, że kolejne rządy nie zadłużałyby nas bardziej, mając większe pole manewru). Przyjmując koszt emisji długu na poziomie 5% rocznie1 oznacza to, że koszt obsługi długu publicznego wynikającego z reformy emerytalnej wynosi ok. 11 mld zł rocznie. Jest jednak silniejszy argument przemawiający za podobieństwem długu wynikającego z reformy emerytalnej do każdego innego długu publicznego. Otóż zobowiązania emerytalne w systemie typu ZUS nie mogą stać się przyczyną bankructwa państwa ponieważ zawsze może zmienić warunki ustalania wysokości emerytury albo – w ostateczności – zdewaluować swoje zobowiązania emerytalne przy użyciu inflacji. W systemie typu OFE emerytura zależy od wysokości środków zgromadzonych na rachunku emeryta i pole manewru jest mniejsze (choć jest – można choćby manipulować prognozami demograficznymi) natomiast inflacja spowodowałaby wzrost oprocentowania obligacji i konieczność płacenia większych odsetek (choć i tu jest pole manewru – gdyby OFE przed wprowadzeniem hiperinflacji siedziały głównie na obligacjach na stałą stopę, to te obligacje by się po prostu zdewaluowały – nie krzywdząc OFE tylko emerytów). Żeby istniejące pole manewru wykorzystać, państwo musiałoby uzgodnić działania z OFE, a to kontrahent znacznie silniejszy – ze względu na posiadane ogromne środki finansowe i silnych właścicieli – niż rozproszeni i właśnie pauperyzowani emeryci. Stąd zagrożenie bankructwem państwa z powodu zobowiązań emerytalnych przy systemie typu OFE jest realne i dlatego takie zadłużenie należy uwzględniać przy monitorowaniu progów ostrożnościowych.
Reforma emerytalna, którą faktycznie wdrożono, jest zasadniczo inna niż zapowiadania w momencie jej rozpoczęcia a status własnościowy zgromadzonych w OFE środków jest niejasny, wiadomo jedynie, że nie są one własnością przyszłego emeryta.
W 1999r. uważałem reformę emerytalną za sensowną. Zmieniłem zdanie, po części w wyniku nabytych wiedzy i doświadczenia ale po części ze względu na późniejszy kierunek ewolucji tej reformy. Przede wszystkim nie wbudowano mechanizmów wymuszających konkurencję między OFE w zakresie stopy zwrotu. Po drugie nie wykorzystano wpływów z prywatyzacji dla pokrycia zadłużenia wynikającego z reformy mimo, że takie były plany. Po trzecie wprowadzono dodatkowe mechanizmy niszczące rodzinę, silniejsze nawet niż w systemie ZUS – o tym zagadnieniu będzie mowa niżej. Po czwarte reforma miała być neutralna dla budżetu państwa – przyznaję, że w 1999r. nie wyobrażałem sobie jak to możliwe, ale wtedy naiwnie sądziłem, że reformę opracowują ludzie, którzy finanse rozumieją lepiej. Jak zaznaczono wyżej, reforma spowodowała w ciągu 10 lat przyrost zadłużenia o ok. 220 mld zł, czyli o neutralności dla budżetu nie ma mowy – błąd na poziomie 220 mld zł kompromituje twórców reformy emerytalnej jako fachowców. Co ciekawe – nadal uchodzą oni za autorytety, do których odwołują się media i obecny rząd. Po piąte wreszcie i najważniejsze – pieniądze zgromadzone na rachunku w OFE nie są własnością przyszłego emeryta. Trybunał Konstytucyjny w uzasadnieniu wyroku z dnia 4 czerwca 2008r. w sprawie p. Adama Mielczarka, który domagał się uznania, że państwo nie może go zmuszać do odkładania środków w OFE (sędzia SN Maria Wrębiakowska – Marzec) orzekł, że „W praktyce będzie dochodzić do sytuacji, kiedy pewne osoby będą żyły dłużej niż środki zgromadzone na ich kontach, przewidywane na określoną długość życia; w takim przypadku oczywiście ich świadczenia będą musiały być finansowane ze składek innych osób. W tej sytuacji należy uznać, że ta składka nie jest prywatną własnością ubezpieczonego”2 (podkreślenie SŚ). Czyli dla mnie jako podatnika i przyszłego emeryta , cała ta reforma jest tylko sposobem wyssania dodatkowych pieniędzy (odsetki od obligacji emitowanych przez Skarb Państwa, pokrywane z płaconych przeze mnie podatków) a w dodatku nastąpiło przeniesienie kontroli nad zabranymi mi środkami z państwa częściowo w ręce podmiotów prywatnych. Ponieważ SN orzekł jedynie, że te pieniądze nie są moją własnością – a nie orzekł, czyją w takim razie są, zapewne dojdzie w którymś momencie – a właściwie już dochodzi – do sporu między Rządem a OFE dotyczącego podziału zakresu kontroli nad tymi pieniędzmi. W przyszłości taka sytuacja może stać się podstawą do wywierania nacisku przez wierzyciela (OFE) na dłużnika (Skarb Państwa), co stawia pod znakiem zapytania, kto w tej sytuacji jest suwerenem.
Przejście z systemu typu ZUS na system typu OFE nie uniezależniło wysokości emerytur od stanu finansów państwa.
Powyżej omówione zostały niektóre aspekty reformy emerytalnej z perspektywy finansów państwa. Z perspektywy przyszłego emeryta kluczowe są pewność otrzymania świadczenia i jego wysokość. Kwestia wysokości świadczenia emerytalnego jest często dyskutowana i z tych omówień wynika, że jest wielką niewiadomą. Prognozy wahają się od „hoteli all inclusive pod palmami” do „30% ostatniej pensji dla osoby zarabiającej średnią krajową”. Problem wysokości przyszłego świadczenia wynika z samej istoty ubezpieczenia emerytalnego. Jest ono tak długoterminowe, że w zasadzie wszystko jest możliwe. Jeśli więc nie wiadomo jak wysokie będzie świadczenie, warto zastanowić się jakie są szanse, że ono w ogóle będzie, tzn., że świadczeniodawca będzie w stanie wywiązać się ze swojego zobowiązania, choćby nawet wysokość tego zobowiązania nie była określona w kontrakcie.
Gdy przeprowadzano reformę emerytalną w Polsce, wskazywano na fakt, że w systemie ZUS-owskim emerytura wypłacana jest faktycznie przez budżet państwa i w przypadku bankructwa państwa, do którego może prowadzić m. in. rozdmuchiwanie systemu emerytalnego – świadczeń nie będzie, podczas gdy w systemie typu OFE, emerytura wypłacana jest ze środków zgromadzonych przez przyszłego emeryta i w związku z tym jest ona pewna. Żeby tę pewność zwiększyć, wprowadzono ograniczenia dotyczące akceptowalnych sposobów inwestowania pieniędzy przyszłych emerytów. W efekcie obecnie ponad 60% środków przechowywanych przez OFE jest zainwestowane w obligacje emitowane przez Rząd RP. I tu dochodzimy do drugiej istotnej kwestii pomijanej w dyskusji o OFE. Wypłata emerytury będzie miała miejsce dopiero po upłynnieniu aktywów, w które zainwestowano środki zgromadzone na koncie przyszłego emeryta. W większości – po upłynnieniu obligacji Skarbu Państwa. To oznacza, że aby główna część emerytury mogła zostać wypłacona – Skarb Państwa będzie musiał dostarczyć gotówkę na wykupienie swoich obligacji. Jak widać, praktyczna różnica pomiędzy systemem typu ZUS i typu OFE jest niewielka. W obu przypadkach wypłata emerytury jest uzależniona głównie od tego, czy Skarb Państwa będzie miał środki (w OFE zależność ta jest co najmniej 60 procentowa a w ZUS 100 procentowa). Za to w OFE – Skarb Państwa musiał obligacje wyemitować wcześniej i płacić od nich odsetki, co – biorąc pod uwagę długość inwestycji – niweluje wyżej wspomnianą 40 – procentową różnicę.
Skarb Państwa tylko wtedy będzie miał środki na wypłatę emerytur – jak wykazałem powyżej, prawie wszystko jedno czy w formie bezpośredniej czy w formie wykupu obligacji od OFE – gdy osoby opodatkowujące się na obszarze jurysdykcji podatkowej Państwa zapłacą odpowiednią kwotę podatków. Ale – znowu wracając do już omawianego wątku – Skarb Państwa może mieć pieniądze ale te pieniądze mogą być niewiele warte w wyniku na przykład inflacji wyższej niż tempo waloryzacji zobowiązań emerytalnych.
W państwie zdominowanym przez emerytów, Produkt Krajowy Brutto na osobę będzie niski więc pieniądze zaoszczędzone przez emerytów będą niewiele warte. Obowiązkowe systemy emerytalne są silnym czynnikiem prowadzącym do państwa zaludnionego głównie przez emerytów.
I tu dochodzimy do trzeciej istotnej kwestii pomijanej w dyskusji o OFE. Realna wartość emerytury zależy od rzeczywistej siły gospodarki stojącej za pieniądzem. Ta siła gospodarki zależy z kolei od liczby osób pracujących i wydajności ich pracy. Można przyjąć, że typ systemu emerytalnego ma niewielki wpływ na poziom wydajności pracy. Natomiast ewidentne jest, że system emerytalny ma wpływ na liczbę osób pracujących, która jest pochodną liczby osób zamieszkujących dany obszar gospodarczy. Obowiązkowe systemy emerytalne, niezależnie od swej natury (typu OFE czy typu ZUS), w dwojaki sposób wpływają na zmniejszenie przyrostu naturalnego, zamieniając go wręcz w ubytek naturalny. Po pierwsze likwidują potrzebę posiadania dzieci jako zabezpieczenia na starość, ponieważ utrzymanie na starość gwarantuje państwo. Po drugie odbierają osobom w wieku pozwalającym na posiadanie dzieci wypracowane środki finansowe, utrudniając utrzymanie licznej rodziny. Jedno dziecko jest luksusem, zaspokajającym podstawową, instynktowną potrzebę człowieka, tzw. drugie prawo biologiczne, dotyczące zachowania ciągłości gatunku. Następne dzieci są – patrząc finansowo – czystym zbytkiem. Mamy tu jak widać do czynienia z negatywnym sprzężeniem zwrotnym. Działanie najkorzystniejsze finansowo z perspektywy jednego podmiotu (osoby, rodziny) polegające na posiadaniu małej liczby dzieci – wykonywane statystycznie rzecz biorąc przez wszystkich – powoduje niemożność zapewnienia emerytom zabezpieczenia na starość przez państwo. Oczywiście można zastąpić niedobór ludności w wieku produkcyjnym imigrantami, jednakże opieranie polityki ekonomicznej na takim założeniu wydaje się ryzykowne i – w mojej ocenie – niemoralne.
W dodatku w systemie OFE mocno osłabiono, a w większości przypadków zniesiono, zasadę dziedziczenia emerytury. Obecnie, jeśli ubezpieczony umrze choć chwilę po przejściu na emeryturę – jego małżonek już nie dziedziczy emerytury (jeśli ubezpieczony umrze wcześniej to tak). Oznacza to, że niezbyt aktywna zawodowo żona (np. wychowująca kilkoro dzieci), jeśli jej mąż szczęśliwie dożyje początku emerytury – od momentu jego śmierci otrzyma jedynie rentę, niezależną od wysokości emerytury wypracowanej przez męża i mającą charakter socjalny (emerytura jest jednak w jakiś sposób prawem nabytym, wypracowanym). W ten sposób mąż nie jest w stanie zapewnić żonie bezpieczeństwa finansowego na starość na podstawie składek, które i tak musi obowiązkowo płacić. System taki popycha kobiety do aktywności zawodowej – i odpycha od posiadania dzieci.
Działanie państwa skierowane jest jak widać przeciwko międzypokoleniowym więzom rodzinnym oraz przeciwko posiadaniu dzieci, a na dodatek jest to działanie oparte na oszustwie, ponieważ osoby wyłamujące się ze statystyki i posiadające więcej dzieci są przez państwo rabowane podwójnie – teraz muszą więcej pracować, żeby utrzymać liczniejszą rodzinę, płacąc jednocześnie składki na ZUS, a w przyszłości ich dzieci będą musiały więcej pracować, żeby utrzymać emerytów, którzy wychowali mniej potomstwa niż wystarcza na zapewnienie im godziwej starości.
Pieniądz papierowy nie spełnia funkcji tezauryzacyjnej.
Abstrahując od moralnej szkodliwości obowiązkowych systemów emerytalnych, można wskazać przyczynę niemożności zagwarantowania przez jakikolwiek system godziwej emerytury. Jak wspomniałem powyżej, realna wielkość emerytury zależy od siły gospodarki. A nie od ilości pieniądza. Dzieje się tak dlatego, że pieniądz papierowy (fiducjarny, fiat money) nie ma żadnej wartości własnej, jako przedmiot. I dlatego – o czym pamięta dziś bardzo niewiele osób – nie spełnia przynajmniej jednej z czterech podstawowych funkcji pieniądza, funkcji tezauryzacyjnej, ponieważ nie daje zaufania co do niezmienności jego siły nabywczej. Pieniądz papierowy się po prostu nie nadaje do robienia długoterminowych oszczędności.
Stefan Świątkowski, Warszawa 09 stycznia 2011 r.
Stefan Świątkowski - jest posiadającym długoletnie doświadczenie specjalistą w zakresie zarządzania ryzykiem w instytucjach finansowych.
W 1990 roku uzyskał stopień magistra matematyki na Politechnice Łódzkiej, w 1991 roku otrzymał tytuł Master of Science w dziedzinie matematyki na University of Leeds w Wielkiej Brytanii, a w 1995 roku tytuł MBA INSEAD w Fontainebleau we Francji.
W latach 1991-1992 był asystentem w Instytucie Matematyki Politechniki Łódzkiej.
Przez 5 lat pracował jako konsultant w firmie McKinsey.
Kolejno w Banku Handlowym, Lukas Banku i Europejskim Funduszu Leasingowym pełnił funkcje dyrektora departamentów odpowiedzialnych za ryzyko kredytowe, strategię, ryzyko rynkowe i finanse..
Od maja 2007 roku przez ponad rok pełnił funkcję Wiceprezesa nadzorującego obszar ryzyka i windykacji w największym polskim banku – PKO BP SA.
Obecnie jest V-ce Prezesem w FM Banku d/s ryzyka finansowego.
Przesyłam na prośbę Prezesa Stefana Świątkowskiego do rozpowszechniania.
|