„UPOKORZENI”. WSI – REAKTYWACJA.
Powołanie stowarzyszenia byłych żołnierzy i pracowników Wojskowych Służb Informacyjnych, zdaje się być inicjatywą zmierzającą do pełnej rehabilitacji służby rozwiązanej w roku 2006 roku. Tego celu nie ukrywa już Marek Dukaczewski, zapowiadając, iż „stowarzyszenie ma zintegrować środowisko i przywrócić dobre imię WSI”. W tym ostatnim postulacie zawiera się również chęć odwetu za likwidację służby. Już w roku 2007 Dukaczewski nawoływał, by „w nowym parlamencie powstała komisja śledcza do spraw likwidacji WSI”. To żądanie było wielokrotnie ponawiane, a w ostatnim czasie pojawiły się zapowiedzi składania zawiadomień do prokuratury, związanych z rzekomymi nieprawidłowościami przy likwidacji służby. Do tej chwili, nie istniała jednak formalna reprezentacja środowiska związanego ze zlikwidowaną formacją.
Utworzenie SOWY ma zatem stanowić przełom w dotychczasowej działalności oficerów WSW/WSI i oznacza, że środowiska te pragną jak najszybciej odzyskać pełnię wpływów. Zbieżność rejestracji stowarzyszenia z akcją forsowania kandydatury Komorowskiego, nie jest oczywiście przypadkowa. Świadczy, że ludzie „wojskówki” otwarcie włączają się do życia publicznego, mając świadomość sprzyjających okoliczności i oczekując wsparcia starań ze strony rządzących. Niewątpliwie - w prezydenturze Komorowskiego mają prawo upatrywać szansę na utrwalenie układu zarządzającego III RP.
Warto przyjrzeć się grupie założycieli stowarzyszenia– tym bardziej, że skład zarządu może nam wiele powiedzieć o prawdopodobnych intencjach tych ludzi. .
Na czele stowarzyszenia stoi gen bryg. Marek Dukaczewski – w latach 2001-2005 szef WSI, wcześniej oficer Zarządu II Sztabu Generalnego LWP, szkolony przez GRU w roku 1989. Na świadectwie ukończenia kursu sowieckie służby umieściły informację, że uprawnia ono do wykonywania “czynności, w zakresie których był szkolony” na terenie ZSRR.
W latach 80 -tych Dukaczewski był oficerem prowadzącym agentów działających w krajach arabskich. Nadzorował m.in. opisanego w raporcie o WSI “Wirakoczego” zajmującego się handlem bronią. W latach 1984 – 1988 został rezydentem polskiego wywiadu wojskowego w Waszyngtonie, a na początku lat 90- tych w Oslo. W drugiej połowie lat 90. Dukaczewski -czynny oficer WSI, został wiceszefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego w Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Ściągnął go tam szef prezydenckiego gabinetu mjr Marek Ungier. Po czterech latach, jesienią 2001 r., Dukaczewski został szefem WSI.
Jedną z jego pierwszych decyzji, po objęciu kierownictwa służby było zakończenie operacji o kryptonimie „Gwiazda”. Celem operacji – wszczętej za czasów gen. Tadeusza Rusaka było ujawnienie związków oficerów WSI z wywiadem Rosji. W latach 90 –tych – a nawet po 2000 r. – WSI nie miały żadnych sukcesów na tzw. odcinku wschodnim, ponieważ Rosjanie doskonale znali nasze aktywa operacyjne, w tym agentów oraz ich oficerów prowadzących. Dopiero po przyjęciu Polski do NATO i aresztowaniu trzech oficerów kontrwywiadu WSI za szpiegostwo na rzecz Rosji (znaleźli ich nie wojskowi, lecz cywilny UOP), Biuro Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI rozpoczęło tajną operację o kryptonimie „Gwiazda”. Oficerów pytano m.in. o udział w kursach GRU, KGB. Zrozumiałe zatem, że człowiek, który sam uczestniczył w takich kursach podjął natychmiast decyzję o zakończeniu operacji.
Nazwisko Dukaczewskiego pojawia się również w archiwach Stasi, do których dotarł brytyjski wywiad MI-6. Obok gen. Bolesława Izydorczyka i Konstantego Malejczyka, Dukaczewski figuruje jako jeden z szefów WSI, „bezpośrednio zaangażowanych w działalność wywiadowczą przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym już po upadku komunizmu w Polsce”.
O rzeczywistej, obecnej roli Dukaczewskiego świadczą fakty ujawnione przez Witolda Waszczykowskiego - negocjatora w sprawie tarczy antyrakietowej. Twierdził on, że były szef WSI bywa częstym gościem w gabinecie ministra Radosława Sikorskiego wieczorami i nocami. Waszczykowski miał wrażenie, że Sikorski konsultuje z nim wiele decyzji personalnych. W ostatnich dwóch latach Dukaczewski zasłynął publicznym głoszeniem licznych kłamstw na temat skutków Raportu z Weryfikacji WSI. W lutym 2007 roku twierdził np., jakoby „za granicą zatrzymano kilku znajomych jednej z osób wymienionych w raporcie z weryfikacji WSI”, rok później oburzał się na „nielegalne kopiowanie i wynoszenie materiałów kontrwywiadu przez ludzi Macierewicza” i postulował – „SKW trzeba „wygasić”, bo straciła kontrolę nad listą współpracowników”. W czerwcu 2008 r alarmował, jakoby „- polski wywiad stracił kontakt z kilkoma agentami w Rosji, na Ukrainie, na Białorusi oraz w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie, a ich życie może być zagrożone”,a we wrześniu ubiegłego roku wieścił, iż „wojskowy wywiad dziś już praktycznie nie istnieje”.
Wszystkie rewelacje Dukaczewskiego okazywały się fałszem, bowiem nie potwierdzono przypadków, o których grzmiał były szef WSI. Nie trzeba dodawać, że oficer nigdy nie przyznał się do „pomyłek” i nadal jest medialnym „fachowcem” od spraw służb wojskowych.
Wiceprezesem stowarzyszenia SOWA został płk Jan Oczkowski,wywodzący się z elitarnego oddziału „Y” – szef Biura Bezpieczeństwa WSI za czasów kierowania tą służbą przez Dukaczewskiego. Oczkowski wkupił się w łaski szefa, stając na czele kilkudziesięcioosobowej komisji, która szukała haków na poprzednie kierownictwa WSI (z gen. Tadeuszem Rusakiem), nakłaniając oficerów do składania fałszywych zeznań obciążających Rusaka i jego współpracowników. W składzie tej komisji znaleźli się m.in. Marek K. oraz płk Janusz A. Rok później Marek K. został skazany za próbę skompromitowania prokuratora wojskowego, zaś Januszowi A. prokuratura postawiła osiem zarzutów, głównie za przewinienia służbowe.
Gdy Oczkowski stanął na czele Biura Bezpieczeństwa WSI, zaniechano prowadzenia operacji o kryptonimie „Gwiazda”. Płk Twierdzi się również, że pułkownik wykorzystywał swoje służbowe uprawnienia do zwalczania kolegów ze służb, z którymi pokłócił się o pieniądze z prywatnej wyższej szkoły biznesu w Brzegu, założonej przez oficerów WSI, zlecając swoim podwładnym operacyjne rozpoznanie konkurencji.
Na uwagę zasługuje pozycja, jaką ten oficer zajmował w WSI. Po raz pierwszy Oczkowski został zwolniony za służby przez kontradmirała Głowackiego. Gen. Tadeusz Rusak, następca Głowackiego, przywrócił Oczkowskiego do służby. I po kilku latach usunął, jak twierdzi – „za wynoszenie dokumentów na zewnątrz”. W wywiadzie z 2003 roku w krakowskim "Dzienniku Polskim" Rusak pytał – „chciałbym wiedzieć, co takiego ma (Oczkowski) w zanadrzu, że kolejni szefowie przyjmują go do pracy". Zdaniem tygodnika „Wprost” płk Oczkowski dysponuje niezwykle cennym dla Dukaczewskiego atutem – listą oficerów WSI na niejawnych etatach. Chodzi o grupę kilkudziesięciu osób, które pracują w biznesie, nauce, ministerstwach. WSI odziedziczyły ich w większości po swych komunistycznych poprzednikach. O istnieniu niektórych oficerów „N” mogli nie wiedzieć nawet kolejni szefowie wojskowych służb. Prof. Andrzej Zybertowicz twierdził, że Oczkowski „ma wiedzę o hakach na umoczonych, dlatego „warto zastanowić się: jak wysoko w strukturach polskiego państwa umoczeni są ulokowani? Wiadomo także, że w WSI istniała praktyka prowadzenia nierejestrowanych źródeł osobowych, których nie ujmowano w oficjalnej ewidencji. Nie umieszczenie agentów w oficjalnej ewidencji mogło służyć omijaniu zakazu werbunku osób pełniących niektóre funkcje publiczne. Na dokumenty wskazujące, że najcenniejsza agentura była przez ostatnie lata wyprowadzana poza WSI i może być teraz kontrolowana w zupełnie innym środowisku natrafili członkowie Komisji Likwidacyjnej WSI. Niewykluczone zatem, że wiedza płk Oczkowskiego obejmuje również agenturę nierejestrowaną.
Wydaje się, że ten atut ma również decydujące znaczenie w pozycji, jaką Oczkowski zajmuje w Stowarzyszeniu SOWA.
Sekretarzem generalnym stowarzyszenia został płk Zbigniew Chąciak – absolwent Wyższej Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej z roku 1975.
Członkami stowarzyszenia są : Sławomir Michalski, ppłk Jan Bielak, mjr Tadeusz Korablin, mjr Andrzej Milczarek, płk Zbigniew Kumoś, płk Roman Oziębała, płk Ryszard Palczak, płk Zbigniew Woś, płk Józef Krześniak – (skarbnik), kpt Jacek Chymkowski, Małgorzata Mazurek.
Nazwiska niektórych osób znajdziemy w Raporcie z Weryfikacji WSI.
Szczególną uwagę warto poświęcić trzem oficerom – płk. Józefowi Krześniakowi, płk. Romanowi Oziębale i płk Zbigniewowi Kumosiowi.
Ten pierwszy, jest byłym oficerem oddziału finansów Zarządu II SG WP, a potem WSI. Nazwisko płk. Krześniaka pojawia się w związku z odkryciem przez Komisję Likwidacyjną skarbu, ukrytego w tajnym sejfie centrali WSI . Chodzi prawdopodobnie o zaginioną część przedwojennego Funduszu Obrony Narodowej, który komunistom udało się wydobyć podstępem od przebywających na emigracji oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Wśród kosztowności znalezionych w sejfie WSI oprócz pozostałości z zaginionej części FON znajdują się także precjoza pochodzące z afery "Żelazo". W pancernym sejfie centrali ukryto stosy złotych sztab, pióra z cennego kruszcu i biżuteria z brylantami. Jak informował w roku 2006 „Wprost” – „Jeszcze kilka lat temu była tam także pokaźna kolekcja południowoafrykańskich złotych krugerrandów, wenezuelskich boliwarów, amerykańskich dolarów i znaczne ilości indyjskich rupii w banknotach.” Jak i kiedy ten skarb trafił w ręce tajnych służb wojskowych? Odpowiedź spodziewano się uzyskać przesłuchując m.in. płk.Józefa Krześniaka - byłego zastępcę szefa służby finansowej WSI.
Powierzenie Krześniakowi funkcji skarbnika stowarzyszenia jest zatem oczywistą kontynuacją roli, jaką ten oficer spełniał w Zarządzie II SG, a następnie w WSI.
Drugą postacią jest płk Roman Oziębała– zastępca szefa WSI Marka Dukaczewskiego. W artykule „Strażnicy okrągłego stołu” z 2004 roku tygodnik „Wprost” tak opisywał tę postać – „Drugi zastępca gen. Dukaczewskiego, płk. Roman Oziębała, po południu praktycznie nie urzęduje, bo nie jest w stanie.” W tym samym – 2004 roku Dukaczewski (bez podania przyczyn) zwolnił dwóch swoich zastępców – płk Cezarego Liperta oraz płk. Oziębałę. Zdaniem Zbigniewa Wassermanna, ówczesne zmiany kadrowe były pokłosiem licznych wpadek WSI, którymi od kilku miesięcy zajmowała się Komisja ds. Służb Specjalnych. Jeden z członków komisji stwierdził wówczas, - „Nie przeceniałbym znaczenia tych roszad. Po prostu stary garnitur ewakuuje się na z góry upatrzone pozycje w zagranicznych attachatach”. Przypuszczenia te okazały się zasadne, bowiem płk. Lipert (kursant GRU z roku 1985).„wylądował” jako attaché wojskowy w Pradze, a płk. Roman Oziębała został attaché wojskowym w Rzymie.
Ważną postacią stowarzyszenia wydaje się płk. Zbigniew Kumoś. Z kilku powodów. Jego obecność może świadczyć, że inicjatywa powołania SOWY ma przyzwolenie starej kadry komunistycznej policji politycznej i osobiste „błogosławieństwo” Jaruzelskiego i Kiszczaka. Jest także bezpośrednim potwierdzeniem związków stowarzyszenia z Pro Milito – organizacją oficerów ludowego wojska, założoną tuż przed wyborami 2007 roku. Jednym z jej założycieli był również gen. Dukaczewski.
Płk Kumoś jest politologiem i tzw. historykiem wojskowości, wykładowcą Akademii Humanistycznej w Pułtusku, prezesem fundacji „Fundusz Pomocy Sybirakom", prezesem „Instytutu Badań Naukowych, wice prezesem Stowarzyszenia Tradycji Polskiego Oręża im. Marszałka Piłsudskiego, członkiem Rady Wydawniczej Biuletynu Stowarzyszenia Pro Milito.
Z publikacji pana pułkownika warto wymienić: „Nauka i doktryna wojenna” Warszawa 1980, „Związek Patriotów Polskich: założenia programowo-ideowe”, Warszawa 1983., „O wolną i demokratyczną Polskę: myśl polityczno-wojskowa lewicy polskiej w ZSRR 1940-1944”, Warszawa 1985., „Geneza Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej”, Warszawa 1988., „U źródeł Polski Ludowej: Geneza Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego”, Warszawa 1989. Kumoś był wieloletnim szefem Wydawnictw Wojskowych, którym podlegała m.in. „Bellona”. Obecnie szefuje oficynie wydawniczej Comandor, która wydała m.in. „Pod prąd. Refleksje rocznicowe” gen. Wojciecha Jaruzelskiego, oraz szczególnie nikczemną książkę zatytułowaną „Nikt, czyli Kukliński. Rzecz o zdradzie”, Warszawa 2002. Comandor miał być także wydawcą książki agenta sowieckich służb Mariana Zacharskiego.
O roli, jaką historyk Kumoś spełniał w PRL możemy się dowiedzieć m.in. z opracowania Piotra Łysakowskiego – „Kłamstwo katyńskie”, opublikowanego w nr. 5/6/2005 Biuletynu IPN. Opisując komunistyczne kłamstwa na temat mordu w Katyniu, Łysakowski przywołuje pracę Kumosia „O wolną i demokratyczną Polskę: myśl polityczno-wojskowa lewicy polskiej w ZSRR 1940-1944”, w której autor twierdził, że „kosztem interesu narodowego” wykorzystano niemiecką prowokację do ataków na ZSRS, a „[...] rozpoczęta kampania przekroczyła normy przyzwoitości nie tylko dyplomatycznej [...]”
W „Trybunie” z października 2004 roku zamieszczony zastał „list otwarty dr Zbigniewa Kumosia” do prezesa IPN prof. Leona Kieresa. Mogliśmy przeczytać m.in.: „W związku ze zbliżająca się 23 rocznicą stanu wojennego Instytut Badań Naukowych przypomina by wydarzenia z przeszłości, szczególnie te kontrowersyjne można było dyskutować na szerokiej płaszczyźnie różnych ustaleń, poglądów i ocen. Dotychczas obraz ten był jednostronny.” W liście Kumoś przypominał o niektórych „białych plamach”, jak np. „Spotkanie Trzech” (prymas, I sekretarz i przewodniczący „S”) z 4.11.1984 r i zwracał się do prezesa IPN o zaproponowanie uczestnikom tego spotkania ponownego kontaktu, najlepiej w IPN z udziałem szerokiego grona historyków.
Dokonania naukowe Kumosia docenia sam gen. Jaruzelski, wielokrotnie powołując się na jego opracowania, a nawet korzystając z nich podczas wyjaśnień składanych przed Sądem Okręgowym w Warszawie w październiku 2008 r.
Jaki jest związek pułkownika z WSI? Jego nazwisko pojawia się w artykule „Dziennika” „Ludzie WSI chcą skompromitować PiS” z lipca 2007 roku, w którym zawarto informację, iż grupa oficerów zlikwidowanych WSI przygotowuje tzw. kontrraport oparty na wiedzy zdobytej podczas służby w wywiadzie wojskowym, a być może nawet na wyniesionych z WSI dokumentach. Raport miał być wymierzony w braci Kaczyńskich oraz innych polityków dawnego Porozumienia Centrum. Dokument miał zostać ukończony do końca 2007 roku. Aby uniknąć konsekwencji prawnych, miał zostać wydany za granicą - mówiło się o Ukrainie i Węgrzech. „Dziennik” donosił:
„Nie wiadomo jeszcze, kto zajmie się redakcją tych materiałów. Nasi informatorzy wskazują, że jednym z głównych kandydatów jest dr Zbigniew Kumoś, prezes Instytutu im. gen. Edwina Rozłubirskiego, cieszący się bardzo dużym zaufaniem gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Architekt stanu wojennego tak bardzo go ceni, że udzielił mu wywiadu o swoim życiu. Zastrzegł jednak, że ukazać może się dopiero po jego śmierci. Sam Kumoś w rozmowie z Dziennikiem twierdzi jednak, że jak na razie nie dostał propozycji tworzenia kontrraportu. "Gdybym dostał, to pewnie bym się zgodził" – przyznaje”.
Niewykluczone zatem, że obecność we władzach stowarzyszenia SOWA historyka Kumosia oznacza powrót do koncepcji „kontrraportu” skompilowanego z materiałów pochodzących ze „zbiorów prywatnych” ludzi WSW/WSI lub przygotowania innych publikacji opartych na „komprmateriałach”. Być może, obecność Kumosia ma stanowić zalążek owego „zespołu analityków składający się ze specjalistów z różnych dziedzin, którzy będą wykonywali komercyjne ekspertyzy i raporty” – jak zapowiada Dukaczewski. .
Bliskie związki Kumosia z Jaruzelskim zdają się potwierdzać, że obecna inicjatywa żołnierzy „wojskówki” może liczyć na poparcie kadry bezpieczniaków, wywodzących się z sowieckiego Głównego Zarządu Informacji Wojskowej – czyli również ludzi związanych z gen. Kiszczakiem.
Koncepcja, według jakiej zbudowano strukturę stowarzyszenia jest czytelna w dwóch obszarach. Po pierwsze – skład zarządu stanowi odbicie schematu podległości służbowej, obowiązującej w WSI za czasów szefostwa Dukaczewskiego. Obecność płk.płk Oczkowskiego i Oziębały świadczy o wsparciu projektu na „starych”, sprawdzonych „towarzyszach broni” oraz zdaje się sugerować, że wiedza szefostwa WSW/WSI o tajnej agenturze nadal może być wykorzystana.
Po wtóre – wydaje się, iż decydowała przydatność dla organizacji poszczególnych członków – oficerów. Obecność ludzi takich, jak mjr Tadeusz Korablin,–specjalista ds. ochrony informacji niejawnych, czy płk Józef Krześniakwskazuje na zapowiadany przez Dukaczewskiego plan organizowania odpłatnych szkoleń z zakresu ochrony informacji niejawnych oraz gwarantuje zaplecze dla finansowej strony przedsięwzięcia Wsparcie „intelektualne i naukowe” stowarzyszenie zamierza czerpać z potencjału płk. Kumosia i podobnych mu historyków.
O sprawy socjalne i emerytalne zadba zapewne płk Zbigniew Woś – były dyrektor kieleckiego Wojskowego Biura Emerytalnego, będącego rodzajem "ZUS-u" dla emerytowanych żołnierzy, ich małżonek i wdów.
„Przekazem medialnym” i oprawą propagandową stowarzyszenia może zająć się kpt Jacek Chymkowski, którego rolę w WSI możemy ocenić na podstawie Raportu z Weryfikacji. Na str. 92, w rozdziale 6, zatytułowanym – „Wpływ WSI na kształtowanie opinii publicznej” - czytamy: „W dokumentach zachowały się materiały konsultacyjne, związane z przygotowywaniem wspomnianych artykułów. Są tam „Tezy do artykułu nt. WSI”, opracowane przez kapitana Chymkowskiego 2 października 1992 r., sugestie odnośnie sposobu przedstawienia „historii służb wywiadowczych” oraz informacje o strukturze WSI, opracowane przez kontradmirała rezerwy Cz. Wawrzyniaka”.
Jak wynika z powyższego przeglądu – ludzie Wojskowych Służb Informacyjnych solidnie przygotowali się do zadania integracji środowiska i „ przywrócenia dobrego imienia WSI”.Warto zatem obserwować działania, jakie w tym kierunku będą wkrótce podejmowane.
Aleksander Ścios
źródło:
http://cogito.salon24.pl/157008,upokorzeni-wsi-reaktywacja