Wicedyrektor wezwał saperów do projektu szkolnego wykonanego przez 11letniego ucznia
Amerykańskie dzieciaki nie mają lekko. Wprawdzie zajęcia są ciekawsze niż u nas, ale okazuje się, że polityka zero tolerancji obejmuje również szkolne projekty naukowe i to w sposób angażujący roboty saperskie ze skanerami rentgenowskimi.
Jedenastoletni uczeń Millennial Tech Magnet Middle School w San Diego przeżył ciężkie chwile z powodu swojej szkolnej pracy. Wicedyrektor widząc wykrywacz ruchu wykonany z pustej butelki po Gatorade i kilku elektronicznych części wpadł w panikę i wezwał ekipę saperów, aby zajęli się domniemaną bombą i jej konstruktorem.
Szkołę zamknięto, a robot saperski prześwietlił pracę ucznia. Następnie przeszukano dom rodziców podejrzanego. Kiedy okazało się, że butelka Gatorade nie stanowi jednak zagrożenia dla życia setek uczniów, a w garażu nie znaleziono niczego niebezpiecznego, zdecydowano się nie karać małego inżyniera.
11latek nie odpowie prawnie, ani finansowo za „pogwałcenie szkolnych zasad”. Dyrektor zasugerował jednak, aby rodzice udali się z dzieckiem do odpowiedniej poradni.
Ochrona przed terroryzmem jest ważna, ale wicedyrektor szkoły o profilu technicznym powinien odróżniać detektor ruchu od bomby domowej roboty. A już na pewno nie może posyłać dziecka, które okazało się niewinne do poradni. Chociaż z drugiej strony nie zdziwiłbym się gdyby po tak stresującej sytuacji dziecko naprawdę potrzebowałoby porady specjalisty.
http://gadzetomania.pl/2010/01/27/wicedy.....go-ucznia/
i jeszcze jeden absurd
Uczeń miał być zawieszony za zabawę pięciocentymetrowym karabinem
Klocki lego uczą, bawią i przysparzają masy kłopotów dzieciom w USA. Okazuje się, że polityka zero tolerancji dotyczy także maleńkich zabawek.
W czasie przerwy obiadowej, w szkole podstawowej w South Beach, dwóch chłopców bawiło się klockami lego. Kiedy do stołówki wszedł dyrektor i zauważył, że jedna z zabawek jest uzbrojona w „imitację karabinu” zarekwirował broń i zabrał dziecko do swojego gabinetu.
Dopiero po konsultacjach z Miejskim Departamentem Edukacji zdecydowano, że chłopiec nie zostanie zawieszony w prawach ucznia. Dziecko złamało jednak zakaz wnoszenia do szkoły zabawek imitujących broń palną więc jego matka musiała zostać wezwana, a zawieszenie poważnie rozważone. Sam winowajca spędził cały dzień u dyrektora.
O ile jestem w stanie zrozumieć zakaz przynoszenia do szkoły zabawek imitujących broń w jakichś rozsądnych rozmiarach to wszczynanie takiego larum z powodu miniaturowego karabinu na nowo definiuje pojęcie absurdu.
Co ciekawe zabawka drugiego dziecka trzymała w ręce miniaturę topora, a nie została skonfiskowana. Czyli argument o zabawkach nakłaniających do przemocy możemy sobie spokojnie darować.
Choć chłopcu pewnie nie było do śmiechu, to obserwowanie kolejnych gadżetowych afer w USA jest dość zabawnym zajęciem. Od czasu dyrektora nie odróżniającego wykrywacza ruchu od bomby wiemy, że w stanach nie warto przynosić do szkoły urządzeń elektronicznych własnej roboty. Teraz indeks gadżetów zakazanych powiększył się o pięciocentymetrowe karabinki. Ciekawe, co będzie następne?
http://gadzetomania.pl/2010/02/04/uczen-.....inem-lego/
moje ulubione klocki
http://www.raster.art.pl/galeria/artysci/libera/lego/libera_lego.htm
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M