W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Moje pierdoly  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
70 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 313874
Strona:  «   1, 2, 3 ... 191, 192, 193 ... 287, 288, 289   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 08:36, 27 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem





Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:35, 27 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WARNING: URGENT MESSAGE TO THE UK!!!



Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:58, 27 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Who Controls All of Our Money?




Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:15, 28 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Półkownik "Kto ratuje jedno życie".

Post by krzysiek4 » 27 May 2019 04:56 pm



Film dr Ewy Kurek zakazany w TVP od kilkunastu lat!


https://wprawo.pl/2018/05/11/kto-ratuje-.....cie-wideo/


Zapraszam do obejrzenia dokumentalnego filmu dr Ewy Kurek pt. „Kto ratuje jedno życie”, który opowiada o żydowskich dzieciach uratowanych przez polskie zakonnice w klasztorach podczas II wojny światowej. Film został wyemitowany w TVP dwukrotnie: w 1998 i 1999 roku. Od tamtej pory nigdy już nie został pokazany i stał się klasycznym „półkownikiem”. Co więcej, TVP nie zgodziła się na opatrzenie filmu angielskimi napisami i pokazanie go w Stanach Zjednoczonych. O tłumaczenie filmu i jego emisję w USA zabiegał prof. Zbigniew Kruszewski, członek Szarych Szeregów, powstaniec warszawski, żołnierz 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka, członek Kongresu Polonii Amerykańskiej.

Dlaczego film dr Kurek został „półkownikiem”? Dlaczego TVP nie zgodziła się na jego emisję w USA? Odpowiedź jest prosta. Ten film rozbija w pył obowiązującą dziś narrację o złych Polakach, dobrych Żydach i tajemniczych nazistach bez narodowości. A w ramach podlizywania się środowiskom żydowskim władze RP wolą pozwolić na opluwanie Polski niż pokazać prawdę. Tak wyglądała sytuacja za poprzednich rządów i tak samo wygląda teraz.

Siłą filmu dr Kurek jest to, że wypowiadają się w nim przede wszystkim Żydówki uratowane przez polskie zakonnice. Świadectwo tych polskich Żydówek jest dla bajki o Holokauście po prostu zabójcze. Czego dowiadujemy się od uratowanych Żydówek i o czym nie chce dziś słyszeć świat, który kupił narrację o żydożerczych Polakach?

Po pierwsze – rola żydowskiej policji w eksterminacji Żydów. Jedna z ocalonych opowiada, że żydowski policjant chciał ją zaciągnąć na Umschlagplatz i uratowała ją babcia, która poszła zamiast niej.

Po drugie – jasne wskazanie kata, którym byli Niemcy. W każdej wypowiedzi to Niemcy są oprawcami. Niemcy mordują. Polacy ratują. Nikt nie mówi tu o tajemniczych nazistach bez narodowości.

Po trzecie – wskazanie, że każda forma pomocy Żydom była karana śmiercią. Jeżeli Żydówka, która była świadkiem tamtych dni, mówi, że Polakom groziła śmierć nawet za podanie Żydowi kromki chleba lub szklanki wody, to upada cała misterna konstrukcja kłamstw o rzekomych polskich antysemitach, którzy nie chcieli pomagać Żydom, bo ich nienawidzili. W tym filmie pada jasna i oczywista dla nas (chociaż nie dla świata) informacja, że każda pomoc dla Żydów to był ze strony polskiej heroizm. I że nie każdy jest w stanie zdobyć się na taką odwagę, aby dla drugiego człowieka zaryzykować życie swoje i swojej rodziny. Słyszymy, że każdy ma prawo zwyczajnie bać się i nie można go za to winić.

Po czwarte – z filmu dowiadujemy się, że wielu Żydów nie chciało poświęcić się dla ratowania swoich dzieci. Dowiadujemy się, że zabijali swoje małe dzieci, dusili je lub truli. Uwaga! Tego nie mówi jakaś polska „antysemitka”. To mówi Żydówka

Po piąte – ocalone Żydówki nie mogą nachwalić się polskich sióstr zakonnych, które ratowały je w klasztorach z narażeniem własnego życia. Co więcej, wszystkie ocalone zaprzeczają twierdzeniu, że w klasztorach były zmuszane do przejścia na katolicyzm. A taki jest zarzut Żydów wobec zakonnic, które ratowały żydowskie dzieci. Żydzi zarzucają im, że ratowały dzieci po to, żeby „złowić żydowskie dusze”. Z filmu jasno wynika, że to wierutna bzdura wynikająca z antypolskich uprzedzeń.

Po szóste – sprawa przyznawania medali przez Yad Vashem. Ocalona Żydówka opowiada, że zabiegała o medal dla ratujących ją zakonnic przez ponad 20 lat. Opowiada jak pracownicy Instytutu zbywali ją tłumacząc, że muszą sprawdzić, czy zakonnice nie ratowały jej dla pieniędzy, albo po to, żeby ją nawrócić. „Nic nie żądały. Naprawdę im się należało. I bardzo mi przykro, że nie dostały [medalu]. Bardzo mi przykro było. Dopiero po [ich] śmierci dostałam zaświadczenie, że przyznano im [medal]”.

Medale otrzymało wyłącznie kilkanaście sióstr zakonnych, chociaż w ratowanie żydowskich dzieci było zaangażowanych prawie 200 polskich klasztorów. To pokazuje, że medale przyznawane przez Yad Vashem w żaden sposób nie odzwierciedlają zaangażowania Polaków w ratowanie Żydów. A przecież dziś słyszymy, że zbyt mało Polaków ratowało Żydów, przy czym jako dowód ma służyć zaledwie kilka tysięcy medali przyznanych przez Yad Vashem. Wypowiedzi bohaterek filmu „Kto ratuje jedno życie” pokazują, że ta antypolska narracja jest bzdurą.

Po siódme – wszystkie występujące w filmie Żydówki opowiadają z zachwytem o katolicyzmie. Jedna z nich mówi, że bardzo chciała przyjąć chrzest, ale ksiądz wytłumaczył jej, że to musi być świadoma decyzja i powinna z nią zaczekać. Inna opowiada, w jaki zachwyt wprawiły ją rzeźby w kościele i nabożeństwo. „Dla nas to był malutki raj w piekle” – słyszymy od polskiej Żydówki. „Zakonnice dały mi życie” – mówi kolejna ocalona. „O tych siostrach trzeba będzie pamiętać” – słyszymy. Te słowa nie mieszczą się w obecnej antypolskiej i antykatolickiej narracji.

Reasumując – film „Kto ratuje jedno życie” powinien być polską odpowiedzią na dzisiejsze żydowskie kłamstwa i manipulacje. Powinien być pokazany w najlepszej porze oglądalności na wszystkich kanałach TVP. Powinien zostać opatrzony angielskim tłumaczeniem i pokazany na całym świecie. Dlaczego polskie władze tego nie robią? Dlaczego?


https://ebd.cda.pl/620x368/22653969c/vfilm

https://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=3&t=30167


Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:22, 28 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bławatska o żydowskiej historii: żadnych śladów

POSTby krzysiek4 » 27 May 2019 04:45 pm



Słynna Helena Bławatska, która objechała pół planety, całe życie utrzymywała stosunki z wieloma żydami, począwszy od żony rothschildowskiej marionetki S.J. Witte, który był jej kuzynem. Tym nie mniej, spojrzyjmy jak trzeźwo twórczyni Towarzystwa Teozoficznego, niestrudzona badaczka tajnych znaczeń i wiedzy, pisze w liście do ciotki o żydowskich bajkach.

„(…) Gdyby w Judei żyli ludzie, którzy byli rządzeni przez Salomona, Dawida, Saula, to dlaczego jeszcze nie znaleziono żadnych starożytnych monet z inskrypcją w języku hebrajskim, to znaczy monetą judejską, chociaż odkryto już kilka monet samarytańskich? Jak żydzi, którzy nienawidzili Samarytan, mogli zgodzić się na używanie monet swoich wrogów i nie wybić swoich własnych pieniędzy?

Archeolodzy raz po raz znajdują monety, które leżą w ziemi od tysięcy lat; z pochówków ludzi, którzy żyli przed Mojżeszem, i istnieją dowody na poparcie ich istnienia.

Ale po narodzie żydowskim nie ma nic. Bez grobów, bez monet – nic. Można pomyśleć, że wszystkie ślady ich istnienie po prostu wyparowały, zniknęły jak od jakiś czarów.

Pozostały tylko święte księgi (sam Bóg tych świętych ksiąg został zabity przez samych Żydów), w które ludzkość musi ślepo wierzyć.

Jednak z takich wydarzeń jak exodus z Egiptu prawie trzech milionów ludzi (tak przy okazji, 150 lat wcześniej Jakub zabrał za sobą tylko 70 osób, a jeśli porównamy tę liczbę z trzema milionami, okazuje się, że ludzie rozmnażali się szybciej niż śledzie – wszystko to jest łatwe do potwierdzenia prawami statystyki!) na pewno pozostałyby jakieś ślady, przynajmniej w formie napisów na nagrobkach i grobach lub starożytnych rękopisach.

Ale żadnych śladów nie znaleziono – martwa cisza! Nigdzie ani aluzji ani najmniejszego dowodu! Niemożliwe! A same pisma! – Gdzie są historyczne dowody potwierdzające ich istnienie kolejne 200 czy nawet 150 lat p.n.e.?

Język hebrajski lub język, który zwykle nazywamy hebrajskim nigdy tak naprawdę nie istniał; jest to język, który nie ma jednego języka przodków i składa się z elementów pochodzenia greckiego, arabskiego i chaldejskiego. Udało mi się to udowodnić profesorowi Rawsonowi z Yale University.

Wezmę dowolne słowo z języka hebrajskiego i udowodnię, że pochodzi ono z arabskiego, greckiego lub chaldejskiego. Język hebrajski przypomina pstre, zestawione z różnokolorowych kawałków ubrania arlekina. Wszystkie biblijne nazwy składają się z obcych korzeni, ich struktura mówi sama za siebie. Jest to arabsko-etiopski dialekt zmieszany z chaldejskim; Język chaldejski jest zakorzeniony w sanskrycie.

Dzisiaj udowodniono już, że Babilonia była kiedyś zamieszkana przez braminów i miała szkołę sanskrycką. Nasi Asyriolodzy uznają, że mieszkańcy starożytnego miasta Akkad (według Rawlinsona) przybyli tam najprawdopodobniej z Armenii, nauczając Magów duchowego języka, który był czymś w rodzaju świętego języka. Innymi słowy, byli to właśnie Aryjczycy, których język jest również powiązany z pochodzeniem naszego języka słowiańskiego.

Jako przykład (przepraszam za odstąpienie od tematu) chcę przytoczyć linie z Rig-Vedy: „Dyaurvah pita prithvi mata somo bhrata-ditih svasa” i ich tłumaczenie:

„Niebo – waszym ojcem; ziemia – waszą matką; Soma – waszym bratem; Aditi – waszą siostrą”. Dlatego niedorzeczne jest żądanie, aby ludzie wierzyli, że hebrajskie rękopisy są starożytnymi objawieniami lub Słowem Bożym.

Bóg nigdy nie napisałby ani nie podyktował niczego, co mogłoby dać początek ziemi, którą stworzył, ludzkości, nauce i tak dalej, dając się oskarżyć o kłamstwo. Bezwarunkowe wierzenie w pisma hebrajskie, a jednocześnie w niebiańskiego ojca Jezusa, jest absurdem; Co gorsza, jest to świętokradztwo.

Jeżeli Ojciec Nieba i Ziemi, Ojciec całego bezgranicznego Wszechświata, rzeczywiście chciałby coś napisać, za nic nie dopuściłby aby w jego księdze były zawarte sprzeczności, nierzadko całkowicie bezsensowne, dające podstawę ludziom aby Go oskarżać. Towarzystwo Korekcji Biblii ujawniło w nim 64 900 błędów, a po ich poprawieniu Biblia nadal zawierała wiele innych sprzeczności. Wszystko to zostało zrobione przez żydowskich Masoretów.

Tak, najbardziej wykształceni rabini stracili tajemnicę swoich ksiąg i nie wiedzą, jak je poprawić. Nie jest tajemnicą, że żydzi z Tyberii stale wnosili poprawki do swojej Biblii, zmieniając słowa i cyfry, to korzystając z rad ojca-założyciela Kościoła Chrześcijańskiego, to oskarżając ich w czasie każdej dyskusji o złe skłonności fałszowania treść tekstów i ich chronologii, żeby wziąć górę nad swoimi oponentami.

W rezultacie mylili wszystko, ponieważ najstarszy ze znalezionych rękopisów Starego Testamentu pochodzi z X wieku. Spośród nich Bodleian Codex jest uważany za najwcześniejszy. Ale kto może zagwarantować jego dokładność? W swoim podręczniku do historii Tischendorf stwierdził (i udało mu się przekonać całą Europę, aby w to uwierzyła), że znalazł na Synaju tzw. „Kodeks synajski”.

Ale w rzeczywistości dwóch innych badaczy … którzy przez kilka lat mieszkali w Palestynie w pobliżu Góry Synaj, są dziś gotowi udowodnić, że taki „Kodeks” nigdy nie istniał w bibliotece. Przez dwa lata prowadzili różne badania; razem z mnichem, który mieszkał w tym kraju przez 60 lat i znał Tischendorfa, odwiedzili wszystkie zakątki tej ziemi.

Ten mnich przysiągł, że przez wiele lat studiował każdy rękopis, każdą księgę i znał je wszystkie, ale nigdy nie słyszał o wspomnianym Kodeksie. Oczywiste jest, że ten mnich będzie zmuszony zniknąć, a co do Tischendorfa, to wprowadził rosyjski rząd po prostu w błąd poprzez zwykłe kłamstwa. Z 260 rękopisach Starego i Nowego Testamentu w językach hebrajskim, greckim i innych językach nie znajdziesz dwóch identycznych. Czy to nie dziwne?

Księgi Mojżesza zaginęły i przez kilka stuleci nikt ich nie znalazł. Jednak w 600 r. pne. Ezechiel niespodziewanie je odnajduje. Ale świątynia Salomona została zniszczona, a jego lud został wygnany z miasta … (2 Królów, 23) i znowu wszystkie Księgi Mojżesza znikają. W 425 pne. Ezra z pamięci przywraca 40 ksiąg w 40 dni (!); i znowu się gubią. W 150 r. pne. Antioch Epifanes spalił je wszystkie, po czym ponownie zostają cudownie odkryte. Wszystko to jest tylko legendą, nie popartą żadnym faktem historycznym. A potem są słynni Masoreci.

Z pomocą Masoretów, imię Jehowa można zmienić na Adonis, a potem na Adonai – z taką samą łatwością, używając swoich sprytnych sztuczek, mogli nazywać swego boga nie Adonai, a Iwan Pietrowicz. Jednocześnie ich Kabała i Onkelos, najsłynniejszy rabin Babilonii, nauczają, że Jehowa nie jest Bogiem, ale Nemro to słowo, które oznacza „Logos” („słowo”).

Po przeanalizowaniu słowa „Iodhevau” łatwo ustalimy, że odnosi się ono do Adama i Ewy, ponieważ Jehowa jest pierwszym Adamem (nie drugim), panem wszechświata, nie ziemskim Adamem, o którym wspomina Biblia, ale pierwszym i najwyższym Elohimem ( „), Łączącym cechy męskie i żeńskie. Stworzono człowieka, którym jest Adam Kadmon, zadziwiająca dwupłciowa istota, którego imię składa się z liter imienia Iod i trzech liter imienia Ewa.

Widzimy więc, że Jehowa jest tylko uosobieniem grzesznej ludzkości – ale wystarczy już tych wszystkich żydowskich bajek!”

Tłumaczenie: Treborok
Źródła oryginalne: Kramola.info, Conts.ws
Źródło polskie: Treborok.wordpress.com<
https://wolnemedia.net/blawatska-o-zydo ... ch-sladow/

https://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=52&t=30165

................................................
Sfałszowane wybory do parlamentu UE? - Janusz Zagórski






Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Piioottrr




Dołączył: 29 Mar 2011
Posty: 990

PostWysłany: 23:03, 28 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy Ulicki-Rek napisał:
Bławatska o żydowskiej historii: żadnych śladów

POSTby krzysiek4 » 27 May 2019 04:45 pm



Słynna Helena Bławatska, która objechała pół planety, całe życie utrzymywała stosunki z wieloma żydami, począwszy od żony rothschildowskiej marionetki S.J. Witte, który był jej kuzynem. Tym nie mniej, spojrzyjmy jak trzeźwo twórczyni Towarzystwa Teozoficznego, niestrudzona badaczka tajnych znaczeń i wiedzy, pisze w liście do ciotki o żydowskich bajkach.

„(…) Gdyby w Judei żyli ludzie, którzy byli rządzeni przez Salomona, Dawida, Saula, to dlaczego jeszcze nie znaleziono żadnych starożytnych monet z inskrypcją w języku hebrajskim, to znaczy monetą judejską, chociaż odkryto już kilka monet samarytańskich? Jak żydzi, którzy nienawidzili Samarytan, mogli zgodzić się na używanie monet swoich wrogów i nie wybić swoich własnych pieniędzy?

Archeolodzy raz po raz znajdują monety, które leżą w ziemi od tysięcy lat; z pochówków ludzi, którzy żyli przed Mojżeszem, i istnieją dowody na poparcie ich istnienia.

Ale po narodzie żydowskim nie ma nic. Bez grobów, bez monet – nic. Można pomyśleć, że wszystkie ślady ich istnienie po prostu wyparowały, zniknęły jak od jakiś czarów.

Pozostały tylko święte księgi (sam Bóg tych świętych ksiąg został zabity przez samych Żydów), w które ludzkość musi ślepo wierzyć.

Jednak z takich wydarzeń jak exodus z Egiptu prawie trzech milionów ludzi (tak przy okazji, 150 lat wcześniej Jakub zabrał za sobą tylko 70 osób, a jeśli porównamy tę liczbę z trzema milionami, okazuje się, że ludzie rozmnażali się szybciej niż śledzie – wszystko to jest łatwe do potwierdzenia prawami statystyki!) na pewno pozostałyby jakieś ślady, przynajmniej w formie napisów na nagrobkach i grobach lub starożytnych rękopisach.

Ale żadnych śladów nie znaleziono – martwa cisza! Nigdzie ani aluzji ani najmniejszego dowodu! Niemożliwe! A same pisma! – Gdzie są historyczne dowody potwierdzające ich istnienie kolejne 200 czy nawet 150 lat p.n.e.?

Język hebrajski lub język, który zwykle nazywamy hebrajskim nigdy tak naprawdę nie istniał; jest to język, który nie ma jednego języka przodków i składa się z elementów pochodzenia greckiego, arabskiego i chaldejskiego. Udało mi się to udowodnić profesorowi Rawsonowi z Yale University.

Wezmę dowolne słowo z języka hebrajskiego i udowodnię, że pochodzi ono z arabskiego, greckiego lub chaldejskiego. Język hebrajski przypomina pstre, zestawione z różnokolorowych kawałków ubrania arlekina. Wszystkie biblijne nazwy składają się z obcych korzeni, ich struktura mówi sama za siebie. Jest to arabsko-etiopski dialekt zmieszany z chaldejskim; Język chaldejski jest zakorzeniony w sanskrycie.

Dzisiaj udowodniono już, że Babilonia była kiedyś zamieszkana przez braminów i miała szkołę sanskrycką. Nasi Asyriolodzy uznają, że mieszkańcy starożytnego miasta Akkad (według Rawlinsona) przybyli tam najprawdopodobniej z Armenii, nauczając Magów duchowego języka, który był czymś w rodzaju świętego języka. Innymi słowy, byli to właśnie Aryjczycy, których język jest również powiązany z pochodzeniem naszego języka słowiańskiego.

Jako przykład (przepraszam za odstąpienie od tematu) chcę przytoczyć linie z Rig-Vedy: „Dyaurvah pita prithvi mata somo bhrata-ditih svasa” i ich tłumaczenie:

„Niebo – waszym ojcem; ziemia – waszą matką; Soma – waszym bratem; Aditi – waszą siostrą”. Dlatego niedorzeczne jest żądanie, aby ludzie wierzyli, że hebrajskie rękopisy są starożytnymi objawieniami lub Słowem Bożym.

Bóg nigdy nie napisałby ani nie podyktował niczego, co mogłoby dać początek ziemi, którą stworzył, ludzkości, nauce i tak dalej, dając się oskarżyć o kłamstwo. Bezwarunkowe wierzenie w pisma hebrajskie, a jednocześnie w niebiańskiego ojca Jezusa, jest absurdem; Co gorsza, jest to świętokradztwo.

Jeżeli Ojciec Nieba i Ziemi, Ojciec całego bezgranicznego Wszechświata, rzeczywiście chciałby coś napisać, za nic nie dopuściłby aby w jego księdze były zawarte sprzeczności, nierzadko całkowicie bezsensowne, dające podstawę ludziom aby Go oskarżać. Towarzystwo Korekcji Biblii ujawniło w nim 64 900 błędów, a po ich poprawieniu Biblia nadal zawierała wiele innych sprzeczności. Wszystko to zostało zrobione przez żydowskich Masoretów.

Tak, najbardziej wykształceni rabini stracili tajemnicę swoich ksiąg i nie wiedzą, jak je poprawić. Nie jest tajemnicą, że żydzi z Tyberii stale wnosili poprawki do swojej Biblii, zmieniając słowa i cyfry, to korzystając z rad ojca-założyciela Kościoła Chrześcijańskiego, to oskarżając ich w czasie każdej dyskusji o złe skłonności fałszowania treść tekstów i ich chronologii, żeby wziąć górę nad swoimi oponentami.

W rezultacie mylili wszystko, ponieważ najstarszy ze znalezionych rękopisów Starego Testamentu pochodzi z X wieku. Spośród nich Bodleian Codex jest uważany za najwcześniejszy. Ale kto może zagwarantować jego dokładność? W swoim podręczniku do historii Tischendorf stwierdził (i udało mu się przekonać całą Europę, aby w to uwierzyła), że znalazł na Synaju tzw. „Kodeks synajski”.

Ale w rzeczywistości dwóch innych badaczy … którzy przez kilka lat mieszkali w Palestynie w pobliżu Góry Synaj, są dziś gotowi udowodnić, że taki „Kodeks” nigdy nie istniał w bibliotece. Przez dwa lata prowadzili różne badania; razem z mnichem, który mieszkał w tym kraju przez 60 lat i znał Tischendorfa, odwiedzili wszystkie zakątki tej ziemi.

Ten mnich przysiągł, że przez wiele lat studiował każdy rękopis, każdą księgę i znał je wszystkie, ale nigdy nie słyszał o wspomnianym Kodeksie. Oczywiste jest, że ten mnich będzie zmuszony zniknąć, a co do Tischendorfa, to wprowadził rosyjski rząd po prostu w błąd poprzez zwykłe kłamstwa. Z 260 rękopisach Starego i Nowego Testamentu w językach hebrajskim, greckim i innych językach nie znajdziesz dwóch identycznych. Czy to nie dziwne?

Księgi Mojżesza zaginęły i przez kilka stuleci nikt ich nie znalazł. Jednak w 600 r. pne. Ezechiel niespodziewanie je odnajduje. Ale świątynia Salomona została zniszczona, a jego lud został wygnany z miasta … (2 Królów, 23) i znowu wszystkie Księgi Mojżesza znikają. W 425 pne. Ezra z pamięci przywraca 40 ksiąg w 40 dni (!); i znowu się gubią. W 150 r. pne. Antioch Epifanes spalił je wszystkie, po czym ponownie zostają cudownie odkryte. Wszystko to jest tylko legendą, nie popartą żadnym faktem historycznym. A potem są słynni Masoreci.

Z pomocą Masoretów, imię Jehowa można zmienić na Adonis, a potem na Adonai – z taką samą łatwością, używając swoich sprytnych sztuczek, mogli nazywać swego boga nie Adonai, a Iwan Pietrowicz. Jednocześnie ich Kabała i Onkelos, najsłynniejszy rabin Babilonii, nauczają, że Jehowa nie jest Bogiem, ale Nemro to słowo, które oznacza „Logos” („słowo”).

Po przeanalizowaniu słowa „Iodhevau” łatwo ustalimy, że odnosi się ono do Adama i Ewy, ponieważ Jehowa jest pierwszym Adamem (nie drugim), panem wszechświata, nie ziemskim Adamem, o którym wspomina Biblia, ale pierwszym i najwyższym Elohimem ( „), Łączącym cechy męskie i żeńskie. Stworzono człowieka, którym jest Adam Kadmon, zadziwiająca dwupłciowa istota, którego imię składa się z liter imienia Iod i trzech liter imienia Ewa.

Widzimy więc, że Jehowa jest tylko uosobieniem grzesznej ludzkości – ale wystarczy już tych wszystkich żydowskich bajek!”

Tłumaczenie: Treborok
Źródła oryginalne: Kramola.info, Conts.ws
Źródło polskie: Treborok.wordpress.com<
https://wolnemedia.net/blawatska-o-zydo ... ch-sladow/

https://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=52&t=30165

Jerzy ja wiem, ze jestes ateista ale zeby az takie bzdury po internetach kopiowac... Rolling Eyes Smile
_________________
https://www.biblest.com.pl/dziennik.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 04:26, 29 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Jerzy ja wiem, ze jestes ateista ale zeby az takie bzdury po internetach kopiować.."

Domyslam sie w takim razie ,ze jestes w posiadniu kilku hebrajskich monet Smile
Pozwol ,ze podrzuce ci cos pod rozwage : stary testament w wielu wypadkach mowi o tym jak zydzi 'targowali sie' sie ze swoim bogiem.
Logika mowi ,ze targowac mozna sie z tylko z diablem co znalazlo swoje odbicie w iwelu ludowych przekazach.


Tajne radzieckie miasto w Polsce - Pstrąże - Urbex History



..................................

Refleksje po wyborach:


Poseł Robert Majka: Usłyszałem od WSW alternatywę "współpraca lub w więzieniu zrobią ci z d... sito"




Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 05:28, 29 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Amerykański Newsweek atakuje: „Polska musi oddać skradzione nieruchomości”
Opublikowano 28/05/2019

https://forumemjot.files.wordpress.com/2.....&h=426
Chabad-Lubawicz

Na stronie amerykańskiego Newsweeka kilka dni temu ukazał się tekst o dość jednoznacznym tytule: „POLAND MUST DEAL WITH ITS PAST—AND RETURN STOLEN PROPERTY”, co można tłumaczyć jako: „Polska musi zmierzyć się ze swoją przeszłością i oddać skradzione nieruchomości”. Autor tekstu wskazuje, że w Polsce jest ponad 170 tys. nieruchomości „bezprawnie przejętych” od żydowskich ofiar Holocaustu, których wartość szacowana jest na „miliardy dolarów”. Jeśli ktoś nadal twierdzi, że problem „żydowskich roszczeń” nie istnieje, to niech poczyta co na ten temat piszą amerykańskie media.


Autor tekstu – Daniel Schatz, który jest politologiem specjalizującym się w relacjach międzynarodowych – zaczyna swoją wypowiedź na łamach amerykańskiego Newsweeka od przypomnienia, iż 11 maja na ulicach Warszawy pojawiło się kilka tysięcy ludzi protestujących przeciwko ustawie 447, po czym cytuje Rafała Pankowskiego ze stowarzyszenia „Nigdy więcej”, który stwierdził, że marsz z 11 maja był prawdopodobnie„największą jawnie antyżydowską demonstracją w Europie w ostatnich latach”.

W dalszej części tekstu możemy przeczytać, że w Polsce jest ponad 170 tys. nieruchomości „bezprawnie przejętych” od żydowskich ofiar Holocaustu. Schatz zauważa, iż działający na wniosek rządu Izraela eksperci z sektora biznesowego i organizacji pozarządowych oszacowali wartość tych nieruchomości na „miliardy dolarów”.

Ponadto autor przytacza ostatnio wielokrotnie powielaną publicznie opinię o tym, że Polska, jako jeden z nielicznych krajów należących niegdyś do byłego bloku sowieckiego, nie przyjęła ustawy kompleksowo rozwiązującej kwestie zwrotu mienia znacjonalizowanego po II wojnie światowej, po czym dodaje: „Polska musi uszanować pamięć o przeszłości, przyjmując kompleksowe przepisy przewidujące całkowitą restytucję majątku skradzionego przez nazistów i rządy komunistyczne (…). Duchy przeszłości można zwalczać tylko wtedy, gdy narody wezmą odpowiedzialność za swoją historię, zamiast od niej uciekać”.

W kontrze do tego co pisze na łamach amerykańskiego Newsweeka Daniel Schatz należy jednoznacznie stwierdzić, iż nie jest prawdą, jakoby w Polsce niemożliwe było odzyskanie mienia przejętego po II wojnie światowej w sposób nielegalny (tj. bez sprawiedliwego odszkodowania) przez Skarb Państwa. Otóż każdy, kto był właścicielem takiego mienia, może dziś złożyć do polskiego sądu pozew o jego zwrot lub wypłatę należnego odszkodowania. I sąd takie odszkodowanie przyzna. To samo dotyczy spadkobierców byłych właścicieli. Wystarczy udowodnić, że przed wojną było się właścicielem danej nieruchomości lub jest się spadkobiercą takiej osoby.

Inaczej wygląda sprawa w przypadku tzw. mienia bezspadkowego oraz roszczeń zwrotowych w zakresie takiego mienia formułowanych przez organizacje lub podmioty międzynarodowe, które powołują się na przesłankę reprezentacji narodowo-rasowej. Mam wrażenie, iż Schatz na łamach Newsweeka miesza te pojęcia, wrzucając do worka o nazwie „restytucja” wszystkie możliwe konfiguracje oraz sugerując, że nacjonalizacja mienia bezspadkowego też miała być bezprawna.

Rolą MSZ winno być reagowanie na tego typu teksty, które nie tylkopowielają nieprawdziwe informacje (jakoby odzyskanie mienia bezprawnie znacjonalizowanego było niemożliwe) lecz również sugerują, iż Polska wzbogaciła się na Holocauście i do dzisiaj „ucieka od odpowiedzialności”. Jeśli nie będziemy drogą oficjalną reagować na narracje narzucane przez ludzi pokroju Schatza, to nie wykluczałbym, że niebawem zaprzeczanie podobnym tezom stanie się przykładem „antysemityzmu”.

______________________________

NIEWYGODNE.INFO

Newsweek atakuje: „Polska musi oddać skradzione nieruchomości”

https://forumemjot.wordpress.com/2019/05.....more-66256

Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Piioottrr




Dołączył: 29 Mar 2011
Posty: 990

PostWysłany: 23:03, 29 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy Ulicki-Rek napisał:
"Jerzy ja wiem, ze jestes ateista ale zeby az takie bzdury po internetach kopiować.."

Domyslam sie w takim razie ,ze jestes w posiadniu kilku hebrajskich monet Smile


Nie zbieram monet.
Cytat:
Muzeum Izraela w Jerozolimie w zeszłym miesiącu otrzymało od amerykańskiego darczyńcy zbiór ponad 1200 srebrnych monet z okresu perskiego.

Wśród nich są najstarsze znane pieniądze z terenu Ziemi Obiecanej oraz numizmat uznany za najstarszą żydowską monetę.

Przekazane monety pochodzą z V i IV wieku p.n.e., gdy Bliski Wschód znajdował się pod panowaniem Persji. Zbiór został określony jako „największa na świecie kolekcja monet z okresu perskiego”. Wiele z numizmatów to rzadkie lub nieznane wcześniej odmiany.

Najważniejszą z nich jest srebrna drachma, która nosi czytelny napis w języku aramejskim Jehud, czyli Juda.
https://archeologiabiblijna.wordpress.co.....o-izraela/
Cytat:
Ancient Jewish Coins
https://www.jewishvirtuallibrary.org/the-first-judean-coins
Jerzy Ulicki-Rek napisał:
Pozwol ,ze podrzuce ci cos pod rozwage : stary testament w wielu wypadkach mowi o tym jak zydzi 'targowali sie' sie ze swoim bogiem.
Logika mowi ,ze targowac mozna sie z tylko z diablem co znalazlo swoje odbicie w iwelu ludowych przekazach.

Czyli bzdur Jerzego ciag dalszy. Szkoda, ze nie podales o ktore fragmenty chodzi, ale domyslam sie, ze o jeden(?) czyli zniszczenie Sodomy. Powiedz Jerzy, gdzie tu widzisz "targowanie sie" z Bogiem? Ja widze pytania o plany Boze. Kabalistyczna bzdura, ktora powielasz nie ma odzwierciedlenia w Biblii. Moglbys sam najpierw to rozwazyc zanim zaczniesz udawac rozwaznego. Jezeli chodzilo ci o inny fragment to poprosze o werset.
Cytat:
17a Pan mówił sobie: "Czyż miałbym zataić przed Abrahamem to, co zamierzam uczynić? 18 Przecież ma się on stać ojcem wielkiego i potężnego narodu, i przez niego otrzymają błogosławieństwo wszystkie ludy ziemi. 19 Bo upatrzyłem go jako tego, który będzie nakazywał potomkom swym oraz swemu rodowi, aby przestrzegając przykazań Pana postępowali sprawiedliwie i uczciwie, tak żeby Pan wypełnił to, co obiecał Abrahamowi". (Rdz 18, 17-19)
Tutaj miał miejsce prawdopodobnie słynny dialog Abrahama z Jahwe o sprawiedliwości Bożej, która nie dozwala ginąć sprawiedliwym razem z grzesznikami. Autor biblijny każe najpierw przemawiać Bogu do samego siebie na sposób człowieka zastanawiającego się, co ma uczynić w danej okoliczności. Jahwe namyśla się mianowicie nad tym, czy ma odkryć przed Abrahamem powody bliskiego zburzenia Sodomy. Jahwe postanawia dać to pouczenie Abrahamowi, gdyż wyznaczył mu niezwykłą rolę w przyszłej historii zbawienia.
Czytaj dalej https://www.salon24.pl/u/iktotuzmysla/56.....istoryczne
_________________
https://www.biblest.com.pl/dziennik.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 06:21, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wybacz mój szanowny rozmowco ,ze nie bede sie wdawal z Toba w religijne dyskusje.Podrzucilem material ,ktory uwazalem za interesujacy .To wszystko.Co ty z tym zrobisz to twoja sprawa. ja nie bylem autorem tego tekstu a tylko posłańcem Smile

Pozwol ,ze przytocze w calosci material na ktory sie powołujesz zamiast wyrwanych z kontekstu zdan:



Najstarsze żydowskie monety wróciły do Izraela
Opublikowano 20 grudnia 2013 by Archeologia biblijna


Muzeum Izraela w Jerozolimie w zeszłym miesiącu otrzymało od amerykańskiego darczyńcy zbiór ponad 1200 srebrnych monet z okresu perskiego.

Wśród nich są najstarsze znane pieniądze z terenu Ziemi Obiecanej oraz numizmat uznany za najstarszą żydowską monetę.

Przekazane monety pochodzą z V i IV wieku p.n.e., gdy Bliski Wschód znajdował się pod panowaniem Persji. Zbiór został określony jako „największa na świecie kolekcja monet z okresu perskiego”. Wiele z numizmatów to rzadkie lub nieznane wcześniej odmiany.

Najważniejszą z nich jest srebrna drachma, która nosi czytelny napis w języku aramejskim Jehud, czyli Juda.

„To najstarsza moneta z prowincji Judy” – wyjaśnia Haim Gitler, szef działu archeologicznego muzeum. Dlatego nazywa pochodzącą sprzed 2500 lat drachmę „pierwszą żydowską monetą”.


medo-persja
Perskie imperium Achemenidów

Numizmatyczne skarby przekazane do Muzeum Izraela powstały mniej więcej stulecie po tym, gdy perski władca Cyrus Wielki pokonał w roku 539 p.n.e. imperium babilońskie. Wtedy Persowie i Medowie, dwa zjednoczone ludy irańskie, stworzyły mocarstwo, które przez dwieście lat dominowało nad ówczesnym światem.

Upadek Babilonu i tolerancyjna polityka perskich władców z dynastii Achemenidów sprawiły, że Żydzi przebywający na wygnaniu mogli wrócić do swojej ojczyzny. Persowie zapewnili im swobodę religijną (Żydzi odbudowali świątynię w Jerozolimie) i pewną autonomię w obrębie prowincji Juda.

Jakieś stulecie przed tymi wydarzeniami, w VII wieku p.n.e., w królestwie Lidii w zachodniej Azji Mniejszej zaczęto wybijać najstarsze na świecie monety. Wykonane były z elektrum, stopu złota i srebra, którego złoża znajdowały się w tamtej krainie. W następnym, VI wieku p.n.e. Lidyjczycy zaczęli robić pieniądz również ze srebra i złota. Wtedy wynalazek monety szybko rozprzestrzenił się w innych krajach, w tym w licznych prowincjach perskiego imperium.

Juda, Samaria i Filistea, które były częścią perskiej satrapii obejmującej Syrię i Jerozolimę, już krótko po tym podchwyciły pomysł, by emitować swój własny bity pieniądz z kruszcu.

Ważąca 3,58 grama moneta z napisem „Juda” została podobno znaleziona w górach na południowy-zachód od Hebronu (ważne miasto w Judzie, jakieś 35 km na południe od Jerozolimy) i później zakupiona na aukcji przez nowojorskiego kolekcjonera starożytności Jonathana Rosena.


Muzeum Izraela w Jerozolimie (fot. Wikipedia)

Rosen – jak go nazwał New York Times, „jeden z najważniejszych na świecie kolekcjonerów zabytków Mezopotamii” – zgodził się przekazać cały bezcenny zbiór perskich monet do Muzeum Izraela w marcu 2013 roku. Samo przekazanie nastąpiło w listopadzie tego roku i zostało uznane za jedno z najważniejszych przejęć muzealnych roku.

Chociaż istnieje jeszcze kilka innych znanych przykładów monet z napisem „Juda”, to według Haima Gitlera ta unikalna srebrna drachma różni się od nich i najprawdopodobniej powstała na terenie Filistei, a jedynie przeznaczona była do użytku w prowincji Juda. „Dopiero później Juda zaczęła wybijać swoje monety” – wyjaśnia archeolog.

W okresie perskim prowincja Juda i sąsiadujące z nią Samaria i Filistea, były skrzyżowaniem cywilizacji, kultur, stylów i idei. Nic dziwnego, że monety z kolekcji Rosena reprezentują cały wachlarz artystycznych wpływów od Persji po Grecję, Anatolię i Egipt.

W prowincji Judzie – według ksiąg biblijnych napisanych w tamtym czasie – znano drachmy złote, które zapewne odpowiadały perskim darejkom, zaś srebro liczono w minach (por. Ezdrasza 2:69, Nehemiasza 7:70-72). Być może idea srebrnej drachmy przywędrowała z Grecji nieco później. Na wielu srebrnych pieniądzach z kolekcji można dostrzec sowę, symbol bogini Ateny, stały motyw attyckich drachm. Oprócz tego, monety noszą wizerunki bóstw, herosów i mitycznych bestii, a także zwierząt znanych na całym Bliskim Wschodzie – wielbłądów, koni, krów, orłów i lwów.

Również „najstarsza żydowska moneta” jest najwyraźniej okraszona motywami z mitologii. Według interpretacji izraelskiego uczonego, na awersie widoczna jest głowa Gorgony, przerażającej postaci z greckiej mitologii, ale stylizowana na egipską boginię Hator. Rewers natomiast przedstawia lwa stojącego okrakiem na byku, oraz aramejskie litery jod, he i dalet (Jehud, Juda).

Na podstawie stylizacji głowy Gorgony (którą przedstawiano dość często jako talizman chroniący przed złem) oraz kształtu liter, Haim Gitler datuje monetę „Judy” na wczesny IV wiek p.n.e.

drachma samariaMuzeum Izraela podkreśla niezwykłą różnorodność motywów i wysoki kunszt twórców monet, niespotykane w innych kolekcjach. Jako przykład podaje jedną z drachm z Samarii, która została wykonana z zastosowaniem optycznego triku. Kiedy przestawi się ją o 90 stopni, to widoczny lew zamienia się w brodatego mężczyznę.

Ponadto monety z tego okresu stanowią bardzo cenne źródło wiedzy o życiu codziennym i zwyczajach, wiedzy zazwyczaj niedostępnej z wykopalisk.

Obecnie w Muzeum Izraela można obejrzeć wybór najciekawszych eksponatów z kolekcji perskich monet. W przyszłości ekspozycja będzie uzupełniana o kolejne.

Gospodarze Muzeum mają nadzieję, że będzie się ona cieszyć podobnym zainteresowaniem, jak wystawa „Białe złoto” z 2012 roku, która prezentowała najstarsze na świecie, lidyjskie monety z elektrum.

Na podstawie The Times of Israel (ang). Dzięki informacji z portalu Erec Israel (pol.). Na obu stronach są duże zdjęcia monety „Judy” i monety z lwem zamieniającym się w brodacza.


..........................................................

Upada największy mit naszych czasów
Opublikowano 29/05/2019

[img]https://forumemjot.files.wordpress.com/2019/05/875194_qt5i_img_6745_83.jpg?w=617&h=411[/img]
Premier Wielkiej Brytanii Theresa May / Źródło: PAP/EPA / Wiktor Dabkowski

TAKI MAMY KLIMAT || Theresa May kilka dni temu wbiła idei demokracji nóż w plecy. Otwierając furtkę dla ponownego referendum ws. brexitu, premier Wielkiej Brytanii pokazała wprost – wyborcy mogą głosować, narodom się wydaje, że coś od nich zależy, a następnie „starsi i mądrzejsi” i tak decydują, jak ma być. Demokracja staje się ułudą.


Premier Theresa May wstępnie zgodziła się, aby parlament zagłosował ws. drugiego referendum brexitowego, które mogłoby zdecydować o pozostaniu Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

Jak to ujął bohater w jednym z filmów Zanussiego: Demokracja demokracją ale ktoś tym przecież musi rządzić!

Bo czym jest demokracja w istocie? Jeżeli porzucimy czczą gadaninę demoliberałów o prawach człowieka, gejów, kobiet i zwierząt, o globalnym ociepleniu i szacunku dla różnorodności, a skupimy się na meritum, to musimy uznać, że demokracja jest jedynie sposobem wybierania władzy i podejmowania decyzji. Grupa obywateli obdarzonych prawem głosu ustala jakieś rozwiązanie i podejmuje konkretną decyzję – zawiera ze sobą umowę. Traktuje się poważnie.

Na własne oczy widzimy, że ta idea, która wszak zapanowała w świecie Zachodu dopiero po 1945 roku, od dłuższego czasu już podupada. Wystarczy, że demokratyczny werdykt jest nie po naszej myśli i już dzień po tym, jak pełni frazesów o władzy ludu podawaliśmy sobie ręce nad urnami wyborczymi, zaczynamy podważać werdykt i rzucać się sobie do gardeł.

Obserwowaliśmy takie wypadki, czy to w wydaniu środowisk około kodziarskich w Polsce, czy lewicowych awanturników w USA, którzy dosłownie w dniu ogłoszenia wyniku wyborów zaczęli podważać prawa Trumpa do prezydentury.

Były to jednak grupy infantylnych, obrażonych wyborców, których ciężko traktować poważnie. Theresa May poszła o krok dalej.

Iluzja wyboru
O to okazuje się, że nieważna jest wola Brytyjczyków, którzy w 2016 roku poszli do urn decydując się na uniezależnienie swojego państwa od Unii Europejskiej. Bo to nie Bruksela, nie jakieś bojówki, ale sama premier Zjednoczonego Królestwa przyznała, że jest za tym, aby anulować wyniki referendum i dać wyborcom kolejną szansę, aby poprawnie zagłosowali.

Właściwie to nie ma znaczenia czy do referendum dojdzie, czy nie; tak samo jak nieważny byłby jego ewentualny wynik. Istotny jest sam fakt, że podważono wolę wyborców, że zachwiano całym mitem, na którym opiera się demokracja. Mitem ludzi wolnych i równych, którzy sami podejmują decyzje. I ponoszą konsekwencje swoich czynów.

W „Innych pieśniach” Jacka Dukaja pojawia się taka myśl, że demokracja de facto nie różni się niczym od wszelkich innych ustrojów politycznych oprócz tego, że do wszystkich kłamstw, jakimi posługują się monarchie, dyktatury i inne systemy dokłada jeszcze jedno oszustwo więcej. I teraz Theresa May pokazuje, że tak właśnie jest w istocie.

Bo decyzja o brexicie podjęta przez Brytyjczyków mogła być słuszna, mogła być błędna, ale najważniejsze jest to, że została podjęta. Do polityków (w Londynie i Brukseli) pozostało już tylko jedno – wdrożyć ją w życie. I z tego swojego jednego jedynego zadania nie potrafili się wywiązać. Nie potrafiła tego zrobić ani Wielka Brytania ani Unia Europejska, ani Theresa May ani Donald Tusk.

Zastanówmy się, skoro „starsi i mądrzejsi” ocenili, że Brytyjczycy nie mieli prawa wyprowadzić swojego państwa z Unii Europejskiej, że podjęli złą decyzję i trzeba dać im szansę, by się zastanowili i zagłosowali poprawnie, to czemu nie podważyć innych decyzji? Jeżeli we Francji wygra Marine Le Pen, to czemu nie uznać, że ten wybór też jest do poprawy? Jeżeli w Polsce PiS osiągnie większość konstytucyjną, albo Trump wygra drugą kadencję w USA? Dlaczego tych wszystkich polityków nie odwołać? Czemu nie dać wyborcom kolejnej szansy, by zagłosowali „tak jak należy”?

Wspomniane przykłady Polski i Francji nie są takie oderwane od rzeczywistości. Przecież od 4 lat obserwujemy, jak Polska znajduje się pod obstrzałem Komisji Europejskiej przez sam fakt, że obywatele ośmielili się wybrać nie tę partię, co należy. No chyba, że ktoś faktycznie wierzy w troskę Brukseli o „praworządność”. W takim razie polecam dostępny na YT film europosła Dobromira Sośnierza „Czego nie powinniście wiedzieć o PE”, który dobrze ukazuje, ile dla Unijczyków warte są takie wartości jak praworządność i demokracja.

A czemu Francja? Przypomnijmy sobie sytuację sprzed kilku miesięcy, gdy Marine Le Pen została przez sąd skierowana na… badania psychiatryczne. Czemu? Bo w internecie umieściła zdjęcia islamistów wykonujących egzekucję… Żeby sąd mógł taką decyzję podjąć, to europarlamentarzyści najpierw musieli uchylić Le Pen immunitet. Zrobili to z niekłamaną przyjemnością. Właściwie ciężko to nawet skomentować.

Oligarchia antynarodowa
Trzeba jednak przyznać, że Theresa May nie jest tutaj innowatorem. Pierwsze kroki stawiali włodarze Unii Europejskiej ponad 10 lat temu, gdy na agendzie była sierota po nieudanym projekcie europejskiej konstytucji – Traktat lizboński.

To wtedy w referendum dotyczącym ratyfikowania traktatu obywatele Irlandii zagłosowali przeciwko. To wtedy również „starsi i mądrzejsi” uznali, że tak nie może być, by jacyś wsteczniacy hamowali postęp całej wspólnoty (przypomnijmy też, że to właśnie na Irlandię czekał prezydent Lech Kaczyński, za co spotkała go olbrzymia krytyka salonów III RP). Dlatego rok po tym jak Irlandczycy ośmielili się powiedzieć „nie” dalszym planom integracyjnym, zorganizowano kolejne referendum i władowano miliony na kampanię i propagandę. Tym razem wyniki referendum były po myśli unijnych elit. Nikt już nie chciał urządzać trzeciego głosowania.

„Lud nigdy nie wybiera. Co najwyżej ratyfikuje” – twierdził kolumbijski myśliciel Nicolás Gómez Dávila. Widać, że obecnie nawet z tą ratyfikacją bywa średnio.

Jeszcze bardziej szokująca historia wydarzyła się we Włoszech (państwie założycielskim!), gdzie za pomocą instytucji finansowych, banków i agencji ratingowych Niemcy i Francja doprowadziły do dymisji rządu Silvia Berlusconiego, a następnie narzucenia Włochom rządu Maria Montiego – byłego komisarza europejskiego. Timothy Geithner, były amerykański sekretarz skarbu, ujawnił kilka lat temu, że Bruksela w celu obalenia Berlusconiego m.in. prosiła o pomoc władze USA poprzez machinacje finansowe. Demokracja do rozpuku!

Włosi również całkiem niedawno mogli się przekonać o trosce Unijczków o ich kraj, gdy niemiecki komisarz Gunther Oettinger stwierdził z nadzieją, że rynki finansowe „nauczą” Włochów, na kogo powinni głosować. Czy to wszystko da się to nazwać inaczej niż „demokracją sterowaną”?

Po prostu obywatele Europy tak długo mają prawo głosu, jak długo głosują po myśli brukselskiej oligarchii. Bo tak to trzeba nazwać – obserwujemy dobijanie demokracji narodów na rzecz nowego systemu politycznego, którego serce znajduje się w Brukseli.

Dlatego też demoliberalna propaganda tak zajadle zwalcza wszelkie przejawy nacjonalizmów, dlatego po cichu (?) dąży do rozbijania państw narodowych. W tej walce jest wykorzystane hasło „demokracji”, co jest wszak śmiesznym wybiegiem, parawanem, który przesłania prawdziwe cele.

Zwalczanie państw narodowych czy szerzej nacjonalizmu czy nawet fenomenu Europy Narodów nie powinno dziwić, bo to właśnie nowoczesne europejskie narody od swojego początku były związane z ideą demokracji. Dzisiaj o tym się już nie chce pamiętać, ale to nacjonalizm na przełomie XIX i XX był nurtem do bólu demokratycznym, który opowiadał się przeciwko dawnemu porządkowi – ancien régime. Dlatego też relacje między konserwatystami a narodowcami były tak skomplikowane, a często wprost wrogie.

Zostawmy jednak te dywagacje historyczne na boku. Znaczenie ma fakt, że pojęcie nowoczesnego narodu jest niezwykle mocno związane z ideą demokracji. Rozbijając państwa narodowe, unijne elity zmierzają do stworzenia nowego systemu politycznego, w którym centralne miejsce zajęłaby Bruksela oraz nowy typ oligarchii sprawującej realną władzę. Państwa członkowskie zostałyby sprowadzone do roli landów, a narody musiałyby się pożegnać z jakąkolwiek demokracją realną. Jej miejsce zajmie demokracja kontrolowana, demokracja europejska, czy też mówiąc wprost – demokracja niedemokratyczna. Dokładnie taka jaką teraz obserwujemy na Wyspach.

Śladami Ventotene
„Demokracja niedemokratyczna”, do której dążą unijne elity nie powinna nas dziwić. Wszak to nad wejściem do Parlamentu Europejskiego widnieje wielki napis „Altiero Spinelli” sławiący włoskiego komunistę zwanego czasem „ojcem Unii Europejskiej”, współautora „Manifestu z Ventotene”, w którym przedstawił swój plan na integrację europejską.

Unia Europejska bardzo chętnie zwalcza wszelkie przejawy ksenofobii, nienawiści i, oczywiście, swoiście rozumianego faszyzmu, ale już o komunizmie – najbardziej zbrodniczej ideologii w historii ludzkości – niestety nie pamięta. Nie tylko nie pamięta, ale wręcz puszcza oko do jej zwolenników. Bo jak inaczej nazwać fakt, że wspomniany manifest stał się fundamentem dla integracji europejskiej, a nad wejściem do serca UE widnieje nazwisko jego współautora?

W tymże manifeście Spinelli (wraz z drugim autorem Ernesto Rossim) stwierdza, że suwerenność narodowa była zjawiskiem pozytywnym tak długo, jak długo mogła służyć jako taran do niszczenia dawnego konserwatywnego porządku, gdy jednak ów porządek ostatecznie upadł, to same narody stały się źródłem reakcjonizmu i wstecznictwa. Należy zatem z nimi walczyć, jak kiedyś to one walczyły z sojuszem tronu i ołtarza. Celem jest oczywiście to, co część elit unijnych już teraz otwarcie podnosi – stworzenie wielkiej, paneuropejskiej federacji. Federacji antynarodowej oczywiście.

Komunistyczni ojcowie Unii Europejskiej rzecz jasna mają usta pełne frazesów o demokracji, ale opowiadają się właśnie za taką demokracją, jakiej popis dała Theresa May kilka dni temu – chodzi o „prawdziwą demokrację”, czyli demokrację, która działa z pominięciem narodów, z pominięciem wyborców.

Prawdziwą naturę manifestu możemy odkryć na jego ostatnich stronach, gdy autorzy wprost stwierdzają, że aby zatriumfował nowy wspaniały świat, to „siły postępowe” będą musiały działać w interesie wyborców, ale z ich pominięciem, gdyż wola ludu jako taka „jeszcze nie istnieje”. Rewolucjonistami ma kierować „świadomość reprezentowania najgłębszych potrzeb współczesnego społeczeństwa”. Po prostu mają to być elity „starsze i mądrzejsze” od głupich, prostych Niemców, Włochów, Bułgarów czy Polaków.

W końcu Spinelli i Rossi pozwalają sobie na odrobinę szczerości, stwierdzając, że to „dyktatura partii rewolucyjnej stworzy nowe państwo, a wokół niego – nową, prawdziwą demokrację”. Brzmi jakoś znajomo.

„Manifest z Ventotene kończy się zatem tak, jak każda rewolucyjna utopia: mówimy demokracja, ale myślimy dyktatura partii, mówimy wolność, ale myślimy komunizm” – podsumowuje prof. Jacek Bartyzel. Nic dodać, nic ująć.

Błękitny komunizm
Ktoś może wzruszyć ramionami, twierdząc, że manifest komunisty to jedno, a prawdziwe życie to inna historia. Nie do końca. Nie chodzi tylko o to, że nazwiskiem komunisty został nazwany jeden z budynków Parlamentu Europejskiego, że na wyspę Ventotene lata Angela Merkel, by mu składać hołd. To symbole (ważne, ale jednak symbole). Sam Spinelli był komisarzem ds. polityki przemysłowej, badań i rozwoju technologicznego oraz eurodeputowanym (wybrany w pierwszych bezpośrednich wyborach z poparcia… Włoskiej Partii Komunistycznej), ale przede wszystkim był inspiracją dla dzisiejszych zwolenników kursu federacyjnego, zgodnie z którym państwa narodowe mają ulec anihilacji.

A następców Spinelli ma wielu w obecnej Unii.

„Altiero Spinelli nakreślił w swoim Manifeście z Ventotene fundamenty federalnej Europy. Jego słowa rozbrzmiewają dzisiaj” – przekonywał nie tak dawno na Twitterze Guy Verhofstadt, szef frakcji ALDE w PE. Ten sam, który grzmiał o „60 tys. faszystów” maszerujących ulicami Warszawy 11 listopada.

Verhofstadt „jedynie” odwołuje się do komunisty, ale wielu innych unijnych działaczy ma wprost czerwone korzenie. Jose Barroso, przewodniczący (!) Komisji Europejskiej, zaczynał swoją karierę polityczną w maoistycznej partii, komisarz unijna Federica Mogherini z kolei była członkiem młodzieżówki komunistycznej partii FGCI, Pierre Moscovici, komisarz ds. ekonomicznych, swoją przygodę z polityką zaczynał w kręgach komunistycznej ligi rewolucyjnej, komisarz Catherine Ashton również „wąchała się” z komunistami za młodu. Nawet sam Jean-Cloude Juncker chwalił się w jednym z wywiadów, że w młodości „ocierał się” o IV Międzynarodówkę.

A to przecież jedynie najważniejsze postaci, siedzące na samym świeczniku – wierzchołek góry lodowej. Jeżeli akceptujemy, że u szczytu Unii Europejskiej funkcjonują osoby z „przygodami” komunistycznymi na koncie, to nie dziwmy się, że później nam fundują „prawdziwą demokrację”.

Tymczasem żadnej „demokracji europejskiej”, o której tyle opowiadają, nigdy nie będzie, gdyż demokracja to władza – kratos – demosu. A nie ma czegoś takiego jak europejski demos, nie ma europejskiego narodu, społeczeństwa. Dlatego też demokracja europejska musi oznaczać jedynie frazes, pretekst dla kształtującej się oligarchii, która dla wyborców nie ma niczego oprócz pogardy.

Jeszcze smutniejsze, że dokładnie taką „demokrację” swoim obywatelom zafundowała premier Theresa May, traktując ich jako niedojrzałych szczeniaków, którzy nie dorośli do wyborów i będą tyle razy głosować, aż zagłosują odpowiednio. Trzeba przyznać, że May starała się wykonać swoją misję, przekonując, że Wielka Brytania powinna uszanować wolę wyborców, i w ostateczności podała się do dymisji. To wszystko prawda, ale sama wola Brytyjczyków została podważona, drzwi uchylono – damage is already done.

Polska na tle tego szaleństwa musi się jawić jako wyspa normalności. Pozostaje jedno niepokojące pytanie: jak długo jeszcze?

_____________

24 maja 2019


https://dorzeczy.pl/kraj/103763/Upada-najwiekszy-mit-naszych-czasow.html
https://forumemjot.wordpress.com/2019/05.....more-66264

Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 06:42, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Około 60 senatorów USA wysyła list do Morawieckiego ws. restytucji mienia Żydom. Data jego ujawnienia nieprzypadkowa
Opublikowano 29/05/2019

Jak informuje Marcin Makowski dla Wirtualnej Polski, grupa niespełna 60 amerykańskich senatorów podpisała i wysłała list do premiera Mateusza Morawieckiego, domagając się restytucji mienia na rzecz Żydów w Polsce. Portal powołuje się na źródła w Kongresie USA

. List ma być ujawniony w przeddzień wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. – To element walki między Departamentem Stanu a Kongresem – twierdzi informator WP.


– W Polsce sądzi się, że postawa Ameryki wobec restytucji mienia na rzecz Żydów i JUST Act 447 to monolit. To nieprawda, w tej chwili jesteśmy świadkami konfliktu między Kongresem a Departamentem Stanu, który wg tego pierwszego celowo ociąga się z przekazywaniem corocznych raportów związanych z kwestiami restytucyjnymi w Europie – mówi informator Wirtualnej Polski związany z Kongresem Stanów Zjednoczonych. Dodaje także, że elementem sporu i presji wywieranej na Departament Stanu ma być list niemal 60 senatorów amerykańskich do szefa polskiego rządu. To ponad połowa członków izby wyższej Kongresu, która liczy 100 osób.

Marcin Makowski, który jest także publicystą tygodnika „Do Rzeczy” ustalił, że autorzy listu żądają „zdecydowanego działania polskiego rządu w sprawie restytucji mienia pożydowskiego w kontekście ustawy JUST Act 447”. Pismo ma zostać ujawnione w mediach tuż przed wizytą Andrzeja Dudy w Białym Domu. Prezydent ma odwiedzić Stany Zjednoczone 12 czerwca.

– Departament Stanu obawia się, że ten list zostanie potraktowany jako element presji na polski Sejm. Nie chcemy do tego dopuścić – przekonuje informator. Według niego amerykańscy dyplomaci mają świadomość, że premier Morawiecki nie odniesie się do tak sformułowanego pisma – oficjalnym partnerem w stosunkach międzynarodowych są agendy rządowe USA, czyli Departament Stanu, nie zaś kogresmani czy senatorowie.

Wśród sygnatariuszy listu znajdować mają się głównie przedstawiciele Partii Demokratycznej. Żądania polityków podpisanych pod listem mają być motywowane ich przeświadczeniem „rosnącym antysemityzmem w Polsce”.

Podobna sytuacja miała już miejsce rok temu, gdy pod koniec kwietnia grupa 59 senatorów amerykańskich napisała podobny list do premiera Morawieckiego, apelując o „przyjęcie ustawy reprywatyzacyjnej, która byłaby sprawiedliwa wobec ocalałych z Holokaustu polskich Żydów i ich rodzin”. Jednocześnie sygnatariusze tamtego pisma wyrażali rozczarowanie, bo „Polska jest jedynym dużym państwem Europy, które do tej pory nie przyjęło narodowej, kompleksowej ustawy przewidującej restytucję mienia bądź odszkodowania za własność prywatną”. List, który powstał teraz ma być kolejną inicjatywą tego rodzaju i tego samego środowiska politycznego w kwestii restytucji mienia.

______________


https://dorzeczy.pl/kraj/104360/wp-prawi.....dkowa.html

https://forumemjot.wordpress.com/2019/05.....more-66277
.....................................


Forum Żydów Polskich mówi wprost: „Partia rozsądnie prożydowska (PiS) – wygrywa”
Autor: emjot

Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego budzą ogromne emocje. Skomentowało je także Forum Żydów Polskich. Nie owijali w bawełnę.

Państwowa Komisja Wyborcza podała oficjalne wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. Zwycięzcą, jak już było wiadomo wcześniej, zostało Prawo i Sprawiedliwość.


Na PiS głosowało 45,38% uprawnionych. Koalicję Europejską poparło natomiast 38,47% wyborców, a Wiosnę Roberta Biedronia 6,06%. Pozostałe ugrupowania – Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy z poparciem 4,55%, Kukiz’15 3,69%, a Lewica Razem – Partia Razem, Unia Pracy, Ruch Sprawiedliwości Społecznej – 1,24%, nie przekroczyły progu wyborczego.

Na profili Forum Żydów Polskich zamieszczono krótki wpis z komentarzem do wyników wyborów do Europarlamentu w Polsce.

„Wyniki wyborów z perspektywy FŻP:
1.antysemici poniżej progu (Konfederacja).
Wniosek: w Polsce antyżydowskość nie popłaca.

2.partia rozsądnie prożydowska (PiS) – wygrywa.
Wniosek: w Polsce prożydowskość (rozsądna) nie przeszkadza” – czytamy.


____________

Forum Żydów Polskich mówi wprost: „Partia rozsądnie prożydowska (PiS) – wygrywa”

https://medianarodowe.com/forum-zydow-po.....s-wygrywa/
https://forumemjot.wordpress.com/2019/05.....more-66251

Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Azizami




Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 1071
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 06:50, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

@Jerzy, mogę od czasu do czasu wrzucić tu filmik? nie zawsze będzie mądry i wartościowy materiał, ale lepsze to niż nic Very Happy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:12, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Azizami napisał:
@Jerzy, mogę od czasu do czasu wrzucić tu filmik? nie zawsze będzie mądry i wartościowy materiał, ale lepsze to niż nic Very Happy


Oczywiscie ,ze mozesz Smile Usmialem sie zdrowo ogladajac kolejne wcielenie Adolfa:)
..............................

Od wielu lat jestem podobnego zdania: tak dlugo dopoki mieszkancow tzw'zachodu" bedzie stac na tanie produkty zrobione w Chinach tak dlugo nie beda walczyc o godziwe zatrudnienie i godziwa place we własnych krajach.


Stephen K. Bannon at the XVI EURASIAN MEDIA FORUM



Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:28, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy Ulicki-Rek napisał:
Wybacz mój szanowny rozmowco ,ze nie bede sie wdawal z Toba w religijne dyskusje.Podrzucilem material ,ktory uwazalem za interesujacy .To wszystko.Co ty z tym zrobisz to twoja sprawa. ja nie bylem autorem tego tekstu a tylko posłańcem Smile


Acha, czyli jak udostępnisz czyjąś, a nie swoją własną manipulacje, to nie ma w tym nic złego bo ty tylko udostępniałeś ale autorem jest ktoś inny? Jakbyś ukrywał przed policją w piwnicy swojego domu przedmioty ukradzione przez twojego znajomego, i nic o tym nie powiedział, to też nie ma w tym nic złego, bo przecież to nie ty ukradłeś?
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
good why




Dołączył: 09 Lut 2015
Posty: 537
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:01, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pompujemy bitkunia Smile
_________________
"Uwielbiam good why'a" - chemicloo
"Aj waj, wypunktował mnie. Lecę po ratunek do gei" - chemicloo vel WZBszambo alias szeklan itp.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azizami




Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 1071
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:38, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pompujemy i pan Janusz chciał się wypowiedzieć Very Happy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:14, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Azizami napisał:
Pompujemy i pan Janusz chciał się wypowiedzieć Very Happy


Doskonaly material >Dziękuję za podrzucenie.
Polecam obejrzenie w całości

Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:41, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

good why napisał:
Pompujemy bitkunia Smile


Co do mnie to akurat i tak już dawno chciałem coś takiego napisać. Nie zagłębiałem się w temat tych żydowskich monet, bo mnie to nie obchodzi, ale na marginesie to już kiedyś zauważyłem jak Jerzyk-fircyk bez zastanowienia (albo w pełni świadomie i w zamierzonym celu?) wrzuca coś co się chuja faktów nie trzyma i jest zwykłą manipulacją. A jak ktoś mu na to zwróci uwagę, to albo ignoruje, albo odpowiada kąśliwie jakimś prymitywnym wierszykiem, fraszką, krótkim uszczypliwym zdaniem ad personam lub po prostu bagatelizuje swój czyn "że on jest tylko posłańcem, a dyskutować to z autorem".
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Piioottrr




Dołączył: 29 Mar 2011
Posty: 990

PostWysłany: 22:54, 30 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

przeciez to tylko jego pierdoly...
_________________
https://www.biblest.com.pl/dziennik.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:19, 31 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Piioottrr napisał:
przeciez to tylko jego pierdoly...

I sam na to wpadles Smile
JUR
.....................

Przerywam zmowę milczenia, czyli o czym nie powiedział Stanisław Krajski (cz. 1.)
Opublikowano Maj 9, 2019 by emjot



Dlaczego w naszym kraju, powszechnie uważanym za religijnie tradycyjny, tak łatwo, bez żadnego oporu, przeforsowano zmiany posoborowe?

Szczerze się przyznam, że coraz rzadziej sięgam po naukowo-publicystyczny dorobek Stanisława Krajskiego. Im częściej pojawia się on w przestrzeni publicznej, tym mniej ciekawego ma do powiedzenia. Jednak dziś mimo wszystko połasiłem się na wysłuchanie jego najnowszego materiału internetowego. Skuteczną przynętą okazało się intrygujące brzmienie tytułu dwunastominutowego wywodu: Masoneria przyczyniła się do kryzysu polskiego Kościoła Katolickiego (pisownia oryginalna).


Oczekiwania miałem wielkie, bo zaproponowany temat jest mi szczególnie bliski. Od dobrych kilkunastu lat staram się uchwycić logikę procesów, które doprowadziły do totalnej degrengolady Kościoła w Polsce we wszystkich obszarach jego funkcjonowania.

Swoje dociekania rozpocząłem dawno temu od postawienia prostego pytania: dlaczego w naszym kraju, powszechnie uważanym za religijnie tradycyjny, tak łatwo, bez żadnego oporu, przeforsowano zmiany posoborowe? Dziś wiem, że proces przygotowywania polskich katolików i całej struktury hierarchicznej do zaakceptowania reform usankcjonowanych Soborem Watykańskim II rozpoczęto jeszcze przed wybuchem I wojny światowej, a całą współczesną historię Kościoła katolickiego w Polsce należałoby tak naprawdę napisać na nowo. Wypełnianie treścią licznych białych plam i odkłamywanie oficjalnych i politycznie poprawnych formułek wymaga nie tylko detektywistycznego zacięcia, ale i sporej odporności psychicznej: wiele razy sam na własnej skórze doświadczyłem różnych form agresji ze strony zacnych katolików uwiedzionych zatrutą, wręcz bandycką, posoborową narracją.

Wiem, że prawda jest niezwykle bolesna, ale kierowani troską o przyszłość Kościoła w Polsce musimy ją w całości poznać i ujawnić. A od kogóż mielibyśmy tego oczekiwać, jeśli nie od osoby powszechnie uchodzącej za specjalistę od wpływu tajnych stowarzyszeń na naszą rzeczywistość, również tę eklezjalną?

Niestety, mój początkowy entuzjazm gasł z każdą sekundą monologu Stanisława Krajskiego. Owszem, zaczął obiecująco od postawienia niezwykle ważnego pytania: co się dzieje z polskim Kościołem? Potem już było tylko gorzej. Za początek upadku polskiego Kościoła Krajski uznaje okres PRL-u.

To taka bardzo wygodna teza, gdyż prawie całe zło można zgonić na komunistów i sowietów. To oni mieliby korumpować hierarchów (Krajski palcem wskazuje na biskupa Pieronka) i pilnować, by Kościół zaczął osłabiać się od wewnątrz.

Drugim źródłem zła w Kościele była – zdaniem Krajskiego – niewłaściwa polityka personalna prowadzona przez kolejnych nuncjuszy papieskich, którzy mieszali się w wewnętrzne polskie sprawy i samodzielnie decydowali o nadawaniu sakr biskupich. Nawet kolejni papieże, w tym Jan Paweł II, nie bardzo zdawali sobie sprawę z tego, kto zostaje mianowany biskupem.

No i tyle. To już cała diagnoza postawiona przez Krajskiego, który wyraźnie męczył się przed kamerą i lał przysłowiową wodę, by czymś wypełnić te dwanaście minut tak naprawdę ukradzione każdemu słuchaczowi. Nie mam pojęcia, czy Krajski dysponuje szerszą wiedzą od tej, którą tak nieporadnie i rozczarowująco zaprezentował. Jeśli ma świadomość, że rzucił się z motyką na słońce, a chciałby w przyszłości rzetelnie mierzyć się z tym tematem, szczerze zachęcam go do wspólnej intelektualnej wprawki.

Przestrzeń publiczna pełna jest mniej lub bardziej wiarygodnych doniesień próbujących demaskować istnienie wpływających na losy świata tajnych sprzysiężeń. W ostatnich latach największą popularność zyskały te dotyczące Iluminatów. Obok nich pojawiają się liczne wątki opisujące wszelkie odcienie masonerii, demonicznych kultów i cały alfabet służb specjalnych.

Zaskakująco niewiele informacji odnosi się do zorganizowanych mafii działających w obrębie Kościoła katolickiego, a już polska rzeczywistość eklezjalna na pierwszy rzut oka wydaje się być wolna od jakiejkolwiek skazy o takim charakterze. Owszem, na upartego można by tu wskazać na nieformalną strukturę tzw. księży patriotów, afirmujących powojenny system polityczny, lecz jej znaczenie było marginalne. W żadnym razie na miano spisku nie zasługują również wciąż ujawniane przypadki współpracy duchownych ze służbami specjalnymi PRL. Oprócz zwykłego donoszenia na przyjaciół i znajomych, ich działalność nie wykazywała cech konstruktywnych: nie budowali siatek agenturalnych ani lobbystycznych. To byli typowi wolni strzelcy.

Czy zatem możemy spać spokojnie w przekonaniu, że Kościół w Polsce działa w myśl praw Bożych, a swoje cele, czyli zbawienie ludzi i rozkrzewienie religii Chrystusowej na ziemi, realizuje wyłącznie poprzez duchownych kierujących się ponadczasową dewizą ad maiorem Dei gloriam?

Nic z tych rzeczy. Mamy u siebie do czynienia z przysłowiową stajnią Augiasza czekającą na swojego Heraklesa. Tajne koterie uzyskały dominujący wpływ na politykę personalną Kościoła, czyli na obsadę najważniejszych stanowisk na szczeblu centralnym i w diecezjach.

Najlepszym na to dowodem jest casus jawnej współpracy prominentnych kapłanów diecezji bydgoskiej z masońską organizacją Rotary Club i rozpostarcie nad nimi parasola ochronnego przez biskupa Jana Tyrawę (historię swojej skargi powodowej do sądu biskupiego bogato udokumentowałem w facebookowej grupie Konfraternia Białych Marianów). Z kolei kapłani próbujący trzymać się Świętej Tradycji są marginalizowani i karnie delegowani do miejsc trudno dostępnych dla wiernych. Ich pacyfikacja przebiega w sposób sprawny i dobrze zorganizowany. W tym miejscu niejeden czytelnik pokręci głową z powątpiewaniem: czy możliwe, skoro jeszcze do niedawna Kościołowi w Polsce przewodził Prymas Tysiąclecia a patronował mu święty papież-Polak? Aby na to pytanie odpowiedzieć, musimy wybrać się w podróż w czasie.

Zanim przeniesiemy się do międzywojnia, zatrzymajmy się na chwilę w latach 60-tych XX wieku. To wtedy do biskupa włocławskiego Antoniego Pawłowskiego niespodziewanie dotarł list dyscyplinujący. Nadawcą pisma był sam Prymas Wyszyński. Co skłoniło głowę Kościoła w Polsce do takiego niecodziennego działania?

Otóż biskup Pawłowski z wielką nieufnością odnosił się do tych kapłanów ze swojej diecezji, którzy w swoim życiorysie wpisaną mieli przynależność do Stowarzyszenia Kapłanów Świeckich Miłości Apostolskiej, potocznie zwanego stowarzyszeniem charystów. Wymagał od nich złożenia specjalnej przysięgi, w której odcinali się oni od tej organizacji i jakichkolwiek poufnych kontaktów z jej członkami.

Pikanterii całej sprawie dodaje kilka smaczków. Do charystów należeli obaj hierarchowie, których nazwiska znajdowały się liście dyscyplinującym, czyli nadawca i adresat! I dalej: wybuch drugiej wojny światowej zakończył działalność charystów i oficjalnie nigdy na nowo nie zorganizowali się.

Dlaczego więc jeszcze dwadzieścia lat po zakończeniu wojny biskup Pawłowski tak bardzo ich się obawiał? Co takiego o nich wiedział, że nie życzył sobie ich obecności w swojej diecezji? I wreszcie: czy ta wiedza była powodem jego tragicznej śmierci (zginął w wypadku samochodowym 16 września 1968 roku)? Być może na te pytania już nigdy nie otrzymamy zadowalających odpowiedzi, lecz próbować musimy. Stawką jest przecież zbawienie wielu dusz.

By szukać początków zagadkowego Stowarzyszenia Kapłanów Świeckich Miłości Apostolskiej musimy przenieść się do roku 1914. To wtedy na uniwersytecie w szwajcarskim Fryburgu spotkali się dwaj polscy studenci: x. Antoni Bogdański i x. Władysław Korniłowicz (obaj późniejsi promotorzy kariery x. Stefana Wyszyńskiego). Podjęli oni wówczas decyzję o utworzeniu na ziemiach polskich stowarzyszenia dla duchowieństwa diecezjalnego, którego cele – przynajmniej te oficjalnie formułowane – koncentrować się miały na uświęcaniu członków organizacji oraz uskutecznianiu ich pracy apostolskiej. Krótko mówiąc miałaby to być organizacja bratniej pomocy kapłańskiej, wzajemnego wspierania się w codziennej posłudze. A jak było naprawdę? Czy uprawnione były zarzuty podnoszone przez przeciwników stowarzyszenia, o tworzeniu niejawnych koterii zainteresowanych obsadzaniem stanowisk i przydzielaniem kościelnych godności? Zanim przyjrzymy się karierom członków Stowarzyszenia Kapłanów Świeckich Miłości Apostolskiej, warto w tym miejscu uzupełnić stawiane wobec nich oskarżenia: promowali oni całą gamę poglądów modernistycznych, afirmowanych później przez Sobór Watykański II.

Choć koteria charystowska rozwijała się głównie w diecezji włocławskiej i lubelskiej (KUL), to miała swoich aktywnych członków również w diecezjach: wileńskiej, krakowskiej, płockiej, podlaskiej, pińskiej, kamienieckiej i łomżyńskiej. Posiadała dwa organy prasowe: „Charistas Christi” i “Pax Tecum”. Na jej czele stała Rada Naczelna powoływana przez Walny Zjazd. Dziś znamy około pięćdziesiąt nazwisk osób należących do Stowarzyszenia Kapłanów Świeckich Miłości Apostolskiej. Co ciekawe, oprócz kapłanów są wśród nich nazwiska osób świeckich i jednej siostry zakonnej. Z tego wniosek, że nie przestrzegano statutowych zapisów o charakterze tej organizacji, a jej emanacja penetrowała obszary o wiele szersze od wcześniej zakładanych. Nie wiadomo, jaki był rzeczywisty stan liczebny organizacji działającej oficjalnie do 1939 roku. Co prawda źródła wymieniają ponad pięćdziesiąt nazwisk, ale wątpliwe jest, by była to lista zamknięta. Po wojnie podejmowano wysiłki zmierzające do jej reaktywacji. Podobno były one nieudane, ale casus biskupa Pawłowskiego każe nam sceptycznie podchodzić do tej informacji. Tym bardziej, że wśród osób odnowicieli mieliby znaleźć się tak prominentni kapłani, jak x. Józef Iwanicki (w latach 1951-1956 rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, przed wojną związany z seminarium duchownym we Włocławku i tamtejszym miesięcznikiem „Ateneum Kapłańskie” kierowanym wtedy przez x. Stefana Wyszyńskiego) oraz x. Kazimierz Majdański (wychowanek i późniejszy wykładowca seminarium duchownego we Włocławku, student uniwersytetu we Fryburgu, redaktor naczelny „Ateneum Kapłańskiego”, biskup pomocniczy włocławski).

Jak widzimy, pewne miejsca i przestrzenie eklezjalne – zapewne nieprzypadkowo – okazują się szczególnie związane z obecnością charystów: byli tam, gdzie możliwość werbowania i kształtowania tych kleryków i młodych księży, którzy zdawali się wybijać ponad przeciętność.

O statutowej działalności Stowarzyszenia Kapłanów Świeckich Miłości Apostolskiej wiemy niewiele ponad to, że organizowali wewnętrzne spotkania i płacili składki. W 1929 r. charyści w akcie darowizny otrzymali w akcie darowizny ponad sześćset hektarowy majątek Zagrodnica. Donatorką była Zdzisława Wodzińska, którą do tego kroku przekonał jeden z charystów, proboszcz parafii z Izbicy Kujawskiej, x. Marian Chytrzyński. Z niezrozumiałych powodów po kilku latach charyści przekazali te dobra orionistom. Można przypuszczać, że rozwój stowarzyszenia został przyhamowany z powodu mniejszego zaangażowania obu jego założycieli. X. Bogdański zmagał się już wtedy ze śmiertelną chorobą (ostatnie lata życia spędził na parafii w Skulsku i tam „przepowiedział” prymasostwo x. Wyszyńskiemu), a x. Korniłowicz w wyniku swoistego zamachu kuluarowego objął rządy nad ośrodkiem w Laskach (miejsce to wciąż odgrywa kluczową rolę w procesie destrukcji Kościoła katolickiego w Polsce) i ono stało się jego oczkiem w głowie.

Krótkie informacje o kilku członkach Stowarzyszenia Kapłanów Świeckich Miłości Apostolskiej.

1. X. Antoni Bogdański (moderator generalny stowarzyszenia) był jednym z założycieli związku charystów. Pełnił on funkcję Naczelnego Kapelana Związku Harcerstwa Polskiego, był członkiem jego Rady Głównej. Wykładał teologię moralną w seminarium duchownym we Włocławku oraz dyrektorował tamtejszemu Liceum Piusa X. W obu tych placówkach miał bezpośrednią styczność z młodym Stefanem Wyszyńskim. Z pełną odpowiedzialnością można rzec, że był najbliższym opiekunem i patronem przyszłego Prymasa. Zresztą już w 1938 roku zapowiedział Wyszyńskiemu, że ten zostanie głową Kościoła w Polsce. Nie zadziałał tu jednak żaden charyzmat proroctwa x. Bogdańskiego, ale rzetelna wiedza o zakulisowych knowaniach kościelnych koterii. Sprawowane przez niego funkcje umożliwiały mu ciągły werbunek najlepszych kandydatów do stowarzyszenia.

2. X. Franciszek Krupa (Korszyński), student na uniwersytecie we Fryburgu, redaktor „Ateneum Kapłańskiego”, w latach 1939–1948 rektor Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku, w latach 1946–1962 biskup pomocniczy włocławski. Od 1925 roku pełnił rolę prezesa związku charystów.

3. X. Stanisław Mystkowski, w latach 1920-1929 sekretarz x. kardynała Kakowskiego, a następnie wicerektor seminarium duchownego w Warszawie, moderator charystów w diecezji warszawskiej.

4. X. Józef Dunaj, dziekan w seminarium duchownym we Włocławku, prokurator generalny charystów.

5. X. Jan Adamecki, student na uniwersytecie we Fryburgu, profesor Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku, w latach 1960-1972 redaktor „Ateneum Kapłańskiego”, kurator włocławskiego archiwum diecezjalnego, cenzor ksiąg kościelnych, mistrz formacji u charystów.

6. X. Antoni Pawłowski, profesor seminarium duchownego w Warszawie i Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, biskup włocławski,

7. X. Stanisław Czajka, student i doktorant KUL, w latach 1936-1944 rektor seminarium częstochowskiego w Krakowie, a w latach 1944-1965 biskup pomocniczy diecezji częstochowskiej.

8. X. Jerzy Matulewicz, promotor charystów w diecezji wileńskiej, w której był biskupem w latach 1918-1925. To on fałszywie „odrodził” zakon mariański.

W drugiej części tego artykułu opisane zostaną sylwetki kilku innych charystów, ze szczególnym uwzględnieniem x. Korniłowicza i jego misji w Laskach, a także x. Wyszyńskiego. Kilka zdań poświęcimy udziałowi charystów w obradach Soboru Watykańskiego II i odniesiemy się do hipotez dotyczących dzisiejszej aktywności charystów. Powrócimy również do zagadek związanych ze śmiercią Prymasa Hlonda i bp. Łukomskiego.

***

Komentarz:

Krzysztof Zagozda 8 maja 2019, 23:24
w Przerywam zmowę milczenia, czyli o czym nie powiedział Stanisław Krajski (cz. 1.)

@Krzysztof Zagozda Zapomniałem dopisać, że abp Matulewicz był dobrodziejem i donatorem charystów. Nie wiem, czy przynależał do nich formalnie.
Zobacz::

Dziwne święcenia Włocha z Krakowa w prywatnej kaplicy w Warszawie…
X. Luigi Villa: Jan Paweł II “masonem”?
HIERARCHOWIE ŻYDOWSCY POLSKIEGO EPISKOPATU


..................................

Przerywam zmowę milczenia, czyli czego Krwawa Luna szukała w Laskach? (cz. 2.) Czego Krwawa Luna szukała w Laskach?
Opublikowano 30/05/2019 by emjot


Po opublikowaniu pierwszej części z planowanego cyklu artykułów poświęconych spiskowi trawiącego od wewnątrz Kościół katolicki w Polsce dotarło do mnie wiele komentarzy, wśród których przeważały takie, których celem było wybicie mi z głowy chęci do publikowania kolejnych treści. Jako że nadzwyczaj strachliwy nie jestem, że proponuję dziś Czytelnikom tekst, który kilka miesięcy temu ukazał się w zamkniętej grupie facebookowej – Konfraternia Białych Marianów, a dotyczący miejsca kluczowego dla eklezjalnych spiskowców, czyli podwarszawskich Lasek.


Od razu przepraszam, że materiały zamieszczane w tym cyklu będą ukazywały się nieregularnie i z pominięciem chronologii wydarzeń. Logiczna całość, jeśli tylko „okoliczności” pozwolą, ukaże się w formie książkowej. Zapraszam do lektury dzisiejszego artykułu i zachęcam do polemiki w komentarzach.

Historycy koncesjonowani przez panujący w Polsce system dezinformacji wprost stają na głowach, by wymyślić w miarę wiarygodną historyjkę wyjaśniającą powody, dla których Luna Brystigier (Brustiger) stała się bywalczynią ośrodka zakonnego w podwarszawskich Laskach. Jak dotąd okazują mało oryginalni w tych swoich staraniach i przekonują nas, że ta okrutna bestia z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zapragnęła zaznać religijnego ukojenia w klasztornych podwojach. Uwierzymy im?

Bohaterki niniejszego artykułu nie trzeba specjalnie przedstawiać: żarliwa komunistka zwalczająca wszystko co polskie i katolickie, skazywana na więzienie przez II RP, po 17 września 1939 roku aktywnie współpracująca z sowieckim okupantem; członkini Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich, a w latach 1944-56 wysokiej rangi urzędniczka Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, brutalnie przesłuchująca więźniów politycznych. Tyle w największym skrócie.

A Laski? Tutaj sprawy nie mają się tak prosto. Tylko z pozoru mamy tu do czynienia ze zwykłą placówką edukacyjno-wychowawczą prowadzoną przez siostry zakonne. Wszak jako jeden z nielicznych (jedyny?) tego typu ośrodków powstałych w czasach II RP Laski w doskonałej kondycji przetrwały II wojnę światową, czasy stalinowskie, burzliwe dzieje PRL i – sponsorowane przez potężne podmioty gospodarcze (państwowe i prywatne, krajowe i zagraniczne) – wręcz rozkwitają w III RP. Co może być tego przyczyną?

Aby odpowiedzieć na to pytanie wystarczy prześledzić historię tego miejsca i kariery ludzi z nim związanych. Sporo materiału na ten temat zamieściliśmy w naszej Konfraterni (warto skorzystać z grupowej wyszukiwarki). Teraz tylko w największym skrócie przypominamy, że Laski to skupisko osób głównie narodowości żydowskiej (duchownych i świeckich) oficjalnie wyznających wiarę katolicką. Laski to także matecznik wszelkich nurtów dokonujących dekompozycji Kościoła katolickiego. To tutaj, jeszcze przed Soborem Watykańskim II, odbywały się eksperymenty liturgiczne, to stąd emanował (i wciąż emanuje) błędnie rozumiany ekumenizm. To tym miejscem zarządzał x. Władysław Korniłowicz, ten sam, który ni stąd ni zowąd dokonał ostatniego namaszczenia na… zwłokach Józefa Piłsudskiego (trwa jego proces beatyfikacyjny; zresztą nieprzypadkowo mawia się, że najkrótsza droga na ołtarze wiedzie przez… Laski). To wreszcie stąd na nieoczekiwany podbój Kościoła w Polsce wyruszył x. Stefan Wyszyński.

W Biuletynie IPN z listopada 2005 roku ukazał się artykuł Jana Żaryna pt. “Córka marnotrawna, czyli Luna w Laskach”. Autor publikacji opiera się w głównej mierze na wyrywkach z notatek służbowych sporządzanych przez agentów Służby Bezpieczeństwa ulokowanych w Laskach (zatrudnieni byli na podrzędnych stanowiskach gospodarczych, więc niewiele widzieli i wiedzieli). Raporty te dotyczą co najmniej kilku-kilkunastu pobytów Luny Brystigerowej w tym ośrodku. Według Żaryna Krwawą Lunę do Lasek sprowadziła (po roku 1956) poznana w szpitalu siostra Bonifacja Goldman (tak naprawdę poznały się wiele lat wcześniej we Lwowie), choć chwilę później sam przyznaje, że już w 1949 roku Brystigerowa co najmniej raz spotkała się z… Prymasem Wyszyńskim. Zresztą przedstawia ją jako osobę zmęczoną życiem, osamotnioną, biedną, żyjącą o chlebie i wodzie. Nic z tego nie było prawdą! Po usunięciu z ministerstwa szybko znalazła pracę w partyjnym archiwum (to ulubione przez masonów i Żydów miejsce), jej stalinowska przeszłość na wniosek Gomułki nie została objęta śledztwem prokuratorskim, a po Polsce poruszała się nowiutkim samochodem marki Moskwicz! Dlaczego Żaryn nazmyślał? Otóż tylko po to, by zbudować sugestywny grunt pod swoją bajeczkę o religijnym charakterze wizyt Luny w Laskach. Żaryn przekonuje czytelnika: Atmosfera Lasek, w której wygrywała wiara w dobroć człowieka, pozwalała niejednemu zagubionemu odnaleźć Boga. A jeszcze wcześniej: Zmieniła się. Niektórzy sądzą, że pod koniec życia przyjęła chrzest – umarła jako katoliczka. Żeby przypieczętować to przeświadczenie, przytacza słowa jednego z księży: Ona teraz uświadomiła sobie, ile zła i nieszczęścia wielu ludziom swym nieludzkim postępowaniem sprawiła i stara się obecnie nowym chrześcijańskim życiem jeszcze wiele naprawić. Oprócz relacji osób ze środowiska Lasek nie ma innych, choćby najskromniejszych przesłanek, by uwierzyć w duchową przemianę Krwawej Luny. A jej świecki pogrzeb i cmentarny nagrobek zadają się świadczyć o czymś zgoła innym.

Jaki zatem był rzeczywisty powód obecności Luny Brystigerowej w podwarszawskich Laskach? Na pewno nie przyjeżdżała tam, by się modlić. Zamknięty ośrodek klasztorny to najlepszy z możliwych punktów kontaktowych. Z kim się zatem tam spotykała? Czy z jakimś mieszkańcem ośrodka? A może z kimś z zewnątrz?
Skądinąd wiadomo, że ze starej stalinowskiej ekipy nie tylko Lunę widywano Laskach. Bywali tam tzw. puławianie i komandosi, czyli dwa pokolenia żydowskich działaczy syjonistycznych. Istnieje hipoteza mówiąca, że korzystając z kurateli klasztornego miru omawiano tam przygotowania czynione w celu powrotu do władzy (zakończone wydarzeniami roku 1968). Z kolei inne źródła mówią o istnieniu tajnej organizacji zajmującej się nielegalną emigracją stalinowców do Izraela, zbudowanej na wzór słynnej niemieckiej “Odessy”, a także o istnieniu tam tajnego archiwum, na które złożyła się dokumentacja zdeponowana przez Krwawą Lunę (jej istnieniem szantażowała ona Służbę Bezpieczeństwa). Jakkolwiek by nie było, to i tak historycy IPN o tym nie napiszą. Prawdę musimy odkrywać sami.

c.d.n.

Krzysztof Zagozda
NEon24.pl


https://forumemjot.wordpress.com/2019/05.....more-66302

Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:48, 31 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Klęska na własne życzenie
Opublikowano 30/05/2019 by emjot


Amerykańska ustawa Act 447, podpisana przez Donalda Trumpa w maju 2018 roku, przestała być w Polsce tematem tabu. Stało się to dzięki sekretarzowi stanu USA Mike’owi Pompeo, który w lutym tego roku na konferencji bliskowschodniej w Warszawie zażądał od władz polskich uczynienia „postępów” w restytucji mienia żydowskiego, czyli stworzenia podstaw prawnych do restytucji mienia bezspadkowego.


Tego bowiem dotyczy Act 447, wbrew różnym glosom zaprzeczającym. Potem wydarzenia potoczyły się już lawinowo. Ambasador USA Georgette Mosbacher – wobec rosnącego zaniepokojenia opinii publicznej w Polsce – oświadczyła w mediach, że Act 447 dotyczy tylko przygotowania „raportu dla Kongresu, który nie będzie zawierał żadnych prawnych czy finansowych zobowiązań dla kogokolwiek” [1].
Oczywiście, ale ten raport ma zostać przygotowany w konkretnym celu – właśnie po to, żeby administracja USA mogła podjąć działania zmierzające do wyegzekwowania prawnych i finansowych zobowiązań wynikających z podpisanej 30 czerwca 2009 roku przez rząd Donalda Tuska Deklaracji Terezińskiej, na którą powołuje się Act 447. O tym, że Act 447 dotyczy głównie Polski – chociaż nie jest ona tam wymieniona – można przeczytać nawet w anglojęzycznej Wikipedii pod hasłem „JUST Act 447”.

Niemal natychmiast ambasador Mosbacher zakwestionowała umowę indeminizacyjną z 16 lipca 1960 roku: „W lipcu 1960 Stany Zjednoczone podpisały umowę z Polską, na mocy której rząd polski przejął odpowiedzialność za wypłatę odszkodowań dla obywateli amerykańskich, którzy byli obywatelami amerykańskimi w czasie, gdy ich majątek w Polsce był upaństwowiony przez ówczesny rząd komunistyczny. Obywatele polscy, których majątek został zajęty w czasach Holocaustu, a którzy później wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych i stali się obywatelami amerykańskimi lub których potomkowie stali się obywatelami amerykańskimi, nie są objęci umową z 1960 roku” [2]

Czyli administracja USA występuje w sprawie praw majątkowych byłych obywateli polskich. Na podstawie jakich przepisów prawa międzynarodowego?

Nie zabrakło też głosu z brytyjskiej Izby Lordów. Baronessa Ruth Deech, posiadająca według Jewish News korzenie żydowskie, podczas debaty dotyczącej zwracania dzieł sztuki potomkom ich dawnych właścicieli przywołała Deklarację Terezińską i stwierdziła co następuje: „Najbardziej bezczelnym przestępcą jest Polska, która rozsiadła się na własności trzech milionów ofiar nazistów, jedyny kraj we współczesnej Europie, który odmówił ustanowienia systemu odszkodowań. Jest to kolejny przykład jak Polska podchodzi do rządów prawa i europejskich zobowiązań” [3].

Od raz nasuwa się pytanie, na jakiej własności trzech milionów ofiar nazizmu „rozsiadła się” Polska? Czy chodzi może o ruiny Warszawy? Czy baronessa Deetch domaga się od Polaków zapłacenia za odbudowanie Warszawy i dziesiątek innych miast polskich, w których były nieruchomości żydowskie?
A może baronessa Deetch chce płacenia przez Polskę za odebranie jej w 1945 roku – przy wsparciu rządów amerykańskiego i brytyjskiego – Kresów Wschodnich? Tam bowiem mieszkała połowa ludności żydowskiej II Rzeczpospolitej. Obecnie są to terytoria Litwy, Białorusi i Ukrainy. Z tej wypowiedzi kolejny raz wynika, że wspierane przez USA, Izrael i baronessę Deech roszczenia World Jewish Restitution Organization (WJRO) wobec Polski dotyczą tzw. mienia bezspadkowego Żydów-obywateli polskich wymordowanych przez III Rzeszę Niemiecką. W świetle polskiego prawa cywilnego i międzynarodowego prawa prywatnego są to roszczenia całkowicie bezprawne.


Bezprawność tych roszczeń nie przeszkodziła rządowi Izraela w wysłaniu do Warszawy 13 maja – bez uprzedzenia polskiego MSZ o temacie rozmów – delegacji Ministerstwa Równości Społecznej pod przewodnictwem Avi Cohena-Scali. Jego przełożona – minister Gila Gamliel – nie pozostawiła wątpliwości o czym miała rozmawiać wysłana przez nią do Warszawy delegacja: „Rząd Izraela uważa przywrócenie własności żydowskiej i promowanie praw ocalałych z Holokaustu za moralny imperatyw państwa żydowskiego, a żaden czynnik polityczny lub antysemicki nie powstrzyma nas przed wypełnieniem tego ważnego obowiązku” [4]. Odmowa przyjęcia delegacji izraelskiej w polskim MSZ spowodowała fizyczny atak na ambasadora polskiego w Tel Awiwie dwa dni później.

16 maja amerykańskie media podały, że działacze żydowscy w USA podjęli lobbing u prezydenta Trumpa i w Kongresie na rzecz zablokowania budowy w Polsce tzw. Fortu Trump (stałej bazy amerykańskiej), dopóki Polska nie zapłaci WJRO za mienie bezspadkowe [5]. Jeden z urzędników amerykańskich stwierdził w związku z tym, że „Departament Stanu będzie nadal angażował urzędników w Polsce, a także innych w regionie, w celu omówienia restytucji mienia z czasów Holokaustu, odszkodowań, edukacji o Holokauście oraz tego, jak najlepiej chronić ważne żydowskie miejsca dziedzictwa” [6].

Premier Mateusz Morawiecki oświadczył 17 maja, że nie ma zgody jego rządu na spełnienie roszczeń do bezspadkowego mienia żydowskiego. Dodał przy tym: „Jeśli kiedykolwiek by do tego doszło, że zamieniony zostałby kat i ofiara, to urągałoby to jakimkolwiek zasadom prawa międzynarodowego, ale byłoby to również pośmiertnym zwycięstwem Hitlera. I dlatego nigdy na to nie pozwolimy”. To oświadczenie wywołało szereg gwałtownych reakcji. Anonimowy autor w „The Jerusalem Post” napisał: „Izrael nie może milczeć w obliczu tak skandalicznych prób unikania odpowiedzialności za zbrodnie z przeszłości. Morawiecki musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności” [7].

Polska ma zatem zapłacić za zbrodnie z przeszłości. Rodzi się pytanie, czyje? Po raz pierwszy sprawa roszczeń do mienia bezspadkowego Żydów polskich została przedstawiona jako kontrybucja, którą Polska ma zapłacić za wojnę wywołaną przez III Rzeszę Niemiecką i popełnione przez nią zbrodnie.

„Uwagi polskiego premiera Mateusza Morawieckiego są antysemickie i nieakceptowalne” – stwierdziła z kolei wiceminister spraw zagranicznych Izraela Cippi Chotoweli [8]. Natomiast Ronald S. Lauder – przewodniczący Światowego Kongresu Żydów – określił wypowiedź premiera Morawieckiego jako „naganną” i „skrajnie niepokojącą” oraz wezwał szefa rządu polskiego do wycofania się ze swoich słów. Pozwolił sobie też na stwierdzenie, że „brak odpowiedniej konfrontacji Polski z tragedią milionów jej żydowskich obywateli, którzy mieli być unicestwieni przez Niemców, jest szczególnie niepokojący” [9].

W ten sam ton uderzyła Polska Rada Chrześcijan i Żydów, która w wydanym oświadczeniu napisała, że „Szczególne kontrowersje budzi zagadnienie mienia bezspadkowego. Uważamy też, że pełne rekompensaty byłyby zbytnim obciążeniem dla Polski. Jednakże uważamy zarazem, że nieuwzględnianie faktu utraty własności z powodu wymordowania całych rodzin w ramach wojennej Zagłady jest sprzeczne z poczuciem sprawiedliwości. (…) Nasze przygnębienie budzi fakt, że obecne reakcje w Polsce przekraczają granicę między protestowaniem we własnym interesie a całościową postawą antyżydowską. Uważamy, że jest to nie do przyjęcia i przywodzi na myśl najmniej chwalebne okresy relacji polsko-żydowskich” [10].

Mam w związku z tym dwa pytania do panów Ronalda S. Laudera i Gideona Taylora (przewodniczącego WJRO). Pytanie pierwsze jest takie, czy wiedzą co robią?
Rozpoczynają mianowicie od początku drugą wojnę światową – wojnę rozpoczętą 1 września 1939 roku agresją Niemiec hitlerowskich na Polskę. Chcą w tej wojnie Polskę pokonać i obciążyć kontrybucjami za zbrodnie Niemiec hitlerowskich. Pytanie drugie jest takie, kto zapłaci za polski majątek narodowy utracony podczas drugiej wojny światowej i polską martyrologię?

Bo nikt nie zapłacił. Nikt do dzisiaj nie zapłacił za 38% majątku narodowego utraconego przez Polskę w wyniku agresji i okupacji III Rzeszy Niemieckiej i Związku Radzieckiego. Nikt nie zapłacił za zniszczony przemysł, zniszczone i zrabowane dobra kultury. Nikt nie zapłacił za starte z powierzchni ziemi miasta z Warszawą na czele. Nikt nie zapłacił za ekspedycje karne policji niemieckiej, w wyniku których zostało spalonych i wymordowanych ponad 800 wsi polskich.

Kto zapłaci za spalonych żywcem Polaków oraz ich mienie w takich miejscowościach jak Michniów, Sochy, Ochotnica Dolna, Józefów Duży, Krasowo-Częstki, Aleksandrów, że wymienię najbardziej znane?

Kto zapłaci za rzeź Woli i Ochoty podczas powstania warszawskiego, za dziesiątki tysięcy wymordowanych przez Niemców w wyniku Intelligenzaktion polskich prawników, lekarzy, inżynierów, nauczycieli, księży i ziemian?

Kto zapłaci za wymordowanych przez Niemców profesorów lwowskich? Za spalone uniwersytety i szkoły? Kto zapłaci za setki tysięcy Polaków wypędzonych z ziem wcielonych do Rzeszy i ich mienie, które przejęli koloniści niemieccy?

Kto zapłaci za cierpienia i mienie Polaków wysiedlonych przez okupanta niemieckiego z Zamojszczyzny?

Kto zapłaci za męczeństwo 400 tys. Polaków deportowanych do niemieckich obozów koncentracyjnych, za męczeństwo polskich więźniów Pawiaka, Radogoszcza, Fortu VII, Potulic, Montelupich, Krzesławic, zamku lubelskiego? Kto zapłaci za mienie i dziedzictwo kulturalne pozostawione przez Polskę na odebranych jej w wyniku decyzji USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR Kresach Wschodnich?

Kto zapłaci za ludobójstwo dokonane na Polakach z Kresów Wschodnich przez nacjonalistów ukraińskich? Kto zapłaci za wymordowanych w Katyniu, Charkowie, Twerze, Bykowni i Kuropatach? Kto zapłaci za męczeństwo 260 tys. Polaków deportowanych przez NKWD na Nieludzką Ziemię?

Kto zapłaci za zamarznięte na śmierć podczas tych deportacji polskie dzieci i niemowlęta, których zwłoki konwojenci NKWD wyrzucali z bydlęcych wagonów i których nie miał kto pogrzebać?

Pan Gideon Taylor (przewodniczący WJRO) niejako odpowiedział na te pytania. W rozmowie z „Jewish Standard” stwierdził mianowicie, że „Narracje są potężnymi narzędziami zarówno dla krajów, jak i dla instytucji. (…) Polska jest zasadniczo jedynym krajem z dawnego bloku komunistycznego, który nie przeprowadził żadnych restytucji, i chociaż są tu jeszcze inne powody, to częściowo jest to związane z narodową narracją, według której Polska była ofiarą” [11]. Trzeba więc Polsce zmienić narrację, żeby z ofiary stała się sprawcą zbrodni niemieckich. Nad tym pracują od dawna pewni historycy i publicyści, których nazwisk wymieniał nie będę, a przynajmniej od przełomu lat 70. i 80. XX wieku pracuje się też nad tym w niektórych mediach zachodnich. Ostatnio narrację historyczną zmieniał Polsce czołowy polityk izraelski Jair Lapid, który w wywiadzie dla dziennikarza izraelskiego Nissana Tzura stwierdził, że „Polacy współpracowali przy tworzeniu i prowadzeniu obozów zagłady, Polacy wydawali Żydów Niemcom i tym samym wysyłali ich na śmierć. (…) Nie przypadkiem hitlerowcy stworzyli swoje centrum zagłady w Polsce. Wiedzieli, że ludność polska im pomoże” [12].

O zmianę Polsce narracji historycznej zatroszczył się też ostatnio anonimowy redaktor anglojęzycznej Wikipedii, który zamieścił nową edycję hasła dotyczącego kolaboracji Żydów z Niemcami hitlerowskimi podczas drugiej wojny światowej. Zmienił po prostu narodowość kolaborantów z żydowskiej na polską.

I tak oto Chaim Mordechaj Rumkowski (1877-1944) – jeden z najgroźniejszych kolaborantów żydowskich w okupowanej przez III Rzeszę Polsce, „król” getta łódzkiego i współsprawca zagłady własnego narodu – stał się Polakiem.

Anglojęzyczny czytelnik Wikipedii dowie się teraz, że to nie Żyd-kolaborant Rumkowski, ale Polak Rumkowski wysyłał transporty Żydów z getta łódzkiego do obozu zagłady (oczywiście „polskiego”) w Chełmnie nad Nerem. Również Mojżesz Merin (1905-1943) – groźny kolaborant działający jako przewodniczący Centrali Żydowskich Rad Starszych na Wschodnim Górnym Śląsku – stał się w anglojęzycznej Wikipedii Polakiem [13]. Czy następnym zabiegiem redaktora anglojęzycznej Wikipedii będzie zamieszczenie informacji, że Adolf Hitler był Polakiem, a III Rzesza Niemiecka państwem polskim?


Mam jeszcze pytanie do amerykańskiego establishmentu politycznego z Donaldem Trumpem na czele. Mianowicie, dlaczego administracja USA dopiero teraz zatroszczyła się o życie i mienie Żydów polskich? Dlaczego nie uczyniła tego podczas drugiej wojny światowej? Fakty historyczne są bowiem w tej sprawie bezlitosne.

28 lipca 1943 roku emisariusz Polski Podziemnej Jan Karski został przyjęty przez prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta. Karski przekazał mu dramatyczną prośbę polskich Żydów o ratunek. Proponował wystosowanie ultimatum wielkich mocarstw wobec Niemiec, że jeżeli nie zaprzestaną mordu na Żydach, zbombardowane zostaną ich miasta. Proponował też zbombardowanie linii kolejowych do obozów zagłady lub dostarczanie broni, pieniędzy oraz paszportów partyzantom i uciekającym przed zagładą Żydom. Podczas tego spotkania w pewnym momencie prezydent Roosevelt przerwał polskiemu emisariuszowi i powiedział: „Policzymy się z Niemcami po wojnie. Panie Karski, proszę mnie ewentualnie wyprowadzić z błędu, ale czy Polska jest krajem rolniczym? Czy nie potrzebujecie koni do uprawy waszej ziemi?”.

Jan Karski spotkał się w USA z wieloma wybitnymi osobistościami, takimi jak Felix Frankfurter, Cordell Hull, William Joseph Donovan, Samuel Stritch czy Stephen Wise. Przedstawiał swój „raport” wszędzie, gdzie udało mu się dotrzeć – politykom, biskupom, przedstawicielom mediów i przemysłu filmowego z Hollywood oraz artystom. Wyuczył się go na pamięć i potrafił streścić w 18 minut. Jednak nigdzie nie znalazł zainteresowania dokonywaną w tym czasie przez III Rzeszę Niemiecką zagładą Żydów europejskich.

Zainteresowanie tym tematem powstało w USA dopiero ponad 35 lat wojnie – na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Od tamtego czasu w mediach i kulturze masowej tego kraju na głównego winowajcę zagłady Żydów podczas drugiej wojny światowej zaczęto lansować Polskę i Polaków. Od początku lat 90. XX wieku dodano do tego narrację o „mieniu ery Holokaustu”, które miała przywłaszczyć sobie Polska.


Niestety, ale przyjęcie przez USA Act 447 i posunięcie się wraz z Izraelem do dyktatu wobec Polski w sprawie zaspokojenia bezprawnych roszczeń WJRO ma charakter wspierania obcej agresji wobec państwa polskiego. Agresji realizowanej środkami niemilitarnymi, ale przypominającej niektóre cechy wojny hybrydowej. Rodzi się w związku z tym pytanie o wartość i charakter sojuszu Polski z USA, na którym po 1989 roku oparto całą polską strategię geopolityczną. Powiem wprost: czy ten sojusz ma taki sam charakter jak relacje polsko-rosyjskie za panowania Katarzyny II albo przymierze polsko-pruskie z 1790 roku?

Odrębnym zagadnieniem jest brak właściwej reakcji obozu postsolidarnościowego na tę agresję, która była przecież przygotowywana od lat 90. XX wieku. Nie można uciec od pytania, po co i dlaczego rząd Donalda Tuska podpisał 30 czerwca 2009 roku Deklarację Terezińską, na którą jako podstawę prawną powołuje się Act 447? Nie można uciec od pytania o przyczynę braku solidarności polityków PO z zacytowaną powyżej wypowiedzią premiera Morawieckiego.

Nie można nie zauważyć, że aż do lutego 2019 roku PiS negował publicznie zagrożenie płynące z Act 447. Uprawnione jest też przypuszczenie, że PiS szuka możliwości realizacji roszczeń WJRO poprzez uzyskanie odszkodowań wojennych od Niemiec i dlatego od 2016 roku władze polskie występują z tą kwestią wobec rządu w Berlinie. Jest to ogromny błąd polityczny. Dlaczego – wyjaśnił prof. Bronisław Łagowski. Oto fragment jego wypowiedzi: „Takie żądanie 74 lata po wojnie jest aktem nieprzyjaznym i to wobec kogo? Wobec najbliższego sąsiada, alianta (na wypadek wojny) i kraju, od którego dobrej woli jest Polska zależna w wielu kwestiach i z którym powiązana jest gospodarczo.

Tych żądań nie da się ukryć przed społeczeństwem niemieckim, przed ludnością niemiecką. Nie trzeba tłumaczyć, jak to usposobi Niemców do Polaków i jak te pogorszone stosunki wpłyną na moralną spójność NATO i UE. Rząd, który z palcem na ustach odnosi się do Ukrainy, od której w najmniejszym stopniu na razie nie zależy, występuje z bezczelnymi żądaniami wobec potężnego sąsiada, którego życzliwość będzie Polsce w różnych sytuacjach niezbędna i który prowadzi w stosunku do nas wiarygodną politykę pojednania. (…) Żądanie odszkodowań wojennych przez PiS nie pojawia się po raz pierwszy. Poprzednim razem wiceprzewodniczący PO poseł Neumann krzyknął na rząd, że jest połowiczny w swoich roszczeniach, bo nie domaga się odszkodowań od Rosji” [14].

Politycy postsolidarnościowi zamiast zdecydowanie i bez wchodzenia w żadne negocjacje odrzucić roszczenia World Jewish Restitution Organization oraz dyktat USA i Izraela w tej sprawie, zamiast zabiegać o wsparcie RFN jako następcy prawnego III Rzeszy Niemieckiej, pogarszają stosunki z tym państwem.

PiS chce reparacji wojennych od Niemiec, a PO od Rosji. Po co? Nietrudno domyśleć się, że po to, żeby zaspokoić roszczenia WJRO. Jest to krok komplikujący relacje z dwoma poważnymi sąsiadami i skazujący Polskę na izolację polityczną wobec dyktatu Act 447. Przypomnę, że gdy 27 stycznia 2018 roku Izrael i USA zaatakowały nowelizację ustawy o IPN, co spowodowało po kilku miesiącach wycofanie się rządu PiS z tej nowelizacji, kanclerz Angela Merkel oświadczyła, że Niemcy ponoszą wyłączną odpowiedzialność za Holokaust i to samo powiedział jej ambasador w Warszawie [15]. Natomiast Rosja wtedy wręcz poparła nowelizację ustawy o IPN w części dotyczącej negowania zbrodni nacjonalizmu ukraińskiego [16].

To był jasny sygnał ze strony Berlina i Moskwy, że są gotowe poprzeć Polskę w jej konflikcie ze stroną izraelsko-żydowsko-amerykańską.
Oczywiście pod warunkiem rozluźnienia „strategicznego sojuszu” z USA i racjonalizacji polskiej polityki zagranicznej. Tematu tego w Warszawie nikt nie podjął. Pojednanie i utrzymywanie dobrych stosunków z Niemcami i Rosją jest polską racją stanu. Tego jednakże postsolidarnościowi politycy nie rozumieją, przedkładając ponad wszystko swój egzotyczny sojusz z USA i mrzonki o Trójmorzu. Zamiast twardo dać do zrozumienia USA, Izraelowi i WJRO, że Act 447 jest próbą kontynuowania drugiej wojny światowej przeciwko Polsce i poradzić im, żeby nie otwierali puszki Pandory, sami chcą otwierać puszkę Pandory w stosunkach z Niemcami i Rosją. Spostrzeżenie prof. Łagowskiego, że żądanie reparacji wojennych od Niemiec zostanie tam odebrane jako akt wrogi zostało ostatnio potwierdzone w publikacji „Die Welt” [17].

Jest jeszcze jedna kwestia związana z dyktatem w sprawie Act 447, najważniejsza. Ten dyktat wynika z jednej strony z przyjętego po 1989 roku charakteru stosunków z USA, a z drugiej strony z przyjętej wtedy polityki historycznej i w związku z tym jest klęską na własne życzenie.

Gdyby po 1989 roku nie przyjęto skrajnie antykomunistycznej narracji historycznej, która doprowadziła do daleko idącej dyskredytacji i delegalizacji PRL, z tezą o „sowieckiej okupacji” na czele, to dzisiaj prawdopodobnie byłoby o wiele łatwiej walczyć z dyktatem Act 447. Może nawet nikt nie wysuwałby jakichkolwiek roszczeń. Ponadto obecne działania WJRO byłyby utrudnione, albo wręcz niemożliwe, gdyby w Polsce po 1989 roku nie atakowano z niesamowitą zaciekłością stanu prawnego pozostawionego przez PRL w kwestiach własnościowych, gdyby nie występowano z nieodpowiedzialnymi inicjatywami „reprywatyzacji” majątku komunalnego, gdyby nie ulegano dyktatowi Banku Światowego w sprawie „prywatyzacji”, czyli likwidacji całych gałęzi przemysłu, gdyby nie prowadzono nieodpowiedzialnej i jednostronnej polityki zagranicznej.

Sprzeciw wobec Act 447 – z jakim ostro wystąpiła podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego radyklana prawica – nie ma żadnego sensu bez uznania legalności Polski Ludowej i obrony tej legalności. Bez zajęcia stanowiska, że Deklaracja Terezińska godzi w ciągłość prawną państwa polskiego. Ale na to braunowcy, korwinowcy i narodowocy nigdy się nie zgodzą, tak samo jak pisowcy. Sprzeciw ten wymagałby też przyznania, że delegitymizująca PRL polityka historyczna była i jest ogromnym błędem i musi zostać porzucona raz na zawsze. Jednakże na taki krok nie pójdą czciciele „żołnierzy wyklętych” zarówno z Ruchu Narodowego i „Najwyższego Czasu”, jak i z PiS i PO. Tym pierwszym zostaje zatem narracja o spisku żydowskim, która z punktu widzenia taktyki politycznej Izraela i World Jewish Restitution Organization jest bardzo korzystna. Uwiarygodnia bowiem tezę o nieuleczalnym polskim antysemityzmie – bardzo przydatną przy próbie realizacji roszczeń.

Bohdan Piętka

[1] Mosbacher: w ustawie 447 nie ma nic, czego można się obawiać, www.tvp.info, 15.05.2019.
[2] Amerykańska ambasador kwestionuje umowę indeminizacyjną z Polska z 1960 roku. Po raz pierwszy pada słowo „sankcje”, www.nczas.com, 15.05.2019.
[3] W Izbie Lordów nazwano Polskę „bezczelnym przestępcą”, który „rozsiadł się” na żydowskim mieniu, www.kresy.pl, 15.05.2019.
[4] Izraelska minister wprost o przejęciu polskiego mienia: „Antysemickie elementy nie powstrzymają nas przed spełnieniem tego obowiązku”, www.nczas.com, 13.05.2019.
[5] No U.S. Military Base for Poland Until It Pays for Holocaust Victims, www.freebeacon.com, 15.05.2019.
[6] Amerykańskie media: budowa Fortu Trump uzależniona od kwestii roszczeń żydowskich, www.onet.pl, 16.05.2019.
[7] Obrzydliwy atak na Polskę w „Jerusalem Post”. Premier przedstawiony jako nacjonalista odpowiedzialny za wzmacnianie antysemityzmu, www.wpolityce.pl, 16.05.2019.
[8] Wiceminister spraw zagranicznych Izraela o wypowiedzi Morawieckiego: „antysemicka i nieakceptowalna”, www.gazeta.pl, 20.05.2019.
[9] Światowy Kongres Żydów o słowach Morawieckiego: naganne, www.rp.pl, 21.05.2019; Mateusz Morawiecki mówi o „pośmiertnym zwycięstwie Hitlera”. Reakcja Światowego Kongresu Żydów, www.gazeta.pl, 21.05.2019.
[10] Oświadczenie: Wierzymy we wspólnotę polskich chrześcijan i Żydów, www.gazeta.pl, 15.05.2019.
[11] Gideon Taylor: To błąd, że Polskę traktuje się jak ofiarę II wojny światowej, www.fronda.pl, 10.05.2019.
[12] Izraelski polityk oskarżył Polaków o stworzenie obozów zagłady wspólnie z Niemcami, www.kresy.pl, 10.05.2019.
[13] Anglojęzyczna Wikipedia usuwa wzmianki o żydowskim pochodzeniu nazistowskich kolaborantów, www.kresy.pl, 23.05.2019.
[14] B. Łagowski, Polskie porachunki z sąsiadami, „Przegląd” nr 20/2019, 13.05.2019.
[15] Angela Merkel: Odpowiedzialność za Holokaust ponoszą Niemcy, www.polskatimes.pl, 10.02.2018.
[16] Odsiecz dla Polski w sprawie ustawy o IPN przybyła ze Wschodu. Nie są to jednak oczekiwani sojusznicy, www.natemat.pl, 2.02.2018.
[17] „Die Welt”: Przez reparacje Polacy mogą stracić możliwość zarobkowania w RFN, www.rmf24.pl, 21.05.2019.


***

Myśl Polska, nr 23-24 (2-9.06.2019)
Fot. Agnieszka Piwar – zdjęcie z demonstracji przeciwko żydowskim roszczeniom
https://forumemjot.wordpress.com/2019/05.....more-66298
...........................................................

Co naprawdę nas dzieli? – wywiad z Siergiejem Andriejewem, Ambasadorem Rosji
Opublikowano 30/05/2019 by emjot


„Jesteśmy gotowi do budowania z Polską normalnych, dobrosąsiedzkich, obopólnie korzystnych stosunków, rozwijania współpracy gospodarczej, więzi humanitarnych i kulturalnych. Po stronie polskiej jednak takiej gotowości na razie nie widzimy” – mówi Siergiej Andriejew, Ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce w rozmowie z Agnieszką Piwar.


28 lutego br. Stowarzyszenie Polska-Wschód zorganizowało w Warszawie konferencję z Pana udziałem pt. „Aktualne problemy współpracy polsko-rosyjskiej i możliwości poprawy sytuacji w kontaktach dwustronnych”. Podczas spotkania dał Pan do zrozumienia, że inicjatywa w kierunku poprawy relacji Polski i Rosji musi wyjść ze strony polskiej, bo to ona je popsuła. Co konkretnie należałoby tutaj zrobić?
– Ambasadorowi nie należy dawać rad władzom kraju pobytu i wskazywać tego co mają robić. To zależy od ich woli. Jeśli będzie taka wola polityczna, to będzie ruch w kierunku normalizacji naszych stosunków.

Co zostało w tych stosunkach popsute?
– Od wiosny 2014 roku, a więc od czasu zaostrzenia kryzysu ukraińskiego, nie ma kontaktów politycznych między naszymi krajami na szczeblu ministerialnym i wyższym oraz między parlamentami, bo strona polska je przerwała. W związku z tym nie pracuje np. komisja międzyrządowa do spraw współpracy gospodarczej, bo jest kierowana z obu stron przez ministrów. Oczywiście doszły do tego sankcje. Polska aktywnie popiera sankcje zachodnie przeciwko Rosji, z kolei Rosja odpowiedziała krokami odwetowymi wobec zachodniego eksportu rolniczego.

Tymczasem podczas wspomnianego spotkania odnotował Pan Ambasador fakt wzrostu obrotów handlowych między Polską a Rosją o 35 procent w roku 2018.
– Tak jest.

Czy te sankcje są jakoś omijane skoro mamy taki wynik?
– Zmniejszenie naszych obrotów handlowych mniej więcej dwukrotnie w latach 2014-2015 i pierwszej połowie 2016 roku było spowodowane nie tyle sankcjami, co raczej niesprzyjającą koniunkturą międzynarodową. Od 2016 roku, czyli od poprawy koniunktury, w tym wzrostu cen ropy naftowej i gazu, nastąpiła odbudowa handlu pomiędzy Rosją i Polską, również między Rosją i Unią Europejską oraz innymi naszymi partnerami zagranicznymi.

Czyli ten dobry wynik obrotów handlowych z 2018 roku nie świadczy o jakimś nagłym wzroście wynikającym z poprawy relacji, a jedynie o stopniowym powrocie do poziomu przed kryzysem?
– Dokładnie tak. W 2018 roku byliśmy na poziomie mniej więcej dwóch trzecich z roku 2013 roku. To znaczy, że jeszcze nie odbudowaliśmy naszej wymiany handlowej do poziomu, jaki był przed rokiem 2014.

Sprawy gospodarcze to jedno, ale zdaje się, że większym problemem wciąż pozostaje polityka historyczna. W wywiadzie dla agencji „Sputnik” – komentując sprawę burzenia pomników i profanację miejsc pamięci związanych z okresem końca II wojny światowej – powiedział Pan, że jest to „najdotkliwszy cios w uczucia rosyjskiego narodu”, czego „nie można zapomnieć ani przebaczyć”. Z drugiej strony, po stronie rosyjskiej zauważamy działania, które uderzają w naród polski. Wystarczy wspomnieć niedawny talk-show w rosyjskiej telewizji, w którym stwierdzono, że „podczas II wojny światowej Polacy wymordowali więcej Żydów niż Niemcy”. Z kolei w muzeum w Katyniu jest wystawa, która prowokuje Polaków, m.in. użyto tam sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” (nt. obozów jenieckich z czasów wojny polsko-bolszewickiej 1920 r.) Czy nie odnosi Pan Ambasador wrażenia, że staliśmy się – po obu stronach – ofiarami polityki historycznej?
– Rzeczywiście, w ostatnich latach stosunek w Rosji do polityki historycznej Polski stał się o wiele bardziej twardy i bezkompromisowy. Wcześniej w naszych relacjach to strona polska odwoływała się do kwestii historycznych i naciskała na to, żeby Rosja uznała jej racje, my zaś, co prawda bez większej chęci, zgadzaliśmy się na omawianie tych spraw, chcąc poszukiwać możliwości porozumienia. W tym celu, w szczególności pod egidą ministerstw spraw zagranicznych Rosji i Polski powstała m.in. Grupa do spraw trudnych, wynikających z historii stosunków dwustronnych. Jednak kiedy w Polsce rozpoczęto wojnę z pomnikami radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli, a tak naprawdę przeprowadzając rewizję oceny historii dotyczącą wyzwolenia, ocalenia Polski przez Armię Czerwoną, kiedy już zaczęto negować sam fakt wyzwolenia i nazywać go okupacją radziecką, to właśnie stało się granicą, za którą kompromisów już być nie może. W naszym społeczeństwie rośnie przekonanie, że z taką polską polityką historyczną żadnych kompromisów nie chcemy i nie będziemy mieli. Stąd bierze się takie bardzo twarde stanowisko zarówno w społeczeństwie, mediach, jak i na wystawach muzealnych.

Co się tyczy przytoczonych przez Panią przykładów, pierwsza wypowiedź to jest oczywisty nonsens, której ja nie mogę wytłumaczyć. Co się tyczy wystawy w Katyniu – tam chodzi właśnie o polskie obozy, gdzie byli przetrzymywani wzięci do niewoli czerwonoarmiści z czasów wojny radziecko-polskiej 1919-1921. Wśród tych obozów były koncentracyjne (to określenie pochodzi z polskich oficjalnych dokumentów z tamtych czasów), rozdzielcze, stacjonarne – właśnie do tej ostatniej kategorii należały najbardziej okropne, w Strzałkowie, Tucholi i inne, gdzie zginęły dziesiątki tysięcy jeńców radzieckich. Według oceny polskich historyków zginęło do 20 tys. jeńców, według obliczeń ich rosyjskich kolegów – nie mniej niż 25 tys. jeńców, a możliwie, że znacznie więcej. Ginęli oni w strasznych mękach z powodu nieludzkich warunków przetrzymywania, głodu, chłodu, braku higieny, samowoli administracji obozów. Można oczywiście spierać się o słuszność użycia tej lub innej terminologii, jednak istniała również taka mroczna strona w naszej wspólnej historii.

We współczesnym wydaniu książki nt. powstania w obozie zagłady w Sobiborze jej redaktorzy kwestionują prawdomówność Aleksandra Pieczerskiego, który spisując w latach 70. swoje wspomnienia stwierdził, że w czasie ucieczki Polacy okazywali Żydom pomoc, dzielili się żywnością, ostrzegali przed niebezpieczeństwem, itp. Paradoksalnie wychodzi na to, że współcześnie próbuje się w Rosji podważyć słowa wielkiego bohatera Armii Czerwonej, współorganizatora powstania i masowej ucieczki z obozu zagłady w Sobiborze tylko dlatego, że pozytywnie ocenił on Polaków. Czy jest jakiś sposób, żeby zatrzymać tę wymianę ciosów?

– Oczywiście, w ramach jakiejś normalizacji naszych stosunków w późniejszym czasie zostanie wyciszona również polemika w sprawach historycznych. Ale do tematu likwidacji naszego dziedzictwa wojenno-memorialnego w Polsce – wbrew rosyjsko-polskiemu traktatowi z 1992 r. i umowie międzyrządowej z 1994 r. – w każdym wypadku będziemy ciągle wracać. Dopóki polska polityka historyczna w zasadniczej dla nas kwestii wyzwolenia Polski przez Armię Czerwoną nie zmieni stanowiska, uważam, że omawianie innych tematów historycznych w ramach naszych kontaktów oficjalnych jest wykluczone.

Czy poza tymi historycznymi kwestiami – które okazały się zbyt trudne – znajdują się jakieś obszary, w których możemy działać wspólnie i w zgodzie z korzyścią dla obu stron?
– Jesteśmy gotowi do budowania z Polską normalnych, dobrosąsiedzkich, obopólnie korzystnych stosunków, rozwijania współpracy gospodarczej, więzi humanitarnych i kulturalnych. Po stronie polskiej jednak takiej gotowości na razie nie widzimy. Rozwojowi kontaktów i współpracy między nami wcale nie sprzyja atmosfera wrogości wobec naszego kraju, która jest podsycana w Polsce. Wspomnieć chociażby los Mateusza Piskorskiego, który przebywał w areszcie trzy lata bez wyroku sądu pod jawnie bezpodstawnym zarzutem szpiegowania na rzecz Rosji. Albo przypadek Macieja Grubskiego, który został wykluczony ze swojej partii z powodu przychylnego wobec Rosji wywiadu, którego udzielił Pani dla agencji Sputnik. Po tym zaś, jak w grudniu zeszłego roku koncerty Chóru im. Aleksandrowa w Polsce zostały prawie odwołane, ponieważ jego artystom do ostatniej chwili nie były wydawane wizy. Organizatorzy takich imprez w przyszłości pewnie wiele razy pomyślą, czy warto zapraszać tu rosyjskich artystów, jeżeli jest to związane z takim ryzykiem. I podobnych przykładów, niestety, jest niemało.

Czy w tych niezwykle trudnych warunkach dostrzega Pan Ambasador jakąś nadzieję? Czy jest coś optymistycznego, od czego można by zacząć odbudowywać nasze relacje?
– Uważam, że między Rosją a Polską nie ma tak naprawdę żadnych realnych problemów, które przy dobrej woli obu stron nie można byłoby rozwiązać. Zagrożenie rosyjskie dla Polski nie istnieje, a jeśli istnieje, to tylko w fantazjach. Nawet jeżeli ktoś nie wierzy w nasze dobre intencje, warto wspomnieć, że ogólny budżet wojenny krajów NATO jest o ponad 20 razy większy, w tym tylko krajów europejskich NATO (bez USA) – o 6 razy większy niż Rosji, oraz według liczebności wojsk i wyposażenia NATO kilkakrotnie wyprzedza Rosję, w tym w Europie. Rosja nie ma roszczeń terytorialnych – ani żadnych innych – w stosunku do Polski. Chyba Polska również nie ma takich roszczeń wobec Rosji. Sankcje są absolutnie niepotrzebne i do niczego nie prowadzą – one nie zmuszą Rosji do zmiany swojej polityki, nie są w stanie podkopać naszej gospodarki, to znaczy, że nie mają sensu. Problem uzależniania energetycznego Europy od Rosji nie istnieje, bo przecież Rosja z kolei jest tak samo uzależniona bądź od Polski, bądź od Unii Europejskiej. Od czasów zimnej wojny dostaw ropy naftowej, gazu z ZSRR oraz Rosji nigdy nie powstrzymano z powodów politycznych (jeżeli nie uwzględniać Ukrainy próbującej za pomocą szantażu politycznego wymusić na Rosji sprzedaży jej gazu za niższą cenę). Bezwizowy mały ruch graniczny dla mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego i sąsiednich regionów Polski został zawieszony przez stronę polską pod pretekstem domniemanego zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, czego nikt w sposób oczywisty nie wytłumaczył, oraz pewnie wytłumaczyć nie potrafi. Kontynuacja śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej nie ma sensu, ponieważ jej okoliczności i przyczyny od dawna są znane.
Polityka historyczna nie powinna zatruwać naszych stosunków. To prawda, różnie patrzymy na historię, trzeba zaakceptować to jako oczywistość. Jednak dlaczego dopuszczać się obelg i prowokacji? Gdyby nie było wyzwolenia Polski przez Armię Czerwoną, za które oddało swoje życie na polskiej ziemi 600 tys. żołnierzy radzieckich, nie byłoby dzisiaj takiego kraju na mapie. Można spierać się o wiele rzeczy, ale tego faktu nie można negować. Tym niemniej z przyczyn politycznych postanowiono skreślić to z historii i pamięci. W tym celu zaczęto sprzeczną z prawem i amoralną wojnę z pomnikami. Jestem przekonany, że możemy być sąsiadami i współpracować spokojnie i produktywnie, bez wymyślonych problemów, lęków i kryzysów. Niestety, nasi polscy partnerzy na razie mają inne podejście do stosunków z Rosją. Więc co mamy, to mamy.

W trakcie pełnienia misji dyplomatycznej w naszym kraju miał Pan Ambasador okazję poznać lepiej Polskę i Polaków. Co spotkało Pana pozytywnego?
– W ciągu ponad czterech lat poznałem w Polsce wielu dobrych ludzi, z którymi miałem i mam przyjemność utrzymywać życzliwe kontakty. To jest najbardziej pozytywna część mojej pracy tutaj.

I jak Panu Ambasadorowi podoba się nasz kraj?
– Piękny kraj, wygodny, sympatyczny, życzliwi, pracowici ludzie, którym szczerze życzę pokoju i dobrobytu na swojej ziemi.

Czy poleciłby Pan Ambasador wyjazdy turystyczne Rosjanom do Polski, a Polakom do Rosji?
– Moim zdaniem im częściej nasi obywatele podróżują, im większy mają kontakt osobisty z realiami innych krajów, tym mniej pozostaje przestrzeni do uprzedzeń, nieuzasadnionych lęków, wzajemnych oskarżeń, itd. Więc jak najbardziej jestem za wszechstronnym rozwojem kontaktów między naszymi obywatelami. Jest takie rosyjskie przysłowie „lepiej jeden raz zobaczyć, niż sto razy usłyszeć”.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Piwar

_________

Rozmowę przeprowadzono 12 kwietnia 2019 r. jeszcze przed spotkaniem ministrów Jacka Czaputowicza i Siergieja Ławrowa w Helsinkach
Myśl Polska, nr 23-24 (2-9.06.2019)


http://mysl-polska.pl/1924



Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 09:57, 31 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Moje refleksje po wyborach do eurokołchozu dadzą się zamknąć w kilku(nie moich )slowach:
"Przegraliśmy bitwę ale walka trwa".


Hannibal versus Rome



Moral: lepsza śmierć z własnej ręki niż życie w niewoli.
Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:55, 31 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jutro tysiące dzieci w parku Disneyland w Paryżu staną się, mimo woli, świadkami propagandy lesbijek, gejów, biseksualistów, transseksualistów i kilku innych tzw. orientacji seksualnych.

Na 1 czerwca 2019 roku, czyli Międzynarodowy Dzień Dziecka, park w Paryżu postanowił zrobić prezent wszystkim odwiedzającym i będzie po raz pierwszy gościł tzw. Gay Pride Parade… , czyli paradę gejowską dla dzieci.

W miejscu stworzonym do zabawy dla rodzin z dziećmi bawić się będą wyznawcy kultury LGBT i homoseksualnego stylu życia!

Podobne parady na ulicach wielu miast na całym świecie pełne są nagich i półnagich osób demonstrujących lub symulujących akty i czynności seksualne. Należy przypuszczać, że tym razem będzie podobnie.

Wierząc, że jest to dla Państwa tak samo bulwersująca wiadomość jak dla nas, bardzo proszę o podpisanie petycji sprzeciwiającej się inwazji homoseksualnej propagandy w miejscach dla dzieci.


https://www.citizengo.org/pl/fm/170989-s.....disneyland

Poparło ją już blisko 250 tysięcy osób.
Jeśli są Państwo wśród nich, będę niezwykle wdzięczny za podzielenie się tą informacją ze swoimi bliskimi i przyjaciółmi, by oni także mogli wyrazić swój sprzeciw.

Poniżej załączam treść mej poprzedniej wiadomości w tej sprawie, gdzie opisałem sprawę trochę bardziej szczegółowo, na wypadek gdyby nie mieli Państwo okazji zapoznać się z nią wcześniej.

Z wyrazami szacunku

Paweł Woliński z całym zespołem CitizenGO

................................




Szanowni Państwo,

Piszemy zmartwieni, po tym, jak dowiedzieliśmy się, że w sobotę (1 czerwca, czyli w Międzynarodowy Dzień Dziecka) ma odbyć się pierwsza “Parada Gejowska” w Disneylandzie w Paryżu.

Disney i parki rozrywki na całym świecie są postrzegane jako przestrzeń do zabawy dla rodzin, a przede wszystkim dla dzieci.

Mamy nadzieję, że indoktrynacja dzieci nie jest i nigdy nie będzie częścią misji Disney’a. Stąd prosimy, aby ochronili Państwo dzieci przed przekazem forsującym ideologię.

Pozwólcie dzieciom pozostać dziećmi!

Mamy już dość ideologicznej indoktrynacji serwowanej na każdym kroku przez lobby LGBT!

Kierując się dobrem dzieci, prosimy, aby parada “Magiczna Duma” zaplanowana na 01 czerwca 2019 roku została odwołana.

Disney jako ceniona od pokoleń wytwórnia filmów nie powinien działać w ten sposób!

PODPISZ


Piszę do Państwa, ponieważ potrzebuję pilnie Państwa zaangażowania.
Bardzo proszę o podpisanie zalinkowanej petycji i jak najszybsze podzielenie się nią z innymi.


https://www.citizengo.org/pl/fm/170989-s.....disneyland

Jestem pewien, że oglądali Państwo przynajmniej niektóre filmy Disney’a.
Być może mają Państwo nawet w planach zabrać kiedyś swoje dzieci do sławnego parku rozrywki w Paryżu, aby mogły poznać bohaterów disneyowskich bajek.

Można się tam przekonać, że Disney i jego parki rozrywki na całym świecie, to specjalna przestrzeń dla rodzin, a szczególnie dzieci - przestrzeń wolna od ideologii - gdzie najmłodsi mogą cieszyć się towarzystwem ulubionych bohaterów z bajek.

Niestety, to już uległo zmianie.
Lobby lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów, które wywiera skuteczną presję na międzynarodowe instytucje i rządy poszczególnych krajów, dotarło teraz także do parków Disney'a.
W najbliższą sobotę, 1 czerwca - Międzynarodowy Dzień Dziecka, ma odbyć się pierwsza “Parada Gejowska” dla dzieci organizowana przez Disney'a.

Trudno w to uwierzyć, prawda?
Czy byliby Państwo w stanie kiedykolwiek wcześniej pomyśleć, że ktoś okaże się tak przewrotny i będzie próbował indoktrynować dzieci w parkach rozrywki?

Ulice miast już nie wystarczają, teraz lobby LGBT poszukuje ofiar swojej indoktrynacji w dziecięcych parkach rozrywki!

Bardzo proszę o złożenie swojego podpisu, aby Disney chronił dzieci przed homoseksualną ideologią w postaci Gejowskiej Parady w paryskim parku Disneyland.

http://www.citizengo.org/pl/fm/170989-st.....disneyland

Wpływy lobby LGBT sięgają bardzo daleko, ale nie możemy pozwolić, by indoktrynowano dzieci na naszych oczach.

Zgodnie z informacjami na stronie imprezy, podczas “Magicznej Dumy” będzie miała miejsce nie tylko sama parada, ale tzw. inne atrakcje, które raczej NIE SĄ przeznaczone dla dzieci.

Ta fala indoktrynacji ogarnia dziś cały świat.
Oprócz Francji, podobne wydarzenia będą miały miejsce od 13 do 15 sierpnia w Orlando na Florydzie (USA).
Na oficjalnej stronie Disney World zachęca się uczestników: „ubierz się jak ze snów, czuj się wspaniale i ciesz się parkiem jak nigdy dotąd w kolorach tęczy”.

Każdy, kto widział tzw. tęczowe parady na ulicach miast, ten wie, że pełne są nagich lub półnagich osób dokonujących lub symulujących akty i czynności seksualne.
Na wielu, tak jak to było niedawno w Gdańsku, ma także miejsce publiczne i umyślne bezczeszczenie symboli i rytuałów drogich chrześcijanom.

Jednak tym razem ma się to odbyć w parku dla dzieci…!

http://www.citizengo.org/pl/fm/170989-st.....disneyland

Bardzo proszę, aby po podpisaniu podzielili się Państwo informacją o tej kampanii. To jest niezwykle ważne.

Nie tylko dlatego, że wtedy szansa, że Disney posłucha rodziców i ochroni dzieci przed indoktrynacją będzie większa, ale również po to, by o tej bulwersującej historii dowiedziała się jak największa liczba osób.

Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam

Paweł Woliński z całym zespołem CitizenGO



Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:40, 31 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jesli 45% Polakow glosowalo na tych PiSdzielcow to rzeczywiscie mamy albo do czynienia ze stadem baranów albo wybory były sfałszowane.Jedno z dwojga..

Nie będzie zmian w prawie ws. 447… „Wydaje się, że nie są potrzebne”
Opublikowano 29/05/2019 by emjot
Marek Suski / Źródło: PAP / Piotr Polak

Szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski powiedział w Radiu Plus, że nie ma potrzeby, aby zmieniać prawo ws. amerykańskiej ustawy 447.

Dziennikarz przypomniał Suskiemu, że szef rządu zapowiadał prawo zabezpieczające Polskę przed roszczeniami.

W kwietniu 2018 r. Kongres USA przyjął tzw. ustawę 447, zwaną również Just Act, która przyznaje Departamentowi Stanu prawo do wspomagania organizacji międzynarodowych zrzeszających ofiary Holokaustu, a także – co najważniejsze – udzielenia im pomocy w odzyskaniu żydowskich majątków bezdziedzicznych.

W lutym tego roku Polska zorganizowała tzw. konferencję bliskowschodnią. Do Warszawy przyleciał wtedy amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo, który wezwał nasze władze do uregulowania spraw związanych ze zwrotem mienia ofiar Holokaustu.

Tzw. ustawa 447 była jednym z tematów kampanii wyborczej do PE. Jarosław Kaczyński podkreślił m.in., że tylko władza PiS jest „jedyną prawdziwą gwarancją, że nie będziemy płacić i nie poniesiemy szkód godnościowych”. Z kolei premier Mateusz Morawiecki zapowiadał prawo zabezpieczające Polskę przed roszczeniami. Dzisiaj o tej deklaracji przypomniano Markowi Suskiemu w Radiu Plus. Szef gabinetu politycznego premiera poinformował jednak, że zmiany w prawie nie są planowane.

-PMM zapowiadał prawo zabezpieczające PL Polskę przed roszczeniami,kiedy to się stanie?
-Analizy prawne wskazują,że nie ma podstaw,a USA powiedziały, że 447 ma służyć celom informacyjnym.
-Czyli nie będzie zmiany prawa?
-Wydaje się, że nie są potrzebne@mareksuski w #SednoSpraw
y


— Radio Plus (@Radio__Plus) 29 maja 2019

/ Źródło: Radio Plus

/ kga

https://dorzeczy.pl/kraj/104327/Nie-bedz.....zebne.html

https://forumemjot.wordpress.com/2019/05.....more-66281

Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Jerzy Ulicki-Rek




Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 9351
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:45, 31 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

RADO, SEBA oraz ich SZALET


............................................


Azari:"Konfederacja i Kukiz'15 to ruchy antysemickie", Z. Klepacka atakowana przez Szyca! Przegląd M





Jerzy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona:  «   1, 2, 3 ... 191, 192, 193 ... 287, 288, 289   » 
Strona 192 z 289

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Moje pierdoly
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile