.U. Niemcewicz; “Rok 3333 czyli – sen nieslychany”
by Adm on 25/12/2012
SŁOWO WSTĘPNE.
Opisuje w niej autor swój „sen niesłychany”, w którym widział się przeniesionym do Warszawy i Polski takich, jakie mogą być w roku 3333-cim.
Nam, którzy żyjemy po Niemcewiczu ledwie w sto lat, gdy widzimy, jak panoszy się wszędy żydostwo, jak szyldy w żargonie wywiesza na ulicach miast polskich, jak zakłada swe żargonowe teatry, dzienniki etc. — nam powtarzam, „sen niesłychany” Niemcewicza musi wydać się, doprawdy, mniej „niesłychanym”, owszem bardzo możliwym i to nie w r. 3333-cim, ale za jakie lat może sto lub mniej nawet.
I dlatego mimo ucieszności tej powiastki treść jej krotochwilna każdemu człowiekowi głębiej myślącemu nasunie niejedną myśl poważniejszą i pożyteczną. Przede wszystkim zaś wzbudzi ona w czytelniku, niewątpliwie, najgorętsze pragnienie by ten „sen niesłychany’1 a dziś coraz możliwszy nigdy przenigdy nie mógł się urzeczywistnić. Dlatego zaś trzeba, oczywiście, nawrócić do haseł, jakie głosił ten, którego pamięci Biblioteczka niniejsza jest poświęcona.
Szczepan Jeleński
"Mośkopolis"
Image
W niedawnych czasach, gdy wiele wybornych pism wychodziło o urządzeniu żydów, gdy materyę tę jako bytu lub z czasem zatracenia rodu i imienia polskiego tyczącą się, po wszystkich roztrząsano zgromadzeniach, ja również z innemi czytałem, słuchałem doświadczeńszych ode mnie, nieraz nawet odważałem się i sam odezwać.
Czytanie różnych pism, rozumowanie nad przedmiotem ich, długo zajmowały wszystkich umysły, a mnie do tego stopnia, iż czyli to u siebie, czy idącemu przez ulicę, czy w dobranych towarzystwach, gdzie i pół pejsaka nawet nie znajdowało się, mnie w rozognionej imaginacyi mojej snuły się same starozakonne postacie, a nawet W wytwornych pięknych dam przybytkach, kędy w porcelanowych donicach same tylko tchnęły jaśminy i róże, mnie zalatywał zapach, jednym tylko łapserdakom właściwy.
Nie dziw więc, że tak gwałtownie, tak długo myśl moja na jawie jednemi zajęta przedmiotami, też same stawiała mi i we śnie, lecz w jak dzikim, w jak niesłychanym sposobie, co sama tylko nieograniczona nadana wolność drzymaniom wytlómaczyć i wymówić potrafi.
Zdało mi się naprzód, żem był we Włochach, wiosce o pół mili od Warszawy.
Tam obejrzawszy przykładne gospodarstwo, wprowadzone w rolnictwie i narzędziach wynalazki, wypiwszy szklannicę wybornego mleka, do Warszawy wracałem; lecz jakie było po- dziwienie moje, gdy zbliżając się do stolicy, postać miasta tego inną wcale od dzisiejszej w oczach moich stawała. Im bardziej zbliżałem się, tembardziej odmienność ta uderzała mię i zadziwiała.
Napróżno wolskich rogatek szukałem; na miejscu ich znalazłem nieforemną bramę, a raczej potężne wrota z okopconego wiekiem kamienia, na szczycie ich, była herbowa tarcza przez dwóch lewiatanów trzymana. Długo starałem się rozeznać coby się w polu jej mieściło, aż nareszcie odkryłem, że to były cycełe (poświęcone sznureczki, które żydzi w kraju łapserdaków swoich noszą), dość kunsztownie wyryte. Na gzemsie dwa wiersze w hebrajskim języku, a pod niemi te słowa łacińskiemi literami: Moszkopolis A. 5353.
Mimo przywileju snów, w których najdziksze rzeczy zdają się rzetelnemi, nie mogłem się pojąć w zdumieniu mojem. Następujące jednak snu tego opowiadanie dowiedzie, te z każdym prawie krokiem com uczynił, wzrastało smutne zadziwienie moje.
Wjechawszy w miasto ujrzałem po obu stronach domy, na wzór karczem dzisiejszych stawiane, z wystawami i stajniami. W niektórych miejscach sterczały żerdzie. Od nich od jednego domu do drugiego naprzeciw przeciągnięte były sznury, na znak, że właściciele tych domów powinowactwem byli złączeni.
Przed domami siedziały żydówki, a przed niemi macki z obarzankami, kukiełkami i solą. Nigdzie nie było bruku, lecz natomiast błoto niezmierne. Około domów mnóstwo kaczek, gęsi, kur, indyków babrzących się w tern błocie. Wszędy snuły się ćmy brudnych żydów, naprzód i w tył, na lewo i na prawo.
— Przebóg! zawołałem: gdzież ja to jestem? jakże się zżydziło to miasto? jakże? nie ujrzęż i jednego chrześcianina-polaka.
Ledwiem wyrzekł te słowa, alić spostrzegłem małą, brudną dryndulkę, a na niej siedzącego woźnicę, przecież nie W żydowskim ubiorze. Kiwnąłem i przybył. Wsiadłem umyślnie, bym od tego człowieka mógł powziąść objaśnienie względem tego wszystkiego com widział, i czegom pojąć nie mógł.
Ze dorożka w niezmiernem na ulicach błocie postępowała powoli, a niedostatek bruku wszelki hałas oddalał, ja i woźnica mogliśmy się wybornie słyszeć i wygodnie rozmawiać.
— Mój przyjacielu — rzekłem — zaklinam cię, powiedz mi co się znaczy, tak niepojęta, tak prędka odmiana. Niedawno Warszawa była miastem chrześciańskiem, polskiem, skądże dzisiaj w mieszkańcach, w domach, słowem we wszystkiem tak się zżydziła?
— Albo jegomości musi się śnić — odpowiedział trochę z żydowska Woźnica, albo z innego kraju musiałeś tu przybyć. Gdzie tam niedawno! ludzie powiadają, że tu już z tysiąc lat, jak żydowstwo opanowało tę niegdyś polską ziemię.
— Jakimże sposobem — zawołałem — wojenny lud dał się podbić tym kapcanom?
— To mędrsi i uczeńsi doskonalej wam powiedzą, ja tylko wiem to, czegom się z ustnego podania, od dziadów i naddziadów mych nauczył. Nie orężem oni podbili Polaków, lecz sztuką, podstępami, przekupstwem; nie wiem dokładnie jak to było, lecz gdy raz otrzymali prawo wchodzenia do wszystkich urzędów, na
bywania własności ziemskich, nic niezmordowanej przebiegłości ich i wykrętom tamy położyć nie mogło, tak, że z wiekami zgnietli Polaków chrześcian, sami opanowali wszystko, a gdy nikt nie chciał brudno zaszarganego Królestwa, wybrali sobie króla i starożytną Polskę Palestyną nazwali.
Osłupiałem na te słowa, i byłbym długo w zdrętwiałości mojej pozostał, gdyby dorożka nie przejeżdżała wedle miejsca gdzie bywał, „pałac błękitny”.
Tu westchnął głęboko Woźnica mój i rzekł:
— Ten dom co widzicie po prawej ręce, należał przed wiekami do przodków moich, naprzód był książąt Czartoryskich, a potem przeszedł do imienia mego, do Zamoyskich.
— Co ja słyszę! — zawołałem — ty jesteś Zamoyski?
— Nieinaczej — powtórzył z westchnieniem — jestem Zamoyski i poganiam tę dryndulkę. Żona moja jest Zosia Czartoryska, kobietka, jak ludzie powiadają, wcale ładna, mój szwagier Czartoryski ma ogródek na przedmieściu, który uprawia i z którego żyje.
— Przedwieczny Boże!—zawołałem — do czegóż to przyszło.
— Nie dziwcie się – przydał dorożkarz — to samo się stało z wszystkiemi dawnemi rodami polskiemi. Radziwiłłowie są mularzami, Potoccy i Sanguszkowie bawią się furmanką i drzewo wożą do Wisły, Chodkiewicze, Krasińscy, Lubomirscy, Sapiehy pośli na cieślów. Nikomu z chrześcian nie wolno mieć ni ziemskiej, ni miejskiej własności, chyba, że żydem zostanie. Jakoż niejeden przyciśniony biedą, znużony i upodlony uciskiem, zapomniawszy co winien Bogu i sobie, został żydem, zapuścił pejsaki i tak się dobrze kiwa nad talmudem jak Jud najlepszy.
Ledwie skończył te słowa, gdyśmy spostrzegli tłum żydów na koniach z włóczniami w ręku, w lisich czapkach i ładownicach, bez żadnego porządku jadących, dwóch trębaczów w podobnymże ubiorze jechało przodem, mieli oni trąbki, mało co większe od tych, któremi się dzieci bawią, i raptem tak przeraźliwie zapisknęli w te trąbki, iż konie zaczęły się trwożyć i kręcić, jeźdźcy gubić pantofle, zsiadać, szukać ich po błocie. To zastanowiło i poczet ów wojenny, a zarazem i dorożkę moją.—Cóż to się znaczy?—zapytałem przewodnika mego.
— Jest to — rzekł — gwardya konna królewska, powracająca z zamku, zawsze taka bieda, kiedy się ich napotka, bo ustawnte coś zgubić lub upuścić muszą, gorzej kiedy na ćwiczenia wyjadą w pole, jak się to paskustwo puści kłusem, to pada jak gdyby gruszki jakie.
Nie wiem jak długo trwałby ten nieporządek, gdyby się nie pokazał zdaleka w karecie wspaniałej stary żyd z dużemi utrefionemi pejsakami, w opończy, którą potężne srebrne okrywały haftki. Wielu żydków w samym kwiecie młodości harcowało koło karety na konikach.
Jak tylko poczet konny spostrzegł go, wraz czy, który znalazł pantofle, czy nie, czy który dopadł konia lub nie, wierzchem, piechotą, jak kto mógł, porwali się z miejsca i uciekli w poboczną ulicę. Mój dorożkarz, korzystając z oczyszczonej na ulicy luki, ruszył naprzód, a przejeżdżając około wielkiego owego starego Pana, zdjął czapkę i schyliwszy głowę aż na kolana długo w tej pozyturze zostawał. Zapytałem ktoby był ów żyd bogaty?
— Jest to — odpowiedział – Książę Wojewoda Icek Szmulowicz, prezes rady stanu, jeden z największych panów naszych. Oprócz znacznych dóbr ma pałac na Krakowskiem Przedmieściu, i blisko miasta Wilanów.
— Co — zawołałem — żyd jest panem Wilanowa?
— A zkądźe znów Jegomość jedzie? — zapytał z zadziwieniem woźnica—jużci zapewne nie będzie go miał żaden z chrześcijan, tym nie wolno tylko za pańszczyznę uprawiać rolę, albo po miastach prowadzić podlejsze rzemiosła.
— W jakimże stanie jest dzisiaj Wilanów, czy tak piękny i porządny jak był za dawnych właścicieli, czy ta murowana wioska, ten folwark, ta nowa część ogrodu, co ją pani Potocka założyła, dobrze są utrzymane?
— Nie wiem ja — odpowiedział dryndulkarz — co było wprzódy, to wiem, że dziś stoi tam wielka gorzelnia, browar, wołownia. Pałacysko brudne strasznie, zachowano nad Wisłą dwa drzewa, pod któremi Icek Szmulewicz kuczki swoje odprawia, król go bardzo kocha.
— To macie króla, i któż jest tym królem?
— A któż ma być? juźci żyd.
— Jakże się zowie?
— Moszko XII — odpowiedział mój przewodnik.
Wpadając raz po raz z zadumienia w zadumienie, już się nakoniec (jako w snach bywa) przekonałem, że to wszystko prawda, została tylko mocna ciekawość widzenia wszystkiego co się działo w tem czarnem królestwie.
— Nie mógłbyś mnie — rzekłem do dorożkarza — zawieść do zamku, po dykasteryach, teatrach, etc. a zapłacę sowicie.
— Do wszystkich tych miejsc — odpowiedział dorożkarz—chrześcijanom zabroniony jest przystęp.
— Co to za nieszczęście — rzekłem — dałbym wiele żebym te wszystkie niewidziane dziwy mógł widzieć.
— Jeśli Jegomość chce odłożyć pieniędzy, to wszystko zobaczy.
— Jakże gdy mówisz, że to zakazane.
— Zakazane to prawda, ale za pieniądze u nas wszystko wolno.
Pomacałem się po kieszeni i kazałem się wieźć do zamku. W samej bramie zatrzymał mię zaraz żyd grenadyer z ogromną lisią czapką i z upudrowanemi pejsakami, wrzeszcząc co miał głosu:
— Stój Waść.
Tu dryndulkarz obróciwszy się rzekł mi:
— Dajcie mu talara.
Uczyniłem jak radzono, i natychmiast talar przełamał zaporę. Jak całego miasta, tak też nie poznałem i dawnego zamku Zygmuntów. Bóg tam wie, co to było za straszydło! Stało na dziedzińcu mnóstwo teleg, koszlawych karet i koczów. Przy wnijściu na wschody, druga przeszkoda, podobnież z mej strony ułatwiona jak pierwsza. Wszedłem nakoniec na pokoje królewskie. Pokazanie się moje, strój, postać, nie małe sprawiły zadziwienie, zaczęło żydowstwo szeptać, krzywić się, gdy dwóch młodych żydków w popielatych łapserdakach z czarną aksamitną lamówką, zbliżyło się do mnie. Spostrzegłem, że to były szambelany, gdyż przy wiszących cycełach nosili u kolan dwa złote klucze.
— Waści tu nie wolno wchodzić! — rzekł mi jeden dość przykro.
Nie tracąc przytomności, pamiętny na rady dorożkarza dobyłem dwa dukaty i po jednym każdemu z szambelanów nieznacznie wścibiłem do ręki. Natychmiast wypogodziły się czoła młodych izraelitów, jeden z nich pobiegł do Wielkiego Marszałka, jak rozumiem z doniesieniem o mnie, drugi pozostawszy:
— Uważam — rzekł — że waść jesteś cudzoziemcem, ciekawym zapewne widzieć dwór Najjaśniejszego Judy, szczęśliwie wcale trafiłeś, ujrzysz go w całej okazałości, dziś bowiem jest uroczystość obrzezania Najjaśniejszego królewicza Lejby. Król okaże się w całej okazałości, jeżelibyś waść znał się na grzeczności, tobym ja mu służył za przewodnika, okazał i oprowadził wszędy.
Lubo przymówienie się to ze strony szambelana dworskiego zdawało mi się cokolwiek niedelikatnem, z tem wszystkiem rzuciwszy oko na pejsaczki przestałem się dziwić, i dobywszy
dwa jeszcze dukaty wsunąłem w dłoń szambelanowi.
Ściskając mię za rękę, rzekł:
— Nie odstąpię waści aż wszystko obejrzysz. Pójdźmy do drugiego pokoju, gdzie są zebrani panowie radni i ministrowie.
Żydziak szepnął do ucha na prawo i na lewo, Wraz nam uczyniono miejsce. Weszliśmy do wielkiej sali pozłacanej, lecz brudnej, po jednej i drugiej stronie siedziały żydy w bogatych łapserdakach. Acz kosztownie ubrani, uważałem jednak, że pantofle ich nie były wychędoźone, i nie było jednego coby nie miał pończoch granatowem suknem na piętach łatanych. Przy samych drzwiach stało dwóch żołnierzy z lejb gwardyi, mający na łapserdakach blaszane posrebrzane zbroje i włócznie w ręku.
Wkrótce uwagę moją obudziło mocne, potrójne uderzenie we drzwi. Na ten hałas porwały się wszystkie żydy z ław swoich, a mój przyjaciel szambelan szepnął mi:
— Pójdź waść w tę stronę, a wygodnie wszystko zobaczysz.
Jakoż otworzyły się podwoje i zaczął iść dwór królewski, pazie, szambelanowie, panowie radni. Nakoniec ukazał się sam król Moszko, a w tem wszystkie żydy, co tylko ich było, jęli się kiwać na kształt chińskich bałwanków. Mój przyjaciel szambelan powiedział, że ten był sposób witania króla. Osoba monarchy wielce mi się okazałą wydała. Był to pan, mogący mieć około lat czterdziestu, niezmiernie czerwony, tłusty i piegowaty, pejsaki miał rudo-kasztanowate i brodę tejże samej maści. Łapserdak i opończa były z czarnego aksamitu z potrzebami dyamentowemi jak najpiękniejszej wody. Jarmułkę otaczał szereg pereł różowych, z których każda po 50 karatów mieć mogła; u szyi freza obyczajem żydowskim, z tej na złotym łańcuchu zwieszał się order na kształt Złotego Runa, lecz przyjaciel mój powiedział mi, że to był order Icka Wielkiego. Nic atoli nie zastanowiło bardziej blaskiem nadzwyczajnym oczu mych, jak cycełe wiszące u kolan królewskich, były to sznurki z samych soliterów, z których najmniejszy jako orzech duży. Szambelan powiedział mi, iż ojciec królewski Moszko XI dał za te cycełe 10 milionów złotych holenderskich.
— Nie dziwuj się temu — mówił dalej szambelan—Najjaśniejszy Pan sam handluje drogiemi kamieniami i wiele na nich zarabia (tu szepnął mi do ucha): a czasem nawet fałszywe za prawdziwe sprzedaje.
Za danym znakiem żydy przestały się kiwać i przedniejsi panowie uczynili koło. Wtenczas król obchodząc krąg cały, rozmawiał z każdym prawie, niektórych faworytów familiarnie targał za pejsaki i brodę, w konwersacyi mięszając dowcipne żarciki, jak mnie przynajmniej zapewniał przyjaciel mój szambelan, cała bowiem rozmowa była w żydowskim języku. Po skończonych powitaniach, choć stałem zdaleka, król spostrzegł mnie, a zdziwiony figurą moją, kazał do siebie przystąpić. Powiedziano mu żem był z dalekich krajów wędrownik. Monarcha z nieporównanym wdziękiem rozśmiawszy się do mnie, podał mi swą rękę, którą ją z najżywszem uczuciem pocałowałem.
Odprowadził mnie przyjaciel mój szambelan aż do dorożki mojej, a żegnając oświadczył, iż życząc by pobyt mój w Moszkopołis był jaknajprzyjemniejszym, zaprasza mię na bal do ciotki swojej hrabiny Rachel, na ulicy Łokszyn mieszkającej.
— Nim wieczór nastąpi — przydał grzecznie — będziecie może chcieli widzieć ciekawości Moszkopołis. Oto jest bilet — rzekł dając mi kartę — za którym wszędzie wolny przystęp otrzymasz. Trzeba jednak — przydał ze znaczącą miną — znać się na grzeczności.
Pożegnawszy się, wsiadłem do pojazdu,nie mogąc pojąć jak do tyła można było łączyć z dostojeństwem tak niedelikatną chciwość pieniędzy.
— Jakże się tam długo Jegomość bawił — rzekł mi mój dorożkarz — miałem czas i konie paść i napoić i jeszcze nie widziałem końca. Dokądże teraz pojedziem?
— Jedź na sądy — rzekłem — wszędzie mię teraz puszczą, bo mam bilet.
Lubo postać cała Warszawy, ulice jej nawet odmieniły się, rozeznałem jednak, że dorożka zajechała na dziedziniec, gdzie niegdyś stał pałac Krasińskich, a dziś stała ogromna karczma.
— Gdzież mię to wieziesz? — zapytałem.
— Na sądy — odpowiedział woźnica.
I tu na wnijściu, mimo okazanego biletu, były trudności, lecz za daniem dwóch talarów zniknęły. A nadto tłum żydków z faktorskiem prawdziwie narzucaniem się obstąpił mię, ofiarując się być przewodnikiem i tłomaczem moim. Wybrałem najpocześniejszego i dobrzem trafił, był to bowiem jeden z sławnych mecenasów żydowskich.
Weszliśmy po schodach pełnych śmieci i brudów do obszernego przedsionka, napełnionego tłumem żydowstwa. Sędziowie byli na ustępie. Usiedliśmy w kącie na ławie, co dało mi czas rozmawiać z uczonym mecenasem moim i wiele światła zasięgnąć od niego.
— Panie — rzekłem mu — dlaczegóż tak niemiłosiernie zburzyliście gmachy miasta tego i na miejscu wielu niegdyś, jak słyszałem, wspaniałych, tak nikczemne popostawiali?
— Uczyniliśmy to — odpowiedział mecenas — na mocy zakonu Mojżesza: „Zburzycie do szczętu, mówi Mojżesz wszystkie miejsca, na których mieszkali narodowie, a które wy posiadacie i porozwalacie ołtarze ich, i połamiecie słupy ich, spalicie Bogi ich, i wygładzicie imię z miejsca onego“.
— Przyznasz waść — mówił mecenas — że prawo to jest dosyć wyraźne. Jeśli wam niedosyć na niem, przytoczę więcej. Tenże Mojżesz tak mówi: „Wytracisz naród, który Pan Bóg twój poda tobie, nie sfolguie mu oko twoje, bo poszle Pan Bóg twój na naród ten szerszenie i zetrze je starciem wielkiem, aż będą wyniszczeni, a poda krocie ich w ręce twoje i wygubisz ich pod niebem, nie ostoi się żaden przed tobą, aż ich wytracisz. W ziemi, którą Pan Bóg twój dawa tobie w dziedzictwo, byś ją posiadał, wygładzisz pamiątkę Amalekową pod niebem. Ani się nie zlitujesz nad niemi, ani się spowinowacisz z niemi, albowiem Pan wybrał ciebie, abyś był osobnym ludem. Nie zapominajże tego”.
— Jakże — zawołałem — toście wytępili całe plemię dawnych Polaków chrześcijan?
— Talmudziści nasi—odpowiedział mecenas—którzy jeszcze więcej mają rozumu jak Mojżesz, tak słowa patryarchy tego wytłoma- czyli: „Wygładzicie wszystkich właścicieli ziemskich i miejskich, zabierzecie dobra ich, lecz możecie zachować wieśniaków ubogich i wyrobników, aby pracowali dla was”.
— Jakimźe sposobem— zawołałem — mogliście tak waleczny naród częścią wytępić, częścią obrócić w niewolę?
— Jak nam przykazał Mojżesz „po lekku i po trochu”; przekupstwem, podejściem i wytrwałością. Najprzód przekładaliśmy, że to nic nie szkodzi gdy nam nadadzą prawo nabywania własności ziemskich i miejskich. Skorośmy to otrzymali, pomnożyły się sposoby nasze otrzymania i więcej. Pchaliśmy się do nabycia wszystkich praw obywatelstwa i piastowania wszystkich urzędów; kosztowało nas to niemało, lecz czego złoto i wytrwałość nie zmogą? Spełnione życzenie nasze; już najpiękniejsze majątki były w rękach żydowskich. Senat, ministerya, rady najwyższe, najpierwsze dostojeństwa państwowe piastowane były przez Moszków i Leybów. Ze wszystkich końców Europy potokami jęło się do Polski cisnąć żydowstwo. Nie zważano długo, że naród nasz przez samo prawo religii swojej spoić się z innym narodem nie może, że wiara nasza nie stowarzyszać się z ludźmi innego wyznania nakazuje, lecz wytępiać ich i niszczyć; postrzegło się potem chrześcijaństwo, lecz to już było zapóźno.
Gdy mecenas mój kończył te słowa, potrójne uderzenie we drzwi dało znać, że się ustęp zakończył, i natychmiast otworzyły się podwoje.
— Jakiemiż prawami, jakimże sądzicie się kodeksem?
— Kodeksem Mojżesza — odpowiedział mecenas mój.
Weszliśmy do sądowej izby.
Stał pośrodku stół około którego jedenastu sędziów siedziało. Dwunasty najwyższy, może ministra sprawiedliwości zastępujący’ siedział na wyższem nieco krześle od innych. Był to otyły, siwy starzec, tak już latami znękany, że ni słyszeć, ni widzieć, ni zatem wiedzieć mógł o co rzecz szła. Młode żydki pisarzów i sekretarzów miejsca zastępujący uwijali się
koło niego i sędziów i podobno całą sprawiedliwością podług woli swojej rządzili. Przywołano sprawę kobiety i mężczyzny, obojga chrześcijan. Była to przekupka około pięćdziesiąt lat mająca, niezmiernie tłusta, czerwona, słowem jak się pospolicie mówi „wyszczekana” w najwyższym stopniu. Sama ona indukowała sprawę swoją po żydowsku, gdyż lud nasz języka tego uczyć się musiał.
— Kodeks Mojżesza—rzekła—w rozdziale XXV powtórzenia zakonu, nakazuje, że po mężu bracie bez potomstwa, brat męża tego z wdową żoną jego koniecznie ożenić się powinien. Ja się w tym przypadku znajduję, jestem wdową po mężu zeszłym bez syna, brat jego nie chcę się żenić ze mną, oskarżam go przed najjaśniejszym kahalem i upraszam, aby rozkazał, by mię wraz pojął, i kochał z całej duszy swojej.
W czasie tej indukty tłusty prezes zwiesiwszy siwą brodę na piersi chrapał i nic nie słyszał. Młody pisarz zbliżył się do ucha jego i jak gdyby odpowiedź odebrał, przywołał oskarżonego. Był to ubogo lecz czysto ubrany młody człowiek bardzo przystojnej postaci.
— Jakóbie — rzekł pisarz — sąd cię zapytuje, czy prawda, że się sprzeciwiasz prawu Mojżesza i nie chcesz bratowej twojej pojąć za żonę?
— Prawda — odpowiedział — bo zakon nowy nie zaś prawo Mojżesza, chrześcijanina wiązać powinny.
Na te słowa porwały się z zapalczywości wszystkie żydy.
— Co za zuchwalstwo! — krzyknęli — ty się śmiesz z nowym zakonem odzywać?
Gniew i zgroza od sędziów przeszły do słuchaczów; młode nawet żydki, jak żygawki zaczęli przyskakiwać do Jakóba, i pazurami drapać go, szczęściem wszczęty wrzask obudził zgrzybiałego prezesa. Zadzwonił więc i nakazał spokojność.
Jakób dalej mówił:
— Prócz przywiedzionej przyczyny, nie chcę pojąć stojącej tu Małgorzaty, naprzód, że jest pijaczka, powtóre, że jest brzydka, po trzecie, że jest stara, po czwarte i ostatnie, że kocham inną dziewczynę, i już z nią zaręczony jestem.
— Więc tedy nie chcesz jej pojąć?—zapytał Kahał.
— Przez żaden sposób — odpowiedział Jakób.
Tu pisarz kahalny otworzywszy zakon czytał następujące prawo: „A jeśliby mąż jaki nie chciał pojąć bratowej swojej i nie chciał wzbudzić bratu swemu imienia w Izraelu, tedy przystąpi bratowa jego do niego, przed oczyma starszych i zrzuci trzewik jego z nogi jego i plunie na twarz jego, a dom jego zwać się będzie domem wyzutego”.
Pisarz trybunalski skończywszy czytać:
— Małgorzato — zawołał — czyń co masz czynić.
Natychmiast Małgorzata zdjęła but Jakóbowi i plunęła mu na twarz: a Jakób otarł się i skończyła się sprawa.
Przywołano potem dwóch żydów oskarżonych, że w domu swoim mieli obrazy i posągi, i stawiono je przed sądem. Z miłem zadziwieniem ujrzałem między rzeźbami kilka starożytnych posągów pięknego dłuta, wśród obrazów zaś kilka najznakomitszych malarzy. Przeczytano prawo zakonu, nakazujące kruszenie wszelkich bałwanów i wizerunków, i w tejże chwili powyrzucano z okien wszystko, gdzie stojące już z oskardami i motykami żydowstwo, wszystko w kawałki potłukło i podarło. Przejęty do żywego takiem barbarzyństwem, nie chciałem słuchać dłużej tak mądrych wyroków i dawszy dwa talary mecenasowi, wyszedłem.
Natura i we śnie nawet trzyma się przepisanego biegu: uczułem apetyt gwałtowny, po kazał mi dorożkarz najsławniejszego restauratora. Wszedłem; przez długą i wązką izbę ciągnęły się po obu stronach małe osobne stoliki, przykryte niezmiernie brudnemi serwetami, stały na każdym talerze z cynowemi sztućcami. Żydziaki, połowę z żydowska, połowę gadający z francuska, obskoczyli mię natychmiast, podając mi kartę potraw, i zapytując czegobym sobie życzył. Wziąłem kartę, na której z pomiędzy wielu przysmaków te tylko przypominam sobie:
Łokszyna la Machabeje, Kugiel au Szmelc, Kaczkes a la Jerćmie, Maces, obarzankes. Na spodzie napisano było po francusku: zapewnia się, że wszystko jest koszerne.
Przyniesiono mi wiele z tych potraw, lecz wszystkie tak czosnkiem zaprawne, tak okropnie brudne, iż zjadłszy tylko kilka jaj i dwie mace bez soli zapłaciłem i wyszedłem.
Już też była godzina szósta wieczorna, wychodząc spostrzegłem wiele pojazdów, stojących przed dużym szkaradnym gmachem, a woźnica mój oznajmił mi, że to był teatr narodowy żydowski. Jak ciekawy wędrownik nic, co jest ciekawego nie chcąc opuścić, wszedłem. Górne ganki i poziom (parter) dość były próżne, lecz w lożach pełno. Dawano operę w żydowskim języku podtytułem: „Abigal grzejąca Dawida”.
Sytuacje w tym dramacie nie były najprzystojniejsze, w orkiestrze najwięcej cymbały słyszeć się dawały, głos pierwszej śpiewaczki, choć trochę przeraźliwy miał wielką rozciągłość. Sztuka ta była jednego z aktorów, i dlatego ustawicznie ją grano.
Po skończonej operze grano krotochwilę czyli farsę, lecz mogę wyrazić zgrozę i głębokie oburzenie moje, gdym postrzegł, że w sztuce tej naigrawano się, wyszydzano najświętsze tajemnice wiary naszej chrześcijańskiej. Pełen żalu i gniewu wyszedłem z teatru, lecz na samem wsiadaniu spotkałem szambelana mego.
— Czemuż waść tak zapyrzony?—rzekł mi.
Opowiedziałem mu przyczynę zgorszenia i gniewu mego.
— Nie dziw się — rzekł — trzeba czem bawić pospólstwo, a nadto polityką jest naszą utrzymywać wzgardę dla religii katolickiej. Dzieje się to z przyczyn stanu, a wiesz, że w takim razie nikt się nie pyta o słuszność, sprawiedliwość, a nawet rozum. Jedź raczej do ciotki mojej na bal, ten wypogodzi zachmurzone czoło twoje.
Tak byłem rozgniewany, żem się długo szambelanowi memu opierał; przemógł na koniec naleganiem swojem i pojechaliśmy na gody.
Stanęliśmy przed obszerną karczmą czyli pałacem JW. hrabiny Rachel. Blask niezmierny w oknach uwiadomił nas, że się już bal rozpoczął. Szambelan wziąwszy mię za rękę, wprowadził do sali. Trafiliśmy właśnie, gdy młody książę Icek z hrabianką Szlomą tańcował solo narodowy taniec, to jest, że każde z nich wziąwszy koniec chustki podskakiwało do siebie.
Gdy wszyscy unosili się nad gracyą i łubem ułożeniem tej pięknej pary, ja tymczasem prowadziłem oczyma po sali i gościach zebranych. Izba była obszerna i bogato ustrojona, lecz podłoga niewymieciona, na wszystkich meblach pełno kurzu, postrzegłem nawet w rogach pozłacanych gzemsów kilkoletnie gęste pajęczyny, z których pająk niezmierny spuszczał się na jedwabnej swej nici, i już siadał na głowie księżniczki Joselówny, gdy młody hrabia Chaim, piorunem się ze stołka porwawszy i poskoczywszy naprzód, lisią swą czapką przeciął nić pajęczą i samego brzydkiego robaka pantoflem zagniótł.
Oklask powszechny okrył czyn zwycięzcy, a szambelan, przyjaciel mój, powiedział mi, że hrabia był jednym z najwaleczniejszej młodzieży izraelskiej i że nie był to pierwszy dowód nieustraszonego męstwa jego.
Tymczasem ta pojedyncza bitwa hrabiego z pająkiem przerwała taniec i przyjaciel mój miał sposobność przedstawienia mię szanownej ciotce swojej.
Była to wysoka żydówka około lat czterdziestu mająca, jeszcze świeża i dosyć ładna; miała ona drojetową suknię w winogrona, na głowie czerwoną chustkę, z pod której wychodzące skrzydła z dużych pereł zakrywały znaczną część twarzy, na piersi wisiał duży kanak z dyamentów.
Pani ta przyjęła mnie z grzecznością bardzo blizko graniczącą z przymiotem, który my kokieteryą nazywamy.
Siostrzeniec jej, szambelan, chciał mnie innym damom przedstawić, lecz nie dopuściła do tego hrabina Rachel i owszem, wziąwszy mnie w rekwizycyę dla siebie samej, usiadła ze mną na boku i, jakgdybyśmy się znali od wieków, zaczęła mi opowiadać historyę życia i obyczajów wszystkich zaproszonych przez siebie dam i kawalerów, Bawiła mnie wprawdzie jej rozmowa, lecz nie mogę powiedzieć, by dobroć jej wyrównywała dowcipowi.
Image
Podług twierdzenia hrabiny Rachel, nie było jednej kobiety, któraby przynajmniej dwudziestu miłosnych awantur nie miała, nie było żydka, któregoby tysiącem nie obłożyła śmieszności.
— Czy wiesz — mówiła, pokazując mi młodą parę — ten hrabia Lejbuś, co to niby trzyma tylko tę damę za rękę, w tym momencie oto daje baronowej Nuche ustrzyżone z pejsaków swych włosy. Lejbuś jest strasznie głupi, a ona największa w świecie kokietka.
Uważałem ogólnie, że im piękniejsza była żydówka jaka, tem ostrzejszemi obmowy grotami obsypywała ją dobra ta pani.
Niejeden może zapyta: jakżem z hrabiną tak długą mógł prowadzić rozmowę, nie umiejąc ni słowa po żydowsku?
Przypominam czytelnikom naprzód, że to był sen, a zatem marzenie pełne przeciwieństw i niedorzeczności; powtóre, o ile pamiętam, nietylko hrabinę, ale wszystkie damy izraelskie, wszystKie nawet młode bachorzęta nie trzepały jak po francusku.
Na dowód tego jeszcze jedna okoliczność przychodzi mi na myśl. Pamiętam, że hrabina, opisując mi łaskawie charaktery wszystkich snujących się przed oczyma naszemi osób, wskazując na jednego starego żyda, rzekła:
To jest osobliwy oryginał, zawsze kwaśny i opryskliwy; dzikie jakieś urojenie opanowało głowę jego: koniecznie chce, żeby żydzi po żydowsku gadali, i lak to ustawicznie powtarza, iż wszystkich już na śmierć zanudził; zresztą i z innych względów nieznośne to jest stworzenie.
Postrzegłszy, że długa moja z hrabiną rozmowa nie podobała się kilku żydkom, co się koło niej kręcili, wstałem, by zobaczyć co się po innych izbach dzieje.
I tam, jak wszędzie, pokątne rozmowy, zawiść, szepty.
Roznoszono na dużych tacach wódkę, miód i wiśniak, tudzież pieczone mace, obwarzanki. Między konfiturami najwięcej widziałem cebul w cukrze smażonych, na kształt naszych kasztanów.
Nic wyrównać nie mogło pieczołowitości matek około córek swoich; ta szeptała swojej do ucha, żeby się prosto trzymała, owa zgrzanej po tańcu nie dozwoliła pić piwa, tamta swoją zakrawała chustką, trzecia nakoniec intrygowała, żeby córka jej, nie kto inny, tańczyła solo (znaczy sama jedna) ulubiony taniec na śliczną nutę Majufes.
Wśród tych tańców i śmiechów, ministrowie rozmawiali o sprawach publicznych, a synowie ich szeptali o miłości.
Kamerdynerowie roznosili chłodniki. Wkrótce jeden z nich, niosący na niezmiernej tacy kubki z czosnkowemi lodami, poślizgnął się i z całym ładunkiem padł na ziemię jak długi. Brzęk tyła potłuczonego szkła tak był przeraźliwy, iż mnie, acz twardo śpiącego obudził.
Otworzyłem oczy. Silnie zwodniczemi mamiony obrazami, długo pojąć nie mogłem gdzie byłem. Dalsze dopiero zebranie zmysłów przekonało mnie, iż smutne przedmioty, które mnie przez całą noc dręczyły, snem tylko były znikomym.
Żydzi i Kahały autor: BRAFMANN 1914 r. Książka str. 212
KAHAŁY: “Nawet najlepszy z gojów (niewiernych, bydląt, zwierząt) powinien zostać zabity”.
Kahały na terytorium POLSKI - to miejsce podtrzymywania, nauczania i realizacji żydowskich nauk Talmudu (księgi Szatana), które to szatańskie nauki, finansuje niczego nieświadomy - NARÓD POLSKI (rasowy).
Uwaga:
Trzeba trochę zaczekać na ściągnięcie się całej książki. Najpierw widoczna jest tylko jedna strona (pusta). Ale spokojnie, potem ściągną się kolejne strony (cała książka). Tekst jest czytelny, zaczyna sie od 9 str. komputerowej.
Doskonaly material p.Zebrowskiego .To sa informacje ,ktore trzeba znac po to aby ,ktoregos dnia widziec na czym opieraja sie podejmowane przez nas decyzje.
Robert WINNICKI masakruje politykę zagraniczną rządu PiS! Czaputowicz został ośmieszony
Robert Winnicki -"Izrael nie jest żadnym strategicznym sojusznikiem, do niczego go nie potrzebujemy"
WINNICKI mówi co zrobić z Izraelem! MOCNY PLAN + Kaja GODEK o planach Trzaskowskiego na LGBT! 22.02
ed note--anyone wondering--rather out loud or within the confines of their own thoughts--why little to no progress is made in gaining ground against the eternal menace, the parameters surrounding the story below provide all the evidence needed in answering that question.
The gun used in the massacre of 50 innocent Muslims is not to blame. It is an inanimate object no different than a car or a refrigerator.
What is responsible for this massacre however are those powerful Jewish interests who maintain a 666% headlock on the mainstream media in the West and who have weaponized that media over the course of many decades in creating killers such as Brenton Tarrant as well as all his twin siblings within the 'White Nationalist movement' who share his Zionist-concocted rage against non-whites and especially Muslims.
The 24/7/365 mind control operation that began within microseconds of 9/11/2001 and aimed at 'feverizing' the collective Western mind against Muslims as the necessary precursor to initiating the 'war to end all wars'/'clash of civilizations' between Christianity and Islam is what produced this massacre, and yet, as in the case of Adam Lanza and the massacre at Sandy Hook, the discussion taking place in the immediate aftermath (minus of course all the lunacy surrounding the 'hoax' paradigm) was all about guns rather than on the obvious Zionist conspiracy to cultivate millions of white male mass murderers in creating and building the 'crusader' army against Islam that Israel needs.
Just as it is with any Mafia hit, of course the trigger pullers are relevant, but more intrinsic vis a vis their role as the hired guns is that played by those bosses sitting atop the crime conspiracy pyramid who gave the orders for the hit, and simply making the gun which the assassins used in the murder the issue of debate allows those ordering the hits from above to continue with their murder and mayhem.
CNN
All military-style semi-automatic weapons, assault rifles and high-capacity magazines will be banned in New Zealand following the mass shootings at two Christchurch mosques that killed 50 people, New Zealand’s Prime Minister Jacinda Ardern announced on Thursday.
“On 15 March our history changed forever. Now our laws will too. We are announcing action today on behalf of all New Zealanders to strengthen our gun laws and make our country a safer place,” Ardern said at a press conference in the capital Wellington.
The announcement came after the country’s cabinet agreed to overhaul the law and ban military-style semi-automatics and assault rifles 72 hours after the Christchurch attacks.
“Every semi-automatic weapon used in the terror attack on Friday will be banned,” Ardern continued, adding that she hoped the law would be in place by April 11. “This legislation will be drafted and introduced in urgency.”
An estimated 1.2 million guns are in circulation in the country, according to New Zealand Police — one for every three people. Ardern said the buyback scheme could cost between $100 million to $200 million.
Later on Thursday, New Zealand Police announced all 50 bodies from the shootings had been identified. “This means that all victims are now able to be released to their families,” Police Commissioner Mike Bush said in a statement.
Arden said a “nationwide reflection” for the dead would be held on Friday — one week after the attack.
The gun reform proposal will be introduced to Parliament in the first week of April. For it to come into effect, lawmakers need to vote on amending the existing legislation, the Arms Act 1983.
In the interim, New Zealand Governor General Patsy Reddy has signed an order to reclassify some semi-automatic weapons as “military-style”.
As a result, many people who legally owned certain firearms will no longer be able to possess them on their existing license conditions.
An amnesty will be put in place for weapons to be handed in from Thursday. Cabinet has directed officials to develop a buyback scheme, and Ardern said that further details would be announced “in due course.”
Gun drops would be set up at police stations so citizens could safely hand in guns.
“I can’t emphasize enough that in the current environment it is important you do not take your now-unlawful firearm anywhere without notifying police,” Bush said. “It is absolutely vital that we manage the safe and organized transport of all firearms into police custody.”
Ardern pointed to similar measures taken in Australia following the 1996 Port Arthur massacre as an example for New Zealand to follow, including certain “exemptions for farmers.”
Police Minister Stuart Nash said the bill would include “narrow exemptions” for the police and the defense forces, as well as “legitimate business uses” such as professional pest control.
“Some guns serve legitimate purposes in our farming communities,” he added, noting that exemptions had been made for .22-caliber rifles and shotguns used for duck hunting.
Immediate action would be taken to prevent people from stockpiling weapons ahead of the change in law and to encourage gun owners to surrender their weapons, he said.
After Australia implemented a similar ban, the country destroyed more than a million weapons, and additional gun buybacks and amnesties have been conducted since. Last year, more than 57,000 weapons were handed in, including a rocket launcher and a World War II machine gun.
In the wake of the reforms, mass shootings in Australia dropped to zero,gun suicides declined by an average of 4.8% per year, and gun-related homicides declined by an average of 5.5% per year.
In other words: despite draconian gun laws the change( 4,8 % ...5%..- is practilally minimal-JUR)
Philip Alpers, founding director of GunPolicy.org and a University of Sydney academic, said the buyback “has a good chance of delivering the same life-saving public health benefit as that which followed the 1996 Australian buyback.”
Gun control welcomed
There had been a groundswell of support for tougher legislation, with almost 70,000 New Zealanders signing petitions calling for gun control reform, according to TVNZ. (70 thousands -even if this number is correct and true - means then only a fraction of people (New Zealnad has a 4,5 milions population signed the petitions-JUR)
On Thursday, crowds gathered outside Parliament in Wellington to deliver those petitions to lawmakers from across the political divide.
New Zealand’s Police Association welcomed the planned law changes, congratulating the government for “demonstrating the courage to take decisive action and ban the firearms that have inflicted so much harm in New Zealand.”
“I hope that the moves immediately attract cross-party support because it is important for New Zealanders to know that their political leaders are all on board with this extremely important move,” association president Chris Cahill said in a statement.
Lobby group Federated Farmers issued a statement backing tougher gun laws but acknowledged that many of its members would not support its decision.
“This will not be popular among some of our members but after a week of intense debate and careful consideration by our elected representatives and staff, we believe this is the only practicable solution,” Feds Rural Security spokesperson Miles Anderson said.
“We are trying to tread a responsible path. The wrong guns can’t be allowed to get into the wrong hands.”
Opposition leader Simon Bridges said his National party supported the proposed changes.
“The terrorist attack in Christchurch last week has changed us as a nation,” the party said in
a statement. “National has been clear since this devastating attack that we support changes to our regime and that we will work constructively with the government.”
The country’s Council of Licensed Firearms Owners said in a Facebook post to members that it will “consider these implications and make a statement very soon,” adding that it is working “incredibly hard to understand and manage this set of circumstances.”
"W Powstaniu Warszawskim etc.."
Pelna paranoja.Jak mozna uzywac takiego argumentu tam gdzie chodzi o obrone dzieci do tego aby mogly byc normalne.
POwsatancy walczyli o to ,zeby pederasci i inni zboczency mogli nam tresowac dzieci wedlug ich scenariiusza !!!!!!
Facet jest zdrowo wytresowany..
Kaja GODEK merytorycznie gasi Pawła Rabieja - zastępcę Trzaskowskiego ws. LGBT w szkołach!
Dawno się nie odzywałem za co bardzo przepraszam, niemniej od kiedy prowadzimy kampanię społeczną "Nie DlaRoszczeńciężko jest znaleźć czas na wiele spraw.
Naszym celem jest, by wszyscy Polacy poczuli się wezwani do ogólnonarodowej mobilizacji w tej sprawie. Robimy to, czym powinien zajmować się polski rząd, jednak nasi przedstawiciele wypowiadają się w tonie uspokajającym i bagatelizującym. To tworzy absurd, ponieważ problem wymaga natychmiastowej i stanowczej reakcji najwyższych organów państwowych. Czy fakt, że opinia Polski na świecie jest wprost szargana na podstawie fałszywych oskarżeń, jest nieistotny? Czy spokojna reakcja, jaką wykazują polscy politycy, jest adekwatna do skali oszczerstw? Najgorszą strategią, jaką możemy przyjąć, jest spychanie tej kwestii w społeczny niebyt. Trudno to nawet nazwać strategią, to po prostu bierność, uległość i nieświadomość konsekwencji, jakie niesie tego typu podjęta przeciw nam presja.
Kiedy państwo nie spełnia swoich zadań, naturalnym odruchem patrioty jest oddolna interwencja w obronie dobrego imienia kraju. Musimy wykazać gotowość i się bronić.
Kampanię rozpoczęliśmy od organizowania pikiet w Warszawie, które stały się stałym punktem w naszym planie, i uruchomienia strony informacyjnej ustawa447.pl. Po Warszawie jeżdżą również samochody z banerami mającymi zwrócić uwagę na akcję. Jeden z mobilnych banerów można też było zobaczyć w Krakowie. Nasza działalność w tym zakresie nabiera rozpędu i dlatego wymaga coraz większego nakładu pracy i środków finansowych. Spotkania i zbiórki podpisów odbyły się w pierwszej kolejności w Warszawie, Krakowie i Siedlcach, następnie w Rzeszowie, Lublinie, Wrocławiu i Katowicach. Do końca marca planujemy odwiedzić większość dużych polskich miast.
Wszystkie nasze siły są skoncentrowane na tej inicjatywie. Pochłania ona nie tylko nasz czas, ale też środki. Koszt jednego wyjazdu to około 3 tysiące złotych - żeby działać, musimy opłacić paliwo, noclegi dla działaczy, którzy odwiedzają kolejne miasta i wynajem sal na potrzeby spotkań. Istotna jest oprawę zbiórek, by były one skuteczne: nagłośnienie i transparenty są niezbędne, by było nas widać i słychać w przestrzeni publicznej. Do zbiórek podpisów potrzebne są też podkładki, stoliki, potykacze, a dla rozpoznawalności akcji - koszulki dla wolontariuszy z hasłem #NieDlaRoszczeń. Koszta sprzętu wykorzystywanego na jednej zbiórce to około 2 tysiące złotych. Po Warszawie jeżdżą 2 samochody z banerami promocyjnymi. Temu wszystkiemu towarzyszy nieustanna praca naszego zespołu i grupy wolontariuszy.
Mimo że akcja trwa niespełna miesiąc, odbieramy coraz więcej listów zawierających zapełnione karty z zebranymi przez Państwa podpisami oraz zgłoszenia chętnych do działania - nie tylko jako wolontariuszy na zbiórkach podpisów. Przyjmujemy od Państwa wiadomości o gotowości do zaangażowania się w zróżnicowanej formie: wydrukowania ulotek, udostępnienia części swojej posesji lub samochodu na baner promujący akcję, pomocy graficznej i prawnej, zmontowania materiałów promocyjnych - słowem, wykorzystania wszechstronnych umiejętności, zasobów i kontaktów na rzecz rozwoju kampanii.
To skłania nas do jeszcze bardziej wytężonej pracy i utwierdza w przekonaniu, że jest to przedsięwzięcie jednoczące społeczeństwo. To jedna z tych spraw, w których potrzeba, żebyśmy stanęli razem.
W nadchodzących dniach planujemy zorganizować spotkania w Łodzi, Toruniu, Gdańsku, Gdyni, Poznaniu, Zielonej Górze, Gorzowie Wielkopolskim, Szczecinie i Kołobrzegu.
Prosimy Państwa o rozsyłanie wieści o spotkaniach i angażowanie się w ich organizację oraz wspomaganie nas finansowo. Wszystkie formy wsparcia są niezbędne do osiągnięcia jak największego rozgłosu. Pokażmy, jaką mamy siłę!
Rober Bąkiewicz
Dziękuję w imieniu wszystkich działaczy Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Z narodowym pozdrowieniem,
Robert
Bąkiewicz -
podpis
ROBERT BĄKIEWICZ
PREZES ZARZĄDU
Niedługo miną 3 lata przetrzymywania Mateusza Piskorskiego w areszcie za sprawą działań PiSowskich służb i PiSowskich funkcjonariuszy prokuratury. Postawiono wprawdzie jakieś zarzuty, ale jak widać nie sposób ich uzasadnić i dlatego PiSowscy sędziowie zwodzą i imitują proces. Świadomie nie używam określeń polskie służby, polscy prokuratorzy, polscy sędziowie, aby zachować je na czasy, gdy Polska odzyska suwerenność, a instytucje państwowe przestaną wykonywać zagraniczne dyspozycje polityczne i zaczną służyć polskiej racji stanu oraz klasycznie zdefiniowanej sprawiedliwości – opartej o prawdę oraz poszanowanie zasad konstytucyjnych i podstawowych praw człowieka. W warunkach suwerennego państwa polskiego przyjdzie czas do osądzenia czynów obecnych PiSowskich funkcjonariuszy, ale także ich poprzedników, gdyż wszyscy oni wyrastają z jednego pnia okrągłostołowej, antypolskiej mafii – narzuconej Polsce przez anglosasko-syjonistyczne ośrodki polityczne oraz eurounijnych biurokratów i hipokrytów.
PZ
„Drodzy przyjaciele, koledzy.
Niedługo minie trzeci rok, odkąd partia wprowadzająca do Polski bazy obcych wojsk trzyma mnie za kratami. Za co? Za to, że mówiłem głośno to, o czym myśli i mówi szeptem wielu Polaków. Mój proces utajniono, by aktualne polskie władze uniknąć mogły kompromitacji.
Kompromitują się one jednak dostatecznie same, będąc przedmiotem drwin nie tylko w Polsce, ale też w Europie. Za wezwania do pokoju i zdrowego rozsądku trafia się dziś w Polsce za kraty. Za nawoływanie do opamiętania zostaje się więźniem politycznym.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i zainteresowanie mną. Nie bójcie się ich. Wszystkich ludzi niezależnych i racjonalnie myślących nie uda im się zamknąć. Mam nadzieję, że ludzi takich będzie coraz więcej.”
Prawda zwyciezy .Kraty nie sa w stanie zatrzymac wolnego slowa.
Slowo jest silniejsze o czym rzadzaca nam okupacyjna banda sprzedajnych zbirow bedzie mogla sie przekonac.
Z wyrazami najwyzszego szacunku dla Panskiej postawy
Unia Europejska: wspólny rynek, brak granic, bezpieczeństwo. Czy to wszystko jest bez znaczenia? O budżecie unijnym, zamrażaniu środków dla Polski i nie tylko Piotr Barełkowski rozmawiał z Robert Winnickim, RN i Dobromirem Sośnierzem, Wolność.
Ilekroc zaczynam miec watpliowsci czy ludzkosc ma szanse na przetwanie eksperymentu ,ktory sie na niej dokonuje uciekam do tego wspanialego filmowego kawalka.
Wierzac w to ,ze tacy ludzie jak ten ,ktorego gra tutaj Zbigniew Zapasiewicz ciagle jeszcze sa wsrod nas.
Niekoniecznie w mundurze...
„Chazarscy Żydzi” wymordowali Żydów prawdziwych!
Opublikowano 20/03/2019
[youtube]The Ringworm Children of Israel 1 / 5[/youtube]
100.000 napromieniowanych dzieci Opublikowano: 09.04.2007
Sefardyjczycy – kultura żydowska, która rozwinęła się w arabskojęzycznych krajach islamskich, zwłaszcza w Afryce Północnej. Po wygnaniu Żydów z Hiszpanii i Portugalii, społeczności sefardyjskie powstały m.in. na Bałkanach, w Turcji, Włoszech, Holandii i Grecji. (wg www KROPKAauschwitzKROPKAorgKROPKApl/html/pl/aktualnosci/news_bigKROPKAphp?id=477)www.auschwitz.org.pl/html/pl/aktualnosci/news_big. php?id=477)
14 sierpnia, o 9 rano, izraelska stacja telewizyjna “Kanał 10″, złamała wszelkie zakazy i ujawniła najohydniejszy sekret (…) założycieli Izraela – umyślną, masową radiację wszystkich młodych Sefardyjczyków (prawdziwych Żydow biblijnych – przyp. mój)
Pokaz rozpoczęła projekcja filmu dokumentalnego, pt. “100.000 napromieniowanych” oraz dyskusja z udziałem specjalistów, prowadzona przez gospodarza programu, Dana Margalita. Było to o tyle zaskakujące, że dotychczas był on znany z posłuszeństwa dla establishmentu.
Dane o filmie: “100.000 napromieniowanych” (tytuł angielski: “The Ringworm Children”, tłumaczenie dosłowne tytułu hebrajskiego na angielski to “100.000 Rays” – przypis red. WM), wydane przez Dimona Productions Ltd. w 2003 roku. Producent – Dudi Bergman. Reżyseria – Asher Hemias, David Belhassen.
Uczestnicy dyskusji: marokańska piosenkarka, David Edrei, przywódca komitetu rekompensat dla ofiar prześwietleń na grzybicę strzygącą oraz Boaz Lev, rzecznik ministerstwa zdrowia.
W 1951 roku, naczelnik ministerstwa zdrowia, Czaim Szeba, wrócił z USA z 7 rentgenowskimi maszynami, które podarowała mu amerykańska armia. Miały zostać użyte w masowym eksperymencie na całym pokoleniu Sefardyjczyków, służących jako króliki doświadczalne. Każde dziecko sefardyjskie miało dostać 35 tys. razy większą od dopuszczalnej dawkę promieniowania, skierowaną bezpośrednio w głowę.
Za doświadczenie rząd amerykański płacił 300 mln lirów izraelskich, co stanowi równowartość współczesnych miliardów dolarów. Dla porównania, cały ówczesny budżet ministerstwa zdrowia Izraela zamykał się w sumie 60 mln lirów. Dla niepoznaki, podczas wycieczek szkolnych dzieci zabierane były na odosobnienie, w celu napromieniowania. Rodzinom tłumaczono, że promieniowanie ma stanowić zabezpieczenie przeciwko grzybicy oraz pasożytom.
Wkrótce po napromieniowaniu 6 tys. dzieci zmarło, a te, które pozostały przy życiu, do dziś umierają z powodu raka i innych chorób. Zanim zmarły, ofiary cierpiały na ataki epilepsji, zanik pamięci, chorobę Alzheimera, przewlekłe bóle głowy i psychozę.
Tak, ten chłodny opis oddaje tematykę filmu dokumentalnego “100.000 napromieniowanych”. Czym innym jest jednak oglądanie ofiar na ekranie. Marokańskia kobieta opisuje, co czuła, gdy napromieniowano ją dawką 35 tys. razy wyższą niż dopuszczalna przy prześwietleniach rentgenowskich: Krzyczałam, aby ból odegnać. Odegnać ból. Odegnać ból. Ale on nigdy nie odszedł.
Brodaty, zgarbiony człowiek, idący powoli ulicą: mam dopiero 50 lat, a wszyscy myślą, że mam 70. Musze się pochylać, aby nie upaść. Zabrali mi moją młodość tymi prześwietleniami rentgenowskimi.
Starsza kobieta, która napromieniowała tysiące dzieci. Ustawiali je rzędami, golili głowy i smarowali żelem. Następnie dawano im piłkę między nogi, aby nie mogły się ruszać. Na ciałach nie miały żadnej ochrony, nie było dla nich ołowianych kamizelek. Mnie powiedziano, że to dla ich dobra, aby usunąć grzybicę. Gdybym tylko wiedziała, na jakie niebezpieczeństwo skazano te dzieci, nigdy nie dałabym się na to namówić… Nigdy!!!
Ponieważ całe ciało dzieci było wystawione na promieniowanie, zmieniono konstytucję genetyczną wielu z tych dzieci, wpływając na następne pokolenia. Kobieta ze zniekształconą twarzą: Cała trójka moich dzieci ma te same zmiany rakowe, co moja napromieniowana wtedy rodzina. Niech nikt nie mówi mi, że to przypadek.
Każdy zauważy, że sefardyjskie kobiety pod pięćdziesiątkę mają dziś rzadkie, niejednolite włosy, które próbują pokryć henną. Ludzie przyjęli, że to zwyczajne wśród sefardyjskich kobiet. Oglądamy na filmie kobietę w czapce stylu bejsbolowego. Wyciąga przed kamerę zdjęcie ślicznej nastolatki z pięknymi, długimi, czarnymi włosami. To ja, zanim mnie napromieniowali. Popatrzcie na mnie teraz. Zdejmuje z głowy czapkę: nawet henna nie ukryje tych przerażających, pokrytych bliznami, czerwonych, łysych placków.
Wśród ofiar najwięcej było Marokańczyków, bo byli największą grupą sefardyjskich emigrantów. Wbrew logice, napromieniowani stali się najbiedniejszą i najbardziej kryminogenną grupą ludności. W przeciwieństwie do nich, Marokańczycy, którzy uciekli do Francji, stali się zamożni i wykształceni. Popularne tłumaczenie tego zjawiska miało być takie, że do Francji wyemigrowali bogaci i sprytni. Prawda jest jednak taka, że głów dzieci marokańskich imigrantów we Francji nie poddano smażeniu promieniami gamma.
Film jasno pokazuje, że operacja nie była przypadkowa. Ryzyko wynikające z działania promieni rentgenowskich znane było już wtedy, od ponad 40 lat. Oficjalne wytyczne dla prześwietleń w roku 1952, mówiły o maksymalnej dawce 0.5 rada dla dziecka izraelskiego. Nie było więc żadnej pomyłki. Dzieci zostały celowo wystawione na niebezpieczeństwo.
David Deri zauważa, że tylko sefardyjskie dzieci zostały napromieniowane: Byłem w klasie, gdy przyszli po nas ludzie, aby wziąć nas na wycieczkę. Dzieciom Aszkenazi kazano pozostać w klasie, a resztę, o ciemniejszej kompleksji, poproszono do autobusu.
Film pokazuje historyka, dającego skróconą lekcję historii ruchu eugeniki – programu mającego na celu usunięcie słabych stron społeczeństwa. Historyk podaje, że operacja “grzybica strzygąca”, była programem eugenicznym, wymierzonym w usunięcie słabych szczepów ze społeczeństwa.
Film cytuje dwóch znanych, anty-sefardyjskich, rasistowskich przywódców Izaela: Nahuma Goldmanna i Levi Eszkola.
Goldmann spędził czas Holocaustu w Szwajcarii, gdzie dopilnował, by jedynie niewielu uchodźców znalazło schronienia. Następnie poleciał do Nowego Jorku, gdzie stanął na czele Światowego Kongresu Żydów, kierowanego wtedy przez Samuela Bronfmana. Według kanadyjskiego pisarza Mordekaja Richlera, Bronfman zawarł z kanadyjskim ministrem Mackenzie King’iem umowę, uniemożliwiającą przybywanie żydowskim emigrantom do Kanady.
Rola Levi Eszkola podczas Holokaustu nie ograniczała się do zaniechania ratowania życia. Był wręcz zajęty odbieraniem życia. Oto fragment biografii Eszkola z witryny rządu Izraela: W 1937 roku, Eszkol odgrywał kluczową rolę w ustanowieniu Kompani Wodnej Mekorot, będąc tym, który przekonywał rząd niemiecki, aby zezwalał na emigracje Żydów do Palestyny, pozwalając im zabrać ze sobą część majątków, głównie w formie wyposażenia zbudowanego w Niemczech.
Podczas, gdy żydowski świat bojkotował nazistowskie Niemcy w latach 30. XX wieku, Agencja Żydowska w Jerozolimie popierała Hitlera. Zawarto umowę, tzw. Zezwolenie Transferu, na mocy której hitlerowcy mieli wygonić niemieckich Żydów do Palestyny, a lejberzystowscy syjoniści mieli zmusić imigrantów do wydania swych majątków na zakup wyłącznie niemieckich towarów.
Gdy Agencja Żydowska miała już niemieckich Żydów, na których jej zależało, zostali oni potajemnie indoktrynowani anty-żydowskością Sabbataja Cwi oraz Jakuba Franka. Wtedy pozwolono nazistom zająć się Żydami pozostałymi w Europie. Holokaust był programem eugenicznym, a Levi Eszkol odgrywał w nim znaczącą rolę.
W tym momencie na ekranie pojawia się marokańska kobieta: To był holocaust, holokaust sefardystów. Chciałabym wiedzieć, dlaczego nie znalazł się nikt, kto by to zatrzymał?
David Deri, zarówno na filmie, jak i będąc uczestnikiem dyskusji, wyrażał frustrację z powodu niemożności znalezienia akt lekarskich z czasu swego dzieciństwa: Próbowałem dowiedzieć się, co mi zrobili, kto to autoryzował, na czyje polecenie. Niestety ministerstwo zdrowia powiedziało, że moje akta zginęły. Boaz Lev, minister zdrowia, powiedział, że wszystkie zapiski spłonęły w pożarze. Rzecznik ministerstwa zdrowia, Boaz Lev: Niemal wszystkie akta spłonęły w pożarze.
Pomóżmy więc Panu Deri wytropić prawdę o tym, kto wydał rozporządzenia. W tym miejscu muszę jednak wprowadzić swoją osobę. Około 6 lat temu badałem sprawę porwania 4,5 tys. jemeńskich niemowląt i dzieci w pierwszych latach państwowości Izraela. Spotkałem się z przywódcą ruchu na rzecz dzieci jemeńskich, rabinem Uzi Meshulum, uwięzionym z powodu próby ujawnienia prawdy na ten temat. Później został on odesłany do domu w stanie wyniszczenia, z którego już nigdy się nie wykaraskał. Powiedział mi wtedy, że wszystkie te dzieci zostały wysłane do Ameryki, w celu przeprowadzenia na nich testów nuklearnych. Amerykański rząd zakazywał eksperymentów na ludziach, więc potrzebował “królików doświadczalnych”. Rząd Izraela zaoferował ludzi na ten cel, w zamian za pieniądze oraz nuklearne tajemnice.
Inicjatorem izraelskiego projektu jądrowego był przewodniczący rady obrony Izraela, Szimon Peres. Rabbin Jerozolimy, David Sevilia, potwierdził tę zbrodnię. Później widziałem zdjęcia blizn popromiennych na kilku niemowlętach, które przeżyły, oraz klatki, w których przewieziono je do Ameryki. Nieco wcześniej niż pięć lat temu, opublikowałem w internecie moje przekonanie, że syjonistyczny rząd lejberzystowski Izraela prowadził doświadczenia jądrowe na Jemeńczykach i innych sefardyjskich dzieciach, zabijając tysiące z nich. Niecałe trzy lata temu opublikowałem to ponownie w swojej ostatniej książce, pt. “Save Izrael!” (Ocalić Izrael!). Spotkało mnie z tego powodu wiele nieprzyjemności. Jednak miałem rację.
Wróćmy jednak do filmu. Mówią nam, że w latach 40. XX wieku prawo USA zakazało doświadczeń nuklearnych przeprowadzanych na więźniach, chorych umysłowo i tym podobnych. Amerykański program atomowy potrzebował nowego źródła, ludzkich “królików doświadczalnych” i rząd Izraela dostarczył ich.
Oto skład rządu z czasu grzybicy i okrucieństwa: premier – David Ben Gurion, minister finansów – Eliezer Kaplan, minister osadnictwa – Levi Eszkol, minister spraw zagranicznych – Mosze Szarrett, minister zdrowia – Josef Burg, minister pracy – Golda Meir, minister policji – Amos Ben Gurion.
Najwyższa, poza-gabinetowa pozycja należała do Szimona Peresa, przewodniczącego Rady Obrony Izraela.
Jest absurdem, że program pochłaniający miliardy dolarów z funduszy USA, byłby nieznany premierowi Izraela, tak zgłodniałego gotówki. Ben Gurion doskonale o wszystkim wiedział, dlatego też wybrał na ministra policji swojego syna, na wypadek, gdyby ktoś zechciał się wmieszać.
Przyjrzyjmy się również innym członkom spisku, zaczynając od ministra finansów, Eliezera Kaplana. Zajmował się zyskami z transakcji, a jako formę wiecznej nagrody, nazwano jego imieniem szpital w pobliżu Rehovot. Nie jest jedynym w tym wypadku. Czaim Szeba, rasistowski bigot, który przewodził “Korporacji Grzybica”, nadał swe imię całemu kompleksowi medycznemu. Nie trzeba przypominać, że jeżeli w środowisku medycznym jest choć odrobina przyzwoitości, nazwy tych placówek zdrowia trzeba zmienić.
Kolejny jest Josef Burg, którego przywódcy ruchu Dzieci Jemeńskie czynią odpowiedzialnym za porwania ich niemowląt. Jako minister zdrowia, odegrał zapewne kluczową rolę w morderstwach “przeciwgrzybicznych”. To wyjaśniałoby późniejsze dziwne zachowanie jego syna, Avrahama Burga, jako rozjemcy pokojowego. Nie zapomnijmy o Mosze Szarretcie, który w Aleppo, w 1944 roku aresztował rabina Joela Branda za propozycje uratowania 800 tys. Żydów uwięzionych na Węgrzech. Najczęściej cytowane słowa Szarretta: Jeżeli Szimon Peres wejdzie w skład rządu, rozerwę moje szaty i zacznę lamentować. Kilku aktywistów Dzieci Jemeńskich powiedziało mi, że słowa Szarretta dotyczyły porwań dzieci jemeńskich.
Inni amatorscy historycy powiedzieli mi, że Levi Eszkol otwarcie i z dumą wyznawał swoją wiarę w założenia Sabbataja Cwi. Pomimo starań nie udało mi się znaleźć dokładnego cytatu, jednakże wiemy, że Eszkol w okresie “grzybiczym” służył jako minister osadnictwa, a następnie przejął funkcję ministra finansów od Kaplana.
Cytat z jego życiorysu: W 1951 Eszkol został ministrem rolnictwa i rozwoju. Dekada lat 1952 do 1963 charakteryzowała się bezprecedensowym wzrostem gospodarczym, pomimo ciężaru finansowania fal emigrantów. W 1956 roku, podczas kampanii Synaj rozpoczął on służbę jako minister finansów. W latach 1949-1963, Eszkol był również szefem osadniczego oddziału Żydowskiej Agencji. Przez cztery pierwsze lata izraelskiej państwowości, był również skarbnikiem Agencji, odpowiedzialnym za zdobywanie funduszy na rozwój kraju, napływ fal licznych emigrantów i wyposażenie armii.
Słowem, to przede wszystkim Eszkol był odpowiedzialny za izraelskich imigrantów, czyli tych, których wysyłał na śmierć w komnatach radiacyjnych tortur.
Wreszcie, Golda Meir. Nie znamy jej roli, ale znała tajemnicę i została wynagrodzona. Zauważcie, że w późniejszym czasie każdy premier mianowany do roku 1977, do wyborów Menachema Begina, pochodził z tej kliki. Następcy tych rzeźników przynieśli nam “pokój” w Oslo i są oni gotowi wymazać osadników z Judei, Samarii i Gazy równie skutecznie, jak załatwili podrzędnych, śniadych Żydów, którzy dostali się w ich szpony 50 lat wcześniej.
Wyobraźcie sobie, że jest 1952 rok i jesteście na spotkaniu w rządzie, na temat, czy wysłać jemeńskie dzieci do Ameryki na zagładę promienną, czy też zgładzić je na miejscu. Właśnie o tym dyskutowali podczas obrad nad sprawami stanu, sabbajaniści – założyciele naszego kraju.
Po zakończeniu filmu, gospodarz programu Dan Margalit, próbował bez przekonania usprawiedliwić to, co widział: To były ciężkie czasy, chodziło o każdy dzień przetrwania. Przerwał jednak, wiedział bowiem, że nie ma przebaczenia za rzeź na sefardyjskich dzieciach. Marokańska piosenkarka skwitowała to, co widziała: To będzie bolało, ale prawda musi zostać ujawniona. W przeciwnym wypadku, rany nigdy się nie zagoją.
Żyje jedna osoba, która zna prawdę i brała udział w tym okrucieństwie. Lider opozycji, SZIMON PERES (laureat Pokojowej Nagrody Nobla – przyp. mój), wielki zwolennik pokoju. Jedyną szansą na ujawnienie prawdy i rozpoczęcie procesu gojenia ran, jest rozpoczęcie śledztwa w sprawie porwania 4,5 tys. jemeńskich dzieci i napromieniowaniu 100 tys. dzieci sefardyjskich.
Nigdy jednak się to nie stanie. Cudem jest, że w ogóle pokazano film “100.000 napromieniowanych”. Sprawa jest prosta. Ktoś walczył o pokazanie filmu, ale musiał zgodzić się na kompromis. Film dokumentalny pokazano w tym samym czasie, co najpopularniejszy i najwyżej notowany w Izraelu program roku, “A Star Is Born” (Wzeszła Gwiazda).
Następnego dnia żadna z gazet nie wspomniała o emisji filmu “100.000 napromieniowanych”. Natomiast zdjęcie nowonarodzonej gwiazdy zajmowało w nich pół strony tytułowej. Tak właśnie grzebie się prawdę w Izraelu i jakoś wciąż sztuczki te udają się. W taki sam sposób ukryto prawdę o zabójstwie Rabina. Kilkaset tysięcy osób widziało jednak film na ekranach telewizyjnych i nigdy nie zapomni prawdy. Jeżeli zabójstwo Rabina nie pogrzebało lejberzystowskiego syjonizmu na dobre, miejmy nadzieję, że “100.000 napromieniowanych” to w końcu zrobi.
______
Autor: Barry Chamish (wwwKROPKAbarrychamishKROPKAcom)
Tłumaczenie: Piotr Bein i Paweł Zasuń
Źródło: “Wir” nr 4 (październik 2004 r.)
W czasie okupacji hitlerowskiej w podziemnych wartsztach Polacy produkowali kopie angielskiego "Stena".
Kto wie co bedziemy produkowac w podziemiu w czasie nastepnej okupacji..Kazda wiedza moze sie przydac stad ten dobrze zrobiony film instruktazowy
jestem oburzony wykluczeniem możliwości realizacji w szkołach programu „Archipelag Skarbów” w ramach zadania „Profilaktyka ciąż wśród nastolatek, chorób przenoszonych drogą płciową, w tym profilaktyka HIV”.
Cztery lata temu, po licznych protestach rodziców i wychowawców, dzięki staraniom Komisji Dialogu Społecznego ds. Rodziny, Dzieci i Młodzieży, warunki konkursu dla organizacji pozarządowych zostały zmienione tak, że w konkursie tym startować mógł znany i ceniony w całej Polsce program „Archipelag Skarbów”, realizowany przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej.
Niestety, w tym roku warunki konkursu zostały ponownie zmienione. Obecne kryteria znowu wykluczają „Archipelag Skarbów”. Co więcej, po tegorocznej zmianie niemożliwe jest złożenie jakiejkolwiek oferty profilaktyki pierwszorzędowej, która spełniałaby wymagania konkursowe – taki program w Polsce nie istnieje. Przypuszczam, że ani Pani Prezydent, ani twórcy konkursu nie oczekują, że ktokolwiek napisze w kilka tygodni jakikolwiek program quasi-profilaktyczny, który przystąpi do konkursu bez rekomendacji!
Osoby odpowiedzialne za konkurs znają specyfikę „Archipelagu Skarbów” i wiedzą, że ten szeroko rekomendowany program realizowany jest w dużych grupach, minimum sześćdziesięcioosobowych. Dlatego zmiana warunków konkursu i wymóg prowadzenia zajęć profilaktycznych w grupach maksymalnie trzydziestoosobowych uważam za celowe działanie, mające na celu wykluczenie Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej z możliwości startowania w konkursie.
Obecna sytuacja pokazuje brak szacunku i tolerancji dla programów innych niż permisywna edukacja seksualna. Oburzenie budzi fakt, że w Łodzi faworyzuje się organizacje, które pracują z dziećmi bez wymaganych certyfikatów ośrodków rekomendujących programy profilaktyczne.
Żądam natychmiastowego zaprzestania seksualizacji łódzkich dzieci. Jeśli Miasto ma prowadzić jakiekolwiek działania profilaktyczne to oczekuję, że będą one oparte wyłącznie na rzetelnych, opracowanych naukowo programach, posiadających stosowne rekomendacje ośrodków naukowych, a nie na ideologicznych przesłankach środowisk promujących permisywną edukację seksualną. Tego wymaga elementarna odpowiedzialność i jestem przekonany, że Pani Prezydent nie dopuści do eksperymentowania na łódzkich dzieciach.
Sz. P. Jerzy Ulicki-Rek,
Sprzeciw wobec warszawskiej Karty LGBT+ podpisanej przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego nie cichnie.
Tymczasem kolejne polskie miasto (Łódź) staje się (po Gdańsku) przykładem, jak środowiska edukatorów seksualnych i polityków sprzyjających aktywistom lesbijskim, gejowskim, biseksualnym i transseksualnym narzucają rodzicom swój ideologiczny dyktat.
Łódź, nie po raz pierwszy, rozpisuje konkurs na program edukacji seksualnej realizowany w łódzkich szkołach.
Robi to jednak w taki sposób, manipulując kryteriami, by pasował do niego tylko jeden oferent - genderowa Fundacja Nowoczesnej Edukacji SPUNK.
To organizacja, która w swych działaniach wprost odwołuje się do głośnych już standardów edukacji seksualnej WHO. Jej dwuznaczna w języku angielskim nazwa SPUNK (wulgarne określenie spermy) wydaje się zatem w tym kontekście nieprzypadkowa.
Łódzcy rodzice i organizacje prorodzinne przygotowały petycję do Prezydent Łodzi - Hanny Zdanowskiej z żądaniem zaprzestania takich praktyk i stosowania sprawiedliwych kryteriów, które dopuszczą do konkursu takie programy, jak np. realizowany od wielu lat „Archipelag Skarbów” Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej.
Chciałbym Państwa bardzo prosić o wsparcie tego protestu.
Na naszych oczach staje się bowiem jasne jakimi metodami i do czego dążą dziś niektórzy politycy rządzący głównymi miastami Polski.
Dziś Łódź i Warszawa, jutro być może także Państwa miasto.
W tym tygodniu władze Łodzi zostały wezwane przez organizacje lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów do wprowadzenia Karty LGBT+ na wzór Warszawy.
Sądząc po tym jak chętnie łódzcy włodarze ustawiają konkursy na realizację edukacji seksualnej, faworyzując tylko jedną organizację i jeden model takiej edukacji, prawdopodobnie nie pozostaną głusi na takie wezwanie i nie cofną się przed podpisaniem tego ideologicznego i szkodliwego społecznie dokumentu.
Jeszcze raz prosząc o podpisanie petycji, serdecznie pozdrawiam.
Paweł Woliński z całym zespolem CitizenGO
.........................................
Adresat/Adresaci petycji: Pani Hanna Zdanowska Prezydent Miasta Łodzi
Szanowna Pani Prezydent,
jesteśmy oburzeni wykluczeniem możliwości realizacji w szkołach programu „Archipelag Skarbów” w ramach zadania „Profilaktyka ciąż wśród nastolatek, chorób przenoszonych drogą płciową, w tym profilaktyka HIV”.
Cztery lata temu, po licznych protestach rodziców i wychowawców, dzięki staraniom Komisji Dialogu Społecznego ds. Rodziny, Dzieci i Młodzieży, warunki konkursu dla organizacji pozarządowych zostały zmienione tak, że w konkursie tym startować mógł znany i ceniony w całej Polsce program „Archipelag Skarbów”, realizowany przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej.
Niestety, w tym roku warunki konkursu zostały ponownie zmienione. Obecne kryteria znowu wykluczają „Archipelag Skarbów”. Co więcej, po tegorocznej zmianie niemożliwe jest złożenie jakiejkolwiek oferty profilaktyki pierwszorzędowej, która spełniałaby wymagania konkursowe – taki program w Polsce nie istnieje. Przypuszczamy, że ani Pani Prezydent, ani twórcy konkursu nie oczekują, że ktokolwiek napisze w kilka tygodni jakikolwiek program quasi-profilaktyczny, który przystąpi do konkursu bez rekomendacji!
Osoby odpowiedzialne za konkurs znają specyfikę „Archipelagu Skarbów” i wiedzą, że ten szeroko rekomendowany program realizowany jest w dużych grupach, minimum sześćdziesięcioosobowych. Dlatego zmiana warunków konkursu i wymóg prowadzenia zajęć profilaktycznych w grupach maksymalnie trzydziestoosobowych uważamy za celowe działanie, mające na celu wykluczenie Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej z możliwości startowania w konkursie.
Obecna sytuacja pokazuje brak szacunku i tolerancji dla programów innych niż permisywna edukacja seksualna. Oburzenie budzi fakt, że w Łodzi faworyzuje się organizacje, które pracują z dziećmi bez wymaganych certyfikatów ośrodków rekomendujących programy profilaktyczne.
Żądamy natychmiastowego zaprzestania seksualizacji łódzkich dzieci. Jeśli Miasto ma prowadzić jakiekolwiek działania profilaktyczne to oczekujemy, że będą one oparte wyłącznie na rzetelnych, opracowanych naukowo programach, posiadających stosowne rekomendacje ośrodków naukowych, a nie na ideologicznych przesłankach środowisk promujących permisywną edukację seksualną. Tego wymaga elementarna odpowiedzialność i jesteśmy przekonani, że Pani Prezydent nie dopuści do eksperymentowania na łódzkich dzieciach.
Z poważaniem,
[Imię i nazwisko]
14.131 osób podpisalo petycję. Pomóż nam osiągnąć cel 20.000 podpisów.
By Fundacja Życie · Łódź, Polska · 21.03.2019
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów