Była sobie kiedyś państwowa PKP
Calosc:
https://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=1&t=28145
Jak powstaje współczesne niewolnictwo?
„Geniusz klasy rządzącej polega na tym, że powstrzymała ona większość ludzi przed kwestionowaniem niesprawiedliwości systemu” – Gore Vidal
Calosc:
https://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=3&t=28144
Tajemnice pałacu w Radomierzycach
by krzysiek4 » 16 Apr 2018
Był początek czerwca 1945 r. Wcześnie rano na dziedziniec pałacu w Radomierzycach wjechały trzy terenowe samochody pod dowództwem późniejszego premiera rządu PRL Piotra Jaroszewicza. Z aut wysiadło kilku cywilów i uzbrojeni żołnierze w polskich mundurach. Weszli do pałacowych oficyn. Dowodził wysoki mężczyzna w stopniu pułkownika. Przybysze zamierzali przeszukać zdeponowane w Radomierzycach pod koniec II wojny światowej ogromne niemieckie archiwum.
Jadąc do pałacu, nie wiedzieli jeszcze, co ono zawiera. Kilkadziesiąt lat później trzy najbardziej wtajemniczone w te poszukiwania osoby zostały zamordowane – wszystkie w tajemniczych okolicznościach. Był wśród nich peerelowski premier Piotr Jaroszewicz.
Latem 1944 r. w pałacu rozpoczęły się otoczone ścisłą tajemnicą prace budowlane. W jednej z oficyn poza głównym gmachem powstawało opancerzone pomieszczenie ze wzmocnioną podłogą, przypominające bankowy skarbiec. Po ukończeniu budowy skarbca do Radomierzyc zaczęły zjeżdżać ciężarówkami tajne, zebrane w całej Europie dokumenty. Raporty o przebiegu akcji trafiały bezpośrednio na biurko Waltera Schellenberga, szefa VI departamentu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). To świadczy o randze całego przedsięwzięcia, a także o znaczeniu archiwum dla niemieckich władz. Wskazuje również na osobę, której najbardziej zależało na ukryciu dokumentów, będących już po wojnie znakomitym punktem przetargowym w różnych rozgrywkach politycznych.
Misja Jaroszewicza
Pod koniec lat 70. XX wieku na ślad radomierzyckiego archiwum trafił Jerzy Rostkowski, pisarz i dokumentalista. Spotkał się wtedy ze znanym sudeckim przewodnikiem Tadeuszem Steciem. A po jego śmierci rozmawiał jeszcze z przyjaciółmi Stecia – Henrykiem Piecuchem i Andrzejem Nowickim.
Steć, współpracownik służb wywiadowczych, ujawnił, że w 1945 r. odwiedził Radomierzyce w poszukiwaniu zdeponowanych tam dokumentów. Pałac, nietknięty podczas wojny, został opuszczony przez mieszkańców. Pozostali natomiast okoliczni autochtoni, którzy wspominali, że przez ostatnie miesiące w majątku mieszkali również jacyś obcokrajowcy, prawdopodobnie Francuzi. Widzieli także polskich żołnierzy, którzy przyjechali na wyspę. Tymi ludźmi kierował Piotr Jaroszewicz, wówczas pułkownik LWP. To do Jaroszewicza trafiła informacja o ukryciu przez Niemców ważnych dokumentów w pałacu nad brzegiem Nysy. Jaroszewicz chciał, by nie była to oficjalna akcja wojskowa, lecz prywatne przedsięwzięcie, które pozwoliłoby mu się zorientować, co kryło się w Radomierzycach. Zabrał tylko zaufanych ludzi.
Z Jaroszewiczem byli m.in. Tadeusz Steć i ppłk Jerzy Fonkowicz, podczas wojny szef specjalnej grupy bojowej przy Sztabie Głównym Armii Ludowej i jednocześnie oficer Oddziału II Informacyjnego tej formacji. Był on także agentem sowieckiego wywiadu. Zasłużył się Sowietom akcją na lokal archiwum Armii Krajowej w Warszawie, kiedy to zdobyto materiały dotyczące przedwojennych komunistów. Przejęto wtedy również materiały dotyczące Armii Krajowej i przekazano je gestapo, co spowodowało później falę aresztowań żołnierzy AK. W 1945 r. płk Fonkowicz był szefem Oddziału III Zarządu Informacji LWP.
W ekipie Jaroszewicza znalazł się też mjr Władysław Boczoń. Przed wojną był szefem kontrwywiadu Armii Poznań, od 1940 r. służył jako oficer wywiadu ZWZ, a potem AK (pseudonim Pantera). Uczestniczył w “podwójnych grach” wywiadu Armii Krajowej, skierowanych przeciwko zakonspirowanym strukturom abwehry i gestapo. Dla Jaroszewicza był cennym ekspertem, znawcą tajemnic niemieckiego wywiadu.
W ekspedycji uczestniczyło także dwóch specjalistów zajmujących się przejmowaniem zabytków na terenach zajętych po wyparciu Niemców. Nie znali oni prawdziwego celu misji w Radomierzycach.
Akta Schellenberga
Po dotarciu na wyspę ekipa Jaroszewicza odnalazła w jednej z oficyn potężne sejfy wmurowane w ściany, w drugiej zaś (na piętrze) – wielkie pomieszczenie o ścianach wzmocnionych stalowymi płytami, zamknięte pancernymi drzwiami. Po sforsowaniu drzwi uczestnicy misji Jaroszewicza zobaczyli tysiące teczek zawierających tajne dokumenty Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy. – Były tam akta personalne, listy, plany; głównie archiwa wywiadu francuskiego, a być może także belgijskiego i holenderskiego – twierdzi Jerzy Rostkowski. Miało się tam także znajdować archiwum paryskiego gestapo, zawierające listy konfidentów. Były to dane o ludziach, ich ciemnych interesach i kolaboracji z Niemcami oraz wydarzeniach prowokowanych przez niemieckie tajne służby, w których uczestniczyły znane osobistości. Tymi sprawami zajmowała się jedna z grup VI departamentu RSHA, którym kierował Walter Schellenberg.
“Jaroszewicz z Fonkowiczem chyba nie znali niemieckiego lub znali ten język zbyt pobieżnie, bo często przysyłali umyślnego, zazwyczaj jakiegoś szeregowego, abym im przetłumaczył jakieś kwity.
„ Pamiętam, że Fonkowicz został gdzieś wezwany, musiał nagle wyjechać, a ja z Jaroszewiczem zostałem w Radomierzycach jeszcze dwa lub trzy dni. Cały czas tłumaczyłem. Jaroszewicz przebierał. Wybrał stosik dokumentów. Zrobił z nich dwie lub trzy niewielkie paczki. (…) Byłem akurat pod pałacem, razem z dwoma cywilami, specjalistami od zabytków, których zostawił Fonkowicz. Nagle na dziedziniec pałacu wpadła grupa czerwonoarmiejców z bronią gotową do strzału. Ani się obejrzeliśmy, jak ustawiono nas pod ścianą z rękami do góry. Na szczęście wyszedł Jaroszewicz, pogadał z dowódcą grupy, jakimś lejtnantem chyba. Czerwonoarmiści pognali nas w kierunku wioski, nie szczędzili kopniaków, doprowadzili do drogi Bogatynia – Zgorzelec i kazali iść, doradzając, abyśmy zapomnieli o pałacu i wszystkim, co widzieliśmy i słyszeliśmy” – tak mówił Tadeusz Steć, a jego słowa zanotował Henryk Piecuch.
Paczki z wybranymi dokumentami pozostały w samochodzie Piotra Jaroszewicza. Innymi archiwaliami w pałacu zajął się sowiecki wywiad. Zdaniem Jerzego Rostkowskiego, Rosjan mógł ściągnąć do Radomierzyc Fonkowicz. Żołnierze pojawili się przecież tuż po jego nieoczekiwanym wyjeździe z pałacu.
Likwidowanie świadków?
Pod koniec lipca 1945 r. radomierzyckie archiwum wyekspediowano do ZSRR. Zawierało ono około 300 tys. teczek, średnio po 250 stron każda, w tym 20 tys. teczek niemieckiego i francuskiego wywiadu wojskowego, 50 tys. teczek sztabu generalnego i liczące 150 teczek akta Leona Bluma i archiwum rodziny Rothschildów. Oprócz tego był tam ogromny zbiór dokumentów dotyczących kolaboracji Francuzów z Niemcami.
– O istnieniu tych dokumentów wiemy z ujawnionych w latach 90. wspomnień wiceprzewodniczącego Komitetu Archiwów Rosji Anatola Prokopienki. Niewielką część archiwum pochodzącego z Radomierzyc, a także z zamków Czocha i Książ, Rosja sprzedała Zachodowi – twierdzi Jerzy Rostkowski. W Polsce, w prywatnym archiwum Piotra Jaroszewicza, pozostała część dokumentacji, nie wiadomo jednak, jakiej rangi.
Do lat 90. ubiegłego wieku dożyły trzy osoby przeglądające w czerwcu 1945 r. radomierzyckie archiwum: Piotr Jaroszewicz, Tadeusz Steć i Jerzy Fonkowicz. Wiadomo, że przez lata te trzy osoby utrzymywały z sobą kontakt.
Wszystkie trzy zostały zamordowane przez nieznanych sprawców; ofiary torturowano przed śmiercią. Piotra Jaroszewicza i jego żonę zabito w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. W nocy z 11 na 12 stycznia 1993 r. zamordowano Tadeusza Stecia, a Jerzego Fonkowicza – w 1997 r. W żadnym z tych zabójstw śledztwo nie wykazało motywu rabunkowego.
Jerzy Rostkowski w książce “Radomierzyce. Archiwa pachnące śmiercią” twierdzi, że morderstwa mogą mieć związek z dokumentami przejętymi w 1945 r. w Radomierzycach. Jeśli tak było, to Jaroszewicz, Steć i Fonkowicz zabrali tajemnicę do grobu.
Historia Pałacu
Radomierzyce to mała, położona nad Nysą Łużycką wioska, gdzie znajduje się ten wielki pałac. Został zbudowany w 1708 r. na wyspie otoczonej podwójną fosą. To jeden z najwspanialszych zabytków w tej części Europy. Przez niemal trzy stulecia pałac w Radomierzycach gościł w swoich salonach m.in. króla Polski Augusta II Mocnego, króla Prus Fryderyka II Wielkiego, cesarza Niemiec Wilhelma I, czy choćby prezydenta Rzeszy von Hindenburga. Gośćmi byli tu też sławni artyści, poeci i generałowie. Sławni goście nie pojawiali się tu przypadkowo – fundatorem pałacu był Joachim Sigismund von Ziegler, podkomorzy Augusta II Mocnego. Zapisał posiadłość fundacji dobroczynnej. Pałac miał być siedzibą przytułku dla dwunastu szlachcianek i jednej ochmistrzyni (też arystokratki), które nie z własnej winy popadły w biedę. Żeby zamieszkać w Radomierzycach, musiały być pannami wyznania ewangelickiego i udokumentować szlacheckie pochodzenie od co najmniej czterech pokoleń. Od listopada 1728 r. w pałacu w Radomierzycach działał prowadzony przez ewangelicką fundację zakład dla arystokratek.
Von Ziegler zlecił zaprojektowanie pałacu najznakomitszym saksońskim architektom: Poeppelmanowi i Kocherowi. Podstawowe roboty budowlane zakończono w 1722 r., a przez następne 6 lat trwały prace wykończeniowe. Wnętrzem zajmowali się drezdeńscy rzemieślnicy. Jest tu 12 kominów, czyli tyle, ile miesięcy w roku; są 52 pary wielkich drzwi symbolizujące tygodnie, a 365 okien odnosi się do liczby dni w roku.
Źródło: iluminaci.pl
http://dakowski.pl/index.php?option=com ... &Itemid=80
----------------------------------------------------------------------------
Zagadki historii. Archiwum Rothschildów.
Izabela Brodacka
Kilka tygodni temu prokurator generalny Zbigniew Ziobro ogłosił, że zatrzymano trzech podejrzanych o zabójstwo Jaroszewiczów, z których dwóch przyznało się do winy. W tej samej sprawie w kwietniu 1994 r. zatrzymano czterech pospolitych przestępców uniewinnionych w 1998 r przez Sąd Wojewódzki w Warszawie. Wyrok ten podtrzymał Sąd Apelacyjny.
Obecnie twierdzi się, że napadu rabunkowego na Jaroszewiczów dokonali trzej przestępcy funkcjonujący jako tak zwany „ gang karateków” rozbity w latach dziewięćdziesiątych. Podobno jeden z członków gangu z własnej inicjatywy przyznał się do tego zabójstwa ujawniając istotne szczegóły zbrodni.
Wiele osób zastanawia się co oznacza ten nagły zwrot w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów. Dobrze poinformowani wiążą sprawę zabójstwa z tajemnicą niemieckiego archiwum umieszczonego pod koniec II wojny światowej w pałacu w Radomierzycach. Pałac w Radomierzycach został zbudowany w 1708 r. na wyspie otoczonej podwójną fosą. Część budynków była przeznaczona na przytułek dla pozbawionych rodzin arystokratek. Latem 1944 r. w jednej z oficyn pałacu powstawał rodzaj bankowego skarbca, w którym umieszczono tajne dokumenty. Akcją kierował Walter Schellenberg, szef VI departamentu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA).
Informacja o ukryciu przez Niemców pałacu ważnych dokumentów dotarła do Piotra Jaroszewicza pułkownika Ludowego Wojska Polskiego.
W czerwcu 1945 roku Jaroszewicz wybrał się do pałacu. Towarzyszyli mu Tadeusz Steć przewodnik oraz ppłk Jerzy Fonkowicz, szef specjalnej grupy bojowej przy Sztabie Głównym Armii Ludowej i jednocześnie oficer Oddziału II Informacyjnego tej formacji oraz agent sowieckiego wywiadu. Fonkowicz był między innymi wykonawcą akcji na archiwum Armii Krajowej w Warszawie, w której pozyskano materiały dotyczące przedwojennych komunistów. Przejęte materiały dotyczące Armii Krajowej komuniści przekazali gestapo, co spowodowało później falę aresztowań żołnierzy AK. W 1945 r Fonkowicz był szefem Oddziału III Zarządu Informacji LWP.
W ekipie Jaroszewicza znalazł się też major Władysław Boczoń. Przed wojną był szefem kontrwywiadu Armii Poznań, od 1940 r. służył jako oficer wywiadu ZWZ, a potem AK (pseudonim Pantera). Uczestniczył w "podwójnych grach" wywiadu Armii Krajowej, skierowanych przeciwko zakonspirowanym strukturom abwehry i gestapo.
Ekipa Jaroszewicza znalazła w jednej z oficyn pomieszczenie o ścianach wzmocnionych stalowymi płytami, zamknięte pancernymi drzwiami, a w nim tysiące teczek zawierających tajne dokumenty Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy - akta personalne, listy, plany, archiwa wywiadu francuskiego, belgijskiego i holenderskiego, archiwum paryskiego gestapo, zawierające listy konfidentów. Gromadzeniem tych dokumentów zajmowała się jedna z grup VI departamentu RSHA, którym kierował Walter Schellenberg.
Jaroszewicz wybrał sobie trzy niewielkie paczki dokumentów.
Ekipę Jaroszewicza przegnali z pałacu sowieccy żołnierze. Dokumentami z pałacu zajął się sowiecki wywiad, jednak wybrane dokumenty pozostały w samochodzie Jaroszewicza.
W lipcu 1945 archiwum wyjechało do ZSRR. Zawierało ono około 300 tys. teczek, w tym 20 tys. teczek niemieckiego i francuskiego wywiadu wojskowego, 50 tys. teczek sztabu generalnego i liczące 150 teczek akta Leona Bluma oraz archiwum rodziny Rothschildów. Oprócz tego był tam ogromny zbiór dokumentów dotyczących kolaboracji Francuzów z Niemcami.
O ich istnieniu wiemy z ujawnionych w latach 90. wspomnień wiceprzewodniczącego Komitetu Archiwów Rosji Anatola Prokopienki. Niewielką część archiwum pochodzącego z Radomierzyc, a także z zamków Czocha i Książ Rosja podobno sprzedała Zachodowi. Część dokumentów została w Polsce, w prywatnych zbiorach Piotra Jaroszewicza.
Piotr Jaroszewicz, Tadeusz Steć i Jerzy Fonkowicz utrzymywali ze sobą kontakt. Wszyscy trzej zostali zamordowani przez nieznanych sprawców, a przed śmiercią byli torturowani. Piotr Jaroszewicz i jego żona zginęli w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. Tadeusza Stecia zamordowano w nocy z 11 na 12 stycznia 1993 r. , a Jerzego Fonkowicza - w 1997 r. W żadnym z tych zabójstw śledztwo nie wykazało motywu rabunkowego.
Dobrze poinformowana osoba (jej personaliów niestety nie mogę ujawnić) przekazała mi swoje poglądy na ten temat.. Otóż jak wiadomo w Radomierzycach wśród innych dokumentów znajdowało się archiwum rodziny Rothschildów zrabowane przez Niemców w Wiedniu. Właściciel tego archiwum zapłacił Niemcom za swoją głowę podobno $ 28 milionów. Archiwum jest niezbitym dowodem faktu negocjacji prowadzonych przez hitlerowców jeszcze przed wojną w sprawie losu europejskich Żydów.
Jak powszechnie wiadomo przed II wojną światową Niemcy były ekonomicznym bankrutem. Byli zadłużeni w bankach całego świata między innymi w bankach Rothschildów. Charakterystyczne jest, że na początku wojny Niemcy izolowali Żydów w gettach lecz ich nie mordowali. Pozwalali również na wyjazdy z Niemiec rodzin żydowskich do innych krajów. Sprawa narodu żydowskiego była najprawdopodobniej wówczas kwestią negocjacji. W tej sprawie zapewne jeździł Rudolf Hess do Anglii. Negocjacje nie dały rezultatu i Niemcy przystąpili do realizowania planu Endlösung der Judenfrage . Bogaci Żydzi Amerykańscy nie chcieli ratować swoich rodaków , a w każdym razie nie zamierzali za to płacić. Hess popełnił samobójstwo w więzieniu w Spandau w 1987 roku. Istniało podejrzenie, że osoba przetrzymywana w więzieniu w ścisłej izolacji nie był to Hess lecz jakiś jego sobowtór.
Jego zeznania mogłyby zmienić obraz historii, całkowicie zmienić poglądy na sprawę Holocaustu. Równie groźne byłoby ujawnienie archiwów z Radomierzyc. Hucpa wokół Polski wywołana przez wypowiedź ambasador Izraela wiąże się też zapewne ze sprawą archiwum. Chodzi o to żeby całkowicie odebrać wiarygodność polskiej narracji dotyczącej zagłady Żydów. W obecnej sytuacji ujawnienie zawartości archiwum Rothschildów zostałby potraktowane jako wybieg mający odwrócić uwagę od udziału Polaków w Holokauście.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie
http://dakowski.pl/index.php?option=com ... Itemid=119
https://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=1&t=28124
Jerzy