Chyba nie można trafniej opowiedzieć o tym co się dzieje z NAMI, z naszą polską wsią niż na tym blogu, którym jestem porażony.
Na początek cytat, a później link do Blogu , którym zachwyciłem się od pierwszego wejrzenia i wszystkim gorąco polecam:
"A więc coś się zaczyna (wiosna), a coś się kończy - kończy się
mianowicie stary świat wiejski. Oglądamy jego ostatnie chwile, za
chwilę zejdzie ze sceny dziejów wieś polska taka, jaką ja znamy od lat
50, a miejscami pewnie 100 - z krową, konikiem, kozą, świnką, kurką,
białym serem, kiełbasą i swojskim chlebem. Dzisiaj dowiedziałem się,
że wprowadzono zakaz sprzedaży wyrobów własnych na targu -
uzasadnienie, oczywiście, że "wymogi unijne". Dziwne, że rolnik
francuski czy włoski jakoś może sprzedawać ser czy wino czy makaron
czy oliwę na targu w swoim miasteczku - co każdy z nich czyni. U nich
te przepisy unijne jakoś nie działają czy co? A może to nie są
przepisy unijne tylko wymysły polskich biurokratów? Tak czy owak,
teraz legalny będzie tylko Hochland i Danone, dla biedniejszych
Bakoma. Lobby wielkich producentów morduje drobnego wytwórcę -
ekologiczniejszego od nich tysiąc razy, choćby nie stosował HACAP-u -
tym samym mordując polską wieś, która drobnym wytwórcą stoi. A dzieje
się to w momencie, kiedy właśnie konsument - i to nawet ten
małomiasteczkowy - jest coraz bardziej zdeterminowany kupować swojskie
i nieprzetworzone - "bez konserwy", jak to mówi żonie na "targowicy"
babcia od białego sera. Babcia ma 20 stałych klientek, które co wtorek
kupują od niej na targu - z tego żyje. Teraz będzie musiała ogłosić
bankructwo - sklepu nie otworzy, do domu nikomu nie będzie się chciało
do niej jeździć, a o sprzedaży przez internet jakoś jeszcze nie
słyszała.
W ten sposób drobny wytwórca spychany jest coraz bardziej do
narożnika. Promowany przez politykę państwa jest wielki wytwórca -
farmer. Ten co ma sto krów i tysiąc świń. Zastanówcie się, jaka jest
jakość wytwarzanego przezeń produktu - ile chemii potrzebuje
zaaplikować, ile nawozów, sztucznych pasz, mączek rybnych, ile
antybiotyków, żeby jego biznes się kręcił. Ten facet inwestuje
dziesiatki, setki tysięcy i nie może ryzykować - tyle że to, co
opuszcza jego farmę, nie jest już żywe. Jest martwe. Nie różni się
niczym od plastiku - tyle że jest bardziej trujące. Porównajcie to z
własnoręcznie wydojonym mlekiem przerobionym ręcznie na twaróg albo
biały ser, ze świnką, która jadła tylko swojską osypkę i teraz
przerobiono ją domowym sposobem na kiełbasę, z chlebem pieczonym w
opalanym drewnem piecu - być może wam, miastowym, wydaje się, że to
wszystko są mrzonki i że to nie istnieje - ale powiadam wam, że tutaj
większość ludzi tak się żywi, znam takich, którzy codziennie pieką
własny chleb, który smarują własnego wyrobu masłem i na który kładą
własnego wyrobu boczek (dla Józefa Szydłowskiego w tym momencie
serdeczne podziękowania
). Więc pytam: ile milionów i miliardów
złotych ludzie w mieście byliby gotowi wydać na te pyszności? Jak
wielka jest potrzeba takiego jedzenia powie każdy sklep ekologiczny w
Warszawie sprzedający chleb, wędlinę albo nabiał - zapisywać się
trzeba czasem na parę tygodni naprzód. Odpowiednia polityka państwa,
propaganda i ulgi podatkowe sprawiłyby, że Polska stałaby się potęgą
zdrowej żywności, konsumenci jedliby dobre rzeczy, a polska wieś
zostałaby ocalona. Rząd jednak - w tym słynny zbawca i dobroczyńca
Andrzej L. - wolą iść na pasku przemysłu, lobby wielkich producentów,
niemieckich i francuskich koncernów.
Za dwadzieścia lat - powiadam wam, jeżeli nie wyłoni się polski Jose
Bove - nie będzie już drobnych rolników, drobnych wytwórców żywności.
Wszyscy oni będą pracować w mieście, w fabryce koreańskich telewizorów
- co nazwane będzie postępem, modernizacją i generalnie równaniem do
krajów "rozwiniętych" - a na wsi zostaną farmerzy po 1000 hektarów,
zaś dawne gospodarstwa zaludniać się będą tylko w czasie wakacji, już
dawno sprzedane letnikom albo przepisane na dzieci i wnuki w mieście.
I to będzie ten nowy wspaniały świat - ogrodzenia, ogrodzenia,
ogrodzenia. Płoty, mury, murki, zasieki, druty kolczaste, bramy,
kamery, zakazy wstępu i wjazdu, złe psy, tereny prywatne, ochrona 24
h, monitoring. Ten unikalny krajobraz kulturowy, który tworzą
porozrzucane wsród pol niewielkie gospodarstwa - każde z nich to
mikrokosmos, unikalny ekosystem, metanarracja i muzeum żywej historii
- odchodzi w przeszłość. Odczuwam podobny smutek, jak wtedy kiedy
myślę o przedwojennych polskich żydach - była jakaś kultura, ale już
jej nie ma - i NIGDY juz jej nie będzie. Nieodwołalność i
kategoryczność tej konstatacji jest paralizująca. Tracimy własną
głębię, aspekty samych siebie, których wartości nie doceniamy, ale
które są fundamentalnie istotne - spłaszczamy się, redukujemy,
karlejemy, zamieniamy się w te same znudzone postacie z kreskówek,
których miliony zaludniają zachodnią Europę. Stajemy się cyborgami,
maszynowiejemy, technicyzujemy się, chemizujemy, plastikowiejemy. Czy
są to procesy, których nie da się zatrzymać? Czy jest to obiektywna
konieczność dziejowa? Czy tak po prostu musi być? Nie wiem, ale wiem,
że w każdym francuskim i włoskim miasteczku można na targu kupić ser
od rolnika.
I jeszcze jedno: zlikwidowano ogólnodostępne kontenery na śmieci,
przerzucając problem odpadów na mieszkańców, pomimo, że wywóz odpadów
jest ustawowym obowiązkiem gminy. W mieście puszek, plastiku i
makulatury od osób prywatnych nie skupują. Na wysypisko zawieźć samemu
- nawet zapłaciwszy - nie można. Śmieciarka jeździ raz w miesiącu. Co
ze śmieciami, które ktoś rzuca na pobocze? Coś z odpadami np. z
budowy? Co będzie w wakacje, kiedy przyjadą letnicy i turyści?
Abdykacja państwa postępuje - biurokracja uwłaszczyła się na systemie
władzy i teraz wycofuje się ze swych funkcji nie rezygnując z
przywilejów i - przede wszystkim - z władzy. Nie ma to nic wspólnego z
demokracją. Gdzie jest polski Jose Bove? Gdzie jest nowy Lech Wałęsa?
Gdzie jest nowa Solidarność? Gdzie podział się sojusz inteligencji i
robotników i chłopów? Czy doczekamy się Maja 68 przed rokiem 2068?"
A tutaj "błogosławione" źródło tej prawdy:
http://marcinimatylda.blox.pl/html/1310721,262146,14,15.html?2,2007
W lewej kolumnie są wpisy podzielony na daty , proponuję zacząć od początku.