Pan Krzysztof napisał:
Gdyby kiedykolwiek przyszło nam szukać egzemplifikacji dla powiedzenia "góra urodziła mysz", to dekret Mościckiego pasuje tu jak ulał. Czy majątek choć jednej z mnóstwa lóż został skonfiskowany? Nie! Czy któryś mason trafił do ciupy? Nie! Czy wolnomularstwu zadano śmiertelny cios? Nie, wszak francuskojęzyczne pismo masońskie "Les Cahiers" z dumą donosiło tuż po zakończeniu II wojny światowej, że "mimo oficjalnego zakazu działalności wolnomularskiej w 1938 roku praca lóż toczyła się wszędzie nadal. Najwyższa Rada i Wielka Loża są uśpione od 1939 r., a niektóre loże pracują nieprzerwanie pod okupacją niemiecką". Jedynym realnie zastosowanym środkiem uprzykrzania życia "fartuszkowym braciom i siostrom" były rewizje ich mieszkań. Sam nawet do końca nie wiem, czy kojarzącego się z przemocą rzeczownika "rewizja" powinienem w ogóle tu użyć, a jeśli tak, to czy w liczbie mnogiej. Niektóre źródła masońskie podają, że policja grzecznie odwiedziła kilkanaście mieszkań, natomiast aktualny "rzecznik prasowy" polskiej masonerii, czyli prof. Tadeusz Cegielski, oświadczył kilka lat temu, że "skończyło się na jednej rewizji w warszawskim mieszkaniu Marii Dąbrowskiej i Stanisława Stempowskiego (w tejże kamienicy mieściło się Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi w Laskach! - przyp. KZ), za co zresztą komendant policji mocno ich później przepraszał". Dąbrowska i Stempowski wspominali później, że z policją przyszły "draby z ONR" i miały one "mordy kryminalne" (warto zauważyć, że na czele Policji Państwowej stał mason Kordian Józef Zamorski, członek wielu lóż, w tym tych o charakterze teozoficznym!). Tak czy owak - trzymając się nomenklatury lożowej mogę stwierdzić, że - z dużej chmury mały deszcz spadł na świątynię! W tym miejscu zapewne każdy czytelnik postawi kluczowe, a zarazem w pełni uzasadnione pytanie: to po co cała ta hucpa z dekretem?
Zanim zmierzę się z odpowiedzią na to pytanie, pragnę zaznaczyć, że to będzie moja hipoteza autorska. Na palcach jednej ręki można bowiem policzyć badaczy, którzy mieli odwagę choćby otrzeć się publicznie o to zagadnienie. A jeśli nawet to uczynili, to skrupulatnie powielili oficjalnie funkcjonującą wersję o wewnętrznym konflikcie "braci z sanacji' z "braćmi spoza sanacji", zrodzonym z ewoluowania tych pierwszych w kierunku faszyzującego nacjonalizmu i antysemityzmu. A że - jak poprawność polityczna rozsądza głosem nieznoszącym sprzeciwu - nacjonalizm i antysemityzm są wrogami światła i wolności wszelakich niesionych ludzkości przez wolnomularzy, musiało dojść do śmiertelnego (ha!) zwarcia. Takie to śmichy-chichy zdominowały tę część naukowego historycznego piśmiennictwa, która dotyczy "antymasońskiego" dekretu z 1938 roku. Mnie jednak one wcale nie śmieszą. A Was? Jeśli Wasze miny są nadzwyczaj poważne, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z ostatnimi akapitami moich przemyśleń.
Twierdzę kategorycznie, że dekret podpisany przez Mościckiego i jego dwóch towarzyszy był pomysłem zrodzonym w tęgich masońskich głowach. Tak tęgich, że być może nawet nie pojawiają się one w monografiach dotyczących wolnomularstwa (zasada nieujawnianych szarych eminencji). To te głowy na grubo przed wybuchem wojny wiedziały o jej nieuchronności i przynajmniej "pi razy drzwi" znały jej przebieg (kiedyś znajdę czas na przybliżenie wątku wpływu lóż okultystycznych na prowojenne uaktywnienie i ukierunkowanie niemieckich ambicji militarystycznych). Były one także świadome jej celów, wraz z formułą "uporządkowania" kształtu powojennej Europy. "Antymasoński dekret" umożliwił masonom:
1. Wywiezienie z kraju najważniejszych archiwów. Choć "góra" III Rzeszy była sterowana poprzez tajne stowarzyszenia, nie było pewności co do zachowań ideologicznie rozszalałych "dołów". W ręce niemieckie wpadły dokumenty małej wartości, najpierw składowane przez nich w pałacu w Sławie (Dolny Śląsk), a po wojnie już przez stronę polską w Zbiorach Masońskich Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu.
2. Zdjęcie odpowiedzialności za kształt polityki wewnętrznej i zewnętrznej uprawianej przez kolejne rządy II RP po zamachu majowym z 1926 roku, skutkującej m.in. katastrofą wrześniową.
3. Zbudowanie alibi dla pozornej alienacji wolnomularskiej w okresie nieuchronnie zbliżającej się sowietyzacji Polski, a więc w czasie kontrolowania przez masonów kluczowych instytucji w PRL.
4. Wytłumaczenie usunięcia się z życia publicznego (cicha emigracja) prominentnych masonów, głównie z lóż żydowskich (B’nai B’rith).
5. Wykreowanie wizerunku wolnomularstwa jako ofiary przemocy sił reakcyjno-katolickich.
6. Usprawiedliwienie braku zorganizowanego uczestnictwa lóż (pod swoim szyldem) w aktywności polskiego państwa podziemnego (czasu wojny i powojnia).
Tak to widzę. Zapraszam do dyskusji. Jeśli tylko wystarczy mi wiedzy, chętnie odpowiem na wszystkie Wasze zapytania i wątpliwości.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t.....e=60A0F7CC
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles