Obale kilka mitow, ktorymi sie tu przerzucacie.
Nadmienie, ze elektrownie wiatrowe zbudowalem juz wlasnorecznie 4, z czego dwie eksploatuje.
10 kW to bardzo wiele, jak na przydomowe mozliwosci, mimo ze w obu posiadam aerodynamicznie wyliczone smigla swinda i wolnoobrotowe pradnice, a mieszkam przy samym morzu, w najwyzszym odslonietym punkcie od Rewy po Jastrzebia Gore, gdzie pizga bardziej jak "w kieleckiem"
W jednym zestawie na 6 metrowym maszcie mam amerykanke kupna u rzemieslnika (nominalna moc 3kW) plus smiglo 2,6m srednicy, ktore ledwo ja rozkreca.
Na drugim zestawie z masztem 8m (rozbudowywanym aktualnie do 12m) mam wlasnorecznie nawinieta amerykanke dwustatorowa (3 tarcze z magnesami, 2 rzedy cewek) i smiglo swind 3,5m srednicy. Pomiarow jeszcze nie dokonalem, ale na starej wersji z jednym statorem uzyskalem kilowat mocy ciaglej. Fakt, bylo wiele niedociagniec, ale jezeli z obu tych masztow wygeneruje stabilne 5kW to bede przeszczesliwy.
Sama sumaryczna moc nominalna tych turbin (czyli ile one strumienia wiatru moga zlapac) to niewiele wiecej, nie pamietam juz dokladnie ile, musialbym w dokumentacje spojrzec.
Do tego dochodza straty na przesyle kablem na dol, na mostkach prostowniczych i przede wszystkim straty na przetwornicach robiacych 220V. Przekladni oczywiscie nie posiadam, bo pewnie zmulilaby wszystko.
Mala pradnica ma 220V, wiec straty na kablu sa niewielkie, co z tego, skoro i tak ten prad trzeba wyprostowac (bo jest zmiennej czestotliwosci) i obnizyc napiecie do kilkudziestu wolt, zeby ladowac aku, a potem znowu sfalowac na 220V.
Z duzej na 20m kabla do budynku w ktorym plynie max 40V sporo elektronow zgubi sie po drodze.
Ktos, kto chcialby zwiekszyc srednice turbiny do 6m musialby zainwestowac mnostwo kasy w zelastwo i beton, zeby to "nie odlecialo", sam mam powazne fundamenty zintegrowane z budynkiem, a i tak "wypadeczkow" juz mialem kilka.
Jest to bardzo drogi prad, ktorego nie kupi zaklad energetyczny przez niezyciowe prawo (nigdy nie spelnicie parametrow wam narzuconych), a jak kupicie jakiegos kolosa z niemieckiego czy dunskiego zlomu i bedziecie mieli megawaty do zaoferowania, to nie sprzedacie przez kolesiostwo w zakladzie energetycznym. Polecam przeczytac historie pana, co stawial wiatraki pod Slupskiem.
Te kolosy z przekladniami wymagaja podejrzewam sporo serwisu, zwlaszcza jak sa stare (w sieci sa filmiki jak sie w takim wiatraku gotuje i zapala olej) dlatego ci z zachodu szczesliwi zlomuja je w PL, gdzie swieci szczyty popularnosci nowy zawod - serwisant tego zlomu. Z kolei wielkogabarytowa amerykanka kosztuje milion ojro i produkuje ja jedna tylko firma w Europie, ktora dostarcza towar w zaplombowanej obudowie i nikomu poza fabryka nie pozwala otwierac. To akurat informacja od typa, ktory kiedys przy tym pracowal. Te duze to jednak nie moj temat, wiec powtarzam tylko informacje od ludzi, ktorzy cos tam widzieli. Wrocmy do tych przydomowych.
W najlepszym wypadku podgrzejecie sobie wode do mycia i zasilicie lodowke. Nic nie sprzedacie, a jak sprzedacie, to z takim podatkiem, ze wam sie odechce. Jedyny, powtarzam, jedyny plus tego rozwiazania, to ze jak przyjdzie wojna i beda blackouty, to sobie zasilicie jedno gniazdko. O ile oczywiscie wczesniej schowacie wasz maszt przy przejsciu ruskich wojsk.
Kogo interesuja na powaznie szczegoly, a nie czcza paplanina, zapraszam na moja strone (Szklanego Zamku), tam w zakladce aktualnosci jest troche zdjec, wiecej na moim prywatnym blogu.
_________________
"Na szczęście wszelakie - serce trza mieć jednakie" J.Kochanowski