Strona prawda2.info zaiste jest niebezpieczna, ale bynajmniej nie z przyczyn, o których pisze się w niniejszym wątku.
Niech poniższy post będzie przestrogą dla wszystkich nowicjuszy, którzy z takich czy innych względów tu zabłądzili i z sobie wiadomych powodów decydują się tu pozostawać. Nie każdy ma świadomość tego, czym się (beztroska z początku) zabawa w truthseekera może skończyć.
To, o czym będzie tu mowa, naturalnie nie ogranicza się do tej jedynie witryny – ma bowiem zastosowanie do wszelkich stron o podobnej tematyce.
W paru ostatnich moich postach przebąkiwałem coś o zamiarze popełnienia tematu, który podnosiłby kwestie epistemologiczne. Nie chodzi przy tym o dywagacje nad gnoseologią
sensu largo, a o pochylenie się nad zagadnieniem granic ludzkiego (w naszym wypadku –
forumowiczowego) poznania specyficznie w kontekście naszych na forum rozważań.
====================================================
Każdy, kto od dłuższego czasu funkcjonuje w środowisku tzw. poszukiwaczy prawdy (ang.
truthseekers) musi zauważać u siebie objawy pewnego rodzaju zobojętnienia czy zwątpienia w sens tego, co robi.
Po początkowym okresie euforii, a potem stadium spokojnego entuzjazmu, coś się w człowieku wypala. Powoli zaczyna do niego docierać, że mimo najszczerszych chęci, nie jest – choćby fizycznie – w stanie sfalsyfikować każdej serwowanej mu informacji. Finalnym tego skutkiem jest smutna w swej konkluzji konstatacja, że tajemnic światowego spisku dostatecznie mocno zgłębić nie zdoła nigdy.
Jak przez szereg lat człek z zapałem idealisty w swoim najbliższym otoczeniu (LAN) świadomość narodu budował...
Pół biedy, kiedy człowiek jest półgłówkiem, dla którego bytność w
Półświatku i tak była li tylko epizodem – gdy jest durniem, zażydzonym/zokcydentalizowanym mentalnie na tyle mocno, że rozczarowanie pobytem na forum w zasadzie nie pozostawi śladu na jego psyche – który swojego (mimowolnego) odejścia ze świata
„teorii” spiskowych nawet nie zauważy – bo ucieknie w filmy, seriale czy gry komputerowe
made in USrAel.
Gorzej przedstawia się położenie osoby, dla której już nie ma powrotu do
status quo ante – do mniej lub bardziej sielankowego życia sprzed podróży w głąb alegorycznej
króliczej nory.
Sytuacja takiego osobnika doprawdy nie maluje się w zbyt różowych barwach (chyba że mowa o zamieszkującym w Mekce europejskiego gejostwa adminie
).
Kiedy różni charyzmatyczni idole okazują się być nie do końca tacy, jacy mieli być – tj. uczciwi i autentycznie krytyczni wobec systemu – w człowieku zaczyna rodzić się, co zrozumiałe, nieufność, która w dalszym jego „spiskowym” życiu będzie mu znacznie utrudniała funkcjonowanie wśród osób tak samo przecież jak on kontestujących zastany
"nowy" [nie]porządek świata.
Ciężko się bowiem dogadać, kiedy każdy każdego podejrzewa. Być może
social engineers zarządzającym (naturalnie bez wiedzy zainteresowanych) podobnymi naszemu forum środowiskami właśnie o to chodzi.
Tak więc, przekonuje się coraz bardziej i bardziej wspomniany osobnik, że koszernego węzła gordyjskiego rozsupłać mu się nie uda i choćby starał się nie wiem jak bardzo, zawsze pozostanie profanem. Ale jako się rzekło – do
pre-spiskowego życia powrotu dlań nie ma. Nie można wszak z pamięci wymazać świadomości wszystkiego tego, czym się przez szereg lat żyło. Nie sposób na powrót stać się lemingiem.
Pojawia się ból. Ból nie byle jaki – ból istnienia. Z czasem ten
Weltschmerz przybiera na sile. Świadomość tego, że bardziej do prawdy absolutnej* przybliżyć się nie podobna – z jednej – i że cofnąć się również jest niemożliwością – z drugiej zaś strony – pozostawia człowieka cokolwiek skonfundowanym. Albo nie bawiąc się w eufemizmy – złamanym.
• – chodzi o znajomość konkretnych, obiektywnych faktów, co do których nie ma żadnych wątpliwości.
Osobnik zostaje zupełnie sam, bez jakiegokolwiek drogowskazu, trafia do
gnoseologicznej próżni. Tak jak okręt pozbawiony systemu nawigacji – skazany jest na zgubę. Jeśli wiadomo, że każdy – nawet najbardziej zaufany – może kłamać,
ergo być na
ich usługach, poszukiwanie prawdy przestaje mieć jakikolwiek sens. Delikwent taki traci resztki zaufania w swoje możliwości poznawcze. Skoro raz dał się wystrychnąć na dudka – jakąż ma gwarancję, że i drugi raz go nie oszukają?
Straciwszy cel, do którego dążył, popada w apatię. Czym się to może skończyć w przypadku słabszych psychicznie tudzież borykających się dodatkowo z życiowymi problemami – nie trzeba tłumaczyć. Skoro zaś zresztą przestaje poszukiwać, dochodzi w duchu do wniosku: jaki dociekań tych sens, skoro
Nullum est iam factum, quod non sit factum prius