Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:03, 26 Wrz '11
Temat postu:
W amoku ,pogoni ,batem $$ystemu popędzani ,gubimy ważne informacje . . .
Czy Polacy wyjdą na ulice? – Wojciech Błasiak
,,Pytanie „czy Polacy wyjdą na ulice?” jest pytaniem o to, czy w Polsce dojdzie do masowych protestów społecznych zdolnych zagrozić, a nawet rozbić politycznie, uformowanej w trakcie ostatnich 20 lat panującej i rządzącej oligarchicznej sieci sił społecznych i politycznych.
Takie pytanie nie tylko nie pojawia się w polskich mediach lecz pewnie nie jest nawet do pomyślenia przez polskich dziennikarzy, publicystów czy establishment nauk społecznych i samych polityków. Co najwyżej mogą oni rozważać czy Rosjanie wyjdą na ulice i za premierem i prezydentem Rosji, którzy sami sobie takie pytanie postawili, odpowiedzieć, iż mimo rosnącego niezadowolenia sytuacją socjalną scenariusz egipskiej i tunezyjskiej rewolucji ich krajowi nie grozi.
Czy Polacy mogą mieć powody by się buntować i wyjść na ulice w masowych protestach przeciw czemuś i za czymś? Sądzę, że tak. Polacy mogą mieć takie powody w przeciągu najbliższych kilku lat. Będą to powody zarówno ekonomiczne, jak i społeczne oraz polityczne.
Skutki polityki zarządzania slumsem i II Wieka Depresja
Sytuacja ekonomiczna Polski będzie się w przeciągu kilku najbliższych lat pogarszać i po 2013 roku ulegnie raptownemu załamaniu. Będzie to wynikiem jednoczesnego skumulowania się większości negatywnych skutków gospodarczych tzw. transformacji ustrojowej oraz narastania skutków największej od lat 30. XX wieku światowej depresji gospodarczej.
Przez ostatnich ponad 20 lat tzw. transformacji ustrojowej prowadzono politykę gospodarczą, którą w 1995 roku nazwałem publicznie polityką zarządcy slumsu. Zarządca slumsu ściąga maksimum opłat od mieszkańców i w nic nie inwestuje, a budynki i infrastruktura ulegają powolnemu zużyciu, a następnie degradacji. Taka polityka III Rzeczypospolitej polegała na braku inwestycji w infrastrukturę gospodarczą oraz braku wsparcia dla krajowych inwestycji przemysłowych, nie mówiąc o braku samych inwestycji. Równocześnie prowadzono politykę neokolonialnej prywatyzacji państwowego majątku gospodarczego w postaci wyprzedaży za 4 do 6 procent wartości odtworzeniowej, a często za dopłatą, najbardziej rentownej i relatywnie najnowocześniejszej części przemysłu przetwórczego. Tak sprzedano w ręce zagranicznego kapitału najbardziej wartościowe jego ekonomicznie części, od przemysłu rolno-spożywczego, przez przemysł metalurgiczny i metalowy, aż po przemysł lotniczy. Sprywatyzowano w ten sposób również 80% polskiego kapitału bankowego. Efektem tego jest obecny drenaż ekonomiczny krajowej gospodarki i ludności. Jednym z jego przejawów jest coroczny oficjalny transfer z Polski czterdziestu kilku miliardów złotych w formie zysków, dochodów i wynagrodzeń zagranicznego kapitału, a nieoficjalny, w formie cen transferowych krajowych przedsiębiorstw zagranicznych, co najmniej dodatkowo jeszcze około osiemdziesiąt miliardów złotych. Rocznie co najmniej 120 i kilka miliardów złotych jest z Polski w sposób jawny i ukryty transferowanych do krajów kapitalistycznego centrum i semiperyferii z tytułu zysków i dochodów. Jest to równowartość połowy dochodów budżetu polskiego państwa w 2010 roku.
Ta wyprzedaż, a de facto rozbiór gospodarczy Polski, umożliwiała wypełnianie corocznych gigantycznych deficytów w handlu zagranicznym wpływami walut obcych ze sprzedawanego majątku państwowego i równoczesne finansowanie z niego wydatków budżetowych, czyli przejadanie wpływów z prywatyzacji. Istniała sytuacji niczym ze sławnego dowcipu z lat PRL-u o tym, jak to Misza z Wanią zaginęli z cysterną spirytusu kołchozowego. Gdy ich odnaleziono po kilku dniach byli skacowani, a cysterna była pusta. – Gdzie spirit? – My sprzedali. – A gdzie diengi? – My przepili. Gdzie jest polski majątek gospodarczy? Sprzedany. A są gdzie pieniądze ze sprzedaży? Przejedzone.
Kula śnieżna zadłużenia zagranicznego
Nie przeszkodziło to wszakże narastaniu zadłużenia zagranicznego Polski, które przekroczyło już wielkość 230 mld euro i nadal rośnie. Równocześnie wartość złotego w stosunku do walut obcych, w których polski dług zagraniczny jest nominowany, czyli przede wszystkim euro i dolarze, jest wyraźnie przeszacowana. Obecnie to przeszacowanie (3,9 zł za 1 euro) jest jeszcze podtrzymywane resztkami stale trwającej wyprzedaży państwowego majątku narodowego, a nade wszystko napływem unijnej pomocy nominowanej w euro na poziomie około 10 mld euro rocznie, a w całym okresie obecnego budżetu Unii Europejskiej wyniesie do 67 mld euro. Ta pomoc od 2013 roku będzie wygasać i zaczną się ujawniać skutki ekonomiczne rzeczywistego stanu finansowego państwa i stanu polskiej gospodarki.
Sądzę, iż gwałtowne załamanie gospodarcze III Rzeczypospolitej po 2013 roku zostanie wywołane bezpośrednio spadkiem wartości obecnie przeszacowanego złotego, co skokowo podniesie realną wartość zadłużenia nominowanego w euro i dolarach. Powstaną zasadnicze trudności nie tylko w obsłudze zadłużenia lecz również w finansowaniu w walutach obcych zagranicznej wymiany handlowej. Może nawet powstać spirala deflacyjna, w której spadek wartości złotego zwiększa realny dług zagraniczny, a trudności w pozyskiwaniu walut obcych przyczyniają się ponownie do dalszego spadku wartości złotego. Ponieważ przez ostatnie 20 lat nie rozbudowywano mocy przetwórczych polskiego przemysłu krajowego, zwłaszcza tego najbardziej innowacyjnego, nie będzie możliwości znaczącego zwiększenia eksportu mimo silnego spadku wartości złotego. A nie będzie już co prywatyzować czyli ustanie jeszcze napływ walut obcych z tego tytułu, który do tej pory polepszał bilans płatniczy w stosunku do stale ujemnych wyników bilansu handlowego.
Suplement górniczy
Dodatkowo część mocy wytwórczych polskiej gospodarki została celowo zniszczona w interesie gospodarek państw kapitalistycznego centrum i semiperyferii, czego najbardziej jaskrawym przypadkiem jest polskie górnictwo węgla kamiennego. Z wielkiego światowego i europejskiego eksportera węgla kamiennego rzędu powyżej 30 mln ton rocznie z początkiem lat 90., Polska stała się ostatecznie po 2008 roku importerem węgla netto rzędu obecnych 10 mln ton rocznie. I to węgla droższego niż krajowy. I zamiast uzyskiwać z eksportu 2,5 do 3 mld euro rocznie, Polska wydaje na import blisko 1 mld euro. Pod oficjalnymi bowiem hasłami likwidacji „trwale” nierentownych kopalń, przeprowadzono faktyczną likwidację fizycznego dostępu do złóż węgla, a nie czasowego ograniczanie wydobycia przez zatapianie. Polegało to na rabunkowej metodzie likwidacji kopalń mogących nadal prowadzić eksploatację i bezpowrotnej straty milionów ton zainwestowanego już do wydobycia węgla w zamykanych, a ściślej likwidowanych fizycznie i technicznie kopalniach oraz poszczególnych oddziałach wydobywczych. Istotą tego „ograniczanie wydobycia” było bowiem fizyczne likwidowanie dostępu do złóż poprzez fizyczno-techniczną likwidację kopalń, zamulanie i zasypywanie już udostępnionych złóż, chodników i wyrobisk, aż po zasypywanie i wysadzanie materiałami wybuchowymi szybów wydobywczych. Była to celowa polityka trwałej likwidacji mocy wydobywczych polskiego górnictwa poprzez fizyczną likwidację zainwestowanej infrastruktury wydobycia. Szczególne „zasługi” ma tu solidarnościowy rząd Akcji Wyborczej „Solidarność” profesora Politechniki Śląskiej w Gliwicach Jerzego Buzka, z jego „autorskim” programem Andrzeja Karbownika i Janusza Steinhoffa z lat 1998 – 2001. Realizowano tu program restrukturyzacji polskiego podsektora węgla kamiennego Banku Światowego ze stycznia 1991 roku, którego celem była likwidacja polskiego eksportu węgla głownie na rynki europejskie, w interesie zamorskich konkurentów – USA, Australii, Kanady i RPA. Rząd wielkości strat bezpośrednich i pośrednich w wyniku realizacji tego programu w latach 1990 – 2003 szacuję na kilkaset mld zł.
Blokada polityczna
Gwałtowne załamanie gospodarcze po 2013 roku nie jest przy tym nieuchronne, choć już nieuchronne jest zasadnicze pogorszenie sytuacji gospodarczej Polski. Przy podjęciu jeszcze w tym roku polityki radykalnego zwrotu gospodarczego, załamanie można zredukować do poziomu kontrolowanej bardzo głębokiej depresji gospodarczej. Tylko jakie siły polityczne w III RP miałyby to przeprowadzić?
Za załamaniem finansowym pójdzie załamanie gospodarcze i socjalne, które silnie obniży poziom życia zdecydowanej większości społeczeństwa. Uderzy również w polskie klasy średnie, żyjące obecnie ponad stan polskiej gospodarki i na koszt klas pracowniczych. Klasy średnie stanowią stale silny bufor bezpieczeństwa społecznego i politycznego grup rządzących i panujących społecznie. Skokowy zaś wzrost bezrobocia nie będzie można w takiej skali jak obecnie rozładowywać jego eksportem zarobkowym do krajów rdzenia UE, ze względu na trwającą przyszłą wieloletnią światową recesję gospodarczą.
W krajach, w których istnieje demokracja polityczna, nawet płytka, obywatele kartką wyborczą wyrzucają za burtę władzy politycznej te partie, te elity polityczne i tych polityków, którzy nie poradzili sobie z sytuacją lub do niej doprowadzili. Tak się stało kilka dni temu w Irlandii, gdzie rządząca od dziesięcioleci partia Żołnierzy Przeznaczenia (Fianna Fail) poniosła druzgocącą porażkę wobec partii Narodu Celtyckiego (Fine Gael) i irlandzkiej Partii Pracy. Zapłaciła tą porażką przede wszystkim za decyzje o ratowaniu prywatnych banków, a de facto głównie brytyjskiego kapitału finansowego, publicznymi pieniędzmi, co postawiło Irlandię na progu bankructwa. W Polsce takie rozładowanie polityczne nie będzie możliwe, ze względu na fasadową demokrację w postaci ustroju politycznego wyborczej oligarchii. Ten ustrój wyborczej oligarchii nie tylko uniemożliwia odsunięcie od władzy politycznej partii, elit i polityków odpowiedzialnych za obecny stan państwa i gospodarki, ale przekreśla stworzenie dla nich alternatywy politycznej. Tegoroczne wybory będą o tyle ważne, że po raz kolejny potwierdzą nieusuwalność okrągłostołowej klasy politycznej, jej elit i liderów w ramach wyborczej oligarchii i niemożliwość wyłonienia w jej ramach alternatywnych sił politycznych i politycznych rozwiązań programowych.
Prawo Fredericka Forsytha i wyborcza oligarchia
Same powody ekonomiczne, nawet w postaci drastycznego spadku stopy życiowej, nie są wystarczające by masowo wychodzić na ulice. Jak dowodził tego Mistrz Ryszard Kapuściński, aby ludzie się masowo buntowali muszą istnieć również powody społeczne. Takie, które poruszą masowe emocje. Przypuszczam, że takim powodem społecznym będzie stale narastająca w aparatach władzy publicznej państwa III Rzeczypospolitej codzienna arogancja wobec obywateli, a od któregoś momentu aż po praktyki politycznego łupiestwa. Będzie to wynikiem działania prawidłowości społecznej nazwanej przeze mnie prawem Fredericka Forsytha.
Nazwałem to sformułowane przeze mnie prawo jego nazwiskiem, gdyż to właśnie F. Forsyth pierwszy zauważył związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy brakiem bezpośredniej zależności polityka od wyborcy, a arogancją i korupcją władzy politycznej. Jak dowodził tego F. Forsyth komentując w 2000 roku tzw. aferę Kohla w Niemczech, to właśnie brak bezpośredniej zależności polityka od wyborcy rodzi poczucie wyższości, a w konsekwencji również arogancję i poczucie bezkarności, aż wreszcie skutkuje korupcją. Brak demokracji politycznej w Polsce dzięki ordynacji proporcjonalnej w wyborach do Sejmu, tworzy brak bezpośredniej zależności całej klasy politycznej, a pośrednio aparatów państwa, od obywateli. W polskim ustroju wyborczej oligarchii ustrukturyzowanej proporcjonalną ordynacją wyborczą, a wzmacnianą 5 procentowym progiem i sposobem finansowania partii politycznych z budżetu państwa, partie, elity polityczne i poszczególni politycy od wyborców nie są bezpośrednio zależni. I brak bezpośredniej zależności polityka od wyborcy, a szerzej osób sprawujących władzę od obywateli i otoczenia społecznego, rodzi poczucie wyższości w stosunku do tychże obywateli i tego otoczenia, a w konsekwencji i całego społeczeństwa. Poczucie wyższości utrzymywane przez dłuższy okres czasu rodzi arogancję i poczucie bezkarności osób sprawujących władzę – od parlamentu po sądownictwo.
Długotrwałe i potwierdzane codzienną praktyką sprawowania władzy poczucie bezkarności prowadzi do korupcji i bezprawia i nieudolności, jako stałego elementu praktyki sprawowania władzy . I tak też działa prawo Fredericka Forsytha w Polsce, tworząc i odtwarzając dzięki proporcjonalnej ordynacji wyborczej silnie skorumpowane, mocno nieudolne i nisko praworządne miękkie państwo III RP. Każda władza korumpuje dlatego, że posiadanie władzy, tak wykonawczej, jak i ustawodawczej, ale też i sądowniczej, w sytuacji braku bezpośredniego podporządkowania i zależności od wyborców, obywateli, a najszerzej społeczeństwa, rodzi sytuację poczucia wyższości i bezkarności, co prowadzi do nasilenia zjawisk korupcji, bezprawia i nieudolności.
W sytuacji pogarszających się warunków ekonomicznych rozwiązywanie problemów gospodarczych będzie w coraz większym stopniu polegało na przerzucaniu ich na grupy i klasy najsłabsze. Przewiduję wręcz silne zjawisko łupiestwa politycznego, połączonego z narastającym poczuciem bezkarności i arogancji. Już dziś to widać, gdy rząd z jednej strony podnosi podatek VAT uderzając ekonomicznie w najsłabsze grupy i klasy społeczne, a z drugiej przyzwalając na gigantyczny rozrost administracji publicznej, która w ciągu dwóch ostatnich lat zwiększyła się o 17 procent. A dotyczyć to będzie każdej formy władzy nad obywatelem.
Suplement osobisty
Kilka dni temu media ogłosiły o zmianie przepisów, które pozwalają kontrolerom biletów na użycie siły wobec pasażera jadącego bez biletu, a nie chcącego się wylegitymować. Kilka zaś tygodni temu mojej żonie, wsiadającej do autobusu miejskiego, wypadł z ręki bilet, gdy próbowała go włożyć do kasownika. Gdy go podniosła, wyrosło przed nią dwóch kontrolerów oświadczając, że nie ma ważnego biletu i wręcz wypchnęło ją z autobusu. W ciągu kilku minut zjawił się policyjny patrol, który spisał protokół poświadczając ich wersję. Każdy kto zna szybkość policyjnych interwencji w moim mieście wie, że w tym przypadku ta szybkość nie była przypadkowa. Patrol musiał być w zmowie z kontrolerami, którzy urządzają „polowania” na mandaty. Oczywiście tylko w stosunku do najsłabszych. A mieszkam w dużym mieście przemysłowym, a nie miasteczku rządzonym przez „krewnych i znajomych królika”. I teraz tymże osobnikom już formalnie dano prawo użycia siły. I takie „polowania”, jak i inne formy „łupiestwa” władzy w stosunku do obywateli i to przez tych posiadających nawet odrobinę władzy, będą się upowszechniać i nasilać. I dawać efekt coraz powszechniejszych negatywnych emocji społecznych w stosunku do każdej władzy.
Polityczna wizja przyszłości
To nasilanie się zjawisk korupcji, bezprawia i nieudolności państwa III Rzeczypospolitej też nie jest nieuchronne. Wystarczy zmienić ordynację wyborczą do Sejmu wprowadzając wyborczą demokrację i podporządkowując bezpośrednio polityków wyborcom w ramach systemu wyborczego jednomandatowych okręgów wyborczych. To wystarczy by uruchomić w ten sposób proces naprawy państwa. Tylko jakie siły polityczne w III RP miałyby to uczynić?
Te dwa prawdopodobne powody wyjścia Polaków na ulice nie są wszakże wystarczające. Musi jeszcze zaistnieć trzeci czynnik czyli nadzieja na poprawę sytuacji i swojego losu. Taka nadzieję tworzy się budując polityczną perspektywę przyszłości kraju, narodu i państwa. A czy taka wizja polityczna powstanie? Tego nie da się przewidzieć. To trzeba zrobić.
Wojciech Błasiak
Dąbrowa Górnicza, 7 marca 2011
*Tekst dla: „Nowy Kurier. Polish – Canadian Independent Courier”, Toronto, Kanada ,,
PS. Jestem przeciwny JOW .
nie chcę tłumaczyć dlaczego ...albo najkrócej ,jak potrafię ,bo za JOW idzie prywatna kasa na kampanię wyborczą ,a mnie nie interesuje rzycie w Kraju ,gdzie ,,sponsorzy " mają większe możliwości niż Społeczeństwo .
_________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 10 Sie 2011 Posty: 1089
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 01:34, 27 Wrz '11
Temat postu:
Szczerze wątpię, by za naszego życia został dokonany skuteczny rozbiór Polski. Mam tylko nadzieję, że stanie się to szybko. Im szybciej tym lepiej dla ludności mieszkającej pomiędzy Odrą i Bugiem. Niech władza czym prędzej zostanie przekazana w ręce ludzi doświadczonych w zarządzaniu większymi organizacjami, niż zapyziałe państewko nad Wisłą. Nasze polskie kurwy od żłoba niech spierdalają. Robią tylko coraz to większe koszy i burdel... A jeśli, jak niektórzy twierdzą, u polskiego żłoba nie siedzą polskie tylko polskojęzyczne szabas-kurwy, to tym bardziej niech skończą z maskaradą i włączą nasze państwo w struktury innego państwa, którym też rządzą. Niech, kurwa, w końcu Euro-kołchos stanie się faktem, bo na razie to mamy pic na wodę. Zlikwidować lokalne rządy, parlamenty i prezydentów - to realne oszczędności i skuteczny sposób na kryzys...
Dołączył: 26 Sie 2009 Posty: 317
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:25, 27 Wrz '11
Temat postu:
Ja myślę, że do rozbioru dojdzie w przeciągu dekady. I raczej będzie wyglądało to całkiem inaczej niż nam się wydaje. Ba, nawet odbędzie się to z aprobatą Polaków. Żeby to lepiej zrozumieć należy się troszkę cofnąć i przeanalizować fakty.
Otóż, II wojna światowa na terytorium Europy miała jeden podstawowy cel. Zniszczyć konkurencje ekonomiczną w państwach środkowej i wschodniej Europy a z ich obywateli uczynić parobków obcych elit. W tym celu twór zwany "komunizm" zniszczył prywatną przedsiębiorczość a elitę intelektualną i opozycjonistów, której takie praktyki nie przypadły by do gustu, wywieziono bądź rozstrzelano. W celu zamaskowania całego szwindla zamordowało się w bestialski sposób żydów i innych cyganów, za którymi nikt się nie upomni. Więc teraz II wojna kojarzy się przed wszystkim z holokaustem, w oczach przeciętnego ludka.Poza tym aby nie mieć wątpliwości, że to Niemcy przegrały wojnę część ich terenów przypada na określony okres Polsce a z innej części tworzy się marionetkowe NRD. Oczywiście Polska musi oddać swoje wschodnie tereny na rzecz Związku Radzieckiego.
Mija 50 lat po których wszystko wraca pomalutku do ostatecznej formy. NRD wraca do macierzy i to bez jednego wystrzału, normalnie cud. Polska i inne kraje środkowej Europy są już dawno pozbawione elit gospodarczych, a te elity które chcą powstać, marionetkowe państwo szybko likwiduje (np firmy Optimus, NTT, FSO, stocznie, Trilux i setki innych). Ludność środkowej Europy staje się parobkami zachodnich koncernów albo pracując u siebie albo wyjeżdżając do swych panów za granicę. W ich umysłach komunizm zaszczepił bierność, przyzwyczajenie do miernoctwa, ignorancję do władzy. Oczywiście nie muszę tu wspominać, że Polska i inne kraje wschodniej Europy są do tej pory tylko marionetkami, a nie niepodległymi krajami.
A teraz spójrzmy na to co mamy teraz. Chyba oczywistym jest, że Rzesza Niemiecka, Święte Cesarstwo Rzymskie, nie zapomniało o swych wschodnich terenach. Dlatego skądś znajdują się pieniądze na działalność Eriki Stainbach, a prasa na terenach Śląska, Pomorza, Mazur jest w rękach kapitału Niemieckiego. Poza tym "adoptuje" się takie przybłędy jak Gross, a samych Niemców pokazuje się jako ofiary wojny i wypędzonych. Promuje się separatyzm Śląska oraz pseudo grupy etniczne jak Kaszubi i Ślązacy. I wiele innych różnorakich środków.
Na drugim froncie mamy Rusków, z którymi jakoś dziwnie się nie układa. Wygląda to jakby sama Rosja wraz z byłym agentem KGB, Władimirem Putinem działającym ongiś w NRD, szukała zwady z Polską. I teraz zastanówmy o co chodzi.
Czy ten konflikt można rozwiązać ? Raczej nie, tutaj chodzi o to by ten konflikt rósł w siłę.
Ale po co ma rosnąć ? To jest trudniejsze pytanie ale myślę, że jeśli wyzbędziemy się naiwnego, dziecinnego rozumowania, a zaczniemy myśleć jak bezwzględny rzeźnik (czyli tak jak to robią ci co rządzą tym światem) to znajdziemy możliwą odpowiedź.
Więc, a jeśli by tak pakt Ribbentrop Mołotow nadal istniał ? A jakby było w nim więcej napisane niż ro co zostało ujawnione ? Być może porozumienie Niemiecko-Ruskie wychodziło daleko poza okres kilku lat. I być może tym razem to Ruski napadną nas, a Niemcy będą "bronić" zachodnich terenów Polski przed Rosyjską pożogą, jak to 17 września 39 roku zrobił Związek Radziecki ?
Z drugiej strony, to czy statystyczny Polak mieszkający na Pomorzu, Śląsku, czy Mazurach będzie wzbraniał się tym razem od podpisania volkslisty ? Przecież każdy z nas odczuwa na własnej skórze jak ta "Polska" daje nam popalić, jaki tu syf i beznadzieja. Czy taki plan nie jest genialny ? Ostatecznie wyjdzie na to, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie. A tej całej Polski to tak na prawdę to ze 200 lat nie ma.
Ciężko w to wszystko uwierzyć, ciężko wyobrazić sobie wojnę. A przecież tacy sami ludzie jak my żyli przed nami i tak samo oni w sierpniu 39 roku nie wyobrażali sobie wojny, a gdzie tu wspomnieć im wtedy o komorach gazowych, obozach koncentracyjnych, itp, puknęli by się w czoło, a jednak.
Być może ta naiwność bierze się z przekonania o własnej wyjątkowości, która miała by gwarantować nietykalność, nie wiem.
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 08:42, 11 Lis '11
Temat postu:
Witam .
Przypominam ,że ,,administracja Bimi" zmieniła status tego tematu z działu autorskie ,z moją możliwością korekty ,do działu dyskusje ogólne .
Zmienił również pierwotnie brzmiący tytuł z ,, V rozbiór Polski " na ,,V rozbiór polski "
Dlaczego ? Inteligentni czytelnicy z odpowiedzią nie mają kłopotu .
A teraz w temacie .
,, Ratujmy polskie bogactwa naturalne
Rząd udziela koncesji na poszukiwanie i wydobywanie bogactw naturalnych w Polsce. Jednej z nich dotyczącej wydobywania ropy naftowej w Bieszczadach chciałbym poświęcić więcej uwagi.
Adam Bednarczyk
Informacja o tej eksploatacji ukazała się w amerykańskiej edycji Reutersa w dniu 8 lipca 2010 roku. Dotyczy ona licencji na wydobywanie ropy naftowej na powierzchni około 35,000 kilometrów kwadratowych w Bieszczadach. EuroGas posiadający swoje biura we Frankfurcie i Hamburgu poinformował, że rozpocznie wiercenie pierwszych otworów do wydobywania ropy naftowej na obszarze o powierzchni około 3500 kilometrów kwadratowych co stanowi około 10% obszaru koncesyjnego. Partnerami wydobycia ropy naftowej w tej udzielonej licencji są PGNiG SA (51%), Aurelian Oil @ Gas Plc (25%) oraz Eurogas (24%), przy czym w licencji PGNiG SA udział Rzadu R.P. wynosi 72.42% a pozostała część udziału PGNiG SA posiadają akcjonariusze prywatni. W odniesieniu do całości udział Rządu R.P. wynosi około 36.93% a osoby fizyczne krajowe i zagraniczne posiadają 63.07%.
680 milionów baryłek
Miejsce odwiertów zostało wybrane po intensywnych badaniach sejsmicznych przeprowadzonych w latach 2008 i w 2009. W wyniku tych poszukiwań tylko z jednego zbiornika na tym terenie Eurogas spodziewa się wydobyć około 100,000,000 baryłek ropy naftowej (jedna baryłka – około 159 litrów). Czas wiercenia jednego otworu wynosi około od dwóch do trzech miesięcy. Na podstawie badań sejsmicznych geolodzy nie mają wątpliwości, że na terenie tych 3500 kilometrów kwadratowych znajduje się więcej niż 680,000,000 baryłek ropy naftowej. Pozostała część tego obszaru koncesyjnego jest również roponośna.
Mniej niż 5 procent
Zastanówmy się jaką wartość posiada odkryte złoże. Załóżmy, że cena baryłki ropy wynosi około 110 USD. Te 680 mln baryłek ropy po wydobyciu będzie miało na rynku wartość około 74.8 mld USD. Jaką wartość ta suma będzie miała dla obywateli R.P. to jest tych, którzy byli właścicielami tego złoża w całości. Obecny rząd - jeśli wierzyć informacji podanej przez Telewizję Trwam udziela koncesji na wydobycie bogactw naturalnych albo dokładniej sprzedaje bogactwa naturalne w złożach za 5% ich wartości. Moim zdaniem, realna suma uzyskana ze sprzedaży licencji na wydobycie jest jeszcze niższa niż 5%, ponieważ firmy które wykupiły licencje korzystają z polskich dróg, niszczą środowisko naturalne, uprawy, dezorganizują życie społeczne w rejonie w którym dokonują budowy kopalni czy też otworów wiertniczych. Bez znajomości dokładnych danych podających warunki kontraktu z Aurelian Oil @ Gas Plc (25%) oraz Eurogas (24%) nie można dokonać dokładnej analizy finansowej.
Przy założeniu równomiernego rozkładu ropy na całej powierzchni udzielonej koncesji wydobycie wyniesie 6.8 miliarda baryłek ropy naftowej o wartości 748 miliardów dolarów. Sprzedaż 63% wydobytej ropy spółkom zagranicznym i osobom prywatnym za 5% wartości przyniesie stratę dla skarbu państwa i społeczeństwa wynoszącą 400 miliardów dolarów amerykańskich to jest około 10,000 dolarów amerykńskich albo około 30,000 złotych na każdego z mieszkańców R.P..
Dziwi mnie brak chęci wykorzystania przez rząd R.P. rozwiazań, które byłyby dla obywateli tego kraju najkorzystniejsze. Na świecie istnieją setki jeśli nie tysiace firm, ktore specjalizują sie w poszukiwaniach złóż mineralnych i które oczekują na uzyskanie zlecenia na poszukiwania. Pewna firma z Texasu w USA za znalezione złoże domaga sie 20% zawartości złoża. Dochód skarbu R.P. byłby jeszcze wyższy w przypadku zaangażowania zarówno do poszukiwań jak i wydobycia ropy naftowej polskich firm.
Bez wiedzy społeczeństwa
Z danych Ministerstwa Środowiska wynika że do dnia 1 lutego 2009 wydano: 68 koncesji na wydobywanie torfu, wód leczniczych i termalnych, 16 koncesji na wydobycie rud: cynku, ołowiu, miedzi oraz siarki i soli. Dodatkowo wydano 60 koncesji na wydobycie węgla kamiennego, 14 koncesji na wydobycie węgla brunatnego i 227 koncesji na wydobycie gazu ziemnego i ropy naftowej.
Razem stanowi to 394 koncesje na wydobywanie surowców mineralnych w Polsce.
W moim przekonaniu rząd R.P przekracza swoje uprawnienia sprzedając bogactwa mineralne. Oferowanie złóż mineralnych za 5% ich wartości jest moim zdaniem karygodne. Tym bardziej, że te transakcje podobnie jak wyprzedaż zakładów przemysłowych, odbywa się również bez konsultacji ze społeczeństwem.
Swoje wątpliwości umieściłem w pismie dostarczonym w dniu 27 czerwca 2011 r do Trybunału Stanu:
Zwracam się do Trybunału Stanu o wprowadzenie zakazu udzielania koncesji przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na wydobywanie kopalin do czasu uzyskania przez Rząd R.P. społecznej akceptacji na wydawanie tych koncesji przez właścicieli złóż to jest obywateli R.P. na warunkach podyktowanych przez właścicieli.
Udzielanie koncesji na wydobywanie kopalin jest równoznaczne ze sprzedażą tych kopalin. Z definicji - sprzedaż- jest transakcją pomiędzy właścicielem a nabywcą. Właścicielami bogactw naturalnych w Polsce są wszyscy obywatele Polski. Społeczeństwo polskie nie było i nie jest informowane o ich sprzedaży jak również o warunkach tej sprzedaży. Rząd R.P. nie uzyskał od społeczeństwa polskiego prawa do sprzedaży polskich bogactw naturalnych. W moim przekonaniu rząd R.P. przekracza swoje uprawnienia dokonując sprzedaży tych bogactw naturalnych.
Z przeglądu prasowego dowiedziałem się, na rynkach światowych złoża do eksploatacji są sprzedawane w zakresie od 20% do 80% ich wartości. Nasze bogactwa naturalne są sprzedawane za 5% wartości złóż (Telewizja Trwam). To nie jest racjonalne sprzedawanie. Sprzedawanie bogactw naturalnych za pięć procent ich wartości jest znacznie bliżej rozdawania tych bogactw naturalnych niż ich racjonalnego sprzedawania. Zwracam się do Trybunału Stanu o pilne rozpatrzenie mojego wniosku. Istnieje niebezpieczeństwo, że do zakończenia obecnej kadencji Rządu R.P. może zostać dokonana wyprzedaż większości naszych bogactw naturalnych na bardzo niekorzystnych dla nas warunkach.
Z poważaniem,
mgr inż. Adam Bednarczyk
Odpowiedź Trybunału Stanu
TRYBUNAŁ STANU Warszawa, dnia 18 sierpnia 2011 r.
TS 052-22/11
Szanowny Panie,
Odpowiadając na Pana pismo z dnia 23 czerwca 2011 adresowane do Trybunału Stanu, uprzemie wyjaśniam, że sprawy w nim poruszone nie należą do właściwości Trybunału Stanu, który orzeka o odpowiedzialności konstytucyjnej osób zajmujących najwyższe stanowiska państwowe, wyłącznie na podstawie uchwały Sejmu RP (ustawa z dnia 26 marca 1982 r. o Trybunale Stanu – jednolity tekst – Dz.U. z 2002 r., Nr 101, poz.925).
Ustawa ta nie przewiduje składania wniosków przez osoby prywatne.
Wobec powyższego pismo Pana pozostaje bez dalszego biegu.
Za Sekretariat Trybunału Stanu
(Pieczęć) Dyrektor
Biura Organizacyjnego
w Sądzie Najwyższym
Krzysztof Śledziewski
W Gazecie Finansowej w ubiegłym roku w dniu 16 kwietnia pojawiła się informacja o sprzedaży polskich łupków za mniej niż 1% ich wartości złoża, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych stawki za eksploatację takich złóż wynoszą 20% wartości złoża. W dniu 21 kwietnia ubiegłego roku złożyłem pisemne protesty do Marszałka Senatu R.P. Pana Bogdana Borusewicza oraz Marszałka Sejmu/p.o. Prezydenta R.P. Pana Bronisława Komorowskiego przeciw tej transakcji z sugestią o jej anulowanie. Niestety do dnia dzisiejszego nie otrzymałem odpowiedzi.
W Internecie znalazłem, że Norwegowie sprzedawali swoje podmorskie złoża ropy naftowej za 70% ich wartości.
W czerwcu ubiegłego roku dokonałem zgłoszenia patentowego na wynalazek pt: Technologia pozyskiwania węglowodorów z podziemnych złóż poprzez podgrzewanie złoża idotyczącego eksploatacji łupków gazowych.W publikatorach na kilka miesięcy zarówno przed moim złoszeniem jak i po moim zgłoszeniu pojawiały się artykuły o konieczności sprzedaży polskich łupków dlatego, że Polacy nie potrafią ich wykorzystywać. Próbowałem dokonać sprostowania tych informacji przynajmniej poprzez krótką notatkę o moim zgłoszeniu patentowym. Zwracałem się do wielu wielkonakładowych dzienników jak i stacji telewizyjnych. Niestety pełna blokada. Jedynie tylko w niskonakładowym tygodniku Nasza Polska w udało mi się umieścić krótki artykuł.
Obywatele Polski oczekują od swojego Rządu działań w interesie R.P. z podaniem pełnych informacji dotyczących: uzasadnienia sprzedaży, nazwy sprzedanych obiektów lub bogactw mineralnych, cen i rynkowej wartości tych obiektów. Społeczeństwo jako włąściciel majątku narodowego poniża sie gdy prosi wynajętego przez siebie administratora to jest Rząd R.P. o zaniechanie sprzedaży pewnych obiektów jak i o informowania o stanie finansowym państwa.
Ograniczenie dostępu do informacji
Uzyskanie pełnych informacji o transakcjach Rządu R.P. jest znacznie utrudnione od momentu podpisania przez Prezydenta R.P. Pana Bronisława Komorowskiego w dniu 2011-09-26 nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej. Nowelizacja została uchwalona przez posłów z Klubów PJN, PO, PSL i SLD (dane z Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych Sejmu, druk 4555-A). Zdaniem posłów sprzeciwiajacych sie wprowadzeniu tej nowelizacji, nowelizacja do ustawy o dostępie do informacji publicznej spowodowała, że Polacy nie mają dostępu do informacji i nie mogą patrzeć na ręce rządzacych. Polacy nie będą wiedzieć , co się dzieje w poszczególnych resortach i ministerstwach. Poseł Jarosław Kaczynski przyrzekł dokonać zmiany tej znowelizowanej ustawy na ustawę w pełni demokratyczną, jeśli PIS wygra wybory.
Walka o duże pieniądze
Do 1 lutego 2009 roku sprzedano nasze bogactwa naturalne poprzez udzielenie 394 koncesji na wydobycie. Wrócę jeszcze do licencji na wydobycie ropy naftowej w Bieszczadach. Ta licencja oznacza, że tracimy tam 400 miliardów dolarów to jest 10,000 dolarów na osobę. Dokładniej zająłem sie tylko jedną koncesją. Pozostały jeszcze do przeanalizowania 393 koncesje. Jeśli te koncesje na wydobycie bazują na 5% odpłatności w odniesieniu do wartości złoża, to przy wszystkich 394 koncesjach można się spodziewać strat dla skarbu państwa i społeczeństwa rzędu wielu tysięcy miliardów dolarów a może nawet i więcej. Tylko ta jedna koncesja w Bieszczadach oznacza, że oddajemy w obce ręce około 8% powierzchni kraju. Do chwili obecnej sądzę, że liczba udzielonych koncesji na wydobycie jest znacznie wyższa. W wyżej wymienionym spisie koncesji nie było podanych koncesji na wydobycie pierwiastków ziem rzadkich. Niektóre z tych pierwiastków osiągają ceny porównywalne z ceną złota jeśli są sprzedawane w stanie surowym t.j. w postaci sztabek. W wyrobach ich cena przekracza kilkunastokrotnie ceny złota. Duże zasoby tych pierwiastków znajdują sie w województwie Suwalskiem. Jeśli obecny Rząd R.P. dokonał sprzedaży tych pierwiastków ziem rzadkich to byłoby to olbrzymią dodatkową stratą dla naszego skarbu państwa i obywateli. Nie można wykluczyć, że wartość pokładów tych pierwiastków ziem rzadkich w Polsce może przekraczać wartość bogactw naturalnych w udzielonych już 394 licencjach. Dokładniejszą analizę strat dotyczącą złoża ropy w Bieszczadach można znależć na stronie
http://wiernipolsce.wordpress.com/ http://wiernipolsce.wordpress.com/polskie-zasoby-naturalne/
Również pod ten adres bardzo proszę o kierowanie uwag i propozycji co należy zrobić ażeby odzyskać utracone bogactwa naturalne.
Dołączył: 19 Lut 2009 Posty: 1888
Post zebrał 1000000 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 14:06, 11 Lis '11
Temat postu:
Niektórzy z ekonomii robią czarną magię, spróbujmy odczarować „wiedzę tajemną”. Jak to zrobić by Ci co na ekonomii się nie znają to zrozumieli? Spróbujmy. Autor: Mariusz Gierej (Ruch Wolność i Godność).
Co to jest emisja pieniądza po naszemu mógłby się ktoś zapytać. Dla uproszczenia powiem DRUKOWANIE PIENIĘDZY w odpowiedniej ilości. Ilość drukowanych pieniędzy zależy od wzrostu PKB. To jest proste po prostu co roku przybywa produktów i usług w Polsce więc by wszystko grało i żebyśmy nie zabijali się o złotówki Narodowy Bank Polski co roku emituje(„drukuje”) pieniądze.
Jak narazie wszystko jest jasne? Zgadza się?
Idźmy dalej. Jak już NBP zaplanuje ile ma być … wyemitowanej (dodrukowanej) złotówki, to ją drukuje lub dopisuje kwotę na swoim rachunku (obojętne jak to zrobi, czy to są monety, czy papier czy zapis na koncie). Następnie jak już NBP ma np. nowiutkie szeleszczące złotówki to … musi je wprowadzić jakoś do obiegu, czyli … coś z nimi zrobić by trafiły do … czyli do właśnie. Kto to jest ten obieg? Do nas do LUDZI?
W tym momencie zaproponuję małą zabawę intelektualną. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jak te pieniądze pachnące farbą drukarską trafiają do nas byśmy mogli za nie kupić np. kiełbasę? Jak (podobno) Narodowy Bank Polski „daje” te pieniądze … komu? No właśnie… jak on to robi, jak i na jakich zasadach i komu daje do łapy te polskie złotówki.
Myśleliście kiedyś nad tym? Jak nie, to chwilę się zastanówcie
…
…
naprawdę do tego zachęcam
…
…
Wpadliście na coś?
…
…
Niektórzy z Was pewnie coś wykombinowali, ale zweryfikujmy te pomysły w końcu nie jest ich tak dużo. Popatrzmy:
Hipoteza 1. No tak, tak wydawać by się mogło oczywista sprawa, super ważna dla każdego z nas, bo w końcu to my wszyscy wypracowaliśmy ten wzrost PKB. I … na logikę i zdrowy rozsądek każdy z nas powinien mieć konto w NBP na które powinniśmy dostać kasę za to, że jesteśmy Polakami i żyjemy w tym kraju, pracujemy i … kupujemy. (to zresztą jest jednym z postulatów Ruchu Wolność i Godność http://www.ruchwig.pl/ ) No właśnie. Dostali państwo jakieś pieniądze na konto z NBP?!
Hipoteza 2. Narodowy Bank Polski … daje te pieniądze … bingo – już wiem(!) RZĄDOWI. Hehehe tak dobrze to nie ma. W Polsce bank centralny nie może bezpośrednio kredytować wydatków rządowych ze względu na konstytucyjny ZAKAZ. (o tym kto i kiedy nam to zafundował w innej notce). Czyli NBP nie może ani pożyczyć pieniędzy rządowi ani ot tak sobie dać mu pieniądze z tytułu emisji (dodrukowania).
Więc jak widać zasadne jest pytanie JAK NBP TO ROBI, że pieniądze trafiają do obiegu.
A więc moi drodzy robi to w sposób bardzo przedziwny. NBP w większości przypadków pomijając etapy pośrednie jak kupienie waluty itp., upraszczając jedzie za granicę i … KUPUJE OBLIGACJE PAŃSTW ZACHODNICH. Czyli innymi słowy kupuje „papier toaletowy” oddając zachodnim państwom i systemom bankowym nasze wypracowane złotówki. ZA PRAWIE DARMO. Mało tego nie tylko prawie nic z tego nie mając, ale i jeszcze … napędzając tamtejsze gospodarki, zamiast naszej. A co jak tamci zbankrutują? Ile będą warte te obligacje? Mają gest nasze „elity”, prawda? Stać nas, a co!
Jak myślicie drodzy rodacy, co robią z tymi złotówkami za granicą? Może trzymają je w sejfie, może w skarpecie? A na co im polskie złotówki?! Drodzy Państwo oni przyjeżdżają z tymi złotówkami do Polski (w ten czy inny sposób) i wykupują nasz majątek narodowy, fabryki, firmy, ziemię za … nasze własne pieniądze. Podajmy im Polskę na tacy.
NBP tak daleko się zapędził w tym procederze, że na koniec 2010 miał w formie papieru toaletowego (obligacji) ok. 110 mld USD. A dług naszego rządu za granicą wynosił ok. 75 mld USD. Ciekawe prawda? Co z tym dalej? Na razie to zostawmy będzie o tym kolejna notka, żeby Państwa głowa jeszcze mocniej nie rozbolała.
Tak więc coś co powinno stanowić jeden z filarów państwowości, niezależności(już królowie dbali o to by mogli bić własne monety), bo to daje wolność oraz suwerenność został wykorzystany do ograbienia nas Polaków z naszego majątku. A to wszystko ma miejsce po 89 roku i jest to jeden z większych systemowych przekrętów jaki zaaplikowała nam obecnie siedząca w sejmie banda 5-ciorga wraz z ich medialnymi poplecznikami. Mi osobiście jest obojętne czy z powodu głupoty, niewiedzy czy z premedytacją skutki dla naszego kraju są takie jak wszyscy widzą.
Część z Państwa zapewne się oburzy. Dlaczego mówię o bandzie pięciorga, nie rozróżniając nikogo, bo wszyscy WSZYSCY z nich jak byli u władzy to kupowali obligacje zasilając państwa zachodnie i nikt się temu nie przeciwstawił.Różnica polega na tym, że jak u władzy byli jedni to kupowali więcej obligacji raz niemieckich, raz francuskich, raz brytyjskich innym razem amerykańskich. Oto obraz naszych partii politycznych w świetle emisji pieniądza i tego interesu narodowego. Teraz już rozumiecie jeden z powodów czemu w Polsce nie ma pieniędzy, ale żeby tylko pieniędzy, nie mamy już prawie majątku narodowego i nie mamy wolności. Oto nowy rodzaj kolonializmu i jeden z jego mechanizmów.
A jak spróbujesz być samodzielny to jak powiedział Tomek Urbaś „…Będziecie mieli nasze poparcie jeżeli będziecie kupowali nasze obligacje, a jak nie będziecie kupować naszych obligacji to różne rzeczy się mogą wydarzyć jakaś mała rewolucja, mogą wybuchnąć zamieszki…” całkiem jak w … Libii.
Skowyt psa poety (3) i (4)
- jest 6 części polecam
[b]
...Prześledźmy jak działa liberalizm.
Jest dość powszechnie znane hasło liberałów że “Państwo jest tym bogatsze, im jest jego mniej”. Weźmy więc przypadek że tego państwa nie ma w ogóle, i zastanówmy się, jak będzie działać ekonomia.
Załóżmy że wszyscy na początku są równi i mają dokładnie tyle samo majątku i wpływów. Jest to założenie teoretyczne, pomocne do zobrazowania działania liberalizmu. Jednak gdy nie ma takiej równości w początkowym okresie, wówczas nic a nic to nie zmienia w systemie funkcjonowania tej ideologii, a jedynie daje większe możliwości tym którzy mają w początkowym okresie więcej majątku i/lub wpływów.
W początkowym okresie powstaną różne, mniejsze i większe, firmy które będą oferować takie czy inne produkty społeczeństwu. Będzie następować konsolidacja, czyli wykupywanie jednych firm przez inne, by w ostatecznym rozrachunku na rynku pozostało zaledwie kilka przedsiębiorstw składających się z wielu zakładów produkcyjnych produkujących większość produktów. Te przedsiębiorstwa będą własnością małej grupy ludzi, która utworzy swoje własne środowisko socjalne, w której się będzie obracać, znać się, wspólnie planować i prowadzić interesy, życie społeczne i rozrywkowe (pikniki, wakacje, gry, wyścigi konne lub inne itd). Nawiąże się więc bliska i pokoleniowa znajomość, zażyłość i współpraca...
Ciekawe są te wywody Maruchy mówiące o liberaliźmie, który w końcu doprowadza w warunkach równego startu wszystkich przy równym podziale własności na początku, do tzw komasacji majątku i doprowadzenia do sytuacji zawładnięcia władzą, w ostatecznym działaniu liberalizmu.
Pomyślałem sobie.
- Ciekawa sprawa, w odniesieniu do tego, co mi się udało wymyśleć w sprawie własności w systemie państwowym, aby nie dochodziło do komasacji jej w rękach małej ilości ludzi.
Moje przemyślenia opisywane właśnie w mojej książce o pieniądzu, wybudowały teoretyczny system polegający na umniejszeniu tzw zasady rodowodowego, czy spadkowego dziedziczenia własności po śmierci.
Ja wprowadziłem z swoich przemyśleń własnych nowość, polegającą na automatycznym nabywaniu własności, z chwilą angażowania się w jakąkolwiek działalność gospodarczą (zatrudnienie najemne). Polega to na stopniowym zwiększaniu udziałów wlasnych i proporcjonalnie do czasu trwania zatrudnienia.
Podobnie też jest tam w tym projekcie umniejszanie tej własności udzialowej, z chwilą przerwania udzielania się w działalność (ustanie zatrudnienia).
Nie odbywa sie to nagle, ale łagodnie na zasadzie ubywania tych udziałów stopniowo z każdym następnym rokiem.
Opisuję to w 10-tym rozdziale tej książki. pt. Sprawa własności i wartości dodatkowej.
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:58, 22 Lis '11
Temat postu:
Świetny artukuł davidoski ,wkleję tu bo prosto tłumaczy podstawy zniewolenia Ludzi .
Międzynarodowy kartel bankowy -stoi- za kryzysem zadłużenia
,,W Stanach Zjednoczonych obserwujemy niezliczone miliony ludzi cierpiących z powodu masowych przejęć domów przez banki oraz z powodu bezrobocia. W Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Irlandii i Włoszech nakładane są surowe środki oszczędnościowe na całe społeczeństwo. Wszystko to w połączeniu z załamaniem systemu bankowego Islandii, Wielkiej Brytanii i USA oraz przestępczym ratowaniem bankierów "zbyt dużych by upaść" (określenie w nowomowie na "zbyt potężnych, by upaść").
Bez wątpienia większość odpowiedzialności za te fiaska spada na barki „troskliwych” rządów w tych krajach, które są podporządkowane oligarchii bankowej i ich celom. W każdym kraju towarzyszy temu korupcja polityków, szczególnie widoczna w Wielkiej Brytanii, Włoszech i USA.
W artykule tym opisujemy niektóre z kluczowych elementów współczesnego Globalnego Systemu Finansowo-Walutowo-Bankowego, dzięki czemu czytelnicy, miejmy nadzieję, nabiorą lepszego zrozumienia powodów, dla których wszyscy tkwimy w tym kryzysie i dlaczego będzie on zmierzał do znacznego pogorszenia się w nadchodzących miesiącach i latach.
Podstawy nieudanego i fałszywego systemu
Skrywany za maską fałszywych "praw" rzekomo rządzących "globalizacją rynków i gospodarek" system finansowy pozwolił niewielkiej grupie ludzi zgromadzić i wykorzystać ogromną i przytłaczającą władzę nad rynkami, korporacjami, przemysłem, rządami i mediami na świecie. Nieodpowiedzialne i kryminalne konsekwencje ich działań są obecnie dla wszystkich jasne.
System, który opiszemy, mieści się w ramach znacznie rozleglejszego Globalnego Systemu Władzy, który jest rażąco niesprawiedliwy i został pomyślany oraz zaprojektowany na szczytach wyniosłych wież prywatnych geopolitycznych i geoekonomicznych (1) centrów planowania, które działają na rzecz realizacji agendy Globalnej Oligarchii Władzy, przygotowującej Nowy Porządek Świata - kolejny termin nowomowy na określenie nadchodzącego Rządu Światowego. (2)
W szczególności mówimy o think tankach, takich jak Rada Stosunków Zagranicznych, Komisja Trójstronna, Grupa Bilderberg i innych podobnych instytucjach, takich jak Cato Institute, American Enterprise Institute and the Project for a New American Century, które tworzą skomplikowaną, jednolitą, ciasną i bardzo potężną sieć, projektującą i zarządzającą interesami, celami i zadaniami Nowego Porządku Światowego.
Pisząc z pozycji obywatela Argentyny, przyznaję, że mamy pewną "przewagę" nad obywatelami krajów uprzemysłowionych, takich jak USA, Wielka Brytania, Unia Europejska, Japonia czy Australia, przewagę polegającą na tym, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat doświadczyliśmy bezpośrednio następujących po sobie kolejno katastrofalnych kryzysów narodowych, wynikających z inflacji, hiperinflacji, załamania systemu bankowego, reformy waluty, mega-swapów długu obligacji skarbowych, przewrotów wojskowych i przegranych wojen.
Finanse kontra gospodarka
System finansowy, czyli zasadniczo nierealny, wirtualny, symboliczny i pasożytniczy świat, w coraz większym stopniu działa w kierunku, który jest sprzeczny z interesem realnej gospodarki, czyli realnego i konkretnego świata pracy, produkcji, wytwarzania, kreatywności, trudu, wysiłku i poświęcenia wykonywanego przez ludzi. W ciągu ostatnich dziesięcioleci finanse i gospodarka poszły całkowicie odrębnymi i wrogimi sobie drogami i dłużej już nie funkcjonują w zdrowej i zrównoważonej relacji, stawiającej na pierwszym miejscu wspólne dobro nas wszystkich - Narodu. Ten ogromny konflikt można zobaczyć między innymi w dzisiejszym systemie finansowym i gospodarczym, którego główne wsparcie opiera się na Paradygmacie Długu, czyli sytuacji w której nic nie można zrobić, chyba że najpierw weźmiesz kredyt-pożyczkę, aby to zrobić. W ten sposób realna gospodarka stała się zależna i zniekształcona przez cele, interesy i wahania wirtualnych finansów. (3)
System oparty na długu
Gospodarka realna powinna być finansowana z prawdziwych funduszy, jednak z biegiem czasu oligarchii Globalnego Kartelu Bankowego udało się zmusić jeden kraj po drugim do oddania mu swej niezbywalnej funkcji dostarczania społeczeństwu odpowiedniej ilości waluty narodowej - podstawowego instrumentu finansowego na finansowanie realnej gospodarki. Sytuacja ta wymaga obecnie zdecydowanych działań przez politykę skupioną na promowaniu wspólnego dobra narodu w każdym państwie i zabezpieczaniu interesu narodowego przed niebezpieczeństwami stwarzanymi przez przeciwników wewnętrznych i zewnętrznych.
W ten sposób możemy teraz lepiej zrozumieć, dlaczego finansowe "prawo", wymagające, aby banki centralne były zawsze całkowicie niezależne od rządu i państwa, stało się istnym dogmatem. Jest to kolejny sposób na zapewnienie, że bank centralny pozostanie na zawsze w pełni podporządkowany interesom prywatnych bankierów - zarówno lokalnie w każdym kraju, jak i globalnie na całym świecie.
Odnajdziemy ten model we wszystkich państwach świata: w Argentynie, Brazylii, Japonii, Meksyku, Unii Europejskiej oraz w niemal każdym innym państwie, które przyjmuje tak zwane zachodnie praktyki finansowe. Być może najlepszym (lub raczej najgorszym) przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie System Rezerwy Federalnej jest prywatnie kontrolowaną korporacją, której około 97% akcji jest posiadanych przez banki będące jej członkami. Fed ma umyślnie bardzo specyficzny schemat systemu akcji, choć bankierzy rządzący Fedem robią wszystko co mogą, aby sprawić, by wyglądało to jak "publiczna" instytucja kierowana przez rząd, czym zdecydowanie nie jest.
Jednym ze stałych celów Globalnego Kartelu Bankowego jest utrzymanie całkowitej kontroli nad wszystkimi bankami centralnymi świata, aby być w stanie kontrolować państwowe waluty narodowe. (4) To z kolei pozwala im nałożyć w tych krajach fundamentalny (dla nich) stan, w którym nigdy nie ma odpowiedniej ilości publicznej waluty do zaspokojenia rzeczywistego popytu i potrzeb realnej gospodarki. Dzieje się tak, ponieważ te same banki prywatne, które kontrolują banki centralne pojawiają się na rynku dla "zaspokojenia popytu na pieniądz" realnej gospodarki przez sztuczne generowanie przez prywatne banki pieniędzy z niczego. Nazywają to "kredytami i pożyczkami" i oferują je realnej gospodarce, ale z "wartością dodaną" (dla nich):
(a) naliczają za nie lichwiarskie odsetki
(b) tworzą większość prywatnych pieniędzy banku z powietrza poprzez system rezerwy frakcyjnej
Na poziomie geoekonomicznym służy to także do generowania olbrzymich i niepotrzebnych publicznych długów rządowych w każdym państwie na świecie. Argentyna jest dobrym przykładem kraju, którego „troskliwe” rządy są systematycznie ignoranckie i nie chcą skorzystać z jednej z kluczowych kompetencji suwerennego państwa: władzy generowania (emisji) nieoprocentowanych pieniędzy publicznych. Zamiast tego Argentyna pozwoliła MFW (Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu) zastosować tzw. "recepty", które odzwierciedlają interesy Globalnego Kartelu Bankowego, i nakładane na kraj w podstawowych kwestiach takich jak to, jaka jest właściwa funkcja lokalnego Banku Centralnego, długu państwowego, polityki fiskalnej i pozostałych mechanizmów monetarnych, bankowych i finansowych, które są systematycznie używane w sprzeczności z dobrem wspólnym Narodu Argentyńskiego i przeciwko Narodowemu Interesowi.
System ten i jego tragiczne efekty, teraz i w przeszłości, są tak bardzo podobne w wielu państwach świata - Brazylii, Meksyku, Grecji, Irlandii, Islandii, Wielkiej Brytanii, Portugalii, Hiszpanii, Włoszech, Indonezji, na Węgrzech, w Rosji, na Ukrainie, że mogą odzwierciedlać jedynie dobrze przemyślany i skonstruowany plan, pochodzący z najwyższych szczebli planowania Globalnej Oligarchii Władzy.
System Rezerwy Frakcyjnej
Ta koncepcja bankowości jest stosowana na rynkach finansowych na całym świecie i pozwala prywatnym bankom na tworzenie wirtualnych pieniędzy z powietrza, czyli elektronicznych zapisów na rachunkach oszczędnościowych oraz szerokiego wachlarza linii kredytowych, w stosunku 8, 10, 30, 50 lub więcej razy większym niż rzeczywista ilość pieniędzy (czyli depozytów) posiadanych przez bank. W zamian za pożyczenie tych prywatnych "pieniędzy" wytworzonych z niczego, bankierzy pobierają odsetki, żądają na ich podstawie zabezpieczenia w postaci realnych wartości (np. domu) i jeśli dłużnik jest niewypłacalny, przejmują na własność jego nieruchomości i inne aktywa.
Stosunek między ilością dolarów czy peso w postaci depozytów a kwotą udzielonych kredytów, jakie generują prywatne banki, jest wyznaczany przez bank centralny, który ustala poziom frakcyjnej dźwigni kredytowej (dlatego kontrola banku centralnego jest tak strategicznie ważna dla Globalnego Kartelu Bankowego). Ten poziom dźwigni stanowi rezerwę statystyczną kalkulowaną na podstawie obliczeń aktuarialnych tej części posiadaczy kont, którzy w normalnym czasie udają się do banków lub bankomatów, aby wycofać swoje pieniądze w gotówce (czyli w postaci papierowych banknotów). Kluczowym czynnikiem jest to, że działa to dobrze w "normalnych" czasach, ale pojęcie "normalne" jest zasadniczo kolektywną koncepcją psychologii, ściśle związaną z tym, co posiadacze kont, i w szerszym sensie cała populacja, postrzega w odniesieniu do systemu finansowego w ogóle i każdego banku z osobna.
Tak więc, gdy z jakiegokolwiek powodu, nadchodzą "nienormalne" czasy - czyli za każdym razem kiedy następują subtelnie przewidywalne okresowe kryzysy, runy na banki, bankructwa i panika, które wydają się nagle eksplodować, jak to miało miejsce w Argentynie w 2001 roku i jak się to teraz dzieje w USA, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Grecji, Islandii, Portugalii, Hiszpanii, Włoszech i w coraz większej liczbie państw - obserwujemy wszystkich posiadaczy kont bankowych pędzących do swoich banków, aby wypłacić swoje pieniądze w gotówce. Dzieje się tak, kiedy odkrywają, że nie ma wystarczającej ilości gotówki w bankach na pokrycie wypłat, z wyjątkiem niewielkiej części posiadaczy kont, zwykle wewnętrznych insiderów i "znajomych” bankierów.
Dla reszty śmiertelników "nie ma już pieniędzy", co oznacza, że muszą uciekać się do jakiegokolwiek publicznego systemu ubezpieczenia depozytów, który istnieje lub nie w danym kraju (np. w USA państwowa Federalna Korporacja Ubezpieczenia Depozytów ubezpiecza z pieniędzy podatników kwoty do 250.000 dolarów amerykańskich na jednym rachunku bankowym). W krajach takich jak Argentyna jednak, nie ma innego wyjścia, jak tylko wyjść na ulice i walić garnkami i patelniami o solidne i mocno zamknięte złowieszcze drzwi banku. A wszystko to dzięki oszukańczemu systemowi rezerwy frakcyjnej.
Bankowość inwestycyjna
W USA tak zwane „banki komercyjne” to te, które mają duże portfolio kont oszczędnościowych i stałych rachunków depozytowych osób i firm (np. takie banki jak CitiBank, Bank of America, JPMorganChase, itd. w Argentynie Standard Bank, BBVA, Galicja, HSBC i inne). Banki komercyjne działają stosując dźwignię finansową systemu rezerwy frakcyjnej, która pozwala im pożyczać wirtualne dolary lub pesos w kwotach równych 6, 8 lub 10 razy większych niż ilość gotówki faktycznie posiadanej przez banki w swoich skarbcach. Banki te są zazwyczaj ściślej nadzorowane przez lokalne krajowe władze monetarne.
Inną historię mieliśmy jednak w USA (i wciąż mamy), z tzw. globalnymi "bankami inwestycyjnymi", czyli tymi, które udzielają mega-pożyczek korporacjom, dużym klientom i całym państwom, nad którymi jest o wiele mniej kontroli, przez co ich wylewarowanie w ramach systemu rezerwy frakcyjnej jest daleko, daleko większe. Ta większa elastyczność pozwoliła bankom inwestycyjnym w USA udzielać pożyczek tworząc z powietrza 26 wirtualnych dolarów na każdego rzeczywistego dolara posiadanego w gotówce w skarbcu (np. Goldman Sachs), 30 wirtualnych dolarów na 1 (Morgan Stanley) albo ponad 60 wirtualnych dolarów za 1 rzeczywiście posiadanego (Merrill Lynch aż do przejęcia 15 września 2008) lub nawet ponad 100 wirtualnych dolarów w przypadku upadłych banków Bear Stearns i Lehman Brothers. (5)
Prywatne pieniądze kontra publiczne pieniądze
W tym momencie naszego artykułu konieczne jest bardzo wyraźne rozróżnianie dwóch rodzajów pieniędzy i waluty:
Prywatne pieniądze - są to wirtualne pieniądze tworzone z powietrza przez prywatny system bankowy. Generują one odsetki od kredytu, które zwiększają ilość prywatnych pieniędzy w (elektronicznym) obiegu i rozprzestrzeniają się w całej gospodarce. Odczuwamy to następnie jako inflację. W rzeczywistości główną przyczyną inflacji w gospodarce jest strukturalnie obciążony odsetkami system bankowy oparty na systemie rezerwy frakcyjnej. Przyczyną inflacji w dzisiejszych czasach jest nie tyle nadmierna emisja publicznych pieniędzy przez rząd, w co wszyscy tzw. eksperci bankowi chcieliby abyśmy wierzyli, ale raczej łączny efekt pożyczek i odsetek od prywatnych pieniędzy bankowych udzielanych na zasadzie systemu rezerwy frakcyjnej.
Publiczne pieniądze - to jedyne prawdziwe pieniądze. Jest to prawdziwa waluta emitowana przez państwową instytucję posiadającą monopol (czyli bank centralny lub podobną instytucję rządową) i jako pieniądze publiczne, nie są obarczone odsetkami i nie powinny być tworzone przez kogokolwiek innego niż państwo. Każdy inny, kto to robi, jest fałszerzem i powinien skończyć w więzieniu ponieważ fałszowanie publicznych pieniędzy jest rabowaniem realnej gospodarki, czyli nas, z naszej pracy, trudu i zdolności produkcyjnych, nie dając niczego w zamian w zakresie społecznie produktywnej pracy. To samo powinno być zastosowane w odniesieniu do prywatnych bankierów operujących w ramach obecnego systemu rezerwy frakcyjnej: fałszowanie pieniędzy, czyli tworzenie ich z powietrza jako zapisów księgowych i elektronicznych znaków na ekranie komputera, jest równoznaczne z rabowaniem realnej gospodarki z jej pracy i zdolności produkcyjnych bez wnoszenia jakiejkolwiek własnej wartości.
Dlaczego mamy kryzys finansowy
Podstawowym konceptem, który leży w samym sercu obecnego systemu finansowego są z jednej strony olbrzymie pasożytnicze zyski i z drugiej strony katastrofalne straty, skutecznie przenoszone na konkretne sektory gospodarki w całym systemie, ponad granicami i poza kontrolą społeczeństwa.
Jak wszystkie systemy, tak i ten w wyniku którego obecnie cierpimy, ma swoją wewnętrzną logikę, która właściwie zrozumiana, czyni ten model przewidywalnym. Ludzie, którzy zaprojektowali ten system dobrze wiedzą, że zarządza się nim poprzez wielkie cykle koniunktury mające specyficzne etapy wzrostu oraz kurczenia i określone ramy czasowe. W ten sposób ludzie ci mogą sprawić, że w czasach wzrostu i gigantycznych zysków (tzn. kiedy system rośnie i jest względnie stabilny, generując mnóstwo pieniędzy z niczego), wszystkie zyski są prywatyzowane, dzięki czemu płyną do konkretnych instytucji, sektorów gospodarki, akcjonariuszy, spekulantów, dyrektorów generalnych i najwyższego kierownictwa oraz jego premii, "inwestorów", itp., którzy kręcą gałkami i utrzymują cały system odpowiednio dostrojony i funkcjonujący.
Jednak wiedzą oni także, że - podobnie jak w każdej kolejce górskiej, kiedy dojedziesz do samego szczytu - system zmienia się w rynek niedźwiedzia, który się destabilizuje, wymyka spod kontroli, kurczy i nieodwracalnie wali, jak to miało miejsce w Argentynie w 2001 roku i w większej części świata od 2008 roku. A wtedy wszystkie straty są uspołeczniane poprzez zmuszenie rządów do ich absorpcji przez różnorodne mechanizmy, które zrzucają te ogromne straty na plecy całego społeczeństwa w formie ogólnej inflacji, katastrofalnej hiperinflacji, załamania bankowego, ratowania banków, podwyższania podatków, bankructw spowodowanych zadłużeniem, wymuszonej nacjonalizacji, ekstremalnych środków oszczędnościowych i tym podobnych.
Czterostronny globalny schemat piramidy Ponziego
Jak wiemy, wszystkie piramidy mają cztery strony (części), a ponieważ światowy system finansowy opiera się na schemacie piramidy Ponziego, nie ma powodu, dla którego ta szczególna piramida nie miałaby mieć również czterech stron. Oto opis czterech stron piramidy globalnego schematu Ponziego, które leżą u podstaw dzisiejszego systemu finansowego, pokazujący w jaki sposób te cztery strony działają w sposób skoordynowany, spójny i ciągły.
Strona Pierwsza - Stwórz niedobór publicznych pieniędzy
Osiąga się to, jak wyjaśniono powyżej, poprzez kontrolowanie narodowego podmiotu emitującego publiczne pieniądze. Jego celem jest pozbawienie realnej gospodarki publicznych pieniędzy tak, że jest ona zmuszona do szukania "alternatywnego finansowania" swoich potrzeb, czyli sprawienie, że nie ma innego wyboru jak uciekanie się do prywatnych kredytów bankowych.
Strona Druga - Narzuć społeczeństwu pożyczki prywatnych banków działających na zasadzie systemu rezerwy frakcyjnej
Są to, jak powiedzieliśmy, wirtualne prywatne pieniądze tworzone z powietrza, do których banki doliczają lichwiarskie odsetki, co generuje ogromne zyski dla "inwestorów", wierzycieli i wszelkiego rodzaju podmiotów i osób, które działają jako pasożyty żerujące na pracy innych ludzi. Nigdy nie miałoby to miejsca, gdy każdy krajowy bank centralny elastycznie generował odpowiednią ilość pieniędzy publicznych, niezbędnych do zaspokajania potrzeb gospodarki realnej w danym kraju i regionie.
Strona Trzecia - Promuj system gospodarczy oparty na długu
W rzeczywistości cały System Piramidy Ponziego opiera się na możliwości promowania ogólnego paradygmatu, który fałszywie twierdzi, że tym, co naprawdę napędza prywatną i publiczną gospodarkę jest nie praca, kreatywność, trud i wysiłek pracowników, ale "prywatni inwestorzy", "pożyczki bankowe" oraz "kredyty" - czyli zadłużenie. Z czasem paradygmat ten zastąpił nieskończenie mądrzejszą, lepszą, bardziej zrównoważoną i solidną koncepcję reinwestowania korporacyjnych zysków i prawdziwych oszczędności osobistych, będących podstawą dla przyszłego dobrobytu i bezpieczeństwa.
Dziś jednak króluje dług i paradygmat ten okopał się i osadził w umysłach ludzi, dzięki mediom głównego nurtu oraz specjanym czasopismom i publikacjom, w połączeniu z wydziałami ekonomii najważniejszych uniwersytetów, którym wszystkim udało się narzucić owo "poprawne politycznie" myślenie w odniesieniu do spraw finansowych, zwłaszcza w odniesieniu do właściwego rodzaju i funkcji publicznych pieniędzy.
Fakty są takie, że model ten generuje niepotrzebne pożyczki po to, aby wierzyciele banku mogli uzyskać ogromne profity, czemu towarzyszy promowanie niekontrolowanego, nieuzasadnionego i często patologicznego konsumpcjonizmu, który idzie w parze z rosnącym porzuceniem tradycyjnej wartości oszczędzania na czarną godzinę.
Cały ten dług ma cel polityczny i strategiczny, a nie jedynie finansowy i zwykle nadaje mu się cienką warstwę "legalności", tak aby mógł zostać nałożony przez wierzycieli na dłużników. Podobnie jak w Kupcu Weneckim, gdzie obligacje narzucone pomiędzy Antonio i Shylock'iem dały temu ostatniemu prawo do funta ciała tego pierwszego, tak w przypadku przewlekle zadłużonych krajów, takich jak Argentyna, "legalność" taka jest osiągana poprzez skomplikowany i przestępczy mechanizm prania długu publicznego, prowadzony przez kolejne formalnie "demokratyczne" i "troskliwe" rządy po dziś dzień.
W końcu, wiedząc dobrze, że w dłuższej perspektywie liczba cykli tego modelu nie może być nieskończona i że cały system nieuchronnie się zawali, model ten nakłada bardzo złożoną i często subtelną, finansową, prawną i medialną inżynierię, która umożliwia prywatyzację zysków i uspołecznianie strat. W Argentynie, cykl ten staje się coraz bardziej widoczny dla tych, którzy chcą go dostrzec, ponieważ w naszym kraju lokalny Cykl Piramidy Ponziego trwa średnio 15 do 17 lat - mieliśmy kolejne załamania z udziałem brutalnych dewaluacji (1975), hiperinflacji (1989) i systemowego załamania bankowego (2001), jednak w świecie uprzemysłowionym cyklowi temu udało się trwać prawie 80 lat, czyli od trzech pokoleń sięgających od 1929 do 2008.
Wnioski
Podstawowa przyczyna obecnie trwającego globalnego załamania finansowego, który powoduje ogromne zakłócenia w realnej gospodarce i związane z tym trudności społeczne, cierpienia i przemoc, jest jasna: Wirtualna Finansjera zuzurpowała sobie piedestał wyższości nad realną gospodarką, który zgodnie z prawem do niej nie należy. Finansjera musi być zawsze podporządkowana i być w służbie realnej gospodarki, podobnie jak gospodarka musi służyć prawu i potrzebom społecznym modelu politycznego wykonywanego przez suwerenne państwo narodowe. Dzięki przeprowadzeniu inżynierii wstecznej tego systemu, możemy zrozumieć, dlaczego dla Globalnej Oligarchii Władzy konieczne jest przede wszystkim zniszczenie suwerennego państwa narodowego i ostatecznie pozbycie się go całkowicie, w celu osiągnięcia swoich monetarnych, finansowych i politycznych celów.
W rzeczywistości, jeśli spojrzymy na sprawy z właściwej perspektywy, dostrzeżemy, że większość gospodarek narodowych jest zasadniczo nienaruszonych, pomimo, że zostały mocno posiniaczone przez załamanie finansowe. To właśnie finansjera jest w środku obecnego masowego globalnego załamania gospodarczego, ponieważ opisany wyżej model finansowy piramidy Ponziego stał się swego rodzaju złośliwym nowotworem, który teraz "z przerzutami" grozi zabiciem całej gospodarki i społecznego ciała politycznego w prawie każdym kraju na świecie, a w szczególności w krajach uprzemysłowionych.
Powyższe porównanie dzisiejszego systemu finansowego do nowotworu złośliwego jest więcej niż tylko metaforą. Jeśli spojrzymy na liczby, natychmiast zauważymy oznaki owych finansowych "przerzutów”. Na przykład, The New York Times w wydaniu z 22 września 2008 wyjaśnia, że głównym czynnikiem finansowego upadku, który wybuchł zaledwie tydzień wcześniej, w dniu 15 września, było, jak wszyscy wiemy, niewłaściwe zarządzanie i brak nadzoru nad rynkiem instrumentów pochodnych, czyli derywatów. Gazeta kontynuuje następnie wyjaśnienia, że dwadzieścia lat wcześniej, w 1988 roku, nie było w ogóle na rynku instrumentów pochodnych. Jednak już w 2002 roku derywaty stały się światowym rynkiem wartości 102 bilionów dolarów (czyli 50% więcej niż produkt krajowy brutto wszystkich państw świata, wliczając USA, UE, Japonię i kraje BRICS), a do września 2008 r. derywaty urosły do 531 bilionów dolarów. To osiem razy PKB całej planety! "Finansowy przerzut nowotworowy" w swoim najgorszym wydaniu. Ocenia się, że obecnie światowy rynek derywatów znajduje się w rejonie 1 biliarda dolarów...
Oczywiście, kiedy rozpoczął się kolaps, troskliwe (o banki) rządy Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i innych państw, natychmiast ruszyły do akcji i rozpoczęły „Operację Ratowania” (bail-out) wszystkich mega-banków, firm ubezpieczeniowych, giełdy, rynków spekulacji oraz ich operatorów, kontrolerów i "znajomych". W ten sposób wiele bilionów dolarów, euro i funtów zostało wręczone Goldman Sachs, Citicorp, Morgan Stanley, AIG, HSBC i innym "zbyt dużym by upaść" instytucjom finansowym, które jest określeniem nowomowy na "zbyt potężnych by upaść", ponieważ posiadają polityków, partie polityczne i rządy w stalowym uchwycie.
Wszystko to zostało sfinansowane z pieniędzy podatników lub, co gorsza, z niekontrolowanej i nieodpowiedzialnej emisji publicznych pieniędzy i obligacji skarbowych, zwłaszcza przez Bank Rezerwy Federalnej, który w praktyce technicznie hiper-wyinflacjonował dolara amerykańskiego, co nazywają "luzowaniem ilościowym", czyli w nowomowie określenie hiperinflacji.
Jak dotąd jednak, jak przysłowiowy Nagi Król, nikt nie śmie tego stwierdzić otwarcie. Przynajmniej do czasu, kiedy jakieś niekontrolowane wydarzenie wyzwoli lub zdemaskuje, to co powinno być już dla wszystkich jasne: Król Dolar jest całkowicie i zupełnie nagi. (7) Kiedy to się stanie, zobaczymy krwawe niepokoje społeczne i wojny na całym świecie, nie tylko w Grecji i Argentynie.
Do tego czasu jednak, i jak zawsze w historii, potężna klika banksterów i dobrze płatnych finansowych i medialnych prostytutek, będzie oglądać cały ów piekielny spektakl, zawieszeni w bezpieczeństwie i komforcie swoich pluszowych sal na szczycie drapaczy chmur w Nowym Jorku, Londynie, Frankfurcie, Buenos Aires i Sao Paulo...
Adrian Salbuchi
Tłumaczenie: davidoski
-------------
Adrian Salbuchi jest politologiem, autorem książek, mówcą i prowadzącym radio talk-show w Argentynie. Wydał kilka książek na temat geopolityki i ekonomii w języku hiszpańskim, a ostatnio opublikował swoją pierwszą e-książkę w języku angielskim: "Nadchodzący Rząd Światowy: Tragedia i nadzieja?" , którą można zamówić przez jego stronę www.asalbuchi.com.ar lub przez e-mail arsalbuchi@gmail.com. Salbuchi działa również jako strategiczny konsultant firm krajowych i zagranicznych. Jest on również założycielem Projektu Drugiej Republiki w Argentynie, który rozwija się na całym świecie (zobacz: www.secondrepublicproject.com).
Powyższy artykuł ukazał się w magazynie New Dawn ("Nowy Świt") Nr 128 (wrzesień-październik 2011). www.newdawnmagazine.com.
Przypisy
1. Termin "Geoekonomia" (Geoeconomics) został ukuty przez nowojorską Radę Stosunków Zagranicznych, za pośrednictwem grupy badań honorujących Maurice'a Greenberg'a, finansistę, który przez dziesięciolecia był prezesem American International Group (AIG) i miał silne konflikty interesów poprzez więzi z głównym brokerem reasekuracji Marsh Group, którego prezesem był jego syn Jeffrey. Zarówno ojciec jak i syn zostali oskarżeni o oszustwo przez ówczesnego prokuratora generalnego Nowego Jorku, Elliot'a Spitzer'a. Spitzer zapłacił za to później bardzo wysoką cenę, kiedy po tym jak został gubernatorem stanu Nowy Jork, ktoś "odkrył" jego seksualne eskapady, które zostały szybko rozdmuchane do rozmiarów skandalu przez The New York Times...
2. Tę podstawową strukturę Globalnej Oligarchii Władzy, jej model i cele opisaliśmy w e-książce "Nadchodzący Rząd Światowy: Tragedia i nadzieja?", dostępnej za pośrednictwem www.asalbuchi.com.ar.
3. Aby uzyskać więcej informacji, zobacz "Trzeci Filar Drugiego Projektu Republiki - Odrzuć Ekonomię Opartą na Długu" na www.secondrepublicproject.com.
4. Niektóre ciekawe wyjątki: obecnie - Libia, Iran, Syria, Chiny; w przeszłości: Argentyna za czasów Perona, Niemcy i Włochy w latach 30-tych i 40-tych.... Czy dostrzegamy tu pewien schemat?
5. Zobacz: The New York Times, 22 września 2008
6. Patrz Biała Księga - porównanie mechanizmów prania długu do mechanizmów prania brudnych pieniędzy, zawartego w Filarze nr 3 "Odrzuć ekonomię opartą na długu" Projektu Drugiej Republiki na inwww.secondrepublicproject.com.
7. Jest to szczegółowo opisane w książce autora "Nadchodzący Rząd Światowy: Tragedia i Nadzieja?" w rozdziale "Śmierć i zmartwychwstanie amerykańskiego Dolara?". Szczegóły na www.asalbuchi.com.ar. Również dostępne na żądanie przez E-mail: salbuchi@fibertel.com.ar.,,
-------------
źródło http://bankowaokupacja.blogspot.com _________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:06, 24 Lis '11
Temat postu:
Witam .
,,Przypominam ,że ,,administracja Bimi" zmieniła status tego tematu z działu autorskie ,z moją możliwością korekty ,do działu dyskusje ogólne .
Zmienił również pierwotnie brzmiący tytuł z ,, V rozbiór Polski " na ,,V rozbiór polski "
Dlaczego ? Inteligentni czytelnicy z odpowiedzią nie mają kłopotu .,,
--------------
Pojawił się ciekawy artykuł o podatku katastralnym ,zachęcam do przemyśleń .
Idę o zakład ,że próby wprowadzenia go będą za 2 lata . I będzie to zaczątek zmian w Polsce na lepsze ,bo ludzie nareszcie się zjednoczą i wyjdą na ulice .
-----------
...KAT-astralnie w POLAKÓW !!!
,,W Hiszpanii 6 RODZIN !!! włada prawie całym areałem gruntów rolnych.. W tej kadencji Sejmu 30 % rolników straci ziemię…. Ile Polskich rodzin straci domy i mieszkania ? Niestety – co najmniej 20 % - na początek !
Tym razem KAT będzie Polski , topór będzie Polski , spadające głowy TEŻ będą Polskie !!!....
(… podatek katastralny – jeden ze sposobów opodatkowania nieruchomości , w którym wysokość podatku jest uzależniona od wartości katastralnej nieruchomości… )… Przedsięwzięcie dość kosztowne dla państwa , bo trzeba zbudować zintegrowany system informacji o nieruchomościach , co wymaga uzupełnienia i uporządkowania danych w ewidencji gruntów i budynków oraz księgach wieczystych… Jak wielu czytelników zauważyło wydziały ksiąg wieczystych od lat są komputeryzowane co wielu przyjęło z zadowoleniem ( i słusznie ) , ale nie o WASZĄ wygodę chodziło …
Od wielu lat tylko przelotnie wspominano o podatku katastralnym , temat bardzo rzadko komentowany przez polityków wszystkich opcji , bo ?... nie zagłosują na nas !... Tylko wygłodniali samorządowcy szczególnie dużych miast ( gdzie od kilku lat brakuje w budżetach set - i więcej - milionowych sum ) „ naciskali „ Warszawę o jego szybkie wprowadzenie… W dużych miastach głównie rządzi PO więc do stolicy mają „ bliżej „ !... Redukcja długów samorządowych w ich mniemaniu jest możliwa tylko poprzez nowe podatki , a nie przez mądre , przyjazne ludziom i przedsiębiorcom zarządzanie przestrzenią gospodarczo-społeczną podległych im terytoriów… Głupota , nepotyzm , brak kompetencji , rozpoznawanie problemów gospodarczych regionu metodą „na chłopski rozum „ , chęć do urwania z tortu własności ogółu kawałka dla siebie doprowadziły do przeogromnych dziur budżetowych - samorządów - praktycznie w całym kraju… Więc KAT-astrem w Polski łeb i jakoś przeżyjemy !
Dla uzmysłowienia sobie skali finansowej tego podatku - absolutnego bandytyzmu i podłości rządzących - przestawię jego wyliczenie :
Na giełdzie pomysłów o jego wysokości „ mówi się „ o 2 % w skali roku :
Np. rolnik – średni – ma 40 ha… wartość hektara ok. 30 tys.zł..podatek 24 tys.zł rocznie + wartość domu , zabudowań i urządzeń trwale z gruntem związanych … podatek 12 tys. zł rocznie , czyli rolnik ma do zapłacenia miesięcznie 3 TYS.ZŁ!!! Nie zapłaci !.. Nie zarobi na niego !.. WYWŁASZCZENIE !!! Powyższe dla rolników o większym areale i na lepszych gruntach z bogatszym zabudowaniem proszę pomnożyć przez trzy… WYWŁASZCZENIE !!!
Właściciel domku na działce 1500 m.kw. w średnim miasteczku … m.kw. 300 zł.. podatek 9 tys.zł rocznie + wartość domku 400 tys.zł .. podatek 8 tys.zł rocznie , czyli ok. 1500 zł podatku miesięcznie… Nie zapłaci !.. Nie wystarcza emerytura dwojga małżonków czy pensja obojgu… WYWŁASZCZENIE !!! Powyższe w dużym mieście ( czy nie daj Bóg w stolicy ) proszę pomnożyć co najmniej przez dwa lub trzy … WYWŁASZCZENIE !!!
Dla wszystkich , którzy posiadają w/w majątek z zaangażowaniem kredytowym to nie tylko wywłaszczenie , ale śmierć finansowa ponieważ po wyrzuceniu ich z majątku dług ( z narastającymi horrendalnymi karnymi odsetkami ) będzie trzeba spłacać mieszkając „ pod mostem „ z zajęciem komorniczym na pensji czy emeryturze do końca życia !!!..
Jakby tego było mało z kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego wyszedł nowy pomysł skrócenia życia i cierpień Polskiej biedy…
OPŁATA URBANISTYCZNA !!!... Zasada i konstrukcja tego podatku jest identyczna jak podatku katastralnego z tym tylko wyjątkiem , że jego wysokość nie posiadałaby żadnego maksymalnego poziomu… Pełna „ wolna amerykanka „ , radni samorządowi na swoich zbiórkach podejmowaliby uchwałę co do jego wysokości limitując go wyłącznie SWOIMI potrzebami !!!... Wspomnę jak przed wyborami podnieśli o kilkaset procent opłaty za przedszkola i gdyby nie interwencja przedwyborcza Tuska luksus odprowadzenia dziecka do przedszkola byłby dla niewielu…
Te dwa pomysły WYKOŃCZĄ na dobry początek 20 – 30 % Polaków ! A potem jaszcze i jeszcze…
Termin ich wprowadzenia ? … Ponoć 2012 r… Ponoć wynika to z traktatu akcesyjnego do Unii Europejskiej … Ponoć wprowadzenie ich U Z D R O W I polskie finanse !!!
Tylko czy przy uzdrowionych polskich finansach będzie można powiedzieć o uzdrowionym POLSKIM NARODZIE ???
Nie Panie Prezydencie ! Nie Panie Premierze !
Ten artykuł winien mieć tytuł : NIEDOKOŃCZONE KADENCJE !!!
PS :
Proszę nie opowiadać bredni , że podatek katastralny jest w wielu krajach Europy ! Jest ! , ale obywatele tych państw płacą go bo ?..
Mają kilkaset procent większe pensje , emerytury , i ich nieruchomością są TAŃSZE jak w Polsce ! ,,
bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . /
Hipnotyczny trans ,wciąga w hipnotyczne życie ./
_________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20448
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:14, 24 Lis '11
Temat postu:
czekan napisał:
Zmienił również pierwotnie brzmiący tytuł z ,, V rozbiór Polski " na ,,V rozbiór polski "
szczekan, ja nie sądziłem, że ludzie chorzy na autyzm cierpią też na paranoje.
zapewniam cię, że nie zmieniłem ci "Polski" na "polski" - po prostu tak napisałeś, ciołku.
zresztą orłem z ortografii to ty nigdy nie byłeś, wiec pogódź się z tym i pochyl czoło, a nie zwalasz na mnie winę za to żeś gamoń i nieuk.
dzisiaj ,strona ta istnieje ,ale wszystkie treści z niej zostały usunięte ,bez słowa wytłumaczenia przez administrację Nowego Ekranu .
Niejaki Ryszard Opara wyłożył kasę na stworzenie portalu
http://www.nowyekran.pl/ .Od początku wiedziałem ,że jest to przedsięwziecie biznesowe - wypuszczenie 5% akcji dla piszących tam blogerów-pozostałe 95% dla kogo ???
Na N-E można znaleźć wiele ciekawych artykułów i autorów, kilka z nich wklejałem ,ale zaczynam dostrzegać ,że Nowy Ekran ma ,,drugą stronę medalu"
Mimo ,że artykuł jest długi to warto poczytać ,a zobaczycie jak w Polsce przeplata się agentura z polityką i ,,biznesem" .Jak ,kto i dlaczego .
Całość będzie podzielona na 2 części ,bo w calości nie wchodzi .
Pozwoliłem sobie na pewne skróty z orginalnego artykułu ze strony
27 Lutego 1985 roku Australijski adwokat Ryszarda Opary składa wniosek o rejestracje Opary jako lekarza i prośbę o dopuszczenie do egzaminów rejestracyjnych w podaniu podaje ze pan Ryszard Opara jest w tym czasie osoba bezrobotna .
Takie fakty podaje R.Opara na piśmie do sadu australijskiego,tymi faktami zakończyła się cześć pierwsza wpisuhttp://wordpress.com.salon24.pl/362421,parol-ryszarda-opary-nowy-kran-metna-woda o jednym z wielu nie tajnych agentów ,nie współpracowniku służb specjalnych ale o jawnym i wyrachowanym gotowym na wszystko oficerze KBW człowieku bandy zydokomunistycznej która zniewalała i zniewala nasza Ojczyznę od roku 1944. Kończąc wojskowa akademie medyczna w lodzi otrzymuje nie tylko stopień oficerski Ludowego Wojska Polskiego ale zostaje przygotowany do pracy operacyjnej na zachodzie. Wyjazdy w czasie studiów a także już po do Szwecji, Republiki Federalnej Niemiec oraz Austri pod przykrywka praktyk lekarskich to nic innego jak doskonalenie zawodowe do pracy tak zwanego ;śpiocha;
Tysiące takich śpiochów rozesłanych zostało po świecie celem dbania o kasę bolszewickich złodziei, siatka taka miała za zadanie nie tylko doglądanie finansów zdeponowanych za granicami PRL-u ale także była lufa pistoletu przystawiona do głów tych którzy zarządzali kasa wywieziona z PRL-u.
Adwokat R.Opary za wiedza czy tez bez swego klienta klamie pisząc ze Opara jest osoba bezrobotna. (oto wyrok sadu Australijskiego z roku 1986-potwierdzenie urzędowe ze R.Opara nie był bezrobotnym w roku 1985.)On 7 May 2004, while a director of ACU, Mr Opara was appointed as a director of Willow Australia Pty Ltd (Willow). Mr Opara failed to disclose his interest in 10,000,000 shares of ACU held by Willow until 21 September 2004, four months after he was required to do so.
*tlumaczenie - W dniu 7 maja 2004 r., dyrektor ACU, Pan Opara został mianowany dyrektorem Willow Australia Pty Ltd (Willow). Pan Opara nie ujawnił swoich udzialow 10.000.000 akcji z posiadanych w Willow ACU do dnia 21 września 2004 r.,a jest to wymagane.
Pozatem jest przewodniczący firmyAVANTOGEN- chairman Richard Opara- By Helen Westerman and Rebecca Urban
FULL DISCLOSURE
October 24, 2005
a cala sprawa oraz zamieszanie związane z australijskim certyfikatem lekarskim ma na celu tylko jedno
uwiarygodnianie R.Opary jako trochę nieporadnego ,nie znającego jezyka i kultury Australi emigranta z komunistycznego konca swiata . Nasuwa się pytanie dlaczego ta cala kombinacja, dlaczego nie wysłano po prostu do Australi zwykłego agenta który chociażby jako attache kulturalny ambasady w Sydney miąłby oko na wszystko i nie musial się bawić w lekarza.
Po pierwsze kasa jaka operowały i operują do dzisiaj bandy złodziei komunistycznych to nie parę dolarów lecz miliardy ulokowane w bankach, w spółkach legalnych bussinesach ,zarządzali i zarządzają nimi ludzie bardzo znani oraz uwiarygodnieni wiec pojawienie się chociażby na zwykłym raucie takiego attache równałoby się z kłopotami. Pozatym ekipy złodziei czyli KCPZPR ,premier oraz sejm PRL zmieniały się nad Wisłą za pomocą reżyserowanych przez służby buntów społecznych mniej więcej co dziesięć lat i każda ekipa musiała nie tylko pilnować swej kasy ,ale także w miarę możliwości przejąć kasę poprzedniej ekipy oraz zlikwidować pilnujących, wysłanych wcześniej . R.Opara zostaje wysłany do Australi w roku 1980,jest żelazna kurtyna, każdy emigrant z za żelaznej kurtyny przechodzi szereg przesłuchań prowadzonych przez wywiad USA oraz Izraela. Takie wtedy były reguły na całym świecie ,każdy cywil był podejrzany cóż dopiero absolwent wyższej szkoły wojskowej.
Nie inaczej jest w wypadku R.Opary, z ta różnica jednak ze Opara wie o najbliższej przyszłości , dlatego do roku 1983 nie nawiązuje kontaktów służbowych wie ze wprowadzenie stanu wojennego uwolni go z pod kurateli kontrwywiadu USA oraz Australi.
Bawi się Opara w lekarza, ma gdzieś to ze nie ma certyfikatu lekarskiego, wie ze nie po to przyjechał do Australi aby leczyć, pamięta o słowach które wypowiedział do swego nauczyciela jeszcze w szkole średniej , zostanę milionerem.
Mówiąc te słowa wiedział ze zostanie przyjęty do wojskowej akademi medycznej w Łodzi. Akademi powstałej na zlecenie KBW-korpusu bezpieczeństwa narodowego.
Lekarzem jest tylko w okresie od 1980 do 1984 a raczej osoba udająca lekarza. Tych kilka lat R.Opara naprawdę ciężko udaje lekarza na rożnych stanowiskach w szpitalach ,nie ma niepewności tego co nastąpi po zmianie naczalstwa nad Wisłą . Wie ze mocodawcy wysylajcy go do Australi będą dalej decydentami po zlikwidowaniu grupy Gierka, w końcu jest oficerem ludowego wojska polskiego. Ukierunkowanym przez najlepszych ludzi KBW.
R.Opara jest jedynym chyba mi znanym obywatelem prl-u który może powiedzieć ze słowa sowieckiego generała jaruzela, a raczej prośba o 100 dni spokoju i potem już będzie chleb z szynka się potwierdziły. Swoje sto dni trwające trochę ponad 3 lata przeczekał z pokora a chleb z szynka pojawił się w postaci Ludzi którymi Opara na terenie Australi miał się opiekować.
Odtąd już kłamstewka takie male jak dotychczas będą bez znaczenia . Nie będą zaprzątać uwagi, zajmować się nimi będą najlepsi adwokaci w Australi oraz USA.
Góry złota odziedziczyli a raczej zagrabili i przywłaszczyli sobie namiestnicy Stalina jak Bierut i reszta zydobolszewi .Wiele milionów dolarów odebranych Polakom zwyrodnialcy tacy jak tatko byłego prezydenta trzeciej RP Kwaśniewskiego-prawdziwe nazwisko Stolzmann –pułkownik NKWD mordujący rodziny żołnierzy NSZ oraz AK na Pomorzu zachodnim, NKWD-zista Kiszczak ,braciszek Michnika-Szechtera i wielu wielu dzisiaj żyjących z krwi Polaków .Mieli oni z tym bogactwem pewien kłopot. Gdzie to wszystko schować, gdzie ulokować, przecież twór jakim był PRL może się rozpaść. Grupy zydo bolszewików zwalczające się nawzajem o schedę po wymordowanym społeczeństwie Polskim, nie widziały innego rozwiązania jak tylko zaufać braciom rozsianym po świecie . Pieniądze i złoto nie śmierdzą.
Wielka kasa musi być połączona z polityka. Inaczej zniknie. Mając kasę oraz władze łatwo ja transferować , inwestować , prac i co najważniejsze wydawać. Pakowano wiec worki dolarów , tony złota, w samoloty, pociągi , samochody i wywożono poczta dyplomatyczna. Braciszkowie w wierze towar lokowali gdzie popadło .Pamiętali jednak ze musza zatrudnić jako sekretarkę Zosie emigrantkę, która polecają dostawcy dolarów, czy Ryszarda ,wiedzieli ze każdy przekręt może być ostatnim bo Zosia zamiast grzebyka w torebce ma Waltera.
Pewna cześć zrabowanego Polakom majątku trafiła także na kontynent Australijski. Kraj ten po zakończeniu drugiej wojny światowej był tylko o krok od zmiany systemu politycznego. Potężna grupa zydo bolszewi osiadłej na kontynencie doprowadziła do tego ze partia komunistyczna swego czasu w okresie powojennym prawie wygrała wybory. Rząd oraz służby jej królewskiej mości z Londynu co prawda rozpędziły bolszewików, ale pozostala potężna siatka zydobolszewicka ustawiona tam przez Moskwę.
W styczniu 1948 roku na kontynent australijski z Niemiec przybywa 19 sto letni wówczas ,cudem ocalony z getta Łódzkiego Żyd. Celem głównym jak sam mówił później jest odbudowa majątku, jaki rodzina posiadała w Lodzi. Żydzi sa bardzo zdolni i bardzo pracowici wiec nie dziwi nikogo ze jeden cudem zostaje zwolniony z obozu Auschwitz i umiejąc ledwo pisać i czytać zostaje profesorem. Następnie nawet ministrem, w końcu prawa ręka premiera PRL-u bis Tuska. Inny cudem ocalony z getta w Łodzi zostaje czwartym na liście najbogatszych obywateli kontynentu australijskiego. Ustępuje miejsca tylko potentatowi medialnemu Murdochowi, Prattsowi oraz panu o nazwisku Bond.
Jest potentatem odzieżowym Australi. Jedna z bardziej na świecie znanych marek SPEEDO znana pływakom to właśnie cześć majątku ambitnego pracowitego Żyda z Łodzi.
Czy mając marzenie zostać milionerem , zajmowałby się ktokolwiek zdobywaniem certyfikatu lekarskiego. następnie praca w szpitalu.Uczciwy człowiek tak, ale nie taki który ma zlecenie opiekować się czwartym na liście najbogatszych ludzi Australi .
Złote góry w przenośni i dosłownie czyli szara eminencja Polski lat 90 tych Abracham Goldberg
Człowiek nad którym na zlecenie KBW piecze będzie sprawował Ryszard Opara . Co prawda KBW już nie pod ta nazwa nad Wisłą , ale bussines is bussines.
Jest rok 1983 niedoszły lekarz Opara otrzymuje poręczenie w świecie bussinesu Australi . Nie mając grosza w kieszeni , żadnej histori kredytowej dotychczasowe wpływy to marna zaplata za pomocnicze prace w szpitalach na terenie Australi . R.Opara ma otwarte drzwi do finansjery Australi. Wystarcza telefon od Godberga czy Bonda i już można w roku 1984 zostać udziałowcem większościowym malej firmy zajmującej się medycyna. Następnie jej szefem zarządu.
Kupowanie akcji jak te firmyCancer Technology Limited (ACU) rzędu 10.000.000 akcji
Tak w skrócie wyglądało przystosowanie R.Opary do wejścia na salony bussinesu Australijskiego. Takich charakterystycznych ludzi jak Opara nie posyła się gdziekolwiek po to aby sobie po prostu żyli w dostatku nic nie robiąc. Jest to klasyk człowieka słupa, tak zwanego golodupca który przywiązany do kasy zrobi wszystko co każe pan. Przykładem może być tutaj ,obecny poseł PO niedawno zatrudniony w biurze prezydenckim Komorowskiego. Kiedyś działacz KPN na Pomorzu .Pochodzący ze Starogardu Gdańskiego Sławomir Neumann. Zwerbowany i przeszkolony przez samego Olechowskiego zostaje szefem banku handlowego na okręg północnej Polski . Mając zaledwie ukończona szkole średnia i żadnego doświadczenia zawodowego gdziekolwiek. Jedyne co robił w życiu to pomaganie mamusi w sklepie. Tacy ludzie sa bardzo niebezpieczni, niebezpieczni swa pazernością. Raz ustawieni do pewnego poziomu zrobią wszystko i każdemu aby tylko utrzymać się na powierzchni. Służby, mafie, wybierają starannie.
Dlatego tez ukierunkowanie Opary na przemysł medyczny nie jest przypadkowe. Nie wiążę się tylko z jego kierunkiem studiów. 1984.Polska ogarnięta przygotowaniami do ułożenia się z banda Bolka a świat zachodni rusza w kierunku modyfikowanej żywności, wojsko interesuje się szczepionkami.
Ryszard Opara zdaje sobie sprawę z tego ze musi dbać także o swe prywatne interesy, chociażby w taki sposób jak ten kiedy to
chciwość popycha go do zatajenia udziałów akcji w jednej spółce za co zostaje ukarany sądownie .
Firmy oraz pakiety większościowe spółek australijskich związanych ze służba zdrowia Australi sa celem grupy Goldberg . W następnych latach na nazwisko Opary będą wykupywane potężne pakiety akcji rożnych firm australijskich związanych z medycyna. Nieważne ze większość takich transakcji oraz inwestycji zakończy się klapa finansowa jak chociażby HCA atakowana dwukrotnie celem przejęcia i uczynienia głównym graczem na rynku medycznym w Australi. Cel jest jeden, pozyskanie pakietu większościowego największej firmy związanej z medycyna Alpha Pacific. Udaje się to po wielu latach rożnego typu kombinacji związanych z bankrutowaniem celowym pomniejszych firm.
Dlaczego Alpha Pacific jest taka ważna . Dlaczego inwestuje się kasę Goldberga czyli także pokoleń zydobolszewickich złodziei znad Wisły w ten bussines.
Nowy Jork miasto w którym inny Żyd cudem uratowany z holocaustu o nazwisku Zigmunt Rolat prowadzi bussines na skale światowa i jest jednym z najbogatszych obywateli USA. Jest tak ceniony i znany ze właśnie jemu powierzono wielkie Granty rządowe, bezzwrotne sięgające 9 miliardów dolarów, pożyczki na rozwój i badania medyczne. Wojsko potrzebuje szczepionki, szczepionki o których usłyszymy latem 2009 kiedy to właśnie jedna pani minister zdrowia znad wisly będzie na ustach swiata odmawiając ich zakupu.
Powstaje firma Hawaii Biotech Inc
Tak właśnie na Hawajach –czyli w USA- przewodniczącym zarządu zostaje nie kto inny jak oficer KBW R.Opara.
Armia amerykańska płaci ciężka kasę firmie której przewodzi oficer wyszkolony przez bolszewickie służby. Czy to kogokolwiek dziwi, jasne ze dziwi służby wojskowe USA sa bardzo zainteresowane. Niestety nazwiska takie jak Rolat i Goldberg oraz ich kasa sa bardziej wiarygodne. Pozatym Opara jest szefem zarządu największej firmy medycznej w Australi. To chyba cos mówi daje rękojmię zaufania . Dla Godberga oraz Rolata jest to inwestycja która będzie przynosić zyski już niedługo i inwestycja w Oparę.
Bliski przyjaciel Goldberga ,braciszek w wierze potentat medialny Murdoch do którego należy przemysł medialny Australi a także większość mediów w USA służy pomocą . Hawai Biotech Inc. staje się bardzo znana. Fundacja Billa Gatesa zaniepokojona stanem zdrowia ludzkości oferuje wprawdzie skromne milion dolarów ,ale wymowa tego gestu jest prosta. Cala ludzkość pomaga pracować nad szczepionkami, trzeba ratować zagrożonych Gojów bo wymrą.
Firmom medycznym oraz sposobu unicestwiania niektórych przez bandę Goldberg na terenie Australi można by poświęcić wiele stron maszynopisu .
Ja ze swej strony podam tylko kilka faktów opracowań australijskich urzędów ochrony interesów strategicznych w służbie zdrowia.
Dotycza one Alpha Pacific .Alpha committed itself to expansion, diversification, integration and the economies and negotiating power of size. It recognised that doctor's referrals originated from general practice and it was among the first in Australia to recognise the potential profits which could be gained by securing those referrals. All of these business strategies were firmly established in the USA. All of the large US market listed corporate empires were built on them.
Enhancement of shareholder value is our primary focus. Acquisitions will only be made on the basis they are accretive to existing earnings per share and provide a positive return above our weighted average cost of capital.1997 annual report
Tenet/NME had built its massive empire and defrauded insurers by controlling doctors and their referrals. It is clear that the adverse consequences of these commercial practices for the health system were never considered by Alpha. As in the USA quality in care was publicly claimed but seldom featured in its business plans. Care for the corporation had replaced care for the patient as the primary focus of health care.
***tłumaczenie
Strategia rozwoju oraz plany strategiczne dla firmy sa wzorowane na amerykańskiej wersji kontroli bussinesu, kładzie sie nacisk na zmianę priorytetów firmy ,zaleca zwiększony nacisk na interesy firmy czyli udziałowców odsuwając na bok interesy pacjentów.
This game is about size - if you're negotiating with the health funds and you're negotiating with the government you need a critical mass and that's what Alpha has been seeking to do for some time" Paul Hopper commenting on purchase of HCC --- Australian Financial Review 21 May 1997
*** tlumaczenie
Gra przerasta możliwości ,jeżeli negocjuje sie fundusze na zdrowie ,negocjuje sie z rządem ,potrzeba masy krytycznej i to jest to czego potrzebuje Alpha.
In Australia a chief of police in Queensland is knighted for his services to the community. He is found to be the ringleader in a protection racket. Prominent members of the government are corrupt and are jailed with him.
Police in NSW have a well organised network for selling confidential information obtained during the course of their duties. Corrupt practices involving protection rackets and other financial arrangements with criminals are widespread in NSW. Judges, should be impartial and above influence, yet they put themselves at risk of influence bysexual misbehaviour in public places. The police protect them.
I make no apology for speculating about possibilities. It is a healthy activity - healthy for society, provided of course that we do not accept speculation as proof. If the circumstances look suspicious then they should be explored further.
WHEN the Prime Minister recently visited the Hunters Hill Private Hospitalto see its $2 million refurbishment,Boutique hotel feel for patients Sydney Morning Herald 16 Apr 1997
*** tlumaczenie
Szef policji w Queensland, organizator grupy ochraniającej skorumpowanych polityków zostaje aresztowany ,razem z nim kilkoro polityków. Policja w nowej południowej wali posiada bardzo dobrze zorganizowana siatkę sprzedająca informacje tajne ,praktyki korupcyjne dotyczące sfery finansowej sa bardzo rozpowszechnione w nowej południowej wali. Sedziowe sami ostatnio wpadli razem z grupa ich ochraniająca poprzez ukrywanie zachowań seksualnych w miejscach publicznych. Policja jednak ich ochrania.
Ówczesny premier Australi nie widzi w tym nic zdrożnego ,mówi ze to wszystko spekulacje.
Jak widzimy bussines jest taki sam wszędzie gdzie zajmuje się nim banda narodu wybranego. Nieważne czy to nad Wisłą czy tez w Australi czy USA.
Jak to mówili twórcy KBW – zwycięzców nikt nie rozlicza. Nieważne jak zdobyto największe przedsiębiorstwa zajmujące się medycyna w Australi. Cel osiągnięty i to się liczy.
Wybiegłem nieco w przyszłość nakreślając w skrócie rozwiedke Panow narodu wybranego operujących miliardami. Wróćmy jednak do roku 2006 . Roku w którym R.Opara wprowadza się do swego pierwszego zakupionego z ciężkiej pracy domu. Dlaczego ten dom jest taki ważny. Po pierwsze jest potwierdzeniem ze cześć Australi w której zakupił gniazdko Opara to NSW znana z powyższych cytatów o skorumpowanych gliniarzach oraz politykach Po drugie jest kolejnym kłamstwem R.Opary, gdyż jest to jedyny dom o którym wspomina w korespondencji ze mną i jest początkiem cytowania korespondencji miedzy nami. Może to i nie ładnie upubliczniać prywatna korespondencje ,ale w tym wypadku to sprawa śmiem powiedzieć honoru Polaka w walce z bandytami okupantami oraz szabrownikami naszej Ojczyzny.
*** cytat z korespondencji
Z wyrazami szacunku
Ryszard Opara
PS. Zapewne Pan wie, mieszkałem w Australii przez wiele lat. Nawet, bodajże w roku 1986, kupiłem dom w Gorokan - budowałem szpital prywatny w Barkley Vale (Gorokan/Gosford - Central Coast NSW)
27 lutego 2005 bezrobotny ,w roku 2006 już udziałowiec większościowy kilku firm medycznych i właściciel domu. Jak to mówią starsi ludzi –oszczędnością i praca ludzie się bogacą.
Dom któremu później poświęcę więcej uwagi to dom którego wstydzi się pan Opara (nie jest to dom wymieniony przez Opare powyżej) i ukrywa informacje o nim przed Polakami, mimo ze to właśnie Polscy podatnicy go sfinansowali.
Rok 1985 to rok szczególny w histori Polski. Powstaje cos co powstać mogło tylko w Glowach najlepszych złodziei. Mistrz bankowsci Kwinto by tego nie wymyślił, ale zydokomuna kończąca właśnie z Bolkiem szlifowanie desek do okrągłego stołu wymyśliła.
Powstaje FOZZ –fundusz obsługi zadłużenia zagranicznego.
W FOZZ nie prowadzono ewidencji księgowej! Co to w praktyce oznacza, jakie to karygodne przestępstwo finansowe- wie nawet każdy sklepikarz. Nie wiedzieli o tym tylko w Ministerstwie Finansów. Nie wiedziała Rada Nadzorcza FOZZ, składająca się z samych geniuszy biznesu i finansów.
Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) powołany został, jak nazwa wskazuje, do obsługi polskich długów zagranicznych. FOZZ miał także finansować kredyty zagraniczne dla firm państwowych oraz prowadzić księgę należności i zobowiązań z tytułu kredytów i gwarancji państwowych.
Po prostu wpłaca się i wypłaca cokolwiek nic nie rozliczając, nikogo nie notując każdy wpłaca i wypłaca ile będzie uważał za stosowne. Genialny pomyśl prawda. Cóż za geniusze to wymyślili. Wskazuje się na grupę poniższych osób, no cóż, ktoś jak to się mówi musi beknąć.
Radę Nadzorczą FOZZ stanowiły osoby w większości wywodzące się z grupy przyjaciół absolwentów SGPiS, a więc:
- Janusz Sawicki - przewodniczący RN, wiceminister finansów;
- Jan Boniuk -dyrektor departamentu w tym ministerstwie (były I sekretarz PZPR resortu finansów);
- Zdzisław Sadowski-były wiceminister w rządzie Messnera i przewodniczący Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów;
- Dariusz Rosati- członek Rady Nadzorczej FOZZ od stanu wojennego, w rządzie W. Cimoszewicza (SLD- PSL) minister spraw zagranicznych;
- Jan Wołoszyn- były wiceprezes NBP;
- Grzegorz Wójtowicz- Prezes NBP
- Wojciech Misiąg- wiceminister finansów;
- Grzegorz Żemek- dyrektor generalny FOZZ, funkcjonariusz wywiadu wojskowego, główny oskarżony w aferze.
Geniusze ci nabrali wody w usta i na wszystkie możliwe sposoby unikają wyjaśnień oraz zajęcia stanowiska wobec ustaleń dotyczących zbrodni stanu popełnionej na FOZZ. Przypomnieć należy Freda Torończyka, głównego koordynatora wywozu pieniędzy z polskich banków za granię, właściciela firmy First International Trade S.A. z siedzibą (oficjalną) w Szwajcarii. Oto co napisał o jego udziale w aferze likwidator FOZZ w kwietniu 1991 r. : “W sumie, według dokumentacji dostarczonej przez p. Torończyka, otrzymał on ca 174,5 mln. dol. Dotychczas (w rzeczywistości nigdy- przyp L.W.) nie dostarczył rozliczenia rozchodu tej kwoty”. (...) Trwają usilne próby nawiązania z p. Torończykiem kontaktu, w celu zorganizowania spotkania i dokonania ostatecznego rozliczenia. Problem polega na zlokalizowaniu p. Torończyka, który stale podróżuje po Europie i USA”.
W poszukiwaniu Torończyka polskie władze wyręczyła dziennikarka. Dopadła go w Dusseldorfie, ale on rozpoczął rozmowę od pretensji do władz polskich, które - jego zdaniem - nie poznały się na geniuszu Grzegorza Żemka. Oświadczył też, że nie miał w ręku żadnych pieniędzy FOZZ.
Natomiast polskim długiem w Londynie „zaopiekował się” niejaki Jan Rejent - uprzednio wiceminister i były dyrektor Departamentu Zagranicznego Ministerstwa Finansów. Był on agentem spółki zajmującej się polskim długiem, która w chwili powstania nie miała żadnego kapitału założycielskiego; była więc ogniwem przestępczej fikcji.
Końcowy raport NIK w sprawie nadużyć FOZZ, wśród współodpowiedzialnych za grabież miliardów dolarów, wymienia:
- ministra finansów Andrzeja Wróblewskiego i Leszka Balcerowicza,
- podsekretarzy stanu w Ministerstwie Finansów Janusza Sawickiego i Wojciecha Misiąga,
- Radę Nadzorczą FOZZ,
- dyrektora generalnego FOZZ- Grzegorza Żemka,
- główną księgową FOZZ- Joannę Chim.
W jakim celu powołano FOZZ.
Fundusz został powołany ustawą z 1985 r. i miał zajmować się kupowaniem długów PRL zaciągniętych w latach 70-tych przez ekipę Edwarda Gierka. Z końcem lat 80- tych dług wraz z odsetkami przekroczył 40 miliardów dolarów. Na początku 1989 r. FOZZ w samoistną instytucję przekształciła ekipa W. Jaruzelskiego. Jej dyrektorem został Grzegorz Żemek, zastępcą i główną księgową - Joanna Chim. Obydwoje, wraz z Dariuszem Przywieczerskim - prezesem spółki “Universal” są pozniej głównymi oskarżonymi w procesie FOZZ.
Druga wspaniałą instytucja istniejącą nieco dłużej jest centrala handlu zagranicznego, większości znana już pod późniejsza nazwa Elektrim.
Odgrywała ona role bardzo ważną w systemie okradania Polaków. Przez długie lata ekipa bandytów spod znaku KBW miała łatwe zadanie .W latach powojennych wystarczyło tylko złoto i kasę pąkować ,następnie wysłać do współbraci. Kolejne ekipy zydokomunistycznych złodziei miały trudniej. Kasę musiały naszabrować i dopiero potem myśleć, gdzie tu by ulokować. Właśnie do tego służyła centrala handlu zagranicznego. Dlatego tez ta instytucja lichwiarska przetrwała wszystkie kolejne zawieruchy w KCPZPR . Każdemu była potrzebna.
Ułatwiała Zycie .Mógł na przykład ,taki goldberg ,sprzedać trochę swych ubrań czy czegokolwiek współbraciom nad Wisłą . Niekoniecznie musiały one być na statku który płynął do Gdańska .Ważne ze płacono czysta gotówka wprost na konto rożnych Goldbergow i nie czepiały się urzędy podatkowe australijskie czy USA.
Lichwiarska trojce zamyka BRE-bank Bank rozwoju i eksportu utworzony z inicjatywy NBP-PKO BP ,Banku Handlowego oraz zasilony wielka kasa z Elektrimu.
20 czerwca 1986 roku, uchwałą Rady Ministrów, powołano do życia Bank Rozwoju Eksportu S.A. Działalność operacyjną bank rozpoczął 2 stycznia 1987 roku. Pierwszy klient pojawił się już następnego dnia, a pierwszy kredyt zaciągnięty został na produkcję komputerów, przeznaczonych na eksport do ZSRR. Jako, że bank był spółką akcyjną, to i po raz pierwszy od 1951 roku na polskim rynku wyemitowano akcje. Skarb Państwa posiadał w sumie 51% udziałów. NBP otrzymał 10% akcji, 29% objęły rożne przedsiębiorstwa produkcyjno-handlowe, a 10% banki (BH, BGŻ i Pekao S.A.). Pierwszym prezesem został Krzysztof Szwarc, jego zastępcami Stanisław Pacuk (późniejszy twórca i długoletni prezes Kredyt Banku) i, do dzisiaj związany z BRE Bankiem, Henryk Okrzeja.
Nie zapomniano także o opiece medialnej na przyszłość . W roku 1984 powstaje ITI
Grupa ITI została założona w roku 1984 przez Jana Wejcherta i Mariusza Waltera.
Dla R.Opary druga polowa lat 80 tych to okres wytężonej pracy. Słup w rożnych firmach od Sydney po Hawaje z jednej strony musi pilnować kasy, z drugiej jednak strony wie co się szykuje w kraju nad Wisłą . Dla nas żyjących w tamtym czasie w Polsce była to tak zwana głęboka komuna. Ocet na polkach i Urban we wtorek mówiący ze rząd się wyżywi. Ludzie pokroju Opary wychowani przez KBW które w latach 80 tych nazwano wywiad wojskowy ,później WSI byli na bieżąco. Wiedzieli ze stolarze tną ostatnie deski do okrągłego stolca ze wszelkie ruchy jak chociażby powstanie FOZZ i napływ do Polski rożnego typu spółek Polonijnych oznaczają jedno . Domek z kart jakim był PRL upada i zbliża się zmiana systemu . Kończy się komunizm ,zaczyna kapitalizm a w kapitalizmie no cóż ten pan kto ma kasę.
Zydokomunistyczni zbrodniarze zdaja sobie sprawę ze zmiana systemu może nie tylko pozbawić ich wpływu na politykę Polski , ale w razie przejęcia władzy nad Wisłą przez Solidarność czytaj prawdziwa Solidarność czyli Polaków może także pozbawić ich finansów zdeponowanych oraz zainwestowanych w świecie.
Dlatego tez najwięcej mordów ludzi Solidarności , księży ,działaczy niezależnych obserwujemy na przełomie lat 1984 -1990.
Komisja krajowa Solidarności zostaje przesortowana przez agenta służb bolszewickich. Bolek na zlecenie bandyty Kiszczaka jako przewodniczący komisji krajowej sam decyduje kto w niej będzie i kto zasiądzie przy stolcu.
Lata 1983 -1988 to szczegółowe opracowanie przejęcia pozostałości PRL-u oraz przygotowanie do podziału kasy i wpływów.
Nadchodzi rok 1988 , zainscenizowany w stoczni im. Lenina w Gdańsku strajk to hasło to spuszczenia ze smyczy Bolka i teatr zwany okrągły stolec.
Mimo całego wieloletniego przygotowania jest jednak niepewność. Jak się zachowa ten głupi Polski naród . Nieraz już potrafił zaskoczyć , chociażby w czasie wojny i powstania Warszawskiego.
Rok 1989 społeczeństwo Polskie umęczone bieda ostatnich 10 lat. Rozbita Solidarność. Metamorfoza bolszewików w kapitalistów .Sowiecki general Wolski vel Jaruzelski prezydentem Polski.
Lub inaczej. Upadek komunizmu . Odrodzenie niepodległej Polski . Pełna demokracja i początki systemu kapitalistycznego. Wielki rynek zbytu,możliwości produkcyjnych, otwarty świat.
Wymarzone warunki do odbudowy państwa Polskiego.
Jakkolwiek by nie interpretować, zabrakło tego czego w roku 1945 po zakończeniu drugiej wojny światowej, radości społeczeństwa fiesty na ulicach miast i uśmiechu . Polacy zarówno w roku 1945 jak i w roku 1989 zdawali sobie sprawę z tego ze okupacja nie jest skończona pokonano jednego okupanta został drugi, a raczej plemię powstałe z agentów obydwu okupantów.
Podczas gdy Polskie społeczeństwo ekscytuje się wydarzeniami w sejmie, pałacu prezydenckim. Obserwuje na żywo pogoń za zbrodniarzem komunistycznym namiestnikiem Moskwy na wschodnie Niemcy Erichem Honeckerem. dopatniety w końcu w Argentynie. Obserwuje bestialski mord na namiestniku bolszewizmu w Rumuni. Zaabsorbowane ,oraz zajęte, jest odnajdywaniem samych siebie w nowej rzeczywistości. Dziedzice agenta gestapo oraz NKWD Bieruta, zydobolszewicy z PZPR otrzymują miliardowa porzyczke z Moskwy. SB oraz dawna KBW dzisiaj znana jako WSI zwijają rulony dolarów, także te ulokowane i zainwestowane za granica. PRL bis to w roku 1990 najlepsze na świecie miejsce do inwestowania oraz życia.
Nie dziwi wiec ze kasa FOZZ pęka w szwach a centrala handlu zagranicznego notuje wręcz nieprawdopodobne obroty i wpływy.
Niestety na drugim końcu swiata ,na kontynencie australijskim nie jest tak pięknie, dziesiątki tysięcy Australijczyków traci w latach 1990-91 miejsca pracy banki popadają w panikę, giełda australijska praktycznie zamyka drzwi.
Co jest powodem takiej sytuacji
Powód jest bardzo prozaiczny, bankrutują cztery z pięciu największych firm australijskich
- firma Alana Bonda
- firma Johna Elliota
- firmaChristophera Skase
-oraz zatrudniająca ponad 50 tysięcy pracowników grupa Linter group, której właścicielem jest Abraham Goldberg.
Bankructwo. Czyli nie ma kasy, nie ma winnych,nie ma nikogo. Właściciele rozpływają się w przestrzeni. Ze względu na pochodzenie zaczyna się zakrojona na szeroka skale akcja poszukiwania bankrutów w Izraelu. Wystawieni do wiatru akcjonariusze firm oraz spółek należących to tych Panow liczą straty w miliardach dolarów. Goldberg jest oskarżany o zdefraudowanie 1.5 biliona dolarów . Wcięło kasę ,wcięło Goldberga. Nadmienić należy ze majątek Goldberga to zaledwie cześć tego czym operował Alan Bond. Najbogatszy z teamu bankrutów.
Rząd australijski powołuje specjalna grupę operacyjna celem odnalezienia bankrutów. Wyposaża ja w wielomilionowe fundusze. Poszukiwania zaginionych buissnesmenow trwają.
R. Oparze nie zadają nawet jednego pytania w sprawie. Powód bardzo prozaiczny. R.Opara od jakiegoś już czasu, czyli początku lat 90-tych jest już w odrodzonej ,wolnej i suwerennej Polsce. Wyjechał zanim pryncypałowie zbankrutowali
Tak właśnie Polska –znana ze swego antysemityzmu i nienawiści do Żydów zapewni im to czego nawet Izrael nie mógłby zaoferować.
Całkowitą nietykalność.
Latem 1991 roku w budynku firmy Z.Rolata Oxford Polska w centrum Warszawy odbywa się narada właścicieli Polski.
Naradzie przewodzi Zigmunt Rolat, udział w naradzie biorą
Abraham Goldberg ,K.Skase , John Elliot,Alan Bond,Barbara Lundberg oraz kilka innych mniej znaczących postaci.
Kawę podaje i czyści popielniczki prawdopodobnie R.Opara,nie ma stenogramu z tej narady ale wątpię aby zatrudniano sprzątaczko kelnerkę, gdyż fakt ze Goldberg jest w Polsce zostanie ujawniony dopiero w roku 2005.
PRL-bis zostaje podzielony na rejony wpływów .Bond otrzymuje pod kontrole Polskę północną. Goldberg wraz z Rolatem Warszawę .Elliot południe wraz ze Skasem oraz wolna rękę inwestowania w całej Polsce. Pani Lundberg jest przewidziana do zarządzania dużymi firmami które powstają . Największe dotychczas przedsiębiorstwa w Polsce zajmujące się energia, paliwami, surowcami zostają oddane pod wspólna opiekę. Szybko powstające fikcyjne spółki Zajma się wykupem akcji.
Wszak w budynku na wiejskiej ciągle zamieszanie. Rożni się tam kręcą w lawach poselskich .Wiec kasę z FOZZ trzeba szybko wypompować i ulokować. Znakiem firmowym pana Bonda będzie odtąd piwo DB.Także znajdujące się na północy firmy związane z energetyka –Elektromontarz północ –zarządzana oczywiście przez pana R.Opare ,wszak pod swym własnym nazwiskiem poszukiwany listem gończym Bond nie będzie kupował akcji.
Elliot będzie kojarzony piwem Żywiec wraz z Allanem Myersem
As a director of the Polish brewing outfit Grupa Zywiec and the Swiss-listed financial services group Norinvest Holding, Myers says he is in favour of the European model of corporate governance, which separates director responsibilities between an executive and supervisory board. Polish brewing outfit Grupa Zywiec, which is said to have about one-third of the Polish beer market
Myers holds a large stake in Grupa Zywiec along with businessman John Higgins, although Dutch brewing giant Heineken now owns a majority of the group. The value of the stake underpins Myers's valuation on last year's BRW Rich List at $720 million.For a time the brewery was run for Myers and Higgins by former Bond Corp executive Tony Oates.
"Allan's successful investment in the Polish brewing industry is a typical example of being in the right place at the right time and having the right connections," Walker says.
*tlumaczenie
Jako dyrektor grupy Żywiec oraz Szwajcarskiej grupy inwestycyjnej Norinvest Holding jest dumny z tego ze posiada 1/3 rynku piwnego w Polsce. Wycena Żywcowego bussinesu to 720 milionów dolarów. Przez jakiś czas bussines ten był prowadzony dla Meyersa i Higginsa przez grupę Bonda. Sukces z Żywcem jak mówi Allan to przykład na bycie w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu mając odpowiednie kontakty i dojścia.
R.Opara ciezko pracuje w Warszawie. miliardy wyekspediowane z Australi przez lata do FOZZ oraz centrali handlu zagranicznego plus 1.5 biliona dolarów z roku 1991 trzeba szybko i umiejętnie zainwestować w imieniu Goldberga. Dlatego także jest Opara częstym gościem w kuluarach ówczesnego sejmu. rozmawia z ludźmi zajmującymi się polityka, szefami prawie wszystkich znaczących parti politycznych obecnych na polskiej scenie politycznej. Siatka WSI oraz dyspozycyjni Dukaczewski ,Kolodziejczyk,Toczek itp.sa bardzo pomocni ale nowe twarze oraz kontakty zawsze mogą okazać się pomocne, tym bardziej ze pachnie się gruba kasa a dla młodych wschodzących gwiazd na scenie politycznej osoba nieznana. Po prostu Polski patriota ,emigrant który powrócił do Polski i chce pomoc naprawiać szkody po bolszewikach. Rekomendacje ma przecież wspaniale . Jest szefem zarządu największej firmy medycznej w USA otrzymującej dotacje od rządu oraz wojska na badanie szczepionek. Polska co dopiero walczy o usuniecie wojsk sowieckich z terytorium kraju a tutaj staje przed Toba człowiek który ma kwity na to ze armia oraz rząd USA go bardzo lubią.
Nie wiem czy właśnie to skłoniło R.Szeremietewa do współpracy z zakamuflowanym oficerem KBW-WSI .Jednak szef parti RdR R.Szeremietew wchodzi do spółki z R.Opara razem próbują przejąć na własność pałac w Jadwisinie na początku lat 90 tych R.Szeremietew był osoba zarządzająca pałacem.Lokale w pałacu były wynajmowane dla rożnych parti politycznych oraz instytucji. Szeremietew zapewniał Oparę ze sprawę da się załatwić na tyle poważnie ze ten nawet już zaczął remontować pałac nie mając nawet aktu kupna czy własności.
Właściciele, prawowici spadkobiercy walczyli o zwrot od wielu lat. niestety bez efektów.
Strony chętne do własności pałacu pogodził Wejchert z ITI który tylko sobie znanymi układami w 3 miesiące załatwił sobie prawa kupna i to w dodatku za 1/3 ówczesnej wartości. Wiadomo do kogo należy i przez kogo została założona ITI. Może to właśnie sam mistrz Goldberg dal pstryczka w nos Oparze za kombinowanie na boku. Nie była to jedyna transakcja która razem przeprowadzał Opara z R.Szeremietewem. Jednakże o innych pisał nie będę . Szczególnie o tych które miały miejsce w czasie w którym pan R.Szeremietew był wiceministrem MON. Rozmawialem z wieloma poważnymi Ludźmi Polskiej sceny niepodległościowej lat 80-tych współpracujących z Szeremietewem w najcięższych czasach prześladowań bolszewickich. Sam także mam dużo szacunku dla pana R.Szeremietewa ale odpowiedz dostawałem zawsze jedna ,jeżeli sa fakty to nie można o nich nie mówić. Wiec mam nadzieje ze pan R.Szeremietew podejmie temat i rozwieje wszelkie animozje które szczególnie nasilają się po uniewinnieniu pana Szeremietewa z zarzutów postawionych swego czasu przez ministra MON R.Komorowskiego o korupcje i nadużycia w MON. Nie rozumieją Ludzie jednego
Dlaczego R.Szeremietew nie oddal do dnia dzisiejszego Komorowskiego do sadu w związku z fałszywymi oskarżeniami-przypominam ze sprawa była poważna ,w razie udowodnienia zarzutów Komorowskiego groził Szeremietiewowi wyrok co najmniej 15 lat wiezienia.
Według ostatnich dostępnych informacji Goldberg jest właścicielem 22 firm na terenie Polski,prtfolio nieruchomości które sa w posiadaniu Goldberga sprawia wrażenie .Ostatnie dostępne dane pochodzą z roku 2005 i sa udokumentowane przez australijskich dziennikarzy. Polska ,Polacy nigdy do dnia dzisiejszego tematu Goldberga ,a tym bardziej jego majątku nie sprawdzali. Nikt nigdy nie podjął tematu. Chociaż można by z tego materiału napisać kilka książek i wyprodukować wspaniały film o histori 3ciej RP. Oto niepełna lista oraz to co ustalili dziennikarze australijscy także na temat R.Opary.
Goldberg has been involved in at least one property transaction with the Polish-Australian scientist-businessman Richard Opara, who controls the Australian-listed company Avantogen, the former Australian Cancer Te He is in business with Polish government agencies, and influential figures from the former ruling communist party.
*** tlumaczenie
Goldberg współpracuje conajmniej w jednej transakcji zakupu nieruchomości z R.Opara który kontroluje australijska firme Avantogen,jest w kontaktach bussinesowych z wysoko postawionymi ludźmi władz wywodzących się z byłej parti komunistycznej.
*Lista
Budynek należący kiedyś do Elektrimu wieżowiec Oxford, pierwszy Polski drapacz chmur zbudowany w latach 70-tych
Blue Tower znany także jako budynek peugeota 45 piętrowy budynek znajdujący się w samym sercu Warszawy przy placu bankowym
Norway House nowoczesny 8 piętrowy biurowiec w centrum Warszawy
Kompleks biurowo mieszkalny pod numerem 61 ulica Jana Pawła drugiego
Potezny kompleks przemysłowy oraz centrum logistyczne centrum jagielonska rozciągający się na 20 hektarach przyległych do wisly
Park Błonie potężny kompleks przemysłowy
Euro finance Real Estate firma deweloperska
Metropol Holding firma deweloperska
Agencja Inwestycyjna firma zajmująca się inwestycjami w nieruchomości
JP Properties kolejna firma zajmująca się nieruchomościami
RNS Investment okręt flagowy Goldberga zarządzana do spółki z Rolatem oraz jego partnerem z Nowego Jorku adwokatem Aaronem Seligsonem także Zev oraz Deborah Furst nieślubne potomstwo Goldberga
Doradztwo Handlowe kompania inwestycjo managerska kontrolowana przez dzieci
Jest to niepełny spis z roku 2005 zawierający jedynie firmy które posiada Goldberg na swe własne nazwisko.
Wartość rynkowa owego majtku w Warszawie została oceniona przez ekspertów Australiskich na ponad bilion dolarów w roku 2005.
Kompanie należące do Goldberga współpracują i sa pod opieka największego bussinesu Izraela tak zwanej grypy Fishmana. także pod opieka Holenderskich grup operujących w rajach podatkowych na Antylach holenderskich oraz wyspach dziewiczych oraz jersey.
Innym wielkim pomocnikiem oraz wspólnikiem jest największy potentat budowlany Izraela Zvi Ichaki
Kiedy zostaje namierzony w Polsce w roku 2005 przez australijskich dziennikarzy the bullietyn Erica Ellisa oraz Prestona Smitha – Goldberg jest reprezentowany przez najlepsze i najbardziej wpływowe biura adwokackie związane ściśle z elita zydobolszewi SLD z Jerzym Zalega na czele.
Kancelaria Lewandowskiego prowadzi sprawy Goldberga od jego przyjazdu do Polski w roku 1991.
Izraelska kompania adwokacka Luisa Garba zatrudniona przez władze Australi w latach 90 –tych za grube miliony stwierdziła po latach kasowania rządu Australi ze nie wiedza gdzie może być Goldberg-on jest może duchem-może już nie żyje tymi słowami pożegnał się szef grupy adwokackiej. Biuro prywatnych agentów śledczych z Warszawy Krzysztofa Malczewskiego któremu izraelscy prawnicy zlecili poszukiwania Goldberga po skasowaniu odpowiedniej kwoty stwierdza
myślimy ze on po prostu nie istnieje, jest jak duch ,nikt go nigdy nie znajdzie.
Dziennikarze australijscy dotarli także do R.Opary ,ten odpowiada w następujący sposób.
Richard Opara, who bought the late Rene Rivkin’s Sydney harbourside mansion, admits that although he met him on a number of earlier occasions in Poland, he hasn’t seen him since the late ’90s: “I am definitely not Goldberg’s representative in any way or form and I don’t have any business connections or associations with him.”
*** tlumaczenie
Przyznaje ze spotykałem Goldberga przy rożnych okazjach ,ale od późnych lat 90 tych nie miałem z nim kontaktu. Definitywnie nie jestem przedstawicielem Goldberga w żadnym wypadku i w żadnej formie, nie posiadam żadnych kontaktów bussinesowych z nim Rezydencja o której mowa to jedna z byłych własności Goldberga w Australi.
WSI czyli spadkobierczyni KBW wyprowadza na początku lat 90 tych 100 milionów dolarów z FOZZ i budzi innego tak zwanego ;śpiocha; który jako właściciel firmy transportowej w Hamburgu. Firma posiadająca jednego starego busa marki volkswagen zajmuje się dostarczaniem paczek z Hamburga do Polski. Co niedziela Solorz kasuje 1 markę od kilograma pod kościołem Polskim na ulicy Grosse Freicheit i pędzi do Polski.
Otóż ta wielka firma inwestuje 100 milionów dolarów i powstaje zarejestrowana w Holandi prywatna telewizja Polsat.
Potężne pieniądze inwestowane sa w utworzenie kilku dzisiaj głównych stacji radiowych, setki gazet lokalnych, oraz zasilają kasę wyborcza wielu pomniejszych parti politycznych.
R.Opara proponuje kasę każdemu kogo spotka na korytarzach ówczesnego sejmu. Potężne pieniądze zasilają powstająca AWS. Powstający później Ruch Stu.Fakty znane mówi o nich i pisze często sam Opara. Inni liczący się oficerowie WSI atakują pomniejsze liczące się partie polityczne oraz ludzi z nimi związanymi. Ludzi którzy posiadają możliwości decyzyjne w regionach.
Takie lub bardzo podobne rozmowy przeprowadzano wtedy wszędzie. Na Terenie Warszawy werbownikiem WSI był R.Opara taka rozmowę przeprowadzał miedzy innymi z ówczesnym KPN owskim posłem na sejm RP Adamem Słomką.
Wielu jak chociażby wspomniany powyżej przez mnie ówczesny kolega z KPN Sławomir Neumann czy obecny właściciel dziennika Rzeczpospolita nie mieli skrupułów, dzisiaj sa ludźmi WSI sowicie opłacanymi.
Inni którzy WSI-okom pokazywali środkowy palec jak chociażby Adam Słomka to bandyci dla których sady i wiezienia to cześć życia nawet w ówczesnej tak zwanej wolnej Polsce.
Wykupienie majątku Polskiego. Stworzenie głównych liczących się mediów, wtyki w każdym ruchu niepodległościowym na terenie Polski lub przejecie ich gwarantowały spokojna przyszłość oraz całkowitą bezkarność bandytom bolszewickim.
Nie dziwi wiec fakt ze Multi miliarderzy jak chociażby Goldberg mimo międzynarodowych listów gończych cieszyli się życiem i mieli zagwarantowany święty spokój w Polsce. Eric Ellis po raz pierwszy przyjeżdża do Polski w roku 1992 wie ze Goldberg przed wojna mieszkał w Lodzi i właśnie tam się udaje.Zaczyna poszukiwania ,niestety bez efektu, ściana milczenia, brak jakichkolwiek informacji nawet w mediach ze takowy istnieje.
Dlaczego wiec udaje się to w roku 2005.Powod jest bardzo prosty.Goldbergowi już nic nie grozi ze strony rzadu Australi .
*tlumaczenie
Goldberg zostaje zwolniony z oskarżenia o bankructwo w listopadzie 1995 po tym jak rodzina zgadza sie zapłacić 5.1 miliona dolarów z pozostałych 793 milionów debetu. Sumę 5 milionów kasuje Goldberg w kilka tygodni za wynajem chociażby jednego wieżowca w centrum Warszawy.
Lepszy Wrobel w garści jak to się mówi, aniżeli gołąbek na dachu. Władze australijskie zdawały sobie doskonale sprawę z tego ze nigdy Goldberga nie dostana nie tylko z powodu braku umowy o ekstradycji. Wiedzieli dokładnie ze także w Australi korzystał z łask polityków już od dawna.
*tlumaczenie
Goldberg siedzi na czubku bardzo wpływowej siatki buissnesowej obejmującej Europe, Amerykę północną oraz Izrael.
Może posiadać rożne dowody osobiste paszporty z rożnymi danymi oraz datami urodzenia ( dziesięć paszportów do tylu przyznaje się Goldberg- przypisek własny )
Jest partnerem bussinesowym rządów Polskich oraz agencji, służb, partnerem najbardziej wpływowych ludzi parti komunistycznej.
Jest najpotężniejszym magnatem nieruchomości na terenie Polski ,majątek oceniany na 1bilion dolarów.
***tlumaczenie
Oxford Polska jest współwłasnością Goldberga,Rolata przybranego syna Goldberga Zev oraz córki Deborah Furst. Pozatem dodaje z duma Goldberg jest połączony z najpotężniejszymi ludźmi władzy
Na ścianie biura Rolata wisi mnóstwo fotografi na których ściska ręce z uśmiechem wielu Vipom – Lechowi Walesie prezydentowi Polski A.Kwasniewskiemu.Izraelskiemu Nobliście Shimonowi Peresowi,sekretarzowi stanu USA Henremu Kisingerowi,niemieckiemu ministrowi spraw zagranicznych J.Fiszerowi ,wielu ważnym ludziom bylej parti komunistycznej Polski. Lista jest bardzo długa i robi wrażenie. Łączy ich wszystkich to ze już nie sa u władzy.
Wymieniony powyżej Peres odegrał bardzo ważną role w kształtowaniu PRL-bis
Władza PRL czuwała wystawiając posterunki SB, kiedy w październiku 1987 r. powołano Krajową Komisję Wykonawczą i nie pozwolono na udział w niej przedstawicieli grupy roboczej Komisji Krajowej. Tak oto stało się faktem rozbicie “Solidarności”na KOR-owską Targowicę i odesłanych w niebyt polityczny solidarnościowych gojów-„ekstremistów”, których szczególnie zjadliwie tępiono. Wśród nich był m.in. Marian Jurczyk, Jan Rulewski i Andrzej Gwiazda. Pierwsza więc przeszkoda została usunięta, ale niebezpieczeństwo dla elit władzy nadal zagrażało. Nadal pozostają poza Międzynarodówką Socjalistyczną.
Sytuacja zmienia się, kiedy tuż po zmianie rządu w Polsce przybywa z wizytą do naszego kraju Szymon Perez, przedstawiciel rządu Izraela. Spotkał się on z Mazowieckim - premierem, Skubiszewskim- ministrem spraw zagranicznych i Balcerowiczem- ministrem finansów, a także z Rakowskim. Perez podczas tej wizyty ponaglał do nawiązania stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Mazowiecki przyrzekł, że te stosunki zostaną nawiązane w pierwszych dniach stycznia 1990 r. Obietnicy dotrzymał.
W rozmowie z Rakowskim Perez dowiedział się, że PZPR rozpadła się. Był zaskoczony, że jest tak źle. Obiecał poparcie wysiłków PZPR w wejściu do Międzynarodówki Socjalistycznej. Spełnił tę obietnicę, ale dopiero po zmianie nazwy PZPR na SdRP. Przyjmowanie bowiem PZPR mogło wywołać falę protestów nieprzekupnych socjaldemokratów w państwach zachodnich. Druga przeszkoda została pokonana przez komunistów, ale za bardzo wygórowaną cenę, kosztem- jak niebawem się okaże - także zgody na warunki transformacji ustrojowej, szkodliwej dla społeczeństwa polskiego.
Problemem numer jeden dla komunistów stała się pilna potrzeba przebudowy gospodarczej PRL na PRL- bis, czyli przejścia z gospodarki socjalistycznej na kapitalistyczną. Aby rozwiązać ten problem zafundowano Polakom Okrągły Stół.
Przypomnijmy: od czasu I wojny św., filie struktur okrągłego stołu działają w pięciu krajach: Anglii, Australii, Nowej Zelandii, Afryce Południowej i w USA. Do 1961 r. ten żydowsko-masoński sanhedryn miał własny periodyk, pt. “The Round Table”.
Polski Okrągły Stół stanowił wstęp do instalowania destrukcyjnych struktur i planów pokojowego rozbioru Polski, a jego praktyczną realizację powierzono międzynarodowemu hochsztaplerowi żydowskiego pochodzenia- George'owi Sorosowi, absolwentowi londyńskiej szkoły ekonomii, którą również kończyło wielu późniejszych profesorów socjal- komunizmu.
Na wykonawców swojego planu G. Soros mianował Leszka Balcerowicza i Bronisława Geremka. Pierwszy z nich zajął się rujnowaniem gospodarki, drugi- praniem umysłów. Pierwszy wykonał tę destrukcyjną robotę pod ogólnym hasłem “planu Balcerowicza”, drugi w ramach tzw. “Fundacji Batorego”. Pierwszy przystąpił do przekształcania polskiej gospodarki i ekonomii w masę upadłościową, drugi- do homogenizacji umysłów, które stosownie preparowane, miały godzić się z kasacją Polski.
Celem dalekosiężnych planów Sorosa i jego mocodawców socjalmasońskich, które realizuje B. Geremek i jego polityczni poplecznicy, jest narzucenie Polsce i pozostałym krajom Europy Wschodniej akceptacji “rozbioru”ich świadomości narodowej i rozbioru państw narodowych. Największą przeszkodą (również dla komunistów) na tej drodze jest dla współczesnych kolonizatorów (globalistów) poczucie więzi narodowej oraz wierność tradycjom narodowo- chrześcijańskim. Kłamliwie twierdzą, że wartości określające m.in. tożsamość narodową rodzą w sobie wszelkie nacjonalizmy, szowinizmy i totalitaryzmy, ograniczają wolność jednostki, a także wolną grę sił w gospodarce i ekonomice.
Gotowość do współpracy w imieniu partii socjaldemokratycznych Europy zachodniej publicznie wyraził Willy Brandt vel Karl Herbert Frahm w latach 1969-1974, kiedy był kanclerzem RFN. Znaczące ożywienie kontaktów z partiami komunistycznymi, a więc i PZPR, nastąpiło od 1976 r. po wyborze Willy'ego Brandta na przewodniczącego Międzynarodówki Socjalistycznej. Wiceprzewodniczącym był Szymon Perez, zarazem przewodniczący izraelskiej partii pracy zajmujący również kluczowe stanowiska: wicepremiera i ministra skarbu Izraela.
Treść rozmów utajniono, ale nie obyło się bez przecieków. A oto niektóre fakty.
Wyraźne ożywienie rozmów partyjnych i politycznych z liderami Międzynarodówki Socjalistycznej oraz z szefami europejskich partii socjaldemokratycznych i władzami Światowego Kongresu Żydów nastąpiło po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, kiedy nomenklatura PZPR obawiała się utraty władzy i klęski politycznej.
Podczas wizyt Józefa Czyrka, Stanisława Cioska i Mieczysława Rakowskiego w RFN i innych krajach europejskich, najważniejsi w tym czasie (po Jaruzelskim) architekci i decydenci polityki PZPR, nie ukrywali trudnej sytuacji w PRL i problemów zagrażających partii. Wstępnie rozmawiano też o zamierzeniu wejscia PZPR do Międzynarodówki Socjalistycznej. Składano także deklaracje nawiązania stosunków dyplomatycznych z Izraelem, zerwanych w 1967 r. po “wojnie sześciodniowej”z państwami arabskimi. Obiecano zmianę stanowiska do działaczy KOR i wyrażono zgodę na powrót do polityki “dysydentów”pochodzenia żydowskiego, zwalczanych w latach sześćdziesiątych. Atmosferę do tych rozmów niewątpliwie przygotował wcześniej Jacek Kuroń i Adam Michnik. Wiadomo o tym z licznych raportów wywiadu SB, który doskonale rozpoznawał trasy i cele ich zagranicznych wojaży. Władza przekonała się również, że ci żydowscy “reformatorzy PRL”rzeczywiście są gwarantami zmian bezpiecznych dla komunistycznych elit i władzy.
Wizycie W. Brandta, aby ukryć jej rzeczywiste cele, nadano znaczenie historyczne, o którym miał świadczyć podpisany w grudniu 1970 r. traktat przez NRF i Polskę, ostatecznie uznający granice między państwami na Odrze, Nysie Łużyckiej i Bałtyku. Traktat ten miał być także potwierdzeniem uznania traktatu podpisanego w październiku 1956 r. w Zgorzelcu między NRD a PRL i uznania Ziem Odzyskanych za polskie ziemie zachodnie. W rzeczywistości traktaty te są bez znaczenia, bowiem granice Niemiec z Polską musi uznać konferencja pokojowa mocarstw, które oddały ziemie niemieckie pod zarząd Polski.
Światem a tym bardziej Polska nie rządzą ci którzy krzyczą z trybun sejmu i law rządowych. Rządza ci o których nie słyszy się nic. Szare eminencje.
Eminencje które możliwościami finansowymi sa zdolne nie tylko dokonać każdej zmiany układu politycznego ale w razie potrzeby nawet zbankrutować takie mikro gospodarki jak Polska, jeżeli uznają ze nie maja spokoju.
Dlatego tez do dzisiaj jedyna informacja na temat grupy rządzącej Polska jest info jakie ukazało się w Rzeczypospolitej w roku 2005 czyli okrojona ,pozbawiona najważniejszych informacji wzmianka o Goldbergu,oraz tekst Daniela Passenta który ukazał się w Polityce. Musiały się ukazać po tym jak E.Ellis zamieścił publikacje w dzienniku –the bullietyn-
W roku 2005 .Wzmiankę o Goldbergu zredagował redaktor Kittel, obecnie nawet ta mała wzmianka pod tytułem –drugie zycie Goldberga-jest niedostepna w archiwach internetowych rzepy. Siła nieformalnych grup interesu jest tak potężna ze po publikacjach Ellisa w roku 2005 ukazujący się od ponad 30 lat the bullietyn zostaje zmieciony z rynku a autor szuka pracy poza granicami Australi. Jaka siłą sa te grupy mięliśmy okazje przekonać się kiedy to szczepionki wywodzące się z laboratoriów Rolata którymi zarządza także Opara były wciskane medialnie każdemu rządowi na świecie.
Polska początku lat 90 tych to wielka pralnia pieniędzy złodziei swiata ,instytucje takie jak FOZZ czy centrala handlu zagranicznego-Elektrim-
Nie tylko finansuje wyprzedaż majątku Polskiego ale musza także opłacić wielu którzy tym interesem zarządzają. Milionowe zapłaty rożnym szefom czy zarządzajcymi tymi bussinesami nie maja limitów .Jedyny limit to, ile zdoła nakraść obecny szef czy przewodniczący.
FOZZ
W wyniku tegoż rabunku zorganizowanego na szczytach władzy i zarządzania finansami, Polska straciła ponad 60 miliardów dol., a pozostające w ukrytej tajemnicy przed Polakami afery „odpryskowe” towarzyszące tej grabieży, uniemożliwiają nawet szacunkową ocenę wielkości łącznych strat.
Głównymi sprawcami nie są nawet indywidualni złodzieje, lecz pobłażliwość, a w wielu przypadkach osobisty współudział przedstawicieli Mimisterstwa Finansów i innych rządowych agend, w tym również służb specjalnych.
Sprawę ujawnił Michał Falzmann - komisarz Izby Skarbowej w Warszawie. Dlatego musiał umrzeć i zmarł nagle w wieku trzydziestu ośmiu lat.
Ginie też w niewyjaśnionych okolicznościach w “wypadku samochodowym” prof. Walerian Pańko - prezes Najwyższej Izby Kontroli, który miał wkrótce w Sejmie przedstawić aferę FOZZ. Giną też w niewyjaśnionych okolicznościach trzy inne osoby związane z dochodzeniami w sprawie FOZZ.
Natomiast dwaj policjanci, którzy złożyli szczegółowy raport o śmiertelnym wypadku prezesa W. Pańko, wkrótce potem utonęli w płytkim stawie, także w wyniku “wypadku samochodowego”, a ich meldunki zaginęły.
Zamknięcie ust świadkom grabieży otworzyło oczy społeczeństwa i poruszyło dziennikarzy. Sprawiła to książka M. Dakowskiego i J. Przystawy, zatytułowana “Via bank i FOZZ”. Obecnie jest niedostępna w księgarniach w kraju z powodu zakazu sądowego jej wznowienia. Odwołanie autorów książki stanowiącej źródło wiedzy o działalności złodziei finansów Polski od decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie czeka 8 lat na wydanie ostatecznego orzeczenia Sądu Apelacyjnego.
Przypuszcza się, że opóźnianie rozstrzygnięcia sprawy spowodowało wznowienie ciągnącego się od lutego 1993 r. procesu sprawców FOZZ, już nie odpowiadających za rabunek miliardów dolarów, ale tylko za zagarnięcie 354 mln. zł. Za grabież odpowiada tylko 6 osób, zamiast kilkadziesiąt, co wynika z książki “Via bank i FOZZ”. Niewątpliwie jest to przykład sądowej cenzury, wymuszonej przez władze państwa.
Najbardziej winni rabunku finansów Polski, zwłaszcza z powodu braku reakcji i zmowy milczenia, są: premierzy kolejnych rządów i nie można wykluczyć, że korzystali również z tego przestępstwa. Na ławie oskarżonych jako główni sprawcy rabunku 354 mln. zł. (czytaj wielu miliardów dol.!) zasiadają : Grzegorz Żemek, Joanna Chim i Dariusz Przywieczerski- były prezes “Universalu”.
Edmund Krassowski w dobrze udokumentowanej książce pt.” Afery UOP. Mafia”(wydanej przez Antyk w 1993 r.) opisuje tragiczny bilans rządów T. Mazowieckiego, czyli afery nie notowane dotąd w gospodarczej historii państw współczesnego świata.
Chodzi o afery:
*rublowa- 15 bilionów zł.
*import rublowy z byłej NRD- 15 bilionów zł.;
*paliwowa- 2 biliony zł.;
*papierosowa- 15 bilionów zł.;
*alkoholowa - 10 bln. zł.;
*składów celnych- 3 biliony zł.;
*ART- B- 6 bilionów zł.;
*FOZZ - 10 biln. zł.
Stanowi to łącznie 60- 70 bilionów zł., według ówczesnego kursu po 9.500 zł. za dolara. Pod większością tych afer widnieje podpis T. Mazowieckiego.
W ocenie Włodzimierza Bojarskiego- prof. PAN, senatora, przebieg i skutli rabunkowego programu Balcerowicza są następstwem:
* braku rozwoju instytucji rynkowych (odpowiednio kontrolowanych), przetargów i giełd towarowych, rynku pracy, finansowego,;
* utrzymanie paraliżu systemu kasowo- bankowego;
* braku skutecznego zabezpieczenia majątku narodowego (m.in. brak Agencji Własności Narodowej) przed uwłaszczeniem się nomeklatury władzy, przed rujnowaniem i bezsensowną likwidacją przedsiębiorstw państwowych,
* braku programu przestawienia przemysłu obronnego na produkcję pokojową dla potrzeb rynku,
* brak krytycznej analizy i weryfikacji inwestycji państwowych (centralnych przedsiębiorstw finansowanych przez banki),
*braku właściwej stymulacji rozwoju produkcji przemysłowej i rolnej,
* braku programu dostosowania struktur cen surowców, paliw i energii oraz produktów rolnych do struktur cen zagranicznych,
* podtrzymanie wielkich, monopolistycznych struktur w przemyśle i tzw. spółdzielczości,
* braku skutecznych działań antymonopolowych o charakterze organizacyjnym, fiskalnym, prawnym,
wadliwego fiskalizmu podatkowego i hamowania wzrostu płac przy braku stopniowania rozwoju gospodarczego. Ignorancję tego mechanizmu przez L. Balcerowicza prof. W. Bojarski akcentuje na s. 27 w książce pt. “Więcej Polski” (wydanej w Warszawie w 1994 r.).
Najbardziej wyniszczającym gospodarkę skutkiem rządów Mazowieckiego - Balcerowicza, zdaniem prof. Bojarskiego, było otwarcie systemu gospodarczego na łatwe przejmowanie na własność majątku narodowego przez niedawnych komunistycznych administratorów i rozpoczęcie procesu tzw. uwłaszczania się nomenklatury, czyli przekształcenia się komunistów w kapitalistów kosztem społeczeństwa i państwa polskiego.
Rozgrabieniu majątku narodowego towarzyszyło przechwytywanie przez te same zespoły i kierownictwa potężnego, zmonopolizowanego przemysłu propagandowego (czwartej władzy) w postaci setek tytułów pism, radia i telewizji oraz systemu druku i dystrybucji prasy, czyli Przedsiębiorstwa “Ruch”. Likwidatorem tego olbrzymiego majątku mianowano, jeszcze za czasów rządu Rakowskiego, jego kolegę i ministra propagandy - Jerzego Urbana, w duecie z min. M. Wilczkiem. Potentatami prasowymi stali się m.in. Jerzy Urban, wydający wysoko nakładowy antypolski tygodnik “Nie”i A. Michnik- właściciel potężnego wydawnictwa “Agora”, wydającego m.in. potężny dziennik “Gazeta Wyborcza”, broniący interesów postkomunistów i M. Rakowski - wydawca miesięcznika “Dziś. Przegląd społeczny”.
Wkrótce ujawniane są gigantyczne, ale nie wszystkie afery korupcyjno-mafijne, w których główne role grają dygnitarze z rządu, sejmu, senatu, banków i tajnych służb, powiązani międzynarodowymi interesami na wschodzie i zachodzie.
Wśród dygnitarzy załatwiających własne oraz PZPR- owskie i SLD- owskie interesy znajduje się Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Wiesław Huszcza, Józef Oleksy i do 1990 r. poseł SLD, były esbek- Jerzy Dziewulski, zamieszany w aferę FOZZ.
W kontekście tej afery nie mogło zabraknąć osłonowego udziału Jerzego Urbana- ministra propagandy w rządzie Rakowskiego. Z całą powagą pisał on w broniącym aferzystów tygodniku “Nie” (5.03.1992r.) (...) Od momentu aresztowania byłych dyrektorów FOZZ staniały wszystkie operacje związane z wykupem długów. W Dusseldorfie, Luksemburgu, Paryżu zgodnie twierdzą - podkreśla Urban -że nieodpowiedzialne rozpętanie publicznej afery uczyniło wiele szkody interesom Polski”.
Na czym polegały przestępstwa gospodarcze i finansowe działające na szkodę Polski ? Skalę strat, tuż za aferą FOZZ, sytuują się trzy kolejne przestępstwa tolerowane przez rząd M. Rakowskiego, Mazowieckiego, Bieleckiego i Suchockiej za przyzwoleniem Wojciecha Jaruzelskiego. Były to: afera paliwowa, rublowa i alkoholowa.
Niewielu Polaków jest świadomych, że kolejne “solidarnościowe”rządy Mazowieckiego, Bieleckiego i Suchockiej, a później Pawlaka, uczyniły wiele na rzecz ekonomicznego rozkładu Polski. Posłużono się wyniszczającym programem Balcerowicza- Sachsa. ..,,
A zwykłych ludzi ostatnio ,straszy się kryzysem i czarnymi scenariuszami gdyby rozpadła się strefa euro ,tylko po to by jeszcze bardzie zniewolić i wyzyskać ludzi w Polsce i Europie poprzez sterowaną LICHWOKRACJĘ .
Więc jak taki wystraszony KOWALSKI ma przytomnie myśleć szerzej i dalej niż czubek własnego nosa ???
Kiedy KOWALSKI dowie się czyja ręka pociąga za sznurki sterowanych marionetkowych rządów i polityków ???
_________________
bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . /
Hipnotyczny trans ,wciąga w hipnotyczne życie ./
dzisiaj ,strona ta istnieje ,ale wszystkie treści z niej zostały usunięte ,bez słowa wytłumaczenia przez administrację Nowego Ekranu .
Niejaki Ryszard Opara wyłożył kasę na stworzenie portalu
http://www.nowyekran.pl/ .Od początku wiedziałem ,że jest to przedsięwziecie biznesowe - wypuszczenie 5% akcji dla piszących tam blogerów-pozostałe 95% dla kogo ???
no dobrze czekan że masz chociaż takie forum ja te, gdzie wiesz, że zawsze możesz przyjść i napisać i nikt cię nie skasuje pomimo że posiadasz 0% akcji
dzisiaj ,strona ta istnieje ,ale wszystkie treści z niej zostały usunięte ,bez słowa wytłumaczenia przez administrację Nowego Ekranu .
Niejaki Ryszard Opara wyłożył kasę na stworzenie portalu
http://www.nowyekran.pl/ .Od początku wiedziałem ,że jest to przedsięwziecie biznesowe - wypuszczenie 5% akcji dla piszących tam blogerów-pozostałe 95% dla kogo ???
no dobrze czekan że masz chociaż takie forum ja te, gdzie wiesz, że zawsze możesz przyjść i napisać i nikt cię nie skasuje pomimo że posiadasz 0% akcji
Re: Wystąpienie dr Ryszarda Opary (07.12.11)
by Jerzy Ulicki-Rek » 07 Dec 2011 11:19 pm
Czytajacym material zamieszczony ponizej chcialbym wyjasnic ,ze jestem osoba calkowicie beztronna a ponizszy material zamieszczam tylko i wylacznie gwoli ustalanie prawdy obiektywnej.
Czytajacego prosze o wziecie pod uwage ,ze w komentarzu zamieszczonym na stronie bylych dzialaczy wolnych zwiazkow jest sporo uwag,ktore -aczkolwiek ludzkie-moga sugerowac "podwojne dno" tam gdzie go nie ma.("Jak to mozliwe ,ze lekarz ,ktory " ...etc)
Znajac australiskie realia wiem ,ze to mozliwe stad moj dystans do takich uwag.
Wierzac w to ,ze jedynie posiadania maksymalnej ilosci wiedzy na dany temat moze uchronic nas przed wyciaganiem pochopnych wnioskow zapraszam do zapoznania sie tym materialem.
Pamietajcie rowniez ,prosze,o tym,ze obecnemu okupantowi Polski zalezy na kompromitowaniu tych Polakow ,ktorzy owej okupacji mogli by w jakis sposob zaszkodzic.
Jerzy Ulicki-Rek
........
S t r o n a byłych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża
Parol Ryszarda Opary – nowy kran mętna woda
Opublikowany w ■ aktualności, ■ historia, ■ odkłamujemy HISTORIĘ przez Maciejewski Kazimierz w dniu 6 Grudzień 2011
19 tego stycznia 1980 roku młody polski lekarz który nauczycielowi w szkole średniej powiedział kiedyś ze jego marzeniem jest zostać milionerem przybywa do Australi.
Szary zasypany śniegiem i skuty lodem kraj nad wisła zwany PRLem traci kolejnego wykształconego lekarza żołnierze Jaruzelskiego niestety będą musieli sami sobie robić opatrunki jak ich robotnicy napadną podobnie jak w roku 1970 tym. Dyplom ukończenia wojskowej Akademi medycznej w Lodzi w kieszeni ,pełnia lata w pięknym mieście Sydney, zaledwie skończone dwadzieścia osiem lat –czy ktoś zaprzeczy ze droga do spełnienia Marzen może być bardziej szeroka . Niestety nie zacznie się ta opowieść od znalezienia na ulicy dolara i przemienienia go w potężny majątek, naprawdę szkoda bo pięknie by było, tym bardziej ze w roku 1980 tym miałem 15 lat i wierzyłem w tak zwany ;American Dream;
Polski american dream lat 1980-1981 spod znaku Solidarność nie zdał egzaminu prawie dziesięcioletnie doświadczenie działaczy Wolnych Związków Zawodowych okazało się niewystarczające ,nikt nie zdawał sobie sobie sprawy z tego ze Solidarność to prowokacja służb bolszewickich kierowana z Moskwy w której użyto rożnego typu agentów jak chociażby bolek czy michnik.
Rok 1981 to było jakieś fatum rok niepowodzeń i dziwnych niewytłumaczalnych zdarzeń. Rok porażek, czy raczej efektów złego przygotowania może po prostu cholerny rok 1981 i nic więcej.
Czy zatem może dziwić , ze za oceanem w tym samym czasie w słonecznej Australi młody Polski lekarz także doświadczył smaku porażki.
Prawie dziesięcioletnie przygotowanie zawodowe-uniwersytet Łódzki w latach 1967-74 jak podał pisemnie w sadzie Australijskim
The plaintiff is a Polish citizen who arrived in Australia on
19th January 1980. He had attended Lodz Univcrsity from 1967 to 1974 when he graduated in medicine. He thereafter served for a year as an intern at Main Military Hospital
Czy wojskowa akademia medyczna w Lodzi w latach 1974-79 jak podaje w innych źródłach.
Gdziekolwiek i kiedykolwiek studiował ,po ukończeniu studiów odbył roczne przygotowanie praktyczne w głównym szpitalu wojskowym w Warszawie i 23 września otrzymał certyfikat lekarski. Następnie pracował w tym samym szpitalu zdobywając praktykę polegająca na czterech dziesiecio tygodniowych okresach podczas których zaliczał ginekologie ,anestezjologie oraz ratownictwo. W czerwcu 1976 roku zaczyna prace w szpitalu w Warszawie jako anestezjolog i w czerwcu 1978 roku zdaje egzaminy finalne z anestezjologii.
W międzyczasie jako lekarz oficer Ludowego Wojska Polskiego wyjeżdżał na praktyki zawodowe oraz do pracy za granice .
W czerwcu oraz lipcu 1975 roku wyjeżdża do Szwecji gdzie pracuje w szpitalu w Malmo.
W czerwcu 1977 roku wyjeżdża poraz kolejny do Szwecji i pracuje w szpitalu w Nacka.
W czerwcu i lipcu 1978 roku wyjeżdża do Niemiec zachodnich gdzie pracuje w szpitalu w Dusseldorfie .
W sierpniu 1979 roku wyjeżdża do Austri gdzie pracuje w Akademi medycznej.
Cale to przygotowanie ,doświadczenie nie wystarczyło do zdania egzaminów uprawniających do praktykowania jako lekarz na terytorium Australi. Egzaminy te będące na poziomie egzaminów końcowych studiów medycznych w Australi polegały na odpowiedzeniu 150 pytań ,odpowiedz wymagana w pytaniach to –tak-lub –nie- plus egzamin z języka angielskiego.
„It is designed to satisfy the examiners that the candidate has attained the same standard as a Graduate of an Australian medical School and is competent to practise as a medical practitioner in Australia „
Po prostu starający sie o registracje jako lekarz na terytorium Australi musi spełniać conajmniej taki poziom wiedzy medycznej co student kończący studia medyczne w Australi.
150 pytań – młody Polski lekarz zna odpowiedz tylko na 76.
examination testing general medical knowledge; „Medicine
39, surgery 26,obstetrics and gynaecology 11 Total 76. Fail”.
Przepadł czyli ;Fail; co się dzieje czy cale te lata studiów ,praktyki międzynarodowe oraz praca w rożnych szpitalach Australii na rożnych stanowiskach pomocniczych pod okiem znanych lekarzy austrlijskich to za Malo aby zdać egzaminy na poziomie studenta kończącego studia medyczne?
Cholerny ,paskudny rok 1981 a może solidarność nie zdała egzaminu bo w stoczni został lekarz który nie wiedział jak walić młotem w tarcze ZOMOwcow a do Australi pojechał młotkowy z wydziału montażu kadłubów może Australijczycy po prostu nie polubili polskiego młodego lekarza może nie spodobało im się to ze ze jako oficer komunistycznej armi jeździł sobie po krajach zgniłego zachodu podczas gdy wiadomo było ze takie podróże dla oficera absolwenta medycyny były niedostępne bez zgody oraz przygotowania służb wywiadu wojskowego.
Cokolwiek się stało zarówno z Solidarnością jak i z młodym polskim lekarzem , szkoda ze nie zdali egzaminów. Może ten świat, szczególnie Polska wyglądał by dzisiaj inaczej.
Ale cóż tam niezdane egzaminy niejeden młody zdolny Polak na zachodzie z takimi sprawami sobie radził. Niezłą metodę na urzędasów kangurzego kapitalistycznego państwa wymyślił sobie także nasz bohater.
Z jednej strony odwoływał się od decyzji komisji egzaminacyjnej z drugiej strony zamawiał plącąc za każdy druk 70$ zgłoszenia na egzaminy ,kazał sobie je zawsze wysyłać na adres jakiegokolwiek lekarza ,wypełniał, wysyłał i miał w kieszeni potwierdzenie ze oczekuje na egzaminy to pozwalało funkcjonować i podejmować tymczasowe prace pomocnicze w szpitalach Australi.
Niestety nadszedł następny okrutny rok .Rok 1984
W Polsce Bolkowo Kiszczakowie zamordowali księdza Popiełuszko a australijska policja 4 Grudnia aresztowała młodego Polskiego lekarza .
On 4th December 1984 he was arrested and charged with an offence under s 42 of the Act. The charge alleged:
„That Richard Opara between the 1st of July, 1984 and
4th December, 1984, at Sydney in the State of New South Wales, being a person not registered under the Medical Practitioners Act 37 of 1983 did take a title which having regard to the circumstances in which it was so taken, is capable of being understood to indicate or is calculated to lead persons to infer that he is registered as a medical practitioner under the said Act.”
Powód aresztowania –prowadzenie praktyki lekarskiej bez wymaganej rejestracji oraz wprowadzanie w błąd zarówno pacjentów jak i instytucje medyczne które przekonywał ze jest zarejestrowanym lekarzem.
Sędzia sadu Australijskiego bardzo się dziwi panu Oparze czemu daje wyraz w orzeczeniu sadu ;
Jak to możliwe pyta sędzia ze pan Opara tak dobrze wykształcony ,mający za sobą praktyki także w Australi szczególnie w prywatnych ośrodkach zdrowia nie zdał egzaminów rejestracyjnych i nigdy potem az do 4 Grudnia roku 1984 kiedy został aresztowany nie próbował nawet ich zdawać.
27 Lutego 1985 roku adwokat Ryszarda Opary składa wniosek o rejestracje Opary jako lekarza i prośbę o dopuszczenie do egzaminów rejestracyjnych podaniu podaje ze pan Ryszard Opara jest w tym czasie osoba bezrobotna .
Lekarz to piękny zawód a raczej powołanie ,status społeczny szczególnie w państwach zachodnich jest naprawdę Duzy a możliwości finansowe oraz społeczno towarzyskie robienia kariery ogromne.
Przykładem z Australi może być pan Joe Chal który studia medyczne ukończył w Australi ,zdobył wysoki poziom zawodowy oraz status społeczny, odmówił swego czasu kandydowania do parlamentu Australi a jego przyjaciel z parti startującej w wyborach został premierem Australi.
Odmówił gdyż czując sie zawsze Polakiem jedyny parlament w jakim chciałby kiedykolwiek pracować to parlament Polski.
Powrót do Polski -po tym jak został wydeportowany w stanie wojennym z paszportem w jedna stronę ,z efektem rozmów z SBecja Kiszczaka czyli dzisiaj polowa jego żołądka to plastik -realizuje obecnie.
Finanse jakie zdobył pan Joe Chal w Australi swa praca pozwoliły także założyć wspaniałą fundacje która działa w Grudziądzu i pomaga dzieciom z całej Polski.
Znajomości towarzyskie i wysoki status społeczny zaoowocowaly ostatnio tym ze udało się dzięki interwencji w kolach rządowych Australi doprowadzić do zwolnienia przedterminowego z wiezienia poprzez poręczenie osobiste pana Bogdana Goczynskiego .
Dlaczego wiec młody zdolny lekarz z Polski ,pan Ryszard Opara robi wszystko aby jego osoba była ciągana po sadach, mimo dobrego wykształcenia nie realizuje się zawodowo ,wykonuje pomocnicze prace w rożnych szpitalach i praktykach prywatnych. Dlaczego po 5 latach pobytu w Australi powiadamia urząd państwowy poprzez adwokata ze jest bezrobotny.
Czyżby nasz bohater Ryszard marzenia o zostaniu milionerem zakopał w czerwonym piasku Australi.
O tym jak bezrobotny w roku 2005 Ryszard Opara kupuje dom w Australi rok później jak znowu staje przed sadem tym razem ukarany za przekręty finansowe na giełdzie australijskiej a pieniądze jakimi obraca to nie miliony lecz miliardy dolarów ,co się stało z Elektrimem i kim sa tajemniczy sponsorzy w części drugiej.
Cześć trzecia będzie poświecona powstaniu portalu nowy ekran.pl oraz redaktorowi naczelnemu Łażącemu Łazarzowi vel Tomaszowi Parolowi.
***Załącznik na podstawie którego opracowano ten wpis w oryginale –język angielski – znajduje się poniżej.
PS.
Panie Ryszardzie Opara jakie miał pan prawo? napewno nie moralne pisać na portalu nowy ekran.pl o koniku polnym i mrówce http://ryszard.opara.nowyekran.pl/post/ ... na-na-dzis
Uwlaczyl pan godności wszystkim tym którzy dzisiaj sa biedni, nie dają sobie rady finansowo bo zydokomunistyczna banda panu podobnych cwaniaków pozbawiła ich Śródków do życia poprzez likwidacje przemysłu Polskiego. Jeżeli chce pan poprawiać bajki to może lepiej zacząć od tej która dotyczy pana.
Miroslaw Mrozewski -costerin-
kopiowanie oraz publikowanie nie wymaga zgody autora .
***
OPARA v NEW SOUTH WALES MEDICAL BOARD
JUDGMENT
THIS HONOUR: The plaintiff appeals under s 23C of the Medical
Practitioners Act, 1938 (as amended) against the determination of the
New South Wales Medical Board on the 5th June, 1985 refusing to
register him as a medical practitioner. The Medical Practitioners Act s
5 establishes the New South Wales Medical Board and empowers it to register practitioners in accordance with the provisions of the Act (s
21).
The appeal provided for by s 23C in my view, is not limited to questions of law, as counsel for the Board contended, but is a full appeal at which the parties are entitled to put before the Court evidence which was not before the Board. The present appeal is an
appeal under s 23C(i) (a). This conclusion is founded upon s 23C(3)
which provides:
„(3) With respect to an appeal made under subsection
(1) against a determination of the Board, the Supreme Court may, having regard to the merits of the case and the public welfare -
(a) dismiss the appeal; or
(b) order that the determination of the Board be
revoked and be replaced by a different determination made by the Court and specified in the order,
and may make such further orders ancillary to its dismissal of an appeal under paragraph (a) of any order made under paragraph (b), as it thinks proper.”
The reference to the „merits of the case and the public welfare” clearly places upon this Court the responsibility for a decision as to whether an applicant who has been denied registration should be entitled to practise. This conclusion is in no way inconsistent with the reference, in sub-s (2), to „a re-hearing” (Dare v. Dietrick (1979) 26 C.L.R. 19; Keppie v. Law
Society (1962) 62 A.C.T.R. 9 at 15; Clarke & Walker Pty. L.–td. v.
Secretary. Department of Industrial Relations & Anor. (C.A. (unreported)
19/12/1985). So far as the approach to the present appeal is concerned, I
adopt with respect the observation of Smith, J. in Georgoussis v. Medical
Board of Victoria (1957) V.R. 671 at 679:
„No doubt the Court must know what application was made to the Board and what the Board’s decision was, in order that the Court may perform its own function and frame its own order. And where medical questions are involved the Court, if it in fact has the Board’s opinion placed before it, will naturally attach great weight to that opinion as it will to the Board’s views on credibility if the evidence given before the Board happens to be used upon the appeal.”
Although it will be necessary later to examine closely
the provisions of the Medical Practitioners’ Act, 1938, it is appropriate here to make brief reference to the scheme of registration established by the Act in order that the significance of the evidence given, to which I am about to refer, may be understood. The Act was amended by Act No. 55
of 1981, and the amendments relevant to registration came into force on
27th January 1982.
The Act provides for two substantial categories of registration – full entitlement to registration under s 15 and limited entitlement to registration under s 16. Section 15 applies to persons graduating from the University of Sydney, University of
New South Wales, the University of Newcastle and also to persons who graduate from universities referred to in Column 1 of Schedule 1 and have qualifications as set out in Column 2. The universities specified are those in other States of the Commonwealth as well as certain universities in the United Kingdom, Ireland and New Zealand. Persons from those universities, to be qualified for registration must, in addition to the prescribed degree
have the prescribed experience, adequate knowledge of English and satisfy
the Board of good character (s 15(1)(b) and (c)), but there is no requirement that they pass any additional examination – their degree is sufficient in that regard.
Registration under s 16 is available to those who hold degrees or diplomas from Schools of Medicine not being those set out in Column 1 of Schedule 1. An applicant is entitled to registration if he:
„(c) (i) has obtained results satisfactory to the Board in the prescribed examinations; or
(ii) satisfies the Board that he should not, for the purpose of his being entitled to be so registered, be required to be so examined or should not be required to obtain those results;”
and in addition has the required domicile (unless the Board decides otherwise) (d); a knowledge of English adequate for the practise of medicine in New South Wales (e); the prescribed experience within the meaning of s 15(1)(b) (f); and good character to the satisfaction of the Board (g). In the present case it is only the requirement set out in paragraph (c) which requires consideration, as it is common ground
between the parties that the plaintiff satisfies all other requirements of the Section. The plaintiff has not passed the prescribed
examination and claims that he should not be required to be so examined or obtain satisfactory results as stipulated.
The plaintiff is a Polish citizen who arrived in Australia on
19th January 1980. He had attended Lodz Univcrsity from 1967 to 1974 when he graduated in medicine. He thereafter served for a year as an intern at Main Military Hospital, Warsaw and on 23rd September received a Certificate of Registration as a medical practitioner in Poland. He then served as a Resident Medical Officer at the same hospital, during which he spent four terms each of ten weeks duration in surgery, medicine, obstetrics and gynaecology, and anaesthetics. In June 1976 he was appointed a Registrar in Anaesthetics at the State Clinical Hospital, Warsaw. He sat for and passed a final examination in anaesthetics in June, 1979. During his training he was able to leave Poland and work in other countries as a medical practitioner. He worked as a Resident Medical Officer in anaesthetics at Malmo Hospital, Sweden in June and July 1975, and in a like position at Nacka Hospital, Sweden in June 1977. In June and July 1978 he worked as Relieving Medical Officer at Dusseldorf Hospital in Dusseldorf, West Germany. In August
1979 he left Poland and worked as Anaesthetics Registrar at Academica
Hospital, Vienna, Austria until January 1980 when he cane to Australia.
At the time he arrived in Australia, the Medical Practitioners Act, 1938 had different provisions in regard to registration from those now operating. In particular, so far as the present case is concerned, a person such as the plaintiff, who had obtained his degree in medicine in Poland and not in one of the universities referred to in the Schedule to the Act as it then stood,
was required to pass examinations – 4th, 5th and final year as prescribed by University of Sydney or University of New South Wales (s 17(1)(c) and (3)) or hold a Certificate of Registration for post graduate teaching tuition or research for three years, or a Certificate of Regional Registration (s
17(1)(d)). Provision was made for a graduate from a School of Medicine outside of New South Wales to be relieved of any of the requirements of sub-s(1) of s
17 if the Board was of the opinion „that such person has such special qualifications and has had such special experience in the practise of medicine or surgery or of any branch of medicine or surgery as would justify waiving compliance with the requirements of sub-s(1) of this section and decides that such requirements be waived in relation to such person” (s 17(2)). A further provision, which would seem to have much the same effect, was to be found in sub-s 2A(c), namely that a person who had obtained a degree or diploma in a country outside New South Wales might be relieved by the Board of the obligation to attend the courses and pass the examinations referred to in (c)(3) of sub-s(1) if „the Board is of the opinion that such person by virtue of his qualifications and experience in the practise of medicine or surgery or any branch of medicine or surgery should not be required to attend the courses or pass the examinations”.
Section 21 of the Act as it then stood provided that the Board might, at the request of an institution or organisation interested in post-graduate
teaching, grant to any person a Certificate of Registration for the purpose of teaching, or receiving tuition or engaging in research for a period of one
year
When the plaintiff arrived in Australia he first worked as a medical observer at Sydney Hospital where his duties were essentially
those of Resident Medical Officer, involving work in Casualty
and in the Intensive Care Ward, and then having been certified under s
21 to undertake post-graduate tuition at The Broken Hill and District Hospital, he carried on as a Resident Medical Officer there from 14th July 1980 until 12th January 1981. In January 1981, he commenced post- graduate tuition pursuant to s 21 at The Parramatta Hospital, an undertaking being given by the Assistant Director of Medical Services at that hospital that his services would only be used in accordance with the conditions required under s 21 of the Act, i.e; post-graduate
tuition. It appears from the evidence however, that the plaintiff carried on the normal duties of a Resident Medical Officer and was involved in
virtually all fields of medicine whilst at Parramatta Hospital. The evidence shows that he was rostered as the Senior Resident Medical officer on many occasions and that his responsibility included admissions through Casualty and acting as Resident Medical Officer in the Orthopaedic, Medical and Surgical Departments. He worked under the supervision of a number of specialists in various fields of medicine and I shall refer a little later
to their views as to his competence. In these proceedings great reliance has been placed upon the recommendations and opinions of these doctors.
In January 1981, he attended a course in Obstetrics and Gynaecology and in August acted as observer at the Women’s Hospital, Crown Street. During this time, as I have said, he was registered under s 21 of the Act, and in order to receive full registration he was required, as earlier mentioned, to pass an examination. He sat for this examination, known as the Australian Medical Examining Council
examination, (A.M.E.C.) in September 1981, but he did not pass. (I mention here, that this examination does not appear to accord with the examination stipulated in s 17(c)(iii) of the Act as it stood at that time, but nothing turns on that so far as the present appeal is concerned.) The A.M.E.C. examinations became the „prescribed examinations” for the purpose of s
16(c) of the Act in its present form from the 29th January, 1981. (Medical Practitioners Regulations, 1981-Reg. 14.) This examination consists of three sections, one a test in English the second a test in the whole spectrum of medicine – medicine, paediatrics,psychiatry, surgery and obstetrics and gynaecology, and, if these papers are passed, a test designed to assess the applicant’s clinical knowledge and ability. The examinations in medicine and English are framed as multiple choice examinations, that is, a series of propositions is stated, only one of which can be correct and the student is required to indicate which is. The
level of the knowledge required to pass the medicine examination is equated
as far as possible to that level of knowledge expected of
a student at his final examinations at a university in this country. Doctor Amos the President of the defendant Board, who gave evidence before me described the purpose of the examination in his affidavit in this way:
„It is designed to satisfy the examiners that the candidate has attained the same standard as a Graduate of an Australian medical School and is competent to practise as a medical practitioner in Australia „
The evidence shows that it is searching test yet of necessity, of course, it can still only deal with a fraction of the whole
content of the various subject matters which it encompasses. There are in all 150 questions in the paper. Between 1978 and 1985, 845 candidates sat for the examination, i.e.; about 100 foreign doctors each year – 543 passed.
The plaintiff passed the examination in English but in
the general medicine examination he received a mark of 76 out of 150, the pass being 70 per cent, and this placed him in the lower 13 per cent percentile of candidates. The following sets out the marks scored by the
103 candidates who sat for the examination:
55 scored 105 or better,
24 scored 90 – 104
11 scored 80 -89
5 scored 70 – 79
8 scored less than 70
The plaintiff’s examination paper, with the marks given, was produced to the Court, and against the subject „English” is placed the word „Weak (Pass)” and the following marks are shown as having been allotted to the sections of the examination testing general medical knowledge; „Medicine
39, surgery 26,obstetrics and gynaecology 11 Total 76. Fail”. The highest
mark gained by any student was 136, and the lowest 51. The plaintiff’s explanation of his failure was that he was not prepared for the multiple choice examination. (It appears that if he had made enquiries about
the nature of the examination he would have been given fairly detailed and helpful information.)
By letter dated 22nd October 1981, the plaintiff applied to the Board to have the medical qualifications given to him in Poland recognised, and seeking to be registered as a medical practitioner without conditions. In support of that application he provided a curriculum vitae together with supporting
testimonials of medical practitioners with whom he had worked at Parramatta Hospital. I set out now the substance of their opinions of the plaintiff. „I regard Dr Opara as better informed than most foreign
medical graduates who were registered prior to changes in the Act … It
is my considered opinion that he is worthy of full registration and if this is not possible that special arrangements in regard to continued employment in a hospital be made so that he might have a better chance in the examination” (Dr Cable, medical Superintendent). „Dr Opara is a man of outstanding character … He is dedicated to the practise of medicine … and is an untiring worker. His clinical judgment is excellent.” (Dr Coren, Visiting Oral Surgeon.) „I am very happy to
support him in any application he may make for registration, and for any
employment he may seek” (Dr Johnson, Clinical Surgical Superintendent and Staff specialist Surgeon).
„… his clinical judgments were mature and sound… I have no hesitation in recommending him as a fully qualified and registered colleague” (Dr Szabo Visiting Surgeon). “I feel he would make a very real contribution to medical practise in this country, and would strongly support his application for registration”. (Dr P.J. McGrath – I should mention that Dr McGrath gave evidence before me and stated that he did not consider it unreasonable that Dr Opara should be asked to pass the examination. ) „He is quite a capable physician with an adequate knowledge of medicine and I would support his claim for full medical registration with the
New South Wales Medical Board.” (Dr Despas Visiting Thoracic
Physician) „I would consider him to be sufficiently trained for full registration in New mouth Wales” (Dr Lorentz, Consultant Neurologist)
„He has assisted me in routine orthopaedic surgical procedures and in that regard my comments are entirely favourable”. (Dr Collins Greaves, Consultant Orthopaedic Surgeon) „I have no hesitation in recommending him for permanent registration in this country and for any position in medicine for which he might apply”. (Dr Waugh, Consultant Physician) „From my experience of associating with graduates from overseas, I would say that Dr Opara is certainly superior to the great majority of them, both in terms of his personality, his aptitude, his knowledge of the English language and his knowledge of medicine”. (Dr Skyring, Visiting Physician) „I am happy to support him in his application for registration with the Board of New south Wales”. (Dr Maher, Visiting Urologist) „Dr Opara impressed me from the start not only with his above average medical ability but also with his rapid and accurate assessment of a situation”. (Dr Older, Director of Intensive Care). I would mention here that of this group of practitioners, Drs Johnson, Lorentz, McGrath, Waugh and Coren also gave evidence on his behalf before the Enquiry under s 19 of the Act held on 27th July, 1982 to which I will later refer. Dr Craig also supported him. These same gentlemen (and also Dr Gooley and Dr Szabo) came before the Court and gave evidence substantially to the effect of the opinions they had expressed before the Board.
As amendments to the Act in regard to registration were to become operative on 27th January, 1982, the plaintiff’s application of
22nd October, 1981 can be regarded as having been overtaken by events and in fact the plaintiff never did receive any acknowledgement of it, although it was discussed between him and the Secretary of the Board. His evidence is that the Secretary at the time, Mrs Robertson, gave him
to understand that when the amendments to the Medical Practitioners Act, 198 came into force in January he would be favourably considered for registration without the need to pass the examination.
As Parramatta Hospital was destined to close at the end
of 1981, the plaintiff sought a transfer of his registration under s 21 to Westmead Hospital and this was granted although he did not go there. To complete the picture, it can be said here that after leaving Parramatta Hospital in January 1982, the plaintiff remained unregistered and did not work until he was registered under s 21 for post-graduate tuition in
Prince of Wales Hospital, and he worked there and at Bankstown hospital from August 1982 until late January 1983 when he entered private practice. he remained in private practice believing he was registered so to do,
until the end of 1984.
Let me return to events in January, 1982. There then occurred the first of a number of events which ultimately led both parties into a state of confusion. The evidence shows that on 15th January 1982, the Secretary of the Board advised the plaintiff by letter that his Certificate of Registration pursuant to s 21 would cease to have effect on 27 January 1982 when amendments to the Act were to take effect. He
was advised that it would be necessary for him to apply for registration
under the provisions of the newly amended s 16 and his registration pursuant to s 21 was extended to 27th January 1982. This letter was sent to the plaintiff at an address in Hunters Hill which was not the plaintiff’s address and of which the plaintiff had never heard,
and he never received it. The explanation given by the then Secretary, Mrs Robertson was that the plaintiff’s address was not known and the letter was sent to the address of Dr Maher who had supplied the plaintiff with a reference supporting his application for registration. It is also to be mentioned that it appears from the Minutes that the actual Resolution of the Board made at that time was that the plaintiff should have s 21 registration for post-graduate tuition for the period of twelve months from 11th January 1982, but this information was never communicated to him. On 22nd January the plaintiff made application on the form prescribed by the Board for unqualified registration under s
16 of the Act. The application was accompanied by letters confirming
his qualification as a general practitioner in Poland. The amendments to the Act became effective 27th January 1982 as I have said. On 3rd March, the Board considered this application and resolved that it be declined, and the plaintiff was advised of this by letter on 8th March. The letter in part reads „I have to advise that the Board declined your application on the basis that your qualifications did not fulfil the requirements of the Medical Practitioners Act. It was also considered that your qualifications and experience were not of a standard that would entitle the Board to waive the prescribed examination
requirements and therefore allow them to grant you registration under s
21(3) to practise in a limited field of medicine”. The letter then
went on to state that the passing of the examination would be necessary in order to obtain registration. There then followed correspondence between the plaintiff’s solicitors Messrs Dawson Waldron and the Board, which stressed (inter a1ia) that the plaintiff whilst at Parramatta
Hospital had treated some 600 patients without being under supervision, and it is sufficient to say that in the result the Board agreed to receive further material to be put forward by the plaintiff in regard to his registration. On 2nd June 1982, the Board considered in detail the position of persons who had been registered pursuant to s 21 prior to the amendments of the Act, and it approved certain guidelines. The minutes of that date show the following:
„Registration of Previous Section 21 Certificate Holders
1. Before the Medical Practitioners Act was amended
in 1981, registration was possible under Section 21. The Section has now been deleted. This Section allowed
a hospital to apply to the Board for registration for a doctor for purposes of post graduate teaching, training or research. In late 1980, the Board was faced with a large number of applications for new, and for renewal of,
Section 21 Certificates. When this was investigated, it
became clear that a number of hospitals were using Section
21 Certificates to obtain registration for doctors not otherwise entitled to registration. It also became clear these doctors were being used as resident medical officers as work force to help run the hospitals, and that they
were receiving a very variable amount of post graduate
teaching..
2. The Board then interviewed all doctors holding
Section 21 Certificates and either -
1 Granted some full registration.
2. Renewed the Section 21 Certificate if -
(a) the doctors were receiving adequate post graduate tuition;
(b) were working under supervision so that the interests of the safety of the public were protected.
3. Rescinded the Section 21 Certificates if -
(a) post graduate tuition was inadequate; (b)
supervision was inadequate;
(c) reports revealed the doctors to be lacking in competence.
3. When the Act was amended in 1981, those doctors
who hold valid Section 21 Certificates were granted limited
registration under Section 16 until their situation could
be reviewed. (I have already said that Dr Opara was granted registration to 11th January 1983 by Resolution of the
Board on 27th January 1982 but this was not communicated to him.)
4. So that consistent decisions could be made affecting the future registration of doctors who had held Section 21
Certificates, the Board adopted the following guidelines:
A. No-one can be registered who has failed the
A.M.E.C. examination three times.
B. No-one can be granted limited registration who has not previously worked in New South Wales unless they are genuine post-graduate teachers or students or worked solely in research.
C. Previous Section 21 Certificate holders
(i) may be granted limited registration to work in junior hospital posts under supervision in hospitals approved by the Board.
(ii) this registration be limited in time for 2 years maximum to permit them time to gain A.M.E.C.
(iii) it be emphasised to the successful applicant and the employing hospital that this registration is for a transitional period and will cease on 30 June 1984.
Dołączył: 18 Gru 2007 Posty: 9351
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 06:01, 08 Gru '11
Temat postu:
Re: Wystąpienie dr Ryszarda Opary (07.12.11)
by Jerzy Ulicki-Rek » 07 Dec 2011 11:21 pm
D. Application for limited registration under Section 16 to prepare for A.M.E.C. will be declined to those who have not previously held a Section 21 Certificate.
E. Application for conditional registration to obtain internship experience to be able to
sit A.M.E.C. will be declined. This rule will also strictly apply to Australian citizens graduating from overseas universities not on Schedule One.
It was resolved that the Board approve in the terms
of the above guidelines the registration of the following previous Section 21 Certificate holders.”
The effect of the above may be stated to be that those registered under s 21 of the Act before its amendment in 1981 were given limited registration
until 30th June, 1984. At the same meeting the plaintiff was granted
registration to work in a hospital to 30th June, 1984 and was advised of
this by letter of 8th June. This registration was registration under s 16(2)
and s 21 of the amended Act – that is to say the plaintiff had not passed the A.M.E.C. examination but the Board decided that it would give him registration notwithstanding, but conditional registration only.
The letter of 8th June 1982 resulted in a protest from the plaintiff’s solicitors and in the result an enquiry under s 19 of the Act was held on
27th July 1992. The plaintiff was represented by counsel and gave
evidence. He called witnesses to support his claim for registration namely, Dr Johnson, Dr Lorentz, Dr Coren, Dr Craig and Dr McGrath all of whom had supervised him in Parramatta Hospital as I have earlier stated. (The Board also had the references supplied by the other doctors to whom I have previously referred). Each of them, except Dr Coren and Dr Craig whose affidavits were read, has given evidence before me and that evidence is impressive as to the plaintiff’s competence at Parramatta Hospital in 1981. In addition, three other specialists under whom he worked at Parramatta Hospital Dr Older, neurologist, Dr Szabo, general surgeon, and Dr Waugh, Physician, came before me to add to the list of those who considered that the plaintiff was entitled to full registration.
On 1st September, 1982 the Board gave its decision and the
plaintiff and his solicitor were present at the time. The decision is set out in the Minutes of the Board of 1st September (Annexure P to the affidavit of S.J. Gardner, Secretary of the Board). The decision of the Board was that the plaintiff be as already granted and under the
conditions already imposed by the Board, i.e. as an intern in a hospital until 30th June 1984. In its decision the Board stated as follows:
„Full registration under Section 16 as distinct from registration with restriction to practise along the lines already authorised by the Board devolves on two requirements.
1. Whether he is able to pass the prescribed examination.
2. Whether the Board can be persuaded that he should not be required to pass the examination.
3. In considering these requirements due weight must be given to the fact that he has already sat for the examination once and failed.
One of the purposes of the changes in the Medical Practitioners Act effected by the Medical Practitioners (Amendment) Act 1981 was to rectify the pre-existing disparity in the requirements for registration for graduates from Australian Medical Schools and those from Overseas University Medical Schools. It was considered that the Medical Schools from Great Britain, Ireland and New Zealand had Courses and examination requirements of similar standards to those required by Australian University Medical Schools.
Medical Schools from other countries were of a standard unknown to Australian Medical Board and Councils. The decision of Government was that applicants for registration from Overseas Medical schools, not being on Schedule One of the Medical Practitioners Act, should be required to sit for an examination. This avoided any discrimination between other Medical
Schools and countries in which Courses were held and from, which applicants
graduated.
The deciding requirement was the standard and capacity of the individual and not that of the school of origin.
Section 16(c)(ii) was incorporated in the Act to provide for registration without examination of doctors of renown and accomplishment who were undoubtedly in the Board’s opinion, of such standing that they should not be required to sit for the examination. These included for the most part,
visiting professors, particularly those in post-graduate teaching,
doctors of outstanding attainments coming to Australia under the exchange programmes of some of the larger hospitals, guest professors and the
like. Dr Opara did not have attainments of this nature and calibre.
Another reason for Section 16(c)(ii) was that it could be used by the Board to grant registration to practise (without passing the prescribed examination) under conditions limited in duration and in conditions relating to practising medicine (Section 21(3) where the Board felt after conducting the inquiry, this could be compatible with public safety. The Medical Board has already exercised its discretion under the Act in Dr Opara’s favour to this extent.
The decision of the Board is that Dr. Opara be granted registration to practise medicine in New South Wales only as already granted and under the conditions already imposed by the Board. His application for full registration is not approved by the Board.”
It will be seen that the Board decided that the examination would only be waived in the case of eminent persons as set out there and cases of limited registration such as Dr Opara’s case. In his affidavit sworn on 14 March
1986, Dr Amos put it this way „In my experience the discretion referred to
in s 16(c)(ii) of the Medical Practitioners Act is rarely exercised and then only in cases where the applicant is an outstanding and pre-eminent medical practitioner or seeking to gain post graduate experience in Australia, after which the applicant undertakes to return to his own country”. In his evidence, (p 207) Dr Amos also referred to the case of registration of specialists of undoubted high standard for specialist practise in a particular area or hospital. There were those three categories of persons just mentioned which according to the evidence would be relieved of the examination referred to in s 16. I should mention that the Board at the enquiry comprised:
Dr Tomlinson – President of the Board and a
distinguished surgeon
Professor Rafael – Professor of Psychiatry at Newcastle
Dr Peter Grieve – Secretary-General of the Royal Australian College of General Practitioners and a general practitioner of high repute.
Dr Hinde – Specialist Obstetrician at Royal Prince Alfred
Hospital.
Dr Booth – Specialist Radiologist
Dr D. Cohen – Cardiothoracic surgeon
Dr M. Benanzio – Specialist orthopaedix surgeon
The position thus arrived at was that the Board, comprising practitioners from many fields of medicine, after a full enquiry and, notwithstanding the evidence called by the plaintiff, was not disposed to exercise its discretion to relieve him of the requirement of passing the prescribed examination in order to obtain full registration. Although the plaintiff was present when the decision was given and was aware of it, the written notification to him of the Board’s decision contained in a letter dated 1st September 1982 was never received by him, because it was, again, posted to the address 10 Wybalena Road, Hunters Hill. The evidence shows, as I have said, that this address was the address of one of the practitioners Dr Maher, whose reference had been used by the plaintiff when he first applied for full registration. That letter attached a certificate certifying that the plaintiff was entitled to practise in a hospital in an appointment granted by the Intern Placement Committee until 30 June 1984. The fact that the plaintiff never did see that Certificate and had only seen the Certificate granted in respect of his post-graduate tuition at Broken Hill District Hospital – this in no way resembled „the Authority to Practise” to which I am about to refer – has some bearing upon the events which happened subsequently. In September, 1982, the plaintiff received a form under the heating „New South Wales Medical Board Authority to Practise as a Registered Practitioner until 30th September 1983″. The bottom portion of the document and the back of it requested certain information to be filled in for statistical purposes in regard to the plaintiff’s work and its nature. It required the payment of a fee of $70 „for the retention of your name on the register” by 30 September 1982 and stated „if you fail to pay the retention fee by that date your name will be removed from the Register”.
The plaintiff immediately paid the required $70. The top half of the document showing the imprint of the cash register and containing the information just mentioned was handed back to the plaintiff. The
„Authority to practise” was in fact intended to be but a receipt for the
annual registration fee, which must be paid by all registered medical
practitioners (s 24) and no explanation has been offered as to why the
Board gave the receipt the high-sounding title which it did. The evidence is clear that the plaintiff resigned from the Prince of Wales Hospital at the end of January and entered practice as a general practitioner in February/March, 1983 firstly, as an employee of Australia Wide Locum Service, then later as an employee of Western Medical Services Pty Ltd who conducted a radio service practice, and ultimately as an employee of Metropolitan Medical Services. A little later he went into private practice with a Dr Balin at 107 Pitt Street, Sydney at the same time however, working a number of days for Metropolitan Medical Services. He and Dr Balin expended about $15,000 in setting up their practice.
Altogether he was engaged in practice from February/March 1983 to December
1984. During the period he was in general practice the treatment which he says was afforded by him to his patients covered:- gynaecc1ocal and obstetrics; paedeatrics diagnosis and treatment; minor cosmetic; orthopaedic and general surgery; cardiology and psychology diagnosis and assessment, general diagnosis referring to specialists where appropriate and appropriate medical prescribing.
In the year 1983, the plaintiff had received another „Authority to Practise” and again paid the required fee. In September, 1984 he received a document headed ‘New South Wales Medical Board – Renewal of Registration as a Registered Medical Practitioner until 30th September, 1985″. Again he paid the registration fee and was handed back the renewal with the imprint of the cash register on it.
The evidence of the plaintiff is that whilst in general practice he acted as locum for a number of general practitioners during their absence on holidays or for other purposes, and that he treated their patients and that he received no complaints. He says he was offered a partnership by two of the medical practitioners. His evidence is that with Western Medical Services Pty Ltd he attended patients of the service each day and an affidavit by Mrs Draper the manageress of the Company shows a daily attendance on patients averaging about 10-12 per day. Mrs Draper said no complaints were made.
His employment with Metropolitan Medical Services has been the subject of not only his own evidence, but evidence given by Dr Gooley who was the senior medical practitioner in the practice „conducted” by that Company, and in charge of the Doctors employed by it. Dr Gooley explained that the plaintiff was in the practice for something in excess of 12 months, that he worked a full time week and that he, Dr Gooley, was associated with him for about 16 hours each week.
The practice was one in which about 25 per cent of the cases were emergency cases. Dr Gooley spoke highly of the plaintiff’s abilities. In his affidavit filed in the proceedings , he believed that the „Authority to Practise” authorised him to go into general practice. His claim is that on receipt of the „Authority to Practise” he thought that the Board, having refused him full registration in July 1982, had changed its mind and decided, to grant him registration. In considering this claim it is important to bear in mind that the plaintiff himself had never been personally involved in any of the previous registrations ostensibly for postgraduate tuition (the evidence strongly suggests that these were merely a convenient means of providing medical officers for hospitals) and that the statement on the form itself „Authority to Practise” was understood by him to mean what it said. The „Authority” did not indicate that the registration was in any way conditional. The plaintiff had never previously been asked to pay a fee for any Certificate or Registration, as I have said. The undoubted fact however, is that he openly practised as a general practitioner for a period of approximately two years until the end
of 1984.
The question whether the plaintiff bona fide believed that he was fully registered as a medical practitioner or whether he merely took advantage of the words „Authority to Practise” to put forward a claim that he took that view, has teen hotly debated before me, but having considered
all the evidence in the case, I am of the opinion that the plaintiff has established, on the probabilities, that he did bona fide believe that he was entitled to go into private practice. It may well be that there was an over-willingness on his part to treat the document as entitling him to go into private practice, but, the evidence as to his character, and the fact that the „Authority to Practise” was used, he said „At all times he displayed general care, skill and expertise equal to or about that
displayed by the average Australian graduate”. In his evidence he said that whilst the plaintiff worked in the practice there were six to ten other medical practitioners3
In tests (English knowledge and medical knowledge). I shall refer again later to Dr Gooley’s evidence. It has another significance in the case in that the „Authority to Practise” which the plaintiff had obtained first in
1982 and then again in 1983, was the document from which Dr Gooley
satisfied himself that the plaintiff was a registered medical practitioner entitled to be in general practice. I mention here that there is also evidence that the Commonwealth Department of Health at relevant times regarded the „Authority to Practise” as evidence of full registration for the purposes of the Medica1 Health Scheme (Ex N). The plaintiff said in his evidence that Australia Wide Locum Service treated the Authority to Practise as evidence of his being fully registered.
The plaintiff in these proceedings and also before the Board, and subsequently in the Local Court in criminal proceedings which were taken against him in 1985, persistently maintained that as Dr Gooley and others said, to authenticate his right to practice, and the fact that he acted quite openly are all consistent with him believing that he was registered unconditionally. He impressed me as a truthful man.
The Board however came to know that he was in private practice and in February 1984, two inspectors interviewed him. The evidence is that he was told that he should not be practising but he maintained that he was entitled to. He was requested to appear before the Education and Credentials Committee, which he did on 6th June, 1984. A matter involving him in forbidden advertising was quickly resolved and the evidence is that he was told he should cease practising. Once again, he insisted that he was registered and, that he was entitled to practise. According to his evidence, he was told that he would be advised of his position in writing. There is evidence that at that meeting he was shown
by either Mr Gardner or Dr Amos the letter of 1st September, 1982, addressed to the address 10 Wybalena Road, Hunters Hill, which quite clearly stated that he was only registered to 30th June 1984, but he denied this. His evidence also is that on that occasion he got the impression that Dr Amos would in fact be recommending that the Board grant him full registration and there is some support for this in the Minutes of that date, which show that the Board resolved that the Crown Solicitor be contacted for legal advice as to whether the Board could be „on shaky legal ground” in regard to the „Authority to Practise” which had been issued to him and upon which he was placing so much reliance. There is a, strong contest between the parties as to the proper interpretation to be placed upon what happened at that meeting and whether in fact the plaintiff, knowing that he did not have full registration, nonetheless thereafter wilfully persisted in carrying on his practise until December 1984.
Once again, having carefully considered the evidence of Mr Gardner, Dr Amos and Mrs Hewitt, and the evidence of the plaintiff. I am prepared to accept the plaintiff’s claim that he got the impression that Dr Amos was likely to be favourable towards his claim to be entitled to be registered and to remain in practice, and that he, the plaintiff, considered he was registered.
The evidence is that on 8th June, a letter addressed to him at 183
Macquarie Street, Sydney was sent by the Board advising that if he ceased practise immediately and provided the Board with a written apology, no action would be taken. The plaintiff never had an address at 183 Macquarie Street, Sydney and again the most likely explanation of this address is that the Board not having the plaintiff’s address sent it to the address: of a doctor who had given evidence for him at the enquiry in July 1982.
The next relevant event in 1984 was the posting to the plaintiff in September of the „Renewal of Registration as a Registered Medical Practitioner until 3O/9/85” previously referred to, with an accompanying request to pay the fee of $70 – which the plaintiff did. Shortly before, an employee of the Health Department, Miss Wallace, at the request of the Board, had made an appointment with the plaintiff and consulted him
professionally. On the morning of 29th November 1984, the plaintiff received a letter from the Board advising him that his registration had lapsed on
30th June, 1984 and stating „It is noted you were forwarded a roll fee
notice which stated you were registered with the Medical Board until 30th September 1984. This was an oversight and in any case was not in accordance with the requirements laid down by the Board for your registration”. The reference to the „roll fee notice” was intended to be a reference to the „Renewal of Registration”, earlier referred to. On the same morning, Miss Wallace again attended the plaintiff’s premises and consulted with him. Shortly afterwards, two of the Board’s inspectors arrived and a conversation took place with the plaintiff. The plaintiff was again told that he should not be practising and he stated that he had consulted his solicitor and he was going to continue to practise. On 4th December 1984 he was arrested and charged with an offence under s 42 of the Act. The charge alleged:
„That Richard Opara between the 1st of July, 1984 and
4th December, 1984, at Sydney in the State of New South Wales, being a person not registered under the Medical Practitioners Act 37 of 1983 did take a title which having regard to the circumstances in which it was so taken, is capable of being understood to indicate or is calculated to lead persons to infer that he is registered as a medical practitioner under the said Act.”
The plaintiff himself gave evidence and on 28th May, 1985 the Magistrate dismissed the charge. In January of 1985, there was correspondence between the plaintiff’s solicitors and the Medical Board and in the result on 7th February, 1985 the plaintiff, through his solicitors, made application for registration. The letter pointed out that the plaintiff was impecunious and presently unemployed. A reply of 25th March stated that the Board had already held an enquiry under s 19, and it was not prepared to move from its previous decision. The letter stated that if the plaintiff passed the A.M.E.C. examinations the Board would be prepared to consider his registration. The Board plainly was continuing to implement the policy and apply the criteria for registration under s
16 expressed in its judgment of 1st September 1982 following the enquiry
on 27th July 1982. On 30th May, 1985 the plaintiff lodged an application for registration on the form prescribed by the Board, and the Board on
5th June declined the application. The plaintiff,
was advised by letter of 19th June, 1985 of the decision. That letter concluded „To be eligible for registration, the Board advises as it has done previously, that you first pass the A.M.E.C. examinations”. It is against this refusal that the plaintiff now appeals.
The plaintiff, I mention, has remained unregistered but he has taken a position as an administrator in a private hospital.
Before proceeding further, it is convenient to summarise the effect of the evidence insofar as it relates to the plaintiff’s competence as a medical practitioner.
The plaintiff, having graduated from Lodz University, in Poland, served as a medical officer for the required period and received his certificate of registration as medical practitioner a year later. He then served as a resident medical officer and Registrar in Anaesthetics in Warsaw Hospital; he was accepted as a resident in Malmo, Sweden, and Dusseldorf, Germany. After that he worked as an anaesthetic registrar in Vienna, Austria. It can be said that the medical qualifications of these last mentioned countries are generally accepted here as being of a high standard so far as knowledge and performance are concerned. The plaintiff, from the time of his arrival in Australia in 1980, has had considerable „post-graduate tuition”, but more particularly experience in all fields of medicine in his position as resident medical officer in the hospitals to which I have referred. He has undoubtedly impressed the specialists who have supervised him; and it is no doubt unusual that he should have been able to produce such impressive references in respect of his competence and manner as a doctor, and his good character.(I leave out of account at the moment the fact that he has been in practice as a medical practitioner in private practice from early 1983 until December 1984) On the other side of the coin, he failed badly in the A.M.E.C. examination in 1981 and has never sought to sit again for that examination.
Before me the plaintiff’s case has been urged upon the footing that the evidence as to the plaintiff’s competence as a medical practitioner is of sufficient cogency to justify a conclusion that the Board, in the exercise of its discretion, should have dispensed with the requirement of the plaintiff passing the prescribed examination. It is claimed that the Board has erred in taking the view that it can waive the requirement of the examination only in very special cases, such as those referred to in its decision of 1st September, 1982 and by Dr Amos in his evidence which I have earlier set out.
The point that counsel for the plaintiff makes is that competence and fitness to practise may be demonstrated by evidence of actual performance by the candidate for registration, and that the opinion of experienced practitioners under or with whom he works must be given great weight. The discretion given by s 16(c)(ii) to dispense with the examination is not, it is claimed, limited to cases where the candidate has outstanding qualifications, (for example, degrees, fellowships, high repute or standing in some particular department of medicine), but is available in any circumstances where the evidence put before the Board demonstrates fitness – i.e. possession of the required degree or diploma, and of the required level of knowledge, and of experience, and good character – to be registered. The Board, it is submitted, therefore erred in failing to consider whether, on the evidence placed before it at the enquiry on 27th July, 1982, the plaintiff was in fact shown to be fit to be registered, notwithstanding that he did not fall into any of the categories for exemption from passing the examination which the Board had established. The Court therefore, it is said, should intervene and consider the matter afresh, and hold that the plaintiff was entitled to registration at that time, and more so now, (for reasons I shall outline later) after he has spent two years in general practice.
In order to assess the significance of that submission, it is necessary to understand what it is that the Board should be satisfied of before it waives
compliance with the requirement of examination, and, of course, the same considerations apply to the Court in the appeal. Section 23C(3) in requiring the Court to have regard to „the merits of the case and the public welfare” is, by implication, stating the obligation which has been cast on the Board in regard to registration of medical practitioners. Section 16(c) has the consequence that unless the Board dispenses with the requirement of passing the examination referred to in (c)(i) registration cannot be granted until the examination is passed. The Board, is by the paragraph (c)(ii) given the power to dispense with compliance with (c)(i) but there is no express statement of the circumstances necessary to be shown to „satisfy” the Board that the examination pass is not required, so
the ambit within which the power may be exercised, must be ascertained from an examination of the terms of the Act. This is but another way of saying that the Board – and the Court – is given a discretion to waive the examination, and that the extent of that discretion and the factors
relevant to the exercise of that discretion are to be determined by reference to the purpose and provisions of the Act. The principle to be applied in determining the ambit of a discretion was stated by Dixon, C.J. in Klein v. Domus Pty Ltd (1963) 109 C.L.R. 467 at 473:
„This Court has in many and diverse connexions dealt with discretions which are given by legislation to bodies, sometimes judicial, sometimes administrative,
without defining the grounds on which the discretion is to
be exercised and in a sense this is one such case. We have invariably said that wherever the legislature has given a discretion of that kind you must look at the scope and purpose of the provision and at what is its real object. If it appears that the dominating, actuating reason for the decision is outside the scope of the purpose of the enactment, that vitiates the supposed exercise of the discretion. But within that very general statement of the purpose of the enactment, the real object of the legislature in such cases is to leave scope for the judicial or other officer who is investigating the facts and considering the general purpose of the enactment to give effect to his view of the justice of the case.”
The factors relevant to the determination of the ambit of a discretion conferred on an administrative body and the role of the Court in reviewing the exercise of such a discretion was dealt with at length and
quite recently by Mason, J in Minister for Aboriginal Affairs and Anor v. Peko-Wallsend Limited and Ors, High Court 31 July 1986 not yet reported;
at pages 12 to 16 of his judgment. At page 13 he said:
„What factors a decision-maker is bound to consider in making the decision is determined by construction of the
states the considerations to be taken into account, it will often be necessary for the court to decide whether those enumerated factors are exhaustive or merely inclusive. If the relevant factors – and in this context I use this expression to refer to the factors which the decision-maker is bound to consider – are not expressly stated, they must be determined by implication from the subject matter, scope and purpose of the Act. In the context of judicial review
on the ground of taking into account irrelevant considerations, this Court has held that, where a statute confers a discretion which in its terms is unconfined, the factors that may be taken into account in the exercise of the discretion are similarly unconfined, except in so far as there may be found in the subject matter, scope and purpose of the statute some implied limitation on the factors to which the decision-maker may legitimately have regard (see Reg. v. Australian Broadcasting Tribunal; Ex parte 2HD Pty Ltd (1970) 144 C.L.R. 45, at r.p.49-50,
adopting the earlier formulations of Dixon, J. in Swan Hill
Corporation v. Bradbury (1937) 56 C.L.R. 746, at pp.757-
758, and Water Conservation and Irrigation Commission (N.S.W.) v. Browning (1947) 74 C.L.R. 492, at p.505). By analogy, where the ground of review is that a relevant consideration has not been taken into account and the discretion is unconfined by the terms of the statute, the Court will not find that the decision-maker is bound to
take a particular matter into account unless an implication
that he is bound to do so is to be found in the subject matter, scope and purpose of the Act.”
Section 16(c)(ii) makes plain that an applicant for registration bears the onus of satisfying the Board that the examination, or a pass therein, should be dispensed with.
On its face, it is a matter to be taken into account that the Board is given a discretion not only to waive the requirement of sitting for the examination but also the requirement of obtaining „results satisfactory to the Board” in the examination stipulated in (c)(i) for this would, in any given case, empower the Board both to overlook an applicant’s poor performance in the A.M.E.C.
examination and relieve him of the necessity of sitting for the
examination again. No positive restriction upon the Board’s power to waive compliance with the requirement in (c) (i) appears and this may be compared with the Act, before the 1981 amendment where the discretion to dispense with the examination was to be found in
s 17(2)(b) and s 17(2)(c) to which I earlier referred. The discretion under s 17(2)(c) appears to have been less limited than that under s
17(2)(b), which related to „special qualifications” and „special experience”.
present form, one can readily agree with the observations of the Minister on the second reacting of the amendment bill to the effect that under the Act as it stood there was „numerous complex and in some cases outdated modes of registration.. (ExK). The Act in its present form has considerably simplified registration by providing for two clear-cut categories of applicants for registration – those who come under s 15 and who have the prescribed qualifications from specified local and overseas universities, the prescribed experience and are of
good character. All other candidates for registration fall within s 16. There is a requirement under that section that the applicant be the holder of a degree or diploma from another university or school of medicine, but that is not sufficient of itself. The applicant must either pass the prescribed examination or satisfy the Board that he should not be required to sit for the examination or to pass it. As
with applicants under s 15, the candidate under s 16 must have the prescribed experience and also be of good character.
Pausing at this point, it becomes apparent immediately that the applicant under s 15 must, in order to gain registration, pass the examinations held in the university which he attends; and the underlying assumption made by the Act is that those examinations are of a nature and standard sufficient to equip the applicant with a knowledge of medicine which is adequate, with practical experience, to fit him for general practice. No such assumption is made in the case
of universities attended by applicants for registration under s 16, and this explains the requirement in (c)(i) that the candidate shall pass the prescribed examination. Professor Blacket, Chairman of the Examination Committee of the Australian Medical Council and chief examiner made the observation ( p 169) that „the standard of the medical education in the Iron Curtain countries is not that which one expects to find in the English speaking world. In Poland it happens to be better than many of the others but it is still way behind on performance figures with say, the United States, the Republic of South Africa or Canada”. For any examination to achieve consistency with the standard of knowledge required of the s 15 candidate, the examination necessarily needs to be directed to the level of medical knowledge which the successful s 15 applicant is presumed to have gained in his course through university, and that level is objectively demonstrated by the examinations for which he is required to sit.
argument that the A.M.E.C. examination is pitched to the level of what
is assumed to be the level of knowledge of the graduate at the end of his course in a local or scheduled University. The A.M.E.C. examination thus seeks to achieve what is achieved by examination in the s 15 cases that
is the same standard for all candidates, and a minimum level of „core
knowledge” (Professor Blacket) for all candidates. The elements of Uniformity of test and standard of knowledge have their significance both in protecting the public against doctors lacking adequate knowledge, and in avoiding discrimination amongst candidates for registration, both
vital features in any system dealing with registration of persons desirous of practising a profession. Once the, significance of
the examination required by s 16(c)(i) is seen, it is not difficult to determine the general ambit of the discretion vested in the Board under (c)(ii).
Although s 16(c) itself makes no reference to special qualifications, or high standing, special experience or the like, the very nature of full registration shown by S 15, requiring as it does a demonstrated level of knowledge plus practical experience as the indicia of competence to practise, requires the Board to look at what in fact can be regarded as a proper substitute for the examination. The thrust of the Act is that only applicants whose knowledge and practical experience, prima facie, indicate that they will have the competence appropriate to the practice of medicine in our community should be registered, for s 30 makes plain that even after registration a medical practitioner may be suspended from practising or have his name removed from the register if he does not in fact have the competence to practise medicine. In the case of s 16 candidates, where Parliament has indicated that the degree or diploma cannot be given full significance as a measure of knowledge, it is difficult to conceive of cases in which the extent of a candidate’s medical knowledge can properly be ascertained without examination, unless the candidate’s own qualifications or experience or fame of themselves demonstrate the
presence of the required knowledge.
Where, as in the present case, the plaintiff’s degree from Lodz University is not accepted as a measure of the required medical knowledge and where he relies for proof of adequate knowledge not upon passing
the A.M.E.C. examination but upon his performance in the various hospitals where he was resident – however impressive that may have
been – he is inviting the Board to deduce from that performance that he has the necessary level of knowledge; yet it by no means follows that that performance should be so regarded. The proposition being advanced by the plaintiff is largely question begging. Some of the witnesses in the case took the view, quite strongly, that the extent of medical knowledge of a candidate for registration could be better judged by his performance in practice than by an examination, but not all were agreed as to this point. Some acknowledge the reasonableness of a test, by written examination, of foreign doctors whose degrees are not regarded here as sufficient evidence of knowledge. The evidence discloses that some distinguished practitioners were critical of the A.M.E.C. examination as a test of knowledge and there is also evidence that subsequent to the examination in September 1991 for which the plaintiff sat a committee called the Fry Committee reviewed the
A.M.E.C. examination and made recommendations for its improvement which were subsequently adopted (167). But for present purposes, the criticisms of the A.M.E.C. examination, although having a relevance in understanding the
extent to which a candidate’s knowledge is tested, need not be examined in
depth because the fact is that it is the examination which Parliament has chosen as the prescribed examination for the purpose of registration. The Board’s discretion to waive the examination is not to be approached upon the footing that the discretion was given to make up for any defects in the A.M.E.C. examination. Where the legislature has made clear that a particular test of knowledge by examination is to be regarded as a predominant feature for registration, and that test of knowledge is one designed to determine clinical skills over the whole field of medicine (Professor Blacket), then the Board is entitled to insist that any claim that the required knowledge has been demonstrated by actual performance of the candidate in the clinical situation be made out to its satisfaction even though this means that the candidate in that event takes on an almost impossible task.
It may be that a foreign doctor seeking registration in New South Wales could, by his performance as a resident medical officer, demonstrate to a Board comprising experienced medical practitioners such an extent of knowledge of medicine in all its spheres that the Board would accept that performance in lieu of his passing the examination, but in the very nature of things such a case must be very rare. In short, the mere fact that a number of distinguished practitioners having supervised a candidate for some months (three months seems to be the longest period) support the candidate’s claim for registration without examination, in no way obliges the Board to accept the opinion of those practitioners as to the plaintiff’s knowledge of medicine. The Board’s discretion is to be exercised in accordance with the Act and the significant criteria for registration, level of knowledge demonstrated through examination, experience and good character are clearly expressed in the Act, both in regard to s 15 and s 16. The establishment of the possession of knowledge through written examination is wholly objective and, as I have said, achieves consistency; and this is important both from the point of view of the public perception of the system of registration and from the point of view of the candidates; it has the virtue, also, that such examinations are a practicable method of making an assessment of knowledge. For the Board to seek to assess knowledge by reference to “the opinion” of other practitioners would not only lead to a system that could be abused but it could also lead to a system that would be unworkable. It is also to be said that the Board’s conclusion,expressed in its judgment of 1st September, 1982, that s 16, understood in the sense I have just explained and taken in conjunction with s 21(iii) promotes flexibility in granting registration, operates both advantageously to the candidate, and beneficially to the public and to the system of health care operating in this State, for it enables limited registration of those who can nonetheless take a part in the practise of medicine although they have not as yet proven that they have qualified for unrestricted practise.
With that analysis of the scheme of registration set up by the Act in mind, I return to counsel’s submission that the Board has erred in the present case in that it ought to have been satisfied that the plaintiff was not required to pass the examination. Although in the appeal the Court is not fettered in any way by the decision arrived at by the Board, yet the duty of the Board and the duty of the Court are the same – to consider the matter on
its merits and have regard to the public welfare. The views of the experienced practitioners, who made up the Board on the question of whether the plaintiff’s knowledge of medicine as disclosed by the views of others, overcame the need for examination, are not to be lightly put to one side. The Board was entitled – indeed required – to have regard to the need for uniformity of standard of knowledge, and the advantage of the objective test of examination alongside the fact that an examination was prescribed.
In considering the significance to be given to the plaintiff’s qualifications, I cannot see that it did not take into account all relevant matters or that it took into account anything that was irrelevant. In my view (putting aside again the significance to be attached to the plaintiff having entered private practice) there is nothing in the evidence to indicate that the Board did not exercise its discretion in accordance with the Act, and in particular, nothing to indicate that it did not consider and give, due weight to the evidence placed before it in regard to the plaintiff’s knowledge, as exhibited to others in the actual carrying out of the medical tasks assigned to him, and with which he was concerned.
The very approach which the Board has taken and expressed in its judgment of 1st September is an approach that requires the Board to look at any material the applicant places before the Board in an attempt to satisfy it that the examination need not be sat or passed, and that was done in this case at the enquiry of 27th July, 1982. There is no basis for a contention that in coming to its decision to decline registration the Board did not take into account the evidence which the plaintiff put before it as to his competence as a resident medical officer. But that evidence did not „satisfy” the board and, for the reasons I have given, it was not obliged to be satisfied that it demonstrated that degree of knowledge in the plaintiff that needed to be shown before it would register him for general practice. It was proper for the Board, in its decision of the 1st September, 1982 to state its policy in respect of registration so far as s
16(c) was concerned, for that policy was wholly in accord with the considerations contemplated by the Act as relevant to such registration. (Regina v. Port of Lincoln Authority (1919) 1 KB 176, 184. Green v. Daniells (1976-7)
13 A.L.R. 1) The policy expressed did not deny that the required level of knowledge could not be established by performance as distinct from passing examination – indeed it recognised that, but it postulated that the required level of knowledge should be plainly apparent to the Board, as it would be where the applicant for instance was of high standing or held superior credentials. By implication, the policy indicated that mere surmise by the Board as to an applicant’s level of knowledge, based on the opinions of medical practitioners under whose supervision he had been, would not be sufficient.
Although the Board no doubt would recognise that there could be many reasons apart from lack of knowledge which might explain a candidate’s failure in an examination, it had before it that the plaintiff failed – and we know, failed badly – and again in exercising its discretion, it was certainly not constrained to view that failure as not indicative prima facie of a gap or deficit in the plaintiff’s level of knowledge of medicine.
It follows from that I have said that I am of the opinion that when on
1st September, 1982 the Board declined to grant full registration to the plaintiff, it fell into no error in exercising its discretion and, the decision at which it arrived is the decision at which I myself would have arrived.
Thus far I have dealt with the case only up to 1st September, 1982 when the Board declined registration, and I have paid no regard to the fact that the plaintiff entered general practice early in 1983, albeit under a misapprehension that he was entitled to do so, and carried on in general practice for just under two years. The plaintiff’s appeal to the Court from the decision of the Board, 5th June 1983, and the Court must therefore consider the whole of the evidence which has been placed before it. Accordingly, I now turn to consider all the evidence in light of the fact that the plaintiff was in general practice from early 1983 to the
end of 1984.
I have already held that the plaintiff bona fide believed that he was entitled to practise, and accordingly the case is not one to be approached upon the footing that the plaintiff has wilfully sought to evade the requirements of registration.
It should be said immediately that it is not surprising that the Board in declining registration on 5th June, 1985, nowhere has indicated that it gave any favourable weight to the plaintiff having gained general practice experience, for it and the plaintiff were at arm’s length once the Board discovered what it took to be a breach by the plaintiff of the conditions of his registration. Through the eyes of the Board, the only question was, what should be done to prevent the plaintiff carrying on as a general practitioner when he was not registered as such? But the Court is in a different position from the Board, for now that all the evidence is out, the plaintiff’s entering into and carrying on in general practice is not to be viewed merely in the context of a breach of the terms of his registration but simply as a mistaken act on his part.
To what extent then does the fact that he has been in general practice play
a part in a determination of the question whether he should be registered as a medical practitioner? I agree wholeheartedly with Professor Blacket when
he said that it was „quite unique” for the plaintiff to have gone into
general practice as he did, mistakenly, and having carried on practice for so long and I confess that this aspect of the case has troubled me greatly. Had it not been for the plaintiff’s mistake,, he might have passed the examination by now and gained full registration and been set up in his own practice. However, once again, the matter must be looked at in the light of the purposes of the Act, and where the „public welfare” is concerned, one cannot give much weight to speculative matters of that kind.
Consistent with the intention of the Act and the function of the Board and the Court as disclosed by the Act, the mere fact that the plaintiff has been in general practice for two years cannot of itself be a reason why the Board or the Court should waive the passing of the examination. As Dr Amos made clear, whether a practitioner is giving adequate and proper medical
attention is not determined by reference merely to the fact that over a period of time he practises medicine. The critical question still remains, namely, should the Court be satisfied that he has that level of knowledge which the Act requires? Having failed in his examination and not having sat
again, he has thereby failed to demonstrate, from that test, the required level of knowledge, but have the nature and circumstances of his general practice been such that the inference is fairly open that he has the required level of knowledge and ought to be registered.
I have set out earlier the activities which the plaintiff undertook in private practice. He practiced as a locum with Australia Wide Locum Services, then as a general practitioner with Western Medical Services and
Metropolitan Medical Services Pty Ltd. He finally went into general practice with Dr. Balin and opened a small surgery on the second floor of 107 Pitt Street, Sydney which he operated on a part-time basis while still working
for Metropolitan Medical Services Pty Ltd. Dr Gooley, who had been a general
practitioner for six years and who was in charge of the doctors employed by Metropolitan Medical Services Pty Ltd, spoke very highly of the plaintiff’s ability as I have earlier recounted.
He said that he spent a considerable amount of time with him. Of course, it is true that Dr Opara’s association with Dr Gooley was one in which he was
brought into contact with emergency cases with considerable frequency; and it is true also that, from his own evidence, his practice required him to draw upon knowledge from virtually all aspects of medicine. And it is therefore inevitable that his knowledge and experience has increased from what it had been before he entered private practice. But that is not the end of the matter. Apart from Dr Gooley’s evidence and the statement by Mrs Draper, who was the manageress of Western Medical Services, that no complaints had been received from patients or anyone else in regard to his work, there is really nothing from which any firm deductions can be drawn as to the extent of the plaintiff’s overall knowledge of medicine in his capacity as a general practitioner. I do not say Dr Gooley’s evidence is not impressive – it is, as the view of another general practitioner. But the task of the Board and the Court is not merely to adopt the views of those who speak favourably of a candidate – it is to be satisfied that the examination should be waived.
It is not without importance that Dr Gooley’s evidence makes clear that he himself has little faith in the written examination as a test of a candidate’s competence in medicine and this must be considered against the
fact that qualification by examination (written and clinical) is at the heart
of the system of registration prescribed in ss 15 and 16 of the Act. In
addition, Dr Gooley was unable to give any satisfactory explanation of why Dr Opara should fail so badly in the examination yet appear, in practise, to have ample background („core”) knowledge of medicine.
„HIS HONOUR: Q. You would say, would you, that this was
a fairly comprehensive coverage of the general medical field? A. It has questions from each division of medicine, some psychiatric question there, general medical, some surgical.
Q. Looking at the question myself, what occurs to me to ask you is: why would a man who has shown the proficiency you have spoken about be unable to get better than just 50 per cent in a paper of this nature if he has what might be called a reasonable knowledge of medicine? A. Well -
Q. Why would not he know the answers? A. The answers are not as straightforward as they may appear, for instance, there is a question there
on diabetic retinopathy. The sole word that discriminates what the answers is is played on a word ‘hard” or ‘soft’ and you have these various alternative and if you were going through the multiple choice question you see ‘What is common to diabetic retinopathy?’ and you see the word, as you do do in an examination, whether it is ‘soft’ or ‘hard’ makes it right or wrong. In general practice you may do a urinalysis and see whether a patient is
diabetic or not, the theory is not that applicable, it is the ability to work
from first principles and have a grasp of disease entities, that is the thing that is required, plus a searching mind, an ability never to give up.
Q. Would you not yourself consider, that 50 per cent in a paper of this nature was a poor result, could you describe it as other than that? A.
Perhaps I would like to see some general practitioners take the same exam and
see how they went. You do not require or need to have such theoretical knowledge in order to be a good doctor.”
It may well be that that proposition which I have underlined has some basis in truth, but what the Board and the Court are concerned with is a system of registration designed, as far as is reasonably possible, to subject all applicants to a test which objectively considered demonstrates an adequate level of knowledge of medicine. It is entirely for the Board to say whether it is satisfied from the views of the practitioners, that that level of knowledge is present notwithstanding that the examination has not been attempted or passed but it cannot be compelled to be so satisfied any more than the Court can be so compelled.
Considerable emphasis was placed by counsel for the plaintiff upon the fact that although the Board knew early in 1984 that the plaintiff was in private practice, it took no steps designed to prevent him practising
until the end of 1984. It is contended that this indicates that the Board did not view the plaintiff as in the nature of any threat to the welfare of the patients whom he might be treating. The actions of the Board after it became aware that he was in private practice certainly do not indicate any anxiety to bring that state of affairs of an end, and indeed Dr Amos conceded that „I do not think the matter really came to that level of consideration as far as I was concerned”. There were, of course, two different sets of circumstances so far as the Board was concerned; the first that the plaintiff was in fact registered, albeit conditionally, until 30th June, 1984; and second, that thereafter he held no registration at all. The inference is fairly open from the evidence that it was the latter state of affairs about which the Board was particularly concerned – the prosecution brought in the Local Court was brought in respect of this period.
Looking at all the evidence in favour of acting upon the plaintiff’s demonstrated competence, it really comes down to the views of those practitioners who worked with him in his very early years in this country when he was a resident medical officer and thought he was fit to be registered – and the view of Dr Gooley, with whom he worked for a period of about twelve months. Dr McGrath thought it would be reasonable to let him
continue in practice.
There is no evidence as to how he performed at the Prince of Wales Hospital nor from any of the doctors for whom be acted as locum. Dr Balin was not called. Yet if the plaintiff is to rely upon his general practice as a circumstance pointing to him having the qualification necessary for registration notwithstanding that he failed in the examination, he must be expected to put cogent evidence before the Court on the matter. As I have said earlier the A.M.E.C. examination is a searching examination and a hard examination – it is even harder now. But it is the examination prescribed for candidates under s 16. The Board and the Court are entitled, if the plaintiff does not or cannot pass that examination, to submit his performance as a practitioner to a searching probe before it decides he should be registered, and it may well be as I have earlier said, that the evidence which an applicant might bring forward in that way, however extensive would in most circumstances still not satisfy the Board or the court. But certainly the evidence in this case falls considerably short of any such probe, and it does not satisfy me that I should hold that under s 16(c)(ii), the plaintiff should not be required to sit for and pass the A.M.E.C. examination.
Parliament has not, in the Medical Practitioners Act, 1938 made the path to full registration as a medical practitioner an easy one for those who go through New South Wales universities or Schedule One universities (s 15) and the passing of written examinations is an obstacle which all must surmount if they are to be registered. Foreign doctors coming to this country with degrees
and diplomas from universities other than those specified in Schedule One, must
accept that the requirement of examination is no less necessary in their case unless they are content with limited registration or have such special qualifications or experience that the Board is thereby satisfied that the examination is unnecessary. But even in this latter case, as I understand the evidence of Dr Amos, limited registration will usually be the case. In following out this policy the Board, in my view, is properly having regard to the „public welfare” as the Court itself on appeal must.
Before leaving the case, I should mention that counsel for the plaintiff sought to contend that the Board was responsible for „leading the plaintiff into general practice” and that correspondence tendered to the Court showed evidence of unfairness towards the plaintiff and bias. I do not accept that submission. The plaintiff’s entry into private practice arose out of an unfortunate error on both sides – the Board wrongly described, what was nothing more than a receipt for the registration fee as an „Authority to Practise as a Registered medical Practitioner” and the plaintiff mistakenly took it to be what it claimed to be. „He stubbornly persisted in this belief even after Dr Amos had told him he was not fully registered. I have already accepted the plaintiff in his claim that he believed he was entitled to practise and that being so, I do not think that those features of the case have any further significance in regard to the question the Court has to determine. However, as the plaintiff may apply again for registration after passing the A.M.E.C. examination (if he sits for it) it is proper to place on record that in my view nothing in the evidence given before me – and it has been extensive – indicates that the plaintiff is not in every respect to be regarded as a man of good character. Should he sit for the examination shortly after the proceedings conclude and pass, he would, in my view, be entitled to full registration, subject only to a short period of conditional registration to make proper allowance for the fact that he will have been away from actual practise of any kind since the end of 1984.
So far as the criticism by counsel for the plaintiff of letters sent by the secretary Mr Gardner, to the plaintiff and others is concerned, it can be said that there are grounds for criticism. But I do not consider that the evidence justifies any conclusion other than that the Board itself acted towards the plaintiff with fairness and in a responsible fashion. Dr Amos the President of the Board was an impressive witness and his evidence and the minutes of the
Board Meetings show that at all times he – and it would seem – the other members
of the Board gave the most careful consideration to all that the plaintiff put before the Board to support his registration.
The order of the Court is that the summons is dismissed, and the plaintiff is to pay the defendant’s costs.
Dołączył: 19 Lut 2009 Posty: 1888
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:48, 26 Lut '12
Temat postu:
Z komunizmu w kolonialny kapitalizm – rozmowa z prof. Witoldem Kieżunem
Z prof. Witoldem Kieżunem, teoretykiem zarządzania, wykładowcą Akademii im. Leona Koźmińskiego oraz uczelni zagranicznych, byłym ekspertem ONZ ds. modernizacji zarządzania w krajach afrykańskich, rozmawia Mariusz Bober
W swojej najnowszej książce pt. “Patologia transformacji” poddaje Pan druzgocącej krytyce ostatnie 20 lat przemian ustrojowych w Polsce. Środowiska komunistów i zachodnich kapitalistów zawarły nieformalny układ, rekolonializując Polskę?
- Wszystko zaczęło się od przyjazdu do Polski amerykańskiego wielkiego spekulanta giełdowego, jednego z najbogatszych ludzi na świecie George´a Sorosa, mającego jednocześnie wielkie ambicje rozwijania idei “otwartego świata”. Tę społeczną działalność realizował poprzez tworzenie licznych fundacji i finansowanie uniwersytetów – w sumie miliardami dolarów. W maju 1988 r. przyjechał do Polski, spotkał się z gen. Wojciechem Jaruzelskim i premierem Mieczysławem Rakowskim, przedstawiając swój plan radykalnej transformacji systemu gospodarki planowej na wolnorynkową, i otworzył w Warszawie Fundację im. Stefana Batorego. 7 miesięcy po jego wizycie ustawą z dnia 23 grudnia 1988 roku komunistyczny rząd i Biuro Polityczne Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, partii, której statutowym celem było zbudowanie socjalizmu na gruzach kapitalizmu, podejmują decyzję o wprowadzeniu w Polsce ustroju kapitalistycznego w jego klasycznej, ortodoksyjnej formie na podstawie kodeksu handlowego z 1934 roku. Z punktu widzenia teorii patologii zarządzania jest to klasyczny przykład realizacji prawa sformułowanego przez niemieckiego filozofa Hansa Vaihingera “przerastania środków nad celem”. Środkiem dla realizacji celu, jakim było dla PZPR zbudowanie socjalizmu, stało się samo posiadanie władzy. Jednak ten środek stał się celem samym w sobie, i dla jego osiągnięcia wprowadzono dotychczas zwalczany ustrój ekonomiczny. Nie było żadnych protestów czy nawet wewnętrznej różnicy zdań. Okazało się więc, że “szczytny cel budowy ustroju”, w którym będzie rządzić zasada “od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb”, był negatywną fikcją organizacyjną.
Ale do realizacji swoich planów wykorzystali majątek, na który pracował cały Naród…
- Tak. Narodowy Bank Polski natychmiast wykreował wtedy 9 nowych komercyjnych banków refinansowanych przez siebie. Rozpoczął się wówczas proces tzw. nomenklaturowej prywatyzacji, dotyczący małych i średnich przedsiębiorstw państwowych. Według prof. Juliusza Gardawskiego, istniały dwa typowe jej modele. Dyrektor zakładał przedsiębiorstwo prywatne o takim samym profilu specjalizacji jak to państwowe, którym kierował. W firmie prywatnej dawał pracownikom wyższe wynagrodzenie, ponieważ nie obowiązywał w niej bardzo wysoki podatek od wynagrodzeń, tzw. popiwek poważnie ograniczający wysokość uposażeń w przedsiębiorstwach państwowych. W ten sposób doprowadzał do “przejmowania” pracowników z państwowego do jego prywatnego przedsiębiorstwa. Po pewnym czasie dochodziło do bankructwa lub przejęcia przedsiębiorstwa państwowego. Drugi sposób to tworzenie spółek prywatnych przez dyrektorów państwowych firm z legitymacją PZPR. Często robili to we współpracy z sekretarzami partyjnymi. Następnie takie firmy uzyskiwały kredyty z tych nowo utworzonych banków na wykup udziałów firmy państwowej. Z badań prof. A. Gardawskiego wynika, że 80 proc. personelu tych nowych prywatnych firm wcześniej pracowało w państwowych przedsiębiorstwach, a 62,5 proc. właścicieli nowych prywatnych przedsiębiorstw małej i średniej wielkości pełniło funkcje kierownicze i dyrektorskie w PRL.
Paradoksalnie wielu Polaków klęskę transformacji ustrojowej przypisuje ludziom kojarzonym z “Solidarnością”…
- Tak, ale po 1989 r. tak naprawdę to nie klasyczna “Solidarność” przejęła władzę. Ruch ten miał koncepcję budowania nie gospodarki kapitalistycznej, ale państwa o własności społecznej z elementami daleko posuniętej samorządności. Pomysł zbudowania w Polsce całkowicie kapitalistycznego systemu pochodził od komunistów. Powtarzam: tzw. ustawę Wilczka [o wolnorynkowej działalności gospodarczej - przyp. red.] z 1988 r. przyjął komunistyczny jeszcze rząd premiera Rakowskiego i zatwierdził ostatni Sejm PRL. A była to ustawa wprowadzająca zasady niemal “czystego kapitalizmu”.
Niemniej to wcześniejsi doradcy prezydenta Lecha Wałęsy, ludzie kojarzeni z “Solidarnością”, realizowali ten plan umożliwiający nomenklaturową prywatyzację i kolonizację Polski przez zachodni kapitał…
- Rzeczywiście, gdy wysłany i finansowany przez George´a Sorosa, dla realizacji jego planu, amerykański ekonomista Jeffrey Sachs przyjechał do Polski, zwrócił się od razu – jak napisał w swoich wspomnieniach – do trzech, jak ich nazywa, “strategów”, a więc kierowników NSZZ “Solidarność”: Bronisława Geremka, Jacka Kuronia i Adama Michnika. Tymczasem wszyscy oni uczciwie przyznawali, że nie znają się zupełnie na ekonomii, i pytali tylko: “Czy to wyjdzie?”. A Sachs z energią typowego kapitalistycznego agenta marketingowego gorąco zapewniał, że oczywiście – tak. Pierwszy bezpartyjny premier III RP, który również podejmował decyzje w sprawie przekształceń w Polsce – Tadeusz Mazowiecki, nie miał wyższego wykształcenia, był dziennikarzem, redaktorem pisma, członkiem działającego w PRL stowarzyszenia PAX, ale również nie miał wiedzy ekonomicznej ani żadnej praktyki pracy w administracji. Stanowisko premiera było jego pierwszą pracą w administracji. Także Lech Wałęsa uczciwie przyznawał się, że nie ma pojęcia o ekonomii, ale również akceptował program Jeffreya Sachsa. W dodatku na wicepremiera i ministra finansów, a więc ekonomicznego kierownika całej transformacji, wyznaczono dr. Leszka Balcerowicza, byłego członka PZPR, w latach 1978-1980 pracownika Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy Komitecie Centralnym PZPR, który też nie miał żadnego praktycznego doświadczenia w kierowaniu zespołami ludzi w administracyjnych strukturach ani liczącego się dorobku naukowego (14 lat po uzyskaniu doktoratu nie miał jeszcze stopnia doktora habilitowanego, uzyskał ten stopień dopiero w pierwszym roku pracy jako wicepremier). Zaś pierwszym polskim premierem w III RP, demokratycznie zaakceptowanym przez wybrany w wyborach 4 czerwca 1989 roku parlament, był generał Czesław Kiszczak, “zasłużony” kierownik walki z podziemnymi strukturami “Solidarności” w latach 1981-1989. Jedynie dzięki odejściu z sojuszu z PZPR Stronnictwa Demokratycznego i Polskiego Stronnictwa Ludowego udało się stworzyć rząd pod kierownictwem bezpartyjnego Tadeusza Mazowieckiego, co przyspieszyło odsunięcie od władzy komunistów. Ale sytuacja w kraju zmieniła się tylko pozornie. Większość kadry kierowniczej to byli nadal ci sami ludzie z okresu rządów PRL. Stąd słusznie pisali Jacek Kuroń i Jacek Żakowski: “Jeśli stworzenie sektora prywatnego było jednym z naszych głównych celów, to bez ludzi z nomenklatury nigdy by się nam nie udało”. Było to jednak całkowite odejście od początkowej idei “Solidarności”, która zakładała troskę o drugiego człowieka, a nie bogacenie się za wszelką cenę. NSZZ “Solidarność” ze zdecydowanie lewicowym laickim kierownictwem (poza Wałęsą) nie korzystała wówczas niestety z wybitnych doradców – ekonomistów, bazujących na społecznej nauce Kościoła katolickiego (a przecież “Solidarność” ma katolicki rodowód, o którym świadczyły m.in. Msze Święte, spowiedzi, i jej znakiem miał być znaczek z obrazem Matki Bożej w klapie marynarki Wałęsy). Nie korzystała też ze skandynawskiej formuły zarządzania ani zachodnioniemieckiego społecznego podejścia, ani nawet z doświadczeń tzw. Tygrysów Wschodu czy elementów strategii Chin Ludowych. Było szereg modeli poza neoliberalizmem i niezwykle korzystnej dla światowego kapitału “terapii” George´a Sorosa. Przyjęto jego model, praktycznie sformułowany przez Jeffreya Sachsa, nie sprawdzając efektów jego działalności w Boliwii. Opisała je dokładnie Naomi Klein, wskazując, że doprowadził tam do klęski społecznej, rozruchów zbrojnie tłumionych przez wojsko, do olbrzymiego bezrobocia, a jednocześnie do wzbogacenia się grupy spekulantów. Efektem tych zmian było poważne obniżenie wysokości wynagrodzeń i daleko idąca stratyfikacja społeczna. Likwidacja inflacji nastąpiła tam dopiero po dwóch latach, mimo zapewnienia Sachsa, że zlikwiduje ją “w jeden dzień”. Nikt nie zainteresował się tymi wynikami. Wprost przeciwnie, powszechnie chwalono rzekomo pozytywne efekty jego pracy w Boliwii. Z perspektywy 20 lat wprost trudno zrozumieć to swoiste zauroczenie równie niepoważnym reklamiarstwem Sachsa w Polsce i brak zdecydowanej społecznej reakcji, tak jak w Boliwii i w innych krajach południowoamerykańskich.
Wprowadzanie w Polsce formuły dzikiego kapitalizmu było więc swoistą transakcją między Zachodem i postkomunistami ułatwiającą przejmowanie narodowego majątku jednym i drugim?
- W planach światowego kapitału cała Europa Środkowo-Wschodnia była bardzo atrakcyjnym terenem ekspansji. Jednak prawdopodobnie kapitał ten traktował wszystkie kraje tego regionu jako etap przejściowy do ekspansji na Rosję. Jest to bowiem niezwykle bogaty kraj w surowce i jego choćby częściowe skolonizowanie byłoby olbrzymim sukcesem światowej kapitalistycznej oligarchii. Z drugiej strony, kraje Europy Środkowej bardzo łatwo dawały się podbijać przede wszystkim ze względu na demoralizację kadr kierowniczych. Badania Banku Światowego wykazały, iż ankietowani zagraniczni inwestorzy przyznali, że z reguły płacili w Polsce “prowizje”. Stwierdzenie np., że ceną za korzystną ustawę sejmową było 3 mln zł, zmusiło ówczesnego marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego do zawiadomienia o tych wynikach prokuratora rejonowego w Warszawie. Na prośbę o bliższe dane Bank Światowy odpowiedział, że była to ankieta anonimowa, w związku z tym można było przeczytać w polskiej prasie krótką informację o umorzeniu postępowania prokuratorskiego w tej sprawie. Całkiem inną politykę przyjęły kompetentne władze Kanady, które swego czasu również były narażone na ekspansję kapitału amerykańskiego. Powołały one wtedy specjalny urząd, który opracował przepisy regulujące inwestycje zagraniczne w tym kraju. Przewidywały one m.in., że prywatyzowane przedsiębiorstwa nie mogą być następnie likwidowane, musi być w nich wytwarzany w całości przynajmniej jeden gotowy produkt sprzedawany jako “wyprodukowany w Kanadzie”. W Polsce nikt nie myślał o takich zabezpieczeniach. Między innymi dlatego zagraniczny kapitał w dużej mierze zlikwidował w naszym kraju zakłady, które mogły stanowić dla niego konkurencję.
A to znaczy, że nieprawdziwe były zarzuty pod adresem wielu tych przedsiębiorstw, jako całkowicie niekonkurencyjnych…
- Wiele z nich rzeczywiście w tym czasie nie mogło konkurować z zachodnimi firmami. Ale w Polsce można było wykorzystywać atut cen wielokrotnie niższych w porównaniu do produktów zachodnich. Tak właśnie zrobili Chińczycy, wyrastając dziś na potęgę handlową. Ale funkcjonowały też polskie przedsiębiorstwa, które jeszcze na początku lat 90. produkowały na wysokim poziomie np. garnitury, ceramikę, wyroby ze szkła, kryształy czy nawet produkty wyższej techniki na zagranicznych licencjach. Mieliśmy też dobrze zorganizowany rynek realizowania zagranicznych inwestycji budowy dróg, mostów, różnych budowli, nawet elektrowni. Mieliśmy szanse na zdobycie wielu rynków na takiej samej zasadzie jak Chińczycy. Pamiętam, jak w USA masowo kupowano np. chińskie rowery po 95 USD, gdy amerykańskie kosztowały 250 USD. Ja sam i moi amerykańscy koledzy jeździliśmy oczywiście na rowerach chińskich.
Co trzeba było wtedy, na początku lat 90., zrobić?
- Przede wszystkim – tak jak Słowenia – podziękować Sachsowi za pomoc i stworzyć z krajowych i zagranicznych polskich fachowców małą komisję do szybkiego zaplanowania procesu transformacji. Mieliśmy takich fachowców, ich raport opracowany w 1996 r. z udziałem prof. Zdzisława Sadowskiego, szeroko omówiony w mojej książce, świadczy, że rozumieli, jak należy ocalić polski przemysł od jego likwidacji i zagranicznego zawłaszczenia. Mieliśmy też duży zespół świetnych, już z praktyką zagraniczną, specjalistów od zarządzania.
Należało też nie otwierać granic na cały zagraniczny import, a tylko na wwóz tych towarów, których deficyt kreował inflację, a więc podstawowych produktów konsumpcyjnych i tych, których sami nie moglibyśmy wytworzyć, przede wszystkim nowoczesnych technologii. Inflację można było pokonać metodą mocnego pobudzenia własnej produkcji poprzez system łatwego kredytu z puli państwowego zadłużenia np. w bankach zagranicznych. Możliwe było też ewentualne powtórzenie metody Grabskiego z roku 1924, kiedy była inflacja nie setkotysięczna, ale bilionowa. Wprowadził on zamiast marek polską złotówkę opartą na złocie. Można było to samo zrobić, wprowadzając od razu nową walutę, zabezpieczoną posiadaną już miliardową dolarową gwarancją Banku Światowego, a więc opartą na dolarach amerykańskich, których – nawiasem mówiąc – było według danych i wyliczeń NBP ok. 7 mld na prywatnych rachunkach bankowych, a prawdopodobnie drugie tyle schowane w domu “w skarpetkach”. Był to efekt licznych zagranicznych wyjazdów w dekadzie Gierka. Trzeba było też jak najszybciej zwiększyć produkcję żywności, a nie likwidować PGR-y. Trzeba było przeprowadzić prywatyzację zagrabionych przez Skarb Państwa przedsiębiorstw. Jesteśmy jedynym posocjalistycznym krajem, który nie przeprowadził prywatyzacji w formie zbiorowej, a ograniczył się do indywidualnych procesów sądowych trwających po kilkanaście lat. Można było też w większym stopniu pozwolić na funkcjonowanie spółek pracowniczych, zamiast wyprzedawać państwowe przedsiębiorstwa za bezcen. Ta bezmyślna prywatyzacja była całkowitym zaprzeczeniem idei “Solidarności”, a najbardziej stracili na niej zwykli Polacy, często właśnie ci, którzy doprowadzili do upadku komunizmu.
Gdy pracował Pan w krajach afrykańskich w misjach ONZ, zapewne nie przypuszczał Pan, że mechanizm eksploatacji tych państw zostanie na taką skalę zastosowany w Polsce?
- Rzeczywiście. Po raz pierwszy do Afryki przyjechałem w grudniu 1979 roku. Pracowałem tam – z przerwami – do końca 1992 roku. W krajach afrykańskich inwazja wielkiego kapitału rozpoczęła się na początku lat 80. minionego wieku. Szukał on z jednej strony taniej siły roboczej, a z drugiej – różnych surowców naturalnych. Afryka jest najbogatszym pod tym względem kontynentem świata. Występują tam złoża złota, uranu, ropy naftowej itd. Powszechnym zjawiskiem jest jednak nie najlepszy poziom kwalifikacji kadr zarządzających, które cechuje jednocześnie chęć szybkiego wzbogacenia się, dodatkowo stymulowana filmami pokazującymi bogactwo krajów zachodnich. Gdy do takiego biednego kraju przyjeżdżał więc bogaty zachodni biznesmen rozdający łapówki, bardzo łatwo “przekonywał” miejscowe władze do sprzedaży za pół ceny np. kopalni cynku czy miedzi. W ten sposób rozpoczynał się proces rekolonizacji krajów afrykańskich. Podobny proces rozpoczął się w Polsce. Niedawno ujawniono, że sam niemiecki koncern Siemens dał w ciągu ostatnich kilkunastu lat miliardy euro (w różnej walucie) łapówek w różnych krajach. Jak wiele z nich zapłacono w Polsce?
Mimo to obecne władze i zwolennicy “terapii szokowej” przekonują, że nasz kraj osiągnął… wielki sukces przez ostatnie 20 – z górą – lat…
- Rzeczywiście w Polsce wiele zmieniło się na plus. Dziś polskie miasta, a także wioski, są o wiele bardziej zadbane niż w okresie PRL. Ekonomiczna kolonizacja bowiem nie polega na tym, by zniszczyć jakiś kraj, ale by go eksploatować, a to wymaga jednak pewnego wzrostu poziomu życia. Jej efektem jest jednak stałe utrzymywanie się dystansu w rozwoju w porównaniu do krajów eksploatujących. Widać to m.in. w zarobkach pracowników. W Polsce pracownicy zarabiają nadal kilka razy mniej niż ludzie zatrudnieni w tych samych firmach, na tym samym stanowisku w krajach zachodnich, przy czym ceny wielu produktów są u nas nawet wyższe niż w krajach zachodnich, zwłaszcza towary luksusowe. Na przykład te same francuskie garnitury męskie kosztują więcej w Warszawie niż w Paryżu. Zaś w Stanach Zjednoczonych ceny wielu urządzeń elektronicznych są niższe niż u nas.
Niestety, w takiej sytuacji nie ma możliwości ostatecznego zrównania poziomu życia między krajem skolonizowanym a kolonizującym. Trzeba pamiętać, że tempo wzrostu gospodarczego np. w Niemczech [3,6 proc. w 2010 r. - przyp. red.] jest niewiele mniejsze niż w Polsce [3,9 proc. w 2010 r.], przy czym wzrost o 1 punkt procentowy w Niemczech przekłada się na znacznie większą wartość niż w Polsce [wartość PKB RFN w 2010 r. wyniosła 3,2 bln USD, a w Polsce - 469 mld]. Ponadto według ostatnich danych w Niemczech bezrobocie wynosi 6,3 proc., a w Polsce – 13,3 procent. Trzeba też pamiętać, że duża część PKB Polski to nie jest tak naprawdę nasz dochód. Jeśli bowiem trafne są wyliczenia z naszego bilansu płatniczego, że średnio ok. 100 mld zł rocznie jest wyprowadzanych z Polski przez zagraniczne firmy działające w naszym kraju, to znaczy, że przez 21 lat nie zainwestowano tych pieniędzy w Polsce. W Kanadzie istnieje zasada, że określona część zysku zagranicznego przedsiębiorstwa musi być inwestowana przez dane przedsiębiorstwo właśnie w Kanadzie.
Obala Pan też mit, że kapitał nie ma narodowości, i nie ma znaczenia, kto jest w Polsce właścicielem firm. Jak struktura ich własności odbija się na rozwoju kraju i dochodach państwa?
- Jeśli przeanalizujemy dane na temat kapitału bankowego, to jasne okaże się, że kraje dzielą się na państwa uzależnione od innych i kraje, od których inne są zależne. Wiele mówi pod tym względem liczba zagranicznych banków w poszczególnych państwach. W Niemczech ten udział wynosi 5 procent, we Francji i Holandii – 10 proc., we Włoszech – 9 proc., w Danii – 19, a w Austrii – 21. Tymczasem całkowicie odwrotny jest ten stosunek w krajach postkomunistycznych.
W Albanii wynosi on 93 proc., w Czechach – 96 proc., na Węgrzech – 94 proc., a w Polsce – 88 procent. Nawet w Ameryce Południowej ten udział jest o wiele mniejszy, w Argentynie wynosi 25 proc., w Boliwii – 38 proc., a w Chile – 32 procent. Warto też podać przykład innych państw rozwijających się. W Indiach np. zagraniczne banki mają 5-procentowy udział w rynku finansowym, w Turcji – 4, a w Chinach… 0 procent. Trzeba bowiem wiedzieć, że są dwie najbardziej dochodowe dziedziny prowadzenia działalności gospodarczej: bankowość i wielki handel, określane jako “złote jabłka”. Obie te dziedziny zostały w Polsce prawie całkowicie opanowane przez kapitał zagraniczny. Podobnie na 100 największych przedsiębiorstw jest tylko 17 polskich. Możliwość dojścia w krajach eksploatowanych do poziomu życia w krajach eksploatujących, a takim są w stosunku do Polski przede wszystkim Niemcy, jest nierealna.
Na ile pozostawienie najważniejszych dla polskiej gospodarki firm w naszych rękach pomogłoby dziś przyspieszyć rozwój naszego kraju?
- Polska w ostatnich latach PRL zajmowała 12. pozycję na świecie pod względem wielkości produkcji przemysłowej (nie mylić z dochodem narodowym). Gdyby więc przemiany w Polsce zostały przeprowadzone w sposób racjonalny, np. z wykorzystaniem koncepcji kanadyjskich, dziś nasz kraj mógłby być w o wiele lepszej sytuacji. Przecież część firm można było przeznaczyć do prywatyzacji publicznej, dzięki czemu Polacy staliby się w większym stopniu niż dziś właścicielami państwowych jeszcze wtedy firm, co mogłoby uratować wiele z nich. Według danych NBP, Polacy w 1989 r. mieli 7 mld USD oszczędności na bankowych rachunkach, prawdopodobnie drugie tyle przechowywali w domach. Oczywiście, że część firm można było sprzedać kapitałowi zagranicznemu, ale w taki sposób, by uniemożliwić wrogie przejęcie, to znaczy jego likwidację lub zmarginalizowanie jego produkcji po zakupie dla likwidacji konkurencji. Poza tym powtarzam: zbyt restrykcyjna polityka w stosunku do państwowych przedsiębiorstw doprowadzała do bankructwa lub do daleko idącego obniżenia wartości przedsiębiorstwa, dlatego później niezwykle tanio sprzedawanego. Była to elementarnie błędna polityka, a raczej brak polityki zgodnie z akceptowaną zasadą neoliberalizmu, że rynek sam się reguluje. Ta postawa już po 6 latach sprawiła – jak to można wyczytać w raporcie zespołu fachowców z udziałem wybitnego ekonomisty prezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Zdzisława Sadowskiego – że “najcenniejsze segmenty rynku, najbardziej opłacalne i charakteryzujące się największą dynamiką popytu, a tym samym najbardziej dynamizujące całą gospodarkę, zostały całkowicie opanowane przez firmy zagraniczne, a krajowe przemysły przestały w tych dziedzinach istnieć”.
Czy obecny kryzys finansów państwa i zadłużenie Polski to skutki właśnie złych przekształceń w Polsce, czy – jak twierdzą politycy – jedynie kryzysu światowego?
- Podstawowym problemem Polski jest stały, narastający od ponad 20 lat deficyt finansów publicznych, który doprowadził do obecnego zadłużenia. Wynikało to z wielu przyczyn: z ujemnego bilansu handlu zagranicznego, z akceptacji corocznego budżetu państwa z paroprocentowym deficytem, a także z niesłychanego wzrostu liczby pracowników administracji. Na przykład centralna administracja wzrosła od 1990 r. z 46 tys. pracowników do 133 tys. w roku 2010. Całkowicie niepotrzebnie wprowadzono np. powiaty ziemskie. W Polsce wciąż funkcjonuje też coś niespotykanego na świecie – dwa urzędy wojewódzkie: jeden samorządowy (marszałek województwa) i drugi centralny (wojewoda jako przedstawiciel rządu w terenie). W światowych demokracjach wysokie stanowiska państwowej władzy terenowej są wybieralne, np. w USA nawet gubernator stanowy, tak samo jak u nas starosta. Moim zdaniem, obecnie w Polsce należałoby dokonać radykalnej reformy administracji, przez pozaurzędniczy, nie polityczny, ale fachowy zespół, tak jak zrobiła np. Kanada w 1966 roku.
Dlaczego mimo tak gigantycznej administracji w Polsce przez ponad 20 lat nie zbudowano nawet jednej całej linii autostrady, koleje są niemal w stanie rozkładu, nie wspominając o służbie zdrowia?
- Ponieważ jednocześnie do pracy rekrutuje się bardzo często osoby niekompetentne. Na Zachodzie kandydaci na stanowiska publiczne przechodzą trudne wielostopniowe kwalifikacje, których celem jest sprawdzenie ich kompetencji, a nie afiliacji partyjnych. Tymczasem obecnie mamy w wielu przypadkach, można nawet stwierdzić, że w większości na kierowniczych stanowiskach osoby niekompetentne, niemające specjalistycznych kwalifikacji, np. na stanowiskach wymagających wiedzy zarządzania i ekonomii – historyków. Wszyscy tzw. stratedzy “Solidarności”, obecny premier, prezydent RP są historykami, a ściślej mówiąc, po prostu zawodowymi politykami, od wielu lat patrzącymi na rzeczywistość z pozycji gier politycznych.
Klasycznym przykładem błędnej struktury zarządzania publicznego jest właśnie transport. Nie jest to dziedzina aktywności politycznej i nie powinna ona być zarządzana przez kolejno zmieniających się wraz z rządzącą koalicją ministrów i ich partyjnych współpracowników z reguły niemających, poza pozycją polityczną, kwalifikacji fachowych. Powinna to być czysto fachowa centralna jednostka organizacyjna kierowana przez wysokiej klasy fachowca w tej dziedzinie, mającego bezterminową umowę o pracę. Podobna struktura powinna była być zastosowana w szeregu dalszych specjalności.
Jakie Polska ma dziś szanse na wybicie się na gospodarczą i polityczną niezależność?
- Jedyną obecnie nadzieją Polski jest eksploatacja na dużą skalę gazu łupkowego na warunkach korzystnych dla naszego kraju. Nie będzie to łatwe, zwłaszcza że gigantyczny międzynarodowy aparat dawnego KGB z okresu Związku Sowieckiego nadal działa w Europie. Mają duże pieniądze i wpływy w zachodniej Europie, a rozwój produkcji gazu w Europie to klęska dla Rosji. Moglibyśmy też szerzej wykorzystywać nasze ogromne zasoby węgla. Przy dzisiejszych bardzo wysokich cenach ropy – powyżej 100 USD za baryłkę – opłacalna byłaby nawet produkcja paliw z tego surowca. Jednak sytuacji Polski nie da się zasadniczo poprawić bez zmiany ustroju.
Jakie dokładnie zmiany ma Pan na myśli?
- Jest bardzo dużo do zrobienia. Wskażę jedynie na parę organizacyjnych posunięć proponowanych przeze mnie w mojej książce, która jest jednak głównie poświęcona opisowi patologii, stąd też propozycje usprawnienia dotyczą tylko generalnych punktów. Przede wszystkim trzeba zmienić system doboru kadr kierowniczych poprzez powszechne wprowadzenie większościowej, identycznej z systemem anglosaskim ordynacji wyborczej: z wyborami w małych okręgach wyborczych, z zapewnieniem szerokiej powszechnej znajomości kwalifikacji i całego CV każdego kandydata. Jednocześnie należy ograniczyć możliwość kandydowania do dwóch kadencji. Należy też wzorem 29 państw wprowadzić obywatelski obowiązek głosowania do wszystkich wybieralnych instancji. Być może w ten sposób zmienimy katastrofalne wyniki ankiet na temat prestiżu zawodów, gdzie “polityk” z reguły mieści się na ostatnich miejscach, a w ankietach na temat korupcji – na czołowych. Konieczna jest radykalna reforma zarówno władzy ustawodawczej, jak i wykonawczej. Należy zlikwidować system dwuwładzy prezydenta i premiera na rzecz jednego – w stylu amerykańskim – prezydenta pełniącego również funkcję premiera. Radykalnie powinno się też zmniejszyć liczbę posłów i senatorów. Nonsensownie mamy ich więcej niż parlament amerykański. Należy zredukować również liczbę ministerstw i zbudować apolityczne centralne urzędy dla konkretnej fachowej działalności. Generalna organizacyjna zmiana ustroju powinna doprowadzić do fachowego kierownictwa państwem, likwidując elementy partiokracji niekompetentnych zawodowych polityków. Oczywiście bogaty materiał dokumentacyjny w mojej książce, również analiza polityki ekonomicznej, uzasadnia cały szereg dalszych posunięć reformatorskich, bez których nie mamy szans na choćby częściowe zmniejszenie wysokiego wskaźnika bezrobocia i być może doprowadzenie do powrotu choćby części już zadomowionej na obczyźnie naszej ponadmilionowej emigracji.
źródło: http://www.bibula.com/?p=52501 _________________ Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Dołączył: 30 Gru 2007 Posty: 3715
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 02:56, 27 Lut '12
Temat postu:
Pozwoliłem sobie wejść w polemikę z profesorem, bo w kilku miejscach widzę, że zaczyna się wybielanie historii.
Moja polemika będzie wyłącznie jako świadomego świadka tamtych dni, moją wiedzę opieram na własnym doświadczeniu, informacji z ówczesnych gazet oraz mediów masowych jak TV i radio. Dlatego nie będę przytaczał źródeł, ale można się pokusić o ich odszukanie.
Venom napisał:
Z komunizmu w kolonialny kapitalizm – rozmowa z prof. Witoldem Kieżunem
Z prof. Witoldem Kieżunem, teoretykiem zarządzania, wykładowcą Akademii im. Leona Koźmińskiego oraz uczelni zagranicznych, byłym ekspertem ONZ ds. modernizacji zarządzania w krajach afrykańskich, rozmawia Mariusz Bober
W swojej najnowszej książce pt. “Patologia transformacji” poddaje Pan druzgocącej krytyce ostatnie 20 lat przemian ustrojowych w Polsce. Środowiska komunistów i zachodnich kapitalistów zawarły nieformalny układ, rekolonializując Polskę?
- Wszystko zaczęło się od przyjazdu do Polski amerykańskiego wielkiego spekulanta giełdowego, jednego z najbogatszych ludzi na świecie George´a Sorosa, mającego jednocześnie wielkie ambicje rozwijania idei “otwartego świata”. Tę społeczną działalność realizował poprzez tworzenie licznych fundacji i finansowanie uniwersytetów – w sumie miliardami dolarów. W maju 1988 r. przyjechał do Polski, spotkał się z gen. Wojciechem Jaruzelskim i premierem Mieczysławem Rakowskim, przedstawiając swój plan radykalnej transformacji systemu gospodarki planowej na wolnorynkową, i otworzył w Warszawie Fundację im. Stefana Batorego. 7 miesięcy po jego wizycie ustawą z dnia 23 grudnia 1988 roku komunistyczny rząd i Biuro Polityczne Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, partii, której statutowym celem było zbudowanie socjalizmu na gruzach kapitalizmu, podejmują decyzję o wprowadzeniu w Polsce ustroju kapitalistycznego w jego klasycznej, ortodoksyjnej formie na podstawie kodeksu handlowego z 1934 roku. Z punktu widzenia teorii patologii zarządzania jest to klasyczny przykład realizacji prawa sformułowanego przez niemieckiego filozofa Hansa Vaihingera “przerastania środków nad celem”. Środkiem dla realizacji celu, jakim było dla PZPR zbudowanie socjalizmu, stało się samo posiadanie władzy. Jednak ten środek stał się celem samym w sobie, i dla jego osiągnięcia wprowadzono dotychczas zwalczany ustrój ekonomiczny. Nie było żadnych protestów czy nawet wewnętrznej różnicy zdań. Okazało się więc, że “szczytny cel budowy ustroju”, w którym będzie rządzić zasada “od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb”, był negatywną fikcją organizacyjną.
Pierwsza niezgodność, w zasadzie w 80% z ta odpowiedzią.
Wszystko zaczęło się od przemian Miodowicza w 1988 roku. Rakowski był Premierem.
Zaczęło się od prywatyzacji Stoczni Gdańskiej, bo tego chciała Solidarność i pracownicy SG.
Okres "kapitalizmu" Rakowskiego to najwspanialszy okres powojenny Polski! Kapitalizm Rakowskiego polegał na podobnych zasadach jak w Szwecji, Niemczech czy w UK.
Protestów być nie mogło, bo to działało i to jak! Ortodoksyjny tak zwany 17-nasto wieczny kapitalizm to czasy Balcerowicza, znacznie później.
Jako przykład podam, że w 1989 roku cło na samochody używane wynosiło 5%... A często nawet się nie płaciło (zwolnienia).
Można było masło sprzedawać z samochodu tuż pod wejściem do sklepu spożywczego:))) To był wolny rynek!
Kto dziś odważy się sprzedawać konkurencyjne pod sklepem? To właśnie był kapitalizm Rakowskiego.
Masz pomysł - realizuj. kapitalizm ortodoksyjny czy korporacyjny zakazuje konkurencji.
Zmiana przyszła w 1989 roku a raczej już w 1990 kiedy to Prezesem Rady Ministrów został Mazowiecki.
A Ministrem finansów Balcerowicz. PRZY CZYM BALCEROWICZ NIE BYŁ PIERWSZYM KANDYDATEM! Przed Balcerowiczem było dwóch. Ale odmówili, ponieważ wg. nich zaniechanie reform Rakowskiego i wcielenie w życie planu MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy) zatytułowany Wychodzenie gospodarek totalitarnych do kapitalizmu. Wg. nich mogło doprowadzić do buntu społecznego i zwrot w lewą stronę. Plan MFW był de facto planem Sorosa. Kiedy Balcerowicz przystał na stanowisko zmieniono nazwę na bardziej handlową a mianowicie na Plan Balcerowicz. Zaczęło się od wprowadzenia koncesji czyli ograniczenie konkurencyjności, oraz ruszyły pierwsze prywatyzacje zwane dzikimi.
Cytat:
Ale do realizacji swoich planów wykorzystali majątek, na który pracował cały Naród…
- Tak. Narodowy Bank Polski natychmiast wykreował wtedy 9 nowych komercyjnych banków refinansowanych przez siebie. Rozpoczął się wówczas proces tzw. nomenklaturowej prywatyzacji, dotyczący małych i średnich przedsiębiorstw państwowych. Według prof. Juliusza Gardawskiego, istniały dwa typowe jej modele. Dyrektor zakładał przedsiębiorstwo prywatne o takim samym profilu specjalizacji jak to państwowe, którym kierował. W firmie prywatnej dawał pracownikom wyższe wynagrodzenie, ponieważ nie obowiązywał w niej bardzo wysoki podatek od wynagrodzeń, tzw. popiwek poważnie ograniczający wysokość uposażeń w przedsiębiorstwach państwowych. W ten sposób doprowadzał do “przejmowania” pracowników z państwowego do jego prywatnego przedsiębiorstwa. Po pewnym czasie dochodziło do bankructwa lub przejęcia przedsiębiorstwa państwowego. Drugi sposób to tworzenie spółek prywatnych przez dyrektorów państwowych firm z legitymacją PZPR. Często robili to we współpracy z sekretarzami partyjnymi. Następnie takie firmy uzyskiwały kredyty z tych nowo utworzonych banków na wykup udziałów firmy państwowej. Z badań prof. A. Gardawskiego wynika, że 80 proc. personelu tych nowych prywatnych firm wcześniej pracowało w państwowych przedsiębiorstwach, a 62,5 proc. właścicieli nowych prywatnych przedsiębiorstw małej i średniej wielkości pełniło funkcje kierownicze i dyrektorskie w PRL.
Tu też Profesor nie mówi wszystkiego.
Balcerowicz, zaczną dzikie prywatyzacje polegające na sprzedaży wszystkiego za cenę "ile da klient" - dosłownie tak powiedział Kropiwnicki lub Boni (nie pamiętam). Tak rozpoczęto sprzedaż firm za ceny często mniejsze niż wartość gruntów na których były. Zakłady tytoniowe w Krakowie sprzedano za wartość 3 miesięcznego zysku!!!
Banki, zaczęły być zmieniane przez Balcerowicza, to on "uwolnił" bankowość na świat. Tak banki zachodnie przejmowały Polskie Banki wraz z kontami ludzie za cenę budynków! Polska stała się ewenementem w europie (może i na świecie) gdyż oddała ponad 90% bankowości w ręce obce - to był koniec złotego i kontroli nad nim przez Polskę, a nie euro...
Dla porównania w Niemczech obca bankowość to nie całe 40% w Rosji ok. 5%.
W 1992 roku nastąpiła tak zwana restrukturyzacja kredytów (dziś temat tabu zakazany w mediach). To wówczas z 31.12.1991 na 1.01.1992 Oprocentowania kredytów w bankach skoczyło ze średnio 3-5% do 55%-60%! Potraficie sobie wyobrazić, że dziś wasze kredyty skaczą do 80%?
Dotyczyło to wszystkich kredytów, zwłaszcza uciążliwe dla tych co już mieli kredyty. Osoby z konsumpcyjnym kredytem w większości "uciekły". O rewaloryzacji kredytów zaczęto wspomnąć w ... listopadzie 1991. Problem był na wsi, gdzie rolnik nie był w stanie oddać kredytu, ze względu na specyfikę produkcji rolnej (jesień zasiewy, przygotowanie, wydatki - za rok żniwa zyski), kiedy ceny w rolnictwie są kontraktowe, ok. 50% Polskiego rolnictwa dzięki rewaloryzacji kredytów upadło.
Rok 1992 to liczba samobójstw nigdy do tej pory nie notowana w Polsce. Ziemia należąca do rodziny od czasów królów, której nie zabrał Car, nie zabrały zawieruchy wojenne i II Rzeczpospolita, ziemię które nie zabrała PRL!!! Zabrała Wolna Polska w niecały rok... I to dzięki Solidarnościowemu rządowi!
Rok 1992 i sprawa restrukturyzacji kredytów to też początek działalności Samoobrony i Leppera. To własnie sprawa restrukturyzacji kredytów spowodowała powstanie Samoobrony (stąd nazwa (samoobrona pomoc chłopska) i słynne hasło: Balcerowicz musi odejść).
Cytat:
Paradoksalnie wielu Polaków klęskę transformacji ustrojowej przypisuje ludziom kojarzonym z “Solidarnością”…
- Tak, ale po 1989 r. tak naprawdę to nie klasyczna “Solidarność” przejęła władzę. Ruch ten miał koncepcję budowania nie gospodarki kapitalistycznej, ale państwa o własności społecznej z elementami daleko posuniętej samorządności. Pomysł zbudowania w Polsce całkowicie kapitalistycznego systemu pochodził od komunistów. Powtarzam: tzw. ustawę Wilczka [o wolnorynkowej działalności gospodarczej - przyp. red.] z 1988 r. przyjął komunistyczny jeszcze rząd premiera Rakowskiego i zatwierdził ostatni Sejm PRL. A była to ustawa wprowadzająca zasady niemal “czystego kapitalizmu”.
Na identycznych nieomal zasadach jak w Szwecji. Do dziś taki kapitalizm obowiązuje w Szwecji.
Cytat:
Niemniej to wcześniejsi doradcy prezydenta Lecha Wałęsy, ludzie kojarzeni z “Solidarnością”, realizowali ten plan umożliwiający nomenklaturową prywatyzację i kolonizację Polski przez zachodni kapitał…
- Rzeczywiście, gdy wysłany i finansowany przez George´a Sorosa, dla realizacji jego planu, amerykański ekonomista Jeffrey Sachs przyjechał do Polski, zwrócił się od razu – jak napisał w swoich wspomnieniach – do trzech, jak ich nazywa, “strategów”, a więc kierowników NSZZ “Solidarność”: Bronisława Geremka, Jacka Kuronia i Adama Michnika. Tymczasem wszyscy oni uczciwie przyznawali, że nie znają się zupełnie na ekonomii, i pytali tylko: “Czy to wyjdzie?”. A Sachs z energią typowego kapitalistycznego agenta marketingowego gorąco zapewniał, że oczywiście – tak. Pierwszy bezpartyjny premier III RP, który również podejmował decyzje w sprawie przekształceń w Polsce – Tadeusz Mazowiecki, nie miał wyższego wykształcenia, był dziennikarzem, redaktorem pisma, członkiem działającego w PRL stowarzyszenia PAX, ale również nie miał wiedzy ekonomicznej ani żadnej praktyki pracy w administracji. Stanowisko premiera było jego pierwszą pracą w administracji. Także Lech Wałęsa uczciwie przyznawał się, że nie ma pojęcia o ekonomii, ale również akceptował program Jeffreya Sachsa. W dodatku na wicepremiera i ministra finansów, a więc ekonomicznego kierownika całej transformacji, wyznaczono dr. Leszka Balcerowicza, byłego członka PZPR, w latach 1978-1980 pracownika Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy Komitecie Centralnym PZPR, który też nie miał żadnego praktycznego doświadczenia w kierowaniu zespołami ludzi w administracyjnych strukturach ani liczącego się dorobku naukowego (14 lat po uzyskaniu doktoratu nie miał jeszcze stopnia doktora habilitowanego, uzyskał ten stopień dopiero w pierwszym roku pracy jako wicepremier). Zaś pierwszym polskim premierem w III RP, demokratycznie zaakceptowanym przez wybrany w wyborach 4 czerwca 1989 roku parlament, był generał Czesław Kiszczak, “zasłużony” kierownik walki z podziemnymi strukturami “Solidarności” w latach 1981-1989. Jedynie dzięki odejściu z sojuszu z PZPR Stronnictwa Demokratycznego i Polskiego Stronnictwa Ludowego udało się stworzyć rząd pod kierownictwem bezpartyjnego Tadeusza Mazowieckiego, co przyspieszyło odsunięcie od władzy komunistów. Ale sytuacja w kraju zmieniła się tylko pozornie. Większość kadry kierowniczej to byli nadal ci sami ludzie z okresu rządów PRL. Stąd słusznie pisali Jacek Kuroń i Jacek Żakowski: “Jeśli stworzenie sektora prywatnego było jednym z naszych głównych celów, to bez ludzi z nomenklatury nigdy by się nam nie udało”. Było to jednak całkowite odejście od początkowej idei “Solidarności”, która zakładała troskę o drugiego człowieka, a nie bogacenie się za wszelką cenę. NSZZ “Solidarność” ze zdecydowanie lewicowym laickim kierownictwem (poza Wałęsą) nie korzystała wówczas niestety z wybitnych doradców – ekonomistów, bazujących na społecznej nauce Kościoła katolickiego (a przecież “Solidarność” ma katolicki rodowód, o którym świadczyły m.in. Msze Święte, spowiedzi, i jej znakiem miał być znaczek z obrazem Matki Bożej w klapie marynarki Wałęsy). Nie korzystała też ze skandynawskiej formuły zarządzania ani zachodnioniemieckiego społecznego podejścia, ani nawet z doświadczeń tzw. Tygrysów Wschodu czy elementów strategii Chin Ludowych. Było szereg modeli poza neoliberalizmem i niezwykle korzystnej dla światowego kapitału “terapii” George´a Sorosa. Przyjęto jego model, praktycznie sformułowany przez Jeffreya Sachsa, nie sprawdzając efektów jego działalności w Boliwii. Opisała je dokładnie Naomi Klein, wskazując, że doprowadził tam do klęski społecznej, rozruchów zbrojnie tłumionych przez wojsko, do olbrzymiego bezrobocia, a jednocześnie do wzbogacenia się grupy spekulantów. Efektem tych zmian było poważne obniżenie wysokości wynagrodzeń i daleko idąca stratyfikacja społeczna. Likwidacja inflacji nastąpiła tam dopiero po dwóch latach, mimo zapewnienia Sachsa, że zlikwiduje ją “w jeden dzień”. Nikt nie zainteresował się tymi wynikami. Wprost przeciwnie, powszechnie chwalono rzekomo pozytywne efekty jego pracy w Boliwii. Z perspektywy 20 lat wprost trudno zrozumieć to swoiste zauroczenie równie niepoważnym reklamiarstwem Sachsa w Polsce i brak zdecydowanej społecznej reakcji, tak jak w Boliwii i w innych krajach południowoamerykańskich.
Tu pan profesor stara się wybielić jak może Mazowieckiego i spółkę złodziei z Solidarności. Porównajcie ten tekst z jego wcześniejszymi, jak sam sobie zaprzecza:)
Na ostatnim zjeździe PZPR wygłoszono słynne słowa: Jak solidarność będzie realizować swój plan szybko ludzie wrócą do nas. Chodziło o plan gospodarczy Sorosa realizowany przez ludzi SOLIDARNOŚCI.
To było największe oszustwo solidarności i moje ostatnie wybory 1989. Cały czas zapewniali nas, że nie władza im w głowach, ale dbałość o robotnika. I, że będą w sejmie i ministerstwach by patrzeć na ręce władzy i napiętnować wszelkie przekręty (wówczas mówiono wypaczenia) -zamiast tego przejęli władzę w 100% i zaczęli realizację planu Sorosa. Czym oszukali całe 10mln członków Solidarności. Od 1991 roku Składki solidarności zaczęło opłacać coraz mniej członków, w 1995 liczba aktywnych członków (opłacanie składek) Solidarności wynosiła mniej niż 100 000. W 2000 składki opłacało ok. 2000 ludzi z 10 milionów. To Panie Profesorze o czymś mówi.
Cytat:
Wprowadzanie w Polsce formuły dzikiego kapitalizmu było więc swoistą transakcją między Zachodem i postkomunistami ułatwiającą przejmowanie narodowego majątku jednym i drugim?
- W planach światowego kapitału cała Europa Środkowo-Wschodnia była bardzo atrakcyjnym terenem ekspansji. Jednak prawdopodobnie kapitał ten traktował wszystkie kraje tego regionu jako etap przejściowy do ekspansji na Rosję. Jest to bowiem niezwykle bogaty kraj w surowce i jego choćby częściowe skolonizowanie byłoby olbrzymim sukcesem światowej kapitalistycznej oligarchii. Z drugiej strony, kraje Europy Środkowej bardzo łatwo dawały się podbijać przede wszystkim ze względu na demoralizację kadr kierowniczych. Badania Banku Światowego wykazały, iż ankietowani zagraniczni inwestorzy przyznali, że z reguły płacili w Polsce “prowizje”. Stwierdzenie np., że ceną za korzystną ustawę sejmową było 3 mln zł, zmusiło ówczesnego marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego do zawiadomienia o tych wynikach prokuratora rejonowego w Warszawie. Na prośbę o bliższe dane Bank Światowy odpowiedział, że była to ankieta anonimowa, w związku z tym można było przeczytać w polskiej prasie krótką informację o umorzeniu postępowania prokuratorskiego w tej sprawie. Całkiem inną politykę przyjęły kompetentne władze Kanady, które swego czasu również były narażone na ekspansję kapitału amerykańskiego. Powołały one wtedy specjalny urząd, który opracował przepisy regulujące inwestycje zagraniczne w tym kraju. Przewidywały one m.in., że prywatyzowane przedsiębiorstwa nie mogą być następnie likwidowane, musi być w nich wytwarzany w całości przynajmniej jeden gotowy produkt sprzedawany jako “wyprodukowany w Kanadzie”. W Polsce nikt nie myślał o takich zabezpieczeniach. Między innymi dlatego zagraniczny kapitał w dużej mierze zlikwidował w naszym kraju zakłady, które mogły stanowić dla niego konkurencję.
Nota do zadającego pytanie: nie postkomunistami ale post solidarnościowcami. Boni, Bielecki, Kropiwnicki, Balcerowicz, Mazowiecki, Suchocka, Maria Rokita, Tusk, Piłka, Niesiołowski, Kurski, Gieremek, Kaczyńscy - nie byli postkomunistami.
Solidarność miała pilnować a sama sprzedawała zakłady za cenę "ile da klient". I mała dygresja do profesora. Skoro zachód kupował konkurencyjne firmy i je likwidował - co było prawdą, to czy PRL konkurował z zachodem? Przecież piszecie, że nie. Że wręcz przeciwnie... to po co zachód likwidował konkurencję której wg. was nie było?
Jedynym postkomunistą był Kwaśniewski jako prezydent (zresztą wybrany dwukrotnie - o czymś to też świadczy) oraz chwilowy rząd Oleksego, który zaczął zmieniać bandytyzm solidaruchów, więc Macierewicz wymyślił, że Oleksy był agentem pod pseudonimem Olin. Po 8 miesiącach okazało się to wyssane z palca o czym sam Macierewicz wspomniał później, jednak skończył się rząd ludzi chcących coś jeszcze ratować. Nastała era AWS-UW Czyli dziś PO i PiS.
Pamiętajcie, że w 1997 roku, kiedy rząd SLD oddawał władzę AWS-UW bezrobocie sięgało 5%.
Wówczas to wraz z UW, przyszedł Balcerowicz ogłaszając II Plan. Znany z nazwy: schładzanie rozgrzanej gospodarki.
Dosłownie Balcerowicz i Buzek (premier) zaczęli wszystko rozwalać i wspierać duży korporacyjny biznes obcy, głównie Hiszpański. W 2001 roku kiedy AWS-UW kończyło władze bezrobocie sięgało 25% a regionalnie dochodziło do 35%.
Stopa procentowa w Banku wynosiła 22% Czyli znów kredyty w 2 lata podrożały,l co prowadziło do dalszej zapaści gospodarki i ubożenia społeczeństwa.
Cytat:
A to znaczy, że nieprawdziwe były zarzuty pod adresem wielu tych przedsiębiorstw, jako całkowicie niekonkurencyjnych…
- Wiele z nich rzeczywiście w tym czasie nie mogło konkurować z zachodnimi firmami. Ale w Polsce można było wykorzystywać atut cen wielokrotnie niższych w porównaniu do produktów zachodnich. Tak właśnie zrobili Chińczycy, wyrastając dziś na potęgę handlową. Ale funkcjonowały też polskie przedsiębiorstwa, które jeszcze na początku lat 90. produkowały na wysokim poziomie np. garnitury, ceramikę, wyroby ze szkła, kryształy czy nawet produkty wyższej techniki na zagranicznych licencjach. Mieliśmy też dobrze zorganizowany rynek realizowania zagranicznych inwestycji budowy dróg, mostów, różnych budowli, nawet elektrowni. Mieliśmy szanse na zdobycie wielu rynków na takiej samej zasadzie jak Chińczycy. Pamiętam, jak w USA masowo kupowano np. chińskie rowery po 95 USD, gdy amerykańskie kosztowały 250 USD. Ja sam i moi amerykańscy koledzy jeździliśmy oczywiście na rowerach chińskich.
W Polsce między innymi produkowało się układy scalone (tak, tak!) tranzystory w PRL!... W zakładach CEMI w Warszawie, dziś na miejscu CEMI powstała wspaniała Galeria Handlowa Mokotów. Też można tam spotkać elektronikę....
Cytat:
Co trzeba było wtedy, na początku lat 90., zrobić?
- Przede wszystkim – tak jak Słowenia – podziękować Sachsowi za pomoc i stworzyć z krajowych i zagranicznych polskich fachowców małą komisję do szybkiego zaplanowania procesu transformacji. Mieliśmy takich fachowców, ich raport opracowany w 1996 r. z udziałem prof. Zdzisława Sadowskiego, szeroko omówiony w mojej książce, świadczy, że rozumieli, jak należy ocalić polski przemysł od jego likwidacji i zagranicznego zawłaszczenia. Mieliśmy też duży zespół świetnych, już z praktyką zagraniczną, specjalistów od zarządzania.
Należało też nie otwierać granic na cały zagraniczny import, a tylko na wwóz tych towarów, których deficyt kreował inflację, a więc podstawowych produktów konsumpcyjnych i tych, których sami nie moglibyśmy wytworzyć, przede wszystkim nowoczesnych technologii. Inflację można było pokonać metodą mocnego pobudzenia własnej produkcji poprzez system łatwego kredytu z puli państwowego zadłużenia np. w bankach zagranicznych. Możliwe było też ewentualne powtórzenie metody Grabskiego z roku 1924, kiedy była inflacja nie setkotysięczna, ale bilionowa. Wprowadził on zamiast marek polską złotówkę opartą na złocie. Można było to samo zrobić, wprowadzając od razu nową walutę, zabezpieczoną posiadaną już miliardową dolarową gwarancją Banku Światowego, a więc opartą na dolarach amerykańskich, których – nawiasem mówiąc – było według danych i wyliczeń NBP ok. 7 mld na prywatnych rachunkach bankowych, a prawdopodobnie drugie tyle schowane w domu “w skarpetkach”. Był to efekt licznych zagranicznych wyjazdów w dekadzie Gierka. Trzeba było też jak najszybciej zwiększyć produkcję żywności, a nie likwidować PGR-y. Trzeba było przeprowadzić prywatyzację zagrabionych przez Skarb Państwa przedsiębiorstw. Jesteśmy jedynym posocjalistycznym krajem, który nie przeprowadził prywatyzacji w formie zbiorowej, a ograniczył się do indywidualnych procesów sądowych trwających po kilkanaście lat. Można było też w większym stopniu pozwolić na funkcjonowanie spółek pracowniczych, zamiast wyprzedawać państwowe przedsiębiorstwa za bezcen. Ta bezmyślna prywatyzacja była całkowitym zaprzeczeniem idei “Solidarności”, a najbardziej stracili na niej zwykli Polacy, często właśnie ci, którzy doprowadzili do upadku komunizmu.
Ale dokładnie to zrobiła Solidarność a nie PZPR! PZPR przestał być władny czymkolwiek po wyborach w czerwcu 1989.
To Mazowiecki z Balcerowiczem realizowali plan wyprzedaży Polski. Kiedy Oleksy w 1996 zaczął to ukrócać, to mu nie kto inny jak Solidarność przyspawała łatkę - szpieg.
Cytat:
Gdy pracował Pan w krajach afrykańskich w misjach ONZ, zapewne nie przypuszczał Pan, że mechanizm eksploatacji tych państw zostanie na taką skalę zastosowany w Polsce?
- Rzeczywiście. Po raz pierwszy do Afryki przyjechałem w grudniu 1979 roku. Pracowałem tam – z przerwami – do końca 1992 roku. W krajach afrykańskich inwazja wielkiego kapitału rozpoczęła się na początku lat 80. minionego wieku. Szukał on z jednej strony taniej siły roboczej, a z drugiej – różnych surowców naturalnych. Afryka jest najbogatszym pod tym względem kontynentem świata. Występują tam złoża złota, uranu, ropy naftowej itd. Powszechnym zjawiskiem jest jednak nie najlepszy poziom kwalifikacji kadr zarządzających, które cechuje jednocześnie chęć szybkiego wzbogacenia się, dodatkowo stymulowana filmami pokazującymi bogactwo krajów zachodnich. Gdy do takiego biednego kraju przyjeżdżał więc bogaty zachodni biznesmen rozdający łapówki, bardzo łatwo “przekonywał” miejscowe władze do sprzedaży za pół ceny np. kopalni cynku czy miedzi. W ten sposób rozpoczynał się proces rekolonizacji krajów afrykańskich. Podobny proces rozpoczął się w Polsce. Niedawno ujawniono, że sam niemiecki koncern Siemens dał w ciągu ostatnich kilkunastu lat miliardy euro (w różnej walucie) łapówek w różnych krajach. Jak wiele z nich zapłacono w Polsce?
Dokładnie to samo zrobiła Solidarność w Polsce. Sprzedała za łapówki cały kraj. Po czym zaczęli umarzać swoje sprawy - Kaczyński w rządzie Buzka umorzył sprawę FOZZ w której zamieszani byli bracia Kaczyńscy.
Cytat:
Mimo to obecne władze i zwolennicy “terapii szokowej” przekonują, że nasz kraj osiągnął… wielki sukces przez ostatnie 20 – z górą – lat…
- Rzeczywiście w Polsce wiele zmieniło się na plus. Dziś polskie miasta, a także wioski, są o wiele bardziej zadbane niż w okresie PRL. Ekonomiczna kolonizacja bowiem nie polega na tym, by zniszczyć jakiś kraj, ale by go eksploatować, a to wymaga jednak pewnego wzrostu poziomu życia. Jej efektem jest jednak stałe utrzymywanie się dystansu w rozwoju w porównaniu do krajów eksploatujących. Widać to m.in. w zarobkach pracowników. W Polsce pracownicy zarabiają nadal kilka razy mniej niż ludzie zatrudnieni w tych samych firmach, na tym samym stanowisku w krajach zachodnich, przy czym ceny wielu produktów są u nas nawet wyższe niż w krajach zachodnich, zwłaszcza towary luksusowe. Na przykład te same francuskie garnitury męskie kosztują więcej w Warszawie niż w Paryżu. Zaś w Stanach Zjednoczonych ceny wielu urządzeń elektronicznych są niższe niż u nas.
Oczywiście, dlatego od dawna piszę, że wejście euro może to uzdrowić!
Cytat:
Niestety, w takiej sytuacji nie ma możliwości ostatecznego zrównania poziomu życia między krajem skolonizowanym a kolonizującym. Trzeba pamiętać, że tempo wzrostu gospodarczego np. w Niemczech [3,6 proc. w 2010 r. - przyp. red.] jest niewiele mniejsze niż w Polsce [3,9 proc. w 2010 r.], przy czym wzrost o 1 punkt procentowy w Niemczech przekłada się na znacznie większą wartość niż w Polsce [wartość PKB RFN w 2010 r. wyniosła 3,2 bln USD, a w Polsce - 469 mld]. Ponadto według ostatnich danych w Niemczech bezrobocie wynosi 6,3 proc., a w Polsce – 13,3 procent. Trzeba też pamiętać, że duża część PKB Polski to nie jest tak naprawdę nasz dochód. Jeśli bowiem trafne są wyliczenia z naszego bilansu płatniczego, że średnio ok. 100 mld zł rocznie jest wyprowadzanych z Polski przez zagraniczne firmy działające w naszym kraju, to znaczy, że przez 21 lat nie zainwestowano tych pieniędzy w Polsce. W Kanadzie istnieje zasada, że określona część zysku zagranicznego przedsiębiorstwa musi być inwestowana przez dane przedsiębiorstwo właśnie w Kanadzie.
Zwolnienia i ulgi dla obcego kapitału - PO i PiS a wcześniej AWS-UW, wcześniej Solidarność.
Cytat:
Obala Pan też mit, że kapitał nie ma narodowości, i nie ma znaczenia, kto jest w Polsce właścicielem firm. Jak struktura ich własności odbija się na rozwoju kraju i dochodach państwa?
- Jeśli przeanalizujemy dane na temat kapitału bankowego, to jasne okaże się, że kraje dzielą się na państwa uzależnione od innych i kraje, od których inne są zależne. Wiele mówi pod tym względem liczba zagranicznych banków w poszczególnych państwach. W Niemczech ten udział wynosi 5 procent, we Francji i Holandii – 10 proc., we Włoszech – 9 proc., w Danii – 19, a w Austrii – 21. Tymczasem całkowicie odwrotny jest ten stosunek w krajach postkomunistycznych.
W Albanii wynosi on 93 proc., w Czechach – 96 proc., na Węgrzech – 94 proc., a w Polsce – 88 procent. Nawet w Ameryce Południowej ten udział jest o wiele mniejszy, w Argentynie wynosi 25 proc., w Boliwii – 38 proc., a w Chile – 32 procent. Warto też podać przykład innych państw rozwijających się. W Indiach np. zagraniczne banki mają 5-procentowy udział w rynku finansowym, w Turcji – 4, a w Chinach… 0 procent. Trzeba bowiem wiedzieć, że są dwie najbardziej dochodowe dziedziny prowadzenia działalności gospodarczej: bankowość i wielki handel, określane jako “złote jabłka”. Obie te dziedziny zostały w Polsce prawie całkowicie opanowane przez kapitał zagraniczny. Podobnie na 100 największych przedsiębiorstw jest tylko 17 polskich. Możliwość dojścia w krajach eksploatowanych do poziomu życia w krajach eksploatujących, a takim są w stosunku do Polski przede wszystkim Niemcy, jest nierealna.
O tym wspominałem wyżej, tylko inna miara liczymy. Czechy i Słowacja nie oddały ponad 90% bankowości. Ile w pozostałych krajach nie wiem, wiem, że w 1999 roku w Polsce było 90% banków w rękach obcych, oraz Rada NBP została całkowicie uniezależniona od rządu - innymi słowy mówiąc, stała się państwem w państwie. Przypominam: 90% banków jest obcych a Rada Polityki Pieniężnej działa dla sektora bankowego.
W 2000 roku Prezesem NBP został Balcerowicz (po Gronkiewicz Walc) przez handel w sejmie:) SLD zgłosiło wniosek o rozwiązanie sejmu ze względu na fatalną sytuację w Polsce - bezrobocie, drożyzna, drogi pieniądz, Polsce groziła Argentyna!
UW postawiła więc AWS-owi deal. My zagłosujemy przeciw wnioskowi SLD wy zagłosujecie za Balcerowicza:)) Tak razem pięknie PO i PiS współpracowało. Po czym naprędce organizowano platformy ratunkowe (upadek AWS i UW był nieunikniony).
Początkowa nazwa PO brzmiała Platforma Ratunkowa zmieniona później na Platformę Obywatelską. Zostawiono Platformę bo już była kojarzona wśród ludzi. PiS zrodził się z PC. Poparcie PO w 2001 ok. 10% PiS ok. 7%.
Cytat:
Na ile pozostawienie najważniejszych dla polskiej gospodarki firm w naszych rękach pomogłoby dziś przyspieszyć rozwój naszego kraju?
- Polska w ostatnich latach PRL zajmowała 12. pozycję na świecie pod względem wielkości produkcji przemysłowej (nie mylić z dochodem narodowym). Gdyby więc przemiany w Polsce zostały przeprowadzone w sposób racjonalny, np. z wykorzystaniem koncepcji kanadyjskich, dziś nasz kraj mógłby być w o wiele lepszej sytuacji. Przecież część firm można było przeznaczyć do prywatyzacji publicznej, dzięki czemu Polacy staliby się w większym stopniu niż dziś właścicielami państwowych jeszcze wtedy firm, co mogłoby uratować wiele z nich. Według danych NBP, Polacy w 1989 r. mieli 7 mld USD oszczędności na bankowych rachunkach, prawdopodobnie drugie tyle przechowywali w domach. Oczywiście, że część firm można było sprzedać kapitałowi zagranicznemu, ale w taki sposób, by uniemożliwić wrogie przejęcie, to znaczy jego likwidację lub zmarginalizowanie jego produkcji po zakupie dla likwidacji konkurencji. Poza tym powtarzam: zbyt restrykcyjna polityka w stosunku do państwowych przedsiębiorstw doprowadzała do bankructwa lub do daleko idącego obniżenia wartości przedsiębiorstwa, dlatego później niezwykle tanio sprzedawanego. Była to elementarnie błędna polityka, a raczej brak polityki zgodnie z akceptowaną zasadą neoliberalizmu, że rynek sam się reguluje. Ta postawa już po 6 latach sprawiła – jak to można wyczytać w raporcie zespołu fachowców z udziałem wybitnego ekonomisty prezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Zdzisława Sadowskiego – że “najcenniejsze segmenty rynku, najbardziej opłacalne i charakteryzujące się największą dynamiką popytu, a tym samym najbardziej dynamizujące całą gospodarkę, zostały całkowicie opanowane przez firmy zagraniczne, a krajowe przemysły przestały w tych dziedzinach istnieć”.
Po raz kolejny: Solidarność - dziś PO i PiS.
Cytat:
Czy obecny kryzys finansów państwa i zadłużenie Polski to skutki właśnie złych przekształceń w Polsce, czy – jak twierdzą politycy – jedynie kryzysu światowego?
- Podstawowym problemem Polski jest stały, narastający od ponad 20 lat deficyt finansów publicznych, który doprowadził do obecnego zadłużenia. Wynikało to z wielu przyczyn: z ujemnego bilansu handlu zagranicznego, z akceptacji corocznego budżetu państwa z paroprocentowym deficytem, a także z niesłychanego wzrostu liczby pracowników administracji. Na przykład centralna administracja wzrosła od 1990 r. z 46 tys. pracowników do 133 tys. w roku 2010. Całkowicie niepotrzebnie wprowadzono np. powiaty ziemskie. W Polsce wciąż funkcjonuje też coś niespotykanego na świecie – dwa urzędy wojewódzkie: jeden samorządowy (marszałek województwa) i drugi centralny (wojewoda jako przedstawiciel rządu w terenie). W światowych demokracjach wysokie stanowiska państwowej władzy terenowej są wybieralne, np. w USA nawet gubernator stanowy, tak samo jak u nas starosta. Moim zdaniem, obecnie w Polsce należałoby dokonać radykalnej reformy administracji, przez pozaurzędniczy, nie polityczny, ale fachowy zespół, tak jak zrobiła np. Kanada w 1966 roku.
To wspaniałe osiągnięcie Solidarności:))
Cytat:
Dlaczego mimo tak gigantycznej administracji w Polsce przez ponad 20 lat nie zbudowano nawet jednej całej linii autostrady, koleje są niemal w stanie rozkładu, nie wspominając o służbie zdrowia?
- Ponieważ jednocześnie do pracy rekrutuje się bardzo często osoby niekompetentne. Na Zachodzie kandydaci na stanowiska publiczne przechodzą trudne wielostopniowe kwalifikacje, których celem jest sprawdzenie ich kompetencji, a nie afiliacji partyjnych. Tymczasem obecnie mamy w wielu przypadkach, można nawet stwierdzić, że w większości na kierowniczych stanowiskach osoby niekompetentne, niemające specjalistycznych kwalifikacji, np. na stanowiskach wymagających wiedzy zarządzania i ekonomii – historyków. Wszyscy tzw. stratedzy “Solidarności”, obecny premier, prezydent RP są historykami, a ściślej mówiąc, po prostu zawodowymi politykami, od wielu lat patrzącymi na rzeczywistość z pozycji gier politycznych.
Klasycznym przykładem błędnej struktury zarządzania publicznego jest właśnie transport. Nie jest to dziedzina aktywności politycznej i nie powinna ona być zarządzana przez kolejno zmieniających się wraz z rządzącą koalicją ministrów i ich partyjnych współpracowników z reguły niemających, poza pozycją polityczną, kwalifikacji fachowych. Powinna to być czysto fachowa centralna jednostka organizacyjna kierowana przez wysokiej klasy fachowca w tej dziedzinie, mającego bezterminową umowę o pracę. Podobna struktura powinna była być zastosowana w szeregu dalszych specjalności.
Panie profesorze.
W 1993 roku jeden z Premierów Polskich Powiedział: "A gdzie miałem się nauczyć jak być premierem" Uważany do dziś, za człowieka zacnego bojownika z komuną. Ceniony przez różnej maści profesów. (zgadnijcie kto to taki).
Dziś realizuje się w Polsce hasło "Polska - kraj pro rodzinny" więc mamy rodziny w sejmie, w rządzie, w sejmikach, w urzędach - wszędzie są rodziny. Mamy starostę a jego córka jest np. podsekretarzem, żona główną księgową. To jest dzisiejsza Polska - rodzina na swoim. Już nawet o sądach czy prokuraturze nie wspomnę.
Działaczka KKI (Katolicki Klub Inteligencji) nie jaka Kopka Nowina (Toruń) z ZChN dziś to część PO i PiS. Usadowiła w 1998 roku swoją córunię niespełna 20 letnia na stanowisku członka zarządu PKN Orlen!
Buzek (PO) w czasie urzędowania jako premier, lubił zatrudniać chłopaków córki jako doradców premiera!!!!
Co gorsze, ponieważ są to rodziny, to nikt nikogo nie skaże za złodziejstwo! Szef budowy stadionu narodowego, który Polscy będą spłacać wieki, olał budowę i dostanie odprawę milionową, wcześniej zdefraudował kasę, budując najdroższy stadion na świecie (jest w księdze rekordów Guinness) a za razem nadal nie skończony... Powinien już dawno siedzieć, ale siedział nie będzie, tylko przeskoczy do innego ministerstwa... wszak kto rodzinę będzie skarżył? To jest dziś tragedia Polski.
Cytat:
Jakie Polska ma dziś szanse na wybicie się na gospodarczą i polityczną niezależność?
- Jedyną obecnie nadzieją Polski jest eksploatacja na dużą skalę gazu łupkowego na warunkach korzystnych dla naszego kraju. Nie będzie to łatwe, zwłaszcza że gigantyczny międzynarodowy aparat dawnego KGB z okresu Związku Sowieckiego nadal działa w Europie. Mają duże pieniądze i wpływy w zachodniej Europie, a rozwój produkcji gazu w Europie to klęska dla Rosji. Moglibyśmy też szerzej wykorzystywać nasze ogromne zasoby węgla. Przy dzisiejszych bardzo wysokich cenach ropy – powyżej 100 USD za baryłkę – opłacalna byłaby nawet produkcja paliw z tego surowca. Jednak sytuacji Polski nie da się zasadniczo poprawić bez zmiany ustroju.
Gaz łupkowy to ściema. Zrobiona by przyćmić działający już Gazociąg Północny. W 1997 roku Rosja z Putinem zwróciła się do Buzka, z propozycją udziału w gazociągu po dnie Bałtyku. Z Gdańskiem jako głównym punktem rozprowadzania na całą Europę zachodnią.
Buzek odmówił. Na następny dzień Schroeder podpisał wstępną umowę z Rosją, rezygnując tym samym z premiera Niemiec i stając się szefem tego konsorcjum po stronie niemieckiej. Czy dlatego Buzek został przewodniczącym Europejskiego parlamentu... tego nie wiem, ale miał duże poparcie - niemieckie.
Polska straciła życiową szansę bycia kimś w europie. Buzek mamił gazem Norweskim o 100% droższym od rosyjskiego z warunkami, że musi kupić gazu więcej niż 5 krotne zapotrzebowanie Polski, inaczej się norwegom nie opłaci. Buzek miał znaleźć odbiorców nadwyżki... nie znalazł bo nikt nic chciał płacić 100% więcej.
Teraz paplają o gazie łupkowym, którego wydobycie jak już nie jest sprzedane to pewnie będzie. Przecie władza PO PiS od 22 lat bierze łapówki o czym wspomina sam pan profesor ale stara się tego wprost nie powiedzieć.
Cytat:
Jakie dokładnie zmiany ma Pan na myśli?
- Jest bardzo dużo do zrobienia. Wskażę jedynie na parę organizacyjnych posunięć proponowanych przeze mnie w mojej książce, która jest jednak głównie poświęcona opisowi patologii, stąd też propozycje usprawnienia dotyczą tylko generalnych punktów. Przede wszystkim trzeba zmienić system doboru kadr kierowniczych poprzez powszechne wprowadzenie większościowej, identycznej z systemem anglosaskim ordynacji wyborczej: z wyborami w małych okręgach wyborczych, z zapewnieniem szerokiej powszechnej znajomości kwalifikacji i całego CV każdego kandydata. Jednocześnie należy ograniczyć możliwość kandydowania do dwóch kadencji. Należy też wzorem 29 państw wprowadzić obywatelski obowiązek głosowania do wszystkich wybieralnych instancji. Być może w ten sposób zmienimy katastrofalne wyniki ankiet na temat prestiżu zawodów, gdzie “polityk” z reguły mieści się na ostatnich miejscach, a w ankietach na temat korupcji – na czołowych. Konieczna jest radykalna reforma zarówno władzy ustawodawczej, jak i wykonawczej. Należy zlikwidować system dwuwładzy prezydenta i premiera na rzecz jednego – w stylu amerykańskim – prezydenta pełniącego również funkcję premiera. Radykalnie powinno się też zmniejszyć liczbę posłów i senatorów. Nonsensownie mamy ich więcej niż parlament amerykański. Należy zredukować również liczbę ministerstw i zbudować apolityczne centralne urzędy dla konkretnej fachowej działalności. Generalna organizacyjna zmiana ustroju powinna doprowadzić do fachowego kierownictwa państwem, likwidując elementy partiokracji niekompetentnych zawodowych polityków. Oczywiście bogaty materiał dokumentacyjny w mojej książce, również analiza polityki ekonomicznej, uzasadnia cały szereg dalszych posunięć reformatorskich, bez których nie mamy szans na choćby częściowe zmniejszenie wysokiego wskaźnika bezrobocia i być może doprowadzenie do powrotu choćby części już zadomowionej na obczyźnie naszej ponadmilionowej emigracji.
Jak najbardziej słuszne postulaty. Ale nie po to kapitał zachodni wsadził w Polsce rządy "fachowców" od 22 lat by teraz miał z tego rezygnować. Innymi słowy, bez rewolty nic w Polsce się nie zmieni, bo edukacja leży, a TV zrobiła z Polaków idiotów i głupców. Do póty TV tego nie powie, do póty będą głosować na PO i PiS.
ps.
Były to moje własne polemiki z odpowiedziami Profesora.
Choć zdaję sobie sprawę, że tego i tak nikt nie przeczyta.
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 1000000 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:03, 19 Maj '12
Temat postu:
Polska zdradzana, rozkradana...
Cytat:
Prof. Witold Kieżun miał przeprowadzić przemiany ustrojowe w Polsce. Gdyby to zrobił, nie byłoby planu Balcerowicza, wielomilionowego bezrobocia i rozkradania polskiego majątku. Wybór gorszej drogi zaprowadził nas tu, gdzie jesteśmy...
Rozmowa z prof. Kieżunem jest jedną z najważniejszych w moim życiu. Bo znałem jego biografię i osiągnięcia. Znałem również plan reform – alternatywny dla programu Goeffrey'a Sachsa (mylnie zwanego „planem Balcerowicza”) wprowadzanego przez Leszka Balcerowicza, w 1989 roku mało zdolnego doktora ekonomii, który wówczas od 14 lat nie mógł zrobić habilitacji.
To oczywiste, że dzisiaj każdy o „planie Balcerowicza” powie, że wszystko można było zrobić lepiej. Tylko, że prof. Witold Kieżun miał alternatywne wyjście. Reformy bez strukturalnego bezrobocia, bez likwidacji polskiego przemysłu i agonii rolnictwa (bo w latach 90. rolnictwo było w agonii). Czy dzisiaj bylibyśmy tam, gdzie dzisiaj są Szwedzi? Nie sprawdzimy tego, bo profesor nie podjął się przeprowadzenia Polski z gospodarki centralnie planowanej do świata wolnego rynku.
KONSTRUKTYWNE DZIAŁANIE ,PANIE I PANOWIE NIEWOLNICY ... eh _________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 28 Sty 2012 Posty: 78
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 20:42, 03 Lip '12
Temat postu:
4 miliony Żydów zamieszkałych w Polsce jest członkami Światowej Federacji Żydów – według oświadczenia Szymona SZURMIEJ w Telewizji Warszawskiej.
Udokumentowanych jest w zasobach archiwalnych MSW 2 miliony i 700 tysięcy, w czym olbrzymia liczba Żydów ukrywających swoje pochodzenie.
Większość Żydów zajmuje kluczowe stanowiska w masmediach, kulturze, polityce i gospodarce.
Żydzi twierdzili, ze w obozach zginęło 3 ml 400 tys. czyli 100% ludności żydowskiej z przedwojennej Polski! Ostatnie kalkulacje podają 110 tysięcy.
Przed i w 1939 roku Żydzi polscy uszli przeważnie do Związku Sowieckiego. Oni powrócili przebrani za II Dywizje Piechoty tzw. Wojska Polskiego.
Jakub Berman i inni żydowscy zbrodniarze wojenni wprowadzili władze “zydokomuny” terrorem. Wyszkoleni przez NKWD Żydzi z Rosji tworzyli 70% ilości “pracowników” i cale kierownictwo Urzędu Bezpieczeństwa. Ludzie ginęli jak za czasów bolszewickiej rewolucji w Rosji. Ponad 1 milion polskich patriotów przeszedł przez ciężkie wiezienia i obozy pracy niewolniczej, jak w kopalni uranu w Kowarach. 1 milion 100 tysięcy wywieziono do gułagów w Związku Sowieckim, w tym co najmniej 300 tysięcy inteligencji mogącej utworzyć administracje państwa. Nieokreślona liczbę patriotów z AK, SZ., Bach i opozycje rozstrzelano, zamęczono na śmierć lub latami trzymano w więzieniach.
W walce z okupantem hitlerowskim zginęło 10% stanu żołnierzy AK. Pod okupacja sowiecka zginęło 90%.
Żydzi polscy szpiclowali i wyszukali opozycje polska i sporządzili listy w Gminach Żydowskich, według których NKWD zlikwidowało polskich patriotów.
W 1989 przeprowadzono “holocaust” na narodzie polskim postanowieniem tajnego rzadu żydowskiego, Sanhedrynu brukselskiego: Międzynarodowy Fundusz Walutowy zdewastował kraj “prywatyzacja” i lichwiarskim zadłużeniem przeprowadzonym głownie przez Żydów Sachsa i Sorosa.
Obecna elita polityczna to dzieci morderców, jak W. Cimoszewicz i M. Borowski. Ich rodowód polityczny to PKP, PPR, PZPR, UW i UP.
Kiedy Natanyahu przyjedzie do USA, to spotyka się z organizacjami żydowskimi. Kiedy Cimoszewicz, KWASNIEWSKI przyjechali to – tez, ale nie spotkali się z Kongresem Polskim i uchodźcami polskimi.
Żydzi zmienili nazwiska, niektórzy nawet imiona rodziców i obecnie pozują na najlepszych Polaków.
Żydzi kształcili się korzystając z przywilejów w “zydokomunie”, a obecnie kształcą następny swój miot w prywatnych szkołach i uniwersytetach granicznych. Przykład: Hanna Suchocka (Haik Silberstein) lub K. Skubiszewski (Szymon Szimel).
Hanna Suchocka (Haik Silberstein) uczestniczyła w ostatniej konferencji Bilderbergow. Jej uzgodnienia tam SA trzymane w tajemnicy przed Polakami.
Aaron Szechter (Adam Michnik) powiedział w telewizji australijskiej, gdzie wystąpił w jarmułce, ze Żydzi w Polsce przygotowują ekspansje i mogą ja zrealizować, gdyż Polacy to stado tępych baranów.
Wyniki wyborów ulęgły dystorsji przez zawile i pokrętne ordynacje.
Ksiądz prałat Henryk Jankowski postuluje, aby kandydat w wyborach musiał okazać się świadectwem, ze jest Polakiem wywodzącym się z conajmniej trzech pokoleń polskich i nie ze zdrajców ojczyzny (nie daleko pada jabłko od jabłoni), żeby Polska była Polska. Na to istnieje precedens Anglii, Izraela, Japonii i Szwecji.
Jednak Żydzi kontrolują 90% prasy a także wydawnictwa, telewizję i radio i urabiają opinie wyborców propagandą. Powodują oni podwójnym standardem prawdy . Dezinformacja zamęt w społeczeństwie, demoralizacje, podważają katolicyzm, z którego Narod czerpie swoja sile, poprzez sprzeciwianie się naukom Kościoła itd. W Polsce, jak w USA, obowiązuje Political Correctness (poprawność polityczna). “Gazeta Wyborcza” i “Nie” to gazety żydowskie. Żydostwo stworzyło państwo w państwie.
Unia Wolności jest partia żydowska. Inne partie są zinfiltratrowane przez manipulatorów żydowskich.
2 tysiące agentów Mosadu spenetrowało gospodarkę i politykę.
Plany Żydów:
- wyniszczyć kraj finansowo;
- pozbawić 5 milionów pracowników posad poprzez zrujnowanie zakładów pracy, nawet tych które przetrwały od 1918 roku;
- zrujnować rolnictwo aby 3 miliony rolników emigrowało “za chlebem”;
- “oczyścić” kraj z inteligencji patriotycznej;
- wyludnić kraj innymi sposobami do liczby 15 milionów Polaków, którzy będą służyć kolonizatorom żydowskim za wyrobników;
- zwiększyć opłaty za uniwersyteckie studia i naukę w szkołach średnich, aby Polacy mieli tylko podstawowe wykształcenie niezbędne do najemnej pracy w resorcie usług i pracy robotniczej według schematu wypracowanego na Palestyńczykach.
To tylko krótki rys naszej najnowszej historii, ale warto go poznać i z tą wiedzą dokonywać wyborów.
Opracował
Ryszard Nowak
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:28, 13 Lip '12
Temat postu:
Jądra Grada
Cytat:
Rząd fachowców chce się sprawdzić w biznesie. Geodeta z wykształcenia i specjalista ds. rozwoju wsi, Aleksander Grad, został prezesem tak zwanych spółek jądrowych PGE. Przewidujemy rezultat jądrowej prezesury Grada - podpisanie umów z Rosjanami.
Aleksandra Grada, bylego ministra rzadu Tuska, nie musimy nikomu przedstawiac. Grad zaslynal z proby prywatyzacji Stoczni Szczecinskiej poprzez tajemnicza fundacje zarejstrowana na Antylach holenderskich (czyli tam gdzie sa zarejstrowani udzialowcy ITI), pod zagadkowa nazwa Stitching Particulier Fonds Greenrights. Ta egzotyczna proba prywatyzacji skonczyla sie, jak pamietamy, obciachem i klapa.
"Stitching Particulier Fonds" oznacza koncept prawny "prywatnej fundacji". Wedlug prawa Antyli holenderskich "prywatna fundacja" nie ma udzialowcow i nie moze zajmowac sie materialnym biznesem oraz przynosic zyskow, jak taka struktura moze wiec inwestowac w stocznie ?
O co chodzilo w tej hecy z prywatyzacja Stoczni Szczecinskiej wie chyba tylko byly minister Grad i jego oficerowie prowadzacy.
Aleksander Grad jest z wyksztalcenia geodeta przemyslowym, w latach 90-tych zyl sobie spokojnie jako wojt gminy Plesna ale w pewnym momencie zostal dostrzezony. I wtedy kariera Grada nabrala impetu, takiego ze w 2007 roku Grad wyladowal w skladzie ministerialnym rzadu Tuska. Aleksander Grad jest wiec przykladem na to ze ludzie zdolni ze wsi moga realizowac sie w III RP.
Grad zrzekl sie mandatu poselskiego 30 czerwca 2012 roku aby sprawdzic sie w biznesie. Kilka dni temu zostal prezesem spolek PGE Energia Jadrowa i PGE EJ. Plany tych spolek na przyszlosc to niby budowanie polskiej centrali atomowej.
My w to nie wierzymy.
Po pierwsze, w III RP nigdy budowano niczego na taka skale. Polska instrastruktura energetyczna zostala zbudowana w czasach PRL, szczegolnie za Gierka. Kulczyk od 10 lat buduje elektrownie w Pelplinie, z wiadomym wynikiem.
Po drugie, bajzel z budowa rzeczy relatywnie prostych technologicznie jak np. autostrady, nie wrozy dobrze skomplikowanym technologicznie wielkim inwestycjom w III RP. Chyba ze elektrownie atomowa zbuduja nam Chinczycy, jak autostrady.
Po trzecie, Rosjanie wybudowali nowoczesna elektrownie termiczna w Kaliningradzie (Kaliningrad TTP-2) i buduja wlasnie niedaleko miasta Neman (po polsku: Ragneta) w obwodzie kaliningradzkim elektrownie atomowa Baltiskaja NPP (2300 MW), ktora stanie sie operacyjna w 2017 roku. Elektrownie buduje koncern RAO UES, w ktorym 52% akcji ma rosyjskie panstwo a jednym z mniejszosciowych udzialowcow jest Gazprombank, bedacy w rekach kolegow prezydenta Putina:
Nowe elektrownie w obwodzie kaliningradzkim maja (beda mialy) mozliwosci produkcyjne przekraczajace potrzeby obwodu. Aleksander Grad zostal wiec prawdopodobnie wyznaczony do zawarcia kontraktow na import energii elektrycznej z przyszlej elektrowni atomowej Baltiskaja (zdjecie na koncu wpisu).
Stitching Particulier Fonds Greenrights moze wiec na nowo pojawic sie w biznesie.
Ponizej troche analizy regionalnej, dla osob zainteresowanych tematem.
Stratfor: Russia's Agenda Behind Belarusian Nuclear Plant
Russia and Belorus are expected to sign the final contract of an energy agreement whereby Russia will construct Belarus' first nuclear power plant, in the city of Astraviec. The agreement, likely to be signed sometime in July, stipulates that Russian energy companies will construct the plant, which will host Russian nuclear technology exclusively. In addition, Moscow has agreed to lend Minsk $10 billion to cover roughly 85 percent of the plant's total cost. Construction on the plant could begin as soon as September and the plant could be operational by 2018.
The intent of the Astraviec plant is not only to project Russian power into the Belarusian energy sector; Belarus has long been dependent on Russian energy commodities, so Russia's influence is already firmly established. Instead, the plant is an indirect move against neighboring Lithuania, which is diversifying away from Russian energy with its own liquefied natural gas and nuclear power programs. Russia sees a potential Lithuanian power plant as a way for the other Baltic countries to lessen their dependency on Russian energy, something Russia hopes the new Belarusian nuclear plant will curb.
The Astraviec project typifies Russia's energy strategy in its near abroad. For years, Moscow has tried to strengthen its presence in Central and Eastern European countries by making them dependent on Russian oil and natural gas. These countries do not want to be beholden to one energy supplier, so they have recently begun looking for other energy sources.
As these countries start to diversify away from Russian oil and natural gas, Moscow has looked to compensate for its losses and retain its influence. In doing so, it has turned to a number of options, including nuclear energy deals. For example, Russia has offered to pay for the expansion of Hungary's Paks nuclear power plant, which could cost more than $12 billion. Russia has even reached out to Turkey, as seen in its 2010 agreement to pay for much of the Akkuyu nuclear power plant in that country.
But the situation in Belarus is different: Russia already dominates Belarus' energy sector. Minsk imports more than 80 percent of its oil and more than 90 percent of its natural gas from its eastern neighbor, and Russia owns Belarus' natural gas pipeline system. Belarus also lacks viable alternatives to Russian energy commodities, so it cannot significantly diversify its imports.
Belarus' northwestern neighbor, Lithuania, likewise has depended heavily on Russian energy commodities. The Baltic state imports nearly all its natural gas -- about 3 billion cubic meters per year -- from Russia. In order to diversify away from Russian energy, Lithuania has been building up a domestic liquified natural gas terminal and developing its nuclear industry.
In fact, Lithuania is planning to replace its Ignalina nuclear power plant, which was fully closed in 2009, with the Visaginas nuclear power plant. Vilnius hopes to complete the Visaginas project by 2020-2022. If construction moves forward, the plant will cost more than $6.1 billion and will be built by Japan's Hitachi, Ltd. The plant could provide the Baltic region with some electricity that would otherwise come from Russia.
This is something Russia wants to avoid. It is no coincidence that Belarus' nuclear plant would be located only 50 kilometers (31 miles) from Vilnius. The Belarusian plant is meant to complicate the Visaginas project by offering a nearby nuclear alternative. The Visaginas plant will have an estimated production capacity of 3,400 megawatts, while the Astraviec plant will have an estimated production capacity of 2,400 megawatts. Russia's construction of yet another plant in Kaliningrad, which will have an estimated 2,340 megawatt production capacity, will provide yet another energy alternative to the region.
The future of the Visaginas project is unclear, but Russia's motivations behind the Astraviec plant are quite clear: Moscow wants to preserve its primacy as an energy provider in the Baltics.
Na zielonej wyspie gruchnęła wieść, że obecna rządowa ekipa chce ratować wybrane spółki budowlane. W tym zwłaszcza zbankrutowane PBG, Hydrobudowę i dolnośląski DSS wspomagając je naszymi pieniędzmi.
Za pieniądze polskich podatników ma mieć miejsce nacjonalizacja tych budowlanych bankrutów. Nie było pieniędzy, jak i chęci ratowania polskich stoczni, zadziwiające więc, że V-ce Premier W.Pawlak przy pełnym poparciu tzw. „liberałów” z PO zapałał chęcią uratowania wybranej części sektora budowlanego. Po pięciu latach kompletnie wolnej amerykanki w budownictwie i drogownictwie, całkowitym bezhołowiu, braku właściwego nadzoru ze strony państwa, przekrętów, fuszerek i wreszcie zwykłego złodziejstwa władza się ocknęła i chce podać pomocną dłoń bankrutom. Oczywiście nie wszystkim i bez głębszej analizy, tych mocno podejrzanych bankructw firm budowlanych, które budowały trzy stadiony, autostrady czy wreszcie gazoport.
Skąd te nagłe antyrynkowe nacjonalizacyjne uczucia rządzącej kasty? O co chodzi? Oczywiście o pieniądze. Pytanie tylko czyje ? Z pewnością chodzi o ogromne pieniądze, samo PBG ma tych zobowiązań, kredytów, obligacji, niezapłaconych faktur na ok. 2-2,5 mld zł. Gdzie więc rozpłynęły się te gigantyczne pieniądze? DSS wspomagane doradztwem nie tyle mózgu finansowego, co raczej „móżdżku” finansowego w osobie byłego premiera K.Marcinkiewicza również utraciła ogromne kwoty idące w setki milionów złotych. Dziennikarze śledczy informowali swego czasu, że pieniądze dolnośląskiej firmy – DSS, która bez przetargu trafiła na budowę słynnego już odcinka C autostrady A-2 ponoć wywędrowały aż do Mongolii. CBA nie tak dawno złożyła zawiadomienie do prokuratury gdy idzie o budowę poznańskiego stadionu Lecha. PBG było również wykonawcą Stadionu Narodowego w Warszawie, który dopiero czeka na swoją całościową kontrolę. Mogą tu być prawdziwe sensacje. Czyżby wiedza tych firm budujących autostrady i stadiony była aż tak niebezpieczna? Czyżby przysłowiowe „kwity” były aż tak obciążające? To może być tylko jeden z powodów chęci ratowania źle zarządzanych firm, które zbankrutowały na własne życzenie. Drugim nie mniej ważnym powodem może być chęć uratowania „umoczonych” gigantycznych pieniędzy banków, które ryzykownie i wielce nieroztropnie udzieliły całemu sektorowi budowlanemu i deweloperom kredytów na ponad 30 mld zł. Są w Polsce banki głównie zagraniczne, które same pojedynczo udzieliły kredytów tym branżom, rzędu od 5 do nawet 13 mld zł. Dziś te pieniądze w dużej części są stracone. Powstała wielka dziura w bilansach banków obecnych w Polsce i konieczność dokonania olbrzymich odpisów i tworzenia rezerw. Gdy były zyski to były one oczywiście prywatne, gdy teraz są ogromne straty mają być one publiczne. Pokryć je mają polscy emeryci, przedsiębiorcy i podatnicy. Polski rząd ratując wybrane firmy z branży budowlanej, ratuje pieniądze zagranicznych banków i ich bilanse. Tak samo jak Niemcy i Francuzi ratując Grecję też ratowali banki tyle, że swoje. W pomyśle nacjonalizacji czyli ratowania PBG, Hydrobudowy, DSS za nasze pieniądze nie ma ani rynkowych reguł, ani racjonalności ekonomicznej i finansowej, a nawet zdrowego rozsądku. To czysta polityczna kalkulacja i szastanie publicznymi pieniędzmi. Nakłada się jeszcze na to, co najmniej podejrzane zachowanie kursów akcji na giełdzie warszawskiej tych budowlanych bankrutów. Najpierw notowania akcji tych spółek spadły o 90-kilka proc., by następnie zacząć systematycznie piąć się w górę, o nawet 30 proc. i to jeszcze przed upublicznieniem informacji, że rząd będzie ratował te spółki. Ktoś najwyraźniej wiedział, że warto skupować akcje niektórych bankrutów. Skok ceny akcji PBG z 2 na ponad 9 zł już gwarantuje gigantyczny zarobek. Oczywiście polski nadzór finansowy - KNF, czy władze giełdy nie widzą żadnego problemu. Choć podejrzenie o insider trading wydaje się być całkiem uzasadnione. Przed podjęciem i ogłoszeniem decyzji o nacjonalizacji budowlanych wybrańców – bankrutów można było również zawiesić notowania akcji tych spółek. Sprawy ewidentnie brzydko pachną, fetorek robi się coraz większy. Minęło Euro-2012, skończył się jednomiesięczny „cywilizacyjny skok”. Nadchodzi jesień bankrutów. Czy na kolejne bankructwa też będziemy musieli się zrzucać –my polscy podatnicy. A może przed wydaniem lekką ręką wielu miliardów publicznych pieniędzy należałoby rozliczyć sprawców tych bankructw i wyjaśnić ich przyczyny oraz to gdzie podziały się te ogromne pieniądze.
Janusz Szewczak
Główny Ekonomista SKOK
Łysiak napisał tekst ku pokrzepieniu serc pod powyższym tytułem. A redakcja URze określiła to jako surrealizm. Łysiak zakończył go stwierdzeniem, że „trzeba mierzyć wysoko, bardzo wysoko, najwyżej”. Zgadzam się z autorem, trzeba mierzyć najwyżej. Ale podchodząc do sprawy realistycznie, to jakie znaczenie ma ziemia, gdy rolnictwo daje obecnie w rozwiniętych krajach ledwie parę procent PKB. Ilość posiadanych ziem nie ma wiele wspólnego z potęgą państwa. Nie ma znaczenia. Więc po co nam te ziemie?
Teraz wojny są o rynki. Walczy się technologiami, sprawnością organizacyjną, kapitałem. My w tych wojnach nie jesteśmy podmiotem ale przedmiotem, strefą okupowaną. Wystarczy pójść na zakupy. Najpierw do bankomatu zachodniego banku. Potem trafiamy na terytorium francuskie, niemieckie, koncernu międzynarodowego. W naszym koszyku lądują produkty firm, których właścicielami są fundusze emerytalne z USA, spółki giełdowe z Europy, czy starsi panowie z tychże stron. Nazwy produktów, czy firm są jeszcze czasem polskie, ale właściciele już rzadziej.
Włączając komputer wyprodukowany w Chinach z elementów z całego świata, ale raczej nie z Polski i amerykański program, z takąż przeglądarkę, możemy sobie poczytać tekst w tubylczym języku. Teraz możemy sobie sięgnąć po piwo z rodzimą nalepką wyprodukowane przez koncern z RPA. Siedząc sobie w mieszkaniu, kupionym na kredyt (na który będziemy pracować do końca życia), z kapitału międzynarodowego banku. Czy my Polacy mamy jeszcze coś swojego?
My mamy zdobywać nowe tereny, gdy większość naszego terytorium jest pod okupacją? Co nam zostało? Benzynę jeszcze możemy kupić na polskiej stacji, choć ropa importowana, a własna w łupkach leży. Chleb jeszcze raczej z polskiej piekarni, choć nadmuchany importowanymi polepszaczami. A i to nawet nie jest najważniejsze. Najważniejszy jest brak proporcji. To, że cały świat jest u nas, to nie problem. Tak jest wszędzie, choć tutaj jakby za bardzo. Problemem jest to, że nie ma dziedzin w których my bylibyśmy na całym świecie. Nasz eksport robią głównie koncerny międzynarodowe. Dlaczego? Jak zwykle okrągły stół, który oddał własność przedsiębiorstw w Polsce ludziom bez kręgosłupa, narodowych ambicji, itp (postkomunie) i brak reprywatyzacji. Tacy ludzie ukształtowali naszą rzeczywistość ekonomiczną, jak polityczną.
Ta druga na dodatek skutecznie blokowała i blokuje biurokracją zdrową część tej pierwszej, a jak to nie starcza, to są specjalne metody (np. Kluska), a my jesteśmy skazani na czwartą ligę, nie tylko hokeja.
Najważniejsze są własne technologie, stworzyliśmy je nawet w ciągu dwudziestolecia międzywojennego, ale nie teraz. Teraz nawet w stosunku do roku 1989 cofnęliśmy się w rozwoju. Nie zbudujemy ich nigdy w kiepsko rządzonym państwie, blokującym naturalną ekspansywność Polaków.
Jak ją odblokować napisałem tutaj: http://romanzaleski.nowyekran.pl/post/67.....oju-polski
Ale to niewielu zainteresowało i niewielu takie tematy interesują, więc szanse mamy minimalne by to zmienić, bo nawet tego nie chcemy. Wolimy „gdakać w błotku”o tym, co jeden z drugim pajac głupiego powiedział, czy zrobił. Życiowa pozycja „łokciowo-kolanowa” widać większości społeczeństwa nazywanej „lemingami”odpowiada, byle po twarzy nie bili. Reszta nie ma zamiaru normalnie dać temu systemowi w ryj, tak żeby się nogami nakrył, woli komentować kolejne wrzuty, lub pokornie prosić w petycjach do cara o to, co się nam należy jak psu micha. Daje się okradać i oszukiwać, nawet zabijać, co najwyżej potem sobie pogdacze.
Czy Polska mogłaby być imperium. Jasne, że tak. Tyle, że jak już dawno temu powiedział w „Weselu” Wyspieńskiego Czepiec do Dziennikarza „ A ja myśle, ze panowie, duza by juz mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć”.
Ważny tekst Janusza Sanockiego, koordynatora Referendum Obywatelskiego, wyjaśniający przyczyny i cele tego referendum. Zamieszczam też listę referendarzy, do których mogą się zgłosić osoby chętne pomóc w tej akcji.
Kongres Protestu - spotkanie środowisk walczących z bezprawiem w III RP - postanowiło przeprowadzić Referendum Obywatelskie, w którym Polacy mogliby wypowiedzieć się na temat kształtu państwa w jakim chcą żyć.
W referendum znajdą się pytania z natury antyustrojowe – o okręgi jednomandatowe, o wybieralność sędziów i prokuratorów, ale także pytania antyrządowe – o emerytury i bezpłatne autostrady.
Referendum jest antyustrojowe, bo zgoła w odmienny sposób określa kształt demokracji i funkcjonowanie państwa niż to ma miejsce w III RP. Jest zatem jasne, ze cały establishment III RP będzie zwalczał organizatorów Referendum Obywatelskiego i jego ideę.
Co się jednak stanie, gdy organizatorzy Kongresu Protestu postawią na swoim i uda im się zebrać znacząca liczbę odpowiedzi?
Może zostać wówczas zakwestionowany legalizm władz III RP. W każdym razie Ruch Protestu, którego nie można bynajmniej ograniczać obecnie do tych środowisk, które spotkały się w Warszawie na Kongresie, ale który lada dzień może przybrać szeroki wymiar społeczny, uzyska w postaci wyników Referendum Obywatelskiego – ważny argument kwestionujący obecny stan rzeczy, a także gotowy program ustrojowych zmian. Takiego programu zabrakło podziemnej Solidarności w roku 1989.
III RP – państwo nielegalne
Od 22 lat żyjemy w państwie, które przekonuje nas że jest „państwem prawa”, a jego standardy demokratyczne nadają się – jako wzór – do zastosowania na Ukrainie, Białorusi czy w Afganistanie.
Jest to nieprawda. Ordynacja wyborcza stosowana w III RP odbiera obywatelom bierne prawo wyborcze, łamie wszystkie zasady – w tym zasadę odpowiedzialności posła przed wyborcami, zasadę zwierzchnictwa Narodu – zastępując podstępnie te fundamentalne dla demokratycznego ładu idee – władzą partyjnych kierownictw. Partyjne kierownictwa zaś łatwe do skorumpowania i kontrolowania – czynią z parlamentu pośmiewisko, a z życia publicznego kloakę. Nie tylko nie reprezentują Narodu (wyborców) , ale nie są w stanie zadbać o podstawowe interesy państwa polskiego, które na naszych oczach ulega powolnemu rozpadowi.
I te genetyczne wady obecnych partii, dotykają nie tylko rządzących, ale także opozycji, która dobrana wedle klucza partyjnego posłuszeństwa i „utrwalania władzy lidera” nie jest w stanie przyswoić sobie problemów społeczeństwa, ani skutecznie działać. Choroba Polski jest chorobą ustrojową – nie polityczną. Dlatego nie znajdą się rozwiązania naszych problemów na drodze wyborów, zmiany ekipy rządzącej itd.itp. Przeżywaliśmy już okresy, w których władzę miała „prawica” , lewica, i w zasadzie niczym te okresy się istotnym nie różniły. W okresie rządów „prawicowej” AWS wyprzedawano majątek narodowy rząd Buzka („prawica”!) wprowadził reformy – jak się dzisiaj okazuje – całkowicie destrukcyjne z punktu widzenia interesów państwa. To właśnie wówczas wprowadzono powiaty, gimnazja, fundusze emerytalne pozwalające przepompowywać część obowiązkowej składki obywatela do prywatnych kieszeni.
Oczywiście w III RP jest różnica między „prawicą”, a „lewicą”. Lewica jest postkomunistyczna, przeciwna tradycji narodowej, opowiada się za aborcją i in vitro.
Prawica jest tradycjonalistyczna, patriotyczna jest za ujawnieniem akt SB i na tym w zasadzie różnice się kończą. Co do fundamentów ustroju III RP między „lewicą” a „prawicą” trwa zmowa – bo na krótką metę każda ze stron politycznego konfliktu nie jest w stanie oderwać się od bieżących interesów ludzi, polityków którzy ja tworzą. W ten sposób opozycja staje się częścią systemu w gruncie rzeczy utrwalającą jego istnienie.
Program Ruchu Protestu
W Referendum Obywatelskim, jakie zamierzają przeprowadzić twórcy Kongresu Protestu, który zebrał się w Warszawie w31 marca br. Polacy będą mogli odpowiedzieć na pytanie o to czy chcą wybierać swoich posłów w okręgach jednomandatowych, czy też tak jak obecnie, żeby to robiły za nich partie? Czy chcą wybieralności sędziów i prokuratorów, czy chcą systemu prezydenckiego czy kanclerskiego, czy też wolą żeby nieustanna wojna na górze wynikająca z kuriozalnego podziału władzy wykonawczej między prezydenta i premiera, (kolejna polska osobliwość) w dalszym ciągu niszczyła państwo polskie. Twórcy referendum dodają do listy pytań pytania o likwidację Narodowego Funduszu Zdrowia, likwidację Krajowej rady radiofonii i Telewizji, a także pytanie o przyjęcie przez państwo bezpośredniej odpowiedzialności za główne działy gospodarki. Z tych odpowiedzi może wyłonić się obraz całkiem innego państwa niż to czym jest III RP. Jeśli ilość uczestników Obywatelskiego Referendum będzie znaczna, nad wynikami tego gigantycznego sondażu nie będzie można ot tak sobie przejść do porządku. Będzie on bowiem oznaczał, że Polacy kwestionują ustrojowe podstawy III RP.
Jest jasne, ze pytania referendalne nie wyczerpią całej listy zagadnień jakie powinny być w Polsce rozwiązane, żeby powstrzymać degradację Polski jako państwa i społeczeństwa. Jednak chodzi o odblokowanie mechanizmów ustrojowych i politycznych żeby działanie naprawcze były możliwe. Żeby stopniowo eliminowano patologie z życia publicznego, sądownictwa, parlamentu, administracji. Twórcy Kongresu Protestu są przekonani, że obecnie jest to niemożliwe.
Start 3 Maja
Organizatorzy Referendum Obywatelskiego zapowiadają początek akcji na 3 Maja tego roku. Obecnie trwa organizacja sieci „referendarzy” czyli osób, które przeprowadzą zbiórkę opinii zgodnie z ustalona listą pytań. Trwają też dyskusje na temat tejże listy pytań. Wbrew pozorom nie jest łatwe ustalenie takiej listy, która wszystkich by zadowalała, a jednocześnie umożliwiała w ogóle przeprowadzenie referendum. Wstępnie przyjęta lista pytań znajduje się na stronie www.referendumobywatelskie.pl tam też trwa debata nad jej ostatecznym kształtem. Ostatecznie zatwierdzenie listy ma nastąpić za tydzień. Potem wydrukowane karty referendalne trafią do poszczególnych ośrodków, gdzie referendum będzie przeprowadzane. Zbieranie głosów trwać będzie cały miesiąc, a pod koniec maja ogłoszone zostaną wyniki tej wielkiej, obywatelskiej, niezależnej całkowicie od władz, akcji.
Janusz Sanocki
Referendarze - Koordynatorzy Akcji Referendalnej
Lista jest otwarta, czekamy na zgłoszenia nowych osób z całej Polski.
bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . /
Hipnotyczny trans ,wciąga w hipnotyczne życie ./---------
_________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:44, 15 Lip '12
Temat postu:
NBP – KREDYTOBIORCĄ ostatniej instancji.
Cytat:
Natomiast do głowy nie przyszło mi, że NBP stał się „pożyczkobiorcą ostatniej instancji” dla banków komercyjnych.
Lektura dokumentu „Raport roczny 2011Płynność sektora bankowego - Instrumenty polityki pieniężnej NBP” nie należy do pasjonujących. Warto jednak do niego zerknąć, aby sobie przeczyścić pewne złogi myślowe. Gdyby szło ku lepszemu nie zawracałbym Wam głowy. Jest gorzej niż myślałem.
Dotychczas wydawało mi się bowiem, że NBP prowadzi pierwotną emisję pieniądza i coś na tym zarabia. Dla ostatniego roku szacowałem to tak: 91mld przyrostu pieniądza M3 rozłożone pomiędzy kredyt redyskontowy i lombardowy powinno dać kwotę jakieś 4 mld zł. Chyba też większość z nas uważa (bądź uważała), że bank centralny jest „pożyczkodawcą ostatniej instancji”. A tu masz!:
Z instrumentów polityki pieniężnej kredyt redyskontowy znikął w 2002 roku. Nikt później go nie brał. Strona 36 tamże.
W latach 2010 i 2011 poziom kredytów lombardowych był tak niski, że w tabelce na stronie 6 mamy powpisywane zera.
Natomiast do głowy nie przyszło mi, że NBP stał się „pożyczkobiorcą ostatniej instancji” dla banków komercyjnych. Z tabeli na stronie 11 dowiadujemy się, że średni poziom działań „absorbcyjnych” to kwota 95 928 mld zł. Takiej wielkości nadpłynność NBP zdjął z banków komercyjnych płacąc odsetki po stopie depozytowej i stopie rentowności bonów. A jeszcze tak niedawno (w mojej skali) uczono, że nadpłynność to zmora banków i powód do obniżania stóp procentowych!?.
Zastanawiam się po jakiego grzyba istnieje Rada Polityki Pieniężnej. No, widzę sens ogłaszania stopy lombardowej, bo to sygnał dla banków na jakim poziomie mają ustawić lichwę (wiecie – to jest poczwórna stopa lombardowa). Sensu ogłaszania stopy redyskontowej i referencyjnej nie widzę wcale. Przecież banki komercyjne zaopatrują się w gotówkę w swych spółach matkach. Biorąc pod uwagę wysokość stóp w krajach naszych agresorów bankowych, to wystarczy pożyczyć od „banku mamusi” zanieść do NBP i rozpuścić załogę na urlopy. Pieniądze mnożą się same.
Nic z tego nie rozumiem: zamiast 4 mld zysku 3 mld strat.
Jak pójdziemy na wojnę z banksterami to kosy na sztorc nie wystarczą. Jeśli lektura wskazanego raportu będzie zbyt nużąca, to poćwicz z poniższym glosariuszem. Na blachę!
Glosariusz
Dealerzy Rynku Pieniężnego– banki najbardziej aktywne na rynku pieniężnym i walutowym, z którymi NBP podpisuje umowy w sprawie pełnienia funkcji Dealera Rynku Pieniężnego. Banki te oprócz dostępu do podstawowych operacji otwartego rynku biorą udział w operacjach dostrajających. Ponadto uczestniczą w fixingu stawek referencyjnych WIBOR i WIBID oraz przekazują do NBP informacje o zawartych w bieżącym dniu transakcjach O/N, na podstawie których ustalana jest stawka POLONIA.
Depozyt na koniec dnia– instrument, który pozwala bankom na lokowanie nadwyżek środków w banku centralnym na terminovernight. Oprocentowanie tego depozytu określa dolne ograniczenie dla stawki rynkowej kwotowanej na ten termin.
Kredyt lombardowy –instrument, który umożliwia bankom komercyjnym zaciąganie kredytu na terminovernight. Jego oprocentowanie wyraża krańcowy koszt pozyskania pieniądza w banku centralnym. Kredyt ten zabezpieczany jest papierami wartościowymi, akceptowanymi przez bank centralny.
Kredyt w ciągu dnia operacyjnego (w złotych lub w euro)– nieoprocentowany kredyt, dający możliwość pozyskania środków w czasie trwania dnia operacyjnego, zabezpieczany papierami wartościowymi akceptowanymi przez bank centralny. Jest to instrument ułatwiający bankom komercyjnym zarządzanie płynnością w ciągu dnia operacyjnego.
Krótkoterminowa płynność sektora bankowego –płynność rozumiana jako saldo przeprowadzanych przez NBP operacji otwartego rynku, tzn. operacji podstawowych i dostrajających, a także transakcji typu SWAP walutowy oraz operacji depozytowo-kredytowych.
Operacje depozytowo–kredytowe- operacje podejmowane z inicjatywy banków komercyjnych, w ramach których banki mają możliwość lokowania nadwyżek środków finansowych w NBP w formie depozytu na koniec dnia, jak również są źródłem uzupełnienia niedoborów płynności w postaci kredytu lombardowego.
Operacje dostrajające- operacje, które mogą zostać podjęte przez NBP w celu ograniczenia wpływu zmian w warunkach płynnościowych w sektorze bankowym na wysokość krótkoterminowych rynkowych stóp procentowych.
Operacje otwartego rynku- podstawowy instrument banku centralnego, wykorzystywany w celu utrzymania krótkoterminowych rynkowych stóp procentowych na poziomie spójnym z określonym przez Radę Polityki Pieniężnej poziomem stopy referencyjnej NBP.
Operacje podstawowe– operacje przeprowadzane standardowo w sposób regularny (raz w tygodniu). W warunkach nadpłynności sektora bankowego polegają na emisji bonów pieniężnych NBP z 7-dniowym terminem zapadalności. Na przetargach obowiązuje stała rentowność na poziomie stopy referencyjnej NBP.
Operacje REPO– operacje mające na celu zasilenie sektora bankowego w płynność, krótkoterminowe i długoterminowe, których zabezpieczenie stanowią papiery wartościowe akceptowane przez NBP.
Operacje strukturalne- operacje przeprowadzane w celu długoterminowej zmiany struktury płynności w sektorze bankowym. W ramach tych operacji bank centralny może przeprowadzić następujące operacje strukturalne: emisję obligacji, przedterminowy wykup obligacji, zakup lub sprzedaż papierów wartościowych na rynku wtórnym.
Operacje typu SWAP walutowy– operacje, w ramach których NBP ma możliwość zakupu (lub sprzedaży) złotego za walutę obcą, na rynku kasowym i jednocześnie sprzedaży (lub odkupu) złotego, w ramach transakcji terminowej, w określonej dacie waluty.
Rezerwa obowiązkowa –instrument polityki pieniężnej, wykorzystywany przez bank centralny m.in. do regulowania płynności w sektorze bankowym i ograniczania w ten sposób zmienności krótkoterminowych stóp procentowych. Obowiązek utrzymywania rezerwy jest także elementem zarządzania płynnością w bankach. Wymóg utrzymywania rezerwy obowiązkowej polega na zobowiązaniu banków do utrzymywania na rachunkach w banku centralnym określonej procentowo części gromadzonych przez nie środków.
Obowiązkowi utrzymywania rezerwy obowiązkowej na rachunkach w NBP podlegają banki, oddziały instytucji kredytowych i oddziały banków zagranicznych działających w Polsce. Rezerwa obowiązkowa jest utrzymywana w systemie uśrednionym. Banki są zobowiązane do utrzymywania średniego stanu środków na rachunkach w NBP w okresie rezerwowym na poziomie nie niższym od wartości rezerwy wymaganej. Podstawę naliczania rezerwy obowiązkowej stanowią zwrotne środki pieniężne gromadzone na rachunkach bankowych oraz uzyskane ze sprzedaży papierów wartościowych. Z . ....
polecam i pozdrawiam p.e 1984
--------------------------------------------------
_________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:27, 18 Lip '12
Temat postu:
Utrata przez Polskę PKO BP w cieniu taśm i "walki" o ZA w Tarnowie...
Cytat:
A my zajmujemy się treścią "taśm Serafina", gdy rząd D. Tuska tak naprawdę pozbywa się największego polskiego banku... Tragiczne...
Wyprzedaż przez - dla mnie - zdradziecki rząd D. Tuska resztek majątku narodowego trwa w najlepsze.
W cieniu "taśm Serafina" i niby walki o Zakłady Azotowe w Tarnowie, niby polski rząd sprzedając 7,2% akcji PKO BP za przeszło 3 mld zł pozbył się kontrolnego nadzoru właścicielskiego nad największym polskim bankiem. Do dzisiaj bowiem Skarb Państwa posiadał 40,99 % akcji a kontrolowany przez niego Bank Gospodarstwa Krajowego 10,25%. Dawało to przewagę w kapitale akcyjnym, który wynosił ogólnie dla SP 51,24%.
Po sprzedaży wynosi już jedynie 44,04%, czyli poniżej progu 50% dającego możliwość kontroli nad bankiem. Długookresowo jest to de facto utrata przez Polskę tego największego banku na rzecz zapewne międzynarodowych instytucji finansowych.
I niech nikogo nie zwiedzie zmieniony ponad rok temu zapis statutowy, który ma niby gwarantować SP w dalszym ciągu nadzór korporacyjny nad bankiem. Strategicznie jest to zapis bardzo łatwo zmienialny a w biznesie liczy się tak naprawdę zawsze jedynie przewaga w kapitale akcyjnym...
Dziś PKO Bank Polski jest największym i jednym z najstarszych banków w Polsce, który zatrudnia przeszło 27 tys. pracowników oraz dysponuje największą siecią sprzedaży w Polsce. Składa się na nią ponad 1100 oddziałów oraz ponad 1200 agencji. Bank PKO BP prowadzi ponad 6 mln rachunków osobistych, a liczba wydawanych kart bankowych przekroczyła 7 mln.
Pozbycia się kontroli nad nim przeciwny był ś.p. S. Skrzypek, który zginął w niemal pewnym już dzisiaj zamachu w Smoleńsku...
A my zajmujemy się treścią "taśm Serafina" (nagranymi w styczniu 2012 a opublikowanymi w trybie nagłym po pół roku) wzmocnionymi propagandowo niby "walką" o ZA w Tarnowie... teraz, gdy rząd D. Tuska tak naprawdę pozbywa się największego polskiego banku... Tragiczne...
kurwiarze i grandziaże , za wszystko zapłacicie z nawiązką .
_________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 10:12, 01 Sie '12
Temat postu:
GOSPODARKA I BANKOWOŚĆ BEZODSETKOWA
Cytat:
Współczesny, odsetkowy system finansowy został scharakteryzowany wielokrotnie . Uwidoczniliśmy jego podstawowe wady; matematyczną niepoprawność, generowanie inflacji i dysproporcji majątkowych. System ten jednak ciągle i pomimo kryzysu trwa. Perspektywa szybkiego zrealizowania własnych planów dzięki kredytowi, odsuwa w cień wady tego systemu w oczach wielu ludzi...
Bankowość bezodsetkowa to przeciwieństwo systemu lichwiarskiego. Opiera się ona na zasadzie solidaryzmu społecznego, jest zgodna z wartościami etycznymi i religijnymi wyznawanymi przez ludzi niemal powszechnie. Sfera ekonomiczna nie jest tutaj przeciwstawiona etyce jak to się stało w systemie odsetkowym: (zysk ponad wszystko, ale jest kształtowana przez ludzi zgodnie z wyznawanymi wartościami. Takie podejście przez wieki obowiązywało w ekonomii (nauce o zasadach prowadzenia gospodarstwa domowego i narodowego) dopóki ta nie została wypaczona przez liberalizm; zaaranżowany wokół stóp procentowych samowolnie kształtowanych przez bankierów.
W bankach islamskich nie ma oprocentowania od kapitału klienta, jest natomiast współuczestniczenie w zyskach i stratach z inwestycji. Bank może więc zyskać, ale może też stracić.
Państwa arabskie mają własne banki, które służą rozwojowi nowoczesnej gospodarki a jednocześnie wypełniają przepisy Koranu. Jak się okazało, jest to możliwe i świetnie się sprawdza, pomimo rygorów Prawa Kanonicznego Islamu. Religia okazuje się sprawniejsza od komercji.
1. Prawo Kanoniczne Islamu zabrania lichwy, a pobieranie odsetek od kapitału zarówno przez bank, jak i przez jego klientów uważane jest w państwach arabskich za lichwiarstwo. W bankowości trudno jest obejść przepisy o unikaniu lichwy, jednakże banki islamskie powstały jako alternatywa dla komercyjnych banków, które znamy w cywilizacji zachodniej. (W istocie tzw. „cywilizacja zachodnia” to dwie cywilizacje: łacińska i żydowska, splecione ze sobą od wieków; głównie poprzez wspólne korzenie religijne: judeo-chrześcijaństwo, prześladowania i bankowość opartą na lichwie).
W 1972 roku powstał Bank Islamski im. Nasera. Jego działalność została ograniczona do trzech podstawowych funkcji:
- kupna i sprzedaży towarów po cenach niższych od cen rynkowych;
- oferowania usług społecznych: pożyczki tzw. dobroczynne (nieoprocentowane), na cele alimentacyjne, wypłacanie zasiłków dla osób w wieku emerytalnym nie mających emerytur oraz dla inwalidów nie mających rent;
- uzyskiwania dobrowolnych datków (jałmużny) przeznaczonych na pomoc potrzebującym.
2. Banki islamskie pełnią podobną funkcję w gospodarce jak banki komercyjne. Mają one jednak własną specyfikę. Chodzi tu o: stosunek do oprocentowania, relacje z klientami, cele społeczne i działalność charytatywna.
W bankach tego typu nie istnieje oprocentowanie od kapitału klienta, istnieje natomiast pojęcie współuczestniczenia w zyskach i stratach wynikających z inwestycji. Wygląda to tak, że klient, który przynosi pieniądze do banku, będzie uczestniczył w zyskach z danego przedsięwzięcia, ale mogą to też być straty. Bank islamski nie zwraca pieniędzy, jeśli źle zainwestuje pieniądze klienta, chyba że sam popełni pomyłkę.
Podobna zasada działa i w drugą stronę. Bank współfinansując dane przedsięwzięcie gospodarcze, czerpie z niego część zysków, ale w przypadku straty partycypuje w niej solidarnie i nie każe klientowi pokrywać straty banku. Solidarne dzielenie ryzyka finansowego to cecha działania w ramach jednolitej cywilizacji. W kompleksie cywilizacji łacińsko-żydowskiej, bank jest uprzywilejowany i nie może stracić.
Naczelną zasadą banków islamskich nie jest pomnożenie własnego kapitału, lecz pomnożenie majątku swoich klientów. Istnieją depozyty zwykłe, które nie przynoszą zysków a klienci odzyskują je na własne życzenie, kiedy tylko zechcą. Depozyty inwestycyjne polegają na tym, że banki odpowiadają jedynie za straty powstałe na skutek złej administracji, nie gwarantują zysków ani zwrotu pieniędzy w przypadku strat powstałych z innego powodu. Depozytariusz nie wie, czy jego wkład przyniesie zysk. Stosowana jest zasada ograniczonej odpowiedzialności w relacjach bank - klient. Zysk nie jest uznawany za oprocentowanie od wkładu pieniężnego, lecz jako marża, tak jak w handlu.
3. Banki islamskie to banki prospołeczne. To je zasadniczo różni od naszych banków komercyjnych. Mają one za zadanie dążyć do realizacji celów społecznych poprzez sprawiedliwe dzielenie pozyskanych zasobów.
J. A. Rossakiewicz
Brak ludzkiej solidarności w świecie niejednolitego cywilizacyjnie Zachodu prowadzi do tego, że najbiedniejszy klient będący w potrzebie i w najtrudniejszej sytuacji, płaci kredytodawcy najwyższy procent; za większe ryzyko utraty kapitału. Taka postawa wydaje się ludziom Zachodu racjonalna, ale tu właśnie ujawnia się zepsucie cywilizacyjne. Widać tu wyraźnie, że lichwiarz jest zainteresowany jedynie eksploatacją kredytobiorcy. Na dodatek nie ponosi żadnego ryzyka.Współczesna najbardziej zaawansowana forma lichwy; emisja pieniędzy dłużnych, całkowicie wyeliminowała ryzyko kredytodawcy: Bankier monetyzuje wysiłek producentów kreując dla klienta pieniądz dłużny. W ten sposób przywłaszcza sobie prawo własności do kredytowanych dóbr. Nawet gdy nie uda mu się odzyskać wykreowanych pieniędzy, czyli kiedy kredytobiorca nie zwróci wyemitowanej kwoty, bankier nie straci własnych pieniędzy, ani pieniędzy deponentów. Straci jedynie to, co sobie próbował przywłaszczyć, czyli straci jedynie okazję do nieuczciwego, bezpodstawnego przejęcia wartości dóbr wytworzonych przez społeczeństwo. Ten brak ryzyka znajduje obecnie odzwierciedlenie w złagodzeniu kryteriów przyznawania kredytu. Obecnie wystarczy dowód osobisty i deklaracja o dochodach. Pewien procent udzielanych kredytów jest ściągany z trudnością lub nawet przepada, ale nawet w takim przypadku bank nie ponosi straty. Kredytowa monetyzacja przyrostu dóbr przynosi prywatnym emitentom pieniędzy niebotyczne zyski.
Wyjście z tej cywilizacyjnej konfrontacji (odbywającej się pod pozorem pokojowej finansowej współpracy), to odwołanie się do pozytywnego przykładu powstającej właśnie bezodsetkowej bankowości islamskiej. Muzułmanie nie chcą paść ofiarąlichwy (tak jak padli jej ofiarą chrześcijanie) i od czasu wyzwolenia się z kolonializmu, który przyniósł im bankowość odsetkową, poszukują i tworzą nową formę bankowości opartą na etyce wyprowadzonej z religii; ze wskazań Koranu i zasadszariatu. Bankowość ta, po nacjonalizacji największych banków arabskich, rozwija się od około 35 lat. Jest w stanie tworzenia. Ma na swoim koncie wiele dobrych rozwiązań, których zupełnie nie rozumieją ludzie ukształtowani intelektualnie na bazie ekonomii odsetkowej (lichwiarskiej), w której stopa procentowa przedstawiana jest jako jedyny instrument dostępny dla banku. Różnice cywilizacyjne są trudne do przezwyciężenia i to stanowi pewne usprawiedliwienie dla wyznawców odsetkowego zysku. Jednak ludzkie operacje intelektualne są odwracalne. Ludzie inteligentni zmieniają myślenie (poglądy) jeżeli jest to uzasadnione. Zachwyt nad oprocentowaniem jest żałosny, kiedy czynią to ludzie, którzy trzymają swoje niewielkie oszczędności na 6%, a odsetki zawarte w cenach towarów codziennego użytku płacą na poziomie 30% a taki właśnie jest minimalny, realny koszt obecności bankowości odsetkowej w społeczeństwie. Zyskuje na niej jedynie finansowa elita. Reszta ludzi składa sięna jej zyski, popadając w coraz większe finansowe zadłużenie. (Patrz DF Nr 3 i 4).
Dołączył: 26 Sie 2011 Posty: 228
Post zebrał 1000 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 00:42, 18 Sie '12
Temat postu:
O żydo-komunie każdy słyszał. A jak nie słyszał, niech poszuka hasła "referat Bermana" (to taka sama fałszywka jak "Protokoły mędrców Syjonu" - czyli oficjalnie fałszywka, a nieoficjalnie - wszystko się z opisanym scenariuszem zgadza).
Ale nie to jest ciekawe. Żydo-komunę dziś zastąpiono zupełnie nowym tworem. Żydo-prawicą. Cóż to żydo-prawica? To Korwin Mikke na marszu 11 listopada, pod rękę z Ziemkiewiczem i Michalkiewiczem. To Ziemkiewicz krzyczący "antysemici won z prawicy". To Terlikowski bijący się w piersi za jedwabne "winy" Polaków i grzmiący, że grzechem antysemityzm jest, a każdy akt antysemityzmu to "cierń w koronie Pana Jezusa". To Jarosław Kaczyński lansujący tragedię narodową jako wzorzec patriotyzmu, szczujący na Rosję (niczym Modzelewski, Michnik czy Szlajfer w 1968 na "Dziadach" Dejmka), kiedy Polskę zwasalizowali i rozgrabili do cna Niemcy, Francuzi, Żydzi i USraelczycy. To hordy "prawicowych" felietonistów szczujących na nieistniejącą "komunę", kiedy jaczejka neoliberałów stanowi "elastyczne" prawo pracy, wydziedziczające polskiego pracownika z owoców jego pracy, prawa do odpoczynku - i stabilności zatrudnienia. Ale żydo-prawica ma przecież pewną funkcję do spełnienia w polskim życiu politycznym, nie została wymyślona bez celu. Jaką funkcję? W tym artykule pokazuję wierzchołek tej góry lodowej:
Zamiast żydo-komuny mamy żydo-prawicę? ( http://palmereldritch1984.wordpress.com/.....o-prawice/ )
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:18, 27 Wrz '12
Temat postu:
Janusz Szewczak: W Hiszpanii już strzelają
Cytat:
Na razie tylko gumowymi kulami, Grecy też już przeszli ten etap. Polacy, to nie Hiszpanie ani Grecy. My na razie mamy pokojowy społeczny sprzeciw pod postacią marszu, z hasłem „Polsko obudź się”, a nie „Polacy okupujcie Sejm”.
Ale nie lekceważyłbym na miejscu obecnej władzy wypowiedzi Przewodniczącego NSZZ Solidarność. P.Dudy, który obok obrońców TV Trwam również weźmie udział w marszu. „Niech bogaci nie myślą, że biedni ich nie znajdą”. Hiszpanie właśnie zaczynają to ćwiczyć, są wściekli na tych, na których być powinni. Polakom też coś wreszcie zaczyna świtać. Narody południa Europy coraz głośniej zadają rządzącym elitom i rynkom finansowym pytanie - Czy bankierzy ukradli nam demokrację? Zwykli ludzie na ulicach Madrytu, Lizbony, Aten i Warszawy coraz bardziej natarczywie domagają się odpowiedzi na pytanie – jak żyć Panie Premierze? Dlaczego drakońskie oszczędności mają dotyczyć zwykłych ludzi, dlaczego bilionami euro ratuje się banki, spekulantów i elity finansowe, a obdziera się ze skóry emerytów, drobnych przedsiębiorców i zwykłych klientów. Coraz silniejsze protesty przeciwko obecnej koncepcji walki z kryzysem w Europie poprzez kolejne cięcia i oszczędności są też coraz gwałtowniejsze. Widmo masowych rozruchów, nowej rewolucji krąży nad Europą.
Dotychczasowe pomysły na walkę z kryzysem, wyłącznie kosztem społeczeństw europejskich, nie zdają zupełnie egzaminu. Pomysły UE, MFW, EBC, Kanclerz Merkel zamiast naprawiać i uzdrawiać, dobijają gospodarki Grecji, Portugalii, Hiszpanii i Włoch. Jest coraz gorzej, pogłębia się recesja, rosną zamiast maleć deficyty, rośnie nawet zadłużenie, słabnie jeszcze ich konkurencyjność, gigantyczne rozmiary przyjmuje bezrobocie - 50 proc. bezrobocie ludzi młodych w Hiszpanii czy Grecji to ładunek wybuchowy, a wszystko to razem mieszanka piorunująca. Premier Hiszpanii przyznaje już, że poprosi o pomoc, niech no tylko trochę jeszcze podskoczą rentowności hiszpańskich obligacji. Kolejne europejskie „barany” idą na rzeź, a całe narody zamienia się dziś w żebraków. I Polacy są tu w europejskiej czołówce. Należy przestrzec tzw. rynki - czyli banki, EBC i ich podwładnych - europejskie rządy, nie idźcie Panowie tą drogą – bo nawet nieograniczony skup obligacji bankrutów, czy kolejne 2 bln. euro w EMS nie rozwiążą problemu zapaści etycznej i gospodarczej. Dalszy deficyt prawdy, pracy i wolności może wywołać tylko jeszcze większy kryzys, chaos i anarchię. Zbliża się bardzo gorąca europejska jesień. Niebezpieczne i nieodpowiedzialne neoliberalne pomysły dalszego obniżania płac, redukcji zatrudnienia, cięcia rent i emerytur, podwyżek podatków, a zwłaszcza VAT-u, likwidacji wszelkich ulg i świadczeń socjalnych może bardzo szybko doprowadzić do znacznie groźniejszych wydarzeń niż oblężenie Kortezów czy strajki generalne.
Hasło „dość kłamstwa, obłudy, ratowania banków za wszelką cenę i bezkarności rządzących elit” będą obecne również w sobotę w Warszawie na marszu „Obudź się Polsko”. W pewnym momencie policje w europejskich krajach przestaną bronić parlamentów, bo policjanci też już mają dość. Wtedy na ulice europejskich miast bankierzy i rządzący mogą wyprowadzić wojsko. A wtedy wszystko, co dziś jest niewyobrażalne może niestety stać się bardzo realne. Szef EBC M.Draghi zadeklarował przecież – „zrobimy wszystko, by uratować euro”. Lepiej oczywiście kłócić się na debatach ekonomistów niż walczyć bratobójczo na ulicach tyle, że jak widać obecne rządzące elity są albo zbyt słabe, albo zbyt skorumpowane, by to uwzględnić. Wolą na razie ratować banki i wspólną walutę – euro, niż narody i państwa. To, dobrze nie może się skończyć. Być może spowoduje to ruchy odśrodkowe w wielu krajach Europy. Niewykluczone, że Katalonia uzyska albo pełną autonomię, albo wręcz niepodległość, południowe Włochy nie będą chciały mieć nic wspólnegoz ubożejącym południem, a Śląscy autonomiści zatęsknią za Heimatem – separatyzmy z pewnością rozkwitną. Bankowa republika kolesiów, chcąca zastąpić Europejczykom demokrację bankokracją i związany z nią krąg ludzi władzy, igrają z ogniem.
Jeszcze trochę i byle iskra może wywołać gigantyczny europejski pożar, nie tylko pod Akropolem czy w Madrycie. Dotychczasowe lekarstwo w walce z kryzysem okazuje się gorsze od samej choroby. Europejczycy nie chcą być dłużej niewolnikami, którzy dodatkowo muszą jeszcze za to słono płacić. Los wielu narodów został już przypieczętowany, są dziś tylko kawałkiem sukna, z którego bankowi krawcy utną tyle, ile im będzie trzeba. Kończy się dotychczasowy model turbo-kapitalizmu opartego na długach, spekulacji i nierównościach. Nadchodzi czas fundamentalnych zmian w świecie, w tym w światowych finansach. Miejmy nadzieję, że nie ominą one też Polski.
Janusz Szewczak, Główny Ekonomista SKOK
(tekst przygotowany dla Stefczyk Info)
za -
http://dziennikarze.nowyekran.pl/post/75.....-strzelaja _________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 18:19, 18 Lut '16
Temat postu:
Mówię ci że , muwiem ci rze ... Prawda sprawiedliwa na wierzch wypływa ... teraz TVP3 INFO BOLKI WYPŁYNĄ NIEBAWEM .
_________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Strona: « 1, 2, 3, 4 »
Strona 3 z 4
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów