|
Autor
|
Wiadomość |
erde
Dołączył: 14 Cze 2009 Posty: 730
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 19:58, 11 Lis '09
Temat postu: |
|
|
zależy co pojmujesz pod słowem kapitalizm
Władza nie cofnie się przed niczym był taki jeden co chleb za darmo rozdawał, swój chleb który wypiekł własnymi rękoma wraz ze swoimi pracownikami i źle skończył. Jeden polityk SLD niejaki Łuczak chciał opodatkować grzybiarzy. Należy pamiętać, że politykiernia ta wywodzi się z postkomuszych elitek widać, że przystosowują się do sprzyjających im okoliczności jak kameleon, więc nie wierzyłbym ślepo ludziom o postawach prosocjalnych to taka przykrywa. Kto w większosci po przewrocie wykupywał majątki też chyba nie trzeba wspominać, bo chyba każdy wie kto był lepiej zorientowany w rozmieszczeniu i możliwościach poszczególnych zakładów. Zwykły człowiek nie miał prawa wiedzieć o takich rzeczach, wiec był to ktoś z elitek. Inwestorzy z diaspory to mały odsetek i do tego niewidoczni publicznie i w sumie się nie dziwię, nie mają ciągotek do rozkradania narodu wręcz przeciwnie, niektórzy pomagają ludziom w rozwijaniu swojej przedsiębiorczości.
Trzeba poszerzyć wolność jednostek, a wtedy ludzie sami się dogadają lokalnie, a czy to będzie komuna czy nie to juz ich sprawa.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Teodoryk
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:45, 13 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Tutaj nie chodzi o same podatki, tutaj chodzi o kapitalistyczny system wyzysku który na pierwszym miejscu stawia kasę, mówiłem już o zabawach dzieci, zabawach które obrazują nasz własny świat. Klasa średnia wyzyskiwana jest przez podatki które idą na spłatę banków itp. a sama wyzyskuje klasę niższą by żyć "na poziomie" i w tym kontekście prawa pracownicze i ludzkie są potrzebne. Wyobrażam sobie panowanie tego nawet systemu bez bezdomnych (takiej liczby jaką mamy dzisiaj), bo takie sytuacje miały miejsce. Dzisiaj postawiło się na pieniądz nie na człowieka i mamy tego wyniki.
Kolejną sprawą są kryzysy...w gospodarce liberalnej przy obecnym systemie jak i dawniej występuje podstawowa krzywa ekonomiczna w wersji monstrualnej, czyli jak mamy wzrost to jest on ogromny a jak kryzys to także jest ogromny i ciężko z niego wyjść. Dlatego właśnie państwa przyjęły politykę interwencyjną by chronić swoich obywateli by wzrost nie był bardzo duży i by kryzys analogicznie też nie był bardzo duży. O to tutaj chodzi z tym "interwencjonizmem", przynajmniej o to chodziło do czasów założenia FED(prywatna organizacja) i panowania Wall Street, to co dzisiaj się robi na skale globalna to żaden interwencjonizm i pomoc to najzwyczajniejsza w świecie próba wprowadzenia kontroli oraz osłabienia państw i ludzi. To tyle, ale nie rozmawiajmy o tym w tym temacie, jak coś to odpisz w "jaki jest problem z socjalizmem"
Jeszcze raz przypominam przykład zabaw dzieci i apeluje o zastanowienie się nad nim bo te zabawy odzwierciedlają nasze społeczeństw. Później już z łatwością możemy sobie sami odpowiedzieć dlaczego jest tylu ludzi którzy się w tym świecie nie odnaleźli.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
suspenser
Dołączył: 20 Sty 2008 Posty: 669
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 15:44, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
erde napisał: |
Władza nie cofnie się przed niczym był taki jeden co chleb za darmo rozdawał, swój chleb który wypiekł własnymi rękoma wraz ze swoimi pracownikami i źle skończył. |
Co do tego gościa rozdającego chleb to już gdzieś raz o tym pisałem, bo mam wiadomości z pierwszej ręki.
Nie chodziło o samo rozdawanie, tylko o to, że facet robił fiskusa w balona w nieumiejętny sposób.
Wyglądało to tak:
rozdawał pewną ilość chleba faktycznie, a podawał, że rozdał o wiele więcej (bo kto i jak to sprawdzi), tymczasem sporo chleba sprzedawał w sklepie bez paragonu (naprawdę tylko wyjątki biorą paragony w piekarni) faktycznie tego nie wykazując - pierwsze wykazane sprzedaże zaczynały pojawiać się od około 9 rano, a sklep był czynny od 6.
Między 6 a 9 nie wykazywał żadnej sprzedaży i na tym go przyłapali - gdyby tylko robił tak jak większość mniejszych sprzedawców tzn. nie wykazywał co którejś sprzedaży wtedy jedynie poprzez prowokację mogliby go nakryć (w praktyce to się nie zdarza, bo urząd nie ma kasy na działania w terenie - podobnie jak np. sanepid - gdy mają zgłoszenia to jest problem, bo np. wrocławski ma bardzo małą, określoną pulę roczną badań, które może wykonać, więc sobie je oszczędnie planują).
_________________ We wszystkim trzeba mieć umiar ... nawet w umiarze.
Za niezgodność poglądów i działań z własnymi Bimi zmniejsza limity.
Na szczęście kary ta są mniej dotkliwe niż za to samo 30 lat temu.
Pozdrowienia dla oficera prowadzącego.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Norbi
Dołączył: 18 Sie 2009 Posty: 694
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 16:42, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
suspenser napisał: |
Co do tego gościa rozdającego chleb to już gdzieś raz o tym pisałem, bo mam wiadomości z pierwszej ręki.
|
Link do wyników kontroli u piekarza Waldemara Gronowskiego
http://www.pit.pl/pages/i/2698.php
Cytat: | W rezultacie, kwota należnego podatku VAT od oszacowanej przez kontrolę skarbową wielkości darowizn przekazanych przez pana Waldemara Gronowskiego stanowi jedynie 6% kwoty ustalonej do wpłaty z tytułu podatku VAT i podatku dochodowego. Pozostałe 94% to zobowiązanie wynikające z tytułu niezaewidencjonowanej sprzedaży. |
Przegiął pałkę facet mimo że dostał kilka ostrzeżeń.
Co ciekawe pomimo że ministerstwo finansów opublikowało wyniki kontroli, w mediach nikt nie przejął się tematem i dalej kreowano faceta na ofiarę.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
aro_klb
Dołączył: 10 Lut 2007 Posty: 1484
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:20, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Mnie wkurza to ,że ceny w Polsce są zachodnie a zarobki polskie.Mówię ogólnie ,nie w każdym produkcie ma to swoje odzwierciedlenie lecz w znacznej większości.Ceny produktów niezbędnych do życia są porównywalne z polskimi.
_________________ Jestem pisowskim aparatczykiem z małym penisikiem.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Teodoryk
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 19:57, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
ceny zachodnie, zarobki polskie, podatki szwedzkie...witamy w polskiej wersji kapitalizmu (dzikiej)
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
slidexman
Dołączył: 01 Gru 2008 Posty: 828
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:02, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Teodoryk napisał: | ceny zachodnie, zarobki polskie, podatki szwedzkie...witamy w polskiej wersji kapitalizmu (dzikiej) |
bzdura gdyby byl dziki to mieli bysmy wolna reke w interesach
u nas panuje kapitalizm kompradorski
_________________ Otwarte Piramidy Finansowe
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Teodoryk
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:11, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Dziki = wyzysk ponad miarę, bez ograniczeń. Np gość wystawia swoje ceny i płaci minimalne pracownikom. Witamy w Polsce :]. Co prawa jakieś minimalne ograniczenia są ale daleko nam do np. Szwecji. Chyba nie chcesz tu Ameryki południowej ?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
czekan
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1441
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:09, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
=erde= .......,,Nastapi IMPAKT - i będzie lepiej? Pewnie jak ,nie nastąpi na ZIEMIĘ ,to będzie lepiej ,zorientowani ,wiedzą ,niezorientowani się dowiedzą . A to Druga Połowa twarzy obwieszcza Urbasia - Inicjator pozwu zbiorowego. Założyciel i udziałowiec Iusta Causa Spółka z o.o. ... W 1998 r. Tomasz Urbaś jako wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości w Gdyni zachęcił władze organizacji do zmiany formuły działania i konieczności przekształcenia się w organizację ogólnopolską. Zainicjował strategiczną reorientację Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości, polegającą na położeniu nacisku na kwestię zaniżonych czynszów, jako przesłanki podważania konstytucyjności ograniczania praw właścicieli nieruchomości w Polsce. Doprowadziło to do bezprecedensowych, korzystnych dla właścicieli nieruchomości wyroków Trybunału Konstytucyjnego w latach 2000, 2002 i 2005.
W czasie rozprawy w Trybunale Konstytucyjnym w 2002 r. Tomasz Urbaś przekonał sędziów Trybunału o niezasadności ewentualnego odroczenia wejścia w życie orzeczenia Trybunału. Dzięki temu właściciele nieruchomości na przełomie 2002 i 2003 r. mogli dokonać nawet 2-3 krotnych podwyżek czynszów. Następnie, na przełomie 2004/2005 r. Tomasz Urbaś zażarcie walczył o niedopuszczenie do zablokowania urynkowienia czynszów z dniem 1 stycznia 2005 r. Dyletanckie pomysły prlamentu zostały unicestwione przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 19 kwietnia 2005 r. Właściciele nieruchomości zyskali formalną możliwość podwyżek czynszów do poziomu rynkowego. ... strona http://tnij.org/ehmh ,,Szykuje się kolejny konflikt między rządem a Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Właścicieli Nieruchomości. ...W przypadku jednej z takich spraw, obywatelki Francji polskiego pochodzenia, Marii Hutten-Czapskiej, przeciwko państwu polskiemu, rację przyznał jej Europejski Trybunał Praw Człowieka. Sędziowie w 2006 roku uznali, że w Polsce problem jest systemowy, a zastosowane przepisy łamią Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, szczególnie ochronę własności. Podczas kolejnych rozpraw, ostatniej pod koniec ubiegłego miesiąca, ustalano wysokość odszkodowania dla Hutten-Czapskiej. Właścicielce kamienicy w Gdyni Polska wypłacić ma 240 tys. zł odszkodowania.
Po wyroku trybunału w sprawie Hutten-Czapskiej złożenie zbiorowego pozwu przeciwko Polsce zapowiedziało Ogólnopolskie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości. Wezwało jednocześnie rząd do podjęcia takich regulacji prawnych, które zapobiegłyby konieczności procesowania się w Strasburgu.
- Szkody, wyrządzone nam przez państwo z powodów legislacyjnych, szacujemy na 14 miliardów złotych - twierdzi Tomasz Urbaś, wiceprzewodniczący OSWN.
Dla Polski to gigantyczna kwota, na poziomie 10 proc. budżetu. Konieczność wypłaty takiego odszkodowania odbiłaby się mocno na finansach państwa - aby uzmysłowić sobie ten fakt, warto nadmienić, że premier Donald Tusk przewidywane oszczędności na skutek odchudzania administracji oszacował ostatnio na dwa razy mniej, ok. 7 mld zł.
Pozew przeciwko Polsce zatrzymać miał więc projekt autopoprawki do ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów, który umożliwiałby właścicielom domów uzyskanie tzw. premii kompensacyjnej. Jednak przedstawiciele OSWN, gdy przed kilkunastoma dniami otrzymali do opiniowania ten dokument, wpadli w złość i zdumienie. Rząd, w ramach zadośćuczynienia za lata czynszu regulowanego, chce im zaproponować premie kompensacyjne na poziomie ok. 300 zł za m kw. nieruchomości, tymczasem Hutten-Czapska, wyrokiem trybunału, otrzymała, w przeliczeniu na powierzchnię swojej kamienicy, ponad 1,2 tys. zł za m kw.
Zdaniem OSWN, to właśnie ta druga kwota odpowiada realnej wartości ich strat, stawka 300 zł jest natomiast nie do przyjęcia.
- Żądamy wyjaśnienia, gdzie się podziała reszta zadośćuczynienia za szkody wyrządzone przez wolną Polskę prywatnym właścicielom nieruchomości od 1994 roku - napisał do premiera Tomasz Urbaś, wiceprzewodniczący OSWN.
W piśmie, skierowanym do prezesa Rady Ministrów, padają ostre słowa, bo punktów zapalnych jest więcej. OSWN nie chce zgodzić się także na to, aby premii kompensacyjnej byli pozbawieni właściciele nieruchomości, którzy zbyli je przed 2005 rokiem. Zdaniem OSWN, byli bowiem do tego często zmuszeni na skutek "kryminalnej polityki, uprawianej w sektorze mieszkaniowym". Właściciele nieruchomości nie godzą się też, aby premia kompensacyjna mogła służyć tylko na spłatę kredytów zaciąganych na remonty i termomodernizację. Jeśli ustawa nie zostanie skorygowana, OSWN grozi zrealizowaniem groźby zbiorowego pozwu przeciwko Polsce...,, więcej http://tnij.org/ehmj PAN URBAŚ BARDZO POTRZEBUJE WSPARCIA FINANSOWEGO ??? CEGIEŁKI CZY OD RAZU KAMIENICE??? nieufny to ja .i coraz bardziej jestem wobec tego gościa nieufny. wkleję dalej ,aby postów nie marnować . np .Skład zarządu OSWN: Helena Perlicka przewodnicząca ...
Skład zarządu OSWN:
Helena Perlicka przewodnicząca
Tomasz Urbaś wiceprzewodniczący
Anna Żmijewska Sekretarz
Danuta Machińska Skarbnik
Marietta Podhajska
Barbara Kroplewska
Barbara Więcław
Longina Wójcik
http://www.oswn.pl/deklaracje/za rzad.htm ALE WTEDY PAN URBAŚ BYŁ JESZCZE NIEWIERZĄCY-CZYLI BEZ WIARY. a teraz??? Impakt za ipaktem ...,, - Zgłasza się do nas ponad sto osób dziennie - mówi Tomasz Urbaś, wiceprzewodniczący stowarzyszenia. ..Stowarzyszenie właścicieli kamienic z Gdyni szykuje największy pozew zbiorowy w historii Polski. Będzie się domagać od państwa ok. 15 mld złotych za urzędowo zaniżane przez lata czynsze. Drogę otworzył wyrok strasburskiego trybunału
fot. Rafal Malko / Agencja Gazet
Jedna z gdyńskich kamienic
Pierwsza część pozwu - od pierwszych pięciu tysięcy, spośród 50 tysięcy właścicieli nieruchomości - ma trafić do Sądu Okręgowego w Warszawie. Jak napisał wczoraj "Dziennik Bałtycki" Ogólnopolskie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości zbiera właśnie dane kamieniczników, którzy chcą się przyłączyć.
- Zgłasza się do nas ponad sto osób dziennie - mówi Tomasz Urbaś, wiceprzewodniczący stowarzyszenia. - Dlaczego mieliby dostać pieniądze?
W poniedziałek Europejski Trybunał Prawa Człowieka ostatecznie zakończył sprawę, którą Maria Hutten-Czapska, 75-letnia właścicielka przedwojennej willi w centrum Gdyni, wytoczyła Polsce. Według polskiego prawa nie mogła przez lata żądać od najemców z kwaterunku stawek rynkowych. Obowiązywały i obowiązują widełki - różne w różnych miastach. W Trójmieście maksymalny czynsz kwaterunkowy to 6 zł za metr, w Warszawie - 10 zł. Rynkowe ceny w obu miastach są dwa razy większe.
Werdykt Trybunału: państwo musi teraz wypłacić Hutten-Czapskiej 30 tys. euro odszkodowania za straty moralne oraz i 22,5 tys. euro kosztów postępowania sądowego.
Na tym nie koniec. - Moja klientka czeka jeszcze na odszkodowanie za straty materialne - mówi mecenas Bartłomiej Sochański. - Chodzi o 150 tys. euro. Wyrok w Strasburgu powinien zapaść w tym roku.
- Ten werdykt po latach otwiera drogę do odszkodowań dla 50 tys. polskich właścicieli kamienic - cieszy się Tomasz Urbaś. - Cały czas mamy bezprawie: ustawa o najmie lokali uniemożliwia pobieranie godziwych czynszów, a brak pieniędzy uniemożliwia właścicielom remontowanie nieruchomości. Piękne budynki popadają w ruinę.
Rzecznik Ministerstwa Finansów Anna Sobocińska zapewnia, że pieniądze dla Marii Hutten-Czapskiej się znajdą. Dla pozostałych - nie. Aby zaspokoić 50 tys. kamieniczników, budżet musiałby wydać ok. 15 mld zł - to ruina finansów publicznych.
- Rozumiem, że rząd dobrowolnie nikomu nie zapłaci - mówi Urbaś. - Dlatego właśnie złożymy pozew zbiorowy. W kilku ratach, po kilka tysięcy osób w jednej. Po wyroku ze Strasburga wiemy, że wygramy. - ...,, http://tnij.org/ehnp PODATNIK I SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE ZAPŁACI ... NO TO SYPIEMY GŁOWY POPIOŁEM??? ale to to dopiera zastanawia . CYTUJĘ OSTATNIE ZDANIE WAŚCI URBASIA . -,,Morał: z dostępnych informacji możemy stworzyć dowolną teorię spiskową.
Tomasz Urbaś ,, - - - . Jestem otwarty na dyskusję ,tylko proszę,bez nawiedzeń,i ufo.,, bez wątpliwości -
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Norbi
Dołączył: 18 Sie 2009 Posty: 694
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 22:05, 14 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Teodoryk napisał: | Dziki = wyzysk ponad miarę, bez ograniczeń. Np gość wystawia swoje ceny i płaci minimalne pracownikom. |
Kto według Ciebie powinien ustalać ceny i płace?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Teodoryk
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 09:23, 15 Lis '09
Temat postu: |
|
|
A ty z nowy z tym jednym zdaniem. Norbi to nie jest miejsce na taką dyskusje odpowiem Ci w temacie "jaki jest problem z socjalizmem"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
uzix
Dołączył: 24 Sie 2008 Posty: 15
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:35, 16 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Wiedzmin napisał: | To jest tworzenie sztucznego niedoboru przez podbijanie cen gruntow i mieszkan. Na co innego ludzie braliby potezene kredyty na 30-50 lat gdyby mieszkania byly czyms powszechnie dostepnym? Masz racje tworza sie wyizolowane getta. Zastanawia mnie jak dlugo jeszcze bedzie dokrecana sruba, jak mocno jeszcze ludzi mozna przycisnac i co sie stanie jak zerwie sie gwint. |
Moim zdaniem to nie ceny gruntów i mieszkań są problemem a zarobki. Ceny nie odbiegają zbytnio od reszty Europy, zarobki owszem. Poza tym relacje między pracodawcami a pracownikami przypominają stosunki feudalne. Mamy mentalnie do nadrobienia około 300 lat i przydał by się bardziej chłodny stosunek do KRK.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
iaro
Dołączył: 01 Sty 2008 Posty: 1147
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 23:41, 16 Lis '09
Temat postu: |
|
|
uzix napisał: | Wiedzmin napisał: | To jest tworzenie sztucznego niedoboru przez podbijanie cen gruntow i mieszkan. Na co innego ludzie braliby potezene kredyty na 30-50 lat gdyby mieszkania byly czyms powszechnie dostepnym? Masz racje tworza sie wyizolowane getta. Zastanawia mnie jak dlugo jeszcze bedzie dokrecana sruba, jak mocno jeszcze ludzi mozna przycisnac i co sie stanie jak zerwie sie gwint. |
Moim zdaniem to nie ceny gruntów i mieszkań są problemem a zarobki. Ceny nie odbiegają zbytnio od reszty Europy, zarobki owszem. Poza tym relacje między pracodawcami a pracownikami przypominają stosunki feudalne. Mamy mentalnie do nadrobienia około 300 lat i przydał by się bardziej chłodny stosunek do KRK. |
Przy czym mieszkań i gruntów również brakuje - a towar deficytowy jest zazwyczaj w cenie, co skrzętnie wykorzystują m.in deweloperzy (obecnie buduje się dla bogatych, nie buduje się np mieszkań komunalnych). Zresztą pod tym względem w Polsce nigdy nie było za dobrze - i szybko się to chyba nie zmieni (btw. ile to kaczor obiecywał mieszkań?).
Co do cen i zarobków - prawda, chociaż gdyby mieszkania były tańsze to baaardzo dużo by zmieniało.
Chłodniejszy stosunek do KRK - o tak...przydałby się. Co takiego wartościowego wypracowuje ksiądz, że ma prawo do dobrego auta, na które ktoś inny musi zapierdalać kilka lat? To tylko jeden z przykładów, o dopłacaniu z państwowej kasy do budowy świątyń, bardzo hojnym rozdawaniu gruntów dla kościoła (że niby w zamian za to, co w PRL zagrabiono), czy kosztach konkordatu nie wspominając .
Prawda jest taka, że owszem - to co jest w Polsce to nie jest póki co dziki kapitalizm (przynajmniej na razie). Służba zdrowia - jaka jest, taka jest, ale jest publiczna i szeroko dostępna. Płaca minimalna jest ustalona. Sektor publiczny się jeszcze trzyma. Co nie zmienia faktu, że kolejne rządy robią sporo w kierunku powrotu feudalizmu...w nowoczesnej odmianie - czyli neoliberalnego kapitalizmu. I to jest wkurwiające .
_________________ Systemu nie można niszczyć, trzeba go reformować.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Storczyk
Dołączył: 03 Kwi 2009 Posty: 218
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:25, 17 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Mieszkam na osiedlu które zostało wybudowane na terenie przedwojennych ogródków działkowych dla tego po miedzy blokami z wielkiej płyty wszędzie rosną drzewa owocowe oraz orzechy włoskie jak i laskowe. Pamięciom szukam do połowy lat 80 i pierwszy raz widzę, ludzi którzy zrywają owoce z głodu … czy z braku witamin.
Często zdarza mi się też być zaczepianym przez AUTENTYCZNIE zrozpaczonych starszych ludzi którzy proszą o drobne na lekki. Kiedyś miałem taką sytuację, że chodził starszy Pan i prosił o pieniądze na leki dal chorej żony. Ochroniarz wyprosił go z ogródka piwnego gdzie zbierał drobniaki. Jako, że miałem do czynienia z chorobą nowotworową podszedłem do tego Pana i dałem mu 100 zł. Pan wrócił po jakiś 20 min i oddał mi … 70 zł reszty.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Storczyk
Dołączył: 03 Kwi 2009 Posty: 218
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:28, 17 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Pietrzak: Wysoki koszt wysokich zysków
Zanim się niedawno przeprowadziłem na drugą stronę Tamizy, miałem zwyczaj dość regularnie do pracy lub z pracy do domu udawać się na piechotę. Było to jakieś cztery kilometry, ale gdy pogoda była w porządku, było to nawet przyjemnym sposobem na zrzucenie nadmiaru tłuszczu i nie dopuszczanie do jego odbudowy. Londyn ma fatalny transport "publiczny" – tylko w kapitalizmie usługa może być jednocześnie tak droga i tak zła. W godzinach, kiedy większość ludzi chodzi do pracy lub z niej wraca, pokonanie tych czterech kilometrów autobusem zabierało nieraz więcej czasu niż na piechotę, często znacznie więcej, na porządku dziennym była bowiem konieczność doliczenia nierzadko pół godziny, czasem więcej, oczekiwania na autobus jeżdżący podobno – tak głoszą wszystkie tablice na trasie linii 220 – co 7 minut. W czasie takiego spaceru mijałem po drodze cały szereg pustych domów, stojących przez cały ten rok jako wystawione na sprzedaż. Ostatnio znowu przeszedłem się tamtędy – domy nadal stoją puste i wystawione na sprzedaż. Są jednak najwyraźniej na tyle drogie, że nikogo nie stać na to, by je po tej cenie kupić. Właściwa kapitalizmowi racjonalność ekonomiczna powoduje, że bardziej się opłaca, żeby stały puste. Nawet parę lat.
Rzędy pustych domów można w Londynie spotkać w wielu miejscach. Jednocześnie miliony ludzi gnieżdżą się tu po trzy wzajemnie sobie obce pary w jednym mieszkaniu czy domu, w ścisku, na widok którego niejedna robotnicza rodzina w PRL lat 70. złapałaby się za głowę. W ogromnej części Londynu wynajęcie mieszkania samodzielnie czy we dwójkę jest nieosiągalne dla normalnie zarabiającego człowieka, dlatego flatshare jest normą nawet dla nieźle zarabiających professionals w czwartej dekadzie życia, w młodości tak przerobionych przez późnokapitalistyczny serial propagandowy pt. "Przyjaciele", żeby uważali mieszkanie w takich stadach nie za regres cywilizacyjny, tylko za coś naprawdę cool.
W takich miastach jak Londyn nagrodą za pracę jest nie tyle standard życia, co dostępność znajdujących się w zasięgu ręki tysięcy wielkomiejskich atrakcji, które pozwalają zapomnieć o tym, że mieszka się w ciasnocie i nie u siebie, a także obietnica kariery, którą wielkie metropolie mamią – ci, którym się udało, są tu wszak na wyciągnięcie ręki, w dość skoncentrowanych ilościach, a limuzyny można minąć na ulicy niemal każdego dnia. Jednocześnie Londyn tłoczny jest też od ludzi, którzy godzą się, nawet z ulgą, na wszystko, z tego choćby powodu, że zbiegli tu z całego świata, z tych wszystkich miejsc, gdzie żadna stabilna przyszłość na nich już nie czekała. Wskutek czy to demontażu przemysłu czy też zarzynania rolnictwa w ich krajach, wydanych na pastwę "programów dostosowania strukturalnego" oraz uderzeń i ucieczek nieskrępowanego już niczym kapitału.
"Zaróbmy jeszcze wiecej!" Erwina Wagenhofera to kawał znakomicie rzetelnej roboty opisującej powściągliwymi formalnie środkami filmu dokumentalnego złożoność globalnego systemu niszczącego dziś prawie wszystkich z nas (razem z naszą planetą). Systemu, przy którym świat odmalowywany przez Stanisława Bareję w popularnych polskich komediach był ostoją społecznego racjonalizmu i zdrowego rozsądku. Nikomu nie jest jednak do śmiechu, gdy dowiaduje się, jakie owoce przyniósł jeden z cudów neoliberalnej "ekonomii": hiszpański boom budowlany. W kraju, którego społeczeństwo praktycznie nie gra w golfa, stworzono 800 pól golfowych. Powstały na iberyjskich pustyniach, żeby więc utrzymać posadzoną na nich w drodze gwałtu na przyrodzie trawę, zużywa się rocznie ilości wody równe zapotrzebowaniu na nią 16 milionów ludzi. Zbudowano je na pustyni, bo chodziło o stworzenie od podstaw superluksusowych osiedli – ni to mieszkalnych, ni wypoczynkowych. Twórcy filmu przechadzają się ich pustymi ulicami i obejmują te cuda dalekimi planami z samolotu: nikt w nich nie mieszka, w większości przypadków nie przyjeżdża tam nawet na urlop. Jedynym celem ich powstania było uruchomienie cyklu inwestycyjnego konsumującego nadwyżki kapitału – pochodzące np. z przejmowanej przez finansjerę domeny ubezpieczeń społecznych i emerytalnych. Nie tylko z Hiszpanii – kraj ze swym boomem zapewniał (przez jakiś czas) wysoką stopę zwrotu od zainwestowanego kapitału pochodzącego z całego świata. Jednocześnie młodzi Hiszpanie pod trzydziestkę nie są w stanie wyprowadzić się od rodziców – mieszkań, na które byłoby ich stać, nikt w Hiszpanii od dawna nie budował. Bańka skończyła się powrotem ogromnego bezrobocia i zadłużeniem przekraczającym 100% PKB.
Siłą filmu jest to, że w przejrzysty, wyważony sposób i na wyrazistych przykładach (chapeau bas za dokumentację) odmalowuje planetarny pejzaż wzajemnych zależności systemu kapitalistycznego w fazie globalizacji neoliberalnej. Systemu opartego z jednej strony na grabieży zasobów doprowadzanego od epoki kolonializmu do nędzy i spychanego w nią wciąż coraz głębiej Południa, a z drugiej na socjalnym wyścigu w dół na terenie bogatej Północy. Kapitał może dziś korzystać z nieskończonej globalnej podaży pracy (pauperyzacja i proletryzacja rolników Trzeciego Świata nie będących już w stanie wyżyć z uprawy ziemi) i z nieskrępowanych już możliwości własnych przepływów. W każdej chwili może się przenieść do Indii. Ludzi tam dostatek, a inżynier zarabia mniej niż w Austrii spawacz. Nikt więc na tym nie zyskuje? Owszem, coraz węższa i coraz bogatsza elita, przede wszystkim puchnący społeczno-ekonomiczny nowotwór finansjery.
Film jest przejrzysty i wyważony, ale nie z rodzaju tych, które dzielą rację na pół, każdemu dają jej po trochu i stają gdzieś w rozkroku, "pomiędzy", w przekonaniu, że to jest właśnie "obiektywność". Twórcy filmu obiektywność rozumieją tak jak brytyjski filozof Terry Eagleton: obiektywność równa się jasnej odpowiedzi na pytanie, kto jest katem, a kto ofiarą, id est równa się zajęciu stanowiska po stronie ofiar. Beneficjenci neoliberalnego reżimu akumulacji (kapitalista, który przeniósł produkcję do Indii, członek założonego między innymi przez von Hayeka, zrzeszającego fundamentalistów rynkowych Towarzystwa Mont Pelerin, menadżer funduszu inwestującego z Singapuru w "rynki wschodzące", czy oficjel z raju podatkowego, wyspy Jersey) zostają tu wysłuchani, ale po to, żeby ich słowa, ich prosperity i zadowolenie skonfrontować z Prawdą ideologii, którą forsują, sponsorują i z której czerpią korzyści. Chciałbym zobaczyć ich miny, gdy ujrzeli gotowy film. Nie wygląda na to, żeby spodziewali się czegoś takiego.
Inwestor z Singapuru zachwala neoliberalną globalizację za to, że wymuszona przez nią konkurencja na skalę światową tak bardzo obniża ceny towarów i usług podnosząc jakoby ich dostępność. Wagenhofer szybko nam jednak pokazuje, że towarem, którego cena najszybciej idzie w dół i którego rezerwuary stają się naprawdę nieprzebrane i dostępne na skalę planety, jest ludzka praca. Niektórzy z beneficjentów nawet nie ukrywają, że o to właśnie im chodzi, i że tak rozumieją rozwój – jako wolność bogacenia się dzięki równaniu w dół wartości ludzkiej pracy. Austriacki biznesmen planujący wkrótce otwarcie jeszcze większej fabryki w Indiach nie widzi problemu w tym, że ludzie w Indiach są tak biedni. Otwarcie jako problem stawia to, że ludzie w Austrii nie są jeszcze tak biedni – że tam za pracę trzeba tak dużo płacić. Wyraża też szczere zadowolenie z wciąż żywej w ustroju ekonomicznym Indii spuścizny kolonialnej, dzięki której obcy kapitał nie tylko niemal nie płaci podatków, ale jeszcze na swoje "inwestycje" dostaje granty finansowane z opodatkowania indyjskich rodzin, które swoje podatki płacić muszą.
Specjalista inwestycyjny z Singapuru zachwyca się, że w Singapurze jako przedsiębiorca praktycznie nie płaci żadnych podatków. Potem od jego ideologicznego kolegi z Mont Pelerin Society dowiadujemy się, że wolność od podatków jest dobra, ale tylko, gdy korzysta z niej kapitał. Ludzie, którzy ze zrujnowanych przez kolonialną i neokolonialną eksploatację krajów uciekają przed głodem na Zachód, powinni płacić za to, że zapisują się do klubu, do którego budowy i rozwoju się nie przyczynili. W końcu przechodzi mu przez gardło słowo "podatek". Kiedy już pada zdanie, że imigranci z Trzeciego Świata nie przyłożyli się do bogactwa Zachodu, bezczelność tej tezy Wagenhofer ujawnia montując to ujęcie ze zbliżeniem sztab złota, którego wydobycie w Ghanie pokazywała inicjalna sekwencja filmu, opatrzona wymownymi danymi dotyczącymi jego dystrybucji: 3% dla Afryki, 97% dla Zachodu.
Najwyrazistszą Prawdą systemu, w którym "fantastyczne pieniądze" zarabiają ludzie nie wytwarzający "żadnej realnej wartości w jakimkolwiek ekonomicznym sensie tego słowa" (którzy na dodatek doskonale o tym wiedzą!), jest nędza afrykańskich i azjatyckich rolników i robotników rolnych. W filmie poznajemy tych, którzy w Burkina Faso zbierają bawełnę. Robią to ręcznie, dzięki czemu jest to najlepsza, najczystsza bawełna na świecie. Dostają za nią jednak najniższą cenę, bo Burkina Faso zmuszona została przez Bank Światowy do liberalizacji handlu, podczas gdy USA wspierają swoje przemysłowe uprawy bawełny miliardami dolarów. Robotnicy i robotnice na jej uprawach w Burkina Faso zarabiają na nich 50 euro rocznie. Prawdą tego systemu są też migracje tych zdesperowanych ludzi, ryzykujących śmierć na Adriatyku czy z braku tlenu w ciężarówce. Oni już po prostu nie mają nic do stracenia, bo za 50 euro rocznie nie da się wyżyć nawet w Burkina Faso. Coraz liczebniejsze ich kohorty będą więc oblegać twierdze "mędrców" z Mont Pelerin.
Przed widzem, który od dawna jest marksistą, alterglobalistą, czy choćby socjaldemokratą albo keynesistą, film na pewno nie odkrywa Ameryki. Jego rozmach, precyzja i przejrzystość wywodu (pozbawionego narratora, posługującego się tylko obrazem i montażem) mają jednak potencjał otwierania oczu. Widz, który oczy już wcześniej otworzył, również nie powinien tej pozycji przegapić, bo na pewno pomaga ona zrekonsolidować i odświeżyć argumenty i spojrzenie w szerokiej perspektywie. Choćby przypominając takie rzeczy, jak prawda tkwiąca w samym źródłosłowie terminu, który stanowi "Święte Świętych" neoliberalizmu. Słowo "prywatyzacja" pochodzi od łacińskiego privare, czyli pozbawiać. Prywatyzacja jest pozbawianiem społeczeństw tego, co do nich należy.
"Zaróbmy jeszcze więcej" ("Let’s Make Money"), reż., scen. i zdj.: Erwin Wagenhofer, Austria 2008. Dystrybucja w Polsce: Against Gravity.
Jarosław Pietrzak
http://lewica.pl/?id=20339
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Teodoryk
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 18:38, 17 Lis '09
Temat postu: |
|
|
Dzięki genialne . Aż się prosiło żebyś dodał to w temacie "jaki jest problem z socjalizmem", ale tutaj tez może być
Skoro już jesteśmy na tej stronie to może coś o Polsce pasuje jak ulał do tematu:
Cytat: | Ikonowicz: Polska - rośnie dochód i cierpienie
[2009-11-16 10:02:07]
Jeżeli zazdrościcie Polakom, to dlaczego nie zazdrościcie Chińczykom? Oni też mają wzrost. A źródłem tego "sukcesu" jest nie liczenie się z kosztami społecznymi. Polska zamortyzowała kryzys przerzucając jego ciężar na barki tych, którzy od początku transformacji ustrojowej pracują ciężko, coraz wydajniej i tak długo, że aż do wyczerpania sił witalnych. Polacy mają najdłuższy czas pracy w Europie i jeden z najdłuższych na świecie. Oficjalnie są to 42 godziny tygodniowo, ale 46 procent ankietowanych pracowników odpowiada, że pracują dłużej niż 8 godzin dziennie. W budownictwie, handlu, usługach, rolnictwie praca po kilkanaście godzin na dobę jest normą. Godziny przepracowane z pogwałceniem norm prawa pracy (szczególnie nagminne w firmach ochroniarskich) nie są opłacane, a dodatkowy czas pracy jest wymuszany groźbą zwolnienia. Tak wydłużony czas pracy przyczynił się do wzrostu wydajności, co sprawiło, że wydajność od początku transformacji w Polsce rosła szybciej niż w innych krajach bloku wschodniego. W znaczącym stopniu do dynamiki wzrostu przyczyniają się ci najbardziej wyzyskiwani, czyli pracownicy pracujący bez umowy, na czarno. Według różnych szacunków jest ich od 15 do 21 proc. (czyli 5 milionów osób) siły roboczej.
Pracownicy są zmuszeni do pracy nie tylko w wydłużonym czasie, ale i za bardzo niskie wynagrodzenie. Tania, zdyscyplinowana siła robocza o stosunkowo wysokich kwalifikacjach przy minimalnym (znów, jednym z najniższych w Europie) poziomie uzwiązkowienia, daje wzrost, pozwala stawiać czoło kryzysowi gospodarczemu, za cenę poważnego kryzysu społecznego, który zaczął się nie wraz z upadkiem Lehman Brothers, lecz z upadkiem realnego socjalizmu (w latach 1990-1993 przeciętne zatrudnienie zmniejszyło się o 3 mln osób). Przeciętna stawka godzinowa za pracę w Polsce jest niższa niż w Brazylii, a płaca minimalna jest dwukrotnie niższa niż w Wenezueli.
Niskie płace, zwolnienia grupowe, wycofywanie się państwa z jego opiekuńczej roli, likwidacja funduszy spożycia zbiorowego i malejący udział procentowy budżetu w PKB, to zjawiska okresu transformacji, które zaowocowały dezindustrializacją i darwinizmem społecznym w stylu amerykańskim. Notowany w Polsce wzrost gospodarczy ma charakter bezzatrudnieniowy i jest efektem wyzysku, a nie powstawania nowych miejsc pracy. W dyskusjach toczonych przez polska lewicę w latach 90-tych często przewijała się obawa, że wejście naszego kraju do UE spowoduje erozję socjalnych funkcji państwa dawnej Unii za pomocą mechanizmu dumpingu społecznego. Jednak wraz z otwieraniem się rynków państw zachodnich na polską siłę roboczą obawy te osłabły. Przeciwnie, dał się zauważyć pewien trend pozytywny na polskim rynku pracy, na którym zaczęło brakować wykwalifikowanych pracowników, zwłaszcza w budownictwie.
W licznych wywiadach telewizyjnych i prasowych młodzi ludzie migrujący do pracy w Londynie czy Brukseli z entuzjazmem oznajmiali, że znaleźli pracę, za którą można opłacić wszystkie rachunki i jeszcze zostaje coś na jedzenie i normalne życie. Polacy na emigracji zarobkowej często po raz pierwszy dowiadywali się o istnieniu praw pracowniczych, nie tylko na papierze. Wstępowali do związków zawodowych. Tymczasem w Polsce, na budowach zaczęto płacić. Nie tyle lepiej ile solidniej. Ważniejsze od pewnego wzrostu stawek godzinowych, był fakt, że nie zwlekano już z zapłatą i rzadsze były wypadki nie płacenia za pracę wcale. Zaczęto nawet szanować pracowników.
Jednak ta chwila nie trwała nawet roku. To było coś w rodzaju krótkiej wiosny za kręgiem polarnym, po której powróciła sroga, bezwzględna zima i spiżowe prawo płac. Wieść o kryzysie gospodarczym sprawiła, że firmy przystąpiły do zwolnień grupowych, mimo, iż nie zanotowały spadku sprzedaży, ale tak na wszelki wypadek. Gwałtowny wzrost bezrobocia, powrót części emigrantów zarobkowych zaostrzył kryzys na rynku pracy i pozwolił pracodawcom powrócić do starych dziewiętnastowiecznych praktyk z okresu poprzedniego.
Na porządku dziennym jest zwalnianie pracowników za jakiekolwiek próby powoływania organizacji związkowych. I nawet po wygranych procesach w sądach pracy kończy się na symbolicznym odszkodowaniu zamiast przywrócenia do pracy. Równocześnie rządząca liberalna koalicja wprowadziła zmianę w kodeksie pracy, która w przypadku przegrania procesu przed sądem pracy nakłada na pracownika koszty adwokata wynajętego przez pracodawcę. Rząd podjął też inicjatywę ograniczenia roli i praktycznie zlikwidowania mniejszych, bardziej bojowych związków zawodowych. Ponieważ związki najbardziej masowe są już dawno "oswojone" przez pracodawców i politycznie uwikłane, może to doprowadzić do dalszego pogorszenia sytuacji pracowników.
Jankeski kapitalizm
Polski kapitalizm jest bardzo mocno ideologicznie zakotwiczony w umysłach swoich ofiar. Większość Polaków za swoje niepowodzenia skłonna jest winić siebie, a nie system, pracodawców, politykę państwa. Biedni Polacy sprzeciwiają się opodatkowaniu najbogatszych, bo nauczono ich się z nimi utożsamiać. Leszek Balcerowicz, likwidator polskiego górnictwa, który uwolnił wszystkie ceny, poza ceną węgla, która pełniła rolę kotwicy antyinflacyjnej (wytwarzając w ten sposób mylne wrażenie, że górnictwo jest nierentowne), otrzymał na robotniczym Śląsku rekordową ilość głosów w wyborach powszechnych. Jakby w nagrodę za likwidację setek tysięcy miejsc pracy na Śląsku. Dziś, w dobie wyczerpywania się światowych zasobów źródeł energii, już wiadomo, że doprowadzenie do zamknięcia dziesiątek kopalń węgla kamiennego było błędem. Było też pierwszym poligonem doświadczalnym w dzieleniu i napuszczaniu na siebie różnych grup społecznie upośledzonych. Odprawy górnicze, za które nie stworzono i nie dało się stworzyć żadnych miejsc pracy posłużyły, aby na zwalnianych górników naszczuć ludzi pogrążonych w jeszcze większej nędzy i pauperyzacji. W pobliżu zamykanych kopalń dealerzy popularnych marek samochodów otwierali salony, by znów je zamknąć, gdy pieniądze z odpraw górniczych się skończyły. Dramatyczną sytuację tej grupy zawodowej podkreśla ostatnia katastrofa w kopalni "Wujek" Ruda Śląska. Przy okazji wybuchu metanu, który pozbawił życia 13 górników, a 40 innych poważnie ranił, wyszło na jaw, że górnicy na polecenie dozoru fałszują nagminnie odczyty czujników metanu. Pytani, dlaczego nikt o tym nie meldował odpowiednim władzom, odpowiadali szczerze: z obawy przed zwolnieniem z pracy. Podobny skandal z czujnikami miał miejsce w 2007 roku przy okazji jeszcze tragiczniejszej katastrofy w kopalni "Halemba". Górnicy, pozbawieni należnej ochrony związkowej ryzykują życie i giną w obawie przed utratą pracy. To już obraz opisywany raczej przez Emila Zolę z "Germinalu" niż kolejna część "Człowieka z żelaza".
Każde uprawnienie pracownicze czy socjalne prezentowane jest opinii publicznej jako nienależny przywilej i zwalczane. Mamy, więc zamiast przypływu "podnoszącego wszystkie łodzie" jakąś neoliberalną zasadę równania w dół (urawniłowkę).
Polski model kapitalizmu wyklucza istnienie polityki społecznej. Wprawdzie nie posunięto się tak daleko jak prezydent Kolumbii Uribe, który resorty pracy i zdrowia po prostu zlikwidował, ale kurs na likwidację widoczny jest na każdym kroku. Ministerstwo Pracy szacuje, że stopa bezrobocia w lipcu 2009 r. wzrosła do 10,8 proc.. Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w końcu czerwca 2009 roku wyniosła 1 mln 658 tys. zarejestrowanych osób bez pracy, z czego aż 1 mln. 390 tysięcy nie ma prawa do zasiłku (83 proc.). Liczba ofert pracy zgłoszonych przez pracodawców do urzędów pracy w lipcu 2009 r. wyniosła 78,2 tys. Ministerstwo Gospodarki szacuje, że do końca roku stopa bezrobocia wzrośnie do 12 proc. Zasiłek jest stały, a nie powiązany z wcześniejszymi zarobkami czy kosztami życia. W Polsce podstawowa kwota zasiłku wynosi 551,8 zł brutto i nie będzie w najbliższym czasie wyższa w sytuacji rosnącego bezrobocia. Okres pobierania zasiłku wynosi od 6 do 12 miesięcy w regionach o wyższym bezrobociu. A to tylko dane oficjalne. Nieoficjalnie wiadomo, że bezrobotnych jest o wiele więcej. Niechęć do rejestracji wynika z braku uprawnień do zasiłku. Urzędy korzystają z każdej okazji, aby poprawić sobie statystyki i skreślają z ewidencji, tych, którzy się w porę nie zameldują, albo nie podejmą pracy, do której kieruje urząd. Zwykle są to oferty skandalicznie niekorzystne. Dość powiedzieć, że do stałych praktyk należy wywieszanie ofert i kierowanie bezrobotnych do pracy na czarno. Oczywiście większość bezrobotnych bez prawa do zasiłku i duża część tych z prawem pracuje na czarno, żeby nie umrzeć z głodu i nie stracić dachu nad głową.
Nie istnieje, bowiem żaden mechanizm, który powstrzymywałby nieuchronny mechanizm, który człowieka dotkniętego zwolnieniem z pracy skazuje na eksmisję z mieszkania. A wielkie problemy z płaceniem czynszu mają również osoby zatrudnione na tzw. umowy śmieciowe (cywilnoprawne) bądź po prostu za najniższą płacę, albo na czarno za płacę jeszcze niższą. Rodziny wielodzietne. Samotni rodzice, itp. Jedynym rządowym przedsięwzięciem mającym zapobiec skutkom kryzysu w dziedzinie mieszkalnictwa, jest oferta płacenia przez rok rat kredytu hipotecznego za tych, którzy utracili pracę. Rząd wyciąga tu rękę do stosunkowo zamożnej grupy obywateli, którzy w ogóle mieli zdolność zaciągnięcia kredytu hipotecznego. Tym, którzy na masowa skale tracą mieszkania, bo nie są w stanie płacić czynszu regulowanego w mieszkaniach komunalnych, rząd nie oferuje nic.
Państwo nieopiekuńcze
Jeżeli na świecie są dwie szkoły dotyczące pomagania ludziom niezamożnym, jedna to dawać rybę, druga wędkę, niech sobie sami złowią, to w Polsce narodziła się trzecia szkoła: nie dawać ryby, ani wędki, niech sobie sami wędkę skombinują. Pracownicy socjalni, wynagradzani często na poziomie minimum socjalnego, żyją w przekonaniu, że ich najważniejszym zadaniem jest uniknąć uzależnienia głodnych od jedzenia. Na jednym z toruńskich liceów widziałem nawet graffiti nawiązujące chyba do tej szkoły myślenia: "nie jedz na czczo!" To by sprawę uzależnienia załatwiało. Instytucje, które nominalnie mają zapobiegać i zwalczać wykluczenie społeczne są skłonne raczej zwalczać jego przejawy i główną uwagę poświęcają zniechęcaniu ludzi ubogich do korzystania z ich usług. Dla wielu biedaków pracownicy socjalni to wrogowie niż sprzymierzeńcy. Uważają oni biedę raczej za rodzaj choroby czy winy, niż skutek obiektywnej sytuacji społecznej i gospodarczej czy wręcz polityki władz publicznych bądź jej braku. Bezrobotne, samotne matki niechętnie zgłaszają się po pomoc do instytucji pomocowych, gdyż pracownicy socjalni zbyt łatwo składają wnioski o ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich. Za biedę samotnej matki lub ojca płacą i dzieci i rodzice, rozstaniem. Tego lata sensacją w polskich mediach stało się odebranie noworodka rodzicom, na podstawie oświadczenia pracownicy socjalnej, że nie dadzą rady wychować dziecka, bo "w mieszkaniu jest brudno".
Coraz szerzej korzysta się z organizacji pozarządowych, zwłaszcza kościelnych i do nich transferuje środki na pomoc społeczną. Pomijając nie profesjonalność tych działań i ich woluntaryzm, najważniejszą wadą tego rodzaju pomocy jest ingerowanie w życie prywatne beneficjentów czy wręcz, jak to ma miejsce przypadku osób bezdomnych, ograniczanie ich praw i wolności. W ośrodkach dla samotnych matek, ofiar przemocy domowej, prowadzonych przez kler, kobiety traktowane są jak upadłe grzesznice i mówi się o ich resocjalizacji (powrocie do bijących mężów). W większości ośrodków dla bezdomnych ogranicza się wolność podopiecznych, którzy niekiedy muszą napisać podanie, aby spotkać się ze znajomymi. Ogranicza się także swobodę poszukiwania pracy i tym samym możliwość powrotu do życia w społeczeństwie, ponieważ lokator ośrodka musi pracować na terenie instytucji opłacając w ten sposób swój pobyt.
Jednym z manewrów mających obniżyć prestiż instytucji pomocy społecznej było takie zmniejszenie środków na zasiłki, że ich suma stała się niemal identyczna z kosztem funkcjonowania systemu ich przydzielania. Rośnie więc znaczenie akcji charytatywnych, w których regułą jest, że ten, kto daje "wychowuje" i umoralnia obdarowanego. Zamiast przemyślanej strategii zapobiegania wykluczeniu społecznemu mamy akcje typu "szklanka mleka w szkole" czy dokarmianie dzieci w szkołach. W efekcie dzieci są już głodne tylko w dni wolne od lekcji, a rodzice zawsze. Te akcje charytatywne, wspierane przez rząd, to odpowiedź, na opublikowane w 2007 roku szokujące wyniki badań Unii Europejskiej o niedożywieniu polskich dzieci.
Jak zatkać dziurę budżetową
Jako próbny balon rząd puścił plotkę, że dla zatkania dziury budżetowej podniesie podatki najbogatszym. Wśród dziennikarzy telewizyjnych i komentatorów ekonomicznych powstał zauważalny na wizji popłoch. Wszak obie te grupy zawodowe świetnie zarabiają. Donald Tusk wygrał wybory pod hasłem, że zmniejszy podatki, zwiększy wydatki i zatka dziurę budżetową. Słusznie nazywał to cudem. Niesłusznie jednak twierdził, że jest on możliwy. Już wkrótce miało się okazać, że rząd znalazł lepsze rozwiązanie niż sięganie do kieszeni bogaczy. Okazała się nim prywatyzacja. Postanowiono sprzedać wszystko, co przedstawia jeszcze sobą jakąś wartość, a nie zostało sprywatyzowane wcześniej. A więc firmy paliwowe, energetyczne, Polską Miedź i kopalnie węgla kamiennego. We wrześniu (2009) minister finansów, pan Jacek Rostowski poinformował, że deficyt budżetu państwa w 2010 roku wzrośnie do 52,2 mld zł z 27,1 mld zł w tym roku. "Nie spowoduje to przekroczenia drugiego pułapu długu, czyli 55 proc. w relacji do PKB w 2010 roku pod warunkiem, że prywatyzacja będzie zrealizowana na poziomie 28-29 mld zł" - dodał. Jeszcze w czerwcu, przy okazji nowelizacji budżetu rząd zakładał deficyt na poziomie 15 mld zł. Rząd starannie unika odpowiedzi na pytanie ile pieniędzy wpływa, co roku do budżetu z dywidend od prywatyzowanych firm, bo musiałby przyznać, że za ich prywatyzacją nie stoi żaden racjonalny rachunek ekonomiczny tylko dogmatyczna, neoliberalna koncepcja w myśl, której prywatne jest lepsze. Dla pracowników prywatyzacja oznacza zwolnienia grupowe i niższe płace. Na powiedzenie prawdy o deficycie a może nawet pewne jego zawyżenie ma wpływ gra wyborcza oraz presja prywatyzacyjna. Im większy deficyt tym łatwiej ludzi przekonać do prywatyzacji, zwłaszcza, że wiedza o corocznych wpływach z dywidend jest ściśle tajna. Z drugiej strony niski deficyt był potrzebny, żeby wygrać wybory do Europarlamentu, a przed wyborami samorządowymi w przyszłym roku, rząd znów przedstawi jakąś przeszacowaną, bardziej optymistyczną prognozę.
Podobne manewry wykonuje rząd w sprawie przemysłu stoczniowego, który wraz z kolebką Solidarności, Stocznią Gdańską, kiedyś im. Lenina, przestanie istnieć w wyniku procesu prywatyzacji oraz integracji europejskiej. Przed wyborami do Europarlamentu wszystko jeszcze było dobrze, bo dwie stocznie, w Szczecinie i Gdyni miał kupić tajemniczy inwestor z Kataru. Po wyborach Katar się wycofał, a rząd tłumaczy społeczeństwu, że rynek nie chce naszych statków. Chociaż wszyscy w Polsce wiedzą, że decyzję o zwrocie pomocy publicznej i upadku stoczni podjęła Komisja Europejska. Rynek jest ściśle reglamentowany, a polscy negocjatorzy nawalili. Gdy jednoczono Niemcy trzeba było zamknąć stocznię w Bilbao, aby ocalić tę w Rostocku.
Przed wyborami parlamentarnymi nauczycielom obiecano 10-procentową podwyżkę. Potem premier ogłosił, że dostaną tylko 1 procent podwyżki. Teraz nauczyciele podskakują z radości, chociaż zamiast 10 dostaną 7 procent.
Rozwarstwienie i igrzyska
Rozwarstwienie w Polsce można liczyć wskaźnikiem Giniego, który jest znacznie wyższy od średniej w starej Unii (0,25) bo wynosi 0,36, ale także obserwując jakość życia i pracy, warunki mieszkaniowe. Co najmniej trzy czwarte Polaków nie korzysta z urlopów wypoczynkowych. Bardzo wielu z nich zmuszonych jest także do pracy w weekendy czy inne dni ustawowo wolne od pracy. Na wizytę u lekarza specjalisty trzeba czekać miesiącami. Wielu nie doczeka i jeśli nie mają środków na prywatne leczenie, umierają na uleczalne choroby. Inni, szczególnie emeryci i renciści, umierają, bo nie stać ich na wykupienie przepisanych przez lekarza recept. Dlatego choroba w rodzinie jest jednym z liczących się czynników wykluczenia społecznego. Konieczność ponoszenia olbrzymich, często nieformalnych kosztów leczenia, operacji, opieki nawet w publicznych placówkach służby zdrowia sprawia, że rodziny się pauperyzują. Nierówność w obliczu choroby lub śmierci jest wciąż jedną z najbardziej bulwersujących cech nowego ustroju. Dlatego prywatyzacja szpitali, nie akceptowana przez większość opinii publicznej, była jednym z ważnych tematów batalii wyborczych.
Innym znakiem nierówności i rozwarstwienia, o wiele bardziej widocznym, jest sytuacja mieszkaniowa. Widać to gołym okiem, po ilości ogrodzonych i monitorowanych osiedli, która sprawia, że Warszawa przywodzi na myśl raczej miasta latynoskie niż europejskie. W Warszawie jest takich osiedli ponad 200 podczas, gdy np. w Berlinie zaledwie kilka. Na mieszkanie przeciętny Polak wydaje ok. 25 proc. swoich dochodów. Jednak w gospodarstwach jednoosobowych, zwłaszcza emeryckich udział czynszu w wydatkach miesięcznych znacznie przekracza 50 proc. Biedni są rugowani z centrów wielkich miast w wyniku zalegania z płatnościami w mieszkaniach komunalnych, ale także w tych, które są zwracane potomkom byłych właścicieli. Związany z reprywatyzacją wzrost czynszów powoduje istne rugi lokatorskie. Samorządy ani państwo nie budują mieszkań pod wynajem, a wynajmowanie mieszkania na wolnym rynku wymaga dochodów, którymi nie dysponuje większość gospodarstw domowych w Polsce. Dla osoby, która straciła pracę, a następnie mieszkanie jedynym ratunkiem jest pomoc rodziny lub znajomych. Do mieszkań o obniżonym standardzie, zdewastowanych kamienic, baraków eksmitowani są ludzie ubodzy, tworząc nowe getta wykluczonych.
Jednocześnie z tymi procesami narastającego rozwarstwienia i wykluczenia istnieje świat wirtualny oficjalnej propagandy, gdzie spiker radiowy czy prezenter telewizyjny zwraca się do jakiegoś innego społeczeństwa, ze świata reklam. Zamożnego, jeżdżącego na urlopy, zainteresowanego każdym następnym odcinkiem autostrady, po którym, będzie można nareszcie pędzić z zawrotną szybkością. Dla tego wymyślonego społeczeństwa polskiego najważniejszym zbiorowym zmaganiem i wyzwaniem jest zorganizowanie Polsce piłkarskich mistrzostw Europy. Z powodu EURO 2012 powstają gigantyczne stadiony i autostrady pozwalające kibicom zdążyć na kolejne mecze. Profesor Mieczysław Kabaj obliczył, że za cenę jednego z dwóch budowanych w Warszawie stadionów można by całkowicie zaspokoić potrzeby ludności w zakresie żłobków i przedszkoli, dziś dramatycznie nie zaspokojone. To szaleństwo odbywa się w kraju gdzie brak jest dostępnych dla ogółu mieszkań, usług medycznych i przyzwoitego transportu publicznego.
Jednak aż 71 proc. Polaków dobrze lub bardzo dobrze ocenia swoją wiedzę finansową – wynika z badań przeprowadzonych przez IPS0S. Niestety to tylko subiektywna ocena nieprzystająca do rzeczywistości. Większość Polaków zapytana o stan domowych finansów, wie tylko, ile wynoszą ich raty i czynsz. Na swoje pieniądze patrzą w kategoriach; starcza, nie starcza. I zwykle nie starcza, ale przyznanie się do tego to, jak wyznanie śmiertelnego grzechu. W takim klimacie zwolnienia grupowe nie muszą oznaczać spadku produkcji. Czy w banku, na poczcie czy w produkcji, pracę zwolnionych, pod groźbą redukcji, muszą wykonać ci, którzy pozostali. Firma w zamian nie zwiększa wynagrodzenia, zwiększa stres i zyski. I to w ten sposób w gospodarce zorientowanej na eksport i wyrzeczenia udało się wygenerować 1 proc. wzrostu PKB. Jesteśmy więc najlepszym przykładem jak niewiele można się dowiedzieć z takich wskaźników jak wzrost PKB. Za tymi wskaźnikami kryje się zapracowujące się na śmierć społeczeństwo podzielonych, biednych i nieszczęśliwych ludzi, których zmuszono do wyścigu, w którym zwycięzca bierze wszystko. A ostatnich gryzą psy.
Piotr Ikonowicz
Tekst ukazał się w październikowym numerze miesięcznika "Le Monde Diplomatique - edycja polska". |
http://lewica.pl/?id=20410
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
zainteresowany
Dołączył: 22 Lis 2008 Posty: 884
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:39, 18 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
Bogaci i biedni, czyli...zaproszenie na marsz pustych garnków 1 maja
Panowie, co stawiacie wymagania,
By świat rozkosznie was podniecał wciąż -
Jeść dajcie najpierw wszystkim bez żebrania,
A potem róbcie ewidencję ciąż.
Wy, którzy tak lubicie o uczuciach truć,
A nie pokochaliście choć jeden raz,
Nakarmcie najpierw tych, co trawią własną żółć,
A na moralność później przyjdzie czas.
By nędzarz myśleć mógł o Ojcu z Nieba,
Dajcie nam dzisiaj powszedniego chleba.
Cytat: | Moja misja to być wszystkimi trzema duchami Bożego Narodzenia i obudzić sumienie Ebenezerów Scrooge’ów III RP. Ale wiem przecież, że "Opowieść wigilijna" to tylko bajka, piękny moralitet pisany w czasach, gdy za długi szło się do więzienia, a do fabryk wprowadzono lekarzy tylko po to, by czuwali, aby nie zatrudniały one dzieci poniżej dziewiątego roku życia. Skoro więc Karol Dickens ani nawet genialny Wiktor Hugo nie obudzili sumienia burżuazji, to i moje skromne starania pozostaną głosem wołającego na puszczy.
Polska nie jest biedna, Polacy w swej większości są biedni, bo zmuszono ich do uwierzenia, że każda największa nawet podłość jest usprawiedliwiona, skoro prowadzi do sukcesu, do zgromadzenia olbrzymiego majątku. Majątku, który daje autorytet, szacunek i rozgrzesza z wszelkich szwindli i nikczemności. Pieniądze dają władzę, a władza strzeże interesów tych, którzy się dorobili. Za nie wypłacenie spracowanym ludziom ich wynagrodzenia nie idzie się do więzienia, nie płaci się nawet grzywny. Przed sądem staje się za kradzież bochenka chleba czy batonika. Im, bogatym i możnym wolno nas okradać, my mamy się wstydzić swojego ubóstwa, które oni spowodowali, bo wzięli sobie tyle, że dla całej reszty nie wystarcza.
Rodzice nie mogący z nędznej, nieregularnie płaconej pensji opłacić czynszu, rachunków za prąd, wyżywić rodziny, tracą prawa rodzicielskie. I to właśnie ich, ofiary niesprawiedliwego podziału przez nich głównie tworzonego w mozolnym trudzie dochodu narodowego się piętnuje, a nie sprawców ich nieszczęść. Nie skąpych i bezdusznych pracodawców, chciwych kamieniczników, lichwiarzy tuczących się ich krwią. Zawsze winne są ofiary. Bo są bezbronne, bo media nie dopuszczają do zasadniczej debaty. Debaty o podziale. Debaty o rosnącym bogactwie nielicznych i coraz powszechniejszej biedzie szerokich mas.
Ktoś, kto ujmie się za krzywdzoną większością, która już dawno nie chodzi do kina, teatru, nie wyjeżdża na urlopy i drży ze strachu przed eksmisją, zajęciem komorniczym, firmami windykacyjnymi, bo muszą pożyczać zwyczajnie, dlatego, że pensja jest za niska by utrzymać rodzinę, zostanie okrzyknięty populistą. Biednym bogaci zarzucają lenistwo, a to przecież bogaci są klasą próżniaczą, a zwykli ludzie pracują w wydłużonym dowolnie czasie pracy. A jeśli tylko mają szansę wyjść z pracy po ośmiu godzinach to podejmują dodatkowe zatrudnienie, żeby jakoś dać radę. Wysypiająca się do południa, jeżdżąca na narty w Alpy i na egzotyczne wakacje warstwa pasożytnicza, zarzuca ludziom upadającym ze zmęczenia, że są nie dość pracowici, że za mało się starają.
Bogaci i biedni. O tym nie wolno mówić. To jest w mediach tabu. O bogatych i biednych mówi się osobno. Nadeszła nowa segregacja. Niedawno miasto stołeczne Warszawa zleciło badania nad długością życia Warszawiaków w poszczególnych dzielnicach. I okazało się, że na biednej jak mysz kościelna Pradze żyje się 19 lat krócej niż na Mokotowie i w Wilanowie. Ale wtedy oni mówią, że biedni chleją. Bo kiedy upija się tramwajarz czy listonosz, to jest lumpem. Biznesmeni nie chleją, oni sączą drinki. Bezdomni, o czym często mówią pracownicy socjalni, w większości wypadków zapadają na chorobę alkoholową już po tym, jak lądują na ulicy. A wystarczy pojechać do Krynicy na kolejne Forum Gospodarcze. Te wory pod oczami od ciężkiego tankowania wybornej whisky nie znikają mimo licznych detoksów w SPA, masażu i zabiegów kosmetycznych.
Ratusz warszawski zapowiedział drastyczną podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej. W całym cywilizowanym świecie komunikacja ta jest dotowana. Jest wiele miast w rozwiniętych krajach Zachodu gdzie jest wręcz darmowa. Już dziś koszty dojazdu do pracy i do szkoły pożerają znaczącą część skromnych budżetów domowych. Ale ci, którzy o tym postanowili, których stać na rozbijanie się mimo astronomicznych cen benzyny luksusowymi pojazdami o dużej pojemności silnika zadecydowali, że nie będą dopłacać w swoich podatkach do przejazdów biedaków skazanych na zatłoczony tramwaj i autobus. "Będzie jak przed wojną", konstatuje Heniek murarz z naszej organizacji, "wtedy też drogie tramwaje jeździły nie zatłoczone, a większość ludzi pracy chodziła piechotą". I założę się, że pensje kierowców i motorniczych ani drgną.
Bogaci drą skórę z biednych równo, gdzie się da. Wykorzystują ich w pracy, mordują drogimi kredytami (to przecież bogaci pożyczają biednym) i wciąż żądają obniżania podatków, żeby jeździli, leczyli się, i uczyli tylko ci, których nas to stać, czyli bogaci. Bogacz nigdy nie jest syty, ciągle mu mało. Kiedy ma zapłacić za pracę ręka mu drży i wciąż opóźnia, kręci, zaniża, obcina. Dopiero po paru głębszych rozwiązuje mu się sakiewka, w ekskluzywnej knajpie, kasynie albo na wakacjach życia. Nic nie jest dla nich za dobre, tylko zwykłym ludziom nic się nie należy. Do standardu należy odmowa wypłacenia zasiłku rodzinie, która kupiła na raty telewizor z płaskim ekranem, chociaż innych już dawno nie ma w sprzedaży.
Politycy i dziennikarze narzekają na niż demograficzny. Ale niejeden palant burmistrz bez żenady wypomina rodzinom wielodzietnym, które nie radzą sobie z płaceniem czynszu to, że narobiły dzieci, których nie potrafią utrzymać. To, kto ma ten naród uchronić przed zanikaniem, skoro panie z "lepszego towarzystwa" za bardzo dbają o figurę by rodzić?
Bieda nie jest hańbą, jest zjawiskiem ekonomicznym wynikającym z niesprawiedliwego i nieracjonalnego podziału bogactwa. Haniebne jest nieustanne poniżanie tych, których się ograbiło z należnej im części wytwarzanego ich wysiłkiem dochodu. Premier Szwecji, Olof Palme powiedział kiedyś, że nie przeszkadza mu bogactwo, on tylko chce, żeby nie było biedy. Prawda jest jednak taka, że nadmierne bogactwo tzw. elit, sprawia, że bieda się w Polsce szerzy jak dżuma. Zapraszam 1 maja na marsz pustych garnków!
Piotr Ikonowicz
http://www.lewica.pl/?id=24174 |
_________________ Myśl jest bronią.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Franek Dolas
Dołączył: 26 Mar 2011 Posty: 155
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 19:44, 18 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
Teodoryk:
- Dobre z tymi repatriacjami! Do dzisiaj żyją potomkowie Radziwiłłów i innych rodów magnackich. Niech im państwo odda ich tysiące hektarów z zamkami itd., albo jeśli te ziemie leżą poza granicami kraju niech im zapłacą rekompensatę!
- Mówisz, że po 89' spółdzielnie dostawały mieszkania z ludźmi, a potem mówisz, że SLD pozwoliła na wyjebanie ludzi na bruk nawet w zimie. A myślisz, że dlaczego? Bo przecież w 89' to ich ludzie dostali te mieszkania z ludźmi.
- Mówienie, że SLD to kapitalizm to niestety herezja. Chyba, że robienie przepisów pod ich kolesi nazwać kapitalizmem... Dla mnie to jest skurwienie, a nie kapitalizm.
- i następna herezja: liberalna gospodarka daje okazje do nadużyć. Nie. To socjalna gospodarka daje okazje do nadużyć. W liberalnym państwie przepisów jest 99% mniej niż w socjalistycznym, ale tolerancja jeśli chodzi o łamanie przepisów jest zerowa. A w socjalizmie tolerancja jest po to, żeby kolesie polityków byli tolerowani, a bydło nie.
Podam przykład: Szary człowiek idzie sobie z wędką nad rzeczkę i łowi rybki. Złapie karpia 29cm (rozmiar ochronny 30cm) i mu strażnik PZW wjebie mandat. A popierdolony inżynier, który w zimie z głębokiego na 2m akwenu spuszcza metr wody przez co ginie kilkadziesiąt ton ryb i się śmieje, bo wygrał sprawę w sądzie. Jeśli Ty dostaniesz mandat za jeden centymetr karpia (przypuśćmy 50zł) to pomyśl jaką karę powinni wpierdolić tamtemu idiocie...
_________________ Si Deus nobiscum, quis contra nos?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
zainteresowany
Dołączył: 22 Lis 2008 Posty: 884
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:04, 18 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
Franek Dolas napisał: | Teodoryk:
Podam przykład: Szary człowiek idzie sobie z wędką nad rzeczkę i łowi rybki. Złapie karpia 29cm (rozmiar ochronny 30cm) i mu strażnik PZW wjebie mandat. A popierdolony inżynier, który w zimie z głębokiego na 2m akwenu spuszcza metr wody przez co ginie kilkadziesiąt ton ryb i się śmieje, bo wygrał sprawę w sądzie. Jeśli Ty dostaniesz mandat za jeden centymetr karpia (przypuśćmy 50zł) to pomyśl jaką karę powinni wpierdolić tamtemu idiocie... |
Jak szary człowiek mógłby wziąć sobie rybę? Licencje wykupił? Jak wykupił to moze sobie połowić ale nie zabierać rybę do domu Kapitalizm! Jak mu właściciel wody pozwoli to moze wziąć, ale jeszcze nie tak zaraz, bo musi odpowiednio ją przewozić, bo jak nie to mandat
Jak ten "popierdolony inżynier" zrobił to ze swoim stawem i swoimi rybami to co chcesz od niego? Kapitalizm!
_________________ Myśl jest bronią.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
The Mike
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:26, 18 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
Ale jaki macie problem? Zadał sobie ktoś z Was trud porozmawiania z owymi żulami i bezdomnymi i zapytania, dlaczego żyją tak a nie inaczej? Temat już zachacza o iluminati i reptilian a prawda z reguły jest banalna. Nałóg + rozwód + wyrok sądowy.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
zainteresowany
Dołączył: 22 Lis 2008 Posty: 884
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:41, 18 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
The Mike napisał: | Ale jaki macie problem? Zadał sobie ktoś z Was trud porozmawiania z owymi żulami i bezdomnymi i zapytania, dlaczego żyją tak a nie inaczej? Temat już zachacza o iluminati i reptilian a prawda z reguły jest banalna. Nałóg + rozwód + wyrok sądowy. |
Czyli wykluczenie społeczne, co nie jest tak proste jak sobie pododawałeś. Coś, czy ktoś- jeżeli jest nieefektywny i nieopłacalny to jest wykluczany. Tak można zrobić z jednostką, takim banalnym alkoholikiem, jak można i z całą grupą społeczną czy gospodarczą jak choćby z PGRowcami, małymi, rodzinnymi sklepikami, czy całymi gospodarkami jak w wypadku balcerowiczowego przejścia w "zmienne" progi oprocentowania . I przez określone działania narzucane jak również akceptowane w/g prawa i zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi wyklucza się takie jednostki czy całe grupy i utrzymuje urzędników do walki z wykluczeniem i zatrudnia innych urzędników do wprowadzania reorganizacji, przekwalifikowań itd itp. Stąd też czasem zahacza nałogi, wyroki, rozwody...czyż nie?
_________________ Myśl jest bronią.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
q8ic
Dołączył: 21 Gru 2007 Posty: 487
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:59, 18 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
Teodoryk napisał: | teraz problem narasta ale mamy przecież dziki kapitalizm. |
Teodoryk napisał: | ceny zachodnie, zarobki polskie, podatki szwedzkie...witamy w polskiej wersji kapitalizmu (dzikiej) |
A żeby cie pies wyruchał. Przestań powtarzać te bzdury!
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
The Mike
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 09:13, 19 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
zainteresowany napisał: | The Mike napisał: | Ale jaki macie problem? Zadał sobie ktoś z Was trud porozmawiania z owymi żulami i bezdomnymi i zapytania, dlaczego żyją tak a nie inaczej? Temat już zachacza o iluminati i reptilian a prawda z reguły jest banalna. Nałóg + rozwód + wyrok sądowy. |
Czyli wykluczenie społeczne, co nie jest tak proste jak sobie pododawałeś. Coś, czy ktoś- jeżeli jest nieefektywny i nieopłacalny to jest wykluczany. Tak można zrobić z jednostką, takim banalnym alkoholikiem, jak można i z całą grupą społeczną czy gospodarczą jak choćby z PGRowcami, małymi, rodzinnymi sklepikami, czy całymi gospodarkami jak w wypadku balcerowiczowego przejścia w "zmienne" progi oprocentowania . I przez określone działania narzucane jak również akceptowane w/g prawa i zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi wyklucza się takie jednostki czy całe grupy i utrzymuje urzędników do walki z wykluczeniem i zatrudnia innych urzędników do wprowadzania reorganizacji, przekwalifikowań itd itp. Stąd też czasem zahacza nałogi, wyroki, rozwody...czyż nie? |
Oczywiścież, żesz nież! Brud i syf są wybitnie nie na rękę reżimom, bo pokazują ich słabość i nieudolność. Jedyny kraj w którym nie spotkałem jak dotąd żebraków to Chiny, może dlatego, ze byłem tylko w dużych miastach?
Jeżeli myślisz, że po otwarciu granic żebrak pojechał wykorzystać niezwykle chłonny, w owym czasie, brytyjski rynek pracy w celu podjęcia zatrudnienia, bądź otwarcia jednoosobowej firmy świadczącej usługi mycia szyb (z czego szło się wtedy utrzymać), to sie grubo mylisz. On pojechal żebrać w funtach.
Myślisz, ze "spiskowi" zalezałoby na istnieniu żebarków i żulerki? Żul nie weźmie kredytu hipotecznego na całe życie, nie weźmie auta w leasing... Żule jest tu raczej kontrprzykładem i poniekąd wzorem do naśladowania, mistrzem pozasystemowego survivalu
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
zainteresowany
Dołączył: 22 Lis 2008 Posty: 884
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:11, 19 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
The Mike napisał: | zainteresowany napisał: | The Mike napisał: | Ale jaki macie problem? Zadał sobie ktoś z Was trud porozmawiania z owymi żulami i bezdomnymi i zapytania, dlaczego żyją tak a nie inaczej? Temat już zachacza o iluminati i reptilian a prawda z reguły jest banalna. Nałóg + rozwód + wyrok sądowy. |
Czyli wykluczenie społeczne, co nie jest tak proste jak sobie pododawałeś. Coś, czy ktoś- jeżeli jest nieefektywny i nieopłacalny to jest wykluczany. Tak można zrobić z jednostką, takim banalnym alkoholikiem, jak można i z całą grupą społeczną czy gospodarczą jak choćby z PGRowcami, małymi, rodzinnymi sklepikami, czy całymi gospodarkami jak w wypadku balcerowiczowego przejścia w "zmienne" progi oprocentowania . I przez określone działania narzucane jak również akceptowane w/g prawa i zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi wyklucza się takie jednostki czy całe grupy i utrzymuje urzędników do walki z wykluczeniem i zatrudnia innych urzędników do wprowadzania reorganizacji, przekwalifikowań itd itp. Stąd też czasem zahacza nałogi, wyroki, rozwody...czyż nie? |
Oczywiścież, żesz nież! Brud i syf są wybitnie nie na rękę reżimom, bo pokazują ich słabość i nieudolność. Jedyny kraj w którym nie spotkałem jak dotąd żebraków to Chiny, może dlatego, ze byłem tylko w dużych miastach?
Jeżeli myślisz, że po otwarciu granic żebrak pojechał wykorzystać niezwykle chłonny, w owym czasie, brytyjski rynek pracy w celu podjęcia zatrudnienia, bądź otwarcia jednoosobowej firmy świadczącej usługi mycia szyb (z czego szło się wtedy utrzymać), to sie grubo mylisz. On pojechal żebrać w funtach.
Myślisz, ze "spiskowi" zalezałoby na istnieniu żebarków i żulerki? Żul nie weźmie kredytu hipotecznego na całe życie, nie weźmie auta w leasing... Żule jest tu raczej kontrprzykładem i poniekąd wzorem do naśladowania, mistrzem pozasystemowego survivalu |
No co Ty? Chcesz powiedzieć , że wszyscy żule znają tę prawdę
W/g mnie tylko niektórzy, większość to nałóg, zbyt słaba psycha, brak pomocy z rodziny, z zewnątrz.
Żebracy..hmm. owszem , są etatowi, ale to też nie bierze się z dupy. Działają bo obserwują skrajności - bogactwo i biedę, działają na emocjach niczym politycy
Podobno w PL 100 tyś osób zajmuje się zawodowo żebractwem, no a urzędasów jest ca. 600 tyś. Którzy bardziej szkodliwi?
_________________ Myśl jest bronią.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
wiraz
Dołączył: 02 Mar 2009 Posty: 477
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:58, 19 Kwi '11
Temat postu: |
|
|
Cytat: | Myślisz, ze "spiskowi" zalezałoby na istnieniu żebarków i żulerki? |
gdzieś tu na forum przeczytalem, ze istnieja trzy klasy spoleczne:
elita - istnieje by krecic tym balaganem;
klasa srednia - czyli wszyscy ludzie utrzymujacy ten balagan
ludzie nie majacy kompletnie nic - elita pozwala im istniec tylko po to
by postraszyc klase srednia:)
to nie jest takie prosciutkie z tymi najnizszymi warstwami spolecznymi -
z powodu alkoholizmu rozpada sie rodzina?
z powodu rozpadu rodziny pojawia sie alkoholizm?
naprawde, jest bardzo, bardzo wiele drog do upadku.
zycie spoleczne jest jak karuzela - im blizej osi tym bezpieczniej, stabilniej.
zbilzajac sie do krawedzi predkosc wzrasta i sila odsrodkowa oddzialywuje coraz mocniej -
niektorzy z niej po prostu spadaja. samemu nie wskoczysz na pedzaca karuzelke.
btw dopiero jak z niej zlecisz to widzisz ze to tylko karuzela..
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|