|
Autor
|
Wiadomość |
Tańcząca
Dołączył: 17 Maj 2008 Posty: 2461
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 08:59, 10 Paź '13
Temat postu: |
|
|
No proszę dzisiejsza wiadomość prosto z onetu :
"Pod przychodnią w Trzemesznie zmarł mężczyzna, któremu odmówiono pomocy ze względu na brak ubezpieczenia. Chorego odesłano do innej placówki. Chory z pomocą siostrzeńca wyszedł z przychodni. Po kilku krokach zasłabł, mimo reanimacji nie udało się go uratować.
Świadkowie zdarzenia mówią, że mężczyźnie zaczęto udzielać pomocy dopiero pod dużym naciskiem zgromadzonych ludzi. Lekarze z placówki odmówili komentarza w tej sprawie. Prokuratura wszczęła już śledztwo. Na razie prowadzi je pod kątem narażenia na utratę zdrowia lub życia lub nieudzielenia pomocy medycznej. (żg)"
http://wiadomosci.onet.pl/poznan/w-przyc.....marl/2ezc1
Ale już kompletnie mnie wkurwił komentarz prosto pod tym artykułem:
Komentarze (180):
popularne najnowsze wątki:
~as : Ale tak jest wszędzie, ja mam ubezpieczenie i przyjąć nie chcieli mi dziecka z temperaturą 39,8 stopni. Bo nie mieli numerków- syrop na gorączkę nie działał. Kazali dzwonic na pogotowie, zadzwoniłam a tam dyspozytor ze do gorączki niewysyłaja karetki-zaznaczam dziecko miało 8 tygodni. Pobiegłam zapłakana i bezradna do sąsiadki, mały mi sie juz lał na rękach,pozyczyła mi pieniądze wsiedlismy razem z moim męzem i jej do auta i biegiem .pojechalismy do szpitala. Tam oburzenie równiez ze z goraczka dziecko .przywiezlismy. Wsiedliśmy w auto i prywatnie do centrum damiana sie .udaliśmy . Zapłaciłam za szpital ponad 1000 zł a mój synek żyje imadzis 14 miesiecy. On umierał na sepse i nikt nie chciał mu udzielic pomocy, w damianie trafiłod razu na oiom. I tylko dzieki fachowej iszybkiej pomocy tamtych lekarzy nasz synus cieszy sie życiem to juz było statni gwizdek jakgo zawiezlismy.Dwie godziny pózniej judziecka z nami by nie było.as zwiń
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Tańcząca
Dołączył: 17 Maj 2008 Posty: 2461
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:36, 10 Paź '13
Temat postu: |
|
|
W polskiej służbie zdrowia jest podobnie: tu też obywatel nie ma żadnych praw, jest od początku do końca skazany na jedynie słuszną, niezaskarżalną i nieodwołalną decyzję Pana Życia i Śmierci. Niech ci się nie wydaje, że podchodząc z pokorą, na kolanach, w tonie proszalnym, czekając grzecznie w kolejce, cokolwiek zyskasz. W feudalnym ustroju naszego lecznictwa masz tyle praw, co chłop pańszczyźniany. Twój czas, życie codzienne, praca, stosunki rodzinne - nie mają żadnego znaczenia i muszą być podporządkowane widzimisię oficera w białym kitlu.
W pierwszych latach po reformie z 1999 r. wydawało się, że idzie ku lepszemu. Powstały niepubliczne ZOZ-y, w których rejestratorki zapisywały na konkretną godzinę, a lekarz przyjmował punktualnie. Do dziś nie zostało z tego nic. Na gabinetach zawisły wielkie kartki: O kolejności przyjęcia decyduje lekarz. Musisz przyjść o 6 rano i nie wiesz, czy zostaniesz przyjęty po 20 minutach, po godzinie, czy będziesz zdychał w poczekalni do wieczora. I czy w ogóle zostaniesz przyjęty, czy twój Pan Życia i Śmierci przyjdzie do pracy.
A po całym dniu upokarzającego skamlenia u klamki zobaczysz wyżelowanego akwizytora firmy farmaceutycznej, który po prostu sobie wejdzie i posiedzi dwie godziny, negocjując z lekarzem wczasy na Kanarach lub konferencję na Kajmanach. Twoje zdychanie w poczekalni jest nic nieznaczącą uciążliwością.
Już nikt nie jest w stanie powiedzieć, gdzie leży przyczyna: czy to skrajna demoralizacja świata medycznego i ostateczny zanik wartości etycznych, czy brak pieniędzy, czy cały system jest do bani. Trzy lata temu toczyły się boje o płace lekarzy, związkowcy zapewniali nas, że wszystkiemu winne są głodowe wynagrodzenia, z powodu których medyk musi pracować na 6 etatach i na nic nie ma czasu. Żądano 2,5-krotności średniej krajowej. Dziś mamy 4-krotność i nie zmieniło się nic, ba, jest jeszcze gorzej. O etyce przestano już dyskutować.
Niedawno pisałem w tym miejscu o kuriozalnych nekrologach, w których rodzina zmarłego pacjenta uniżenie dziękowała prezydentowi miasta i pani rektor Uniwersytetu Medycznego za protekcję w przyjęciu do szpitala.
Więc akademicy postanowili mi pokazać, kto tu rządzi. W zabrzańskiej klinice laryngologicznej czekałem długie miesiące na zabieg, czekałem z pokorą, nie szukając protekcji i wreszcie doczekałem się. W przeddzień zadzwoniłem jeszcze, aby się upewnić. Kazali przyjechać, więc pozałatwiałem zastępstwa, spakowałem się i stawiłem u szpitalnej klamki.
Po półtoragodzinnym czekaniu Immigration Officer nawet mnie nie obejrzał, nawet palcem nie kiwnął, wystawił na korytarz pielęgniarkę z komunikatem, że Pan Życia i Śmierci mnie nie przyjmie, mogę wrócić do domu i spróbować znów za rok. Można to było powiedzieć przez telefon, ale nie byłoby wtedy satysfakcji ekonoma nad chłopem pańszczyźnianym, który najpierw powinien skruszeć w antyszambrze, powisieć u pańskiej klamki, spokornieć. Potem można mu triumfalnie powiedzieć: sp...j. Czy nasi medycy szkolą się w Immigration Services? A może jest na odwrót i to tamtejsi urzędnicy odbywają praktyki w naszej służbie zdrowia?
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/2.....,t,sa.html
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Autor myli się nie znając swoich praw będąc w roli pacjenta. Nie nie można odmówić przyjęcia do szpitala po przez kontakt telefoniczny. Wiem bo dzwoniłam do
Rzecznika Praw Pacjenta http://www.bpp.gov.pl/index.php?id=kontakt gdzieś na początku tego roku i powiedziano mi :
§ 27.
2. W przypadku odmowy przyjęcia do szpitala pacjent otrzymuje pisemną informację o rozpoznaniu choroby, problemu zdrowotnego lub urazu, wynikach przeprowadzonych badań, przyczynie odmowy przyjęcia do szpitala, udzielonych świadczeniach zdrowotnych oraz ewentualnych zaleceniach.
+ uprzejma Pani powiedziała mi ,że na piśmie powinien być wskazany kolejny termin przyjęcia pacjenta do szpitala jeśli szpital odmówił.
A w praktyce oczywiście wygląda to tak ,że pielęgniarka oddziałowa zadzwoniła 3 dni przed planowaną operacją i powiedziała ,że operacja się nie odbędzie bo mają za mało chirurgów na oddziale w tym terminie podkreślam ,że na operacje członek mojej rodziny oczekiwał około roku, a panienka w białym kitlu se dzwoni 3 dni przed operacją ,że ona się nie odbędzie i si ju nara.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Także chujki i inne pipencje doskonale znają prawo natomiast notorycznie je łamią tak jak w przypadku pacjentów z mojego poprzedniego posta w tym temacie.
W jakich okolicznościach szpital ma prawo odmówić pacjentowi udzielenia świadczeń?
Podmiot leczniczy - w tym szpital - nie może odmówić udzielenia świadczenia zdrowotnego osobie , która potrzebuje go natychmiast ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia. W takiej sytuacji nie ma możliwości odmowy przyjęcia pacjenta, nawet jeśli szpital przekroczył już limity świadczeń zakontraktowanych z Narodowym Funduszem Zdrowia i niezależnie od sytuacji prawnej zainteresowanego. Nie ma znaczenia okoliczność, że pacjent nie ma prawa do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, albo - w przypadku prywatnych zakładów t- środków na opłacenie niezbędnego świadczenia. W pozostałych przypadkach szpital ma prawo odesłać chorego, ale powinien wskazać miejsce, gdzie ma realną możliwość uzyskania świadczenia. W razie braku możliwości udzielania procedury, której wymaga pacjent w stanie nagłym, należy zapewnić pacjentowi możliwość uzyskania świadczenia u innego świadczeniodawcy. Jeżeli szpital nie dysponuje w chwili zgłoszenia się chorego wolnym miejscem, ma obowiązek zorganizowania udzielenia świadczenia zgodnie z przepisami i prawami pacjenta. Uchybienia lekarza w tym zakresie obciążają szpital jako jednostkę organizacyjną. Jeżeli szpital nie może zapewnić żądanego świadczenia, powinien zapewnić fachowy transport, a jeżeli nie dysponuje własną karetką, powinien zwrócić się w tym zakresie do pogotowia.
Źródło :
JAKI JEST ZAKRES PRAWA PACJENTA DO WYBORU SZPITALA I LEKARZA
Data publikacji: 19-02-2013
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Rubryka:
Autor: Beata Lisowska
Kategorie: NFZ, OCHRONA ZDROWIA, KRYZYSY
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Szczypior
Dołączył: 06 Mar 2013 Posty: 241
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 05:14, 13 Paź '13
Temat postu: |
|
|
Typowa dyskusja obrzezańców.
Chodzi w tym o narzucenie takiej “narracji”, która uniemożliwi ofiarom tej propagandy nawiązanie kontaktu z rzeczywistością.
Nie ma tam mowy o warunkach w jakich muszą pracować lekarze, o bezwzględnym wyzysku i konieczności pracy ponad siły. Nie ma mowy o wszechogarniającej korupcji narzucanej przez kartel farmaceutyczny. Nie ma tam mowy o tym, że współczesna medycyna zupełnie nie radzi sobie z chorobami przewlekłymi. Zapewne młodsi i bystrzejsi lekarze to widzą. Robienie głupich rzeczy w pracy frustruje, nic dziwnego że zdarzają się błędy.
Teraz napiszę rzecz całkowicie nową dla obrzezańców, oni na pewno o tym nie wiedzą.
W największym skrócie, Arystoteles zdefiniował sprawiedliwość jako to, co się każdemu słusznie należy. Ta definicja implikuje istnienie wyższego porządku moralnego. Ludzie nie są twórcami tego porządku, są tylko jego odbiorcami.
Normalni ludzie, w tym biali ludzie, oczekują że będą przez aparat państwowy, także przez służbę zdrowia, potraktowani sprawiedliwie. Dlatego normalni ludzie nie studiują praw pacjenta, regulaminów lekarskich i podobnych talmudycznych tekstów. W PRLu każdy człowiek był “ubezpieczony” z mocy prawa i tysiące biurokratów, którzy ślęczą nad kwitami ZUSowskimi w służbie zdrowia, nie było potrzebnych. To są darmozjady.
Jeśliby ludzie w aparacie państwowym, także w służbie zdrowia, znali pojęcie sprawiedliwości tak jak jest ono używane przez białych (i generalnie - kulturalnych) ludzi, to tzw. "prawa" pacjenta w ogóle nie byłyby by potrzebne, tak jak kretyńskie regulaminu lekarskie. One nie są potrzebne. W cywilizowanych państwach, w których rasa dziennikarsko-prawnicza jest zepchnięta na właściwe dla siebie miejsce, te “prawa” pacjenta i talmudyczne regulaminy nie mają znaczenia. Gotów jestem założyć się że tak jest np. na Białorusi, nikt tam nie studiuje "praw" pacjenta, może ich tam nawet nie ma i nikomu to nie przeszkadza.
Te rzekome prawa pacjenta, regulaminy lekarskie, ubezpieczenie zdrowotne, to wyłącznie skutek przymusowej i pośpiesznej judaizacji naszej kultury.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
jarondo
Dołączył: 30 Wrz 2006 Posty: 1666
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 11:15, 13 Paź '13
Temat postu: |
|
|
Sprawiedliwość.
Każdy ma własne jej poczucie.
Lekarz chce mieć jak najwięcej pieniędzy, bo ma wydatki, i to dla niego sprawiedliwość.
Przedstawiciele handlowi podpisuję w swoich firmach zobwowiązania, że nie będą dawać łapówek.
Jak w reklamie: "Piwo bezalkoholowe", i mrug oczkiem, od przełożonego. Firma jest kryta.
A lekarzom puchną portfele, a to wycieczka na majorke, afryke, ameryke pd, a to laptop.
Wszyscy się kryją. Mówię o lekarzach pierwszego kontaktu.
Dlaczego są przeciwni, aby pacjent miał, możliwość zapłacenia za swoje leczenie, a potem by odzyskał
zapłatę z ubezpieczalni? Jak we francji np?
Bo łatwo byłoby połączyć lekarza z wypisanym lekiem, i producentem.
Jakby wrzucić te dane do excela w jednej sekundzie widać by było, gdzie idą najwięsze "łapy", to na wykresie nazywa się słupy.
I wtedy ubezpieczalnia mogłaby zacząć pytać.
No, ale mamy "darmową" służbę zdrowia. Qurfa. Jakby pieniądze na jej działanie przychodziły za darmo.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Tańcząca
Dołączył: 17 Maj 2008 Posty: 2461
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:46, 24 Cze '14
Temat postu: |
|
|
Polacy boją się leczyć w państwowych szpitalach – tak można podsumować wyniki sondażu dotyczącego opinii na temat polskiej służby zdrowia.
Badanie „Bezpieczeństwo pacjentów i jakość służby zdrowia” przeprowadzone na zlecenie Komisji Europejskiej obnażyło brak zaufania Polaków do państwowej ochrony zdrowia. Aż 62% Polaków, czyli 2,5 raza więcej niż wynosi średnia dla krajów Unii Europejskiej (27%), uważa, iż opieka zdrowotna w Polsce jest zła.
Z kolei aż 72% ankietowanych jest zdania, iż w publicznych lecznicach jest narażonych na błędy w sztuce lekarskiej.
Gorzej od Polaków swoją system zdrowia oceniają tylko Cypryjczycy, Grecy i Portugalczycy. Natomiast najlepiej Belgowie.
http://polskiepiekielko.pl/2014/06/kolej.....lakow.html
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
WZBG
Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 3598
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 18:25, 09 Lip '16
Temat postu: |
|
|
Cytat: | Koniec tajemnicy lekarskiej?
Jeśli pacjent umrze w trakcie operacji, bliscy mają prawo poznać jej przebieg, a także całą historię leczenia. Senat uchwalił ustawę, dzięki której lekarze nie będą mogli zasłaniać się tajemnicą lekarską, by ukryć popełnione przez siebie błędy.
Fot. Shutterstock / sfam photo
W polskiej polityce taka jednomyślność zdarza się rzadko. Tym razem wszyscy senatorowie byli na tak. Poparli nowelizację ustawy o zawodzie lekarza (w tym lekarza dentysty) i prawach pacjenta. Najważniejsza zmiana dotyczy tajemnicy lekarskiej. Na czym polega? Jeśli po śmierci pacjenta ktoś z jego bliskich poprosi o ujawnienie wszystkich szczegółów dotyczących przebiegu choroby i leczenia, a nikt z krewnych nie zaprotestuje, tajemnica przestaje szpital i lekarzy obowiązywać.
Tych wszystkich, którzy żyją w konkubinacie i pary homoseksualne ucieszy zapis, który mówi o tym, że można upoważniać do wglądu w dokumentację medyczną także osoby spoza rodziny.
Udowodnienie lekarzom ich win będzie prostsze już od 12 lipca 2016 roku. Właśnie tego dnia wchodzi w życie nowelizacja wspomnianej ustawy.
as | Onet. | http://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dl.....21952.html
Cytat: |
Koniec z tajemnicą lekarską po śmierci pacjenta Damian Konieczny 6 lipca 2016
[...]
Warto przypomnieć, że osobą bliską w rozumieniu ustawy o prawach pacjenta jest małżonek, krewny lub powinowaty do drugiego stopnia w linii prostej, przedstawiciel ustawowy, osoba pozostająca we wspólnym pożyciu (np. konkubent) i osoba wskazana przez samego pacjenta. Na gruncie ustawy osobą bliską jest zatem np. teściowa, ale już nie rodzeństwo pacjenta, gdyż ustawodawca zastrzegł taką pozycję tylko dla krewnych w linii prostej (rodzice, dziadkowie, dzieci i wnuki pacjenta).
Jednocześnie osoby bliskie dla pacjenta będą miały prawo do wyrażenia zgody na zwolnienie z tajemnicy lekarskiej w toku postępowania karnego. W konsekwencji, nie będzie już koniecznym uzyskiwanie przez organy ścigania uprzedniej zgody sądu na zwolnienie z tajemnicy lekarza przesłuchiwanego w charakterze świadka.
Co istotne nowelizacja, nie wprowadza w życie żadnych zmian w zakresie dostępu do dokumentacji medycznej. W szczególności aktualna pozostaje treść art. 26 ust. 2 ustawy o prawach pacjenta, zgodnie z którym po śmierci pacjenta, prawo wglądu w dokumentację medyczną ma osoba upoważniona przez pacjenta za życia. Jeżeli pacjent nie upoważnił osoby bliskiej, to nie będzie ona miała uprawnień do domagania się udostępnienia dokumentacji medycznej zmarłego, a jedynie uzyskania informacji objętych tajemnicą (np. o przyczynach zgonu pacjenta, przebiegu ostatniej choroby). W praktyce może zatem dochodzić do sporów na linii lekarz-osoby bliskie związanych z dopuszczalnym zakresem ujawnienia tajemnicy. Osoby bliskie, pomimo odmowy udostępnienia dokumentacji medycznej, będą domagały się ujawnienia de facto wszystkich informacji, które są w niej zgromadzone, tyle że w formie ustnej.
[...] | https://serwiszoz.pl/damian-konieczny/ko.....-3135.html
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
WZBG
Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 3598
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:39, 17 Lip '16
Temat postu: |
|
|
Cytat: | Błędy medyczne ścigane w Polsce
Jak wygrać z lekarzem?
– Błędy medyczne są w Polsce zamiatane pod dywan. A jest ich prawdopodobnie 30 tysięcy rocznie – mówi dr Adam Sandauer, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere. Pacjenci nie walczą w sądach, bo nie wierzą, że wygrają. Wkrótce dostaną pomoc – w całej Polsce zostaną wytypowani prokuratorzy, którzy zajmą się prowadzeniem takich spraw.
Zuzanna Opolska, Medonet: Skandynawskie badania pokazują, że najmniej błędów popełnianych jest w szpitalach, które przyznają się do pomyłek. W Danii, Niemczech, Austrii i Szwajcarii wprowadzono system monitorowania błędów. U nas prokuratura mówi o 30 tysiącach błędów rocznie, ale statystyk nikt nie prowadzi...
Dr Adam Sandauer, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere: Niestety, każdy jest omylny. Lekarz też, ale mówienie o błędach dla wielu polskich lekarzy jest świętokradztwem. Błędy medyczne są po prostu zamiatane pod dywan. Liczba, o której mówi prokuratura to efekt przeniesienia statystyki amerykańskiej na tereny Polski. Ale czy jakość leczenia jest taka sama? Nie sądzę i dlatego błędów może być jeszcze więcej...
A jakich jest najwięcej?
Nasze stowarzyszenie pięć lat temu przeprowadziło analizę kilkuset skarg, wybranych losowo spośród zgłaszających się do nas poszkodowanych. Myślę, że od tamtego czasu statystyka niewiele się zmieniła. Większość błędów medycznych dotyczy porodów, zakażeń wewnątrzszpitalnych, przeoczenia tzw. „złotej godziny” przy udarze mózgu czy zawale serca, uszkodzenia nerwów krtaniowych wstecznych przy operacji tarczycy, pozostawienia ciała obcego po zabiegu chirurgicznym i uszkodzenia stawów żuchwowo-skroniowych w wyniku złej protetyki stomatologicznej. To co istotne to fakt, że sześć pierwszych miejsc obejmuje 87% wszystkich skarg. I gdyby podjąć radykalne, skuteczne działania dla poprawy bezpieczeństwa świadczeń medycznych tylko w tych sześciu dziedzinach, moglibyśmy zmniejszyć o rząd wielkości cały problem.
Co najczęściej mają na sumieniu lekarze i położne przyjmujący poród?
Zdecydowana większość - 68% skarg dotyczyła nie podjęcia w porę decyzji o cesarskim cięciu i w efekcie doprowadzenie do porażenia mózgowego lub urazu splotu ramiennego, 13% dotyczyło nie wyłyżeczkowania macicy, gdzie pozostała część łożyska, a 19% stanowiły inne zdarzenia.
Zakażenia wewnątrzszpitalne to głośna sprawa superbakterii New Delhi, która podobno jest w większości warszawskich szpitali?
Nasze statystyki nie brały pod uwagę superbakterii New Delhi - czyli pałeczki zapalenia płuc, która w Polsce pierwszy raz pojawiła się w 2011 r.
Pan też padł ofiarą błędu medycznego. A zaczęło się od bólu gardła i wizyty u laryngologa...
Tak, przeszedłem ponad dwadzieścia operacji naprawczych. Do lekarza laryngologa poszedłem w 1992 r. z bólem gardła. Znaleziono i wycięto małą torbiel (zatkany gruczoł ślinowy) za językiem. Rana pooperacyjna nie chciała się goić, więc poza szpitalem wykonałem zdjęcie RTG zatok. Nie gojenie się rany wyjaśniło się szybko: miałem polip, zapalenie zatok i lejącą się ropę z nosa do gardła. Kilka razy bez efektu robiono tzw. endoskopię zatok. W końcu po kilku zabiegach w 1993 roku ktoś w szpitalu wpadł na pomysł zrobienia badania bakteriologicznego. Okazało się, że miałem w zatokach gronkowca złocistego. W międzyczasie zdiagnozowano zwapnienie jakiegoś więzadła przy podstawie czaszki, a usuwając zwapnienie przecięto przyczep mięśnia. Potem doszło do tężyczki....
W wyniku tego wszystkiego mam rozdarty mięsień czworoboczny, uszkodzony splot ramienny i kręgosłup, a w czasie jednego z zabiegów naprawczych, krwiak ucisnął tętnicę szyjną i przeszedłem niedokrwienny udar. Prokuraturze po kilkunastu latach udało się doprowadzić do umorzenia śledztwa przez przedawnienie w czasie trwania śledztwa odpowiedzialności karnej sprawców.
W trakcie postępowania padłem ofiarą antydatowania dokumentów medycznych i świadczenia w nich nieprawdy. Udało się udowodnić tylko antydatowanie dokumentacji.. Wiec umorzono tę część postępowania bo mogło to być działanie o niskiej szkodliwości społecznej. Przesłanki wskazujące na dodanie kłamstw do dokumentacji dla podważanie zaufania do mnie, w postępowaniu karnym, w którym byłem pokrzywdzonym, nie zostały potraktowane poważnie.... Natomiast w jakim celu antydatowano dokumenty, nikt nie chciał dociekać...Sprawa była wielowątkowa i pokomplikowana, nie da się jej zrelacjonować w kilku zdaniach...
Zgodnie z nowym rozporządzenie ministra sprawiedliwości w prokuraturach regionalnych w całym kraju zostaną utworzone działy do spraw błędów medycznych, skutkujących śmiercią pacjenta. Maciej Kujawski z biura prasowego Prokuratury Krajowej argumentuje, że „największym problemem było niewystarczające przygotowanie merytoryczne prokuratorów, którzy zadając powołanym biegłym nieprecyzyjne pytania, zbyt szybko umarzali sprawy”. Czy to faktycznie sedno problemu?
Nie, gdyby problem wynikał tylko z małych kompetencji prokuratorów czy sędziów, to odwołania od postanowień czy wyroków do sądów, czy do prokuratorów II instancji zazwyczaj skutkowałoby uchyleniem postanowień o umorzeniu, czy uchyleniem wyroków oddalających pozew. Niestety, jest inaczej. Sytuacji nie rozwiążą nowe zespoły w prokuraturach, ale konieczna wydaje się zmiana prawa. Dobrze jednak, że nowe rozporządzenie wyszło z ministerstwa sprawiedliwości. Może zebrane tą drogą doświadczenia, spowodują zmiany w prawie.
Jakie uważa Pan Przewodniczący za najpilniejsze?
Zawsze uważałem, że prawo medyczne nie powinno być tworzone przez specjalistów lekarzy. Przykładowo - jeśli policja złapie pijanego kierowcę to natychmiast zabierane mu jest prawo jazdy. Pijany lekarz na dyżurze, nie ma zawieszanego prawa wykonywania zawodu. Pracuje i leczy do momentu kiedy sąd wyda jakiś wyrok, a to trwa. Nie zawiesza mu się jego „lekarskiego prawa jazdy”. Chociaż być może jest alkoholikiem, który potrzebuje natychmiastowego leczenia i stanowi zagrożenie. Zwracam uwagę że ustawa Kodeks Drogowy nie jest nadzorowana przez kierowców, a pieczę nad legislacją związana z ustawą o Zawodzie Lekarza sprawują lekarze z Ministerstwa Zdrowia.
Stowarzyszenie pacjentów od początku swojego istnienia mówi o konieczności zmian w prawie. I w przeciwieństwie do polityków mówi konkretnie...
Przede wszystkim dokumentacja medyczna nie powinna być traktowana jako dokumentacja urzędowa, której przysługuje domniemanie prawdziwości. Jest to w znacznej części dokumentacja sporządzona przez sprawcę. Biegły nie przeczyta w niej o tym, że anestezjolog czy chirurg się śpieszył na imieniny cioci. Przeczyta natomiast, że zabieg przebiegł bez komplikacji. Napisze więc, że igła czy chusta znaleziona w brzuchu pacjenta mogła być pozostawiona tam w czasie poprzedniego zabiegu operacyjnego, wykonanego piętnaście lat wcześniej. Ta przykładowa chusta przez ten czas miała nie dawać żadnych objawów. Ale nagle się ruszyła.
Historia jak z thrillera…
Tego typu historie naprawdę się zdarzały i zdarzają. Jestem przekonany, że dokumentacja medyczna jest dokumentem o stanie wiedzy osoby, która ją sporządziła i to na chwilę jej sporządzenia. Ma więc charakter dokumentu prywatnego, a nie urzędowego. Dokumentu, któremu nie przysługuje domniemanie świadczenia prawdy, lecz który opisuje tylko niepełny stan wiedzy lekarza. Kolejny problem to fakt, że dokumentacja medyczna pozostaje w archiwum szpitala. A to stwarza sytuację, w której możliwa jest ingerencja w jej treść.
Jak się przed tym zabezpieczyć?
Stowarzyszenie Pacjentów na początku stulecia zwracało się do ministra zdrowia i kancelarii premiera o wprowadzenie zabezpieczeń dokumentacji medycznej. Proponowaliśmy by w historii choroby zakreślać puste miejsce w celu uniemożliwienia dopisywanie informacji, by na dokumentach pojawiła się kontrasygnata pacjenta lub jego rodziny i by niektóre dokumenty były drukami ścisłego zarachowania. Otrzymaliśmy odpowiedź z kancelarii premiera, że niejednokrotnie pacjent jest tak chory, że jego kontrasygnata nie jest możliwa, a pozostałe propozycje wiążą się z niebotycznymi kosztami.
Otwarcie krytykował Pan Przewodniczący tzw. „szybką ścieżkę odszkodowań” czyli postępowanie przed wojewódzką komisją do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych. Wzorowaliśmy się na najlepszych – Szwecji, a wyszło jak zwykle?
Reforma Platformy to nieporozumienie. Bo jeśli sądy źle działają, to należy zreperować sądy, a nie tworzyć pseudosądy, dające paraodszkodowania. W modelu skandynawskim komisja ma orzec, że stan pacjenta po leczeniu jest taki, jaki nie powinien mieć miejsca i odszkodowanie wypłacane jest z automatu. Natomiast w polskiej ustawie komisja ma orzec, że szkoda jest następstwem naruszenia procedur medycznych. A to niewiele się różni od udowodnienia, że szkoda jest zawiniona. Kolejną kwestią jest określenie maksymalnej wysokości świadczenia (odszkodowania i zadośćuczynienia). W przypadku zakażenia, uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia pacjenta jest to 100 tysięcy złotych, a w przypadku śmierci 300 tysięcy złotych. W systemie szwedzkim nie ma widełek, a na każdym etapie można domagać się rozpoznania sprawy przez sąd cywilny i zasądzenia kwot ponad sumę wypłaconą z budżetu państwa. U nas przyjęcie propozycji ubezpieczyciela zamyka drogę do sądu. Od początku istnienia Stowarzyszenia tj od 1998 roku optowaliśmy o wprowadzenie systemu skandynawskiego, a nie tego co stało się jego karykaturą
A co Pan Przewodniczący myśli o pomysłach na reformę zdrowotną PIS-u?
Jeśli chodzi o darmowe leki dla seniorów, to oczywiście takie rozwiązanie cieszy. Uważam jednak, że powinno być uzupełnione o darmowe leki dla ubogich, bo nie każdy biedny jest seniorem. W moim przekonaniu podstawowym kryterium powinna być potrzeba i bieda, a nie wiek. Bony na darmowe leki powinny być dostępne za pośrednictwem pomocy społecznej.
Jak grzyby po deszcze rosną kancelarie odszkodowawcze. Parafrazując Allena "Widzę lekarzy, widzę prawników, jest jeszcze gorzej widzę firmę odszkodowawczą"...
To prawdziwe nieszczęście. Niektóre z tych firm nie prowadzą spraw sądowych, bo nie chcą czy nie potrafią, a może i nie mają uprawnień do reprezentowania poszkodowanych przed sądem. Ich celem zazwyczaj jest prosta ugoda pozasądowa i prowizja za jej zawarcie. Potencjalnych klientów szukają na cmentarzach i w szpitalach, kupują informacje od pielęgniarek i policjantów. Zawierają pozasądowe ugody za szpitalem i zdarza się, że poszkodowany pacjent otrzymuje grosze jednocześnie zrzekając się wszystkich roszczeń i pomocy na przyszłość. Może otrzymać marne kilka tysięcy złotych od których jeszcze ma uiścić niebotyczną prowizję. Trzeba przed tym przestrzegać.
Stowarzyszenie Pacjentów powstało w 1998 roku, jak dziś, po prawie dwudziestu latach, wygląda jego działalność?
Źle... celem organizacji od początku nie było niesienie pomocy prawnej w kraju, w którym prawo nie działa, ale dążenie do jego zmiany. Organizowaliśmy konferencje prasowe, pikiety, protesty, próbowaliśmy wywierać naciski polityczne na władze. Mam już 66 lat, poharatane zdrowie i nie jestem w stanie być tak aktywny jak kiedyś. Przez dekadę ciągnąłem to sam kolosalnym wysiłkiem i za każdym razem dokładam z własnej kieszeni. W tej chwili przewodniczącym Stowarzyszenia jest Zbigniew Dudko z Białegostoku. Organizacja ma kilka oddziałów na terenie kraju, możemy zabierać głos, rozmawiać. Mam żal do obecnej władzy, na czas kampanii wyborczej byłem potrzebny w celach wizerunkowych. Po wszystkim nie usłyszałem nawet słowa „dziękuję". O wpływie na planowane zmiany prawa nawet nie ma co mówić...
To jak widzi Pan przyszłość Stowarzyszenia?
Trudno mówić o przyszłości Stowarzyszenia czy tego typu organizacji społecznych bez zrobienia mapy organizacji społecznych w kraju. Na dzień dzisiejszy widać, że prężnie działają jedynie organizacje, które realizują potrzeby i interesy możnych sponsorów. Nie chcę tu mówić o międzynarodowych organizacjach, które służą przerabianiu grantów na prywatne pieniądze. Ale to ma miejsce.
Dr Adam Sandauer jest honorowym przewodniczącym Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere.
Zuzanna Opolska | Onet. |
http://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dl.....21855.html
http://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dl.....855,2.html
http://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dl.....855,3.html
http://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dl.....855,4.html
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Goska
Dołączył: 18 Wrz 2007 Posty: 3535
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 13:36, 19 Lip '16
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
WZBG
Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 3598
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:56, 09 Sie '16
Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dysponentem tajemnicy lekarskiej po śmierci pacjenta są najbliżsi 05.08.2016
Dysponentem tajemnicy lekarskiej po śmierci pacjenta są jego najbliżsi; rodzina ma prawo domagać się od lekarza informacji o leczeniu zmarłego – przewidują przepisy, które wchodzą dziś w życie. Sprzeciwia im się samorząd lekarski.
Foto: Shutterstock
Rozwiązanie takie przewiduje - uchwalona w czerwcu przez Sejm, a podpisana w lipcu przez prezydenta - nowelizacja Kodeksu postępowania karnego, ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Ustawa ta dotyczy głównie transparentności procesów karnych m.in. kwestii jawności rozpraw, ale zawiera także istotną zmianę dotyczącą zakresu tajemnicy lekarskiej.
Autorzy regulacji wskazywali, że przyznanie bliskim np. prawa wglądu do dokumentacji osoby zmarłej umożliwi im poznanie całokształtu okoliczności związanych ze stanem zdrowia i może poprzedzać decyzję o złożeniu zawiadomienia o przestępstwie.
Sprzeciw wobec tych zmian wyrażał - i go podtrzymuje - samorząd lekarski.
"Rozwiązanie, uprawniające każdą osobę bliską do dostępu do informacji objętych tajemnicą lekarską, jest rozwiązaniem zbyt daleko idącym i podważającym szczególną ochronę należną informacjom dotyczącym zdrowia pacjent" – oceniła w maju Naczelna Rada Lekarska. NRL podkreślała, że pacjent niejednokrotnie właśnie przed osobami najbliższymi chce zachować w tajemnicy pewne informacje dotyczące swego stanu zdrowia, w szczególności informacje o charakterze intymnym.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz wystosował w lipcu pismo do lekarzy i lekarzy dentystów, w którym wskazał, że ustawa obliguje ich do ujawnienia na żądanie osoby bliskiej pacjentowi, który zmarł, informacji objętych tajemnicą lekarską także w sytuacji, gdy pacjent za życia wyrazi wolę, aby tym osobom informacji objętych tajemnicą lekarską nie ujawniać.
Jak napisał, krąg osób bliskich jest szeroki i obejmuje w myśl ustawy: małżonka, krewnego lub powinowatego do drugiego stopnia w linii prostej, przedstawiciela ustawowego, osobę pozostającą we wspólnym pożyciu lub osobę wskazana przez pacjenta.
"Nie mamy możliwości zweryfikowania, czy osoba, która do nas przyszła jest pierwszą żoną, drugą żoną, a może nie żoną, a kobietą pozostającą we wspólnym związku przez ostatnie lata itp." – ocenił.
Hamankiewicz podkreślał, że tajemnica lekarska wpisana jest w etos zawodu lekarza od początków jego istnienia. "Znowelizowane przepisy ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty obligując lekarza do ujawnienia informacji o zmarłym pacjencie, nawet wbrew jego jednoznacznie wyrażonej w tym zakresie woli, stawiają lekarzy w sytuacji etycznego dylematu" – ocenił.
Prezes NRL wystąpił w lipcu do Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, by zbadał zmiany dot. tajemnicy lekarskiej i rozważył wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. W piśmie do RPO ocenił, że zmiany dotyczące ochrony tajemnicy lekarskiej podważają istotę tej tajemnicy.
"Ustawa przewiduje możliwość zwolnienia lekarza z tajemnicy lekarskiej w zakresie informacji o zmarłym pacjencie. Zwolnienie takie następować będzie na skutek zgody wyrażonej przez jedną z osób bliskich pacjenta w rozumieniu ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, o ile inna osoba bliska takiemu ujawnieniu się nie sprzeciwi" – wskazał prezes NRL.
Dodał, że ustawa przewiduje także iż przesłuchanie lekarza zwolnionego z tajemnicy lekarskiej przez osobę bliską pacjenta odbywać się będzie w toku postępowania karnego, co do zasady, na rozprawie jawnej. | http://biznes.pl/kraj/dysponentem-tajemn.....zsi/g99j17
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Bimi Site Admin
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20454
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 09:17, 14 Wrz '16
Temat postu: |
|
|
Kontrowersje ws. śmierci Jerzego Ziobry
Wdowa po Jerzym Ziobrze pisze też w oświadczeniu, że ma obawy, iż biegli ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, chcieli zniechęcić ją do dochodzenia prawdy.
Policja zabezpieczyła dokumentację u biegłych lekarzy, którzy sporządzali opinię między innymi w sprawie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Funkcjonariusze weszli do kilkunastu mieszkań i gabinetów na terenie całego kraju.
Czynności zleciła Prokuratura Krajowa, która prowadzi śledztwo w sprawie wyłudzenia pieniędzy ze Skarbu Państwa. Zdaniem śledczych, lekarze mogli zawyżyć koszt sporządzenia opinii medycznej. Liczącą 23 strony ekspertyzę w sprawie śmierci Jerzego Ziobry biegli ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach wycenili na 372 tysiące złotych. Była ona uzupełnieniem poprzedniej, którą przygotowały w większości te same osoby i które pobrały za nią wcześniej prawie 300 tysięcy złotych. Za identyczną ekspertyzę w niemieckim instytucie w Kolonii rodzina Ziobrów zapłaciła 40 tysięcy złotych, a w Izraelu, USA i Szwecji - po około 25 tysięcy złotych.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1025897,titl.....omosc.html
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
gea
Dołączył: 23 Lut 2015 Posty: 937
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:38, 14 Wrz '16
Temat postu: |
|
|
Jak mawiała moja znajoma, przeżywszy tydzień w szpitalu po utracie przytomności : „szok i niedowierzanie”.
"Tajemnicza śmierć ojca Ziobry. Prokuratorzy wciąż szukają winnych Fakt.pl • 1 dzień temu
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro oraz jego rodzina od lat próbują rozwikłać zagadkę …"
"Wszystkie jednoznacznie wykazały, że polscy lekarze zajmujący się Jerzym Ziobrą popełniali na każdym etapie podstawowe błędy: począwszy od doboru leków po metodę leczenia. W efekcie chory na serce mężczyzna, który przyszedł do szpitala o własnych siłach tylko na badania, zmarł w nim po tygodniu."
Jak można skomentować takie próby „rozwikłania zagadki” ?
Jest całkowicie i absolutnie wykluczone, aby człowiek bogaty i inteli-giętki był w stanie zrozumieć przyczyny swoich kłopotów ze zdrowiem.
Dlaczego ? Dlatego, że uważa, że po to ciężko pracował, aby móc zlecić rozwiązywanie swoich WSZYSTKICH PROBLEMÓW – FACHOWCOM.
Im większą „mocą socjologiczną” dysponuje, tym wyżej i dalej wyszukuje sobie „specjalistów”.
Rodzina Kulczyka także mogłaby zamawiać „ekspertyzy”, wyjaśniające przyczyny śmierci biznesmena. Ale tego nie zrobiła.
Kulczyka, kiedy jeszcze żył, zidentyfikowała moja znajoma przebywająca akurat w kościele w W-wie. Zaintrygował ją dziwny mężczyzna o niedbałym dość wyglądzie, który minął ją, mocno utykając, gdy szła do komunii. On wrzucił do ofiarnej puszki rulon banknotów. Znajoma wchłania comiesięcznie treści z czasopisma dla inteli-giętkich – Twojego Stylu, więc twarz mężczyzny brzmiała jej znajomo. Przed kościołem drzwi do Lexusa otworzył mu kierowca.
Czasem zerkam u niej na teksty, meblujące elegantkom szare komórki na użytek producentów rzeczy, bez których świetnie się obywają piękne kobiety plemienia Himba. Zawsze też znajdują się wyciskacze łez – historie kobiet walczących z rakiem. Niektóre „wygrane”, promieniujące szczęściem dopiero co „odzyskanego” zdrowia. Są też celebryczne opowiadania o heroizmie walki przegranej.
A oto jak bogatych dopadają macki big farmaceutyczne i czym to się kończy. Bo znajomemu staruszkowi, kiedy miał powiększoną prostatę (po śmierci żony córka zaczęła robić generalne „porządki” w jego „rewirze”), to założyli na jakiś czas cewnik i przeszło.
Nie należy zazdrościć bogatym, bo czyhają na nich różne rodzaje wampirów.
Cytat: „Sensacyjne doniesienia austriackiej gazety! Dziennikarze „Heute” twierdzą, że w czasie operacji, jaką Jan Kulczyk (†65 l.) przeszedł w wiedeńskiej klinice, lekarze uszkodzili mu tętnicę udową. To właśnie po tym zabiegu najbogatszy Polak zmarł.
Żeby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego miliarder trafił na zabieg do wiedeńskiej kliniki publicznej Allgemeines Krankenhaus der Stadt Wien (AKH), musimy się cofnąć o rok. W 2014 r. biznesmen poleciał do Nowego Jorku, żeby poddać się eksperymentalnej metodzie leczenia raka prostaty, u najbogatszego Polaka lekarze zdiagnozowali bowiem nowotwór. Wybrał USA, bo w Austrii zakazano leczenia, któremu poddał się Kulczyk.
Nad zdrowiem milionera przez cały ten czas czuwał jeden lekarz. To prof. Shahrokh Shariat – szef kliniki urologii przy wiedeńskiej AKH. W Nowym Jorku poddał swojego pacjenta operacji z użyciem nanonoża, szerzej znanego jako NanoKnife. To mało inwazyjna metoda niszczenia komórek nowotworowych z wykorzystaniem silnego ładunku prądu, nawet do 3 tys. woltów. Zabieg zakończył się sukcesem. W rok po operacji Kulczyk wrócił do zaufanego medyka. Zdecydował się poddać limfadenektomii.
– „Chciał mieć pewność, że wszystkie komórki rakowe zostały usunięte” – mówi Faktowi osoba z otoczenia miliardera. Operacja polega na usunięciu ok. 20 węzłów chłonnych z okolic biodra i uda, dzięki której można dokładnie zlokalizować ewentualnie nowo powstałe ogniska choroby. Podczas tego zabiegu – podobno prostego – doszło jednak do komplikacji. Jak udało nam się ustalić, operacja miała trwać półtorej godziny, ale przeciągnęła się niemal do sześciu. „Heute” pisze, że w tym czasie doszło do uszkodzenia jednej z tętnic udowych Kulczyka, a do akcji zaangażowano chirurga naczyniowego.
Po wszystkich tych przejściach biznesmen musiał spędzić aż sześć dni na sali pooperacyjnej. Zmarł 29 lipca – jak poinformował Kulczyk Holding – „w wyniku powikłań pooperacyjnych”. Powodem miał być zator płucny, do którego doszło już po operacji. Jak sprawę tę komentuje lekarz miliardera? – „Przyczyna jego śmierci nie ma nic wspólnego z operacją. Poszło dobrze i skutecznie, pacjent był zadowolony” – tak tłumaczył się prof. Shariat na łamach „Heute”. – „To smutne, że próbuje się fałszywymi pogłoskami zdyskredytować mój zespół, bez szacunku dla cierpień rodziny!” – komentował.
Chcieliśmy z prof. Shariatem porozmawiać, lekarz unikał jednak kontaktu z Faktem.
Kto zajrzy do anatomii, zobaczy, że naczynia żylne, limfatyczne i TĘTNICZE, leżą blisko siebie . Tu może się przekonać oglądając Fot.5.1.a
http://www.mp.pl/artykuly/17981,anatomia-technika-badania-konczyna-dolna .
Lekarze - chirurdzy, którzy wybrali ten zawód z powołania, lubią usuwać, wycinać i przyszywać. To takie ciekawe zajęcia manualne, cieszące się podziwem społeczeństwa i owiane nimbem rezurekcyjnej białej magii. Złośliwość moja bierze się z doświadczeń życiowych mojej rodziny, wywołującej niezmiennie uczucia „zoologicznej” niechęci do ogółu zgrai w białych fartuchach. Choć, niewątpliwie, zdolni prestidigitatorzy chirurgiczni, często ratują życie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Uk%C5%82ad_limfatyczny
W 8. tygodniu życia płodowego jest ich sześć: parzyste worki szyjne (sacci jugulares), w okolicy połączenia żyły podobojczykowej z żyłami sercowymi przednimi, parzyste worki biodrowe (sacci iliaci) BLISKO POŁĄCZENIA ŻYŁ BIODROWYCH Z ŻYŁAMI SERCOWYMI TYLNYMI,
Tak więc łatwo jest uszkodzić podczas operacji sąsiednie naczynie. Zwłaszcza, że Kulczyk, w ramach totalnej walki z rakiem (ku radości wyrzynaczy) i aby „mieć pewność” kazał sobie sporo usunąć. Kulczyk, był bardzo zadowolony, w co ja nie wątpię. Jednak ulga, jakiej doznał, wyzwoliła potężną reakcję wagotonii i – być może, wyzwoliła kryzys epi .
Epi Kryzys - Germańska
germanska.pl/index.php/nomenklatura/epi-kryzys
o KopiaPodobne5 Praw Natury ... Prawostronny zawał jest równoznaczny z zatorem płucnym, który jest wyrazem Kryzysu Epileptoicznego w fazie ... Sensoryczny "strach o rewir", który prowadzi w fazie pcl do zapalenia płuc, nazywamy rozmiękaniem tkanki.
http://germanska.pl/index.php/nomenklatura/epi-kryzys
Ideologia medycyny stoi na nienaruszalnym stanowisku „przerzucania się” komórek „rakowych”. Nic tej hipotezy nie ruszy.
Wg. nowego paradygmatu manewry skalpelem w tak wrażliwym narządzie męskim wywołują utratę poczucia własnej wartości (chyba nie jest to zaskakujące i dziwne), co wywołuje reakcję węzłów chłonnych. Medycyniczni widzą to inaczej – to są „przerzuty”.
O węzłach chłonnych wg germańskiej: http://5prawnatury.pl/lozysko-nowego-mozgu/
Przerzucanie raka kojarzy mi się z narzucaniem, jeśli nie konfabulacji medycznych, to etoli. Gdyż kiedyś funkcjonowała seria dowcipów o panie Rumianie – dobra rada. „Panie Rumian, co robić, ETOLA MI SIĘ WYCIERA !” Pan Rumian: „ Wprawdzie nie wiem co to jest etola, ale radzę nie jeździć na rowerze”
A oto jaki sposób specjaliści uważają za „najlepszy” do oceny stanu węzłów chłonnych : „rozległa limfadenektomia miedniczna”, czyli WYCIĘCIE TYCH WĘZŁÓW. Czyli „pokaż kotku, co masz w środku”. Tak więc ciekawość medyków w ten sposób zostaje zaspokojona. Jeśli nie znajdą żadnych „komórek nowotworowych”, to też b. dobrze, bo zadziałali „profilaktycznie”. (Kto jest nadal entuzjastą profilaktyki wyrzynania, niech zobaczy sobie jak wyszła na tym Angelina Jolie. To znaczy na zdjęciach widać, jak wyszła)
Jak specjaliści z branżowego źródła twierdzą, wyrżnięcie węzłów jest „uzupełnieniem radykalnego wycięcia gruczołu krokowego”. Czyli najpierw „fiutek”, potem węzły. A na końcu deliberowanie co dalej … wyrżnąć. co wędzić chemią czy grillować promieniami. Oczywiście, połowa ofiar żyje krócej niż 5 lat i jest odnotowana w statystyce, po 5 latach już nie liczą i dlatego „statystycznie” – ofiary „żyją”.
Rozumicie to tak jak ja, czy też, panowie, inaczej rozumicie. Węzły chłonne się wycina „rozlegle”- czyli…wszystko (?) i potem się ogląda pod mikroskopem, co tam jest. Żeby się zorientować i zrobić „ocenę”. Gdyby to był nagniotek albo wrośnięty paznokieć, to nie mówię, żeby sobie, tj pacjentowi nie wycinali i oglądali na ocenę. Ale to jest operacja ze skutkami ubocznymi, poważnego kalibru !
"Jej wpływ na wyniki leczenia chorych na ten nowotwór pozostaje wciąż przedmiotem wielu badań".
Czyli ilu jeszcze trzeba będzie chłopa okaleczyć, żeby ustalić „wpływ na wyniki leczenia” ???
Tu można przeczytać jaki to „leczenie” ma związek ze słowem „naturalnie”: http://naturalnie.org.pl/w-73.html
Na końcu cytatu „urologicznego” jest zdanie, które brzmi jak sadystyczny żart. Wpływ tej rzeźniczej niebezpiecznej procedury na wyniki leczenia,jest niewiadomy, mimo tak wielkiej ilości doświadczeń na żywych ofiarach, co udowadniają statystyki- „JEJ WPŁYW NA WYNIKI LECZENIA CHORYCH NA TEN NOWOTWÓR POZOSTAJE WCIĄŻ PRZEDMIOTEM WIELU BADAŃ”
Cytat o statystyce: „Rak prostaty jest drugim najczęściej występującym nowotworem u mężczyzn. Rocznie na tę chorobę zapada w Polsce ok. 9 tys. mężczyzn. Prawie 4 tys. z nich umiera.” Cytat z http://wgospodarce.pl/informacje/15493-p.....nosc-lekow
(Gejzer wiedzy „w gospodarce już wie, że to z powodu niedostępności „leków”. Wprawdzie gejzer wiedzy GazWyb. nie podaje takiej wersji, ale biznesmeni w gospodarce od razu wiedzą, że wystarczy zabezpieczyć „dostępność”)
Cały cytat z przeglądu urologicznego, który wywołał mi uśmiech czyli pianę na ustach.
„Początkowo jest on(rak) ograniczony do stercza, z czasem zaczyna naciekać otaczające stercz tkanki i staje się źródłem przerzutów. Przerzuty najczęściej powstają w regionalnych węzłach chłonnych i w układzie kostnym. Najlepszym sposobem oceny stanu węzłów chłonnych pozostaje rozległa limfadenektomia miedniczna. Coraz częściej uzupełnia ona radykalne wycięcie gruczołu krokowego. Jej wpływ na wyniki leczenia chorych na ten nowotwór pozostaje wciąż przedmiotem wielu badań. Niewątpliwie poznanie stanu węzłów chłonnych miednicy u chorych leczonych chirurgicznie ułatwia wybór sposobu dalszego leczenia.”
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|