Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 09:47, 07 Cze '10
Temat postu:
Jermaj bardzo ciekawy post niestety się nie zgodzę i pozwolę go podważyć
Jermaj
Cytat:
Chłopom edukacja nie była potrzebna, natomiast robotnikom była niezbędna w pewnym zakresie, inaczej każdy robotnik potrzebował by bezpośredniego nadzoru, a to kosztuje.
Wręcz przeciwnie była jak najbardziej, chyba że chcieli siedzieć w średniowieczu i analfabetyzmie i trójpolówce jak na Wołyniu przed II wojną światową albo Polesiu, ciekawe że to były najbardziej zacofane regiony w Polsce LOL ! Chłop niewykształcony będzie wierzył w to iż drabina na dachu ustrzeże go przed pożarem, takie i inne zabobony były na wsiach przed wejściem edukacji bardzo popularne, w Afryce są nadal !
Chłopi to poczciwy mądry lud już w średniowieczu pojęli że edukacja jest im potrzebna jak najbardziej, a jej ograniczanie to tak naprawdę dyskryminacja stosowana przez władzę. Inaczej niestety było w Rosji gdzie car trzymał wszystkich za łeb i był i to ludzie niewyedukowani i tego oczywiście nie widzicie. Szlachta w szczytowym okresie tez marzyła o odsunięciu chłopa od nauki. Przykładem upadku edukacji w Polsce może być rozwój szkół jezuickich zamiast państwowych, czy miejskich nastąpił on gwałtownie w Polsce XVII wieku, zakończyło się to tym że mieliśmy społeczeństwo które wierzyło w to iż żyją smoki które były zabijane przez świętych, nauka upadła w oka mgnieniu. XVIII wieku to czas w którym Europa wydawała znanych wynalazców a w Polsce z powodów braków edukacji pustka.
Podobnie śmiesznie brzmi teoria o robotnikach dla których stworzono powszechną edukację. Jest to bowiem wynik filozofii oświecenia i próby wyrwania się z feudalizmu. Tania siła robocza nie ma nic do tego, a propos to tania siła robocza nie potrzebuje szkoły, w XIX wieku wielcy właściciele fabryk chcieli by nawet dzieci u nich pracowały, dla nich wystarczy szkoła przy fabryczna która nauczy dziecka tylko tego co mu potrzebne do pracy, a nie jakaś tam "powszechna". Powszechna jako pomysł oświecenia (a nawet wcześniej) miała w swojej zasadzie odsiewać ziarno od plewy (brzydkie wyrażenie wiem) wyłuskiwać zdolne jednostki które w przyszłości miał stać się elitą społeczeństwa, taka trochę droga eliminacji w której studia inżynierskie uchodziły za najwyższy stopień
Elity też hamują rozwój edukacji w Afryce co jest im jak najbardziej na rękę (wykształceni mieszkańcy może nie koniecznie pozwolili by doić ich ojczyznę z surowców)
Kończąc i wracając do meritum to pozwolenie na przechodzenie ucznia z oceną ndst. jest żałosne i lepiej od razu zlikwidować programy nauczania, skoro i tak nikt ich się uczyć nie musi. Polska już zaczyna się ośmieszać w dziedzinie "nauka". Już brakuje nam inżynierów i ludzi z wykształceniem ścisłym. W tym roku gimnazjaliści napisali najgorzej test od wielu lat także z przedmiotów humanistycznych. Słyszy si głosy że dzieciaki powoli zaczynają mieć problemy z skleceniem najprostszych zdań !! To się nazywa wtórnym analfabetyzmem i ośmiesza kraj. Doprowadzi właśnie do tego że będziemy tymi robotnikami a ze wschodu przyjadą do nas Azjaci którzy staną się majstrami. Taka będzie przyszłość, "ludzi którzy piszą że edukacja doprowadza do niewolnictwa"
Na koniec moje pytanie do was : Czy człowiek bez szkoły będzie w stanie zaprojektować most na Wiśle czy ludność będzie chciała to zadanie powierzyć inżynierowi najlepiej po dobrej renomowanej szkole?
Na forum dominuje nurt "oszołomsko-spiskowy" co widać słychać i czuć, dlatego to forum nie może być brane na poważnie w prawie żadnej kwestii. Jest tu także gros ciekawych tematów które zmieniły się w pyskówkę i odeszły od swoich założeń. Niestety na miejscu administracji popracował bym nad poziomem już nawet nie tyle dyskusji, co motoryczności niektórych argumentów. Podniosło by to jakość dochodzenia do "prawdy", bo jak na razie to każdy. tutaj bawi się w "swobodną prawdę". Zauważyć należy także styl wypowiadających się tutaj co niektórych userów, pozwala mi on mniemać że oni jeszcze w tej szkole są, stąd ten ból. [/quote]
Książki polecam dalej te co wyżej plus dodaje nowele z okresu pozytywizmu, bodajże nawet w szkolnym "Antku" z podstawówki są poruszane problemy społeczne XIX wieku.
Dołączył: 24 Wrz 2007 Posty: 1285
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 10:34, 07 Cze '10
Temat postu:
Cytat:
Czy człowiek bez szkoły będzie w stanie zaprojektować most na Wiśle czy ludność będzie chciała to zadanie powierzyć inżynierowi najlepiej po dobrej renomowanej szkole?
Moim zdaniem człowiek bez szkoły nie będzie w stanie podołać temu zadaniu. Dlatego właśnie by znów określenie "renomowana szkoła" mówiło o jakości jej absolwentów należny stawiać przede wszystkim rzetelne oceny.
Uwierz mi, że obecnie nawet na uczelniach przepycha się (dostają dyplom) ze względów finansowych (system dotacji) ludzi, którzy realnie umieją na ocenę niedostateczną materiał z pierwszego roku.
To jest poważny proces dewaluacji samego systemu ocen. Teraz już nie powierzył bym projektowanie mostu absolwentowi uczelni nawet z dobrymi ocenami bo nie wiem czy faktycznie coś umie czy dobrze kombinował. To samo tyczy się podstawówek. Przy obecnym systemie ocen i edukacji niestety cenzurka niewiele mówi Ci o uczniu.
Są tu problemy z obu stron. To znaczy z jednej strony masz uczniów, którzy nie umieją czytać a mają w gimnazjum oceny dostateczne. Trudno w to uwierzyć ale to fakty z życia, jak masz znajomych nauczycieli to niech Ci poopowiadają.
Z drugiej strony są uczniowie wybitnie utalentowani w specyficznych dziedzinach (typu budowa mostów) ale mają mierne oceny bo nie kumają Mickiewicza i przez presje nie chcą się niczego uczyć.
To nigdy nie było i nie będzie tek, że jedno lub drugie rozwiązanie usunie wszystkie mankamenty edukacji. Moim jednak zdaniem większy luz lepiej i sprawniej pozwoli odsiać ziarno od plew.
Na wiedzę składają się dwie rzeczy: Talent i zapał do jej zdobywania. Obecny system edukacji wyjątkowo sprawnie niszczy to drugie i zafałszowuje "pomiar" zmuszając do nauki na mierną. Tego niestety oceny nie oddają. Gdy byłaby swoboda ocena oddawałaby iloczyn obu składników.
Wadą takiego podejścia jest niestety co innego. Mianowicie wielu młodych ludzi jest naturalnie leniwych i dopiero po czasie przychodzi otrzeźwienie, że jednak warto było się uczyć. Może stąd rodzaj kompromisu, czyli nie możliwość wyboru czy w ogóle dziecko chce się uczyć ale danie mu możliwości odrzucenia czegoś co go zupełnie nie interesuje.
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 13:56, 07 Cze '10
Temat postu:
Zgadzam się . Temat "specjalizacji" w nauczaniu jest od dawna wałkowany. Tylko nikt nie chce ruszyć swojej dziedziny. Historyk powie Ci ze i tak już historie obcięto do minimum, iż już w gimnazjum dziecko nie uczy się według nowego programu o ataku Niemiec na Polskę (mówię poważnie II wojna światowa została wykreślona z programów nauczania do gimnazjów pojawia się dopiero w LO.... komu zależy żeby polskie dzieci nie wiedziały jak i kto rozpoczynał II wojnę?). Biolog Ci powie to samo, O MATEMATYKACH TO JUŻ NIE WSPOMNĘ bo im ograniczono godziny do minimum kosztem np. plastyki.... Moim zdaniem my mamy w sobie za dużo skrajności nie potrafimy znaleźć złotego środka, jak wykreślać to od razu wszystko, jak się kształcą humaniści to niemal sami, jak inżynierowie to tak samo i to są przepychani. Azjaci mają już wyższy poziom nauk ścisły od nas, a w Europie lecimy na łeb na szyję. TO JEST WYNIKIEM WŁAŚNIE "FABRYKI MAGISTRÓW" o której wspomniałeś. Sam osobiście widziałem ogłoszenia o prace z zastrzeżeniem (wyższe wykształcenie ale nie po szkole xxx - tu podana nazwa jednej z uczelni prywatnych).
Dobrze ktoś powiedział że my ciągle postrzegamy szkole przez pryzmat 20 lecia międzywojennego. Czas się obudzić tamta wspaniała edukacja upada ! Dzisiaj edukacja jest nastawiona na zysk a nie naukę szczególnie w Europie. Przez co Azjaci tak brną do przodu a my do tyłu.
Temat specjalizacji zaś zawsze bardzo mnie ciekawił, bo od dziecka byłem świetny z wybranych przedmiotów a zapieprzały mi świadectwa inne. Z drugiej jednak strony rozumiem że jakąś tam podstawę z każdej dziedziny trzeba mieć by nie być debilem jak przysłowiowy Amerykanin co nie zna geografii i mówi że Europa to państwo ! Moim zdaniem dużo zależy od chęci i samych nauczycieli. Oraz trzeba znaleźć złoty środek a nie bujać się z jednej skrajności do drugiej
Dołączył: 19 Lis 2009 Posty: 857
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:05, 21 Lis '10
Temat postu:
Co polski rząd wprowadza cichcem? Na przykład rozprawia się z tradycyjną szkołą, i stawia na "produktywizację" uczniów
Cytat:
W sobotniej "Gazecie Wyborczej" tekst zwykle nie wychylającej się poza polityczną poprawność Miłady Jędrysik. Tytuł "Zapętleni". Tekst ciekawy, acz nieco dziwny. Jędrysik przekonuje, że schemat rządu Tuska, który nic nie robi, jest bierny i trwa do kolejnych wyborów, jest uproszczeniem.
Ten rząd zdaniem publicystki Wyborczej wprowadza wiele zmian, ale sam ich za bardzo nie nagłaśnia. Czasem bo nie chce, a czasem bo nie umie. Że wiele zmian przechodzi cichcem to z jednej strony dobrze, bo inaczej zostałyby być może zablokowane. Z drugiej strony źle - bo nie ma prawdziwej dyskusji. A dyskusji nie ma, bo opozycja zafiksowała się na paru tematach, a z kolei media coraz gorzej wykonują swoją funkcję kontrolną, Nie mają wykwalifikowanych dziennikarzy, muszą dbać o zarabianie pieniędzy, czyli rozrywkę.
Teza kontrowersyjna, i sprzeczna także z wieloma tekstami z samej "Wyborczej". Ale trzeba przyznać, że można znaleźć przykłady na jej potwierdzenie. Czy Państwo wiedzą na przykład, że ten rząd przedłużył faktycznie o jeden rok czas pracy do emerytury? Zrobił to bardzo prosto -- konsekwencją posłania do szkoły sześciolatków będzie w przyszłości matura dla osiemnastolatków, a nie dziewiętnastolatków jak dziś. Przesuwają się też terminy kończenia wszelkich możliwych szkół. Każdy pójdzie o rok wcześniej do pracy.
Pójdzie w imię zasady wyłożonej kiedyś przez ministra Boniego: "Ktoś przecież musi pracować na nasze emerytury". To konsekwencja przemian demograficznych wynikłych choćby z tego, że rodzi się nas coraz mniej. Możliwe, że takiej zmiany nie dało się uniknąć. Ale też nie poprzedzała jej rzeczywiście żadna większa dyskusja. Wiele osób wciąż o tym nie wie. W konsekwencji wcześniejsza edukacja nie ma służyć temu aby człowiek uczył się dłużej, co byłoby zgodne z wizją wszechstronnego rozwoju w bogatych społeczeństwach. Przeciwnie ma służyć szybszej i bardziej dogłębnej produktywizacji każdego.
Inną reformą tego rządu przeciśniętą kolanem nieomal w ciszy jest reforma edukacji, trochę zresztą powiązaną z tamtą. Bo też służy szybszej i skuteczniejszej produktywizacji Polaków. Pisałem już o tym nieraz - w kontekście szkolnej historii, której ma być mniej niż do tej pory, kurs podstawowy kończy się dla niehumanistów w pierwszej klasie liceum.
To jednak tylko część większej całości. Kurs podstawowy wszystkich przedmiotów - poza polskim, matematyką, językami obcymi, wuefem i religią - kończy się w pierwszej klasie liceum (czyli po przesunięciu edukacji o rok w wieku lat 16). Potem dokonuje się już bardzo sztywnych wyborów - pod kątem egzaminu maturalnego będącego również egzaminem na studia.
Taka reforma uzasadniana jest masowością kształcenia. Maturę zdaje i na studia idzie coraz więcej ludzi, więc poprzeczka musi być zaniżona.
Za moich czasów maturzystami zostawało 20 procent ludzi w odpowiednim wieku, teraz 70 procent, więc tradycyjna szkoła jest nie do utrzymania - powtarzała minister edukacji Katarzyna Hall w tych rzadkich momentach, kiedy ją ktoś o to pytał.
Ale taka reforma rodzi określone konsekwencje. Co na przykład z uczniami, którzy nie mogą się zdecydować do ostatniej chwili, bo interesują się i historią i chemią. A tacy istnieją, i to są przeważnie ci zdolniejsi. Będzie im trudno, zwłaszcza skoro wraz z przesunięciem wieku szkolnego, wybierać będą w coraz młodszym wieku.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że ta produktywizacja posuwa się zbyt daleko, że ideałem staje się uczeń pozbawiony szerszych horyzontów, od razu nastawiony na jedną bardzo wąską ścieżkę. Czy jest to rzeczywiście ideał? Pojawiają się wątpliwości, Nawet premier Donald Tusk na samym początku, w roku 2007, 2008 dystansował się od pomysłów swojej minister przypominając, że w imię elastyczności rynku pracy lepiej premiować wszechstronności i różne zainteresowania. Ale szybko przestał się tym interesować, pozostawiając reformę "fachowcom".
I przyjęto taki właśnie ciasno praktyczny punkt widzenia. Choć nawet tygodnik "Polityka" generalnie sprzyjający tej reformie spytał ostatnio: Czy koniecznie musimy mieć 70 procent maturzystów? Czy nie lepiej trochę mniej, ale za to gruntowniej przygotowanych? Czy straty nie będą przeważały nad zyskami?
A najgorsze jest to, że nie poddano całej sprawy wszechstronnej debacie. Gdy przypomniałem o tym rok temu na Kongresie Obywatelskim organizowanym przez Jana Szomburga, rzucili się na mnie ludzie pracujący zawodowo w instytutach kształcenia nauczycieli i komórkach ministerstwa, że przecież debata była. Wielka i prowadzona z rozmachem. Otóż dla nich taką dyskusją jest wymiana zdań w ich wąskim gronie. W grupie tak zwanych edukatorów. Nawet nauczyciele narzekali, że konsultacje zarządzone latem 2009 roku były czystą fikcją. Można było wysyłać maile na adres ministerstwa. Co się z nimi potem działo? Nie wiadomo. A jest przecież jeszcze największe grono: potencjalnych dyskutantów: rodziców, czy szerzej obywateli. Edukacja to za ważna społecznie sprawa, by zostawiać ją wąskiemu gronu magików.
Nie odbyła się też debata polityczna. Opozycja nie za bardzo nadążała za zmianami proponowanymi przez minister Hall. Zmiany były zresztą wprowadzane nawet nie ustawą, a rządowym rozporządzeniem. A przecież jest pytanie, czy ich logika - przekształcenie liceum w komplety maturalne - jest słuszna. I jest pytanie, czy nowy system nie powinien dopuszczać większej liczby wyjątków. Choćby tej przywoływanej przez mnie z uporem historii. Przecież szkoły nie są tylko miejscami produkowania siły roboczej. Powinny być narzędziem wychowania: patriotycznego i obywatelskiego.
Ta głucha cisza, przerywana czasem nielicznymi artykułami i protestami głownie nieocenionego ale bezradnego profesora Andrzeja Nowaka z Krakowa, naczelnego "Arcanów" jest ciszą przerażającą. A za kilka lat obudzimy się, dzięki obecnemu rządowi, albo z winy obecnego rządu, w całkiem, innym kraju.
Dołączył: 21 Gru 2007 Posty: 487
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:35, 21 Lis '10
Temat postu:
Carlin jak najbardziej na miejscu ale nie wierzę, że nikt z WAS nie czytał Limes inferior Zajdla. No co Wy? ?
A tak w ogóle, to ja proponuje kilkuletnie (2-3) przygotowanie ogólne zawierające proste rachunki, czytanie, pisanie komputer (korzystać a nie programować..) i tyle. Resztę niech załatwi wolny rynek - tym sposobem nie wyprodukujemy za dużo nauczycieli WF kosztem botaników. Wyprodukuje się samo tyle ile trzeba i tego co trzeba.
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:05, 21 Lis '10
Temat postu:
“ Historia was znieczuli ciszą,
bo będzie w niej ze was nie było.
Od lat już te historie piszą
i wkrótce wcisną wam ja silą
nie szczędząc kar, wyroków, środków,
aby w was zabić pamięć przodków."
M.Krupiński
"Kawalerzysta nie musi być mądry,
wystarczy mu odwaga.
Myśleniem zajmuje się koń."
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 17 Kwi 2010 Posty: 626
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:41, 21 Lis '10
Temat postu:
i kto ma naprawiać system edukacji...?
Cytat:
Alfabetyzm Polaków a problem edukacji dorosłych
System oświaty obejmuje obecnie obok instytucji wychowania pozaszkolnego, szkolnictwa ogólnokształcącego i zawodowego, ośrodków pracy pozaszkolnej młodzieży, również instytucje oświaty dorosłych. Zadaniem ich jest zapewnienie każdej jednostce możliwości stałego rozszerzania zakresu wykształcenia ogólnego i zawodowego oraz zaspokajania potrzeb i zainteresowań kulturalno – oświatowych. Oświata a zatem edukacja dorosłych jest wciąż rozległą dziedziną działalności. W dokumencie UNESCO z 1976 r. została ona określona jako całokształt procesów kształcenia, formalnych i nieformalnych, niezależnie od treści, metod i poziomu, stanowiących przedłużenie lub dopełnienie wykształcenia uzyskanego w szkole, a także kształcenia praktyczne, dzięki któremu dorośli członkowie społeczeństwa rozwijają swoje umiejętności, wzbogacają wiedzę, doskonalą techniczne i zawodowe kwalifikacje albo uzyskują nowe kwalifikacje, wzbogacają życie osobiste i uczestnictwo w socjalnym, ekonomicznym i kulturalnym rozwoju społeczeństwa.
Powszechnie wiadomym jest, że wiedza ludzka ulega procesowi szybkiego starzenia się i że nawet uzyskanie wysokiego stopnia wykształcenia nie zwalnia człowieka od konieczności ciągłego poszerzania i modernizacji zasobu umysłowego.
W Polsce doby przemian gospodarczych i ustrojowych degradacji uległa dziedzina, jaką jest edukacja dorosłych. W podejmowanej od lat i z trudem realizowanej reformie szkolnej w ogóle nie mówi się o szkołach dla dorosłych i pozaszkolnych placówkach oświaty dorosłych. Na świecie jednak edukacja dorosłych rozwija się i to nie tylko ilościowo, ale także jakościowo. Powstają nowe formy kształcenia i nowe rodzaje aktywności edukacyjnej, organizuje się ruch społeczny na rzecz działalności i to nie tylko w rozwiniętych i demokratycznych krajach, ale także w całym społeczeństwie mieszkańców Ziemi. Komercjalizacja polskiego życia codziennego doprowadziła do tego, że formami edukacji dorosłych stał się Internet z bardzo jeszcze wąskim dostępem dla szerokiego społeczeństwa i coraz uboższe w swej ofercie biblioteki. Związane jest to z ograniczonymi środkami przyznawanymi oświacie i to nie tylko dorosłych, ale też szeroko rozumianej. Zaniechano kształcenia korespondencyjnego, kształcenie na odległość jest jeszcze w powijakach a dostęp do Uczelni Wyższych wiąże się z dużymi nakładami finansowymi. Regres w tej dziedzinie może doprowadzić do poważnych konsekwencji związanych z problemami właściwego rozumienia otaczającego nas świata. Umiejętność i sprawność korzystania z informacji nie są nam dane raz na zawsze. Pielęgnuje się je przez ich wykorzystywanie. Brak aktywności stopniowo lokuje człowieka poza obrębem świata informacji. Terminem, który wyraża stopień rozumienia świata jest Alfabetyzm, czyli umiejętność przetwarzania informacji w zakresie czytania, pisania i liczenia, która jest konieczna do korzystania z materiałów drukowanych, powszechnie spotykanych w domu, w pracy i w życiu publicznym.
Już od kilku lat w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie prowadzi się badania alfabetyzmu świata dorosłych. W badaniach tych wzięli udział także Polacy. Okazało się, że Polski system edukacji nie wyposaża uczniów i studentów w trwałe podstawy umiejętności alfabetycznych. Tak jak w pozostałych państwach, badania przeprowadzono na reprezentatywnej próbie dorosłych obywateli, liczącej 3000 osób. W towarzyszącym pomiarowi wywiadzie zgromadzono liczne informacje o dorosłych Polakach, o ich wykształceniu, pracy zawodowej, aktywności społecznej i kulturalnej, dokształcaniu podejmowanym w toku pracy.
Zadania testowe były pomyślane tak, by mierzyły umiejętność przetwarzania informacji dotyczących przeczytanego tekstu, a także pisania i liczenia. Wyniki pomiarów wyrażono, zatem przez przypisanie wszystkim respondentom ich miejsc na jednym z pięciu poziomów trzech odrębnych skal: tekstu, dokumentu i umiejętności arytmetycznych. Pierwszy poziom oznaczał najniższe kompetencje, piąty - najwyższe.
Ankietowani byli proszeni o rozwiązanie około 50 zadań. Składały się one z różnorodnych fragmentów tekstów (artykułów, ulotek reklamowych, instrukcji, przepisów, formularzy, wykresów, Treść i forma zestawów testów były identyczne we wszystkich krajach, które brały udział w tych badaniach. W Polsce do obowiązującego zestawu dołączono pytania, które odnosiły się między innymi do niewielkiego fragmentu instrukcji zeznania podatkowego, ulotki informującej o warunkach ubezpieczenia samochodu oraz artykułu prasowego. Stworzono w ten sposób szansę porównania poziomu rozumienia tekstów opracowanych na Zachodzie i w Polsce. Okazało się, że Polacy w międzynarodowym badaniu alfabetyzmu osiągnęli wyniki „najgorsze w Europie”, za co winą obarczano przede wszystkim ułomny system edukacji. Trzeba jednak dodać, że badanie przeprowadzono zaledwie w pięciu krajach europejskich oraz w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
Wyniki badań jednak rzeczywiście wskazują, że możliwości Polaków w przetwarzaniu informacji są ograniczone. Dlaczego jest tak, że tylko nieliczne osoby po studiach potrafią swobodnie czytać skomplikowane teksty i uogólniać wnioski z nich wynikające? Tylko 16% osób z wykształceniem wyższym i pomaturalnym znalazło się na czwartym i piątym poziomie alfabetyzmu, 31% zaś posiada umiejętności, które zaledwie wystarczają na zajęcie miejsca na pierwszym i drugim poziomie. Wypełnienie druków urzędowych często wymaga konsultacji Jak w codziennej pracy radzą sobie urzędnicy, skoro 64% tej grupy zawodowej ma kłopoty ze zrozumieniem prostej instrukcji? Czy fakt, że tylko 7% z nich swobodnie posługuje się niezbyt trudnymi dokumentami, może pozostawać bez wpływu na poziom obsługi klientów w polskich urzędach? Może też, dlatego mamy tak zatrute środowisko, że zaledwie, co dziesiąty rolnik czyta i rozumie instrukcje, wskazujące - na przykład - właściwy sposób stosowania nawozów sztucznych, a tylko 1/3 wszystkich Polaków rozumie w pełni artykuł w gazecie na temat ekologicznych barier rozwoju cywilizacyjnego? Groźne jest zjawisko, które towarzyszy niskiemu poziomowi, alfabetyzmu Polaków. Zdecydowana większość z nas taki stan akceptuje i nie chce w tej sprawie nic zmienić. Aż 58% pracujących zawodowo Polaków nigdy nie czyta instrukcji i przepisów, 69% nie korzysta ze schematów i wykresów, a 85% - z kosztorysów i specyfikacji. Środowisko zawodowe Polaków nie wymusza aktywności niezbędnej do osiągnięcia wyższego poziomu kwalifikacji. Zadowalamy się wykonywaniem czynności najprostszych, nie wykorzystując w pełni nawet już nabytych kompetencji. 0 Znakomita większość polskich pracowników (około 80% grupy z pierwszego, najniższego poziomu alfabetyzmu i ponad 90% z pozostałych) jest przekonana, że ich umiejętność czytania, pisania i liczenia nie wpływa na szanse awansu zawodowego. Polacy nie uznają swych braków alfabetycznych za szczególną dolegliwość. Nawet ci spośród naszych rodaków, którzy sytuują się na najniższym poziomie alfabetyzmu w skali tekstu i dokumentu, nie uważają tego faktu za przeszkodę w awansie zawodowym. Kwalifikacje alfabetyczne Polaków nie gwarantują sporej ich liczbie możliwości samodzielnego korzystania z docierających do nich informacji, wykonywania prostych nawet czynności, bazujących na umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz swobodnego przekazywania myśli na piśmie. 33% wszystkich badanych przyznaje, że przynajmniej czasami musi korzystać z pomocy przy wypełnianiu druków urzędowych. Prawie 23% respondentów nie zawsze może samodzielnie zrozumieć informacje urzędowe lub gospodarcze. 14% Polaków uważa, że miewa kłopoty ze zrozumieniem instrukcji na opakowaniu lekarstwa. Znacznie większe problemy mają osoby, które przyznają w wywiadzie, że ich umiejętność czytania i pisania, niezbędna do funkcjonowania, na co dzień, jest słaba. Dla 2/3 spośród nich zrozumienie instrukcji towarzyszących produktom bywa kłopotliwe, zaś 85% musi korzystać z pomocy przy wypełnianiu druków urzędowych i formularzy. Podobnie jak pozostali badani, nawet ta grupa nie łączy swych kłopotów ze zrozumieniem i wykorzystaniem informacji z potrzebą dalszej edukacji i akceptuje poziom oraz kierunek swego wykształcenia. Problemem związanym z poziomem alfabetyzmu Polaków jest fakt, że funkcjonujące w społecznym obiegu informacji „słowo pisane” jest nie tylko odbierane, ale i tworzone przez osoby mające kłopoty z formułowaniem myśli. Osoby słabo radzące sobie z czytaniem, pisaniem czy rozumieniem tekstów nie znajdują w swej pracy i życiu codziennym wystarczająco silnych bodźców, aby ten fakt zmienić. Uczą się przede wszystkim ci, którzy mają i tak już wysokie kwalifikacje, zwykle legitymują się wyższym wykształceniem i wyższym też poziomem, alfabetyzmu. Dane te są zatrważające. Konieczna jest, zatem przebudowa i rekonstrukcja systemu oświaty dorosłych, która nie tylko powinna zapewnić przezwyciężenie niekorzystnych tendencji, ale także stworzyć warunki dla pełniejszej i szybszej modernizacji tego bardzo przecież ważnego działu życia społecznego. Problemy te podejmuje prof. Józef Półturzycki z Uniwersytetu Warszawskiego. Wskazuje on niezbędność podjęcia szeregu działań w kierunku poprawy edukacji dorosłych. Proponuje rozwinięcie systemu kształcenia na odległość z wykorzystaniem nowoczesnych środków przekazywania wiedzy, wydawanie nowych czasopism o tematyce andragogicznej a także umożliwienie wydawania ich placówkom i towarzystwom oświatowym. Podaje za słuszne traktowanie akademickiego kształcenia ludzi pracy jako integralną część edukacji dorosłych a nie tylko wartość właściwą kształceniu akademickiemu i pedagogice szkoły wyższej. Należy, więc szukać dodatkowych form gdyż aktywność edukacyjna dorosłych przeżywa swój renesans wraz z rozwojem i zmianami we współczesnym społeczeństwie postindustrialnym. Czy osoby dorosłe są w stanie uczyć się efektywnie? Odpowiedź twierdząca na te pytania powinna być podstawą tworzenia systemów kształcenia zawodowego, które jest swoistą inwestycją w ludzi. Jednocześnie należałoby ludziom dostarczyć narzędzia, tak potrzebne do właściwej i efektywnej edukacji.
Bibliografia:
1. Pedagogika pod red. Bogdana Suchodolskiego wyd. PWN Warszawa 1982.
2. Czasopismo Wiedza i Życie artykuł pt. „Czytać i pisać aby żyć” Świerzbowska – Kowalik
3. artykuł zamieszczony na stronie internetowej Warszawskiego Towarzystwa Andragogicznego Józef Półturzycki Edukacja Dorosłych – wyzwania i przemiany na przełomie XX I XXI wieku
4. Kazimierz Wojciechowski – Wychowanie Dorosłych wyd. Ossolineum 1966
Dołączył: 14 Cze 2009 Posty: 730
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 01:43, 22 Lis '10
Temat postu:
Wątpie by w tak zaawansowanym cywilizacyjnie kraju jak Polska (sic!) ograniczenie obowiązkowej edukacji do podstawowego zakresu niemal do minimum mialoby źle odbic się w przyszłości np. zwiększeniem sie analfabetyzmu. Nie wiem dlaczego, ale okres szkolny zniechęcił mnie do czytania i samodoskonalenia się, dopiero po zakończeniu oficjalnej nauki odnalazłem swoją pasję i to co chcę robic w życiu. Wydaje mi się, że duże zróźnicowanie w wiedzy dzieciakow byłoby samo w sobie motorem napędowym do pogłębiania wiedzy. Widząc ze rówieśnik się rozwija samemu chciałbyś zdobywac wiedzę. Spotykając ludzi na imprezach, ktore uczyly sie czegoś innego niż ty pozwalałoby na ciekawą wymianę pogladów, z możliwością rozwijania nowych pasji. Co można stworzyc twórczego z ludzmi, którzy podobnie jak ty byli bombardowani takim samym stekiem bzdur i nie mają siły na co innego jak odpoczynek czy odstresowanie się w zly sposob bo na sport nie ma czasu i energii? Nie liczę na jakieś konkretne zmiany w szkolnictwie, chyba ze oddanoby placówkom pełną autonomicznośc co do wyboru materiału programowego.
Trzeba by dzieciakom dac alternatywę i rozbudzic w nich chęc samodoskonalenia i rozwijania pasji, nawet jeśli jest to rysowanie, ktore to mozna przełożyc w przyszlości na wiele profesji związanych z grafika chociażby.
Gdyby piłkarze mniej poświęcali czasu na rozgryzaniu budowy kwiata i uczenia sie teoryjek na pamiec, byliby lepszymi pilkarzami. Gdyby na drodze nie spotykali sie z ludźmi, którzy tak jak on uczyli się o tym zasranym kwiecie i teorii to spotykaliby bardziej interesujacych ludzi, którzy są fajnymi tancerzami niepozbawionymi marzeń i rolnikami, którzy mogliby godzinami opowiadac o chowie konkretnych zwierzakow.
Polaków przeraża, że jedno dziecko może umiec więcej niż drugie. i tak kazdy wie tyle ile chciał przyswoic wiedzy. tylko dlaczego czas, ktory mógł byc poswięcony rzeczywistej pasji i twórczemu zajęciu, został przetrwoniony na kompletnie niepotrzebne danej jednostce rzeczy?
Wniosek. Podstawowa wiedza do funkcjonowania w spoleczenstwie + rozbudzenie w człowieku chęc samodoskonalenia. Niech sie dzieje wola Boza. Piekne jest to, ze ludzie sa rozni i mozna od siebie nawzajem uczyc wiele, nowych, ciekawych rzeczy.
Problemem pozostaje to kiedy taki Teodryk, ktory jest o ile dobrze pamietam historykiem odkryl w sobie tą pasję? Kiedy student matematyki polubił matematykę, a kiedy chemik chemię? Wydaje mi sie, że przy pierwszym kontakcie z tymi przedmiotami znacznie bardziej polubili te dziedziny niż inni. Dlatego obowiazkowy styk z tymi różnorodnymi przedmiotami jest wskazany. Ale nie ma sensu tego ciągnąc, gdy komuś to nie przypadnie do gustu. Wiadome jest, że wyjątkowo zaangażowane dziecko w sport na WFie, a nienawidzące matematykę / większe prawdopodobieństwo, że w przyszłości wyląduje na profilu sportowym niż np. mechatronice czy innym technicznym.
Napiszcie w jakim etapie waszego życia odkryliście w sobie pasję do konkretnej rzeczy/dziedziny i za pomocą jakiej konkretnie książki czy też wydarzenia/lekcji etc.
na koniec to, że coś wydaje się komuś za darmo wydaje mu się, że rzeczywiście jest to za darmo dlatego zwalnia go automatycznie od zwrócenia uwagi na to jak ważna jest edukacja jego dziecka (w końcu wydaje mu się, że jest zwolniony z opłat), a trzeba to uwidocznic np. bonami oświatowymi, gdzie czarne na białym będzie napisane (jakas madra sentencja, regułka, manifest) co jest celem edukacji (jaką ma ważną funcję w odnajdywaniu się w społeczeństwie) i że bon ten jest w 100 procentach pokryty z jego pieniędzy. To da ogłupionemu obywatelowi do myślenia, nawet temu, który codziennie chleje i tez zasila budżet kraju (na te bony, pośrednio) w postaci podatku narzuconego na towar (wódka, wino) i prace ludzi wynajętych do produkcji tej wódki czy wina. Może wyrodna stara i stary, którzy zgotowali w domu patologie zrozumieją, że ich dzieci zasługują i mają szanse na lepszą przyszłośc.
Bo rzeczy trzeba nazywac po imieniu, a nie wciskac kity, że coś jest ZA DARMO, za darmo to wiecie w ryja czasami można dostac...
Dołączył: 07 Mar 2009 Posty: 106
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 18:52, 22 Lis '10
Temat postu:
Czy nikt tego nie zuważył... a może ja odpowiedzi na wpis nie zauważyłem, ale musze to powiedzieć. Już nie będę cytował moich poprzedników tylko napiszę, że ktoś wspomniał o tym, że (wolne tłumaczenie): "...lepiej jest w dzień nie pracować i korzystać ze słońca, sklepów i urzędów..." - gorszej bzdury nie słyszałem i nie czytałem. Tzn. że Ty będziesz wypoczywał i korzystał z dnia a urzędnik, sklepikarz czy ktoś inny pracujący na twoje usługi musi zap...ać. Toż to kompletna bzdura i demagogia. Gorszego tekstu w życiu nie czytałem. Myślenie 5 latka - o przepraszam chyba 5 latka obraziłem.
Pozdrawiam trzeźwomyślących
_________________ Ludzie są gotowi uwierzyć we wszystko, tylko nie w prawdę.
— Carlos Ruíz Zafón
Cień wiatru
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:48, 29 Gru '10
Temat postu:
Cytat:
Problemem pozostaje to kiedy taki Teodryk, ktory jest o ile dobrze pamietam historykiem odkryl w sobie tą pasję? Kiedy student matematyki polubił matematykę, a kiedy chemik chemię? Wydaje mi sie, że przy pierwszym kontakcie z tymi przedmiotami znacznie bardziej polubili te dziedziny niż inni. Dlatego obowiazkowy styk z tymi różnorodnymi przedmiotami jest wskazany. Ale nie ma sensu tego ciągnąc, gdy komuś to nie przypadnie do gustu. Wiadome jest, że wyjątkowo zaangażowane dziecko w sport na WFie, a nienawidzące matematykę / większe prawdopodobieństwo, że w przyszłości wyląduje na profilu sportowym niż np. mechatronice czy innym technicznym.
Co prawda po długim czasie ale odpowiem ..no więc historią hmm od dziecka odkąd sięgam pamięcią, oglądałem filmy dokumentalne historyczne, czytałem pierwsze książki etc. Dla mnie historia to wielka przygoda, nauka o ludzkich ich błędach słabościach i namiętnościach... troszkę tak jak w przysłowiu "kto czyta książki żyje dwa razy" Zgadzam się w szkole nie rozwiniesz pasji, dla mnie wiedza historyczna w szkole była hmm raczej za sztywna, wszystko zależało od nauczyciela/nauczycielki... a oni nie zawsze byli "na poziomie". Porządny obiektywizm wyrobiła we mnie dopiero uczelnia wyższa, a właściwie pomogła mi go wyrobić. To co robisz w szkole czy na uczelni ma być tylko drogowskazem a nie tępym wpajaniem... to ma być taka jakby ścieżka resztę musisz zrobić sam.
Erde zgodził bym się z Tobą, ale nie mogę... nie chcesz chyba żeby dojść do poziomu w którym ludzie nie przepadający za matematyką (a będzie ich coraz więcej) nie uczyli się jej podstaw, przecież to dojdzie do tego (zresztą już tak jest) iż ludzie nie będą w stanie wykonać podstawowych obliczeń - nawet w sklepie. Ja wiem wiem komputery programy zrobią to za nich itp. Wydaje mi się jednak że wiedza jest potrzebna. Gorzej że ludzie są leniwi i nie chcą się sami dokształcać - nie wiedzą że np czytanie książek zwiększa ich umiejętności i możliwość awansu zawodowego (zostało to naukowo potwierdzone). erde ludzie dzisiaj chcą mieć umysł cały czas w rozprężeniu, chcą dostać wszystko jak najmniejszym kosztem bez nakładu pracy i wysiłku !
Cytat:
Wniosek. Podstawowa wiedza do funkcjonowania w spoleczenstwie + rozbudzenie w człowieku chęc samodoskonalenia. Niech sie dzieje wola Boza. Piekne jest to, ze ludzie sa rozni i mozna od siebie nawzajem uczyc wiele, nowych, ciekawych rzeczy.
Tak to prawda ale.... pięknie by było gdyby jeszcze tego chcieli.
Cytat:
Wątpie by w tak zaawansowanym cywilizacyjnie kraju jak Polska (sic!) ograniczenie obowiązkowej edukacji do podstawowego zakresu niemal do minimum mialoby źle odbic się w przyszłości np. zwiększeniem sie analfabetyzmu.
Myślę że kto mądry i tak posłał by dziecko do dobrej szkoły by ukończyło uniwersytet czy jakąś politechnik, bo nie wierze że tego typu wiedzy nauczyłbyś się samemu. Ale co z resztą... no cóż Erde ludzie zamiast chodzić do szkoły sierdzili by przed TV taka smutna prawda i to bynajmniej nie przed Discovery czy National Geographic.... Ludzie bez perspektyw i bez wykształcenia śmiem twierdzić że było by jeszcze gorzej niż jest - pamiętaj że łatwo takimi sterować. Nie dziw się że każdy chce mieć wpływ na programy edukacyjne, że Unia chce zmieniać programy historii w Polsce itp. Kto ma klucz do edukacji i ją ustali może kształtować przyszłe pokolenia. Dla przykładu weź pokolenie ludzi z 1939 roku - niemal cały naród stanął do walki z III Rzeszą, młodzież w większości wykazywała się patriotyczną postawą. Widzisz przez całe 20lecie program nauczania był tak nastawiony by obudzić w nich poczucie obowiązku za ojczyznę. Dla porównania 200 lat wcześniej system edukacji w szlacheckiej Polsce był na tak dennym poziomie, że byliśmy na szarym końcu Europy w niemal każdej dziedzinie.
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:14, 30 Gru '10
Temat postu:
Cytat:
Ponieważ napisał je Korwin - zapomniałeś dodać.
Nie ważne kto napisał... szczególnie pierwszy razi swoją naiwnością. Wrzucanie monet za oglądanie TV ? Kto na to się zgodzi w dzisiejszych czasach ?... no nie oszukujmy się.
Cytat:
Za moich czasów maturzystami zostawało 20 procent ludzi w odpowiednim wieku, teraz 70 procent, więc tradycyjna szkoła jest nie do utrzymania - powtarzała minister edukacji Katarzyna Hall w tych rzadkich momentach, kiedy ją ktoś o to pytał.
buheheh no to podnieść poziom tego egzaminu dojrzałości a nie pieprzyć, że trzeba reformować edukację. Niech podniosą tak żeby zdawało tylko te 20% najzdolniejszych (wystarczy podnieść wymagania z matmy). Ja nie rozumiem dzisiaj młodzieży wydaje się że "muszą" mieć maturę "bo każdy ma"... bzdura nie umiesz to nie powinieneś się nią legitymować - jestem za zwiększeniem poziomu trudności matury! Jak dla mnie może być nawet i tak jak chce erde by maturę pisało się z wybranego ulubionego przedmiotu.. tylko żeby poziom tego egzaminu był wysoki, a nie że każdy zdaje - to się mija z celem. Myślę że i uczelnią oraz pracodawcą było by wtedy łatwiej. Wiedzieli by że matury nie ma byle kto i że ten papierek jest naprawdę coś wart. Ale oni tam na górze mają problem... Chyba faktycznie komuś zależy by edukacja w naszym kraju stało bardzo nisko.
Dołączył: 21 Gru 2007 Posty: 487
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:41, 30 Gru '10
Temat postu:
Teodoryk napisał:
Nie ważne kto napisał... szczególnie pierwszy razi swoją naiwnością. Wrzucanie monet za oglądanie TV ? Kto na to się zgodzi w dzisiejszych czasach ?... no nie oszukujmy się.
W szpitalach takie są. Może nie byłeś. Przecież TV nie jest żadnym dobrem nie wiem niezbywalnym czy co? W ogóle nie jest dobrem. Dzisiejsze czasy są chore. Dzisiejsze czasy polegają głównie na oszukiwaniu się. Nie oszukuj się. A z resztą rób co chcesz - co mi do tego.
Dołączył: 29 Sie 2010 Posty: 247
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 00:54, 31 Gru '10
Temat postu:
q8ic napisał:
Dzisiejsze czasy polegają głównie na oszukiwaniu się.
Dobrze to ująłeś. Często patologia ta rozgrywa się za świadomą, obustronną aprobatą, czy to w relacjach biznesowych, czy też na innych szczeblach relacji partnerskich. Lubimy szopki i lubimy dymanko, do póki można wydymać też kogoś innego
A jeśli chodzi o opłaty za TV, to chyba zdajecie sobie sprawę, że jesteśmy całkowicie zdani na tych baranów. Wliczą to w jakiś podatek, tudzież w inną obowiązkową opłatę i każdy będzie musiał bulić. Nie ma to tamto
Dołączył: 27 Maj 2007 Posty: 72
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 03:51, 31 Gru '10
Temat postu:
Prawie cały ten temat to pierdzielenie w bambus, a także jęki, psioczenie i narzekania do niczego nie prowadzące
Konkretnie - parę osób napisało do sensu, że edukacja powinna być praktyczna, uczyć życia. Ale skąd i od kogo? Oczywiście nie oczekujmy tego od państwa. Na wiosnę przeprowadzam się na wieś, całkiem sporo hektarów. Po urządzeniu ogrodu i szklarni, razem z grupą ludzi zapraszamy do siebie wszystkich, którzy mają jakąś fajną wiedzę czy talent i chcą się podzielić - za darmo lub bezpłatnie, nieważne. Garncarstwo, wikliniarstwo, rzeźba, tkactwo - spoko. Języki, technologie, programowanie - spoko. Sztuki walki, fotografia, gra na bębnach - no problem.
Więc zapraszamy konkretnych ludzi opłacając im podróż i wykłady, nocleg u nas, korzystamy my, nasze dzieci, cała wioska + ludzie z miast chętni na takie kursy (a sporo takich, wbrew pozorom)
Jak już będzie się działo to zamieszczę info na tym forum. A jak ktoś z was chciałby przeprowadzić wykład czy zajęcia to niech pisze na PM.
Zróbmy coś zamiast pisać śmieszne posty o edukacji.
Dołączył: 07 Sty 2009 Posty: 229
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 14:11, 31 Gru '10
Temat postu:
No dobra, napiszę nieco przekornie... A co ze szkołami np.katolickimi prowadzonymi pod parasolem i z uwypukleniem wartości chrześcijańskich? Otóż ja nie wiem co o tym myśleć. Zastanawiam się nad szkołą publiczną, ale jak pomyślę o tych "wartościach europejskich" i "historii europejskiej" jakie będą wtykać do głowy dzieciaka, wraz z całą gamą ciekawostek o których już wspomnieliście, to siłą rzeczy szukam innego wyjścia.
Najgorszym jednak elementem dzisiaj, którego się boję, jest właśnie niszczenie wartości - wiary w Boga (obojętnie którego), moralności, szacunku, duchowości, zrozumienia, wybaczania, edukowanie pod kątem materializmu, laickości, wyścigu szczurów. Nikt w szkole nie przejmuje się rozwojem duchowym dziecka, nawet wzbudzaniem zainteresowania tą sferą. Myśląc o szkole katolickiej, czy jakiejś innej kościelnej, mam nadzieję że może tam uchronię dziecko od ukształtowania jego umysłu rodem z masońskiego piekła. Zdaję sobie sprawę, że i tam indoktrynacja zapewne trwa w najlepsze. Co jednak jest lepsze? Edukować tolerancyjnego idiotę o wierze w sukces, czy starać się nakierować jego myśli na duchowość i ryzykować przyszły fanatyzm? Co sądzicie o tych podstawowych szkołach katolickich na przykład? Jest to jakaś alternatywa?
Dołączył: 17 Lut 2009 Posty: 834
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 23:53, 06 Sty '11
Temat postu:
Cytat:
Co sądzicie o tych podstawowych szkołach katolickich na przykład? Jest to jakaś alternatywa?
Zależy jakie i w jakim mieście, musisz sam zapoznać się z "ofertą" najlepiej porozmawiać z ludźmi. Generalnie jednak szkoły prowadzone przez personel "wyznaniowy" faktycznie należą do elity... przynajmniej w moim mieście.
Dołączył: 17 Kwi 2010 Posty: 626
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:19, 27 Kwi '11
Temat postu:
Ich dziennik lamentuje, bolejąc przeraźliwie nad odchodzącymi w przeszłość czasami zamordyzmu psychopato-nauczycielskiego...
Cytat:
Sześciu nauczycieli trafiło pod sąd oświatowy za niewyrażenie zgody na obecność na lekcjach ucznia, który utrudniał im pracę. Komisji dyscyplinarnej poskarżył się ojciec chłopaka, znany publicysta i działacz polityczny. W szkole wybuchł potężny konflikt.
Dołączył: 10 Lut 2011 Posty: 226
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:42, 27 Kwi '11
Temat postu:
Znaczy, że jesteś za tym connard by jeden bumelant skutecznie uniemożliwiał reszcie klasy naukę i by nie można było nic z nim zrobić? Nie można wywalić ze szkoły gówniarza, któremu się nie chce uczyć? Przecież to pójście mu na rękę. Jeśli nie chce to po co ma się męczyć w szkole przeszkadzając innym?
Dołączył: 17 Kwi 2010 Posty: 626
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 18:02, 27 Kwi '11
Temat postu:
Nauczyciele muszą nauczyć się szanować uczniów. Szkoła w obecnym wydaniu to fabryka betonu umysłowego. Dla mnie ten, jak go nazwałeś zapomnianym już określeniem: 'bumelant', a także aktualnym: 'gówniarz', to człowiek godny uznania. Nie zważając na konsekwencje sprzeciwił się regułom, których nie mógł zaakceptować. Podjął nierówną walkę i miał gdzieś śmieszną ocenę z zachowania. Naganna ocena z zachowania uniemożliwiła mu zabawę w samorząd szkolny, który zarezerwowany jest dla grzecznych. I to w mojej ocenie jest kluczowa sprawa. W demokratycznym państwie prawnym wszelkie ograniczenie biernego prawa wyborczego są, w mojej ocenie, niedopuszczalne. I nie jest ważne, czy koleś z nagannym zachowaniem nie może kandydować do samorządu szkolnego, czy inny typ z wyrokiem skazującym do parlamentu. Dlaczego? A no dlatego, że zarówno negatywna ocena z zachowania, jak i wyrok skazujący, może dopaść każdego, niezależnie od tego czy jest winny czy nie...
Dołączył: 05 Lut 2011 Posty: 90
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 20:05, 27 Kwi '11
Temat postu:
connard napisał:
Nauczyciele muszą nauczyć się szanować uczniów. Szkoła w obecnym wydaniu to fabryka betonu umysłowego. Dla mnie ten, jak go nazwałeś zapomnianym już określeniem: 'bumelant', a także aktualnym: 'gówniarz', to człowiek godny uznania. Nie zważając na konsekwencje sprzeciwił się regułom, których nie mógł zaakceptować. Podjął nierówną walkę i miał gdzieś śmieszną ocenę z zachowania. Naganna ocena z zachowania uniemożliwiła mu zabawę w samorząd szkolny, który zarezerwowany jest dla grzecznych. I to w mojej ocenie jest kluczowa sprawa. W demokratycznym państwie prawnym wszelkie ograniczenie biernego prawa wyborczego są, w mojej ocenie, niedopuszczalne. I nie jest ważne, czy koleś z nagannym zachowaniem nie może kandydować do samorządu szkolnego, czy inny typ z wyrokiem skazującym do parlamentu. Dlaczego? A no dlatego, że zarówno negatywna ocena z zachowania, jak i wyrok skazujący, może dopaść każdego, niezależnie od tego czy jest winny czy nie...
What the fuck ???
Chyba cię dawno nie było w szkole albo chodziłeś do innej Godny uznania, bo pierdoli zasady i jest anarchistą czy czymś, a jak taki ojciec wpływowy niech załatwi se papierak z ADHD. Wiesz ile ja rzeczy nie mogę zaakceptować czy ty kurwa se wyobrażasz ?? Nie zważał na nic, bo ma tatusia nie każdy ma plecy nie każdy ma dane wszystko już na starcie. Wyobraź sobie, że są też ludzie, którzy ruchają, dymają i omijają system jak mogą, ale pewnych rzeczy nie ominiesz, dlatego zważam na "śmieszną ocenę z zachowania" bo to kurwa część mojej przyszłości jak jej nie będę miał dobrej tej oceny to nie pójdę do dobrej szkoły będzie trudniej ze studiami i wszystkim, więc kurwa mi nie PIERDOL !!!. Bo jedyne co mogę mieć to mieszkanie w Warszawie, a nie jak mój kolega dziadka, który go wepchnie i na OXFORD bez problemu. Nauczyciel ma związane ręce, przeszkadzał to wypierdolił go, skoro nie był zainteresowany ani nie uszanował tego, że są też ludzie chcąc nie chcąc którzy muszą tego słuchać.
Następna wypocina z dupy samorząd dla grzecznych ?? U mnie w szkole chłopak był przewodniczącym, aby w tym samym roku starzy wypierdolili go do Poznania do ośrodka, bo sobie z nimi nie radzili(to domyśl się, że nauczyciele tym bardziej). Tak może dopaść każdego dlatego przetrwają tylko najlepsi i ci, którzy mają od górnie wszystko.
W mojej ocenie niedopuszczalne jest zachowanie uczniów w gimnazjum. Co ty kurwa możesz wiedzieć ?? Jebanie zasad, i kultura to nie to samo. Chcesz idź zostań, kimś i zmień to, ale nie zmienisz, bo ktoś ma tatusia.
_________________ Brak człowieczeństwa jest dzisiaj człowieczeństwem.
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Strona: « 1, 2, 3 »
Strona 2 z 3
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów