skopiowane ze strony:
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/nadch.....84801.html
Nadchodzi dyktatura kosmitów i nowy porzadek świata...
Tak przynajmniej twierdził Phil Schneider geolog który ponoć zabił dwóch kosmitów i pracował przy tajnych projektach rządu Stanów Zjednoczonych.
Może niepotrzebnie ogłosił, że poda koordynaty wszystkich stutrzydziestukilku podziemnych baz znajdujących się na terenie USA? Ale i tak już wcześniej próbowano go uciszyć aż 13 razy. Trudno powiedzieć, czy to by wiele zmieniło, gdyby zrezygnował z tego "ostrożnego planu"...
Zżymał się, że wysocy Szarzy dyktują politykę w ONZ, doradzają nam zmniejszenie populacji o trzy czwarte, a głęboko pod powierzchnią eksperymentują na ludziach, także dzieciach. To tam znika milion Amerykanów rocznie, według niejawnych statystyk FBI i CIA (w USA nie ma krajowej bazy zaginionych ludzi). Pracował przez 17 lat w tajnych projektach (ang. „black budget projects”), był inżynierem - geologiem, współwynalazcą obecnie półjawnej (stosowanej w przemyśle) superszybkiej metody drążenia tuneli przy użyciu kombinacji laser-maser, a przede wszystkim był specjalistą od materiałów wybuchowych, zajmował się wysadzaniem skał, całych poziomów na podziemne piętra - specjalną techniką.
Pracował przy budowie 13 podziemnych baz, które - oficjalnie - po dziś dzień nie istnieją. Choć filmy o nich można obejrzeć czasem w osiedlowych kablówkach. Stracił trzy palce u dłoni postrzelony pod ziemią przez Szarego, potem przez ponad 400 dni przebywał w izolatce dla napromieniowanych - promień otworzył go "jak puszkę od konserwy", spalił płuco, odspawał paznokcie u rąk i nóg itp. - ale na dwóch innych kosmitów zdążył spożytkować magazynek Waltera PPK. Na wszelki wypadek zawsze zabierał go ze sobą, gdy go spuszczali w dół tunelu, by obejrzał skały po eksplozji. Kiedy na spotkaniu w jakiejś drugiej i bardziej prawdziwej siedzibie ONZ (gdzieś pod wodą) doznał olśnienia, że zamiast pomagać światu, tak naprawdę pracuje dla Szarych (w rozbitych spodkach których nierzadko znajdowano ludzkie kończyny), postanowił wypisać się z tej roboty - choć już tylko parę lat zostawało mu do emerytury w wysokości miliona dolarów rocznie (w podziemnych bazach płace są czterokrotnie wyższe, z tym, że jeśli rezygnujesz, to idziesz do więzienia).
Nie pozwolono mu odejść, ale nie wrócił z pogrzebu swojego ojca, Oscara Schneidera - niemieckiego inżyniera, geniusza (w wieku 14 lat uzyskał tytuł określany przez syna po angielsku jako „master machinist”), konstruktora łodzi podwodnych i kapitana U-boota z ponad setką zatopień, który pojmany do niewoli przez Francuzów w 1941 r, przeszedł na stronę aliantów i w Niemczech wyznaczono milion marek nagrody dla tego, kto go zabije. Pracował potem przez wiele lat dla Amerykanów, nie tylko w Pentagonie, opiekował się m.in. marynarzami z eksperymentu Filadelfia; to on też zachęcił syna do poszukania pracy w "tych tajnych projektach, są bardzo ciekawe".
Phil Schneider potwierdzał zawarcie przez administrację Eisenhowera w roku 1954 paktu z
Szarymi znanego jako Greada Treaty, według niego rząd USA wie o obcych od 1909 r., kiedy w jaskiniach stanu Nowy Meksyk natknęła się na nich kawaleria ścigająca bandytów - żołnierze uciekli stamtąd galopem, a istoty opisywali jako "szare demony"; władze Wlk. Brytanii i Francji zaczęły badać temat w latach 20. Amerykanie zestrzeliwują 9 spodków miesięcznie, Rosjanie 50 i wyrzucają je na pustynię przy granicy z Mongolią, gdzie leżą ich stosy na powierzchni kilku boisk futbolowych (w USA funkcjonują lotne oddziały, które zabezpieczają wraki lub zakopują talerze na miejscu, kiedy mają np. 80 metrów średnicy).
Żeby zbliżyć się do Ziemi na mniej niż 250 mil, UFO musi mieć pozwolenie - inaczej będą do niego strzelać promieniami cząsteczek, technologia po Tesli, ang. "particle beam weapon". Potwierdził autentyczność kontaktu Billy'ego Meiera z Plejaranami oraz ich konflikt z Szarymi i, że chwilowo się zmyli (był to rok 1995). Plejaranie mają po sześć palców, dwa serca i jedno przerośnięte płuco - poza tym są nieco wyżsi i bardziej muskularni od nas, ale w sumie niewiele się różnią, mają trochę dłuższe uszy, położone nieco niżej i bardziej z przodu, no i emanuje z nich silna pozytywna energia, jak ze wszystkich życzliwych obcych - to się czuje. Obecnych jest u nas 11 ras gości z innych planet, przy czym tylko dwie z nich są nam przyjazne.
Jako inżynier geolog z wykształcenia Phil Schneider utrzymywał, że żadna funkcjonująca współcześnie teoria nie tłumaczy w zadowalająco przekonywujący sposób procesów wulkanicznych, ani w ogóle istnienia wulkanów. Choć miał paszport, Departament Stanu USA nie pozwalał mu wyjechać do Japonii - jednak tam dotarł przez Kanadę i na spotkaniu z szefami japońskich korporacji typu Mitsubishi szczegółowo omówił brak fali pulsowej podczas trzęsienia ziemi w Kobe w 1995 r. - w którego epicentrum znajdował się doszczętnie zniszczony budynek, gdzie prowadzono badania, dzięki którym Japończycy wyprzedzali Amerykanów w dziedzinie prac nad sztuczną inteligencją (70 proc. japońskich naukowców z tej branży mieszkało wtedy w Kobe).
Według niego AIDS wynaleziono w 1972 r. w Chicago (ale pamiętajmy, że według Stewarta Swerdlowa miało to miejsce w roku 1975 w New Hampshire, a jeszcze inne tropy prowadzą podobno do Niemiec i początków XX wieku). Dzięki znajomym taty już jako dzieciak miał fragment materiału z katastrofy w Roswell - pod koniec życia woził to wszystko ze sobą w walizce, a po jego śmierci wyparowało z mieszkania, podobnie jak kolekcja zdjęć - nic więcej nie zginęło. Według jego szacunków budżet tajnych projektów w USA wynosił wtedy ok. 1.3 - 1.5 biliona dolarów rocznie, a jego dużą część finansowały wpływy z handlu narkotykami. Pokazywał fragment jakiejś maszyny - wykopany na Ziemi i datowany na 220 milionów lat - komentując to słowami: "może jednak Daniken miał rację...". Eksplozje bomb jądrowych i termojądrowych na atolu Bikini odbyły się według jego wiedzy w związku z odkryciem tam największej na świecie podwodnej bazy Szarych - na zdjęciach zarejestrowano nawet uciekający spodek; oficjalnie mówi się, że ten atol wybrano ze względu na odosobnienie - tylko, że inne wyspy w tamtej okolicy były jeszcze bardziej oddalone i niezamieszkane, a stamtąd akurat trzeba było wysiedlić tubylczą społeczność.
Jego przyjacielem był Al Bielek, naukowiec z Eksperymentu Filadelfia z 1943 r. i Project Montauk z 1984 r. (właściwie Alfred Białek, wł. Edward Cameron - to on zapowiada go w tej prelekcji) - który jeździł pod Stanami podziemnymi pociągami łączącymi wszystkie podziemne bazy i osiągającymi prędkość niemal 2 Machów. Inny kumpel mówił mu, że dostali w firmie zamówienie od rządu USA na 100.000 wagonów do podziemnych pociągów, po 30 par kajdanek w każdym, napis na wagonach: "Transport więźniów ONZ". Phil Schneider zwracał też uwagę na przygotowywanie przez amerykańskie władze pod ziemią sporej liczby miejsc dla internowanych, a także na charakterystykę zniszczeń budynku Rządu Federalnego w Oklahoma City po zamachu w 1995 r. - według niego tylko armia USA posiada takie materiały wybuchowe, które powodują wyparowanie kolumn wspornych oraz ścian nośnych, a znajdują się one tylko w jednej bazie wojskowej - na tym właśnie się znał, był jednym z czołowych ekspertów na świecie w dziedzinie materiałów wybuchowych, za to płacili mu grube siano i do końca chcieli, żeby wrócił do pracy.
To samo mówił o zamachu na WTC w 1993 r., omawiając zniszczenia kolumn na podziemnym parkingu. Niejawna technologia wojskowa według jego informacji wyprzedza publiczny stan wiedzy o 1200 lat i co roku oddala się o kolejne czterdzieści parę - umożliwił to m.in. transfer technologii od obcych, trwający od połowy XX wieku - choć już w latach 30. ukrywano pewne wynalazki m.in. Tesli (który zresztą miał w zwyczaju oświadczać na zwoływanych specjalnie w tym celu konferencjach prasowych, że pomysły biorą mu się z telepatycznego kontaktu z jakimiś kosmitami - chociaż mówi się też, że tylko tak wkręcał dla zmyłki).
Według źródeł Phila Schneidera Szarzy dodają sobie do jedzenia substancje z pewnych enzymów pozyskiwanych z ludzkiej krwi - w ostateczności może być krew zwierzęca; kombinują też coś z jakimiś żniwami dusz (przyp. autora.: tzn. jak gdyby próbują niektórych z nas uprawiać gdzieś w jakimś wymiarze, którego nasi naukowcy jeszcze w ogóle nie zauważyli - ani na przykład, że chyba jednak jest coś takiego, jak telepatia, skoro każdy nieraz tego doświadczył, podobnie jak niezwykłych zdarzeń i zbiegów okoliczności z własnych losów). Sam mówił na swoich prelekcjach, że umiera na raka, może dlatego tak ostro grał i nie miał problemów z ujawnianiem różnych faktów, choć wszystkiego też raczej nie mówił. Nietrudno odnieść takie wrażenie, oglądając jego odczyty, że do końca ważył słowa i starał się "nie wylewać dziecka z kąpielą", jakby zachowując dla siebie pewne ciekawostki mogące wzbudzić przerażenie publiczności - być może te cztery zachowane nagrania odczytów trzeba kilkakrotnie obejrzeć, żeby to dostrzec, że najwyraźniej on jeszcze wcale wszystkiego nie ujawniał.
Dwa miesiące po tym wykładzie poruszał się już na wózku inwalidzkim - ale nawet kelnerce z baru w pobliżu domu mówił, żeby nigdy nie wierzyła, jeśli usłyszy, że popełnił samobójstwo. Rzekomo zabił się ok. 11 stycznia 1996 r., wiążąc sobie linkę wokół szyi i ciągnąc od tyłu - problem w tym, że gdyby zemdlał, to przestałby ciągnąć i zaczął znowu oddychać, a ponadto według jego przyjaciół trochę jednak brakowało mu palców na takie kombinacje, żeby sobie coś wiązać z tyłu karku. Już na odczytach publicznie wspominał, że kilkunastu jego przyjaciół zamordowano, w ośmiu przypadkach pozorując samobójstwa - z czego tylko w jednym udało się skłonić władze do zmiany wersji. Podobno w ostatnich dniach przed śmiercią widywano go z jakąś wysoką blondyną...
Nie ukrywał, że łamie zobowiązanie do zachowania poufnych informacji i w związku z tym ryzykuje własnym życiem. Kiedy w samoobronie zastrzelił agenta FBI, który go wcześniej postrzelił (pokazywał opatrunek na jednym z wykładów, który odbył się kilkanaście dni po tym incydencie), poszedł z tym do biura FBI, gdzie usłyszał: "no cóż, panie Schneider, takie rzeczy się zdarzają". Po powrocie z Japonii zgłosili się do niego i powiedzieli, że choć wyrządził szkody nie do oszacowania, jeżeli tylko wróci do pracy, o wszystkim jakoś się zapomni - ale on już nie chciał dla nich pracować, wolał raczej życie „kaczki na strzelnicy”.
Był trochę takim amerykańskim izolacjonistą-prawicowcem, zżymał się np. okrutnie, jeszcze bardziej niż na tych Szarych, że Clinton podpisał przekazanie ONZ kilkunastu spodków wybudowanych za pieniądze amerykańskich podatników. Ledwo rok jeździł z tymi wykładami, jak go pochowali - na prelekcjach żartował, że skoro np. baza "Groom Lake" oficjalnie nie istnieje, to chyba niczym nie ryzykuje, mówiąc o niej... Dla wielu ludzi w Stanach i nie tylko jest bohaterem, nagrania jego wykładów są słynne na całym świecie. Również ja zainteresowałem się tym nazwiskiem spośród tysięcy przewijających się w internecie z powodu adnotacji, że gościa zabili wkrótce po tym wykładzie. Tak się zaczęła moja przygoda z tymi zagadnieniami.
Często można się spotkać z opinią, że na przykładzie historii Phila Schneidera kręgi, które chciałyby utrzymywać te wszystkie sprawy w tajemnicy, przekonały się czarno na białym, że zabijając kogoś, robi mu się fenomenalną reklamę, a wręcz rok za rokiem przybiera na sile. Obecnie publiczne osoby zajmujące się tego typu tajemnicami giną w tempie jednej na kilka lat - to chyba też jakby symptom zbliżającego się ujawnienia, z myślą o przyszłości już pewnie mało kto pali się do podpisywania wyroków; zresztą to i tak nie było efektywne, już kilka dekad temu stwierdzono, że najlepiej funkcjonuje zasłona śmieszności.
Relacja Phila Schneidera musi być dla przeciętnego telewidza bardzo smutna i sam też miałem wątpliwości po obejrzeniu jego odczytów - w związku z regularnym powtarzaniem się wzmianek o eksperymentach na ludziach przeprowadzanych przez obcych w podziemnych bazach z ust kogoś, kto pracował przy tego typu instalacjach przez kilkanaście lat. Dla odmiany przekaz Billy'ego Meiera (będący drugim źródłem takich informacji) jest dużo bardziej pozytywny. Może dlatego, że ujmuje bieg spraw w innej skali czasu; Plejaranie również wspominali niedouczonemu rolnikowi ze Szwajcarii, że Ziemię odwiedzają niekiedy także barbarzyńskie rasy, które w ogóle nie rozumiejąc zasad Wszechświata, karmy i że "wszystko wraca", czasem posuwają się do uprowadzania ludzi na własne planety, gdzie pokazują ich w swoich odpowiednikach zoo.
Matuesz Janek
Artykuł opublikowany wcześniej na stronie
http://www.ukrytesprawy.org/