E tam, przesadzacie z tymi wszystkimi argumentami.
Nie mówcie, że gdyby pilot powiedział, że zaraz rozwalimy się o góry skaliste,
to nie skakalibyście ze względu:
- na niską temperaturę,
- na możliwość uderzenia w bok samolotu
- ze względu na zbyt dużą prędkość
- lub nieporadzenie sobie z obsługą spadochronu
Na statku nikt się nie pyta czy umiesz pływać,
nikt też nie patrzy czy woda ma zero stopni
a koła i łodzie ratunkowe są.
The Mike napisał: |
mi się zdaje, że to bardziej kwestia kosztów |
Koszty spadochronu odpadają.
Chyba, że mówimy o kosztach poszukiwania 100 pasażerów rozrzuconych w promieniu 50 kilometrów w górach grenlandii lub Amazonce !
Cytat: |
A nie mogli by ekstra kasować za bezpieczeństwo. |
Nie sądzę, żeby którymkolwiek liniom lotniczym zezwolono na wyposażenie samolotu w spadochrony !
Tutaj chodzi o coś innego. Odpowiedzialność i bezpieczeństwo.
Sama świadomość, że pasażerowie będą bez spadochronów, powoduje, że na poszczególnych etapach projektowania, konstrukcji i planowania lotów ludzie dopracują wszystko do perfekcji , bo wiedzą, że będzie afera.
Gdyby dawali spadochrony, nie byłoby takiej presji na bezpieczeństwo.
W czasach Rzymskich galernicy którzy wiosłowali w łodziach na czas wiosłowania i bitwy morskiej byli przykuwani łańcuchami. Wiedzieli, że jak zawalą lub nie dadzą z siebie wszystkiego, to pójdą na dno wraz z łodzią.
Myślę, że podobny mechanizm jest w przypadku samolotów. Jak piloci nie dadzą z siebie wszystkiego idą na dno wraz z maszyną i pasażerami. A mechanicy i technicy nie mogą odstawiać fuszerki, bo wiedzą, że jak coś pierdolnie, to będzie gruba afera.
Zresztą jest to trochę taki zgrzyt, że zabrania się ludziom palić, ćpać, ze względu na ich zdrowie. A spadochronu w samolocie nie dadzą.
To, że ludzi traktuje się jak bydło, to już jedna kwestia. A to, że ludzie to bydło - druga.
W razie delikatnej paniki, np. turbulencji, połowa spanikowanych pewno by powyskakiwała.
_________________
Zobacz też tutaj