W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Biznes po Polsku Historia Malmy  
Podobne tematy
Biznes po Polsku Historia Malmy 13
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
8 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Odsłon: 4366
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hanuman




Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 212
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:13, 25 Sie '11   Temat postu: Biznes po Polsku Historia Malmy Odpowiedz z cytatem

Serdecznie polecam wpis u Kamila Cebulskiego: Biznes po Polsku - Historia Malmy. Poczytajcie sobie Państwo, jak wykuwał - i wykuwa się - polski (?) kapitalizm kompradorski, pod knutem tubylczych psychopatów na wysokich stołkach i przy wydatnym zaangażowaniu psychopatów z Unii Europejskiej i monopolistycznych (czytaj: de facto państwowych) korporacji zagranicznych.

http://panika2008.blogspot.com/2011/08/polski-kapitalizm.html


Cytat:
Biznes po Polsku – Historia Malmy

Jak wiecie od dłuższego czasu interesuje się prześladowaniami firm przez różnych urzędników. Zaczęło się od seminarium w naszej szkole ASBRIO (www.asbiro.pl) niespełna rok temu. Zajęcia te zostały przez studentów uznane za jedne z najbardziej przydatnych naszych zajęć. W okolicach zimy zapewne będziemy powtarzać imprezę. Tymczasem publikuję obszerny materiał o historii firmy Malma. Myślę, że po nim, każdy z nas zastanowi się nad tym, co wrzuci do koszyka w markecie oraz w jakim banku weźmie kredyt.

Historia zakładów Malma

Michel Marbot jest Francuzem, urodził się jednak we Włoszech. Jest absolwentem Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu, Historii oraz Prawa na Sorbonie oraz uczelni INSEAD’u, która jest jedną z najbardziej renomowanych biznesowych szkół w Europie. Biegle mówi aż w siedmiu językach. Zrobił zawrotną karierę w bankowości. W wieku 27 lat został dyrektorem francuskiego banku w Grecji, a potem we Włoszech.

Przebywając we Włoszech poznał piękną Polkę, w której się zakochał. W 1990 roku, już jako małżeństwo podjęli decyzje, aby zamieszkać w Polsce. Michel sprzedał więc swój 400 metrowy luksusowy apartament w Mediolanie i przeprowadzał się do 39 metrowego mieszkania w Warszawie.

Mało kto wtedy wierzył, nawet wśród Polaków, że Polska definitywnie wygra walkę z komunizmem. Michel jednak wiązał z Polską duże nadzieje, również biznesowe.

Ponieważ pasją Michela było zawsze gotowanie (prowadził nawet program o gotowaniu Smakosze Rozkosze w Polsacie w latach 90-tych) i nieco też za sprawą przypadku odkrył w Malborku zaniedbane zakłady produkcji makaronu.

Dysponując kapitałem ok 100 tys. dolarów i lewarując to kredytem z francuskiego banku, dokonał w 1991 roku pierwszej w Polsce prywatyzacji. Zaraz po przejęciu zakładu zaczęły się inwestycje, wymieniono sprzęt, postawiono nowe hale. Michel łącznie zainwestował 50 milionów Euro, czyli dwa razy tyle niż obiecał w Umowie Prywatyzacyjnej.

Jak się jednak okazało, najważniejszymi decyzjami były te związane z pracownikami. Już w pierwszym miesiącu Michel podniósł pensje wszystkim pracownikom o 100% oraz każdemu z nich obiecał, że jeżeli zostanie zwolniony to dostanie odszkodowanie w wysokości 2 letniego wynagrodzenia.

Michel Marbot był pionierem naszej Polskiej przedsiębiorczości. Jako pierwszy pracodawca w Polsce ubezpieczył prywatnie wszystkich swoich pracowników. Z dumą pokazuje polisę ubezpieczeniową z numerem 1. Wtedy ubezpieczało się tylko pracowników elitarnych urzędów, żadna firma nie ubezpieczała robotników.

Nie tylko był on przyjaznym pracownikom przedsiębiorcą, ale był prawdziwym rewolucjonistą jeżeli chodzi o zarządzanie w postkomunistycznej Polsce. To On wypuścił pierwsze reklamy telewizyjne w TVP. Wziął w nich udział Wiesław Michnikowski, który zachwalał makrony słowami – „Nie ma jak u Malmy”.

Ponad to Michel przywiązywał ogromną uwagę do produktu. W tamtych czasach rynek chłonął wszystko. Michel mógł wsadzić „gówno” w ładne opakowanie i ludzie by je kupili. On jednak chciał stworzyć w Polsce najlepszy makaron na świecie. Aby to osiągnąć ściągnął do Polski pierwsze profesjonalne, szwajcarskie linie produkcyjne oraz stał się pierwszym importerem najszlachetniejszego surowca dla makaronu: pszenicy Amber Durum z Kanady.

W Polsce w latach 1990-1991 makarony z pszenicy Durum były prawie całkowicie importowane z Włoch i reprezentowały aż 30% rynku. Michel stworzył znak towarowy Malma, który szybko zdobył 25% rynku zostawiając dla Włochów zaledwie 5%.

Włoski gigant makaronowy Barilla, widząc jak taka mała firma z zacofanego kraju odbiera im rynek próbował nawet odkupić Malmę. Michel jednak nie zgodził się na to i planował dalsze inwestycje.Nic więc dziwnego, że Malma ciągle rosła w siłę. Michel kupił kolejny zakład we Wrocławiu (ratując go przed bankructwem) i ciągle zwiększał sprzedaż.

W 2003 roku Polskie makarony Malma zostały okrzyknięte najlepszymi makaronami na świecie, co wywołało burzę w Neapolu, stolicy makaronu.

W najlepszych restauracjach włoskich, w tym u słynnego Don Alfonso, podawano makarony Malma, a szefowie kuchni tych restauracji głośno o tym mówili. Nawet neapolitańska gwiazda Sophia Loren reklamowała Malmę. To tak jakby jakiś Polski znany aktor głośno mówił, że najlepszą wódką na świecie jest wódka z Włoch. Coś zupełnie niewyobrażalnego. Nic więc dziwnego, że w swojej największej świetności Michel zatrudniał 800 osób i planował kolejne inwestycje.

Wyzwania na 2004 rok.

W 2004 roku Polska przygotowywała się do wstąpienia do Unii Europejskiej. Otwierało to przed Malmą szansę dużego zwiększenia sprzedaży w Europie i nowych krajach członkowskich.

Jak donosi Newsweek, po wejściu do UE w większości nowych państw, również w Polsce, nie było można już używać do produkcji makaronów tzw. barwników. Bez tych barwników nie bardzo da się wytwarzać makaronu z rosnącej w naszej części świata miękkiej pszenicy. Nasza pszenica jest wspaniała do produkcji chleba, ale do makaronu nie bardzo. Tworzy blady kleisty makaron, który musi być specjalnie barwiony.

Po wejściu do UE, producenci w nowych krajach musieli po wolutku zastąpić naszą pszenicę, na jej twardą odmianę Durum, którą uprawia się w bardziej kontynentalnych częściach naszej szerokości geograficznej – Kanada, Kazachstan itp.

Wtedy w Polsce około 700 firm wytwarzało makarony z miękkiej pszenicy. Aby przejść na pszenicę Durum nie trzeba zmieniać maszyn ani procesu technologicznego. Trzeba jednak tę pszenicę sprowadzić, magazynować, a to wiązało się z zamrożeniem dużych pieniędzy w surowiec i jego magazynowanie.

Po wejściu Polski i innych krajów do UE miała pojawić się więc duża, licząca około 25% rynku luka na rynku makaronów i to we wszystkich nowych krajach członkowskich. Wielu przedsiębiorstw nie było stać na sprowadzenie odpowiedniej pszenicy i zamykali produkcję. Zapowiadał się więc pojedynek dużych firm o zagospodarowanie tej luki. Nikt lepiej niż Malma nie był gotowy do przejęcia tego rynku.

W samej tylko Polsce oceniano wartość tej luki na 400 milionów złotych rocznie, a w całej nowej Unii na 1,2 miliarda zł. Z tego Malmie miało przypaść od 10 do 25%, zakładając oczywiście, że ten „nowy rynek” rozłoży się proporcjonalnie do obecnego udziału w rynku.

Malma potrzebowała funduszy, aby przystąpić do „pojedynku”. Trzeba było zwiększyć moce przerobowe, sprowadzić więcej surowca oraz przygotować potężną kampanię promocyjną. Inwestycje oceniono na około 50 milionów złotych. Michel Marbot i jego pracownicy zaczęli szukać pieniędzy.

Wejście Polski do Unii miało także inny ważny dla historii Malmy efekt. Bardzo szybki wzrost cen nieruchomości. Okazuje się, że Michel miał piękne tereny w centrum Wrocławia i Malborka. To dało mu nową szansę i nową siłę. Stało się jednak inaczej.

Kredyt i wprowadzenie Malmy na giełdę

Sytuacja finansowa Malmy w latach 2001-2003 była bardzo dobra, spółka przynosiła wysokie zyski. Pomimo tego, że Michel miał już spłacony w połowie dług wzięty na kupno i inwestycje w zakład, to jednak spółka była nadal bardzo obciążona odsetkami bo właśnie wtedy, NBP (pod naciski lobby bankowego) prowadził politykę wysokich stóp procentowych (aż 20%) i silnej złotówki (co faworyzowało importerów makaronu).

Skoro wzięcie kolejnych kredytów nie było możliwe, Michel szukał możliwości wejścia na Warszawską giełdę i pozyskania pieniędzy z rynku.

W tym momencie na scenę wszedł bank PeKaO SA (ten z żubrem w logo) z byłym premierem Janem Krzysztofem Bieleckim jako prezesem. Tym samym, który jako premier brał udział w otwarciu zakładów po prywatyzacji w 1991 roku.

Bank zaproponował Malmie takie oto wyjście. W pierwszej fazie zrefinansuje wszystkie kredyty Malmy. Inaczej mówiąc da Malmie, na lepszych warunkach kredyt, który pozwoli spłacić natychmiast wszystkie inne kredyty. Dzięki temu, PeKaO SA będzie jedynym wierzycielem zakładów.

Do tej pory Malmę finansowało 6 banków (w tym PeKaO) współpracowało z Malmą ponad 10 lat. Jest to normalna praktyka, aby rozłożyć ryzyko upadłości firmy na kilka banków.

W drugiej fazie Bank wprowadzi Malmę na giełdę. Zanim jednak Debiut giełdowy byłby możliwy zobowiązał się finansować Malmę. Po wejściu Malmy na giełdę i uzyskaniu kapitału, Malma miała spłacić kredyty do Pekao.

Jest to całkiem normalna praktyka. To tak jakby bank dał młodemu małżeństwu kredyt na 110% wartości nieruchomości, aby nie tylko mogli kupić mieszkanie, ale także wyremontować i podnieść jego wartość, a dzięki podniesieniu wartości kredyt nie będzie stanowił już 110%, a zaledwie 80%.

Sabotaż

Nagle po pół roku pan Jan Krzysztof Bielecki ciągle odraczał wprowadzenie firmy na giełdę. Malmie po wyczerpaniu się karencji na dodatkowy kredyt, przyszło spłacać duże raty, a pieniędzy z debiutu na giełdzie jak nie było, tak nie było. Co gorsza, bank zamiast adaptować koszt finansowania (odsetki, prowizje) do możliwości spółki, jak wymaga tego prawo, stawiał natychmiast odsetki karne. W ten sposób zamknął Malmę w tzw. pułapce kredytowej.

Bank miał zastaw hipoteczny na całej Malmie i wiedział, że wartość zakładu pokrywa, konserwatywnie licząc, tylko połowę wysokości udzielonych kredytów.

Jak się później okazało, aby móc takie kredyty przyznać i nie mieć problemu z Nadzorem Bankowym (NBP), Bank sztucznie dowartościował swoje zabezpieczenie. Na przykład teren w Malborku, który potem ekspert zatrudniony przez Michela oszacował na 3 miliony zł, Bank oszacował, jak się później okazało, w swoich księgach finansowych na 150 milionów!

Wówczas pan Bielecki, zobowiązał Malmę do zatrudnienia wskazanego przez siebie konsultanta, który okazał się Rewidentem Banku PeKaO. Sugeruje to wprost, że Bank „kupił”, za pośrednictwem Malmy łagodny „niezależny” raport roczny aby wprowadzić giełdę i swoich akcjonariuszy w błąd. Po publikacji raportu tych „niezależnych” rewidentów, który był pozytywny, zarząd banku płacił sobie nadzwyczajne premie.

Jednak zarząd Banku zablokował wszystkie inicjatywy, mające na celu oddłużenie Malmy. Działał aby powiększyć koszty (obsługa długu) i blokować funkcjonowania firmy, która była zadłużona na więcej, niż była warta. Był to jednak dług zgodny z planem, gdyż miał zostać spłacony poprzez wejście Malmy na giełdę, które to ciągle się odwlekało w czasie.

Fakt ten był sygnałem dla Michela, że jest on instrumentem nierzetelnego działania Zarządu Banku. Zaczął szukać nowego inwestora, aby zastąpić PeKaO. Poinformował o tym bank.

Dopiero wtedy Bank w ekspresowym tempie wypowiedział umowę kredytu i zażądał natychmiastowej (14 dni) jego spłaty. Wystarczyło okazać nieco dobrej woli i wydłużyć okres kredytowania o kilka lat lub obniżyć odsetki, aby raty były nieco mniejsze. Malma spokojnie by dług uciągnęła nawet nie wchodząc na giełdę, jednak Bank zażądał spłaty całego kredytu z dnia na dzień.

Sytuacja patowa

Bank, z winy własnego zarządu, znalazł się w trudnej sytuacji. Pożyczył spółce Malma więcej pieniędzy, niż ta była warta i doprowadził do niewypłacalności spółki. Mimo tego, Zarząd odrzucał każdą ofertę inwestorów, którzy chcieli odkupić działające przedsiębiorstwo. Najwyższa oferta inwestorów stanowiła równowartość ok 65% długu Malmy.

Po całkowitej blokadzie spółki (zajęcie kont bankowych), zarząd banku myślał sobie, że pracownicy i Michel pójdą do domu. A więc, że Bank przejmie puste nieruchomości.

Jednak historia Malmy się tutaj nie kończy. Pracownicy głosowali, że nie odpuszczą zakładów, będą ich pilnować, mimo braku możliwość zapłaty pensji (skoro bank blokował konta Malmy), i mimo że nie można było zapłacić także za prąd, wodę. Produkcja stanęła.

Bank zdecydował dopiero wtedy, że najlepszym rozwiązaniem będzie, aby jakiś syndyk zlikwidował Malmę i wniósł do sądu wniosek o upadłość. Sąd ustanowił syndyka masy upadłościowej. Zadaniem syndyka jest sprzedaż całego majtku firmy po najlepszej cenie i spłacenie wierzycieli upadłej firmy (w przypadku Malmy tylko bank), a jeżeli po spłaceniu długów coś zostanie, oddać te pieniądze wspólnikom.

Działalność zarządu banku na szkodę Banku

Działaniem banku przy złych kredytach powinno być ograniczenie strat, a więc sprzedaż majątku po najwyższej cenie. Jak wiemy, działająca firma, zatrudniająca ponad 100 osób, która ma 25% udział w rynku polskim jest więcej warta, niż same jej nieruchomości. W zasadzie sam znak towarowy Malmy był wyceniony przez Bank na 42 na miliony zł, czyli znacznie więcej niż wszystkie nieruchomości razem wzięte.

Bank odrzucił inwestora na 65% długu, dążąc do upadłości i zadowoleniem się tylko sprzedażą nieruchomości, których wartość nie wynosiła nawet 20% całego długu. Dlaczego Bank chciał stracić 80% zamiast 35% kwoty kredytu?

Tak samo nie jest zrozumiałe dlaczego bank przez 3 lata po zamknięciu zakładów i przejęcia konta bankowego Malmy nie dbał zupełnie o ochronę i ubezpieczenie majątku wartego według jego ksiąg 300 milionów zl, który stanowił jego zabezpieczenie, czyli de facto jej własności. Wyobraźcie sobie, że przejmujecie od kogoś za długi 12 hektarów pełne hal, budynków, maszyn, aut i nie zatrudniacie tam ani jednego ochroniarza, ani nie wykupujecie ubezpieczenia?

Niezrozumiałe tez jest dlaczego przez dwa lata, od 2005 do 2007 roku, bank nie przejmował całej spółki i jej majątku, skoro zależało to od jednego podpisu – banku – czyli Jana-Krzysztofa Bieleckiego. Jak się okazało majątek miał sobie przez 2 lata gnić i czekać na rozkradzenie.

Wniosek jest taki, że Bank nie chciał doprowadzić do zmniejszenia swojej straty i wyjść z twarzą z tej inwestycji, tylko za wszelką cenę chciał doprowadzić do zamknięcia zakładów, po czym sprzedać tylko jego nieruchomości, które są warte ok. 20% kredytu. Takim zachowaniem prezes banku jawnie działał na niekorzyść swojej firmy. Bo chyba lepiej odzyskać 65% niż 20%?

Tracą akcjonariusze

Bank na giełdę oczywiście Malmy nie wprowadził. Przejął ją za długi i stał się de facto jej właścicielem. Daleko mi od mówienia co kto ma robić ze swoją własnością. Jeżeli o mnie chodzi to Jan Krzysztof Bielecki mógłby nawet spalić zakłady, nic mi do tego. Mogliby to jednak zrobić, gdyby Malma lub PeKaO należało do nich osobiście, a tak nie jest.

Bank PeKaO s.a. jest spółką publiczną, której współwłaścicielami są różnego rodzaju akcjonariusze. Większościowy pakiet ma włoski Bank UniCredit, którego prezesem był wtedy Allesandro Profumo. Kilka procent miał do 2009 roku Skarb Państwa, czyli naród Polski, a resztę stanowią drobni akcjonariusze.

Drobni akcjonariusze widząc poczynania prezesa Banku, który za wszelką cenę chce doprowadzić do straty przez bank kilkudziesięciu milionów zł, złożyli do prokuratury serię podejrzeń o popełnieniu przestępstwa działania na szkodę banku.

Wszystkie doniesienia zostają uchylone, gdyż jak się okazuje, były premier, a obecnie doradca premiera jest nietykalny i żaden prokurator nie chce wytoczyć przeciwko niemu sprawy.

O co tak naprawdę chodziło bankowi?

Władze banku jawnie działały na niekorzyść akcjonariuszy na siłę forsując upadłość Malmy, zamiast ograniczenia swojej własnej straty. Chyba lepiej odzyskać 65% inwestycji, niż zaledwie 20%? Trudno uwierzyć, że zarząd tak dużego banku oraz właściciele większościowego pakietu akcji to idioci. Musieli więc mieć swoje własne cele.

Jak się okazuje Pan Aleksandro Profumo (Prezes UniCredit, większościowego udziałowca PeKaO) był też w zarządzie największego włoskiego dewelopera, firmy Pirelli! Ten sam człowiek pełnił też funkcję dyrektora zarządu w największym na świecie potentacie makaronowym – firmie Barilla. Barilla jest także jednym z największych klientów korporacyjnych banku UniCredit, ma w nim zaciągnięte zobowiązania na blisko 500 mln euro.

Interes Pana Profumo, nie był więc tożsamy z interesem banku.

Interes banku PeKaO polegał na sprzedaniu zakładu najdrożej jak się da i odzyskanie jak największej części pożyczonych pieniędzy. Natomiast osobistym interesem Pana Profumo, było doprowadzenie do zamknięcia zakładów pomimo wielkiej straty dla PeKaO. Jego ukrytym celem było odzyskanie terenów Malmy dla włoskich przyjaznych interesów (Pirelli) bez funkcjonującego zakładu, unikając nawet odszkodowania dla pracowników, a przy okazji oddać Włochom znów palmę pierwszeństwa na polskim rynku makaronu. Gdyby Malma była zamknięta (co w ciągu roku stało się faktem) to 25% udział Malmy w rynku zostałby uwolniony i firmy włoskie (w tym głównie Barilla) przejęłaby ten rynek w niemal 100%, gdyż inne polskie firmy produkujące makarony nie potrafiłyby natychmiast zastąpić Malmy w produkcji makaronu z pszenicy Durum.

Udział 25% rynku polskiego makaronu i dodatkowe około 25% związanego z wejściem Polski do UE okazał się dużym kąskiem dla Włochów. Chodzi o rynek warty około 1,2 miliarda złotych.

Działania Pana Profumo i jego interesy zmierzały więc do likwidacji Malmy, sprzedania jej nieruchomości do Pirelli, a rynku oddania Barilli. Co prawda PeKaO straci kilkadziesiąt, może nawet powyżej 100 milionów złotych. Ale inne firmy, z którymi Pan Profumo był powiązany zarobią jeszcze więcej.

Na całej tej transakcji stracą jednak mniejsi udziałowcy banku PeKaO, Polacy posiadający fundusze emerytalne, prywatni inwestorzy i Skarb Państwa.

Warto dodać, że dwa lata później, Pan Alessandro Profumo, który skazał Malmę na śmierć, wypłacił sobie premie i bonusy, mimo że wartość jego Banku Unicredit na giełdzie spadła o 90% (tak 90%!!! z 8 € do 0,8 €!) a wartość Pekao o spadła o 70%.

Umowa Chopin

Przypadek Malmy nie jest odosobniony, jednak jest najbardziej nagłośniony. W podobnej sytuacji w konflikcie z bankiem PeKaO znajduje się wiele osób. Jest to efekt tzw. umowy Chopin, której zadaniem jest wyprowadzenie po cichu kapitału z Polski w celu uratowanie pozycji UniCredit, wykorzystując ogromny potencjał hossy rynku nieruchomości w Polsce.

W ogólnym skrócie, Pirelli oraz UniCredit podpisali z PeKaO umowę (tzw. umowa Chopin) na podstawie której PeKaO zobowiązało się do ekskluzywnej współpracy z firmą Pirelli na okres 25 lat!

Umowa dotyczy wszystkich nieruchomości Banku, ale nie tylko. Umowa narusza interesy prawie każdego klienta kredytowego PeKaO, który posiada nieruchomość.

Gdy, przez najbliższe 25 lat kredytobiorca nie wywiązywał się ze spłaty kredytu (a są to sytuacje, które sam Bank mógłby prowokować), i bank chciał je sprzedać, to Bank musiałby dać najpierw znać firmie Pirelli, która otrzymywała prawo pierwokupu, nawet bez sprawdzenie ofert konkurencji, czyli na bardzo preferencyjnych warunkach.

Przykładowo budynki mieszkalne w centrum Warszawy zostały wycenione na 200 euro / m2, a więc przynajmniej 10 razy niżej niż jej wartość rynkowa. Jest to działalność na niekorzyść akcjonariuszy polskiego banku i wyprowadzanie zysków z Polski do Włoch do większościowego udziałowca.

Znowu powiem, że mi nic do tego, co bank robi ze swoimi nieruchomościami. Ale jeżeli mój wspólnik miałby większościowy pakiet akcji i sprzedał mieszkanie należące do naszej spółki za 10% wartości innej jego spółce, stając się 100% właścicielem to ja bym go nazwał złodziejem. Jeżeli to by było jego mieszkanie to proszę bardzo, może oddać za darmo, a jeżeli jest nasze to znaczy, że mnie okradł.

To w ramach umowy Chopina do włoskiego developera miały powędrować nieruchomości Malmy, tak samo jak powędrowały już inne aktywa. W ramach “Projektu Chopin” 1,4 mld euro (ok 6 miliardów złotych) znikło z Banku Pekao i trafiło do Pirelli.

Michel Marbot podobnie jak inni akcjonariusze mniejszościowi zainteresował się sprawą i złożył doniesienie do prokuratury o możliwość popełnienia przestępstwa działania na niekorzyść banku przez jego zarząd. Sprawa została oddalona. Potem ponownie została skierowana do rozpatrzenia przez rzecznika, jednak prokuratura ponownie oddaliła zarzuty. Teraz sąd rozpatruje sprawy prokuratorskie.

25 lutego b.r., po trzech latach walki i notorycznych odmów, Sąd Apelacyjny w Warszawie zobowiązał Sąd Cywilny pierwszej instancji do rozpoznania afery związanej z umową Chopin. Sąd zażądał od banku wydania wszystkich umów wiążących Jana Krzysztof Bieleckiego z bankiem w Polsce i we Włoszech. Bank odmówił wydania!

Michel kupił akcje banku Pekao oraz UniCrdit i brał udział w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy. Przygotowywał się do składania także pozwu we włoskich sądach. Jednak jego adwokat, który specjalizował się w przestępczości zorganizowanej i był nawet członkiem komisji ds. przestępczości zorganizowanej, został zabity. Nie wiadomo czy miało to związek z zaangażowaniem w sprawę Malmy, umowy Chopina czy w związku z inną sprawą którą prowadził w swoim bujnym życiu prawnika specjalisty od mafii. Fakt jednak pozostaje faktem.

Bank przejmuje pełnomocnictwo od Michela i na bazie tego pełnomocnictwo podpisuje ze stroną trzecią umowę o zachowania tajemnica wobec Michela!

Gdy Michel został postawiony pod ścianą. Działając w dobrych intencjach, aby odroczyć zamknięcie zakładu, Michel poszedł na układ z bankiem i wystawił bankowi upoważnienie dla Banku do znalezienia inwestora. Celem wystawienia pełnomocnictwa było ratowanie zakładów.

Przejmując takie pełnomocnictwo, bank w sposób głęboko nieuczciwy, ukrył fakt podpisania umowy Chopina. Bank dysponował zatem pełnomocnictwem do sprzedaż zakładu (znalezienia inwestora) oraz dał do Pirelli, po cichu ekskluzywność na zakup nieruchomości.

Banku przejmując pełnomocnictwo nie chciał uratować swoich wierzytelności i zakładów Malma poprzez znalezienie nowego inwestora, lecz grał na czas. Blokował każdą ofertę Michela i innych firm. Bank podpisał z pewnymi kandydatami na inwestorów umowę o zachowania tajemnic wobec pana Marbot w imieniu którego bank negocjował!

Upoważnienie mogło skutecznie zablokować sprzedaż firmy, jednak nie mogło prawnie zabronić dzierżawy całego przedsiębiorstwa. Michel Marbot, aby uratować Malmę przed niejasnymi poczynaniami banku, znalazł firmę, która chciała wydzierżawić zakład Malma i podpisał z nią umowę dzierżawy na 25 lat, to uratowało firmę, która pomimo trudności działa do dzisiaj.

Dobremu przedsiębiorcy związki zawodowe sprzyjają

Jak wiemy w 1991 roku po przejęciu zakładów, Michel Marbot podniósł wypłaty pracownikom oraz zagwarantował odszkodowanie w wysokości 2 letnich pensji , w przypadku zwolnienia. Każdy w Malborku potwierdzi, że w Malmie bardzo dobrze płacili. Podwyżki i gwarancje rosły w miarę rozwoju firmy.

Syndyk nie może bez procesu sądowego rozwiązać umowy dzierżawy całego przedsiębiorstwa Malma i zlicytować jego majątek. Jeżeli jednak tak zrobi to musiałby wypłacić bardzo wysokie odszkodowanie dla zwalnianych pracowników.

Na chwilę obecną, wysokość hipotetycznych odszkodowań znacznie przekracza wartość nieruchomości Malmy, dlatego też syndyk nie ma interesu w jej wypowiadaniu. Jak się okazuje, warto być dobrym dla swoich pracowników. Malma funkcjonuje tylko i wyłącznie dzięki podpisanym 20 lat wcześniej gwarancjom pracowniczym.

Poważne uprzykrzanie

Syndyk skoro nie może wypowiedzieć umowy dzierżawy to chce zniszczyć dzierżawcę. Wspólnie z Sędzią Komisarzem systematycznie ignorują nie tylko prawa pracowników, ale ich straszą zwolnieniami i naruszają ich godność. Robią wszystko, aby to nie syndyk zwalniał pracowników, ale aby sami odchodzili z pracy oraz tak uprzykrzają działanie, aby Pan Marbot sam rozwiązał umowę dzierżawy.

Pracownicy nigdy nie poddali się i stoją murem za Michelem. W okresie ustania produkcji, pomimo braku wypłat organizowali się i na zmiany pilnowali zakładów 24 godziny na dobę, aby żaden złodziej nie rozkradł maszyn. Za własne pieniądze kupili broń i gaz do przenośnych grzejników. W zamkniętym zakładzie, bez ogrzewania i prądu organizowali wigilię. Kto by ich nie spotkał jest pod wrażeniem ich optymizmu i solidarnej walki. Sentymentalnie mówią, że nigdy się nie poddadzą niemoralnemu dyktatowi banku i syndyka.

Walki prawne, ogromne inwestycje dzierżawcy na ponowny rozruch (10 milionów złotych), wierność klientów, strategicznych dostawców oraz odbiorców, a także działania medialne prezesa (np. program Elżbiety Jaworowicz) doprowadzały do tego, że Malma wróciła na rynek, co w historii gospodarki jest bardzo rzadko spotykane.

Partnerzy Malmy także się z nią solidaryzują. Dostawcy z własnej inicjatywy zwiększają terminy płatności, a odbiorcy z własnej inicjatywy starają się płacić Malmie z góry. Stara przyjaźń i wspólnie zarobione pieniądze na sprzedaży makaronu teraz procentują. Przyjaciele Malmy stawiają ją na nogi. Michel podkreśla nawet ogromny fairplay polskich konkurentów Malmy. Początkowo pracy jest niewiele, jednak z biegiem czasu produkcja zwiększa się. Obecnie Malma po raz drugi zdobywa rynek. Odbudowała już 1/4 swojej wcześniejszej pozycji. Ciągle jednak pozostaje w konflikcie z bankiem i jego mało profesjonalnym syndykiem.

Zniechęcanie pracowników

Przedsiębiorstwo Malma jest dzierżawione w całości na rzecz amerykańskiego inwestora, który płaci czynsz dzierżawny. W umowie o dzierżawę jest między innymi zapis o tym, że to przedsiębiorca amerykański jest zobowiązany do ochraniania majątku oraz, że to on odpowiada za każdą stratę czy kradzież. Pomimo tego faktu, a więc bezprawnie, syndyk wynajął firmę ochroniarską, która pilnuje zakładu, utrudniając tak naprawdę jego funkcjonowanie.

Każdy wjeżdżający i wyjeżdżający samochód jest przeszukiwany i zapisywane są informacje, kto co przewozi itp. Każda wchodząca i wychodząca osoba jest przeszukiwana, kobiety proszone są przez ochroniarzy syndyka do okazania zawartości torebek. Niektóre osoby też nie są na teren zakładu wpuszczane. Ochrona nie wpuściła między innymi gości na uroczystość 20-lecia zakładu. Wśród gości oprócz pracowników byli m.in. ksiądz, euro posłowie oraz inne ważne osoby.

Ta sama ochrona nie chciała wypuścić mnie wraz z operatorami kamer, gdy w Malborku realizowaliśmy reportaż. Musiała interweniować policja i tylko dzięki jej interwencji nagrania nie zostały nam zabrane.

Zachowanie ochrony jest niemoralne, narusza prawa i godność człowieka i jest na granicy legalnego wywiadu gospodarczego, gdyż ochrona skrupulatnie pilnuje pracowników, spisuje co w Malmie się dzieje, kto z nią współpracuje, gdzie jakie paczki są wysyłane. A ochronę tę wynajmuje syndyk, który zarządza majątkiem de facto w imieniu Banku.

Zmiana prawa przez PeKaO

Michel wraz z żoną był 100% właścicielem Malmy. Dodatkowo cały jego i żony majątek prywatny był zastawiony pod kredyt bankowy. Michel Marbot uważa, że bank działa nieuczciwie i wraz z żoną, jako osoby fizyczne wytaczają proces o 200 milionów zł. odszkodowania. Sąd jednak uznaje, że państwo Marbot nie mają legitymacji, aby w ogóle wytoczyć pozew. Sąd traktuje ich jakby nie byli stroną. Pomimo, że to oni stracili cały majątek.

Prezesem sądu, który wydał taką, sprzyjającą bankowi interpretacje przepisów był Piotr Zimmerman, który pół roku później został prawnikiem banku w sporze PeKaO przeciwko Malmie i rodzinie Marbot.

Zamknięcie Malmy wiązałoby się z wypowiedzeniem umowy dzierżawy, a to skutkowałoby wielomilionowymi odszkodowaniami dla pracowników Malmy.

Bank postanowił więc zmienić prawo upadłościowe tak, aby syndyk mógł wypowiedzieć umowę dzierżawy pomiędzy bez wypłaty odszkodowań pracownikom. Jeżeli więc prawo broni w tym przypadku Malmę, to tym gorzej dla prawa.

W luty 2009 roku Sejm zmienił ustawę Prawo Upadłościowe i Naprawcze. Pracownicy i rolnicy spadli z pierwszej do drugiej kategorii w kolejność wypłaty pieniędzy wierzycielom wbrew regułom przejęty przez większość Państw europejskich.

Na komisję, która doradzała Rządowi w tej sprawie nie był zaproszony żaden związek zawodowy ani rolniczy! Był jednak zaproszony przedstawiciel lobby bankowego oraz przedstawiciel Syndyków oraz Komorników. Doradcą premiera w tej sprawie był także Piotr Zimmerman, adwokat Banku.

Należy też dodać, że obecny minister finansów Jacek Rostowski był wcześniej doradcą Jana Krzysztofa Bieleckiego w PeKaO.

Dziennikarze wyrzucani z pracy

W czasie, gdy produkcja ustała, a pracownicy pilnowali zakładu, sprawą zainteresowała się Elżbieta Jaworowicz, która nakręciła o tym program. Jak przystało na profesjonalnego dziennikarza, zaprosiła do programu także obrońców banku, którym miał być dziennikarz ekonomiczny Jan Fijor, którego rola jako wolnorynkowego myśliciela miała być taka, aby pozwolić upadłej firmie upaść i bronić prawa banku do zarządzania swoim zastawem kredytu.

Podczas programu okazało się, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana i dziennikarz zaczął bronić Malmę, a następnie postanowił zrobić z tej sprawy materiał. Po zbadaniu sprawy umówił się na spotkanie z Janem Krzysztofem Bieleckim, prezesem Pekao.

Kilkadziesiąt minut po spotkaniu z prezesem, do dziennikarza piszącego dla jednego z najważniejszych czasopism w Polsce, zadzwonił jego redaktor naczelny i wyrzucił go z pracy. Taką władzę ma Bank, którego wydatki na reklamy w mediach plasują się w krajowej czołówce. I choć afera i nadużycia związane z Malmą jest kilka razy większa, to nie ma szans na jej nagłośnienie tak jak została nagłośniona sprawa np. Pana Romana Kluski. Mafia urzędnicza nie daje pieniędzy na media. Mafia bankowa, a i owszem. Od tego czasu nikt nie chciał zainteresować się tematem Malmy, ani umową Chopina.

Przetrzymywanie zboża i więzienie

Jednym z wyrazistych wątków jest sprawa związana z przywłaszczeniem przez Michela Marbot’a zboża kupionego za blisko 6 milionów zł.

Jak wiemy, syndyk i bank robią wszystko, aby firma upadła. Jednym z takich radykalnych kroków było zamknięcie znajdującej się w spichlerzach pszenicy, kupionej jesienią, zaraz po zbiorach, która ma wystarczyć na ponad roczną produkcję.

Pszenica oczywiście należała do banku, gdyż została przejęta tytułem niespłaconych kredytów. Zmagazynowana była jednak w elewatorach Malmy, a Malma wydzierżawiona zewnętrznej firmie.

Michel kilkanaście razy wysyłał do banku informacje, aby bank zabrał swoją pszenicę, gdyż nie tylko nie będzie on za darmo magazynował w swoich silosach czyjejś pszenicy, ale co więcej pszenica mogła w każdej chwili się popsuć. Bank odpisał Malmie, że tę pszenicę zabierze, jednak skutecznie zwlekał z tym przez blisko rok.

Pojawia się tutaj taka oto logika. Jeżeli magazyny są pełne pszenicy to Dzierżawca nie może w nich magazynować swojej własnej pszenicy, a skoro nie może magazynować, to nie może produkować i jak na ironię, rzeczywiście produkcję blokowały pełne magazyny.

Pszenica jak wiemy, nie może być przechowywana nie wiadomo jak długo. Jest to organizm żywy, potrzebuje odpowiedniej wentylacji. Trzymana w silosach wydziela gaz, który może ulec samozapłonowi. Jest to bardzo kaloryczna substancja, istnieją piece centralnego ogrzewania, które jako paliwo wykorzystują zboże.

Tymczasem bank nie zgodził się nawet na to, aby tę pszenicę przemieszać z jednego silosu do drugiego, aby ją w ten sposób przewentylować i uratować. Magazyny Malmy z wolna stawały się cykającą bombą w centrum Wrocławia. A w razie pożarów, cała odpowiedzialność spadłaby na Michela Marbota, jako prezesa zarządu spółki, która pszenicę dla banku składowała, nie mając nawet do niej dostępu i nie mogąc badać jej stanu.

Wraz z końcem roku kończyło się ubezpieczenie na pszenicę, co zwiększało ryzyko dla dzierżawcy magazynowania pszenicy, a nadchodząca wiosna i wysokie temperatury zwiększały ryzyko samozapłonu i zepsucia. Bank pomimo nalegań dzierżawcy nie udostępnił mu wyników badań jakości pszenicy. Zgodnie z normami pszenica mogła być trzymana w takich warunkach do 2 tygodni, leżała już ponad pół roku, a właściciel magazynów nie wiedział w jakim jest stanie.

Michel Marbot, który pełnił funkcję prezesa zarządu w związku z niemożnością prowadzenia przedsiębiorstwa, zdecydował się sprzedać pszenicę należącą do Banku dzierżawcy przedsiębiorstwa Malma. Jak się okazało sprzedaż nastąpiła w ostatniej możliwej chwili, jeżeli rzeczywiście ktoś miałby tę pszenicę uratować.

Bank mimo wezwań, nie przekazał nowemu właścicielowi pszenicy nawet numeru konta, na który należy przelać zapłatę za pszenicę. W zamian za to złożył doniesienie do prokuratury. Złożył je jednak, dopiero trzy miesiące później.

Ironią losu jest to, że Michel Marbot przywłaszczając pszenicę Banku i sprzedając ją w jego imieniu nie spowodował żadnej straty dla Banku. Tak naprawdę uratował majątek Banku przed zepsuciem. Dzięki tej transakcji, bank nie musiał ponosić kosztów utylizacji, które by musiał ponieść, gdyby pszenica się zepsuła. Kwestia tygodni, bo wiosna była gorąca.

Dodatkowo Malma mogła ruszyć na nowo z produkcją makaronów. Wartość spółki Malma, której właścicielem jest bank, znacząco wzrosła. Jak wiemy działające przedsiębiorstwo jest więcej warte niż jego nieruchomości. Na rynek powrócił znak towarowy Malma, który zyskuje znowu na wartości. Jak było wspomniane Malma obecna to już 1/4 tego co kiedyś.

Każdego dnia Malma zdobywa od nowa rynek i robi to bardzo skutecznie. A ponieważ ciągle jest własnością Banku to im większa jest Malma, tym bank notuje mniejsze straty, ceny akcji banku rosną, zarabiają akcjonariusze.

Za przywłaszczenie pszenicy, które w naszym rozumowaniu należy uznać jako czyn na rzecz banku, Michel Marbot został skazany w pierwszej instancji na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat, zakaz prowadzenia spółek handlowych na lat 10 oraz nakaz zwrotu bankowi blisko 6 mln złotych tytułem utraconej pszenicy.

Sąd apelacyjny we Wrocławiu jednak przyznał więcej racji Malmie i znacznie złagodził wyrok. Zmniejszył zakaz prowadzenia spółek na 3 lata oraz uznał, że pszenica w momencie sprzedaży była warta ok 3 mln (nie 6 mln), i cofnął obowiązek wypłaty jakichkolwiek pieniędzy na rzecz banku.

Wynika z tego, że sprzedając pszenicę Michel Marbot umożliwił produkcję przez spółkę, która wydzierżawiła firmę i uratował Malmę oraz 160 miejsce pracy.

Zakończenie

Sprawa posiada więcej wątków i nie jest sprawą prostą. Przedstawiłem ją wam, tak jak ja to widzę po spędzeniu nad nią ładnych kilkuset godzin czasu i przeprowadzając dziesiątki wywiadów.

Warto odnotować z kim walczy Malma. Pan Profumo był odwołany z funkcji prezesa UniCredit przez radę nadzorczą UniCredit we wrześniu 2010 w związku z niejasnościami w księgach banku oraz z powodu burzy wokół wzrostu udziałów strony libijskiej w tym banku.

Jan Krzysztof Bielecki, jest szarą eminencją rządu Tuska, obecnie jego doradcą i osobiście podpisał Umowa Chopina, a bank odmówił wydania do Sądu jego osobistej umowy z bankiem.

Adwokat Banku, w sprawie Malmy, stał się doradca rządu by zmienić prawo upadłościowe.

Razi w oczy to, że w naszym kraju do sądu ciągnie się kobietę za nie nabicie paragonu za 20 groszy, a nikt nie chce wszcząć postępowania w sprawie okradzionych na setki milionów złotych akcjonariuszy PeKaO.

Zapraszam do zapoznania się ze źródłami. Nie wiem jak wy, ale ja od dzisiaj jem tylko i wyłącznie makaron Malma i każdego kogo spotkam będę namawiał do zlikwidowania rachunku w Banku PeKaO.

Źródła:

UniCredit Shareholders
Strona założona przez poszkodowanych akcjonariuszy UniCredit (także PeKaO)
www.unicreditshareholders.com

Newsweek
Artykuł poruszający sytuacje firm makaronowych po wejściu do UE
http://malma.kcbe.pl/wp-content/uploads/Newsweek_27_kwiec_2003_strona_1.jpg

Nowy Ekran
Sporo dokumentów procesowych i artykułów ze stowarzyszenia Przejrzysty Rynek
http://finansebeztajemnic.nowyekran.pl/post/15170,jak-nas-okradaja
http://pietkun.nowyekran.pl/post/8027,z-ziemi-wloskiej-do-polski
http://finansebeztajemnic.nowyekran.pl/post/4066,czy-to-juz-bankokracja

TVP
Syndyk według nas działając na szkodę zarządzanej spółki, nie pozwolił przeprowadzić uroczystości 20 lecia Malmy:
www.malma.com/afera-20-lecia-malmy-tvp/

Sprawa dla Reportera
Program z udziałem Michela Marbota
www.malma.com/sprawa-dla-reportera-malma/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
hanuman




Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 212
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:57, 25 Sie '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Co należy zabrać ze sobą na licytacje? – Malma ciąg dalszy

Cytat:
Jadąc kilkaset kilometrów na licytacje komorniczą nie zapominajcie zabrać ze sobą siekiery i tasaka. Są to bardzo potrzebne narzędzia perswazji, dzięki którym jest większa szansa, że wygra wasza oferta. Tak zrobił Giorgio Cozzolino, który po odwołaniu licytacji Malmy, wyłamał drzwi na halę produkcyjną, wyjął siekierę oraz tasak z plecaka i przegonił pracujących tam ludzi, którzy schowali się w damskiej przebieralni. Dzisiaj MALMA ciąg dalszy. Jak nie czytaliście wcześniejszego wpisu to zróbcie to teraz.

W czwartek 21 lipca w zakładach Malmy we Wrocławiu miała odbyć się druga licytacja komornicza linii produkującej pizze, należącej do firmy VVKFDE sp. z o.o. Ta spółka to stara Malma Pizza sp. z o.o., czyli taki oddział starej Malmy produkująca właśnie pizzę. Jednak kiedy zaczęły się kłopoty z bankiem i spółka została wydzierżawiona amerykańskiemu inwestorowi, to oryginalna Malma, jak i Malma Pizza zmieniła nazwę. Zapewne po to, aby nie psuć znaku towarowego. Co jest posunięciem naprawdę genialnym.

Linia została wyprodukowana we Włoszech w 1999 roku i kosztowała około 6,5 miliona zł. Komornik oszacował jej wartość na 755 550 zł, a wystawiona do licytacji była za 50% wartości, czyli dokładnie 377 775. Jakby nie patrzeć 10. letnią linię produkcyjną można było kupić za 5% ceny jej kupna.

Uznałem, że jest to bardzo dobra okazja do zarobienia pieniędzy i jednocześnie pomocy Malmie. Przedstawiłem więc pomysł kilku wykładowcom ASBIRO i w kilka dni miałem przyrzeczone środki za zakup linii. Pojechałem więc do Wrocławia na zakupy… Jednak licytacja komornicza nie doszła do skutku.

Według § 91 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 9 marca 1968 roku – “przetarg powinien rozpocząć się w czasie oznaczonym w obwieszczeniu, jednak nie później, niż w dwie godziny po tym czasie”. W obwieszczeniu o licytacji było napisane, że licytacja rozpoczyna się o 14.00 i że przedmiot licytacji można oglądać na miejscu w dniu licytacji.

Problem polegał na tym, że żaden z licytujących (w sumie 4 osoby były zainteresowane) nie mógł zobaczyć “przedmiotu licytacji”, gdyż w tym dniu była na zakładzie produkcja używająca tej linii, a przepisy Sanepidu wymagają, aby każdy obecny w miejscu produkcji żywności miał ważną książeczkę sanepidu. Jeżeli nie można zobaczyć przedmiotu, nie może odbyć się licytacja. Ponieważ spory komornika, syndyka i prawników trwały dłużej niż 2 godziny, licytacja nie doszła do skutku.

Trudno się mówi. Zabrałem manatki, wyszedłem z zakładu i załadowałem się do auta. I teraz wydarzyło się najciekawsze. Byłem już poza zakładem i na własne oczy nie widziałem całego zajścia, ale porozmawiałem z ochroną, pracownikami i innymi osobami wychodzącymi z zakładu.


Otóż jeden z uczestników licytacji Giorgio Cozzolino (Włoch), zaraz po wyjściu komornika, ponoć “wyjął z plecaka siekierę” inni używali słowa „tasak”. Okazało się, że miał jedno i drugie. Wyłamał drzwi do hali produkcyjnej i przez ładnych kilkadziesiąt minut ganiał z bronią pracowników Malmy niszcząc przy okazji dość wartościowy sprzęt. Ochronie nie udało się obezwładnić napastnika, uczyniła to dopiero policja.

Powyżej możecie zobaczyć przedmioty, które Pan Giorgio Cozzolino uznał, że warto wziąć z sobą na licytację.

Została wezwana policja, która przyjechała po 15 minutach, na sygnale i wywiozła Włocha na posterunek. Udało mi się uchwycić kamerą tylko cywilny radiowóz, który wywozi Włocha z zakładów. Pan Cozzolino nie mówi dobrze po Polsku, ale kiedy był wyprowadzany, świadkowie mówili, że wykrzykiwał słowa “UMOWA MOJA LINIA”.

Ważne!!!
Giorgio Cozzolino został po 2 godzinach przesłuchania wypuszczony na wolność. Zajebisty jest ten kraj. Człowieka jadącego na rowerze po 2 piwach, który ponoć sprowadza hipotetyczne zagrożenie w ruchu drogowym można trzymać nago na komendzie 24 godziny bez jedzenie i picia odmawiając wychodzenia do łazienki, a człowieka, który siekierą rozwala maszyny, grozi ludziom zamordowaniem wypuszcza się zaledwie po dwóch godzinach. Może ktoś z czytelników jest psychologiem, bo na moje to jest to za mało czasu, aby po takim wybuchu, człowiek ochłonął. Jak widać jazda po pijaku rowerem to kilka razy większe przestępstwo, niż włamanie, rozbój, próba morderstwa i groźby karalne. A musiało to być straszne skoro pracownicy z hali zabarykadowali się w damskiej łazience!!!

Czy nie dziwi was, że nie było o tym wspomniane w żadnym popularnym medium? W miarę możliwości prześlijcie do znajomych dziennikarzy link do tego artykułu.

Jak potraktowana Pana Kazimierza:
www.wiadomosci24.pl/artykul/trafil_do_po.....33871.html

O co chodzi?

Temat mnie zainteresował, zacząłem grzebać w posiadanych dokumentach, internecie oraz dzwonić po ludziach. Od piątku także próbuję się skontaktować z rzecznikiem policji we Wrocławiu. Na maile nie odpisuje, a dwa dni zajęło mi wdzwonienie się na numer podany w internecie, po czym pan policjant powiedział, że od pół roku on ma ten numer, a rzecznik ma inny i że ciągle do niego ludzie dzwonią bo “nikomu nie chce się ruszyć dupy” i zmienić numer na stronie. Dostałem właściwy numer, jednak przez 2 kolejne dni nikt nie odbiera. Wracajmy jednak do tematu.

Giorgio Cozzolino jest prezesem zarządu “Donna Marzia pastaia in bolgheri Sp. z o.o.” oraz był prezesem zarządu “Malma Pasta Sp. z o.o.”. Udało mi się ustalić, że ta pierwsza spółka to restauracja w Sopocie, gdzie Pan Cozzolino mieszka.

Jak wiecie z poprzedniego artykułu, aby uratować Malmę, została ona wydzierżawiona amerykańskiemu inwestorowi, który z kolei ją poddzierżawił dalej. Pierwszym polskim poddzierżawcą była spółka Malma Pasta. Ale działy się nieciekawe rzeczy z udziałem Pana Cozzolino (o których dzisiaj napiszę) i amerykański dzierżawca wypowiedział umowę oraz podpisał umowę dzierżawy z firmą Malma Trading, kierowaną przez Michela Marbot, czyli tym, który dzisiaj produkuje słynny makarony i nadal dzielnie walczy, aby Malma nadal istniała.

W 2000 roku Malma postanowiła wejść na rynek pizzy. Dokładnie 23 stycznia 2002 do KRS została wpisana Malma Pizza S.A., która niebawem zaczęła produkcję. Wtedy to Giorgio Cozzolino był długi czas odbiorcą produkowanej przez Malmę pizzy.

W 2009 roku, kiedy Malma, pomimo sporów z bankiem, produkowała coraz więcej makaronów Pan Cozzolino znowu pojawił się na scenie, oferując swoje usługi, gdyż zapewne Malma oprócz makaronu lada chwila znowu zacznie produkować pizzę. Było to w momencie, gdy wieloletni prezes Malmy Pan Mieczysław Stelmach poszedł na emeryturę.

Ponieważ Giorgio Cozzolino oferował swoją pomoc by ruszać z pizzą, w trudnej sytuacji Malmy, przy bardzo dobrej opinii pracowników i Michela Marbot został nowym prezesem zarządu Malma Pasta sp. z o.o. Było to w styczniu 2010 roku.

Próba kradzieży

15 stycznia 2010 Giorgio Cozzolino jako prezes Malma Pasta sp. z o.o. podpisał po cichu umowę dzierżawy na 25 lat na całą linię do produkcji pizzy mrożonej wraz z instalacjami oraz maszynami z nią związanymi (wszystko kupione za około 6,5 miliona zł), dodatkowo 1413 m2 hali produkcyjnej oraz 230 m2 chłodni.

Wszystko to chciał wydzierżawić do powiązanej z sobą spółki “DONNA MARZIA PASTAIA IN BOLGHERI POLSKA SPÓŁKA Z O.O.”. Czynsz dzierżawny zgodnie z zapisami umowy miał wynosić zaledwie 3 tys. zł netto!!! Wyobraźcie sobie, że ktoś wam pożycza 6,5 miliona złotych na 0,5% rocznie i dorzuca za darmo sporą halę oraz chłodnię w centrum Wrocławia!!! Spółka Donna Marzia należała wtedy do dziewczyny Pana Cozzolino oraz wspólnika Giuseppe Lenti.

Sami przyznacie, że jest to ładna „akcja charytatywna” zaledwie kilka dni po objęciu prezesury. Okazało się jednak, że ta umowa była bezprawna, gdyż jako prezes zarządu Malma Pasta, Giorgio Cozzolino nie posiadał zgody Walnego Zgromadzenia Wspólników oraz właściciela nieruchomości na dokonywanie tego typu operacji.

Oczywiście długi czas trzymana w tajemnicy umowa wyszła na światło dzienne i Pan Giorgio Cozzolino został natychmiast odwołany z funkcji prezesa zarządu Malma Pasta sp. z o.o., a sprawa została zgłoszona do prokuratury, która… uchyliła śledztwo!!! W Malmie Pasta zostaje powołany zarządca przymusowy. Aby się uratować i bronić, amerykański dzierżawca cofnął umowę poddzierżawy spółce Malma Pasta i poddzierżawił firmę innej spółce – Malma Trading.

Groźby

Pan Cozzolino zaczął wtedy grozić rodzinie Marbot, która zwróciła się do policji o interwencję. Michel Marbot zaczął dostawać takie oto SMSy: „życzymy tobie dobrej Drogi Krzyżowej” (wysłany dnia Wielkiego Piątku) „kiedy będziesz na mszę z twoją rodziną, twoje dzieci będą za ciebie się wstydzić” oraz „twoja żona nie będzie już nigdy wychodzić z domu.”. I tak dalej. Groźby także były kierowane w kierunku pracowników, np. kobiety pracujące w Malmie słyszały, że powinny pracować jako kurwy. Powyższe i wiele innych określeń zaczerpnąłem z akt prokuratorskich w Malborku. Prokuratura znów uchyliła śledztwo w sprawie (sygn. KD-3001/10)!!!

Zastanawiam się, czy w kontekście czwartkowej licytacji i wymachiwaniem siekierami te groźby nie mogły być spełnione.

Obrzydzenie jakim kipiał Włoch do Malmy nie przeszkadzało mu jednak używać auta należącego do Malmy nawet trzy miesiące po tym jak został odwołany z funkcji prezesa zarządu i po zgłoszeniu kradzieży przez Malmę na policję.

Spółka Donna Marzia jest kolejna w długiej serii spółek prowadzonych przez Giorgio Cozzolino. Był on także prezesem włoskich spółek Biogrande oraz I Gusti del Sole, które doprowadził do bankructwa zostawiając włoskie banki na lodzie. Nieuczciwie skorzystał z faktoringu bankowego jednocześnie umawiając się z klientami, aby zapłacili bezpośrednio gdzie indziej.

Współpraca Giorgio Cozzolino z Bankiem PeKaO S.A. (tego z żubrem w Logo)

Jak widać Giorgio Cozzolino próbował za grosze wydzierżawić poważny majątek Malmy. Przejechał się jednak, gdyż nie miał tak dużych uprawnień jako prezes. To jednak nie wszystko co Giorgio Cozzolino namieszał w Malmie.

Jak pisałem we wcześniejszym artykule Michel Marbot uratował Malmę dzierżawiąc całą firmę amerykańskiemu inwestorowi. Syndyk nie może wypowiedzieć tej umowy, gdyż musiałby zapłacić 2-letnie odszkodowanie każdemu pracownikowi.

Zostając prezesem Malma Pasta, Cozzolino oprócz próby przejęcia lini do produkcji Pizzy, zaczął także wypowiadać pracę pracownikom Malmy przez co pracownicy zamiast 2-letnich odszkodowań mieli otrzymać tylko te 3 miesięcznie.

Pracownicy, którzy nie chcieli opuścić firmy zostali z niej siłą wyprowadzeni przez firmę ochroniarska Banku Pekao SA!!! Jedna z kobiet mówi mi, że aby ją wyprowadzić ochrona wyciągnęła pistolet i skierowała w jej stronę!!!

Dwudziestokilkuletni syn Pana Cozzolino, Luigi Cozzolino był w tym okresie “volontär”, a więc praktykantem/wolontariuszem w niemieckim banku HypoVereinsbank, którego właścicielem jest włoski bank UniCredit, który jest też właścicielem PeKaO S.A. z którym Malma ma spór, który opisałem dokładnie w poprzednim artykule.

Młody Cozzolino został zatrudniony przez UniCredit 1 maja 2010 roku z pensją podstawową 3267 EURO z dodatkowymi świadczeniami i bonusami. Ale oczywiście fakt ten nie miał najmniejszego wpływu na zachowanie ojca i możemy być pewni, że zatrudnienie syna nie było zapłatą za zwolnienie pracowników Malmy, do którego szczęśliwie nie doszło.

Warto także dodać, że Pan Cozzolino skorzystał z pomocy kancelarii prawnej Wardyńskiego, która obsługuje prawnie Bank Pekao w konflikcie prawnym ze spółką Malma oraz Michelem Marbotem. Niestety nie dotarłem do informacji, czy obsługuje ich ten sam prawnik.

No i oczywiście zgadnijcie w jakim banku mają konta firmy Pana Giorgio Cozzolino. Oczywiście jest to pytanie za 100 punktów Smile .

Współpraca Giorgio Cozzolino z syndykiem Malmy

Gdy policja wyprowadzała skutego Cozzolino, według świadków krzyczał on “UMOWA MOJA LINIA”. Daje nam to do myślenia, że to był ta umowa dzierżawy, którą on sam z sobą podpisał, kiedy był prezesem Malma Pasta. Umowa, której efektem miało być kupno przez Giorgio Cozzolino linii pizzy. Niemożność przeprowadzenia przez komornika licytacji tak go rozwścieczyła, że puściły mu hamulce i użył siekierowo/tasakowego argumentu.

Jak się okazuje Facebook to wspaniałe narzędzie i jeszcze do niedawna można było znaleźć na nim zdjęcia z otwarcia restauracji Pana Cozzolino w trójmieście. Oto dwa z nich:

Na pierwszym zdjęciu człowiek w białej koszuli to właśnie Pan Cozzolino, potem mamy kobietę, a pan w płaszczu to nie kto inny, tylko Jacek Ryncarz, syndyk VVQFDE, czyli de facto Malmy. Na drugim zdjęciu mamy pana syndyka siedzącego na końcu stołu pod ścianą. Jak więc widać syndyk jak i Pan Cozzolino nie dość, że się znają to znajomość ta jest bardzo zażyła.

Otwarcie tej restauracji miało miejsce w grudniu 2010 roku. Już po wydarzeniach związanych z przejściami Malma Pasta, ale w momencie postanowienia syndyka o licytacji linii do produkcji pizzy. Czy to możliwe, że Pan Cozzolino umawiał się z syndykiem, że to Pan Cozzolino kupi linię na licytacji? Tego nie wiem. Z kimś się jednak, sądząc po jego własnych słowach umawiał.

Skandaliczny punktu widzenia sprawiedliwości, jest w fakcie, że syndyk Malmy Pan Jacek Ryncarz akceptuje prywatne zaproszenie i darmowy posiłek od człowieka, który próbował okraść spółkę, której jest on syndykiem. Przepraszam… przecież on był tam przypadkowo, otwierał drzwi i… niespodzianka, to był dzień otwarcie restauracji Pana Cozzolino! Czy to zachęci prokuraturę do działania? Śmiem wątpić.

Ochrona zakładu

W poprzednim artykule było wspomniane o utrudnieniach i uprzykrzaniach życia pracownikom Malmy przez ochronę, którą wynajął syndyk. Będąc we Wrocławiu kobieta potwierdziła mi, że jak wchodzi i wychodzi z zakładu jest dokładnie przeszukiwana jej torebka. Tak samo torby na notebooki, aktówki, płaszcze. W Malborku nie przepuszczą nawet prezesowi. Oczywiście tak wnikliwe przeszukiwanie jest niezgodne z prawem. Należy wezwać policję i zrobić to przy asyście policji, a i owszem można. Zanim jednak policja przyjedzie potrafi minąć wiele godzin, a ludziom się spieszy do rodzin. Tak samo wszyscy dostawcy, kierowcy, kurierzy.

Zastanawiające jest, jak udało się Panu Cozzolino wnieść na teren zakładu tak niebezpieczne narzędzia, jeżeli ochrona jest taka skrupulatna.

Widocznie Pan Cozzolino ma bardzo dobre stosunki z syndykiem Jackiem Ryncarzem.

To tyle w drugiej odsłonie serialu Malma. Ciekawe czy tym razem prokuratura uwali śledztwo. Rzecznik prasowy policji w każdym bądź razie nie odpisuje na maile, ani nie odbiera telefonów. Jestem ciekaw czy można złożyć doniesienie na niegospodarność policji, która polega na opłacaniu abonamentu za nieużywany telefon.

Swoją drogą poprzedni mój artykuł o Malmie obejrzało już ponad 100 tys. osób, należy dodać minimum drugie tyle na przedrukach w portalach i gazetach. Sprawą zainteresował się Forbes, ciekawe czy będzie miał na tyle jaj, aby podołać groźbom banku o wycofaniu reklamy z tego pisma. Szanujemy jego odwagę!

Zapewniam was, że wątków w tej sprawie jest dużo. Ja przedstawiłem wam do tej pory tylko dwa odcinki. Zapowiada się więc naprawdę ciekawy serial. Mam nadzieję, że przygotowywany przez nas film dokumentalny również będzie cieszył się popularnością.

Jeżeli macie jakieś ciekawe informacji dotyczące tej sprawy to śmiało piszcie komentarze.

No i oczywiście zapraszam na naszą konferencję Myśleć Jak Milionerzy, która odbędzie się 10-11 września, o ile policja, za angażowanie się w takie sprawy nie znajdzie w moim aucie narkotyków lub też nie zjawi się jakaś kobieta, która oskarży mnie za gwałt 10 lat temu.



Biurwokracja wrocławskiej policji – Malma odcinek trzeci


Cytat:
Gdyby “tragedia norweska” wydarzyła się w Polsce to zapewne Pan Breivik nadal by był na wolności, gdyż nikt nie złożyłby zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Kilkanaście dni temu opisywałem wydarzenia podczas licytacji w Malmie. Człowiek, który doprowadził do tego, że pracownicy Malmy ze strachu zabarykadowali się w damskiej przebieralni. Człowiek którego profesjonalna ochrona (takie miśki co na guzik przyjeżdżają) bała się obezwładnić i czekała na przyjazd policji wyszedł po godzinnym przesłuchaniu. To już wiedzieliśmy wcześniej. Ale teraz wiemy, dlaczego wyszedł tak szybko, otóż jak się okazuje “nikt nie złożył zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa”! Zawiadomienie więc złożyłem ja. Dzisiaj kolejne wydarzenia w Malmie czyli Biurwokracja we wrocławskiej policji.

Jeżeli nie czytaliście moich dwóch wcześniejszych wpisów o Malmie zróbcie to teraz. Wiem że są długie, ale 168 tys. osób czytało i nikt nie narzekał, wręcz przeciwnie.

Malma odc. 2
www.kamilcebulski.pl/co-nalezy-zabrac-ze-soba-na-licytacje-malma-ciag-dalszy/

Malma odc. 1
www.kamilcebulski.pl/biznes-po-polsku-historia-malmy/

Po nieudanej licytacji, ja wraz z pozostałymi osobami zainteresowanymi licytacją opuściłem Malmę. Pan Cozzolino (zwany dalej Malmowym Terrorystom) miał inne plany i przy pomocy tasaka i siekiery wyłamał drzwi do hali produkcyjnej. Przegonił z niej pracowników. Część z nich schowała się w damskiej przebieralni z obawy o swoje życie. Z obezwładnieniem Malmowego Terrorysty nie poradzili sobie także pracownicy firmy ochroniarskiej Nord Wacht (www.nord-wacht.eu). Pewnie też byli nieźle spietrani widząc 120 kg wściekłego mężczyznę mającego w jednej ręce siekierę, a w drugiej tasak. Dopiero policja dała sobie radę i zabrała skutego Włocha na komisariat.

W Malmowym odcinku drugim opublikowałem film, gdzie radiowóz na sygnale zabiera Włocha. Warto też zwrócić uwagę, że zaraz za radiowozem z zakładu wyjeżdża szare auto. Jest to poproszony przez policję kierownik zakładu Malma we Wrocławiu, który udawał się na komisariat złożyć wyjaśnienia. Policja przesłuchała także ochronę, która ją wezwała, kilku pracowników, porobiła zdjęcia zniszczeń itp.

Jestem pewny, że policjanci przesłuchali kilka osób, które stwierdziły, że Malmowy Terrorysta był groźny i że bali się o swoje życie. Mieli zdjęcia wyłamanych, uszkodzonych drzwi. Mieli wezwanie ochrony, która nie wiem co zgłosiła, może włamanie? próbę morderstwa? rozbój? No w każdym bądź razie coś tak poważnego, że policja pojawiła się w kilka minut. Pomimo tego Policja uznała, że się nic nikomu nie stało, nie ma sprawy, że nie ma zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i że w ogóle ładna pogoda jest na dworze.


Według mnie nie ma co szukać teorii spiskowych. I najprościej rzecz ujmując według mnie policja zebrała informacje. Licytacja dotyczyła majątku spółki VVQFDE, skontaktowała się więc z tym kto tam rządzi, a więc z syndykiem lub jego zastępcą. Ten, ponieważ Malmowy Terrorysta to jego przyjaciel, powiedział policji, że nic się nie stało, że pomimo bałaganu to wewnętrzna sprawa firmy, nikomu nic się nie stało więc nie składa zawiadomienia o przestępstwie. Policja stwierdziła skoro was to nie obchodzi to trudno, wypuściła Malmowego terrorystę i zamknęła sprawę. Wystarczyło się zapytać pierwszego z brzegu pracownika Malmy czy wnosi oskarżenie. Ale po co się męczyć skoro nas tam nie chcą.

A tutaj człowiek słusznie użył siekiery do samoobrony i go 2 dni policja trzymała:
www.interwencja.interia.pl/wczoraj/news?inf=1676117

Kilka dni później, kiedy sprawa głównie za pomocą mojego bloga nabrała rozgłosu zorientowali się w Policji, że głupio postąpili. Toteż starali się mnie ignorować i utrudniać zdobycie informacji. Bo jak wcześniej pisałem dodzwonić się nie da do rzecznika, zacząłem więc mailować. Często kontaktuje się z rzecznikami policji, ale takiej męki jeszcze nigdy nie miałem. Przykładowo policjant, ponieważ jeszcze ze mną jako dziennikarzem nie współpracował chciał, abym stawił się na komendzie osobiście. Wyobrażacie sobie to? Podstawy prawnej do takiego wymogu nie znalazł i w końcu uległ. Nic jednak odkrywczego nie zdradził.

“W odpowiedzi informuję , że w dniu 21 lipca 2011 roku policjanci zostali wezwani na interwencję do firmy znajdującej się przy ulicy Obornickiej w związku z zakłóceniem porządku publicznego. Na miejscu policjanci zatrzymali wskazanego 47-letniego mężczyznę, który miał się awanturować. Funkcjonariusze zabezpieczyli również narzędzia, którymi osoba miała się posługiwać. W trakcie dalszych czynności nikt nie zgłosił zawiadomienia o przestępstwie oraz nie zgłosiły się osoby, które poczułyby się zagrożone zachowaniem 47-latka. W związku z tym funkcjonariusze zakończyli interwencję, a mężczyzna został zwolniony.”

Śmieszne jest to, że wiadomość tę wysłał do mnie Pan nadkom. Krzysztof Zaporowski, jednak korzystając z maila Pana Marcina Jurkiewicza. Natomiast w mailu było napisane, że Pan Marcin Jurkiewicz działa w imieniu Rzecznika. Aż 3 osoby zaangażowane, aby odpisać na prosty e-mail.

Skoro nikt nie złożył zawiadomienia o przestępstwie postanowiłem sam to zrobić. Dlatego też dzisiaj wysłałem mailem na adres srodmiescie@prokuratura.wroclaw.pl oraz pocztą zawiadomienie o popełnieniu dwóch przestępstw. Pierwsze z nich to włamanie i rozbój dokonany przez Pana Cozzolino. Drugie przestępstwo według mnie zostało popełnione przez syndyka spółki VVQFDE Pana Jacka Ryncarza, który nie zgłaszając tego przestępstwa ewidentnie i ze skrupułami działał na szkodę spółki, którą zarządza. Podobne zawiadomienie złożyło już część pracowników Malmy.

Apeluję i przypominam. Że wy, czytelnicy tego bloga, jako obywatele tego kraju, jeżeli posiądziecie informacje o jakiejkolwiek możliwości popełnienia przestępstwa jesteście zobowiązani powiadomić prokuraturę o “możliwości popełnienia przestępstwa”. Sami widzicie, że coś jest nie tak i jakieś przestępstwo zostało popełnione. Bo albo jest tak jak ja opisuje i przestępcą jest Jacek Ryncarz (syndyk) i Giorgio Cozzolino (Malmowy Terrorysta), albo przestępcą jest ochrona zakładu (zatrudniona przez syndyka), która dopuściła się bezzasadnego wezwania policji.




Malma przestaje istnieć 22 sierpnia 2011?


Cytat:
Ostatnie wydarzenia doprowadziły do tego, że Malma najprawdopodobniej znowu przestanie istnieć 22 sierpnia 2011 roku. Choć sprawa nie jest jeszcze przesądzona, to jednak rachunek prawdopodobieństwa wskazuje na to, że produkcja znów może zostać przerwana.

Podejrzewam, że ktoś na “samej górze” podjął trudną decyzję utraty przez PeKaO S.A. kolejnych ok 40 milionów zł tylko po to, aby jak najszybciej zamknąć sprawę Malmy. Myślę, że ponowne nagłaśnianie sprawy Malmy kole kogoś w oczy. Forbes napisał krótki artykuł, pojawił się też artykuł w gazecie NIE, już bardziej konkretny. Kolejne media idą za ciosem.

Co się stało konkretnie

W wielkim skrócie 22 lipca (dzień po ataku tasakami we Wrocławiu) sędzia komisarz wypowiedział umowę dzierżawy części majątku Starej Malmy (VVQFDE sp. z o.o.). We wtorek 16 sierpnia syndyk z postanowieniem sędziego komisarza zjawił się pod zakładem żądając wydania linii produkującej makarony, która to jest objęta zastawem rejestrowym na rzecz banku.

Przeczytajcie jeden z wielu krótkich artykułów, które pojawiły się w dziesiątkach portali na temat wydarzeń z 16 sierpnia, postarajcie się zrozumieć o co chodzi, a ja za chwilę postaram się wytłumaczyć to wszystko co jest schowane między wierszami, gdyż dziennikarze to nie przedsiębiorcy i wszystkiego dokładnie nie opiszą.

www.malbork.naszemiasto.pl/artykul/10375.....,id,t.html

Dzierżawa przedsiębiorstwa

Stara Malma jest w upadłości, zarządza nią syndyk Jacek Ryncarz. Kiedy jeszcze syndyka nie było właściciel Starej Malmy wydzierżawił całe przedsiębiorstwo firmie z USA, a ta firma z kolei obecnie poddzierżawia je “Malmie Trading” czyli temu co dzisiaj rozumiemy pod pojęciem Malma.

Kluczowym jest to, że nie jest to dzierżawa nieruchomości, linii montażowej, pracowników tylko jest to jedna dzierżawa na wszystko, całej firmy, rozumiana jako wynajem “części zorganizowanej przedsiębiorstwa”. Na podobnej zasadzie wynajmujemy od kogoś cały samochód. Nie wynajmujemy od niego karoserii, silnika, opon, wycieraczek itp., tylko wynajmujemy w zasadzie te same części, ale zorganizowane w auto.

Tutaj mniej więcej definicja co to jest część zorganizowana przedsiębiorstwa:
www.monitorpodatkowy.pl/index.php?mod=m_artykuly&cid=122&id=1352

Jak już wcześniej pisałem obecna Malma działa tylko dzięki tej umowie dzierżawy i wysokim gwarancjom pracowniczym, gdyż aby zlikwidować Starą Malmę syndyk musi wypowiedzieć umowę dzierżawy. Jeżeli jednak to zrobi, to z chwilą rozwiązania umowy Stara Malma przejmie we władanie tę zorganizowaną część przedsiębiorstwa i stanie się z automatu pracodawcą dla pracujących tam ludzi. Syndyk będzie mógł ich zwolnić, jednak będzie musiał wypłacić wtedy zagwarantowane wysokie odszkodowania w łącznej wysokości ok 40 milionów.

Chodzi o to, że gdyby dzierżawa przedsiębiorstwa była wypowiedziana, pierwsze 40 milionów zł ze sprzedanego majątku trafiłyby do pracowników, a nie do Banku, gdyż pracownicy są nadal uprzywilejowani. A ponieważ majątek Malmy nie jest warty 40 milionów to bank z upadłości by nic nie zobaczył.

O dzierżawie i problemach z jej rozwiązaniem wszyscy wiedzieli już dawno temu. Pomimo tego Bank PeKaO (ten z żubrem w logo), zapewne nie spodziewając się takiego oporu pracowników, przekazał w formie kredytu syndykowi około 2 miliony złotych, na sfinansowanie procesu upadłości. Biegły sądowy obliczył, że upadłość będzie kosztować 4 miliony, więc Bank zapewne jeszcze dołoży. Sami przyznacie, że to kiepskie rozwiązanie wydać 4 miliony na likwidację dłużnika, po czym wypowiedzieć umowę dzierżawy i sprawić, że wszystkie pieniądze z likwidacji zgarną pracownicy, a wy nic nie zobaczycie? Czy rzeczywiście Bank ma zamiar odzyskać jakiekolwiek pieniądze, czy zamknąć Malmę?

Czy postępowanie upadłościowe w Malmie ma więc sens?

W grudniu 2010 roku sąd odrzucił zażalenie Michela Marbota na upadłość Starej Malmy. Michel tłumaczył, że w takiej sytuacji postępowanie upadłościowe jest bez sensu. Postępowanie upadłościowe ma to do siebie, że po jego przeprowadzeniu wierzyciel odzyskuje część pieniędzy. Jeżeli jednak ktoś wykaże, że przeprowadzenie postępowania jest bez sensu, np. koszty postępowania są większe niż koszty uzyskanych pieniędzy z likwidacji spółki to sąd takowego postępowania nie uruchomi.

Przykładowo tutaj macie informację, jak sąd nie zgodził się na upadłość firmy ELMAR
www.strefabiznesu.echodnia.eu/artykul/sa.....64052.html

Michel w odwołaniu pisał, o tym, że aby przeprowadzić upadłość Starej Malmy trzeba rozwiązać umowę dzierżawy. Jeżeli umowa będzie rozwiązana to Stara Malma będzie musiała przejąć zgodnie z art. 23 kodeksu pracy pracowników Nowej Malmy, a w momencie likwidacji firmy, czyli de fakto zwolnienia pracowników, wypłacić im odszkodowanie, które znacząco przewyższa wartość aktywów Starej Malmy. Tak czy siak, bank z przeprowadzenia upadłości nie dostanie ani złotówki, po co więc przeprowadzać upadłość?

Okazuje się nawet, że nie tylko Bank w takim wypadku nie odzyska ani złotówki to jeszcze zaliczy dodatkową stratę 4 milionów zł pokrywając koszty postępowania upadłościowego.

Sąd jednak nie posłuchał tego argumentu i uznał, że Stara Malma nie ma żadnych pracowników. Co jest połowiczną prawdą. To tak jakby napisać, że firma leasingowa nie dysponuje, żadnymi samochodami. Ale jeżeli taka firma zacznie wypowiadać umowy leasingowe to tych aut się pojawi i to bardzo dużo.

Sąd więc postanowił przeprowadzić likwidację Malmy, ale warunkiem jej przeprowadzenia było zrzeczenie się przez bank zastawu rejestrowego na majątku Malmy. Bank złożył promesę, że jak tylko upadłość zostanie ogłoszona to zdejmie zastaw rejestrowy na ruchomościach Malmy. Syndyk niejako odzyskując te ruchomości (linie produkcyjne, auta, znak towarowy), dysponował nie obciążonym majątkiem i dostał w Banku PeKaO kredyt na 4 miliony, aby mieć pieniądze na przeprowadzenie likwidacji. Kredyt ten ma spłacić ze sprzedaży majątku Malmy.

Zastaw rejestrowy to jest taki odpowiednik hipoteki, jednak dla ruchomości.

Dlaczego bank rezygnuje z 40 milionów?

Trudno powiedzieć czy wypowiedzenie umowy dzierżawy jest dla banku opłacalne czy nie. Trzeba by rozważyć obydwie możliwości.

Jeżeli wypowiedzenie się uprawomocni to Malma przestaje istnieć, a Bank wpuszcza uprzywilejowanego wierzyciela (pracowników), którzy zgarną najprawdopodobniej wszystkie pieniądze ze sprzedaży aktywów Malmy. Można by wywnioskować, że bank straci na tej operacji 40 milionów.

Z drugiej jednak strony nie wypowiadając umowy dzierżawy Malma dalej by istniała i sprzedaż aktywów byłaby niemożliwa. Bank przez 25 lat, gdyż na taki okres czasu jest podpisana dzierżawa, nie zobaczyłby ani złotówki. Przez 25 lat urosłyby odsetki od długu. Zamiast 200 milionów Malma musiałaby oddać, w zależności od oprocentowania od 800 milionów do 2 miliardów zł.

Kwoty strasznie wysokie, jednak gdyby Bank poczekał 25 lat to odzyskałby chociaż 20-40 milionów zł. Tyle mniej więcej obecnie są warte nieruchomości, ile będą warte za 25 lat, tego nie wiem. Podejrzewam że majątek w postaci samochodów czy innych ruchomości dawno będzie złomem.

Bank musi zdecydować – czy teraz odzyskać 0 zł z 200 milionów długu, czy za 25 lat odzyskać 20-40 milionów, ale z długu liczonego w miliardach. Do tego by doszły nie małe pieniądze przekazywane Starej Malmie jako czynsz dzierżawny płacony przez Nową Malmę. Wybrał opcję pierwszą.

Według mnie, lepszym wyjściem dla Banku jest poczekanie i odzyskanie czegokolwiek. Wcześniej Bank odrzucił propozycję inwestora na 65% wartości długu. Teraz stara się forsować rozwiązanie, które doprowadzi do tego, że bank nie odzyska ani złotówki z długu jaki Malma ma mu spłacić i dodatkowo bank straci 4 miliony na likwidacji.

Według mnie, jedynym wytłumaczeniem dążenia do zamknięcia Malmy “za wszelką cenę” jest możliwość zarobienia większych pieniędzy gdzie indziej. Mając dwie spółki mnie opłaca się doprowadzić jedną do straty 200 milionów, po to, aby dzięki temu druga zarobiła 500 milionów.

Z opisywanych w pierwszej części serialu o Malmie powiązań kapitałowych i osobowych banku PeKaO, UniCredit, Barilli oraz podpisanej przez PeKaO i firmę developerską Pirelli umowy zwanej umową Chopin’a możemy wywnioskować, że kierujący całą grupą stracą w PKO, a zarobią gdzieś indziej. Takie stanowisko jednak to działanie na niekorzyść PeKaO, za co są odpowiednie paragrafy.

Niezrozumiałe jest więc dla mnie dążenie sędziego komisarza i syndyka do tego, aby Bank jako główny wierzyciel stracił kolejne 40 milionów. No chyba, że dałoby się wypowiedzieć umowę dzierżawy bez wypowiadania umowy dzierżawy! Bo jak się okazuje taki jest cel działalności obu Panów.


Podstawa wypowiedzenia umowy dzierżawy

Istnieje takie coś jak art. 109 prawa upadłościowego i naprawczego. Brzmi on następująco:

Art. 109. 1. Na podstawie postanowienia sędziego-komisarza syndyk wypowiada umowę najmu lub dzierżawy nieruchomości upadłego z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia, także wtedy, gdy wypowiedzenie tej umowy przez upadłego nie było dopuszczalne. Sędzia-komisarz może wydać postanowienie, jeżeli trwanie umowy utrudnia likwidację masy upadłości albo gdy czynsz najmu lub dzierżawy odbiega od przeciętnych czynszów za najem lub dzierżawę nieruchomości tego samego rodzaju. Na postanowienie sędziego-komisarza przysługuje zażalenie.

2. Druga strona rozwiązanej umowy może dochodzić w postępowaniu upadłościowym odszkodowania z powodu rozwiązania umowy najmu lub dzierżawy przed terminem przewidzianym w umowie, zgłaszając te wierzytelności sędziemu-komisarzowi.

Artykuł ten jest zabezpieczeniem, aby umowa wynajmu nieruchomości mogła być w każdych warunkach rozwiązana przez sędziego komisarza podczas upadłości, nawet, jeżeli np. sama treść umowy najmu tego zabraniała. Np. gdy posiadała zapis, że jedna ze stron nie możne wypowiedzieć umowy przez pierwsze 10 lat wynajmu. Jest to stosowane np. gdy ja chcę wynająć ruderę i włożyć w jej odnowienie dużo pieniędzy. Gdybym takiej klauzuli nie zawarł, zaraz po wyładowaniu kasy w remont dostałbym wypowiedzenie umowy, a właściciel dostałby odremontowaną nieruchomość.

Jak jednak widać, artykuł ten dotyczy tylko i wyłącznie wynajmu nieruchomości, a nie zorganizowanej części przedsiębiorstwa.

Sąd decydując się na przeprowadzenie likwidacji Malmy powołał się właśnie na Art. 109 i stwierdził, że nawet jeżeli ten artykuł nie ma zastosowania, w przypadku wypowiedzenia umowy dzierżawy przedsiębiorstwa to syndyk może zawsze wypowiedzieć umowę dzierżawy na innych zasadach. Jednak zasad tych nie ma w żadnym kodeksie prawa, pozostają więc jedynie te zasady rozwiązania umowy, które są zawarte w samej umowie. A to oznacza przejęcie pracowników i potężne odszkodowania.

No chyba, że pracownicy sami odejdą lub zostaną zwolnieni przez Nową Malmę przed rozwiązaniem umowy i przejęciem pracowników przez Starą Malmę. Jak opisywałem w drugim odcinku Malmy, próbował już tego Giorgio Cozzolino, którego syn został zatrudniony w niemieckim oddziale UniCredit na dobrych warunkach, w kilka tygodni po próbie zwolnienia wszystkich pracowników Malmy i wynajmu swojej firmie za grosze potężnego majątku we Wrocławiu. No ale ta próba się nie udała, trzeba więc spróbować czegoś innego.

Rozumowanie sędziego komisarza

W umowie dzierżawy mowa jest o wynajmie zorganizowanej części przedsiębiorstwa. Jedną z części składowych tego przedsiębiorstwa są nieruchomości. Sędzia komisarz rozumuje najprawdopodobniej w ten sposób, że może, zgodnie z Art. 109 wypowiedzieć tylko część tej umowy dzierżawy dotyczącą samych nieruchomości.

Zupełnie w ten sposób, jakby firma leasingująca nam auto, chciała wypowiedzieć umowę na same koła jednocześnie obstawiając przy tym, że umowa leasingu na całe auto jest ważna.

Oczywiście jest to bubel, ale bubel zatwierdzony przez urzędnika bublem być przestaje, tak samo jak zatwierdzona przez urzędników Marchewka przestała być owocem.

Samochód bez kół jeździć nie potrafi. Podobnie zorganizowana część przedsiębiorstwa bez nieruchomości już nie jest taka zorganizowana. Art. 109 mówi, o możliwości rozwiązania umowy dzierżawy nieruchomości, a takiej nikt z nikim nie podpisywał. Jest umowa dzierżawy całego przedsiębiorstwa.

Jeżeli rozumowanie sędziego się uprawomocni (decyzja została oczywiście zaskarżona) to Nowa Malma zostanie z pracownikami i liniami do produkcji makaronów, jednak bez nieruchomości i bez możliwości produkcji. Długo tak nie pociągnie i zbankrutuje, sama będzie musiała wypłacić odszkodowania pracownikom.

Wniosek o odwołanie sędziego komisarza

22 lipca (dzień po nieudanej licytacji we Wrocławskiej Malmie i popisach Malmowego Terrorysty) sędzia komisarz wydał decyzję zawierającą to co opisałem powyżej. 17 sierpnia umowa dzierżawy nieruchomości miała przestać obowiązywać. Syndyk przygotował się do tego, że wejdzie do Malmy i zabezpieczy nieruchomości. Tak się jednak nie stało.

Decyzja sędziego komisarza jest zaskarżona i nie jest prawomocna. Zaskarżenie opiera się na dwóch argumentach. Pierwszy z nich opisałem powyżej (Art. 109 i brak możliwości wypowiedzenia samych opon z umowy dzierżawy auta)

Drugi argument jest mocniejszy. Chodzi o to, że obecnie w trakcie rozpoznawania jest wniosek o wyłączenie sędziego komisarza z tej sprawy, argumentowany głównie jego działaniem na szkodę Starej Malmy. O sędzim komisarzu zrobimy oddzielny odcinek.

Zgodnie z art. 50 par. 3 Kodeksu postępowania cywilnego do czasu rozpoznania wniosku o wyłączenie, sędzia może spełniać tylko czynności nie cierpiące zwłoki. W zasadzie sędzia powinien w ogóle nie podejmować czynności, poza wyjątkami wynikającymi z sytuacji sprawy – gdy nie podjęcie czynności mogło by skutkować niepowetowanymi stratami lub skutkami, których nie będzie się dało odwrócić. Wypisz wymaluj sytuacja z obrazka. Dopóki wniosek nie będzie rozpatrzony sędzia komisarz nie ma prawa wydawać tak ważnej decyzji od której zależy los ponad 100 rodzin!!!

Zajęcie linii montażowej

Dziwne wydaje mi się, że doświadczony sędzia komisarz zrobił taki szkolny błąd i klepnął wypowiedzenie pomimo nierozpatrzonego wniosku o jego odwołanie. Przecież wniosek leży w sądzie już kawałek. Wystarczyło poczekać aż będzie rozpatrzony i wtedy spokojnie wypowiedzieć umowę. Gdyby sędzia miał 25 lat to może by zapomniał o tym paragrafie, ale taki doświadczony?

Kiedy chłopcy zorientowali się, że wypowiedzenie umowy na same nieruchomości jest zaskarżone i to dość mocnymi argumentami, sędzia komisarz, najprawdopodobniej z nadal nie wyjaśnioną sprawą jego odwołania, wydał drugą decyzję o zajęciu linii produkcyjnej. Syndyk zjawił się 16 sierpnia w Malmie, żądając na podstawie ważnego zastawu rejestrowego wydania linii produkującej makarony.

Przed drzwiami zakładu przywitali go pracownicy, którzy zapytali się grzecznie o jaki zastaw majątkowy chodzi? Czy może o ten, który Bank PeKaO zobowiązał się przed sądem zdjąć?

Jak się okazało, Bank aby ogłosić upadłość dał warunek zdjęcia zastawu. Bank złożył promesę przed sądem, że jak tylko upadłość będzie prawomocna, zdejmie zastawy majątkowe. Pomimo tego, że upadłość uprawomocniła się w grudniu 2010 roku, bank do tej pory zastawu nie ściągnął, a teraz syndyk z sędzim komisarzem w drodze upadłości domagają się respektowania zastawu. Na moje to się nadaje do prokuratury.

Jak wiemy z doniesień medialnych “we wtorek syndyk odstąpił od swoich czynności”. Wynikać z tego mogłoby, że syndyk jest wrażliwy i robi łaskę pracownikom. Według mnie to, gdyby syndyk miał prawo przeprowadzić czynności to wezwał by Policję i ochronę i by je przeprowadził. Skrupułów nie miał zamieniając silosy Malmy we Wrocławiu w cykającą bombę, skąd miałby teraz?

Licytowanie całości

I teraz sprawa się skomplikowała, gdyż są 2 decyzje sędziego komisarza. Pierwsza dotycząca nieruchomości, a druga dotycząca pozostałego majątku objętego zastawem. Pierwsza jest zaskarżona i będzie toczyło się najprawdopodobniej toczyło normalne postępowanie sądowe. Znając Polskie realia będzie trwało ze dwa lata. Drugie nie wiadomo ile.

Prawo upadłościowe jest tak skonstruowane, że syndyk najpierw musi ogłosić licytację całego majątku firmy. Dopiero po nieudanej próbie sprzedaży całego przedsiębiorstwa może sprzedać je na części. Chłopaki zapewne zdają sobie sprawę, że wyjaśnienie zaskarżenia pierwszej decyzji potrwa ze dwa lata, to aby zamknąć Malmę wydali drugą decyzję na wydanie zastawu majątkowego.

Jeżeli w oparciu o zastaw majątkowy (którego miało już dawno nie być) syndykowi uda się zabrać linię montażową to Nowa Malma przestaje produkować. Jednak syndyk zabierając linię produkcyjną nie będzie mógł z nią nic zrobić. Będzie sobie leżeć i rdzewieć dopóki nie zakończy się sprawa związana z nieruchomościami i dopóki syndyk nie przejmie wszystkich aktywów i nie wystawi wszystkich naraz na licytacji.

To właśnie to mieli na myśli pracownicy mówiąc do mediów, że “jest sytuacją dziwną i niezrozumiałą, że nie mogą produkować makaronu do czasu zakończenia postępowania upadłościowego”.

Skoro i tak sprawa będzie się ciągnąć to syndykowi powinno zależeć na tym, aby Nowa Malma jak najdłużej płaciła czynsz dzierżawny. Przecież jak Malma wygra zaskarżenie w sprawie nieruchomości to i tak licytacje będzie mógł przeprowadzić dopiero za 25 lat. A jak Malma przegra zażalenie to i tak jest martwa.

Szkolny błąd sędziego

Desperacki ruch z próbą zamknięcia zakładu bez uprawomocnienia się wypowiedzenia umowy dzierżawy przypomina mi bohaterów filmów wojennych, którzy w sytuacji podbramkowej wiedząc, że i tak zginą, samobójczo rzucają się na wroga z okrzykiem wojennym. Taki ostateczny akt desperacji. Jest to światełko w tunelu dla malmy.

Wyobraźcie sobie sędzia podejmuje decyzje wiedząc, że i tak będzie zaskarżona i nieprawomocna. Jednocześnie tą decyzją dodaje argumentów za swoim odwołaniem. Syndyk wiedząc, że decyzja została zaskarżona, stara się znów bezprawnie (na mocy nie cofniętego zastawu) wejść na teren zakładu i zająć linię montażową.

Nie wiem dlaczego sędziemu i syndykowi nagle tak bardzo zaczęło zależeć na czasie, że ignorują obowiązujące prawo i robią szkolne błędy. Przypuszczeń mam kilka.

Pierwszym z nich jest to, że sprawa zaczęła być na nowo głośna, jednak tym razem trochę inaczej głośna. O problemach w Malmie mówiło się dużo w 2006 roku, później sprawa przycichła i można powiedzieć wybuchła na nowo kilka tygodni temu w nowej odsłonie. Do tej pory otrzymuję informacje o zamkniętych rachunkach w PeKaO. Jeden internauta podesłał mi potwierdzenie przelewu wszystkich środków z konta PeKaO do własnego konta Inteligo na kilkadziesiąt tysięcy zł z dopiskiem – “zabieram od was pieniądze za malme skurwysyny” (lub jakoś tak). Nawet dostałem zeskanowane potwierdzenie refinansowania kredytu hipotecznego do innego banku. Społeczności zawrzały, coś się dzieje. Jak widzicie to zupełnie coś innego niż kiedyś.

Po ostatnich publikacjach nawet Andrzej Lepper zabierał się głośno za ratowanie Malmy. A sądząc po jego charakterze i zbliżającej się kampanii mogło być ostro. To Andrzej Lepper zwrócił uwagę między innymi tygodnika NIE na sytuację w Malmie. Artykuł z aktualnego numeru NIE, można przeczytać na stronie Malmy (www.malma.com).

Być może w interesie wierzyciela, a więc banku PeKaO jest doprowadzenie do jak najszybszego zakończenia sporu i wyciszenia sytuacji. Nawet ze stratą ok 40 milionów, po to, aby o Banku PeKaO przestało wrzeć w społecznościach. Miesiąc czy dwa ludzie pogadają, a potem zapomną. Jak numer z Art. 109 przejdzie to oszczędzi się 40 milionów, jak nie przejdzie to trudno.

Drugim powodem może być to, że syndykowi kończą się pieniądze. Na przeprowadzenie upadłości dostał od banku ok 4 milionów złotych. Postępowanie trwa już ładnych kilka lat, nie są więc to środki duże, zwłaszcza, że syndyk opłaca, choć tego nie musi zgodnie z umową dzierżawy, także ochronę zakładu. Wpuszcza ona co prawda na ich teren ludzi z tasakami i siekierami, ale zawsze jest to jakaś ochrona. Pieniędzy mało więc i ochrona do dupy.

Trzecie przypuszczenie jest takie, że długo rozpatrywany wniosek o odwołanie syndyka i sędziego komisarza złożony przez Malmę i argumentowany ich działalnością na szkodę starej Malmy może zostać przez sąd pozytywnie rozpatrzony i nastąpi zmiana na miejscu sędziego komisarza i syndyka. Podejmują więc szybko decyzje póki jeszcze mogą, nawet nawet z perfidnym złamaniem prawa i popełniając szkolne błędy.

Zdobywanie rynku po raz drugi

W latach 90-tych Malma zdobywał sukcesywnie rynek, aż osiągnęła pozycję lidera z 25% udziałem w rynku Polskim i kilku krajach europejskich. Jej makarony trafiły nawet do Włoch, gdzie zostały raz w ślepym teście okrzyknięte najlepszymi makaronami na świecie. Pojawiły się kłopoty i w 2006 roku Malma przestała produkować. Na nowo zaczęła w 2007 roku i przez ostatnie 4 lata pomimo ogromnych trudności i wiecznego latania po sądach, udział Malmy w rynku Polskim rośnie (z zera do 7%), znowu pojawia się eksport, a sama firma przynosi już zyski. Aż strach pomyśleć, jak bardzo by mogła urosnąć, gdyby zarząd nie musiał ciągle główkować jak przeżyć kolejny miesiąc. Na moje z tak oddanymi pracownikami i zarządem mogła z Malmy urosnąć niezła korporacja. Nic dziwnego, że taka prężna firma komuś zaczęła przeszkadzać.

Nie pozostaje nam nic innego jak jeść Malmę, dokładnie studiować to co się dzieje i trzymać kciuki.



źródło: http://www.kamilcebulski.pl/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
erde




Dołączył: 14 Cze 2009
Posty: 730
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:39, 18 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Data: 3 Październik 2011, część 5:
Dziura w dachu – Malma cz. 5
http://www.kamilcebulski.pl/dziura-w-dachu-malma-cz-5/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tańcząca




Dołączył: 17 Maj 2008
Posty: 2461
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:02, 20 Lip '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Szef MALMA Michel Marbot głoduje pod Sejmem

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
manhattanman




Dołączył: 28 Paź 2011
Posty: 1721
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:41, 27 Mar '13   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Patin




Dołączył: 28 Cze 2011
Posty: 466
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:48, 27 Mar '13   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dysponując kapitałem ok 100 tys. dolarów i lewarując to kredytem z francuskiego banku, dokonał w 1991 roku pierwszej w Polsce prywatyzacji. Zaraz po przejęciu zakładu zaczęły się inwestycje, wymieniono sprzęt, postawiono nowe hale. Michel łącznie zainwestował 50 milionów Euro, czyli dwa razy tyle niż obiecał w Umowie Prywatyzacyjnej.
Laughing

dalej szacunek do siebie nie pozwala mi czytać
asbiro.... i wszystko jasne
_________________
...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Biznes po Polsku Historia Malmy
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile