To oczywisty nonsens, że do budowy świątyni dopłacają wszyscy podatnicy (katolicy, ateiści, protestanci itd). Krew mnie zalewa, choć jestem katolikiem i to katolikiem praktykującym. Czytając jednak cały wątek zastanawia mnie jedno: większości z komentujących nie chodzi o to, że ich pieniądze z podatków są marnowane, a jedynie o dofinansowanie świątyni i o chciwość kleru. A czym to się różni od finansowania np. akcji rozdawania dzieciom mleka w szkołach, które potem wylewają za okno? No, chyba jedynie tym, że dzieci każdej wiary dostaną po szklance