Kazdy podatek jest niczym wiecej jak zalegalizowana forma zlodziejstwa.
Mozna sie spierac, ze jakies podatki sa konieczne dla funkcjonowania panstwa, ale wiekszosc z nich jest kretynstwem na potege. Najglupsze juz wg mnie sa podatki od podatkow, od podatkow. Zaledwie odrobina rozsadku i dobrej woli moglaby zmniejszyc obciazenia podatkowe co najmniej o polowe.
Przyjrzyjmy sie opodatkowaniu calego sektora panstwowego
. Najpierw wszyscy zatrudnieni w sektorze prywatnym musza zapracowac na swoje wlasne podatki, a potem jeszcze dodatkowo na podatki wszystkich zatrudnionych w sektorze panstwowym
- calkowita paranoja. A wszystko po to, by trzeba bylo ztrudnic wiecej osob do obslugi tych podatkow, co powoduje kolejne podatki. Pojawia sie pytanie: kto musi zapracowac na te wszystkie podatki?
Wszyscy zatrudnieni "przez panstwo"(urzednicy panstwowi, lekarze, nauczyciele, policjanci, zolnierze, itd.,itd.,itd.) otrzymuja pensje z podatkow calej reszty spoleczenstwa. Ale oni sami tez musza placic podatki, co przy okazji stwarza koniecznosc zatrudnienia jeszcze wiekszej ilosci osob przez panstwo do obslugi tych podatkow (sciagania, liczenia, itd.). Po co panstwo opodatkowuje samo siebie? Chyba tylko po to, zeby uwiazac jeszcze wieksza kule u nogi przecietnego obywatela i zbudowac iluzje sprawiedliwosci, i pokazac, ze kazdy musi placic podatki.
Teraz nauczyciel moze powiedziec: "ja tez place podatki". Ale skad bierze pieniadze, zeby zaplacic ten podatek? Co mi z tego, ze nauczyciel placi podatek, jak ja musze na niego zapracowac i dodatkowo jeszcze na pensje (i oczywiscie podatki) osob, obslugujacych te podatki. Totalna paranoja, ale "sprawiedliwa".